Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zmiany w Chrome i stosunkach Google-Mozilla

Rekomendowane odpowiedzi

Już w najbliższą środę ukaże się kolejna wersja przeglądarki Chrome, w której zajdą kolejne duże zmiany. W nowej edycji znajdzie się możliwość dołączania rozszerzeń. To właśnie one w znacznej mierze przyczyniły się do olbrzymiego sukcesu Firefoksa, a użytkownicy google'owskiej przeglądarki wymieniają rozszerzenia jako najbardziej pożądaną funkcji. Ich brak jest uznawany za jedną z najpoważniejszych przeszkód na drodze ku upowszechnieniu się Chrome'a.

Na tym jednak nie koniec nowości. Jak zapewnia Brian Rakowski, menedżer produktu odpowiedzialny za rozwój przeglądarki, jeszcze w pierwszej połowie bieżącego roku udostępnione zostaną wersje dla Mac OS X-a oraz Linuksa.

Wyraźnie widać, że Google'owi zależy na szybkim rozwoju Chrome'a. To z kolei każe zastanowić się nad przyszłością Firefoksa, który w niemal 90% jest finansowany przez wyszukiwarkowego giganta. Umowa o finansowaniu kończy się w 2011 roku i nie wiadomo, czy zostanie przedłużona.

Mozilla rozpoczęła już poszukiwanie nowych źródeł finansowania. Firma podpisała umowę z największą na rosyjskim rynku wyszukiwarką, Yandex.ru. Na jej podstawie od wersji Firefox 3.1 domyślnie ustawioną wyszukiwarką w rosyjskojęzycznej wersji browsera będzie właśnie Yandex.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i będzie tak, że Google zniszczy praktycznie to co sam stworzył. Chodzi mi o pozycję Firefoksa. Ponieważ na siłę patrzy wcisnąć swój shit tak jak to robi MS. Jak dla mnie, choćby nie wiem co zrobiło Google, to i tak nie będę używał Chrome. Polubiłem Firefoksa. Ale oczywiście, jeśli Firefox zacznie się robić gorszą przeglądarką z powodu braku kasy od Google, to wybaczcie, ale przerzucam się na IE 7 lub 8, przynajmniej nikt tam tak nie miesza jak w środowisku OpenSource. wynika z tego, że produkty OpenSource nigdy nie są pewne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i będzie tak, że Google zniszczy praktycznie to co sam stworzył. Chodzi mi o pozycję Firefoksa. Ponieważ na siłę patrzy wcisnąć swój shit tak jak to robi MS. Jak dla mnie, choćby nie wiem co zrobiło Google, to i tak nie będę używał Chrome. Polubiłem Firefoksa. Ale oczywiście, jeśli Firefox zacznie się robić gorszą przeglądarką z powodu braku kasy od Google, to wybaczcie, ale przerzucam się na IE 7 lub 8, przynajmniej nikt tam tak nie miesza jak w środowisku OpenSource. wynika z tego, że produkty OpenSource nigdy nie są pewne.

 

