Fizycy opisali dokładny kształt fotonu
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Astronomia i fizyka
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Średniowiecze, którego symboliczny koniec często wyznaczamy arbitralnie na rok 1492, to chyba najbardziej obecna w umysłach współczesnych ludzi epoka historyczna. Jednak nie dlatego, że tak wiele osób się nią interesuje. Wręcz przeciwnie. Dlatego, że tak wiele osób ją odrzuca. Średniowiecze stanowić ma kontrast wobec czasów nam współczesnych. Jest symbolem ciemnoty, zacofania, zabobonu, głupoty, bezmyślności, okrucieństwa, nędzy, klerykalizmu oraz wszechogarniającego terroru Kościoła. Stosunek do średniowiecza, potrzeba jego potępienia – chociażby w formie stwierdzenia, że niepożądane zjawiska społeczne czy niepodobające się nam poglądy są „jak ze średniowiecza” – stał się testem nowoczesności, tolerancji i otwartości.
Jednym ze współczesnych symboli średniowiecza jest „płaska Ziemia”, popularne przekonanie, jakoby ludzie wówczas uważali, że nasza planeta jest płaska. Cóż bowiem innego mogli myśleć żyjący w zabobonie głupcy, poddani terrorowi kleru, który pilnował, by całe ich życie kręciło się wokół Biblii, a żadna niezależna, niezgodna z Pismem myśl się nie upowszechniła?
Przekonanie o tym, że w średniowieczu wierzono w płaską Ziemię wiele mówi jednak nie o średniowieczu, a o czasach współczesnych. Ten rozpowszechniony obecnie pogląd jest bowiem mitem stworzonym przed około 200 laty i od tej pory podtrzymywanym.
Jaki kształt ma Ziemia?
Model kulistej Ziemi stworzyli pitagorejczycy w VI lub V wieku p.n.e.. Po V wieku p.n.e. żaden grecki autor posiadający jakąkolwiek reputację (z wyjątkiem atomistów, Leukipposa i Demokryta, którzy mieli w pewnym stopniu reakcyjne poglądy na astronomię), nie uważał kształtu Ziemi za inny niż kulisty, stwierdza D.R. Dicks w „Early Greek Astronomy to Aristotle”. Ziemia jako kula jest obecna w pracach każdego znaczącego filozofa zajmującego się geografią. Od Arystotelesa, przez Eratostenesa, po Klaudiusza Ptolemeusza. Wiedzę tę po Grekach odziedziczyli Rzymianie. Ideę kulistości Ziemi propagował i Pliniusz Młodszy, i Pomponiusz Mela.
Zachodnioeuropejskie średniowiecze wiedzy tej nie utraciło. Jednak dla chrześcijańskich teologów kwestia kształtu Ziemi nie była sprawą centralną. Już Bazyli z Cezarei (330–379), jeden z Ojców Kościoła, twórca wschodniego monastycyzmu i jedna z najważniejszych postaci ówczesnej teologii, wyjaśniał, że Ziemia znajduje się w centrum wszechświata i masa kosmosu naciska na nią ze wszystkich stron. Z tego wynika, mówi Bazyli, że Ziemia jest prawdopodobnie kulą i przypomina, że filozofowie określili nawet obwód Ziemi. Dodaje jednak, że jeśli czytający i słuchający go mnisi nie rozumieją tej koncepcji, to wcale jej rozumieć nie muszą, powinni się modlić i dziękować Bogu za stworzenie Ziemi, niezależnie od jej kształtu.
Bazyli wspomina o filozofach, a nie o Biblii, gdyż… Biblia nie wspomina o kształcie Ziemi. Dla Ojców Kościoła i późniejszych teologów Biblia była najwyższym autorytetem, ważniejszym od pism świeckich filozofów. Jednak nie była postrzegana przez nich jako źródło wiedzy naukowej. Tam, gdzie opisy biblijne wydawały się sprzeczne z doświadczeniem empirycznym, uznawano je za alegorię.
Święty Augustyn (354–430) przypominał, że w Biblii nie istnieje żaden jasny opis fizycznego kształtu Ziemi czy kosmosu. Dlatego też ostrzegał chrześcijan, by nie wyrywali z kontekstu słów Pisma Świętego i nie używali ich do walki z poglądami pogańskich filozofów. W ten sposób bowiem ośmieszą i siebie, i Biblię, i chrześcijaństwo. Skoro Biblia, argumentuje Augustyn, nic nie mówi o kształcie Ziemi, to nie jest to konieczne do zbawienia. Dyskusja na ten temat jest zatem jałowa. Jest to bowiem nie kwestia teologiczna, a należąca do nauk przyrodniczych. A jako, że Pismo nie odpowiada na to pytanie, powinniśmy być otwarci na dowody przedstawiane przez filozofów.
Augustyn i inni Ojcowie Kościoła zwracali szczególną uwagę na Psalm 104 (PS 104:2-3): Rozpostarłeś niebo jak namiot, wzniosłeś swe komnaty nad wodami. Za rydwan masz obłoki, przechadzasz się po skrzydłach wiatru. Zauważali, że ci, którzy dosłownie biorą te słowa twierdząc, że kształt nieba przypomina namiot, muszą też uznać, że Bóg mieszka w fizycznie istniejącym pałacu na wodzie i jeździ rydwanem, co jest oczywistym absurdem. Dlatego też Augustyn podkreśla, że w wielu miejscach, np. Księgach Hioba (36:29) czy Izajasza (40:22), „namiot” ma znaczenie przenośne.
O kulistej Ziemi mówi też Doktor i Ojciec Kościoła, św. Ambroży (340-397), który nawrócił i ochrzcił św. Augustyna. W jego „Hexaemeronie” z 389 roku, inspirowanym zresztą dziełem św. Bazylego o tym samym tytule, znajdziemy informację, że Ziemia jest kulą zawieszoną w pustce.
W VI i VII wieku poglądy o kulistości Ziemi głosili najbardziej poczytni encyklopedyści, św. Beda Czcigodny i św. Izydor z Sewilli. Beda (673–735), ojciec angielskiej historii i wielki uczony wczesnego średniowiecza, zajmował się naukami przyrodniczymi. W traktacie o chronologii „De temporum ratione” pisze, że przyczyną nierównej długości dni jest kulisty kształt Ziemi […] jest faktem, że Ziemia znajduje się w centrum wszechświata nie tylko pod względem szerokości, jak gdyby była okrągła niczym tarcza, ale również we wszystkich kierunkach, jak piłka do gry, bez względu na to, jak jest odwrócona. Uczony wyraźnie więc zaznacza, że Ziemia nie jest okrągła i płaska, ale kulista.
