Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Najstarsza zabawka Wielkiej Brytanii
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
„Ołtarz” Stonehenge nie pochodzi z tego samego źródła, co inne kamienie, uważają naukowcy z Aberystwyth University, wywracając tym samym do góry nogami teorię dotyczącą obszaru, z którego pochodzi materiał na słynny zabytek. „Czas poszerzyć nasze horyzonty geograficzne i stratygraficzne?”, pytają w artykule opublikowanym na łamach Journal of Archaeological Science.
Głaz 80, zwany „Ołtarzem” to największy ze znajdujących się w Stonehenge tzw. błękitnych kamieni. Na ich istnienie zwrócili uwagę już pierwsi archeolodzy pracujący przy Stonehenge. Kamienie te, tworzące wewnętrzny krąg, to skały magmowe. Są one mniejsze niż głazy tworzące krąg zewnętrzny, a ich potoczna nazwa związana jest z faktem, że gdy są mokre, mają niebieskawy kolor.
Głazy tworzące krąg zewnętrzny Stonehenge to piaskowiec, sarsen, pochodzący z lokalnego źródła oddalonego od budowli o ponad 20 kilometrów. Natomiast błękitne kamienie przywieziono z zachodniej Walii, z miejsca oddalonego o 225 kilometrów od Stonehenge. Większość z nich pochodzi z okolic Mynydd Preseli. Obecnie uważa się, że „Ołtarz” to głaz z pobliskiej formacji Old Red Sandstone (ORS). Jednak autorzy najnowszych badań twierdzą, że to nieprawda.
Jedną z najważniejszych cech Ołtarza jest niezwykle wysoka zawartość baru (wszystkie, z wyjątkiem jednaj, ze 106 pobranych próbek wskazują na zawartość baru powyżej 1025 części na milion). Tymczasem spośród 58 próbek ORS tylko 4 wykazują zawartość baru powyżej 1000 części na milion, co przypomina dolną granicę z Ołtarza. Jednak, biorąc pod uwagę odmienność mineralogiczną oraz dane pochodzące z naszych badań przeprowadzonych za pomocą spektroskopii ramanowskiej i SEM-EDS (skaningowy mikroskop elektronowy ze spektroskopią dyspersji promieniowania rentgenowskiego), należy wykluczyć, by te próbki były źródłem Ołtarza. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że Ołtarz nie pochodzi z ORS. Czas poszerzyć nasze horyzonty, zarówno pod kątem geograficznym jak i stratygraficznym oraz wziąć pod uwagę młodsze konsynentalne piaskowce, czytamy w artykule.
Naukowcy zwracają uwagę, że wczesne uznanie Ołtarza za błękitny kamień wpłynęło na myślenie o nim i poszukiwanie jego źródła. Proponują, by przestać klasyfikować Ołtarz w ten sposób, uznać, że nie pochodzi on z okolic Mynydd Preseli i gdzie indziej szukać jego źródła.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Współcześni rodzice mają do wyboru olbrzymią liczbę zabawek dla swoich pociech. Pomysłowość producentów nie zna granic i wybór odpowiedniego prezentu często nie jest łatwym zadaniem. Mimo tej różnorodności dzisiaj nie uświadczymy wielu zabawek, które można było znaleźć na sklepowych półkach – oczywiście po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny – jeszcze kilkadziesiąt lat temu. I nie dlatego, że zabawki te nie cieszyły się popularnością czy wyszły z mody, a dlatego, że zostały zakazane. Oto trzy przykłady najciekawszych naszym zdaniem zabawek, z którymi współczesne dzieci nie mają już do czynienia.
