Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Ciemna materia wzięła się z cząstek podobnych do fotonów? Nowa interesująca hipoteza

Rekomendowane odpowiedzi

Ciemna materia, hipotetyczna materia, która ma stanowić 85% masy kosmosu, wciąż nie została znaleziona. Nie wiemy, z czego się składa, a przekonanie o jej istnieniu pochodzi z obserwacji efektów grawitacyjnych, których obecności nie można wyjaśnić zwykłą materią. Dlatego też co jakiś czas pojawiają się hipotezy opisujące, z czego może składać się ciemna materia. Jedną z nich przedstawili właśnie na lamach Physical Review Letters dwaj uczeni z Dartmouth College. Ich zdaniem ciemna materia może być zbudowana z niemal bezmasowych relatywistycznych cząstek, podobnych do światła, które w wyniku zderzeń utworzyły pary, straciły energię, a zyskały olbrzymią masę.

Ciemna materia rozpoczęła istnienie jako niemal bezmasowe relatywistyczne cząstki, niemal jak światło. To całkowita antyteza tego, jak się obecnie postrzega ciemną materię – to zimne grudki nadające masę galaktykom. Nasza teoria próbuje wyjaśnić, jak przeszła ona ze światła do grudek, mówi profesor fizyki i astronomii Robert Caldwell. Jest on współautorem badań przeprowadzonych z magistrantem fizyki i matematyki Guanmingiem Liangiem.

Po Wielkim Wybuchu wszechświat zdominowany był przez gorące szybko poruszające się cząstki podobne do fotonów. W tym chaosie olbrzymia liczba cząstek utworzyła pary. Zgodnie z ich hipotezą, cząstki były przyciągane do sobie dzięki temu, że ich spiny były zwrócone w przeciwnych kierunkach. Utworzone pary schładzały się, a nierównowaga ich spinów prowadziła do gwałtownej utraty energii. W wyniku tego procesu powstały zimne ciężkie cząstki, które utworzyły ciemną materię. Właśnie ten spadek energii, który wyjaśniał przejście z wysokoenergetycznych gorących cząstek do nierównomiernie rozłożonych zimnych grudek, jest najbardziej zaskakującym efektem działania zastosowanego przez uczonych modelu matematycznego.

To przejście fazowe pozwala na wyjaśnienie olbrzymiej ilości ciemnej materii we wszechświecie. Autorzy badań wprowadzają w swojej teorii teoretyczną cząstkę, która miała zainicjować przejście do cząstek ciemnej materii. Jednak nie jest to zjawisko nieznane. Wiadomo, że cząstki subatomowe mogą przechodzić podobne zmiany. Na przykład w niskich temperaturach dwa elektrony mogą utworzyć pary Coopera. Zdaniem Caldwella i Lianga to dowód, że ich hipotetyczne cząstki również mogłyby zostać skondensowane do ciemnej materii.

Poszukaliśmy w nadprzewodnictwie wskazówek, czy pewne interakcje mogą prowadzić do tak gwałtownego spadku energii. Pary Coopera to dowód, że taki mechanizm istnieje, mówi Caldwell. Liang zaś obrazowo porównuje takie przejścia jako zamianę od gorącego espresso do owsianki.

Badacze zapewniają, że ich model matematyczny jest prosty. Na jego podstawie można przypuszczać, że wspomniane cząstki będzie widać w mikrofalowym promieniowaniu tła (CMB). Zdaniem naukowców, można go będzie przetestować już wkrótce, dzięki obecnie prowadzonym i przyszłym badaniom CMB.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Troszkę oderwane od głównego problemu. Energia może być konserwowana na różne sposoby, ze względu na otoczenie w jakim jest zanużona - normalnie Amerykę odkryli.

Jak to nas zbliża do:

1. Braku detekcji? Jaki mechanizm miałby za to odpowiadać?
2. Gdzie obserwacje halo zgodne z modelami? 

Nie zrozumienie elektronu to efekt tego stanu gry. 
Spin, masa i ładunek po prostu są, ciemna materia też po prostu jest ;). Finał tej historii będzie taki: ciemna materia jest fundamentalną właściwością wszechświata. :lol:   

W dniu 21.05.2025 o 09:47, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Zgodnie z ich hipotezą, cząstki były przyciągane do sobie dzięki temu, że ich spiny były zwrócone w przeciwnych kierunkach. Utworzone pary schładzały się, a nierównowaga ich spinów prowadziła do gwałtownej utraty energii.