Święty Izydor (560–636) jest mniej dokładny, przez co próbowano mu przypiąć łatkę „płaskoziemcy”. Izydor, arcybiskup Sewilli, uznany w XVIII wieku za Doktora Kościoła – a tytułem takim uhonorowano dotychczas około 40 osób – jest autorem najbardziej popularnej wczesnośredniowiecznej encyklopedii. Niektórzy współcześni historycy uważają go za najbardziej uczonego człowieka swoich czasów.
Pewne ustępy jego „Etymologii” – jednej z pierwszych encyklopedii w dziejach – na przykład ten, w którym mówi, że każdy doświadcza rozmiarów i ciepła Słońca w ten sam sposób, są różnie rozumiane. Niektórzy interpretują to jako stwierdzenie, że wszyscy mieszkańcy Ziemi widzą wschód Słońca w tym samym momencie, zatem Ziemia jest płaska. Inni uważają jednak, że ustęp ten mówi, iż kształt Słońca się nie zmienia podczas jego podróży wokół Ziemi. Izydor stwierdzał też, że Ziemia jest okrągła jak koło. Z drugiej jednak strony, w „O istocie rzeczy”, podawał obwód Ziemi i twierdził, że wszechświat jest kulisty. Izydor mógł być niekonsekwentny czy nieuważny, co nie jest niczym dziwnym zważywszy, że swoją 20-tomową encyklopedię pisał przez ponad 20 lat, a była ona jednym z dzieł, jakie stworzył. Jednak trzeba zwrócić uwagę, że – niezależnie od interpretacji niektórych ustępów – cała praca naukowa Izydora jest konsekwentna i logiczna tylko wówczas, jeśli uznawał on kulistość Ziemi.
Dzieła Izydora, Bedy, Augustyna i Ambrożego były powszechnie wykorzystywane w szkołach klasztornych i katedralnych, które stanowiły podstawę ówczesnego szkolnictwa. Osoby, które tam się uczyły miały okazję zapoznać się z poglądami na kształt Ziemi.
Powszechny pogląd o kulistości Ziemi znalazł swoje odzwierciedlenie w królewskich regaliach. Chrześcijańscy władcy używali globus cruciger, reprezentującego Ziemię królewskiego jabłka zwieńczonego krzyżem. Symbolizowało ono władzę Chrystusa nad Ziemią. Kulistą ziemią. Globus cruciger znajdziemy też w herbach papieskich, gdzie jest nim przyozdobiona tiara. I większość zachowanych papieskich tiar (najstarsza pochodzi z XVI wieku) jest zwieńczona globus cruciger.
Jan z Damaszku (675–749) powtarza za Augustem i innymi ojcami Kościoła, że kształt Ziemi i sfery niebieskiej nie mają znaczenia dla bycia chrześcijaninem. Wiedza geograficzna jest bezużyteczną marnością, skoro jednak filozofowie wykazali, że Ziemia jest globem, niech tak będzie. Mniej konkretny i konsekwentny był Raban Maur (776–856), benedyktyński mnich, teolog i encyklopedysta. Podjął on nieudaną próbę pogodzenia na gruncie matematyki biblijnych ustępów mówiących o „czterech krańcach Ziemi” z jej okrągłym lub kulistym kształtem. Maur, opisując kształt Ziemi, czasem używa słowa „koło”, co może sugerować kształt dysku, a innym razem jasno daje do zrozumienia, że jest to kula.
Pogląd o kulistości Ziemi znajdziemy też w pracach filozofa, teologa i tłumacza Jana Szkota Eriugeny (810–877) jak i u wykształconego w szkołach katedralnych kronikarza i geografa Adama z Bremy (ok. 1050– po 1081). Jest on autorem niezwykle ważnego dzieła historyczno-geograficznego Gesta Hammaburgensis Ecclesiae pontificum, w którym – to warta zapamiętania ciekawostka – znalazła się najstarsza znana nam wzmianka o Winlandii, czyli części Ameryki Północnej, do której dotarł Leif Eriksson.
Kulistość Ziemi nie jest czymś ani zaskakującym, ani podlegającym dyskusji dla późniejszych autorów. Johannes de Sacrobosco (1195–1256) w traktacie „O sferach” pisze, że Ziemia jest kulą i opisuje jej miejsce we wszechświecie. Jego dzieło przez kolejne wieki była podręcznikiem akademickim. Filozofowie scholastyczni, w tym największy z nich, św. Tomasz z Akwinu (1225–1274), potwierdzają kulistość Ziemi. Dla Akwinaty oczywistym było, że jego czytelnicy uważają Ziemię za kulę. Była to bowiem wiedza przekazywana na średniowiecznych uniwersytetach.
W średniowieczu nie istniał więc problem „płaskiej Ziemi”. Ówczesna nauka wiedziała, że planeta jest kulista. Jednak poglądu tego nie wyrażali wszyscy autorzy.
Dysydenci
Laktancjusz (ok. 240–ok. 320) był pogańskim retorem, który około 300 roku nawrócił się na chrześcijaństwo. Zaczął wytrwale bronić swojej nowej wiary. Jego najważniejszym dziełem jest Institutiones Divinae, które było z jednej strony próbą wykazania błędów pogańskich wierzeń, z drugiej zaś – miało być pierwszym spisanym po łacinie systematycznym podsumowaniem teologii chrześcijańskiej. Autor jednak nie sprostał zadaniu. Z jego dzieła wynika, że nie rozumiał dobrze podstaw chrześcijaństwa i praktycznie nie znał Pisma Świętego. Twierdzenia, zawarte w jego pismach, spowodowały nawet, że po śmierci uznany został za heretyka. Lepiej szło mu wykazywanie niedorzeczności pogańskiego politeizmu niż opisywanie chrześcijańskiej teologii.
Laktancjusz uważał, że skoro Biblia nie mówi nic o kształcie Ziemi, jest to kwestia nieistotna. Jednak na tym nie poprzestał. Odrzucał całą pogańską filozofię i naukę, jako przeszkadzające w zbawieniu. Nie mógł więc nie skrytykować również koncepcji kulistej Ziemi. Wyśmiewa ją, twierdząc, że kulista Ziemia oznacza, iż gdzieś tam są lądy, na których ludzie chodzą do góry nogami, budynki są do góry nogami, rośliny rosną korzeniami w górę, a śnieg czy deszcz lecą od znajdujących się poniżej niebios do znajdującej się powyżej Ziemi. To oczywiste absurdy, zatem Ziemia nie może być kulą, stwierdzał. Jednak, co należy podkreślić, Laktancjusz nie mówił, jaki Ziemia ma kształt. Nie można go uznać za propagatora płaskiej Ziemi, ale za przeciwnika Ziemi kulistej.