Google i MS zmuszają kogokowiek do używania swoich produktów? Jakoś nie zauważyłem. Wydaje mi się, że ludzie je wybierają, bo uznają, że są lepsze od konkurencji. I to cała tajemnica sukcesu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasne, żal mi cię skoro twierdzisz, że IE od MS jest lepsze od konkurencji. To samo dotyczy Chrome od Google. Nie dawno było pełno artykułów,  ze najgorsza w sumie przeglądarka to Safari i Chrome. A co MS nie wciska na siłę IE? Hmm, jakoś nie zauważyłem opcji podczas instalacji Windowsa, "nie chcę IE". A Google nie wciska się na siłę z Chrome? Już nie wystarczy im sama wyszukiwarka. Teraz muszą mieć "SWOJĄ" przeglądarkę i tym samym swoim zapędem dominującym zniszczą wspaniałą przeglądarkę Firefox. Nigdy nie zainstaluje tego ustrojstwa o Google!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz jakikolwiek sensowny argument przeciwko tej przeglądarce?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy używa tego co lubi. IE jest wciskany na siłę do systemu, to fakt. Ale nikt Ci nie każe go używać. Zainstaluj innego browsera - po kłopocie. MS jakoś tego nie zabrania. Google Ci wciska na siłę Chrome`a ? Dziwne - mi nie. Może bliżej siedziby Googla mieszkasz, nie wiem... Która przeglądarka jest najlepsza na świecie ? Tylko nie wmawiaj mi, że było pełno artykułów na temat tego, że najlepsze jest to i tamto, bo lepiej przeszło testy ACID3. Co mnie one w ogóle interesują ? Co przeciętnego użytkownika interesują te testy ? Zauważasz, że w FF lepiej Ci się wyświetlają strony o 13% niż w IE ? Ja jakoś nie. Jedni lubią FF za pluginy, inni lubią IE za prostotę (bo nie lubią nic instalować i IE im starcza do przeglądania sieci), znajdą się też tacy co wielbią Chroma za modułowość, czy Operę za to że najlepiej przechodzi testy ACID3. Wolna wola. Jak czujesz się zmuszany, to albo wytocz im proces, albo może zmień lekarstwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
No i będzie tak, że Google zniszczy praktycznie to co sam stworzył. Chodzi mi o pozycję Firefoksa. Ponieważ na siłę patrzy wcisnąć swój shit tak jak to robi MS.

Absurd. Pozycję FF stworzył jej ruch fanowski (ewenement w skali światowej), który potrafił się z ofertą przebić do użytkowników. I niczego tu Google nie zniszczy, FF ma tylu zwolenników (w tym maniaków :)) że nie da się ubić. Najwyżej zmieni źródła finansowania (już je dywersyfikuje), najwyżej zarobi mniej, niewielka róznica.

Po drugie, nie podoba mi się Chrome, ale przesadą jest mówić, że to shit w przypadku, kiedy wyszła dopiero pierwsza wersja testowa. Już niedługo dojdzie obsługa rozszerzeń i w tym momencie staje się to konkretna oferta.

 

wynika z tego, że produkty OpenSource nigdy nie są pewne.

Nie rozumiem, OS nie jest pewne, ale sam używasz produktu OS? A w ogóle, to dlaczego nie są pewne? Nie podałeś żadnego argumentu. W jakim sensie nie są pewne? Nie jestem maniakalnym fanem OS, dostrzegam wiele wad tego modelu tworzenia oprogramowania, ale o jakiejkolwiek pewności bym pomyślał, to akurat OS pewne mi się widzi wyjątkowo.

 

Też mam swoją (od lat) ulubioną przeglądarkę i nie zamierzam mówić hop. W najbliższym czasie nie zamierzam jej zmieniać, ale co będzie w dalszej przyszłości, nie wiadomo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jurgi - co do tej pewności, popatrz na OpenOffice. Pracuje nad nim obecnie 24 programistów. Dla mnie osobiście to nie jest pewność, gdy nie wiesz, czy ten pakiet w ogóle będzie rozwijany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, masz rację, ale pojedynczy przykład nie mówi o regule. Ktoś w temacie z pewnością wskazałby ci listę programów własnościowych, które mogą w każdej chwili przestać być rozwijane, więc na tej podstawie raczej nie sposób powiedzieć, czy określony model oprogramowania jest mniej, czy bardziej stabilny.

Różnica jest jednak w tym, że oprogramowanie closed source często przepada, nie tylko ze względu na zamkniętość, ale i na problemy licencyjne, przykładem system OS/2, jego zwolennicy chcieliby uwolnienia źródeł, żeby mogli go rozwijać, ale firma IBM, skądinąd sprzyjająca OS odmawia, tłumacząc się właśnie tym. że różne kawałki mają różnych właścicieli i nie da się po prostu, ze względów prawnych, tego tak wypuścić. Closed source w zasadzie zagrożone jest zawsze, kiedy zanika finansowanie. Często jest też tak, że kwestia własności starszego softu jest w zawieszeniu i nawet nie wiadomo, kto ma do niego prawa.