Czyli np. ładunek dodatni i ujemny to od spinu zależy ? To ten spin to nie taki fundamentalny, się zmieniał, ogólnie nie skwantowany. Ło panie co za herezje, gdzie egzorcyzmy? Co na to obrońcy MK ? :lol:  Jak to się wszystko w tej mgle rozmywa.   

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest taki pomysł że jakby cząstki ciemnej materii miały masę rzędu 1 mikrograma to byłaby potrzebna taka jedna cząstka na 20 km3. Czyli całkowicie poza możliwościami detekcji. I mogłyby być to cząstki naładowane...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 2.06.2025 o 19:18, thikim napisał:

Jest taki pomysł że jakby cząstki ciemnej materii miały masę rzędu 1 mikrograma to byłaby potrzebna taka jedna cząstka na 20 km3. Czyli całkowicie poza możliwościami detekcji. I mogłyby być to cząstki naładowane...

Przecież tu nie o to chodzi jaką ma to coś masę. Tylko właśnie o to że ładunek też musi być. Nie ma w ogólności materii z masą a bez ładunku - przeczyło by to aksjomatom fizyki. Tu jest problem. Skoro coś ma ładunek to oddziaływało by z polem elektromagnetycznym dało by się to na elektryzować itd. Ogólnie było by to wykrywalne za pomocą fale elektromagnetycznych. No a nie jest. Bo nie problemem jest wartość ładunku, tylko, to że dało by się to naładować i wykryć. Tak więc raczej coś pomyliłeś.  

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Jeszcze tylko sprostuję moją poprzednią wypowiedź. 

Ładunek neutronu (+2/3e)+(−1/3e)+(−1/3e)=0e

Czyli obojętność elektryczna nie oznacza braku ładunku.

Za to moment magnetyczny neutron już ma. 

Według modelu standardowego momenty magnetyczne (zarówno orbitalne, jak i spinowe) są fundamentalnie związane z ruchem lub wewnętrznymi właściwościami ładunków elektrycznych. Nawet elektrycznie neutralne cząstki, takie jak neutron, mogą mieć moment magnetyczny ze względu na wewnętrzny ruch naładowanych kwarków.

W ramach modelu standardowego nie ma cząsteczki z masą bez ładunku lub momentu magnetycznego. Takim kandydatem mogło by się wydawać neutrino. Tylko model standardowy z początku zakładał neutrino jako bez masową cząstkę.

Stan gry jest teraz taki, że neutrina mają masę, mają spin, oddziaływają z bozonami W i Z (bozon higgsa to sobie pominę bo jest już tak śmieszne, że nie warto w to brnąć). Czyli teoria mówi, że muszą mieć nie zerowy moment magnetyczny.

Reasumując materia oddziałuje grawitacyjnie oraz musi albo oddziaływać magnetycznie albo elektrycznie.

Ciemna materia oddziałuje grawitacyjnie ale nie oddziałuje magnetycznie i elektrycznie. Czyli jest nie zgodna z modelem standardowym.

To jednak śmiem twierdzić, że rzeczywistość jest ok, tylko model standardowy jest do d u p y. 
Odziaływania słabe to fikołki matematyczne robiące za podpórkę dla modelu. Niestety w ramach  modelu standardowego nie da się wyjaśnić ciemnej materii.

    

        

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 4.06.2025 o 16:21, l_smolinski napisał:

Bo nie problemem jest wartość ładunku, tylko, to że dało by się to naładować i wykryć

Przy ilości 1 na 20 km3 to i tak byś nic nie wykrył.
Aczkolwiek taką jedną cząstkę zaobserwowano - ale tylko raz.

Masa musi być bo jakby miało masę bardzo małą to musiałoby tego być od cholery żeby dać efekt jaki daje ciemna materia.
[1809.01441] Planck Mass Charged Gravitino Dark Matter

Masz tu powyżej. Dyskutuj jak chcesz ze sławnym profesorem że Ty wiesz lepiej :)

19 godzin temu, l_smolinski napisał:

To jednak śmiem twierdzić, że rzeczywistość jest ok, tylko model standardowy jest do d u p y. 

To błędnie twierdzisz bo ostatnie odkrycia np. wspierały MOND - bez ciemnej materii :)
Zapominasz że ciemna materia to nie tylko problem dla modelu standardowego ale i dla OTW.
I rozkładu dla dalekich gwiazd satelit Drogi Mlecznej nie wyjaśnisz DM a tylko MOND.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
3 godziny temu, thikim napisał:

Przy ilości 1 na 20 km3 to i tak byś nic nie wykrył.