Zwolennikiem płaskiej Ziemi był za to z pewnością żyjący w VI wieku Kosmas Indicopleustes. Ten mnich, podróżnik i geograf, którego nazwisko oznacza „podróżującego do Indii” dotarł do Cejlonu i Abisynii. Około połowy VI wieku napisał „Chrześcijańską topografię”, dziwne dzieło, w którym prawdopodobnie próbował połączyć dosłowne odczytywanie Biblii z pogańską filozofią. Za fakt naukowy uznał biblijne niebo rozpostarte jak namiot oraz cztery krańce (rogi) Ziemi. Nie zrozumiał naukowych opisów świata, uznając, że Eratostenes i Strabon uważali Ziemię za płaski owal. I na to wszystko nałożył opis Mojżeszowego Namiotu Spotkania jako rzeczywistego odbicia kształtu świata. Tutaj posiłkował się Orygenesem. Jednak Orygenes rozumiał metafory, a Kosmas nie rozumiał Orygenesa. W efekcie powstał obraz płaskiej owalnej Ziemi leżącej na dnie wszechświata, nad którą roztaczało się niebo na kształt namiotu. Noc zapadała, zdaniem Kosmasa, gdy Słońce ukrywało się za wielką górą na północy Ziemi.
Wiemy, że Kosmas znał Arystotelesowską koncepcję kulistej Ziemi, ale ją odrzucał. Jego opis jest tak niezwykły, że współcześni komentatorzy uznają, iż próbował on opisać świat w kategoriach moralnych i duchowych. Nie zwracał uwagi na to, czy jego opis zgadza się z rzeczywistością fizyczną. Jednak zbytnio skupił się na szczegółach fizycznych, tworząc coś dziwacznego.
Kosmas jest jedynym autorem, o którym z pewnością wiemy, iż uważał Ziemię za płaską. Jego wpływ na myśl mu współczesnych oraz kolejnych pokoleń był jednak żaden. Nie był poczytnym autorem. Dysponujemy trzema zachowanymi w znacznej mierze rękopisami jego dzieła – z czego jeden mógł należeć do niego samego – oraz kilkoma obszernymi fragmentami. Jest on praktycznie nieobecny w pracach innych autorów. Jeszcze za życia jego dzieło zostało skrytykowane przez Jana Filopona, który przypominał mu, że chrześcijanie nie powinni wyrażać na temat kosmosu opinii sprzecznych z rozumem i obserwacjami, gdyż w ten sposób uchodzą za głupców w oczach wykształconych pogan. Przez kolejnych trzysta lat o Kosmasie nikt nie wspomina. Kolejną krytykę jego poglądów przeprowadził Focjusz I Wielki, patriarcha Konstantynopola w latach 858–867. Na Zachodzie Kosmas pozostaje nieznany. Pierwszy jego przekład na łacinę ukazał się w 1706 roku. Najwyraźniej średniowieczni komentatorzy nie uważali tekstu Kosmasa za wartego uwagi. Pod koniec XIX wieku dzieło Kosmasa przetłumaczono na angielski i wkrótce uznano, że był on typowym przedstawicielem średniowiecznej myśli.
Kulistość Ziemi odrzucał z pewnością Sewerian (ur. ok. 355), biskup syryjskiej Gabali, który w swoich homiliach prezentował posuniętą do absurdu dosłowną interpretację stworzenia świata, włącznie z namiotem niebios rozciągającym się nad Ziemią. Być może, ale nie jest to jasne, kulistej Ziemi nie uznawał biskup Teodor z Mopsuestii (350–428). Ponadto pośrednie dowody wskazują też na biskupa Tarsu, Diodora (zm. 390 r.), którego Focjusz Wielki krytykował za odrzucanie kulistości na rzecz kształtu namiotu.
I to prawdopodobnie wszyscy. Chrześcijańskich pisarzy, uczonych i teologów, którzy pomiędzy I a XV wiekiem stwierdzali, że Ziemia nie jest kulą, możemy policzyć na palcach jednej ręki. Jeszcze mniej uważało, że Ziemia jest płaska. Poza nimi są też nieliczni, którym zabrakło konsekwencji lub ich prace możemy dwojako interpretować.
Co jednak o kształcie Ziemi sądzili ludzie, który nie zajmowali się teologią, filozofią czy innymi naukami? W ich przypadku wnioski możemy wyciągać na podstawie literatury do nich skierowanej. Dante w „Boskiej komedii” niejednokrotnie mówi o sferycznej Ziemi. Pierre d'Ailly, studiowany zresztą z uwagą przez Kolumba, w swoim „Ymago Mundi” porównuje Ziemię do jabłka. W „Legendarzu południowoangielskim”, XIII-wiecznej rymowanej kompilacji żywotów świętych, spisanej w języku średnioangielskim, pada stwierdzenie, że Ziemia jest mniejsza od najmniejszej gwiazdy, a wyliczenie długości podróży św. Michała wyraźnie pokazuje, że autor znał prace Al-Farghaniego, arabskiego astronoma, którego najważniejsze dzieło jest podsumowaniem i uzupełnieniem „Almagestu” Klaudiusza Ptolemeusza. Napisane ok. 140 roku dzieło Ptolemeusza jest jedną z najważniejszych i najbardziej wpływowych prac naukowych w dziejach, kompendium ówczesnej wiedzy astronomicznej. Obowiązywało do czasu obalenia teorii geocentrycznej. Ziemia jest w nim, oczywiście, kulą.
W jednej z najbardziej poczytnych książek Europy XIV-XVI wieku, „Podróżach Jeana de Mandeville'a do Ziemi Świętej” padają wprost stwierdzenia, że ziemia jest kulą i można ją opłynąć. Również dla Chaucera (ok. 1340–1400) jasnym jest, że jego czytelnicy wiedzą, iż Ziemia jest kulą.
