Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Niewykluczone, że na koncentrację uwagi czy uspokojenie już wkrótce nie będzie polecać się lecytyny czy herbatki z melisy. Zamiast dwóch istnieje bowiem jeden skuteczny środek: guma do żucia bez cukru.

Andrew Scholey, behawiorysta ze Swinburne University, zebrał 40 osób. Średnia wieku oscylowała wokół 22 lat. Podczas eksperymentu wykorzystano symulację stresorów o zdefiniowanej intensywności (ang. defined intensity stressor simulation, DISS). Platforma ta umożliwia badanie skuteczności działania w kontrolowanych warunkach. Trzeba zaznaczyć, że wykonywane zadania nie należą do łatwych.

Przed i zakończeniu pracy z DISS określano poziom 3 wskaźników: 1) lęku, 2) czujności i 3) stresu. Pomiarów dokonywano podczas żucia i w sytuacji braku gumy.

Okazało się, że u osób żujących gumę stężenie hormonu stresu kortyzolu w ślinie było o 16% niższe niż u pozostałych ochotników. Ponieważ łatwiej im się było skupić, w stresujących warunkach uzyskiwali dużo lepszy średni wynik (aż o 67%).

Z tego powodu profesor Scholey poleca żucie gumy np. podczas prowadzenia samochodu, egzaminów itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe co by powiedzieli nauczyciele, gdyby tak na lekcjach i egzaminach uczniowie żuli gumę? :-)

 

Ale ogólnie to nic nowego. Tak samo niektórzy się koncentrują gryząc długopisy i ołówki, a jeszcze inni przez np. tupanie nogą etc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony, ciekawie jaki wpływ na zęby i żołądek ma nieustanne żucie gumy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony, ciekawie jaki wpływ na zęby i żołądek ma nieustanne żucie gumy.

 

Na szczękę ma niezbyt dobry wpływ.

A na mózg? Przecież gumy bez cukru (podobnie jak inne produkty "light") zawierają aspartam, dawniej uważany za truciznę, a jego spożywanie powoduje m.in. depresję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość shadowmajk

Idąc tym tropem myślenia, powinniśmy odrzucić wszelkie środki spożywane na codzien, czemu? bo wszystko w pewnym sensie jest trucizną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idąc tym tropem myślenia, powinniśmy odrzucić wszelkie środki spożywane na codzien, czemu? bo wszystko w pewnym sensie jest trucizną.

 

Wszystko może nie, ale to, co jest nam sprzedawane - często nas truje.

Poza tym słodziki to wyjątkowe świństwo. A dopuszczenie do spożycia trucizny, bez poinformowania o tym ludzi, jest wyjątkowym świństwem.

Chyba powinniśmy się nauczyć, że legalizacja bądź delegalizacja substancji nie zależy od jej szkodliwości zdrowotnej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie zależy. Z drugiej jednak strony, przy całej słuszności postulatu usunięcia słodzików, warto popatrzeć także na drugą stronę medalu. Usunięcie z rynku wielu dodatków ogromnie powiększyłoby koszty niektórych produktów spożywczych. Żeby nie szukać daleko: azotany są co prawda rakotwórcze, ale zastąpienie bardzo taniej soli drogimi metodami (np. bakteriofagami) bardzo silnie podniosłoby cenę mięsa, wędlin i produktów z mleka. Na dodatek takie bakteriofagi byłyby bardzo wrażliwe na zmiany temperatury. Wprowadzanie tego typu zmian nie zawsze jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ciekawsze - idąc do sklepu ze zdrową żywością, na którą godzę się wydać więcej pieniędzy w zamian za zdrowsze produkty - i tak dostaję to samo g... co w zwykłym supermarkecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozwiązaniem tego problemu byłoby ustawowe wprowadzenie znaczka "bio". Tak jest np. w Bawarii. Są ustalone bardzo konkretne wymagania wobec produktów, które chcą być nazywane "bio". Każdy producent jest regularnie odwiedzany i kontrolowany, na dodatek musi za te kontrole sam płacić. Ale potem dostaje certyfikat, który może sobie umieszczać na etykietce i który jest absolutną gwarancją jakości, że taka np. bio-marchewka jest bio, a bio-obiad w stołówce studenckiej na pewno jest zrobiony z żywności organicznj. Przy czym istotne jest właśnie to, że reguły są zapisane w ustawie, więc takich znaczków nie przyznaje się uznaniowo przy zielonym stoliku.