Wykrył bym :) bo jak to by się zaczęło ładować, to zaczęło by się łączyć za pomocą sił elektromagnetycznych poprowadziło by to do powstania atomów itd. Przecież ta hipotetyczna ciemna materia jest zanurzona w polu elektromagnetycznym galaktyki. Nie ma masy bez ładunku lub momentu pędu.  Było by identycznie jak tutaj.
 

  

 

3 godziny temu, thikim napisał:

Masa musi być bo jakby miało masę bardzo małą to musiałoby tego być od cholery żeby dać efekt jaki daje ciemna materia.
[1809.01441] Planck Mass Charged Gravitino Dark Matter

No spojrzę. Dzięki.

Jednak siły elektromagnetyczne w elektronie są 2^37 silniejsze niż siły grawitacyjne. Kwestia zasięgu tych sił i znoszenia. No ale protony i neutrony powstały w dużej ilości więc zasięg nie taki zły ;)  

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
22 godziny temu, l_smolinski napisał:

Wykrył bym :) bo jak to by się zaczęło ładować,

Jakby się zaczęło ładować w takiej skali to dalej byś nic nie wykrył. 
Jakim urządzeniem chcesz zmierzyć nadmiarowy ładunek jednego elektronu w całej Warszawie? :) No - konkretnie - jak Ty sobie taki pomiar wyobrażasz?
Masz Warszawę i masz tam znaleźć jeden nadmiarowy elektron - słucham jak.

Cytat

Jednak siły elektromagnetyczne w elektronie są 2^37 silniejsze niż siły grawitacyjne

Wiesz że to zdanie naukowo nie jest prawidłowe?
Masz jakąś konkretną wartość tych sił? Chętnie usłyszę jakie są siły w elektronie.
2 do 37 się bierze generalnie z dwóch przypadków.
1. Porównanie sił pomiędzy elektronem a jądrem w atomie wodoru.

2. Porównanie stałej struktury subtelnej (ona jest elektromagnetyczna) ze stałą struktury grawitacyjnej, które to stałe są bo są. Bo przy odpowiednich potęgach ładunku/masy skracają się jednostki. 
Ot, cała tajemnica naszych największych stałych w fizyce. Zabawa potęgami, którą byłby w stanie wykonać uczeń szkoły średniej.
Za tymi stałymi nie stoi nic co można by nazwać jakimś określonym prawem, zależnością itd. 
One najpewniej nie znaczą nic.

22 godziny temu, l_smolinski napisał:

Przecież ta hipotetyczna ciemna materia jest zanurzona w polu elektromagnetycznym galaktyki.

W polu grawitacyjnym też jest zanurzona. I?

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 6.06.2025 o 20:13, thikim napisał:

Jakby się zaczęło ładować w takiej skali to dalej byś nic nie wykrył. 
Jakim urządzeniem chcesz zmierzyć nadmiarowy ładunek jednego elektronu w całej Warszawie? :) No - konkretnie - jak Ty sobie taki pomiar wyobrażasz?
Masz Warszawę i masz tam znaleźć jeden nadmiarowy elektron - słucham jak.

 Ogólnie odziaływania elektromagnetyczne są silniejsze niż oddziaływania grawitacyjne na poziomie pojedynczych cząstek i o taki rząd wielkości właśnie co pisałem. To wynika ze stałych sprzężenia tych sił, gdzie stała sprzężenia dla elektromagnetyzmu jest znacznie większa niż dla grawitacji. Dlatego właśnie powstały protony i neutrony.
Skoro siły grawitacyjne są wykrywalne bo służą do uzasadnienia kształtu galaktyk, to siły elektromagnetyczne były by podobnie wykrywalne. Tak naprawdę powodowały by tworzenie większych cząstek, nie pozwalając ciemnej materii pozostać w takim stanie który się postuluje.

W dniu 6.06.2025 o 20:13, thikim napisał:

Wiesz że to zdanie naukowo nie jest prawidłowe?
Masz jakąś konkretną wartość tych sił? Chętnie usłyszę jakie są siły w elektronie.
2 do 37 się bierze generalnie z dwóch przypadków.

Moim zdaniem jest jak najbardziej prawidłowe to stwierdzenie.
https://en.wikipedia.org/wiki/Gravity
https://physics.stackexchange.com/questions/582842/comparing-the-strength-of-gravity-and-electricity
https://physics.stackexchange.com/questions/145518/gravitational-force-and-electromagnetic-force

W dniu 6.06.2025 o 20:13, thikim napisał:

W polu grawitacyjnym też jest zanurzona. I?

 To, że w przypadku elektromagnetyzmu dochodzi do indukcji elektromagnetycznej natomiast w przypadku grawitacji nie ma analogicznego mechanizmu.