Natomiast OS nie przepada i ma szansę odżyć, czego przykładem FF, który odżył na gruzach Netscape, jeśli dobrze pamiętam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko widzisz, OS/2 miał problemy właśnie z powodu próby otwarcia źródła :) To wcale nie jest argument na obronę OS ;) A OpenOffice, w przeciwieństwie do niewielkich projektów, jest pakietem bardzo dobrze znanym i bez wątpienia jednym z najważniejszych. Jeżeli tak wielki projekt jest tak niestabilny, to nie zdziwię się, jeśli z tego powodu wiele firm zrezygnuje z korzystania z niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem, OS nie jest pewne, ale sam używasz produktu OS? A w ogóle, to dlaczego nie są pewne? Nie podałeś żadnego argumentu. W jakim sensie nie są pewne? Nie jestem maniakalnym fanem OS, dostrzegam wiele wad tego modelu tworzenia oprogramowania, ale o jakiejkolwiek pewności bym pomyślał, to akurat OS pewne mi się widzi wyjątkowo.

 

Nie są pewne w takim sensie, że jeśli nie stoi za nimi konkretna firma, dająca gwarancje, to oprogramowanie takie może spokojnie zniknąć z rynku czy też z dnia na dzień może zatrzymać się jego rozwój.

Wyobraźmy sobie, że MoFo porzuca teraz Firefoksa, nikt dalej go nie rozwija, nie ma aktualizacji... Czy firmy, które używają FF mogą mieć o to pretensje? Nie.

Ale jeśli np. MS porzuci nagle IE, to zarżną go procesami o odszkodowania, a MS znacznie straci na wiarygodności. MoFo, po porzuceniu FF mogłoby zająć się innym projektem i też mógłby on odnieść sukces.

Stąd też np. wiarygodnym, pewnym opensource'owym projektem jest RedHat czy SuSE, ale już nie OO, który można przestać rozwijać i już.

Sądzę, że w tym sensie była tu mowa o pewności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Tylko widzisz, OS/2 miał problemy właśnie z powodu próby otwarcia źródła
Z powodu? Przyznam, że nie rozumiem, wydawało mi się, że OS/2 zanikł bo po prostu nie było na niego klienteli i nie opłacało się go rozwijać, więc IBM zakończyło support i zostawiło go odłogiem.

Gdyby od początku był to OS, albo gdyby udało się go uwolnić, to miłośnicy mogliby sobie w nim dłubać i może nawet wydłubali by coś ciekawego. :)

 

Ale jeśli np. MS porzuci nagle IE, to zarżną go procesami o odszkodowania, a MS znacznie straci na wiarygodności.
Wiarygodności, tak, ale z tymi procesami, to chyba zależy od tego, czy/jakie umowy istnieją. Zdaje mi się, że co najwyżej MS jest zobowiązany do supportu i łatania przez jakiś czas, a i to nie wiem, przecież IE jest darmowy. Inaczej, gdyby Opera porzuciła tworzenie przeglądarki, to my, użytkownicy, nic nie możemy zrobić. Być może wiążą ją jakieś umowy z firmami, którym dostarczała przeglądarkę na platformy embedded (Wii, Dual Screen i coś tam jeszcze) i tylko z tytułu tych (ewentualnych) umów ktoś mógłby ją rżnąć procesami.

Nie wiem, czy lepiej przedstawia się sprawa z firmami, które soft sprzedają. Z reguły chyba żadna licencja nie zzabrania im porzucenia produktu. Zresztą firma może zbankrutować, zamknąć się, czy właśnie porzucić produkt, co nieraz się zdarzało.

 

Wyobraźmy sobie, że MoFo porzuca teraz Firefoksa, nikt dalej go nie rozwija, nie ma aktualizacji...
Ano właśnie moim zdaniem nie. Taka sytuacja może mieć miejsce właśnie w przypadku produktu zamkniętego. MS porzuca IE —> nie ma nowych wersji. Ale gdyby Mozilla porzuciła Firefoksa, to jego deweloperzy i miłośnicy pociągnęliby projekt dalej, pewnie założyli własną fundację, póki nie brakłoby chętnych do deweloperki.