Atomowe fascynacje
W 1950 roku na rynek trafiła zabawka Gilbert U-238 Atomic Energy Lab, w której znajdowały się rudy uranu. Dzieci mogły dokonywać pomiaru radioaktywności próbek, obserwować rozpad promieniotwórczy czy poszukać radioaktywnych miejsc w swoim otoczeniu. W instrukcji napisano, by nie wyjmować próbek z pojemników, gdyż mają tendencję do kruszenia się. Nie chodziło tu jednak o kwestie związane z bezpieczeństwem, a z nauką. Wyjmowanie kruszących się próbek mogło doprowadzić do zanieczyszczenia nimi otoczenia i zwiększenia radioaktywności tła, co negatywnie wpłynęłoby na jakość pomiarów dokonywanych przez małych naukowców.
W zestawie zawarty był zresztą nie tylko uran, ale i źródła promieniowania beta-alfa, beta oraz gamma. Użytkownicy mieli do dyspozycji komorę Wilsona (urządzenie do wykrywania promieniowania poprzez obserwację śladów cząstek elementarnych), spintaryskop (najprostszy licznik scyntylacyjny, pozwala na obserwację rozpadu atomowego), elektroskop (służy do wykrywania napięcia elektrycznego) oraz licznik Geigera. Dołączono też 60-stronicową instrukcję użytkownika i przewodnik nt. wydobycia uranu. W każdym zestawie znajdowała się też książeczka „Learn How Dagwood Splits the Atom!”. Był to częściowo komiks, częściowo podręcznik, w którym bohaterowie popularnego wówczas komiksu – Blondie i Dagwood Bumstead oraz ich dzieci, pies i przyjaciele – wyjaśniali podstawy energetyki atomowej. Ich mentorem i opiekunem, który wyjaśniał przeprowadzane eksperymenty, był Mandrake the Magician, inny popularny bohater komiksów. Książki zostały przygotowane pod nadzorem Leslie'ego R. Grovesa (dyrektor Manhattan Project) oraz Johna R. Dunninga (fizyk, jedna z kluczowych postaci Manhattan Project).
Zabawka obecna była na rynku przez około rok. Sprzedano mniej niż 5000 zestawów. Problemem była zapewne wysoka cena – 49,50 USD – czyli około 500 dzisiejszych dolarów. W tym czasie firma Porter Chemical Company sprzedawała dwa inne zestawy dla dzieci, również zawierające rudę uranu, ale w cenie 10 i 25 USD.
Z czasem w USA pojawiały się przepisy, które stopniowo uniemożliwiły sprzedaż zabawek, który mogłyby stwarzać jakiekolwiek zagrożenie. Dawka promieniowania emitowana przez zestaw Gilbert U-238 była taka, jak dawka promieniowania, którą otrzymujemy codziennie ze Słońca. Musimy pamiętać też, że wiele otaczających nas przedmiotów jest radioaktywnych, na przykład banany czy orzechy brazylijskie. Mimo tego, obecnie sprzedaż takich zabawek jak opisywany zestaw jest niemożliwa.
Chemiczna kuźnia naukowców
Atomowe laboratorium nie było jedynym zestawem naukowym oferowanym dzieciom. Kilka dekad wcześniej na rynku pojawiły się zestawy „małego chemika”. Inspirowane były przenośnymi zestawami chemicznymi, które w XVIII i XIX wieku sprzedawano naukowcom i studentom chemii. Te „dorosłe” zestawy zawierały szklane naczynia, związki chemiczne, moździerze i inne przedmioty, niezbędne do prowadzenia badań z dziedziny medycyny, geologii czy nauczania studentów. I to na nich wzorowano zestawy dla dzieci.
Wiele z przenośnych zestawów chemicznych było produkowanych w Wielkiej Brytanii, ale same chemikalia pochodziły często z Niemiec. Pierwsza wojna światowa spowodowała, że przestały być one dostępne, produkcję przestawiono na potrzeby wojska. Jednak mniej więcej w tym samym czasie w USA bracia John J. i Harold Mitchell Porter założyli Porter Chemical Company i – inspirowani angielskimi „dorosłymi” zestawami oraz zdobywającą popularność zabawką „Erector set” – wczesnym „małym konstruktorem” – zaoferowali zestawy chemiczne dla dzieci. W zabawce Chemcraft znajdowały się związki chemiczne, wyposażenie laboratorium, waga i palnik alkoholowy. Ceny wahały się od 1,50 do 10 USD, w zależności od tego, jak bogate było wyposażenie zestawu.