Według mnie można pokusić się o taka zasadę, że im mniejszy obiekt tym większa obecność sił elektromagnetycznych w stosunku do grawitacyjnych. Dzięki siłą em obiekty łączą się stając się masywniejsze. Po połączeniu stając się jednocześnie obojętne elektrycznie.

Więc nijak mi się spina aby istniały tam malutkie rozrzedzone obiekty, co proponowały koncepcje na które wskazałeś. Te rozrzedzone obiekty miały sporo czasu aby się połączyć dzięki siłą elektromagnetycznym dodatkowo indukowanym przez pole elektromagnetyczne galaktyki.    
 

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 6.06.2025 o 20:13, thikim napisał:

Jakim urządzeniem chcesz zmierzyć nadmiarowy ładunek jednego elektronu w całej Warszawie? :) No - konkretnie - jak Ty sobie taki pomiar wyobrażasz?
Masz Warszawę i masz tam znaleźć jeden nadmiarowy elektron - słucham jak.

Warszawa to kiepski przykład. Tam by były elektrony bez warszawy. Przecież tam nic nie ma - jak się postuluje. Nie ma tam też naszej hipotetycznej warszawy. 

Prąd birkelanda powinny przez te miejsca czarnej materii przepływać. W przypadku aktywnych galaktyk ten przepływ prądu to nic nadzwyczajnego.

Oczywiście aspekt magnetyczny to osobna sprawa - o czym już wspominałem. Tam te pola magnetyczne w galaktykach aktywnych to 100 mikrogausów. No niby mało, ale powinno indukować tę ciemną materię też.

Przy czym przepływ prądów birkelanda był by tym który powinien umożliwić wykrycie tego naszego 'obrazowego elektronu'.   

Czyli cały mechanizm porównał bym do jonizacji powietrz podczas uderzenia piorunu. Tylko tutaj mamy ciemną materię i prąd birkelanda. 

Oczywiście ciemna materia nie oddziałuje elektromagnetycznie - jednak jest to niezgodne z modelem standardowym. Rozrzedzenie materii i zmniejszenie za dużo nie zmienia, bo taka materia nadal oddziałuje elektromagnetycznie.   

  

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Reasumując.

1. Materia mająca masę ma  nie zerowy moment magnetyczny.
2. Stosunek sił Fg do Fm to pi razy drzwi 2^37.
3. Indukcja magnetyczne ten stosunek jeszcze pogarsza.
4. Kwestia zasięgu tej siły magnetycznej?
6. Prądy birkelanda miały sporo czasu i sposobności, aby posiekać tę czarną materię w z dłuż i wszerz indukując ją.
7. W efekcie powstały by coś cięższego lub energia kinetyczna wywaliła bo to w inne obszary galaktyki.

Stosunek Fg do Fm ubija temat rozrzedzonej materii odziaływującej silnie grawitacyjnie na galaktykę.


Bardziej prawdopodobnej, że to nie grawitacja odpowiada za ten problematyczny kształt galaktyki tylko pole elektromagnetyczne dokłada swoje 3 grosze i trzyma ją w ryzach, takich jak obserwujemy. W tym kontekście grawitację tych cząstek hipotetycznych to można sobie pominąć tak jak w przypadku sił trzymających atom w kupie.      





 

Edytowane przez l_smolinski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 5.06.2025 o 17:53, thikim napisał:

Masa musi być bo jakby miało masę bardzo małą to musiałoby tego być od cholery żeby dać efekt jaki daje ciemna materia.
[1809.01441] Planck Mass Charged Gravitino Dark Matter

 Ta praca pozostaje w kontrze do pracy z tego artykułu.

Obie łączy to, że nie uwzględniają momentu magnetycznego i indukcji elektromagnetycznej. Cisza w tej kwestii. Jak się nie wspomina o jakimś problemie to go nie ma ;)    