 

btw. najzabawniejsze jest to, że ogromna część produktów, które u nas są piwami, w Bawarii w ogóle nie mogłaby być sprzedawana pod tą nazwą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, to może byłoby sensowne. Tak czy inaczej przeraża mnie to, że sama się truję. Przez co ograniczam jedzenie do minimum...  ::D

 

btw. najzabawniejsze jest to, że ogromna część produktów, które u nas są piwami, w Bawarii w ogóle nie mogłaby być sprzedawana pod tą nazwą :)

 

Prawie wszystkie "piwa" to u nas produkty "piwopodobne", piwne zalewajki "instant".

Do niedawna istniało jeszcze piwo Książęce - niepasteryzowane, i istnieją jeszcze piwa regionalne. Podobno takim piwem jest też Lech Pils, ale nie bardzo chce mi się w to wierzyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, już nie jest aż tak źle. Mamy mnóstwo dobrych piw polskiej produkcji:

 

- Noteckie/Eire z browaru w Czarnkowie (w każdej Żabce teraz dostaniesz)

- Żywe z browaru Amber

- Koźlak, także z Ambera, Złote Lwy też :P

- piwa w niektórych pubach, np. wrocławskiego Spiża i poznańskich: Brovarii i Proletaryatu

- Irlandzkie z browaru Krajan

 

i naprawdę całe mnóstwo innych :D Trzeba tylko poszukać, najlepiej w większych marketach, a czasem także w sklepach ze zdrową żywnością. Aż tak źle znowu nie jest :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że stężenie kortyzolu w ślinie musi być mniejsze przy żuciu gumy. I to nawet nie ma nic wspólnego ze stresem :) Gdy do naszych ust dostaje się pokarm i zaczynamy go żuć, to organizm w ruchu odruchowym rozpoczyna wzmożoną produkcję śliny. Śliny, ale nie kortyzolu. Poziom tego hormonu się nie zmienia, a ponieważ wzrasta ilość śliny, toteż procentowy udział kortyzolu w całej mieszaninie musi spaść!

To proste: Śliny jest więcej, czyli % udział kortyzolu mniejszy.

Doprawdy, żenada. ::D

Proszę, żeby jakiś ekspert skomentował mój post.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIE JESTEM EKSPERTEM!

 

Gdyby to było takie proste, jak mówisz, to spadek stężenia kortyzolu wynosiłby ok. 60%, bo pod wpływem żucia gumy produkcja śliny wzrasta, o ile pamiętam, mniej więcej trzykrotnie. Nie znam dokładnie fizjologii tego procesu, ale wydaje mi się, że nie chodzi tylko o zwiększenie ilości wody w ślinie. Gdyby to było takie proste, ślina stymulowana i "podstawowa" miałyby bardzo różną konsystencję.