 

Open Office rzeczywiście jest tu negatywnym przykładem. Nie wiem, czemu tak mało osób chce nad nim pracować. Może to kwestia mody, może finansowania, może niewdzęczny obiekt. A może po prostu musi przekroczyć pewną masę krytyczną ludzi/firm, dla których ważne jest jego rozwijanie. Linux np. jest istotny dla wielu firm, które inwestują w niego pieniądze, roboczogodziny swoich pracowników, a chyba nie od początku tak było.

Mam nadzieję i chciałbym wierzyć, że OO nie padnie i nabierze rozpędu. Zresztą pojawiają się już pierwsze bardziej dopracowane oferty z nim związane, pakiety na nim oparte (a nie tylko lokalizacje, jak w przypadku ux.pl). Poczekamy zobaczymy. A jak padnie, to mam przekonanie, że ktoś ten kod podniesie i będzie chciał go pociągnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google ujawniło swoją pilnie strzeżoną tajemnicę. Koncern, jako pierwszy dostawca chmury obliczeniowej i – prawdopodobnie – pierwszy wielki właściciel centrów bazodanowych, zdradził ile wody do chłodzenia zużywają jego centra obliczeniowe. Dotychczas szczegóły dotyczące zużycia wody były traktowane jak tajemnica handlowa.
      Firma poinformowała właśnie, że w ubiegłym roku jej centra bazodanowe na całym świecie zużyły 16,3 miliarda litrów wody. Czy to dużo czy mało? Google wyjaśnia, że to tyle, ile zużywanych jest rocznie na utrzymanie 29 pól golfowych na południowym zachodzie USA. To też tyle, ile wynosi roczne domowe zużycie 446 000 Polaków.
      Najwięcej, bo 3 miliardy litrów rocznie zużywa centrum bazodanowe w Council Bluffs w stanie Iowa. Na drugim miejscu, ze zużyciem wynoszącym 2,5 miliarda litrów, znajduje się centrum w Mayes County w Oklahomie. Firma zapowiada, że więcej szczegółów na temat zużycia wody przez jej poszczególne centra bazodanowe na świecie zdradzi w 2023 Environmental Report i kolejnych dorocznych podsumowaniach.
      Wcześniej Google nie podawało informacji dotyczących poszczególnych centrów, obawiając się zdradzenia w ten sposób ich mocy obliczeniowej. Od kiedy jednak zdywersyfikowaliśmy nasze portfolio odnośnie lokalizacji i technologii chłodzenia, zużycie wody w konkretnym miejscu jest w mniejszym stopniu powiązane z mocą obliczeniową, mówi Ben Townsend, odpowiedzialny w Google'u za infrastrukturę i strategię zarządzania wodą.
      Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Google'a do zmiany strategii zmusił spór pomiędzy gazetą The Oregonian a miastem The Dalles. Dziennikarze chcieli wiedzieć, ile wody zużywają lokalne centra bazodanowe Google'a. Miasto odmówiło, zasłaniając się tajemnicą handlową. Gazeta zwróciła się więc do jednego z prokuratorów okręgowych, który po rozważeniu sprawy stanął po jej stronie i nakazał ujawnienie danych. Miasto, któremu Google obiecało pokrycie kosztów obsługi prawnej, odwołało się od tej decyzji do sądu. Później jednak koncern zmienił zdanie i poprosił władze miasta o zawarcie ugody z gazetą. Po roku przepychanek lokalni mieszkańcy dowiedzieli się, że Google odpowiada za aż 25% zużycia wody w mieście.
      Na podstawie dotychczas ujawnionych przez Google'a danych eksperci obliczają, że efektywność zużycia wody w centrach bazodanowych firmy wynosi 1,1 litra na kilowatogodzinę zużytej energii. To znacznie mniej niż średnia dla całego amerykańskiego przemysłu wynosząca 1,8 l/kWh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prawnikom Google'a nie udało się doprowadzić do odrzucenia przez sąd pozwu związanego z nielegalnym gromadzeniem danych użytkowników przez koncern. Sędzia Lucy Koh uznała, że Google nie poinformował użytkowników, iż zbiera ich dane również wtedy, gdy wykorzystują w przeglądarce tryb anonimowy.