   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Astronomowie zobrazowali największą znaną chmurę energetycznych cząstek otaczającą gromadę galaktyk. Chmura ma średnicę niemal 20 milionów lat świetlnych, a jej istnienie każe zadać sobie pytanie o mechanizmy, które stoją za nadawanie energii cząstkom. Obowiązujące teorie mówią, że cząstki są napędzane przez pobliskie galaktyki. Tymczasem badania nad niezwykłą chmurą sugerują, że cały region zostaje naenergetyzowany przez gigantyczne fale uderzeniowe i turbulencje gazu otaczającego galaktyki.
      Po raz pierwszy odkryta w 2011 roku gromada PLCK G287.0+32.9 znajduje się w odległości 5 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Wcześniej zauważono tam dwa jasne obszary utworzone przez fale uderzeniowe, które podświetliły krawędzie gromady. Wówczas jednak nie zauważono słabej emisji w paśmie radiowym, która wypełnia przestrzeń pomiędzy rozbłyskami. Nowe obrazy uzyskane za pomocą radioteleskopów pokazały, że cała gromada otoczona jest chmurą cząstek.
      Spodziewaliśmy się, że zobaczymy dwa reliktowe jasne miejsca na krawędziach gromady. Zgadzało by się to z poprzednimi obserwacjami. Tymczasem okazał się, że cała gromada otoczona jest emisją w paśmie radiowym. Nigdy wcześniej nie obserwowano tak wielkiej chmury wysokoenergetycznych cząstek, mówi doktor Kamlesh Rajpurohit z Center for Astrophysics Harvard & Smithsonian. Dotychczasowy rekordzista, Abell 2255, ma średnicę 16,3 miliona lat świetlnych.
      Wewnątrz chmury cząstek zidentyfikowano halo radiowe o średnicy 11,4 miliona lat świetlnych. To pierwsze tak wielkie halo w paśmie 2,4 GHz. Badania dostarczyły silnych dowodów na istnienie elektronów pochodzących z promieniowania kosmicznego oraz pól magnetycznych rozciągających się aż na krawędzie gromady. Nie jest jednak jasne, jak elektrony są przyspieszane na tak dużych przestrzeniach.
      Bardzo duże halo radiowe obserwuje się zwykle w niższych częstotliwościach, gdyż elektrony generujące teki sygnał tracą energię, są stare i ochłodziły się z czasem. Tutaj zaś widzimy gigantyczne halo emisji radiowej wypełniające całą gromadę. To sugeruje, że coś przyspiesza lub ponownie przyspiesza elektrony, ale nie jest to nic, o czym wiemy, że stoi za takim procesem. Sądzimy, że odpowiedzialne mogą być gigantyczne fale uderzeniowe lub turbulencje, ale potrzebujemy więcej modeli teoretycznych, by znaleźć odpowiedź, dodaje Rajpurohit.
      Źródło: Radial Profiles of Radio Halos in Massive Galaxy Clusters: Diffuse Giants Over 2 Mpc, https://ui.adsabs.harvard.edu/abs/2025arXiv250505415R/abstract

