Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Jeszcze tata, czy już mama?
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Nauki przyrodnicze
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Wirus RSV (ang. Respiratory Syncytial Virus) jest wirusem nabłonka oddechowego. Uznaje się go za główny patogen infekcji dróg oddechowych starszych dzieci i najczęstszą przyczynę chorób dolnych dróg oddechowych niemowląt. Okazuje się, że może on również infekować komórki pozyskane z ludzkiego łożyska. Ustalenia te sugerują, że jeśli ciężarna zachoruje, przez łożysko zakażenie może się przenieść na płód.
Dr Giovanni Piedimonte, profesor pediatrii z Tulane University, prowadził ze swoim zespołem badania na trzech podstawowych typach komórek łożyska: komórkach cytotrofoblastu, fibroblastach zrębu oraz komórkach Hofbauera.
Wyizolowane komórki infekowano rekombinowanym szczepem wirusa RSV-A2 (rrRSV), w którym zachodziła ekspresja czerwonego białka fluorescencyjnego (ang. red fluorescent protein, RFP). Podczas eksperymentów autorzy artykułu z pisma PLoS ONE posługiwali się mikroskopem fluorescencyjnym czy ilościową reakcją łańcuchową polimerazy DNA (qPCR).
Okazało się, że o ile komórki cytotrofoblastu w ograniczonym stopniu wspierały replikację wirusa, o tyle pozostałe 2 typy komórek były o wiele bardziej podatne na zakażenie i wspierały produktywną replikację rrRSV.
Ponieważ będące makrofagami komórki Hofbauera przemieszczają się w obrębie łożyska, naukowcy podejrzewają, że mogą działać jak konie trojańskie, transmitujące wirusy do płodu.
Te komórki nie obumierają po zakażeniu wirusem, co stanowi problem. [...] Przypominają bomby napakowane patogenem. Nie rozsiewają wirusów, eksplodując [...], ale raczej transmitują je za pośrednictwem kanałów wewnątrzkomórkowych.
Badacze podejrzewają, że RSV może atakować tkankę płuc płodu, powodując infekcje predysponujące do wystąpienia astmy dziecięcej. Piedimonte planuje testy, które pomogą przetestować tę hipotezę.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Oksygenaza hemowa-1 (ang. heme oxygenase-1, HO-1) wpływa na wzrost naczyń krwionośnych w łożysku oraz ustanowienie przepływu krwi pępowinowej. Zbyt niskie stężenia enzymu, uznawanego za jeden z najważniejszych cytoprotektantów o działaniu przeciwzapalnym i przeciwutleniającym, grożą zahamowaniem wzrostu płodu, a nawet jego śmiercią i poronieniem czy stanem przedrzucawkowym. Okazuje się, że u myszy niewielkie dawki tlenku węgla wspomagają działanie łożyska, gdyż gaz naśladuje działanie HO-1.
Naukowcy z Uniwersytetu Ottona von Guerickego w Magdeburgu sprawdzali skuteczność terapii CO w przypadku ograniczenia wzrostu płodowego u myszy. Okazało się, że długoterminowe podawanie niewielkich dawek tlenku węgla (50 ppm) całkowicie eliminowało zgony płodów - następował spadek śmiertelności z 30 do 0%.
[...] Inhalowanie niskich dawek tlenku węgla działa przeciwzapalnie. Ogranicza apoptozę, a także zwiększa w łożysku stężenie antyapoptycznej cząsteczki BAG-1 i czynnika wzrostu śródbłonka naczyniowego VEGF, który odpowiada za powstawanie nowych naczyń [angiogenezę] oraz naprawę starych - opowiada prof. Ana Claudia Zenclussen.
Podczas terapii CO trzeba zachować daleko idącą ostrożność. Krótsze leczenie niższymi dawkami nie skutkuje, a aplikowanie wyższych dawek poprawia działanie łożyska, lecz szkodzi płodowi.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Drapieżniki wybierają ofiary, by zrównoważyć dietę i zwiększyć swoje szanse na spłodzenie/wydanie na świat zdrowego potomstwa. Międzynarodowy zespół naukowców po raz pierwszy wykazał, że dla polujących ważniejsza bywa wartość odżywcza ofiary niż jej kaloryczność (Proceedings of the Royal Society B).
Biolodzy obserwowali poczynania biegaczowatych Anchomenus dorsalis. Gatunek obejmuje swym zasięgiem prawie całą Europę i żywi się ślimakami nagimi, mszycami, ćmami, larwami chrząszczy i mrówkami.
Akademicy zebrali samice A. dorsalis i podzielili je na 2 grupy. Jedna mogła wybierać między kąskami wysokobiałkowymi a wysokotłuszczowymi. Druga nie miała już tyle szczęścia: część karmiono wyłącznie produktami obfitującymi w proteiny, a część tylko bogatymi w tłuszcz. W ich przypadku trudno więc było mówić o zbalansowanej diecie.
Grupa z wolnością wyboru jadła wszystkiego po trochu, ponieważ równowaga białek i tłuszczów zapewnia optymalne warunki do wytworzenia zdrowych jaj. Mając dostęp do protein i tłuszczów, biegacze produkowały więcej jaj.
Wcześniejsze badania pokazały, że owady roślinożerne, takie jak gąsienice motyli i koniki polne, oraz wszystkożerne, np. muszki owocowe i świerszcze, starannie dobierają pokarmy, by zbalansować dietę, jednak w odniesieniu do drapieżników zakładano, że ważniejsza jest ogólna kaloryczność niż skład/wartość odżywcza. Chociaż w ramach najnowszego studium Brytyjczycy, Australijczycy, Duńczycy i Nowozelandczycy skupili się tylko na drapieżnym owadzie, uważają, że zasada równoważenia diety obowiązuje wszystkie drapieżniki.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Płody emydur Murraya dostrajają się tętna braci i sióstr, dzięki czemu wszystkie żółwie wylęgają się jednocześnie. Możliwe też, że jako wskazówkę wykorzystują ilość emitowanego przez inne jaja dwutlenku węgla.