 

Pozdrawiam i witam na forum :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Stres może spowodować, że zachorujemy, a naukowcy powoli odkrywają, dlaczego tak się dzieje. Od dłuższego już czasu wiadomo, że mikrobiom jelit odgrywa olbrzymią rolę w naszym stanie zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Wiadomo też, że jelita i mózg komunikują się ze sobą. Słabiej jednak rozumiemy szlaki komunikacyjne, łączące mózg z jelitami.
      Kwestią stresu i jego wpływu na mikrobiom postanowili zająć się naukowcy z Instytutu Cybernetyki Biologicznej im. Maxa Plancka w Tybindze. Skupili się na na słabo poznanych gruczołach Brunnera. Znajdują się one w dwunastnicy, gdzie wydzielają śluz zobojętniający treść żołądka, która do niej trafia. Ivan de Araujo i jego zespół odkryli, że myszy, którym usunięto gruczoły Brunnera są bardziej podatne na infekcje, zwiększyła się u nich też liczba markerów zapalnych. Te same zjawiska zaobserwowano u ludzi, którym z powodu nowotworu usunięto tę część dwunastnicy, w której znajdują się gruczoły.
      Okazało się, że po usunięciu gruczołów Brunnera z jelit myszy zniknęły bakterie z rodzaju Lactobacillus. W prawidłowo funkcjonującym układzie pokarmowym bakterie kwasu mlekowego stymulują wytwarzanie białek, które działają jak warstwa ochronna, utrzymująca zawartość jelit wewnątrz, a jednocześnie umożliwiając substancjom odżywczym na przenikanie do krwi. Bez bakterii i białek jelita zaczynają przeciekać i do krwi przedostają się substancje, które nie powinny tam trafiać Układ odpornościowy atakuje te substancje, wywołując stan zapalny i choroby.
      Gdy naukowcy przyjrzeli się neuronom gruczołów Brunnera odkryli, że łączą się one z nerwem błędnym, najdłuższym nerwem czaszkowym, a włókna, do którego połączone są te neurony biegną bezpośrednio do ciała migdałowatego, odpowiadającego między innymi za reakcję na stres. Eksperymenty, podczas których naukowcy wystawiali zdrowe myszy na chroniczny stres wykazały, że u zwierząt spada liczba Lactobacillus i zwiększa się stan zapalny. To zaś sugeruje, że w wyniku stresu mózg ogranicza działanie gruczołów Brunnera, co niekorzystnie wpływa na populację bakterii kwasu mlekowego, prowadzi do przeciekania jelit i chorób.
      Odkrycie może mieć duże znaczenie dla leczenia chorób związanych ze stresem, jak na przykład nieswoistych zapaleń jelit. Obecnie de Araujo i jego zespół sprawdzają, czy chroniczny stres wpływa w podobny sposób na niemowlęta, które otrzymują Lactobacillus wraz z mlekiem matki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nasze badania rzucają wyzwanie przekonaniu, że nasz wiek biologiczny może tylko rosnąć i sugerują, że możliwe jest znalezienie sposobów na spowolnienie biologicznego starzenia się lub nawet częściowe obniżenie wieku biologicznego, mówi doktor Vadim Gladyshev z Wydziału Genetyki Brigham and Women’s Hospital. Tamtejsi naukowy zauważyli, że pod wpływem stresu u ludzi i u myszy dochodzi do przyspieszenia biologicznego starzenia się, jednak gdy stres ustępuje, markery wieku często wracają do poprzedniego poziomu.
      Wydaje się więc, że nasz wiek biologiczny jest elastyczny, w przeciwieństwie do wieku chronologicznego, którego zmienić nie możemy. Wiek biologiczny to stan naszych komórek i tkanek, na który wpływają choroby, styl życia, środowisko naturalne i wiele innych czynników.
      Tradycyjnie uważa się, że wiek biologiczny może tylko rosnąć, ale my wysunęliśmy hipotezę, że jest on bardziej elastyczny. Poważny stres powoduje, że nasz wiek biologiczny rośnie szybciej, jednak gdy stres jest krótkotrwały, można odwrócić skutki biologicznego starzenia się, stwierdza główny autor badań, doktor Jesse Poganik z Brigham and Women’s Hospital.