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 1878 roku pewien utalentowany muzycznie student fizyki z Uniwersytetu Monachijskiego zapytał swojego wykładowcę, szanowanego profesora von Jolly, czy dobrze wybrał kierunek studiów. Ten odpowiedział mu, że lepiej by zrobił, gdyby studiował muzykę, gdyż fizyka jest niemal w pełni rozwiniętą dziedziną nauki i nie pozostało w niej praktycznie nic do odkrycia. Student nazywał się Max Planck i 20 lat później położył podwaliny pod mechanikę kwantową.
      Obecni wykładowcy fizyki z pewnością nie ośmieliliby się powiedzieć studentom, by zajęli się czymś innym. Na pewno zaś nie w kontekście „końca fizyki”. Mogliby raczej powtórzyć za Sokratesem „wiem, że nic nie wiem”. I właśnie o tym traktuje „Ciemna materia i ciemna energia. Tajemnicze 95% wszechświata” Briana Clegga.
      Autor zaczyna od koncepcji zaproponowanej przez Arystotelesa i błyskawiczne przeskakuje do początku XX wieku. Nie jest to bowiem książka o historii rozwoju ludzkiej wiedzy na temat wszechświata, a o dziejach naszej niewiedzy. O tym, skąd się wzięła ciemna materia i ciemna energia oraz jak te koncepcje się rozwijały. To niezwykle wciągająca opowieść o naukowcach, ich pracy, odkryciach i sporach. O tym co wiedzą, a co im się wydaje, że wiedzą. A także o tym, jakie psikusy potrafią sprawić gwiazdy, galaktyki, pył międzygalaktyczny i większe struktury w kosmosie. Na jej łamach spotkamy najwybitniejsze nazwiska fizyki – wspomnianego już Plancka, Zwicky'ego, Hoyle'a, Einsteina, Hubble'a i innych. Dowiemy się, jak pracowali, co badali i jak budowali nasze obecne wyobrażenie o wszechświecie.
      Clegg potrafi wciągnąć czytelnika w opowieść. Dzięki niemu możemy lepiej zrozumieć nie tylko koncepcje ciemnej materii i ciemnej energii, ale też dowiedzieć się, jak niezwykle skomplikowane problemy stoją przed kosmologią i czemu służą niesamowite instrumenty badawcze, których nigdy zbyt wiele.
      I gdy już czytelnikowi wydaje się, że zaczął rozumieć, gdy rwie się, by dowiedzieć się jeszcze więcej o ciemnej materii i ciemnej energii, Clegg – niczym obuchem – wali go w głowę MOND-em. Bo... może ciemna materia i energia nie istnieją? Sprawdźcie zresztą sami.
      Książka „Ciemna materia i ciemna energia. Tajemnicze 95% wszechświata” Briana Clegga miała wczoraj premierę. Wydał ją Helion, a my zostaliśmy jej patronem medialnym. Teraz możecie ją kupić z 20-procentowym rabatem.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Autor opisanych tutaj badań został oskarżony o oszustwo. Artykuł naukowy wycofano.
      Fizycy z University of Rochester poinformowali o stworzeniu pierwszego w historii nadprzewodnika działającego w temperaturze pokojowej. Uzyskany przez nich związek wodoru, węgla i siarki wykazuje właściwości nadprzewodzące w temperaturze dochodzącej do 15 stopni Celsjusza. Po raz pierwszy w historii można rzeczywiście stwierdzić, że osiągnięto nadprzewodnictwo w temperaturze pokojowej, mówi Ion Errea z Uniwersytetu Kraju Basków, fizyk-teoretyk zajmujący się materią skondensowaną. Wyniki badań opublikowano na łamach Nature.
      Naukowcy od dawna poszukują nadprzewodników działających w temperaturze pokojowej. Materiały takie zrewolucjonizowałyby wiele dziedzin życia. Pozwoliłyby na bezstratne przesyłanie energii liniami wysokiego napięcia, budowę lewitujących pociągów wielkich prędkości czy stworzenie znacznie bardziej wydajnych komputerów. Niestety, opracowany przez Amerykanów materiał nigdy nie posłuży do stworzenia wspomnianych urządzeń, gdyż wykazuje właściwości nadprzewodzące przy ciśnieniu sięgającym 75% ciśnienia panującego w ziemskim jądrze.
      Ludzie od dawna marzą o nadprzewodnikach. Dlatego też mogą nie docenić tego, co zostało osiągnięte, gdyż potrzebujemy do tego wysokich ciśnień, mówi Chris Pickard z University of Cambridge.
      Teraz, gdy udowodniono, że nadprzewodnictwo w temperaturze pokojowej jest możliwe, należy jeszcze znaleźć materiał, który będzie nadprzewodnikiem przy ciśnieniu atmosferycznym. Na szczęście niektóre cechy nowego związku sugerują, że możliwe będzie znalezienie odpowiedniego materiału.
      Opór elektryczny to zjawisko, które ma miejsce, gdy przemieszczające się elektrony zderzają się z atomami metalu, w którym podróżują. W 1911 roku odkryto, że w niskich temperaturach elektrony wywołują drgania w sieci atomowej metallu, a w wyniku tych drgań elektrony łączą się w pary Coopera. Różne prawa fizyki kwantowej powodują, że pary takie przemieszczają się przez sieć krystaliczną metalu, nie napotykając na żaden opór. Jakby jeszcze tego było mało, tworzą one „nadprzewodzący płyn”, który posiada silne pole magnetyczne, pozwalające np. na osiągnięcie magnetycznej lewitacji nad nadprzewodzącymi szynami kolejowymi.