Obraz Ziemi porównywanej do jajka, piłki czy jabłka jest powszechny w literaturze anglo- i francuskojęzycznej. Nie zawsze jednak kwestia kształtu Ziemi jest jednoznacznie opisana. Analizy literatury francuskiej XII i XIII wieku pokazują, że język starofrancuski nie odróżniał wyraźnie terminów na określenie kształtu (jak roond/roondece) i Ziemi (monde/terre). Tego samego terminu używano na przykład na określenie „okrągłego stołu”, jak i „okrągłej Ziemi”, zatem tam, gdzie wprost nie ma odwołania do kulistego przedmiotu, nie możemy być całkowicie pewni, czy chodzi o Ziemię w kształcie kuli czy dysku. Jednak, co trzeba podkreślić, nie pada stwierdzenie wprost, że Ziemia jest płaska. Uwagi te nie dotyczą literatury fantastycznej czy satyrycznej. W tego typu dziełach Ziemia mogła przyjmować różny kształt.
Skąd więc nasze przekonanie, że w średniowieczu uważano, iż Ziemia jest płaska? Wynika ono ze sporów ideologicznych i politycznych oraz niezrozumienia średniowiecznych map.
Czym jest mapa?
Mówimy obecnie o „mapach drogowych” firm produkujących chociażby procesory, mapie ciała czy umysłu. Mapa nie musi być zatem graficzną reprezentacją otoczenia geograficznego. Jednak, gdy jedna ze stron wspomnianych sporów ideologiczno-politycznych patrzyła na średniowieczne mapy, widziała w nich reprezentację płaskiej Ziemi.
Z okresu pomiędzy VIII a XV wiekiem przetrwało do naszych czasów około 1100 map. Wszystkie są płaskie. Całkiem jak współczesne mapy. Wiele z nich przedstawia świat w okręgu. Ponad połowa to mapy O-T, zwane też mapami izydoriańskimi. Po raz pierwszy pojawiły się jako ilustracje do dzieł Izydora z Sewilli. Nie były jego autorstwa, miały w sposób uproszczony ilustrować jego koncepcje.
Na mapach O-T ocean oblewający cały znany świat. Ocean tworzy kształt litery O, natomiast kontynenty (Azja, Europa i Afryka) przedzielone były literą T, symbolizującą wody rozdzielające kontynenty – rzeki Don i Nil – oraz Morze Śródziemne. Przywoływano je jako dowód, iż średniowiecze wyobrażało sobie Ziemię jako płaski dysk.
Jednak mapy O-T nie były fizycznymi reprezentacjami świata, a symbolicznymi przedstawieniami jego znanej części. Pokazywały prawdę moralną. W środku tych map umieszczano Jerozolimę. Nie wyrażano w ten sposób przekonania, że Jerozolima fizycznie znajduje się w centrum znanego świata, nie mówiąc już o całym świecie. Przekazywano, że Jerozolima to moralne i duchowe centrum świata.
Mapy te mają orientację wschodnią, z Azją na samej górze. Na wschodzie bowiem miał znajdować się Raj. Często wpisywano w nie postać Chrystusa, przedstawiano Adama i Ewę, świętych i władców. Litera T, tworzona przez Don, Nil i Morze Śródziemne mogła reprezentować krzyż Chrystusa. Dla twórców tych map prawda moralna była ważniejsza niż rzeczywistość fizyczna. Dlatego też na przykład znamy średniowieczną mapę, na której miasta zajęte przez Turków są oznaczone jako miasta chrześcijańskie. I nie wynika to z niewiedzy ich autora. Podkreślał on w ten sposób, że miasta te – w sensie duchowym i moralnym – są chrześcijańskie. To było ważniejsze, niż kwestie polityczne czy wojskowe.
Mapy O-T nie miały przedstawiać świata fizycznego i służyć celom praktycznym. Oczywiście średniowiecze posiadało i mapy praktyczne. Jedne z nich to proste, użyteczne przedstawienia tras pomiędzy interesującymi nas miastami, wraz z wymienieniem miejscowości, jakie będziemy mijać po drodze. Drugie, powszechnie używane od II połowy XIII wieku, tzw. portolany, były szczegółowymi mapami dla żeglarzy. Zawierały dane dotyczące długości i szerokości geograficznej, wyrysowaną linię brzegową, zaznaczone miejscowości, korygowano je o obserwacje astronomiczne.
Humaniści zasiali ziarno
Petrarka (1304–1374), pierwszy z humanistów, dzielił dzieje na epokę starożytną i nowożytną, „nową”. Żył w czasach, gdy na na zachód Europy szerokim strumieniem docierały dzieła klasyków, czy to w oryginale czy to tłumaczone, przede wszystkim z greki, na łacinę, hebrajski czy arabski. Dostępna stała się olbrzymia część wiedzy świata starożytnego, wraz z bogactwem komentarzy wschodnich autorów. Twórcy rodzącego się renesansu gloryfikowali wielkość starożytnych oraz swoją, jako tych, którzy starożytnych na nowo odkrywają, przywracając ludzkości złoty wiek. Skoro zaś trzeba było go przywrócić, to oznaczało, że został on przerwany, wiedzę utracono, cywilizacja upadła. Dlatego też Petrarka ukuł ok. 1340 roku termin „wieki ciemne” na określenie okresu, jaki upłynął od upadku Cesarstwa Rzymskiego do jego czasów. On i inni humaniści uważali te wieki za czas stagnacji intelektualnej i naukowej, ignorancji i zabobonów. Stworzyli obraz, który pokutuje do dzisiaj. Jednak, co ważne dla naszych rozważań, nie twierdzili, że w średniowieczu wierzono w płaską Ziemię. A cóż by ich powstrzymało przed wyrażeniem i takiej opinii, gdyby miała ona jakiekolwiek podstawy?
Humanistyczni historycy opisywali albo starożytność, albo czasy sobie współczesne. To stopniowo rodziło wrażenie, że w okresie pomiędzy tymi dwiema epokami zapadła ciemność, utracono wiedzę, wierzono w zabobony, nie znano ani autorów klasycznych ani nawet Biblii, a nad wszystkim rozciągał się złowrogi cień Kościoła i władzy świeckiej.
Obraz ten przetrwał i rozwija się mimo tego, że od dawna wiadomo, iż nie istniał ani bezpośredni związek między starożytnością, a nowożytnością, że renesans nie odkrył żadnego antycznego autora, gdyż wszyscy byli znani w wiekach go poprzedzających, wiele manuskryptów uznanych przez humanistów za klasyczne oryginały powstało w klasztornych skryptoriach, a mnisi ocalili liczne z nich od zapomnienia.
Sam termin „średniowiecze” powstał zaś w XV wieku i oznaczał dla jego twórców i posługujących się nim uczonych, niemal ten sam okres, co „wieki ciemne” dla Petrarki – od upadku Rzymu po ich własne czasy.