      Naukowcy pobrali próbki od pacjentów, którzy znajdowali się w sytuacjach poważnego stresu. W jednym z eksperymentów udział wzięły starsze osoby, które czekała pilna operacja. Poganik i jego zespół pobrali próbki krwi bezpośrednio przed operacją, kilka dni po niej oraz podczas wypisu ze szpitala. Podobne próbki pobrano od ciężarnych myszy i ludzi na wczesnym oraz późnym etapie ciąży i po urodzeniu. W trzeciej z analiz pod uwagę brano próbki krwi osób, które z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 zostały przyjęte na oddział intensywnej opieki medycznej. W ich przypadku próbki pobierano przy przyjęciu i przez cały pobyt w szpitalu.
      W pobranej krwi naukowcy oznaczali poziom metylacji DNA. To molekularne zmiany wskazujące na ryzyko chorób i zgonu. Metoda taka jest powszechnie przyjęta podczas badań nad starzeniem się.
      We wszystkich opisanych przypadkach wiek biologiczny wzrósł w sytuacji stresowej, ale przestawał rosnąć, gdy stres ustąpił. U pacjentów, których czekała pilna operacja z powodu złamania szyjki kości udowej, wiek biologiczny powrócił do normy w ciągu 4–7 dni po operacji. Co interesujące, wzorca takiego nie zauważono u osób, które były operowane z innych powodów niż traumatyczne uszkodzenia ciała.
      W przypadku ciężarnych ludzi i myszy zauważono ten sam wzorzec – wiek biologiczny rósł w czasie ciąży, osiągał punkt szczytowy około porodu, a następnie powracał do normy. Z kolei u osób, które trafiły na OIOM z powodu COVID-19 zaobserwowane inny wzorzec. U kobiet opuszczających OIOM wiek biologiczny częściowo wracał do normy, ale u mężczyzn nie dochodziło do takiej zmiany.
      Naukowcy zauważyli też, że – po ustąpieniu sytuacji stresowej – nie wszyscy badani powracali do poprzedniego wieku biologicznego w takim samym tempie czy w takim samym stopniu. To zaś otwiera olbrzymie pole do badań w przyszłości. Możemy się z nich dowiedzieć jak i dlaczego wiek biologiczny rośnie w sytuacjach stresowych oraz w jaki sposób można ten trend odwrócić.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy zidentyfikowali obwody neuronalne odpowiedzialne za gorączkę wywołaną stresem.
      Autorzy artykułu z pisma Cell Metabolism podkreślają, że wywołana psychologicznym stresem hipertermia jest powszechną reakcją wśród ssaków. Pomaga rozgrzać mięśnie w sytuacjach "walcz lub uciekaj". U ludzi stres może się jednak utrzymywać długo i powodować chroniczny wzrost temperatury ciała - skutkującą silnym zmęczeniem gorączkę psychogenną.
      Zespół dr. Kazuhiro Nakamury z Uniwersytetu w Kioto prowadził eksperymenty na szczurach. Okazało się, że hamowanie neuronów w grzbietowo-przyśrodkowym podwzgórzu i/lub jąder szwu (mr – medullar raphe n.) eliminowało wywołaną stresem produkcję ciepła w brunatnej tkance tłuszczowej, a także wzrosty w temperaturze ciała. Dla odmiany stymulacja neuronów łączących te 2 rejony prowadziła do wytwarzania przez brunatną tkankę tłuszczową ciepła oraz wzrostu ciśnienia i tętna.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Poziom hormonu stresu, kortyzolu, jest wyższy u kobiet, które rodzą jesienią i zimą, niż u tych, rodzących wiosną i latem. Badania przeprowadzone na Cardiff University mogą wyjaśniać, dlaczego zaburzenia umysłowe częściej dotykają osób urodzonych w zimie.