      Powodzi domagają się od Google'a i konglomeratu Alphabet co najmniej 5 miliardów dolarów odszkodowania. Twierdzą, że Google potajemnie zbierał dane za pośrednictwem Google Analytics, Google Ad Managera, pluginów oraz innych programów, w tym aplikacji mobilnych. Przedstawiciele Google'a nie skomentowali jeszcze postanowienia sądu. Jednak już wcześniej mówili, że pozew jest bezpodstawny, gdyż za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia okno incognito w przeglądarce, jest informowany, że witryny mogą zbierać informacje na temat jego działań.
      Sędzia Koh już wielokrotnie rozstrzygała spory, w które były zaangażowane wielkie koncerny IT. Znana jest ze swojego krytycznego podejścia do tego, w jaki sposób koncerny traktują prywatność użytkowników. Tym razem na decyzję sędzi o zezwoleniu na dalsze prowadzenie procesu przeciwko Google'owi mogła wpłynąć odpowiedź prawników firmy. Gdy sędzia Koh zapytała przedstawicieli Google'a, co koncern robi np. z danymi, które użytkownicy odwiedzający witrynę jej sądu wprowadzają w okienku wyszukiwarki witryny, ci odpowiedzieli, że dane te są przetwarzane zgodnie z zasadami, na jakie zgodzili się administratorzy sądowej witryny.
      Na odpowiedź tę natychmiast zwrócili uwagę prawnicy strony pozywającej. Ich zdaniem podważa ona twierdzenia Google'a, że użytkownicy świadomie zgadzają się na zbieranie i przetwarzanie danych. Wygląda na to, że Google spodziewa się, iż użytkownicy będą w stanie zidentyfikować oraz zrozumieć skrypty i technologie stosowane przez Google'a, gdy nawet prawnicy Google'a, wyposażeni w zaawansowane narzędzia i olbrzymie zasoby, nie są w stanie tego zrobić, stwierdzili.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy w historii Google Chrome traci rynkowe udziały na rzecz... Microsoft Edge. Jak wynika z najnowszych danych NetMarketShare roku rynkowe udziały Chrome'a zmniejszyły się z 69,94% we wrześniu do 69,25% w październiku. W tym samym czasie udziały Edge'a zwiększyły się z 8,84% do 10,22%.
      Niewykluczone, że wzrost zainteresowania przeglądarką Microsoftu ma związek z najnowszą aktualizacją Windows 10, w której pojawia się zachęta do korzystania z Edge'a.
      Firma analityczna informuje też, że pomiędzy wrześniem a październikiem rynkowe udziały Windows 10 wzrosły z 61,26% do 64,04%. Jednocześnie jednak zmniejszył się udział Windows 7 z 22,77% do 20,41%. Spadek zainteresowania zanotował też macOS, 10.15, którego udziały zmniejszyły się z 5,11 do 4,88%.
      Jednocześnie NetMarketShare poinformowało, że ma zamiar zrezygnować z działania w obecnej formie. Firma przyznaje, że zmiany zachodzące w przeglądarkach spowodowały, że coraz trudniej zbierać precyzyjne informacje i z czasem w raportach pojawia się więcej błędów. Zdecydowano więc, że zamiast próbować naprawiać obecnie stosowaną metodologię, zdecydowano się na jej porzucenie.
      Firma poinformowała, że w przyszłości będzie zajmowała się trendami w ecommerce oraz weryfikowalnymi danymi użytkowników.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przeglądarka Chrome dołączyła do elitarnego klubu browserów, które zdobyły ponad 70% rynku. Z danych firmy analitycznej Net Application wynika, że w czerwcu do Chrome'a należało 70,2% światowego rynku przeglądarek. Program od pół roku ciągle zwiększał swoje udziały rynkowe, zyskując od stycznia 3,6 punktu procentowego.
      Chrome stał się tym samym trzecią przeglądarką w historii, która uzyskała tak silną pozycję na rynku. Pierwszą był Netscape Navigator, który zdominował lata 90. ubiegłego wieku, a druga to Internet Explorer, którego czasy dominacji rynkowej przypadły na pierwszą dekadę wieku obecnego.