Bardzo szybko swoją wersję „małego chemika” zaoferował twórca „Erector set” Alfred Carlton Gilbert. Przez kolejne dekady obie firmy konkurowały na rynku oferując coraz to nowe zestawy reklamowane w pismach naukowych i gazetach dla dzieci. Pojawiły się też wyspecjalizowane zestawy, jak przeznaczone dla dziewczynek Sachetcraft pozwalające na wykonywanie własnych perfum i innych kosmetyków czy Laboratory Technician zawierający mikroskop i gotowe preparaty, które można było pod nim obserwować.
Większość związków chemicznych znajdujących się w tych zestawach było nieszkodliwych, ale nie o wszystkich można to powiedzieć. Wczesne zestawy dla dzieci zawierały np. azotan potasu, kwas azotowy i siarkowy czy podchloryn wapnia. Dzieci mogły w domowym laboratorium przeprowadzać eksplozje, budować akumulatory czy zginać szkło nad palnikiem. Oczywiście do zestawów dołączone były szczegółowe instrukcje i zakładano, że odpowiedzialni rodzice poinstruują dzieci, jak bezpiecznie się bawić.
Jednak w latach 60. rodzice zaczęli wyrażać coraz więcej obaw odnośnie bezpieczeństwa takich zabawek. Pojawiły się więc kolejne regulacje prawne, które coraz bardziej ograniczały możliwości tego typu zabawek. Producenci zaczęli od usuwania z zestawów palników i kwasów, mieli obowiązek oznaczać substancje niebezpieczne, z zestawów zaczęły znikać różne metale. Media, które jeszcze niedawno szeroko informowały o pojawianiu się kolejnych zabawek, teraz zaczęły przed nimi ostrzegać. W końcu zestawy chemiczne dla dzieci całkowicie zniknęły. Dzisiaj na rynku można spotkać zestawy chemiczne dla dzieci reklamowane jako „wolne od środków chemicznych”.
Gdy miałem 9 lat rodzice dali mi małego chemika. Po tygodniu zdecydowałem, że chcę być chemikiem i tak już pozostało, pisał w swojej autobiografii laureat Nagrody Nobla z chemii Robert F. Curl. To jeden z wielu noblistów, którzy przyznają, że nauką zainteresowali się właśnie dzięki sprzedawanym przed dekadami zestawom dla dzieci.
Zrób sobie zabawkę
W latach 30. i na początku lat 40. w ofercie firmy AC Gilbert znajdował się Kaster Kit. Pomiędzy rokiem 1932 a 1941 pojawiło się kilka wersji tego zestawu. Służył on do produkcji własnych zabawek, a konkretne ołowianych figurek. W zestawie znajdowało się kilkadziesiąt form, zarówno płaskich jak i wypukłych, do których dziecko mogło wlać roztopiony ołów. W ten sposób powstawały ołowiane żołnierzyki, figurki sportowców, zwierząt, samolotów, samochodów i innych przedmiotów. Oczywiście nie mogło zabraknąć też elektrycznego tygla do roztapiania ołowiu. Po wlaniu ołowiu do formy wystarczyło poczekać, aż całość ostygnie. Następnie można było wyjąć figurkę z formy, obciąć nadmiarowy ołów i pomalować figurkę na dowolne kolory. Na filmie poniżej możecie zobaczyć, jak to działało.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Archeolodzy z Uniwersytetów w Birmingham oraz Gandawie odkryli w okolicach Stonehenge setki dużych i tysiące mniejszych prehistorycznych jam. Jedna z nich, o średnicy ponad 4 i głębokości 2 metrów – wykuta w kredowym podłożu – to najstarszy znany nam ślad na użytkowanie przez człowieka ziemi w pobliżu Stonehenge. Dół powstał ponad 10 000 lat temu, we wczesnym mezolicie, gdy Wyspy Brytyjskie zostały ponownie zasiedlone po epoce lodowej.