Płaska Ziemia
Nasze przekonanie o wierze ludzi średniowiecza w płaską Ziemię ma dwóch ojców. Pierwszym z nich jest pisarz i historyk, Washington Irving (1783–1859). Już na początku swojej kariery pisarskiej mieszał historię z fikcją. W 1809 roku ukazała się jego niezwykle poczytna „History of New York from the Beginning of the World to the End of Dutch Dynasty”. Wydał ją pod pseudonimem Diederich Knickerbocker. Przed jej publikacją umieścił w nowojorskiej prasie serię ogłoszeń, w którym poszukiwano zaginionego holenderskiego historyka Diedericha Knickerbockera. Miał on zniknąć podczas pobytu w jednym z hoteli. Irving umieścił nawet ogłoszenie od rzekomego właściciela hotelu, że pan Knickerbocker nie wrócił do swojego pokoju, nie uregulował rachunków, w związku z tym właściciel, by odzyskać pieniądze, opublikuje manuskrypt, który Knickerbocker zostawił. Książka była ogromnym sukcesem. Później Irving pracował jako dziennikarz, był poczytnym autorem książek i opowiadań. Dużo podróżował po Europie.
W 1826 roku amerykański ambasador w Hiszpanii zaprosił Irvinga, by ten dołączył do jego misji. Wspominał przy tym, że pisarz nie będzie się nudził, może bowiem zająć się tłumaczeniem niedawno udostępnionych dokumentów dotyczących podróży Kolumba. Irving, którego ostatnia książka została źle przyjęta, uznał to za dobry pomysł. Szybko jednak stwierdził, że dokumenty są „suche” i musi tchnąć nieco życia w historię. Mimo, że miał dostęp do manuskryptów z epoki, odrzucił je, skupiając się na napisaniu porywającej historii.
„History of the Life and Voyages of Christopher Columbus”, opublikowana w 1828 roku, nie tylko ukształtowała wyobrażenia ludzi współczesnych Irvingowi, ale wpłynęła też na system edukacji, podręczniki szkolne, historyków i na nasze wyobrażenie o średniowieczu. Najbardziej znaną sceną jest rzekoma konfrontacja pomiędzy Kolumbem, a głupim klerem podczas soboru w Salamance. Irving udramatyzował wymyślone przez siebie wydarzenie dodając, że dopiero co w Hiszpanii powołano do życia Inkwizycję i każda opinia, która pachniała herezją, mogła sprowadzić na Kolumba prześladowania. Kolumb stanął przed zgromadzeniem profesorów, mnichów i kościelnych dygnitarzy, którzy przesłuchiwali go odnośnie planów dopłynięcia do Indii. Przekonywał ich, że jest to możliwe, gdyż Ziemia jest kulą. Ci jednak twierdzili, że jest płaska, cytując przy tym Biblię oraz różnych świętych i wybitnych teologów, w tym Augustyna, Ambrożego czy Laktancjusza.
Ta wymyślona, udramatyzowana scena przemawiała do wyobraźni. A pozorów prawdziwości dodawała bibliografia, którą podpierał się Irving. Powoływał się na biografię Kolumba autorstwa jego syna Ferdynanda. Autor wspomina w niej o obradach komisji mającej doradzić Królom Katolickim zasadność sfinansowania planów Kolumba, jednak nie informuje o żadnych zastrzeżeniach co do kulistego kształtu Ziemi. W bibliografii Irvinga są też odniesienia do hiszpańskich historyków Antonio de Remesala i Gonzalo Oviedo, jednak nie wspominali oni o żadnym spotkaniu w Salamance. Zresztą nawet sam wybór uniwersytetu w Salamance jako miejsca, w którym prezentowane i uznawane są poglądy o płaskiej Ziemi nie był zbyt szczęśliwy. Uczelnia ta reprezentowała w czasach Kolumba najwyższy poziom naukowy, była ceniona szczególnie za nauczanie geografii i astronomii, a jednym z jej wykładowców był wybitny żydowski astronom, rabbi Abraham Zacuto.
Być może sugestywny obraz rzekomego wystąpienia Kolumba podczas „soboru w Salamance” nie odbiłby się takim echem, gdyby nie ówczesny kontekst historyczny. W USA na sile zyskiwały sentymenty antykatolickie i antyhiszpańskie, rozpowszechniały się teorie o płaskiej Ziemi i Ziemi pustej wewnątrz, a sam Irving, który dużo podróżował, mógł obserwować, jak na początku XIX wieku zacofany był Kościół w Hiszpanii. Tworzyło to atmosferę, w której dzieło Irvinga świetnie się sprzedawało.
Pierwszy nakład 10 000 egzemplarzy rozszedł się od ręki, a na autora spadł deszcz honorów. Jeszcze w tym samym roku Irving został wybrany członkiem korespondencyjnym hiszpańskiej Królewskiej Akademii Historii, w kolejnych latach otrzymał doktoraty honorowe Columbia University, University of Oxford i Harvard University oraz złoty medal brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Literatury. Do końca XIX wieku opis życia i podróży Kolumba pióra Irvinga doczekał się 175 wydań. Z jego książki korzystali nie tylko przeciętni czytelnicy, ale również pisarze i historycy, poszukując w niej informacji o życiu odkrywcy Ameryki.
Francuski naukowiec i antyklerykał Antoine-Jean Letronne (1787–1848) był dla nauki tym, kim Irving dla opinii publicznej i jej postrzegania poglądów średniowiecza na kształt Ziemi. Na jego postawę wpłynął klimat intelektualny ówczesnej Europy oraz studia geograficzne pod kierunkiem Edme Mantelle, znanego historyka, wyznawcy filozofii Woltera, który wśród młodych czytelników starał się propagować idee Oświecenia. Mantelle uważał średniowiecze za okres ciemnoty, a rozgłos zdobył opisując Jezusa jako szarlatana.
Inteligencja Letronne'a zrobiła na Mantelle'u duże wrażenie, zaprosił go więc do współpracy, został jego patronem naukowym. Letronne studiował grekę, łacinę, egiptologię i matematykę. Był świetnym erudytą i polemistą, zawsze jednak uważał, by nie zranić uczuć interlokutora. Napisał m.in. krytyczną historię chrześcijaństwa oraz traktat, w którym obalił przekonanie o rzekomej autentyczności relikwii św. Ludwika. Wśród swoich zwolenników uchodził niemal za świeckiego świętego. Zdobył sobie taką pozycję w świecie naukowym, że wielu historyków powtarzało jego poglądy i interpretacje, nie odwołując się do źródeł, z których korzystał.