      W 1968 Neil Ashcroft z Cornell University stwierdził, że w osiągnięciu nadprzewodnictwa powinny pomóc atomy wodoru. Co prawda potrzeba jest niezwykle wysokich ciśnień, by uzyskać sieć krystaliczną wodoru, jednak praca Ashcrofta dawała nadzieję, że uda się znaleźć taki związek wodoru, dzięki któremu będzie to możliwe przy niższych ciśnieniach.
      Szybkich postępów zaczęto dokonywać w XXI wieku, kiedy to z jednej strony pojawiły się potężniejsze komputery, pozwalające na przeprowadzanie teoretycznych obliczeń i warunków, jakie powinny być spełnione, by osiągnąć nadprzewodnictwo, z drugiej zaś rozpowszechniło się użycie kompaktowych komór diamentowych, pozwalających na osiąganie bardzo wysokich ciśnień.
      Badania tego typu są bardzo kosztowne, o czym świadczy chociażby przykład z Rochester. Zespół naukowy, który pochwalił się osiągnięciem nadprzewodnictwa w temperaturze pokojowej, posiłkował się obliczeniami i intuicją. Podczas prac testowano wiele związków wodoru, z różną zawartością wodoru. Konieczne było bowiem znalezienie odpowiednich proporcji tego pierwiastka.
      Jeśli będziemy mieli zbyt mało wodoru, nie uzyskamy dobrego nadprzewodnika. Jeśli będzie go zbyt dużo, to formę metaliczną przybierze on przy ciśnieniach, które niszczą diamentowe ostrza komory. W czasie swoich badań uczeni zniszczyli dziesiątki par takich ostrzy, z których każda kosztuje 3000 USD. Budżet na diamenty to największy problem, przyznaje Ranga Dias, szef zespołu badawczego.
      Dzisiejszy sukces był możliwy dzięki wykorzystaniu osiągnięć niemieckich naukowców, którzy w 2015 roku uzyskali nadprzewodzący siarkowodór w temperaturze -70 stopni Celsjusza. Amerykanie również rozpoczęli swoją pracę od siarkowodoru. Dodali do niego metan, a całość przypiekli laserem. Byliśmy w stanie wzbogacić całość i wprowadzić do systemu odpowiednią ilość wodoru, by utrzymać pary Coopera w wysokich temperaturach, wyjaśnia Ashkan Salamat.
      Naukowcy przyznają, że nie wiedzą dokładnie, jak wygląda ich materiał. Wodór jest zbyt mały, by było go widać w standardowym próbkowaniu struktury, nie wiadomo zatem, jak dokładnie wygląda sieć krystaliczna uzyskanego związku, ani nawet jaka jest jego dokładna formuła chemiczna. Uzyskane wyniki nie do końca zgadzają się też z wcześniejszymi teoretycznymi przewidywaniami. Niewykluczone, że wysokie ciśnienie w jakiś nieprzewidywalny sposób zmieniło badaną substancję, dzięki czemu udało się uzyskać tak dobre nadprzewodnictwo w temperaturze pokojowej.
      Obecnie Dias i jego grupa pracują nad dokładnym określeniem budowy swojej substancji. Gdy już będą to wiedzieli, teoretycy będą mogli przystąpić do obliczeń, pozwalających na dalsze udoskonalenie przepisu na nadprzewodnik w temperaturze pokojowej.
      Dotychczas udowodniono, że próba uzyskania działającego w temperaturze pokojowej nadprzewodnika złożonego z wodoru i jeszcze jednego pierwiastka to ślepy zaułek. Jednak trójskładnikowe związki mogą być rozwiązaniem problemu. Szczególnie obiecująco wygląda tutaj dodanie węgla do całości. Węgiel ma bardzo silne wiązania kowalencyjne i, jak się wydaje, zapobiega on rozpadaniu się par Coopera przy mniejszym ciśnieniu.
      Ciśnienie atmosferyczne będzie tutaj bardzo dużym wyzwaniem. Ale jeśli do równania dodamy węgiel, to jest to bardzo dobry prognostyk na przyszłość, mówi Eva Zurek z zespołu obliczeniowego, który współpracuje z grupą Diasa.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Komputery kwantowe mogą bazować na różnych rodzajach kubitów (bitów kwantowych). Jednym z nich są kubity z fotonów, które o palmę pierwszeństwa konkurują z innymi rozwiązaniami. Mają one sporo zalet, na przykład nie muszą być schładzane do temperatur kriogenicznych i są mniej podatne na zakłócenia zewnętrzne niż np. kubity bazujące na nadprzewodnictwie i uwięzionych jonach. Pary splątanych fotonów mogą stanowić podstawę informatyki kwantowej. Jednak uzyskanie splatanych fotonów wymaga zastosowania nieporęcznych laserów i długotrwałych procedur ich dostrajania. Niemiecko-holenderska grupa ekspertów poinformowała właśnie o stworzeniu pierwszego w historii źródła splątanych fotonów na chipie.