      Poziom kortyzolu u matki rośnie w czasie ciąży. Nasze badania pokazują, że dzieci urodzone jesienią i zimą są bezpośrednio przed porodem wystawione na działanie wyjątkowo wysokich dawek kortyzolu. U kobiet rodzących jesienią i zimą poziom kortyzolu w ślinie jest średnio o 20% wyższy, niż u rodzących wiosną i latem, mówi profesor Ros John z School of Biosciences na Cardiff University.
      Już wcześniej powiązano wyższy poziom kortyzolu u ciężarnych z wyższym ryzykiem zaburzeń umysłowych u dzieci. Nasze badania mogą więc wyjaśniać, dlaczego u osób urodzonych zimą zaburzenia takie występują częściej. Nie wyjaśniają one jednak, dlaczego u rodzących w okresie jesienno-zimowym występuje wyższy poziom hormonu stresu, dodaje uczony.
      Nauka od dawna wie o sezonowych zmianach zachowania całych populacji. Jednak znacznie mniej wiadomo o sezonowych zmianach zachowania u ciężarnych kobiet. Dlatego też naukowcy z Cardiff wykorzystali długoterminowe dane z badań Grown in Wales, dzięki którym mogli sprawdzić zależność pomiędzy porą roku, koncentracją kortyzolu w ślinie, objawami depresji i niepokoju, wagą urodzeniową dzieci oraz wagą łożysk. Okazało się, że istnieje związek pomiędzy porą roku, a koncentracją kortyzolu w ślinie w chwili porodu. Nie zauważono natomiast związku pomiędzy porą roku a objawami zaburzeń umysłowych u matek, wagą dziecka czy wagą łożyska.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Guma do żucia może być skutecznym sposobem dostarczania witamin. Sprawdzając, ile suplementowane gumy dają żującym, akademicy zebrali grupę 15 osób.
      Jak podkreślają naukowcy z zespołu prof. Joshuy Lamberta z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii, niedobry witamin można postrzegać jako epidemię i występują one nawet w Stanach Zjednoczonych.
      Byłem trochę zaskoczony, że choć na rynku jest tyle gum zawierających suplementy, dotąd nikt nie przeprowadził takiego badania, jak nasze.
      Okazało się, że do śliny żujących są uwalniane retinol (A1), tiamina (B1), ryboflawina (B2), niacynamid (B3), pirydoksyna (B6), kwas foliowy, cyjanokobalamina (B12), kwas askorbinowy (C) i alfa-tokoferol (E).
      Testowano 2 dostępne w handlu gumy z suplementami oraz placebo (identyczną gumę bez witamin). Amerykanie odwołali się do badania w układzie naprzemiennym (ang. crossover study), gdzie każdy przechodzi w losowej kolejności poszczególne warianty terapii/interwencji.
      Po żuciu suplementowanej gumy, w porównaniu do placebo, odnotowano wzrosty poziomu retinolu (75-96%), pirydoksyny (906-1077%), kwasu askorbinowego (64-141%), a także alfa-tokoferolu (418-502%) w osoczu. Wartość wzrostu zależała od żutego produktu. Jak widać, wzrosty były szczególnie duże w przypadku rozpuszczalnych w wodzie witamin B6 i C.
      Lambert podkreśla, że rozpuszczalne w wodzie witaminy były niemal całkowicie ekstrahowane podczas żucia (przynajmniej w przypadku testowanych produktów). Witaminy rozpuszczalne w tłuszczach nie ulegały zaś pełnej ekstrakcji.
      Poprawa uwalniania z gumowej bazy rozpuszczalnych w tłuszczach witamin to kwestia, nad którą należy w przyszłości popracować.
      Lambert dodaje, że studium, którego wyniki ukazały się w Journal of Functional Foods, ma pewien minus. Nie wykazaliśmy, że [żucie suplementowanej gumy] długoterminowo podwyższa osoczowy poziom witamin. By zbadać tę kwestię, trzeba by zebrać grupę ludzi z pewnym niedoborem określonych witamin, poprosić ich o regularne żucie przez miesiąc suplementowanej gumy i sprawdzić, czy poziom tych witamin we krwi się podniósł.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...