Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

W Olsztynie badają nową chorobotwórczą bakterię przenoszoną przez kleszcze

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie (UWM) prowadzą badania nad bakterią Neoehrlichia mikurensis. Jest ona chorobotwórcza dla człowieka, a przenoszą ją kleszcze. [Neoehrlichia mikurensis] wywołują ciężkie objawy. Problem polega na tym, że są to objawy niespecyficzne i uogólnione, różne u różnych ludzi i podobne do objawów innych chorób. Przy zakażeniu Neoehlichia mikurensis u pacjenta występuje wysoka gorączka do 40 st. C, kaszel, ból stawów, uczulenia, nudności, biegunka, powikłania zakrzepowe, a nawet wylewy czy powiększenia śledziony i wątroby – podkreśla dr Katarzyna Kubiak z Katedry Biologii Medycznej Szkoły Zdrowia Publicznego UWM. I dodaje, że o "ile objawy boreliozy i KZM lekarze potrafią zdiagnozować, to objawów neoerlichiozy po ukłuciu przez kleszcza zarażonego Neoerhlichia mikurensis – nie".

Patogen wywołujący neoerlichiozę znany jest od niedawna. Został opisany dopiero na początku bieżącego wieku, więc w literaturze naukowej nie ma zbyt wielu informacji o objawach neoerlichiozy u ludzi. Pierwsze naukowe doniesienie o obecności tego patogenu w Polsce znajdziemy w artykule Rickettsiaceae and Anaplasmataceae infections in Ixodes ricinus ticks from urban and natural forested areas of Poland opublikowanym 2014 roku na łamach „Parasit Vectors” przez naukowców z PAN, Uniwersytetu Warszawskiego i University of Nottingham.

W obliczu zaś zwiększającej się liczby doniesień o zachorowaniach na terenie Europy, Azji i Ameryki Północnej, polscy naukowcy rozpoczęli badania nad Neoehlichia mikurensis. Obok doktor Kubiak do zespołu badawczego należą dr Małgorzata Dmitryjuk, dr Mirosław Michalski i mgr Magdalena Szczotko. Polacy nawiązali współpracę z zespołem prof. Any Domingos z Instytutu Higieny i Chorób Tropikalnych z Universidade NOVA w Lizbonie.

Wiedza o przenoszonej przez kleszcze neoerlichozie u ludzi jest jeszcze mało znana lekarzom, ale nie ustajemy w pracy nad tym, aby upowszechnić informacje o niej. Większa świadomość lekarzy na temat występowania chorób przenoszonych przez kleszcze, innych niż borelioza i kleszczowe zapalenie mózgu, przyczyni się do szybszego rozpoznawania niespecyficznych objawów i dobrania skuteczniejszych metod ich leczenia, mówi doktor Kubiak.

Polacy biorą tez udział w europejskim projekcie, którego celem jest stworzenie ankiety porównującej stan wiedzy i świadomości Europejczyków dotyczących chorób przenoszonych przez kleszcze i sposobów zapobiegania im. W Polsce badania ankietowe będą prowadzone na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim i Uniwersytecie Wrocławskim.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, mam wrażenie, że oficjalna medycyna totalnie zlewała do tej pory mniej popularne choroby odkleszczowe, takie jak np. babeszjoza, a nawet boreliozę traktują bardziej serio dopiero od kilku lat, jeśli nie było ewidentnego dowodu w postaci charakterystycznego rumienia (chociaż nie występuje on we wszystkich przypadkach). A tym czasem kleszcza można spokojnie nabyć na wielkomiejskim osiedlu, nie trzeba nawet chodzić do lasu czy parku.

Nawet nie wiem, czy w ogóle istnieje jakiś wiarygodny test, który wykryje boreliozę poza okienkiem czasowym, czyli ileś tam tygodni od ugryzienia, ale też nie za późno. Co jak ktoś ma nierozpoznaną boreliozę np. od kilku czy nawet kilkunastu lat? Tak naprawdę jest mnóstwo dezinformacji w tym temacie jak i masa szuryzmów wokół diagnozowania i leczenia tej choroby. Bardzo trudno znaleźć rzetelne informacje i przydałby się artykuł, który klarownie to wszystko wyjaśni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borelioza, taka długotrwała, jest chyba trudna do zdiagnozowania. Ale artykuł to dobry pomysł. Może się z nim spróbujemy zmierzyć :)

  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Mariusz Błoński napisał:

Ale artykuł to dobry pomysł. Może się z nim spróbujemy zmierzyć

Byłoby super :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Czy to jest zlewanie? Mojego znajomego, oficera jednostki GROM, wykończyła ameba (nabył ją w trakcie misji w Afganistanie), niby dobrze znany pierwotniak. Nie bardzo mogli mu pomóc nawet spece z Kliniki  Chorób Tropikalnych z Gdynii. Znam jeszcze dwa przypadki chorób bliskich mi osób, które odbywały podróże do krajów tropikalnych. a które zachorowały na "choroby" których niesklasyfikowano (najbliżej były jako autoimmunologiczne), pomimo konsyliów lekarskich, z udziałem profesorów medycyny. 