      Dokonany przez nas przełom pozwolił na zmniejszenie źródła ponad 1000-krotnie, dzięki czemu uzyskaliśmy powtarzalność, długoterminową stabilność, skalowalność oraz potencjalną możliwość masowej produkcji. To warunki, które muszą być spełnione, by zastosować tego typu rozwiązanie w realnym świecie kwantowych procesorów, mówi profesor Michael Kues, dyrektor Instytutu Fotoniki na Leibniz Universität Hannover. Dotychczas źródła światła dla komputerów kwantowych wymagały zastosowania zewnętrznych, nieporęcznych systemów laserowych, których użyteczność była ograniczona. Poradziliśmy sobie z tymi problemami tworząc nową architekturę i różne systemy integracji podzespołów na układzie scalonym, dodaje doktorant Hatam Mahmudlu z grupy Kuesa.
      Naukowcy mówią, że ich układ scalony jest równie łatwy w użyciu, jak każdy innych chip. Żeby rozpocząć generowanie splątanych fotonów wystarczy układ zamontować i włączyć. Jak każdy inny układ scalony. Jego obsługa nie wymaga żadnego specjalnego doświadczenia. Zdaniem twórców układu, w przyszłości takie źródło może znaleźć się w każdym kwantowym procesorze optycznym.
      Dotychczas eksperci mieli olbrzymie problemy w zintegrowaniu na jednym chipie laserów, filtra i wnęki, gdyż nie istnieje żaden pojedynczy materiał, z którego można by stworzyć wszystkie te urządzenia. Rozwiązaniem okazało się podejście hybrydowe. Naukowcy na jednym chipie umieścili laser z fosforku indu, wnękę oraz filtr z azotku krzemu. W polu lasera, w wyniku spontanicznego nieliniowego procesu, dochodzi do powstania dwóch splątanych fotonów. Uzyskaliśmy wydajność i jakość wymaganą do zastosowania naszego chipa w kwantowych komputerach czy kwantowym internecie, zapewnia Kues. Nasze źródło światła wkrótce stanie się podstawowym elementem programowalnych fotonicznych procesorów kwantowych, uważa uczony. Szczegóły badań zostały opublikowane w Nature Photonics.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Fizycy znaleźli nowy sposób na wejrzenie w głąb jądra atomu. Okazuje się, że można tego dokonać śledząc interakcje pomiędzy światłem a gluonami, bezmasowymi cząstkami, które pośredniczą w oddziaływaniach silnych. Nowo opracowana metoda wykorzystuje nowo odkryty rodzaj kwantowej interferencji pomiędzy różnymi cząstkami.
      Protony i neutrony, z których składa się jądro atomowe, są zbudowane z kwarków. Jednak same kwarki byłyby niestabilne, potrzebują gluonów, nośnika oddziaływań silnych, które na podobieństwo kleju utrzymują je razem. Gluony są zbyt małe, byśmy mogli je dostrzec, ale wchodzą w interakcje z fotonami, w wyniku czego powstają krótko żyjące mezony ρ (rho), które rozpadają się do pionów.
      Uczeni z Brookhaven National Laboratory użyli akceleratora Relativistic Heavy Ion Collider (RHIC), w którym przyspieszane są jądra atomów złota i uranu. Podróżujące jądra były otoczone chmurą spolaryzowanych fotonów. Minęły się one z olbrzymią prędkością w odległości równej kilku średnicom jądra. Dzięki tak małej odległości chmury fotonów otaczające każde z jąder weszły w interakcje z gluonami drugiego jądra. Śledząc prędkości i kąty cząstek pochodzących z tych interakcji można bardzo precyzyjnie określić polaryzację fotonów, a to z kolei pozwala na stworzenie mapy dystrybucji gluonów zarówno w kierunku polaryzacji oraz prostopadle do niego. Taka technika daje nam możliwość znacznie bardziej precyzyjnych pomiarów rozkładu gluonów.
      Naukowcy badali w akceleratorze kąty i prędkości pionów o ładunku dodatnim i ujemnym pochodzących ze wspomnianych interakcji. W ten sposób mogli stworzyć szczegółową mapę rozkładu gluonów w jądrach atomów złota i uranu. Technika obserwacji jest podobna do pozytonowej tomografii emisyjnej, ale działa w skali femtometrów (10-15 m). Pozwoli ona lepiej zrozumieć, w jaki sposób gluony biorą udział w tworzeniu jądra atomowego.
      Wcześniejsze badania pozwalały jedynie określić, jak daleko od centrum jądra znajduje się każdy z gluonów, gdyż brakowało wówczas precyzyjnych informacji o polaryzacji. Skutkiem tego były błędy interpretacyjne, w wyniku których tak badane jądra wydawały się większe niż wykazywały to inne eksperymenty oraz modele teoretyczne. Naukowcy rozwiązali więc zagadkę trapiącą fizyków od 20 lat. Teraz wiemy, że podczas poprzednich, mniej precyzyjnych pomiarów, mylono pęd i energię fotonu z gluonami. Uzyskane przez nas obrazy są tak precyzyjne, że możemy nawet zauważyć, gdzie w dużym jądrze znajdują się protony, a gdzie neutrony, cieszą się autorzy badań.
      Ponadto wzorce interferencji pomiędzy funkcjami falowymi obserwowanych pionów wykazały, że – mimo iż miały przeciwne ładunki – były one splątane. To pierwsza eksperymentalna obserwacja interferencji między niepodobnymi cząstkami. Niewykluczone, że uda się dzięki temu opracować nowe sposoby uzyskiwania stanów splątanych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...