W 1834 roku napisał artykuł „O poglądach Ojców Kościoła na kosmografię”. Już pierwsze zdanie ustawiało całą narrację. Letronne stwierdzał bowiem, że jeszcze do niedawna uważano, iż cała nauka powinna opierać się na Biblii. Nie mogąc pominąć powszechnie znanej kwestii, że najbardziej wpływowi z wczesnochrześcijańskich myślicieli, Orygenes i św. Augustyn, nauczali czegoś wręcz przeciwnego, informował swoich czytelników, że byli oni w mniejszości. W kolejnych ustępach swojej pracy stwierdzał, że Augustyn, Bazyli czy Ambroży mieli takie same poglądy jak Laktancjusz i Sewerian. Przekonywał czytelników, że wobec takiej postawy filozofów i teologów, średniowieczni astronomowie zostali zmuszeni do stwierdzenia, że Ziemia jest płaska. Przyznawał, co prawda, że Focjusz skrytykował poglądy Kosmasa, następnie jednak przeszedł do szczegółowego opisu tych poglądów i na koniec stwierdził, iż większość je podzielała.
Za błyskotliwym i wyrazistym Letronne'em podążyli wkrótce inni, rozpowszechniając jego poglądy na myślenie średniowiecznych autorów o kształcie Ziemi.
Prawdziwymi twórcami mitu o tym, jakoby w średniowieczu uważano Ziemię za płaską, są więc XIX- i XX-wieczni autorzy. W kolejnych dziesięcioleciach po Irvingu i Letronne'ie zbieg czynników społecznych, politycznych i kulturowych wzmógł zapotrzebowanie na mity pokazujące ciemnotę, zacofanie i uleganie zabobonom w średniowieczu.
Wcześniejsi myśliciele, równie krytycznie nastawieni do wieków średnich, nie pisali o rzekomym postrzeganiu Ziemi jako płaskiej. Nie mówili o tym ani filozofowie Oświecenia, ani ich prekursorzy, nie ma jej w pracach protestantów, którzy mogli przecież wykorzystać ten argument do walki z katolikami i papiestwem.
Wzmiankę o płaskiej Ziemi znajdziemy u Woltera, który wspomina – i ma rację – że Ziemię za płaską uważali starożytni hebrajscy astronomowie. Francis Bacon, który z zapałem zwalczał chrześcijańskie przesądy, pisze, że astronomowie, który odkryli kulistość Ziemi i wynikające z niej konsekwencje w postaci istnienia antypodów byli zwalczani przez Ojców Kościoła. Kwestię antypodów znajdziemy też u Thomasa Paine'a, jednego z Ojców Założycieli USA, który stwierdził, że biskup Wirgiliusz z Salzburga został spalony na stosie za przyjmowanie istnienia antypodów, zatem za przyjmowanie kulistości Ziemi. Paine się mylił. Nikt Wirgiliusza nie spalił. Został on napomniany przez papieża Zachariasza za niezgodną z ówczesną teologią wiarę w zamieszkane antypody. Napomnienie to w niczym Wirgiliuszowi nie przeszkodziło i kilka lat później otrzymał sakrę biskupią.
Nie można tutaj nie przypomnieć, że i Kopernik w przedmowie do swojego najważniejszego dzieła stwierdza, że ci, którzy są przeciwni modelowi heliocentrycznemu, błądzą równie mocno jak Laktancjusz wyśmiewający kulistość Ziemi. Kopernik przypomina, że Laktancjusz nie był astronomem, więc zapewne znajdą się i tacy, którzy nie znając się na astronomii, będą próbowali wykorzystać Pismo Święte do sprzeciwiania się teorii heliocentrycznej. Kopernik nie twierdzi, że poglądy Laktancjusza są typowe dla epoki, czy że w średniowieczu uważano, iż Ziemia jest płaska. Gdy w późniejszych rozdziałach wspomina o płaskiej Ziemi, przywołuje poglądy pogan.
Z oczywistej, i nieistotnej dla zbawienia kwestii kulistości Ziemi, wynikały konsekwencje w postaci istnienia ewentualnych antypodów, czyli lądów po drugiej stronie kuli. Ta akurat kwestia była istotna, gdyż jeśli lądy takie nawet istniały, to powstawało pytanie, czy były zamieszkane. Z punktu widzenia średniowiecznej teologii, nie mogły być zamieszkane, gdyż wszyscy ludzie pochodzili od Adama i Ewy. Nie mogli więc mieszkać na lądach, na które ludzie nie mogli się dostać. A nie mogli do nich dotrzeć, gdyż uniemożliwiał to bezmiar oceanu, ponadto strefa równikowa była tak gorąca, że ludzie nie mogli jej przebyć. Z tego więc wynikało, że nawet jeśli antypody istnieją, to ludzie zamieszkują tylko znane średniowieczu kontynenty: Europę, Azję i Afrykę.
Jednak ze sprzeciwu średniowiecznej nauki czy to wobec istnienia antypodów, czy istnienia ludzi na antypodach, nie można wyciągać wniosku – co często w XIX wieku robiono – że jest on jednoznaczny ze sprzeciwem wobec kulistości Ziemi.
Powszechny pogląd o płaskiej Ziemi odszedł w zapomnienie w V wieku p.n.e. dzięki pracom greckich uczonych i przez około 2400 lat wydawało się, że kwestia kształtu naszej planety została ustalona. Jednak w XIX wieku spór o kształt Ziemi pojawił się w świadomości społecznej i nauce.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z University of Washington zauważyli, że są w stanie wykryć „atomowy oddech” czyli wibracje mechaniczne pomiędzy dwiema warstwami atomów. Dokonali tego obserwując światło emitowane przez atomy wzbudzone laserem. Odkryte zjawisko można wykorzystać do zakodowania i przesłania informacji kwantowej. Uczeni zbudowali urządzenie, które może stać się elementem składowym przyszłych technologii kwantowych.
To nowa platforma w skali atomowej, która wykorzystuje optomechanikę, szereg zjawisk w których ruch światła i ruch mechaniczny są ze sobą nierozerwalnie powiązane. Mamy tutaj efekty kwantowe, które możemy wykorzystać do kontrolowania pojedynczego fotonu przemieszczającego się przez zintegrowane obwody optyczne, mówi profesor Mo Li, który stał na czele grupy badawczej.