To nie zlewanie, a raczej zaskoczenie. 

Najnowszy przykład z czołowego ośrodka pediatryczngo w Polsce, Centrum Zdrowia Dziecka. Wraz z napływem ukraińskich dzieciaków, pojawiły się super odporne bakterie.

Ukraina, podobnie jak całe południe Europy, przoduje w użyciu antybiotyków. CZD zareagowało utworzeniem speczespołu złożonego z najlepszych naukowców i lekarzy, którzy mają "piecze" nad najsilniejszymi, najlepszymi antybiotykami. Każde wydanie takiego super-antybiotyku musi być obwarowne zgodą tego zespołu. Chyba to działa, jak na razie.

Bakterie ewoluują, szybciej niż my. Tu potrzeba rozwiązań systemowych, począwszy od edukacji medyków. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od początku bieżącego wieku liczba łosi w stanie Maine spadła o 10%, a w stanie New Hampshire aż o 50%. Badający niezależnie ten problem amerykańscy i kanadyjscy naukowcy – gdyż i we wschodniej Kanadzie doszło do spadku liczebności łosi – mówią o nowym niebezpieczeństwie czyhającym na te zwierzęta. O kleszczach z gatunku Dermacentor albipictus.
      Globalne ocieplenie i związane z nim krótsze zimy oraz lepsze warunki życiowe dla kleszczy spowodowały, że te pajęczaki stały się śmiertelnym zagrożeniem dla łosi. I wcale nie chodzi tutaj o przenoszone przez nie choroby. Dermacentor albipictus zwykle nie są nosicielami chorób, które są przenoszone przez inne kleszcze. Wiele łosi ginie, mimo że niczym się od kleszczy nie zaraziły. Pajęczaki dosłownie wysysają z nich życie. Pasożyty pożerają tak wiele krwi z łosi, że zwierzęta zapadają na ciężką anemię i giną. Kleszczy jest tak dużo, że na pojedynczym łosiu znajdowano ich nawet 90 000. W amerykańskich i kanadyjskich lasach coraz częściej można spotkać „łosie-duchy”, zwierzęta pozbawione olbrzymich połaci futra, które straciły ocierając się o drzewa, by pozbyć się pasożytów.
      Sytuacja najprawdopodobniej będzie się pogarszała, można się bowiem spodziewać coraz krótszych zim i wiosen wolnych od śniegu. Mniejsza liczba łosi oznacza zaś problemy dla całego ekosystemu, chociażby dlatego, że łosie przenoszą składniki odżywcze, potrzebne wielu roślinom. Stanowią też źródło pożywienia dla drapieżników.
      Helen Schwantje, weterynarz z ministerstwa zajmującego się lasami i zasobami naturalnymi Kolumbii Brytyjskiej alarmuje, że coraz częściej widzi się karibu na których w zimie żerują kleszcze. To zaś oznacza, że pajęczaki przenoszą się na nowe tereny i gatunki. Karibu już teraz są uznawane za zagrożone.
      Niektórzy specjaliści mówią, że rozwiązaniem problemu mógłby być zwiększony odstrzał łosi tak, by zagłodzić kleszcze i zmniejszyć ich populację. Trzeba jednak znaleźć równowagę, pomiędzy liczbą łosi, którą należy zabić, a liczbą, którą należy pozostawić dla zachowania zdrowej populacji. Problem jednak w tym, że takie działanie może się sprawdzić na krótką metę. W miarę postępów globalnego ocieplenia liczba kleszczy może wzrosnąć tak bardzo, że już nic nie uchroni łosi przed nimi.
      Schwantje podkreśla, że jeśli nawet kleszcze nie zabiją zwierzęcia bezpośrednio, to osłabiają je, powodując, że jest bardziej narażone na inne zagrożenia zdrowotne. Zwierzęta tak dużo czasu spędzają na drapaniu się i próbie pozbycia się kleszczy, że mniej jedzą, co odbija się na ich zdrowiu, stwierdza uczona.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...