Dr Ricky Spencer i zespół z University of Western Sydney zauważyli, że emydury Murraya (Emydura macquarii) wyczuwają, jak zaawansowany jest rozwój innych osobników i dostosowują się do najlepszych. Świadomość tego, co słychać u innych i przyspieszenie metaboliczne powodują, że osobniki, które wyklułyby się w opustoszałym już gnieździe, przychodzą na świat w zapewniającej bezpieczeństwo grupie.
Emydury składają jaja w płytkich gniazdach. Układają się one w kilka warstw. Temperatura w okolicy wierzchnich jaj jest aż o 6 stopni wyższa niż w pobliżu jaj z najniższej warstwy, co znacznie skraca czas inkubacji tych pierwszych. Synchronizacja wylęgu nie powinna więc występować, a występuje. W grę musi zatem wchodzić jakiś mechanizm doganiania rodzeństwa z górnych warstw.
Gdyby żółwiki z dołu były mniej rozwinięte niż szczęściarze z cieplejszych wierzchnich warstw, wolniej by się poruszały, stając się łatwym łupem dla drapieżników. Tymczasem zespół Spencera nie zauważył różnicy między osobnikami z poszczególnych warstw. Wcześniejszy wyląg nie wydawał się ograniczać sprawności nerwowo-mięśniowej. Zupełnie inaczej mają się sprawy u innych zwierząt, u których część młodych wylęga się przed terminem, by wszystkie mogły pojawić się jako grupa: żółwi malowanych (Chrysemys picta), u których niższa sprawność nerwowo-mięśniowa wcześniaków utrzymuje się nawet do 9 miesięcy czy przepiórek japońskich (Coturnix japonica), u których rozwojowi maruderzy stają na własnych nogach kilka godzin później.
Emydury Murraya przyspieszają wzrost, zużywając w krótszym czasie więcej składników odżywczych z woreczka żółtkowego od spoczywającego w cieple rodzeństwa. [Po wylęgu] żółwie mają spory woreczek żółtkowy. Dysponując zapasami żółtka, nie muszą żerować jeszcze przez kilka tygodni, jednak u osobników, które przyspieszyły wzrost, woreczek jest mniejszy.
Skąd płody z chłodniejszych warstw wiedzą, jak przyspieszyć metabolizm? Spencer i inni spekulują, że mogą polegać na tętnie, które wywołuje drgania w leżących na sobie jajach. Niewykluczone też, że chodzi o emitowany przez oddychające jaja dwutlenek węgla. Jeśli w gnieździe znajdują się jaja z wyższym tempem przemiany materii, drobne zmiany w wymianie gazowej stanowią wskazówkę dla niezaawansowanych.
Zespół zebrał jaja złożone nad rzeką Murray. Po przeniesieniu do laboratorium przez mniej więcej tydzień część inkubowano w temperaturze 30°C, a resztę w temperaturze 26°C. Wtedy właśnie zauważono, że żółwiki z cieplejszej podgrupy miały szybszy metabolizm. Następnie jaja zmieszano. Okazało się, że w ostatnim okresie inkubacji chłodne płody przyspieszyły przemianę materii, w porównaniu do chłodnych płodów z grupy kontrolnej. Zwiększyły przemianę materii niezależnie od temperatury, co pozwoliło im na wcześniejszy wyląg.
Australijskie trio zauważyło, że chłodniejsze płody z mieszanych grup przychodziły na świat 2 dni wcześniej niż żółwiki z grupy kontrolnej.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Chrząszcze grabarze powlekają zapasy żywności dla larw antybakteryjną wydzieliną z gruczołów odbytu. Dzięki temu padlina się nie psuje, a potomstwo ma większe szanse dożyć dorosłości.
Dr Andres Arce z Uniwersytetu w Manchesterze badał wraz z zespołem grabarze żółtoczarne (Necrophorus vespilloides). Należą one do rodziny omarlicowatych i występują w strefie klimatu umiarkowanego. Żywią się padliną, np. gryzoniami i ptakami. Co ciekawe, opiekują się one swoim potomstwem. By zapewnić larwom pożywienie, toczą kule z padłych zwierząt, a następnie je zakopują. Pod ziemią truchło szybko uległyby zepsuciu (w mgnieniu oka zostałoby skolonizowane przez bakterie), dlatego troskliwi rodzice powlekają futro albo pióra wydzieliną gruczołów odbytowych. Dzięki niej mięso pozostaje dłużej świeże i wolne od bakterii.
Brytyjscy biolodzy postanowili sprawdzić, jaki jest jej skład. Po mozolnej ekstrakcji dodali odrobinę do hodowli komórek bakteryjnych. Tak jak się spodziewali, uległy zniszczeniu. Arce podejrzewał, że wydzielina zawiera enzym rozkładający peptydoglikan bakteryjnej ściany komórkowej. Analiza biochemiczna to potwierdziła. Okazało się, że występują w niej wysokie stężenia lizozymów. Naukowcy stwierdzili, że gdy larwa rośnie w warunkach, kiedy usunie się wydzieliny rodziców, o 40% częściej umiera przed osiągnięciem dorosłości, czyli przeobrażeniem się w imago (ponieważ omarlicowate przechodzą nadprzeobrażenie, po drodze staje się jeszcze pseudopoczwarką i poczwarką).
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.