      Wszystko wskazuje na to, że udziały Chrome'a nadal będą rosły. Analitycy przypuszczają, że do końca bieżącego roku do przeglądarki Google'a może należeć ponad 72% rynku.
      Patrząc na obecny rynek przeglądarek można stwierdzić, że jedynym potencjalnym zagrożeniem dla pozycji Chrome'a może stać się Edge Microsoftu. A i to po warunkiem, że zostanie on szeroko zaakceptowany przez biznes i uczelnie.
      Pozycja Microsoftu na rynku przeglądarek pozostaje jednak tajemnicą. Z danych Net Applications wynika, że udziały Edge'a wzrosły w ciągu miesiąca o rekordowe 0,2 punktu procentowego i obecnie do przeglądarki tej należy 8,1% rynku. Jednocześnie spadły udziały weterana, Internet Explorera, który obecnie ma rekordowo mało rynku, bo 4,5%. Trzeba jednak pamiętać, że IE jest wykorzystywany w wielu firmach, a dane Net Applications mogą go nie doszacowywać, gdyż przedsiębiorstwa często wykorzystują jeden lub kilka adresów IP wychodzących na zewnątrz. Pozycja przeglądarek Microsoftu może być więc być silniejsza, niż widać to w danych. Z drugiej jednak strony, Microsoft raczej nie stara się o wzmacnianie pozycji IE. Co prawda pozycja Edge'a powoli rośnie, ale jest to prawdopodobnie związane wyłącznie z rozpowszechnianiem się systemu Windows 10, a nie z przechodzeniem na Edge'a użytkowników innych przeglądarek. Przy obecnym tempie wzrostu udziały tej przeglądarki powinny wynieść 10,1% w lipcu przyszłego roku.
      Na trzecim miejscu znalazł się niezwykle niegdyś popularny Firefox. Również jego udziały powoli rosną i wynoszą obecnie 7,6%. Jednak, jak przewidują analitycy, przewaga Edge'a nad Firefoksem będzie rosła i w przyszłym roku wyniesie niemal 4 punkty procentowe.
      Niezaprzeczalnym liderem rynku jest zatem Chrome, który właśnie został trzecią przeglądarką w historii z ponad 70-procentowym udziałem w rynku. W tej chwili na horyzoncie nie widać nikogo, kto byłby mu w stanie w najbliższym czasie zagrozić.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed sądem federalnym w San Jose złożono pozew zbiorowy przeciwko Google'owi. Autorzy pozwu oskarżają wyszukiwarkowego giganta o to, że zbiera informacje o internautach mimo iż używają oni trybu prywatnego przeglądarki. Uważają, że Google powinien zapłacić co najmniej 5 miliardów dolarów grzywny.
      Zdaniem autorów pozwu problem dotyczy milionów osób, a za każde naruszenie odpowiednich ustaw federalnych oraz stanowych koncern powinien zapłacić co najmniej 5000 USD użytkownikowi, którego prawa zostały naruszone.
      W pozwie czytamy, że Google zbiera dane za pomocą Google Analytics, Google Ad Managera i innych aplikacji oraz dodatków, niezależnie od tego, czy użytkownik klikał na reklamy Google'a. Google nie może w sposóby skryty i nieautoryzowany gromadzić danych na temat każdego Amerykanina, który posiada komputer lub telefon, piszą autorzy pozwu.
      Do zarzutów odniósł się Jose Castaneda, rzecznik prasowy koncernu. Za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia przeglądarkę w trybie prywatnym, jest jasno informowany, że przeglądane witryny mogą śledzić jego poczynania, stwierdził.
      Specjaliści ds. bezpieczeństwa od dawna zwracają uwagę, że użytkownicy uznają tryb prywatny za całkowicie zabezpieczony przez śledzeniem, jednak w rzeczywistości takie firmy jak Google są w stanie nadal zbierać dane o użytkowniku i, łącząc je z danymi z publicznego trybu surfowania, doprecyzowywać informacje na temat internautów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...