Ostatnie badania bazowały na wcześniejszych pracach związanych z ekscytonami. To kwazicząstki w których można zakodować informację kwantową, a następnie przesłać ją w postaci fotonu, którego właściwości kwantowe (jak polaryzacja czy długość fali) pełnią rolę kubitu. A jako że kubit ten jest niesiony przez foton, informacja przemieszcza się z prędkością światła. Fotony są naturalnym wyborem jako nośnik informacji kwantowej, gdyż potrafimy przesyłać je za pomocą światłowodów szybko na duże odległości, nie tracą przy tym zbyt wielu informacji, dodaje doktorantka Adina Ripin.
Naukowcy pracowali w ekscytonami chcąc stworzyć urządzenie emitujące pojedyncze fotony. Obecnie w tym celu używa się atomowych macierzy, takich jak np. znajdujące się w diamentach. Jednak w macierzach takich występują naturalne defekty, które zaburzają pracę tego typu urządzeń. Naukowcy z Uniwersity of Washington chcieli precyzyjnie kontrolować miejsce, z którego będzie dochodziło do emisji fotonu.
Wykorzystali w tym celu nałożone na jednoatomowe warstwy diselenku wolframu. Dwie takie warstwy nałożyli na podłoże, na którym znajdowały się setki kolumienek o szerokości 200 nanometrów każda. Diselenek wolframu przykrył te kolumienki, a ich obecność pod spodem doprowadziła do pojawienia się niewielkich naprężeń w materiale. W wyniku naprężeń znajdujących się w miejscu każdej z kolumienek powstała kropka kwantowa. I to właśnie te kropki są miejscem, w którym dochodzi do emisji. Dzięki precyzyjnemu impulsowi laserowemu naukowcy byli w stanie wybić elektron, tworząc w ten sposób ekscytony. Każdy z ekscytonów składał się z ujemnie naładowanego elektronu z jednej warstwy diselenku wolframu i dodatnio naładowanej dziury z drugiej warstwy. Po chwili elektron wracał w miejsce, w którym przed chwilą się znajdował, a ekscyton emitował foton z zakodowaną informacją kwantową.
Okazało się jednak, że poza fotonami i ekscytonami jest coś jeszcze. Powstawały fonony, kwazicząstki będące produktem wibracji atomowych.
W ten sposób po raz pierwszy zaobserwowano fonony w emiterze pojedynczych fotonów w dwuwymiarowym systemie atomowym. Bliższe analizy wykazały, że każdy foton emitowany w ekscytonu był powiązany z jednym lub więcej fononami. Naukowcy postanowili więc wykorzystać to zjawisko. Okazało się, że za pomocą napięcia elektrycznego mogą wpływać na energię interakcji pomiędzy fotonami i fononami. Zmiany te są mierzalne i można je kontrolować.
To fascynujące, że możemy tutaj obserwować nowy typ hybrydowej platformy kwantowej. Badając interakcję pomiędzy fononami a kwantowymi emiterami, odkryliśmy zupełnie nową rzeczywistość i nowe możliwości kontrolowania i manipulowania stanami kwantowymi. To może prowadzić do kolejnych odkryć w przyszłości, dodaje Ruoming Peng, jeden z autorów badań.
W najbliższym czasie naukowcy chcą stworzyć falowody, za pomocą których będą przechwytywali wygenerowane fotony i kierowali je w wybrane miejsca. Mają tez zamiar skalować swój system, by jednocześnie kontrolować wiele emiterów oraz fonony. W ten sposób poszczególne emitery będą mogły wymieniać informacje, a to będzie stanowiło podstawę do zbudowania kwantowego obwodu. Naszym ostatecznym celem jest budowa zintegrowanego systemu kwantowych emiterów, które mogą wykorzystywać pojedyncze fotony przesyłane za pomocą przewodów optycznych oraz fonony i używać ich do kwantowych obliczeń, wyjaśnia Li.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Od początku pandemii COVID-19 możemy oglądać w mediach zdjęcia i grafiki reprezentujące koronawirusa SARS-CoV-2. Wyobrażamy go sobie jako sferę z wystającymi białkami S. Obraz ten nie jest do końca prawdziwy, gdyż w rzeczywistości wirion – cząstka wirusowa zdolna do przetrwania poza komórką i zakażania – jest elipsoidą, która może przyjmować wiele różnych kształtów. Z rzadka jest to kształt kulisty.
Teraz naukowcy z kanadyjskiego Queen's University oraz japońskiego Okinawa Institute of Science and Technology (OIST) przeprowadzili modelowanie komputerowe, podczas którego zbadali, jak różne kształty wirionów wpływają na zdolność SARS-CoV-2 do infekowania komórek.
Naukowcy sprawdzali, jak wiriony o różnych kształtach przemieszczają się w płynie, gdyż to właśnie wpływa na łatwość transmisji. Gdy wirion trafi do naszych dróg oddechowych, przemieszcza się w nosie i płucach. Chcieliśmy zbadać jego mobilność w tych środowiskach, mówi profesor Eliot Fried z OIST.
Uczeni modelowali dyfuzję rotacyjną, która określa, z jaką prędkością cząstki obracają się wokół osi prostopadłej do powierzchni błony. Cząstki bardziej gładkie i bardziej hydrodynamiczne napotykają mniejszy opór i obracają się szybciej. W przypadku koronawirusa prędkość obrotu wpływa na zdolność do przyłączenia się do komórki i jej zainfekowania. Jeśli cząstka obraca się zbyt szybko, może mieć zbyt mało czasu na interakcję z komórką i jej zarażenie. Gdy zaś obraca się zbyt wolno, może nie być w stanie przeprowadzić interakcji w odpowiedni sposób, wyjaśnia profesor Fried.
Uczeni modelowali elipsoidy spłaszczone i wydłużone. Sfera to rodzaj elipsoidy obrotowej, która ma wszystkie trzy półosie równe. Elipsoida spłaszczona ma jedną oś krótszą od dwóch pozostałych, elipsoida wydłużona – jedną oś dłuższą od dwóch pozostałych. Możemy sobie to wyobrazić przyjmując, że elipsoida spłaszczona, to kula, która zmienia kształt tak, by stać się monetą, a elipsoida wydłużona to kula, która próbuje stać się prętem. Oczywiście w przypadku wirionów zmiany są bardzo subtelne. Aby uzyskać większy realizm, naukowcy dodali do swoich elipsoid wystające białka S, symbolizowane przez kule na powierzchni elipsoidy.