Odkrycia dokonano dzięki połączeniu metody indukcji elektromagnetycznej, odwiertów badawczych, wykopów sondażowych oraz komputerowej analizie ukształtowania terenu. Prace te wskazały na możliwe istnienie setek prehistorycznych wykopów, co w znaczący sposób zmienia naszą wiedzę o użytkowaniu przez człowieka okolic Stonehenge.
Czujniki geofizyczne, jeśli tylko zostaną właściwie użyte, nie kłamią. Oddają fizyczną rzeczywistość. Jednak przełożenie tych danych na wiedzę archeologiczną nie jest już takie proste. Jako archeolodzy potrzebujemy takich informacji jak chronologia i funkcje znalezionej struktury. To dopiero daje nam podstawy do wnioskowania o zachowaniu ludzi sprzed wieków. A informacje takie możemy zdobyć wyłącznie dzięki wykopaliskom, mówi profesor Henry Chapman z University of Birmingham.
Dotychczas zidentyfikowano ponad 400 możliwych dużych jam , z których każda ma średnice ponad 2,5 metra. Wykopalisk dokonano w 6 z nich. Dzięki temu można je było datować na okres od wczesnego mezolitu (ok. 8000 r. p.n.e.) po środkową epokę brązu (ok. 1300 r. p.n.e.).
Rozmiary i kształt jamy z mezolitu sugerują, że był to dół pomyślany jako pułapka na dużą zwierzynę, jak dziki, jelenie czy tury. Jama ta, datowana na lata 8200–7800 przed Chrystusem, to nie tylko najstarsze stanowisko mezolityczne w okolicy, ale też największa na północnym-zachodzie Europy jama ze wczesnego mezolitu. Mapowanie całej okolicy wykazało, że ludzie odwiedzali te tereny i kopali w nich jamy przez tysiąclecia.
To, co tutaj widzimy, to nie krótki okres historii. Mamy tutaj ślady pozostawiane przez tysiąclecia. Pomiędzy wykopaniem najstarszej i najmłodszej jamy minęło 7000 lat. Widzimy tutaj historię człowieka od łowców-zbieraczy wczesnego Holocenu po rolników późniejszego okresu epoki brązu. Archeolog widzi tutaj złożone i zmieniające się funkcje krajobrazu, dodaje Paul Garwood z University of Birmingham.
Ze szczegółowymi wynikami badań możemy zapoznać się na łamach Journal of Archeological Science.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W lipcu ubiegłego roku na budowie brytyjskiej szybkiej kolei HS2 w miejscowości Twyford w Buckinghamshire archeolodzy trafili na – jak się wydawało – rozkładający się kawałek drewna Gdy go jednak wydobyli z ziemi, ich oczom ukazała się drewniana rzymska rzeźba antropomorficzna.
Wykonany z jednego kawałka drewna zabytek ma 67 centymetrów wysokości i 18 cm szerokości. To niezwykle rzadkie znalezisko. Wcześniej podobny zabytek znaleziono na Wyspach Brytyjskich ponad 100 lat temu.
Na podstawie stylu wykonania oraz podobnego do tuniki ubrania, które wyrzeźbił twórca, oceniono, że figura pochodzi z wczesnego okresu rzymskiego. Opinię tę wydają się potwierdzać znalezione obok fragmenty ceramiki z lat 43–70. Archeolodzy nie są pewni, czemu rzeźba służyła, ale przypuszczają, że mogła być złożona w ofierze bogom. Dlatego też złożono ją delikatnie w ziemi, a nie wyrzucono do dołu z odpadkami.