Przyjęliśmy też założenie, że każde z białek S ma ten sam ładunek elektryczny, przez co odpychają się od siebie, to zaś powoduje, że są równomiernie rozłożone na całej powierzchni elipsoidy, dodaje doktor Vikash Chaurasia z OIST.
Analizy wykazały, że im bardziej kształt wirionu odbiega od kształtu kuli, tym wolniej się on obraca. To może oznaczać, że łatwiej mu będzie przyłączyć się do komórki i ją zarazić. Autorzy badań przyznają, że ich model jest uproszczony, jednak pozwala nam lepiej zrozumieć właściwości koronawirua i jedne z czynników wpływających na łatwość, z jaką nas zaraża.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Biolodzy, matematycy i inżynierowie od dawna przyglądali się jajkom z analitycznego punktu widzenia. Jajo musi być bowiem maksymalnie duże, by umożliwić rozwój embrionu, a jednocześnie na tyle małe i o takim kształcie, by zwierzę mogło je znieść, nie może też swobodnie toczyć się, gdy zostanie złożone. Musi być przy tym na tyle wytrzymałe, żeby możliwe było wysiadywanie.
Jaja składane są przez tysiące gatunków zwierząt. A kształt wszystkich jaj ma wiele ze sobą wspólnego. Naukowcy od dawna próbowali opisać ten kształt za pomocą jednej uniwersalnej formuły. Brali przy tym pod uwagę takie kształty jak sfera, elipsoida, owoida i kształt gruszki. Pojawiały się dotychczas propozycja rozwiązania problemu, jednak żaden z zaproponowanych wzorów nie opisywał wszystkich występujących w naturze kształtów jaj.
Teraz naukowcy z Uniwersytetu w Kent i Instytutu Badań nad Środowiskiem na Ukrainie, wprowadzili dodatkowe funkcje do kształtu owoidy, dzięki czemu udało im się stworzyć wzór opisujący każdą istniejącą geometrię jajka.
Opracowanie wzoru dla jajka to nie tylko matematyczna zabawa. Wzór taki pozwoli lepiej zrozumieć sam kształt, ułatwi badania nad ewolucją jaj i pozwoli na stworzenie nowych narzędzi do ich analizy.
Już dotychczas istniejące wzory, które opisywały podstawowe kształty jaj, były stosowane w badaniach nad żywnością, w inżynierii, rolnictwie, architekturze, naukach biologicznych i aeronautyce. Nowy wzór pozwoli, na przykład, na wznoszenie budowli o kształcie jaja z cienkimi ścianami, które będą bardziej wytrzymałe niż obecnie stosowane podobne kształty. Umożliwi też lepsze charakteryzowanie tych ważnych struktur biologicznych z fizycznego punktu widzenia.
Praca uczonych z Ukrainy i Wielkiej Brytanii została opublikowana w artykule Egg and math: introducing a universal formula for egg shape na łamach Annals of the New York Academy of Sciences.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Po raz pierwszy udało się dwukrotnie wykryć poruszający się pojedynczy foton, nie niszcząc go przy tym. To ważna osiągnięcie, gdyż dotychczas foton ulegał zwykle zniszczeniu podczas jego rejestrowania. Najnowsze osiągnięcie może przyczynić się do powstania szybszych i bardziej odpornych na zakłócenia sieci optycznych i komputerów kwantowych.
Zwykle wykrycie fotonu wiąże się z jego zaabsorbowaniem. Jednak foton może nieść ze sobą cenne informacje, a w takich przypadkach specjaliści woleliby mieć możliwość odczytania tych danych i przepuszczenia fotonu dalej, do miejsca docelowego. Żadna metoda detekcji nie jest w 100% skuteczna, zawsze istnieje ryzyko, że coś się prześliźnie niewykryte, mówi jeden z autorów badań, Stephan Welte, fizyk kwantowy z Instytutu Optyki Kwantowej im. Maxa Plancka w niemieckim Garching. Dlatego też możliwość niedestrukcyjnego wykrywania fotonów jest tak ważna – ustawienie detektorów jeden za drugim zwiększa szanse, że wykryjemy wszystkie interesujące nas fotony.
Dotychczas opracowano różne sposoby wykrywania fotonu bez jego niszczenia. Często polegają one na interakcji fotonu z jonem, nadprzewodzącym kubitem lub innymi systemami kwantowymi. Jednak w ten sposób możemy albo wykonać pojedynczą niedestrukcyjną rejestrację poruszającego się fotonu, albo liczne niedestrukcyjne odczyty stacjonarnego fotonu uwięzionego we wnęce.
Teraz naukowcy z Niemiec dwukrotnie wykryli pojedynczy foton wędrujący światłowodem. Wykorzystali w tym celu skonstruowany przez siebie niedestrukcyjny detektor zbudowany z pojedynczego atomu rubidu uwięzionego w odbijającej wnęce. Foton, wpadając do wnęki, odbija się od jej ścian, zmieniając stan kwantowy atomu, co można wykryć za pomocą lasera. Uczeni umieścili dwa takie detektory w odległości 60 metrów od siebie. Wykryły one ten sam foton, nie absorbując go. Welte mówi, że teoretycznie można w ten sposób wykryć pojedynczy foton nieskończoną liczbę razy, jednak w praktyce istnienie 33-procentowe ryzyko, że użycie detektora spowoduje utratę fotonu.
Nowa technologia może w przyszłości pozwolić na śledzenie trasy fotonów. Pozwoli to na przyspieszenie pracy systemów kwantowych, gdyż będziemy w stanie upewniać się, że zakodowane w fotonach informacje dotrą tam, gdzie powinny.
Powiedzmy, że chcesz wysłać kwantową informację z Monachium do Nowego Jorku. Możesz w międzyczasie wielokrotnie sprawdzać, czy foton nie został po drodze utracony, np. sprawdzając, czy dotarł do Paryża. Jeśli okaże się, że foton zgubił się po drodze, można będzie natychmiast wysłać go ponownie. Nie trzeba będzie czekać na zakończenie całej transmisji, by upewnić się, że wszystko poszło tak, jak powinno, wyjaśnia główny autor badań, Emanuele Distante.
Twórcy nowych detektorów uważają, że nie można ich będzie wykorzystać do podsłuchania kwantowej komunikacji. To jak śledzenie przesyłek. Możesz dowiedzieć się, gdzie jest paczka, ale nic nie wiesz o jej zawartości. Foton zawiera w sobie pewną kwantową informację. Możesz w sposób niedestrukcyjny go wykryć, ale nie odczytać, stwierdza Welte.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.