Najbardziej zaś rzuca się oczy świetny stan zachowania figury. Przetrwała ona 2000 lat dzięki temu, że trafiła do gliniastego dołu wypełnionego wodą. Brak tlenu utrudnił rozkład drewna. Zabytek zachował się tak dobrze, że widać wyrzeźbione włosy czy tunikę. A odkrycie figury każe się zastanowić, kogo ona przedstawia, do czego była używana i dlaczego była ważna dla ludzi żyjących w tym miejscu w I wieku naszej ery.
Ramiona figury uległy całkowitemu rozkładowi, także nogi nie zachowały się w całości. Widoczne są za to zadziwiające szczegóły. Widać włosy, głowa zwrócona jest lekko w lewo, wydaje się, że sięgająca nad kolana tunika jest przewiązana w pasie, wyraźnie widać też kształt łydki.
Figura od kilku miesięcy znajduje się w specjalistycznym laboratorium, gdzie jest konserwowana i badana. W wykopie znaleziono też niewielki odłamany z niej fragment, który przesłano do badań metodą radiowęglową, co powinno pozwolić na określenie jej wieku. Zbadany zostanie też skład izotopowy drewna, co powinno pomóc w określeniu miejsca jego pochodzenia.
Tak stare drewniane figury rzadko znajduje się na Wyspach Brytyjskich. W 1922 roku na brzegu Tamizy odkryto neolitycznego „Idola z Dagenham”, a w 1866 roku na brzegach rzeki Teign znaleziono drewnianą figurę z wczesnej epoki żelaza.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Wielka Brytania zawęziła do 5 lokalizacji liczbę możliwych miejsc, w których zostanie zbudowana prototypowa elektrownia fuzyjna. Spherical Tokamak for Energy Production (STEP) ma rozpocząć pracę w latach 40. Ostateczna decyzja, co do jego lokalizacji zapadnie do końca 2022 roku.
Prace nad STEP trwają w Culham Centre for Fusion Energy, która jest własnością UK Atomis Energy Authority. Organizacja ta zarządza obecnie dwoma tokamakami – Mega Amp Spherical Tokamak (MAST-U) oraz Joint European Torus.
W 2019 roku brytyjski rząd przeznaczył 222 miliony funtów na stworzenie projektu elektrowni fuzyjnej korzystającej z tokamaka. Prace, w których zaangażowanych jest ponad 300 osób, mają zakończyć się w 2024 roku. W ich ramach mają powstać prototypowe części składowe, zostaną przeprowadzone badania materiałow, robotyczne oraz modelowanie komputerowe. Wszystko wskazuje na to, że pandemia nie zakłóciła harmonogramu i w pełni działająca elektrownia fuzyjna rzeczywiści zostanie wybudowana w latach 40.
Na przełomie 2020 i 2021 roku wybrano do dalszej oceny 15 potencjalnych lokalizacji elektrowni. Obecnie zawężono ten wybór do 5 miejsc, w tym 4 w Anglii i 1 w Szkocji. Ustalenie krótkiej listy lokalizacji to ważny krok naprzód. Pozwoli na długoterminowy rozwój projektu, kieruje go bardziej ku konkretnym rozwiązaniom projektowym i zaowocuje, jak mamy nadzieję, pierwszą na świecie prototypową elektrownią fuzyjną, mówi Paul Methven, dyrektor projektu STEP.
Methven zapowiada, że w kolejnym etapie prac prowadzone będą rozmowy z lokalnymi społecznościami w wybranych miejscach, by lepiej zrozumieć społeczno-ekonomiczne, komercyjne i technologiczne warunki związane z każdym z nich.
Brytyjscy specjaliści pracujący nad energetyką fuzyjną pochwalili się niedawno, że dzięki użyciu nowatorskiego diwertora – urządzenia do oczyszczania plazmy – w tokamaku MAST-U udało się aż 10-krotnie zmniejszyć ciepło odpadowe docierające do ścian reaktora.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.