Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Choć widuje się już bociany białe (Ciconia ciconia) na gniazdach, nie ma pewności, czy to osobniki, które wróciły do Polski, czy też takie, które u nas zimowały. Jak podkreślono w komunikacie Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP), analiza sygnałów z nadajników nie pozostawia złudzeń, jest spore opóźnienie w terminie wędrówki.

Prof. Piotr Tryjanowski z Katedry Zoologii UPP wyjaśnia, że identyfikację ptaka zajmującego gniazdo ułatwia obrączka ornitologiczna. Najlepiej jednak, gdy bocian ma założony nadajnik GPS/GSM. W tym drugim przypadku nie musimy ptaka widzieć w gnieździe, bo sygnał o jego obecności dociera poprzez satelity.

Analiza sygnałów z nadajników GPS/GSM zakładanych przez grupę Silesiana (trafiły już one do ponad 120 osobników) wykazała, że ptaki mają spore opóźnienie migracji. Przed kilkoma dniami pierwszy bocian pokonał Morze Czerwone i znajduje się w Izraelu. Parę osobników przygotowuje się do wędrówki w Egipcie. Zasadnicza część populacji jest jednak w Czadzie i Sudanie, a największych maruderów należy szukać na północy RPA. Kiedy C. ciconia dotrą do Europy? Trudno stwierdzić, bo potrzebują sporo czasu, by pokonać samą Afrykę...

Prof. Tryjanowski, który ostatnio podróżował po południowej Europie - pokonał trasę od Serbii po Polskę - nie zauważył gniazd z bocianami. Cóż, należy uzbroić się w cierpliwość, ale sądząc po tym, jak ptaki zachowują się w Afryce, to będzie to dziwny sezon. Jak zwykle najpierw pojawi się forpoczta, a po niej główna fala (migracja osiągnie szczyt). Może się okazać, że bociany nie zdążą dolecieć ani na św. Józefa (19 marca), kiedy to tradycyjnie ich oczekiwano, ani w pierwszy dzień wiosny (21 marca) i zapewne przyjdzie nam poczekać z obserwacjami bocianów aż do Wielkanocy - przestrzega naukowiec. Jeśli ptaki zmienią szybkość czy trasę wędrówki, specjaliści obiecują, że będą o tym informować. Pod tym adresem można znaleźć mapkę z monitoringiem lotów.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co to może oznaczać? Przeciągnięcie się zimy? Czy też po prostu takie rzeczy się zdarzają i nie mają związku z długoterminową pogodą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ubiegłym roku, gdy wracały, moskalstwo napadło na Ukrainę, a wiele bocianów leci właśnie przez Ukrainę. Ciekawe, czy to mogło mieć jakiś wpływ na ich tegoroczne zachowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od VI wieku w źródłach pisanych zaczynają pojawiać się informacje o Słowianach zasiedlających ziemie od Łaby po Wołgę i od Bałtyku po Bałkany. Badania archeologiczne pokazują, że w tym czasie doszło do zmiany kultury materialnej. Proces ten jest słabo udokumentowany i zbadany, zarówno z powodu niejednoznaczności źródeł, braku zapisków pozostawionych przez samych Słowian, kwestii ideologicznych, jak i z powodu niewielkiej ilości materiału archeologicznego. Dlatego wśród specjalistów trwają spory, czy była to masowa migracja, podbój dokonany przez wojowników czy stopniowa slawizacja wcześniej istniejącej populacji.
      Co najmniej od I wieku przed naszą erą ziemie pomiędzy Renem a Wisłą były zamieszkane przez ludy, które Rzymianie określali zbiorczo nazwą "Germanie". Termin „Słowianie” (Σκλαβηνοί) pojawia się po raz pierwszy ok. 550 roku u Prokopiusza z Cezarei, a niedługo później pisze o nich Jordanes (Sclaveni). Sto lat później obecność Słowian jest poświadczona w większości środkowej, wschodniej oraz południowo-wschodniej Europy. W Polsce toczony jest spór pomiędzy allochtonistami, zwolennikami poglądu, że Słowianie przed swymi wędrówkami mieszkali na terenie Polesia (głównie Ukraina i Białoruś), a pozostającymi w mniejszości autochtonistami, twierdzącymi że mieszkali oni na terenie dzisiejszej Polski od co najmniej epoki brązu.
      Wczoraj, 3 września, w Nature ukazał się artykuł Ancient DNA connects large-scale migration with the spread of Slavs autorstwa międzynarodowego zespołu naukowego z Niemiec, Polski, Czech, Finlandii, Chorwacji, Łotwy, Austri i USA. Jego autorzy przeanalizowali dane 555 osób, które żyły w Europie Środkowo-Wschodniej pomiędzy VI a VIII wiekiem. Badania wykazały, że w tym czasie doszło do wymiany 80% puli genetycznej na terenie dzisiejszych wschodnich Niemiec, Polski i Chorwacji. Nie zauważono przy tym, by wśród ludności, której geny napłynęły na te tereny, istniała znacząca nierównowaga pomiędzy płciami, to zaś sugeruje, że nie mieliśmy do czynienia z podbojem czy stopniowym przenikaniem emigrantów, a była to emigracja masowa, w czasie której przenosiły się całe rodziny i grupy.
      Na wschodzie dzisiejszych Niemiec oraz na terenie dzisiejszej Polski doszło do niemal całkowitej zmiany puli genetycznej oraz zmiany stosunków społecznych. Natomiast w Chorwacji nowe struktury społeczne zachowały wiele z cech wcześniej istniejących struktur. To pokazuje, że migracja Słowian była dostosowana do lokalnych warunków. Nie była też jednym wielkim wydarzeniem.
      Dane genetyczne ze wschodnich Niemiec pokazują, że aż 85% puli genetycznej ludzi, którzy żyli na tym terenie, pochodziło od Słowian. Profil genetyczny tej populacji był niemal identyczny z dzisiejszymi populacjami Europy Wschodniej. Dowody archeologiczne wskazują, że społeczności były zorganizowane wokół dużych patrylinearnych rodzin. Kobiety przenosiły się do rodziny męża.
      W odniesieniu do Polski najnowsze badania stanowią silne wsparcie teorii allochtonicznej. Wynika z nich bowiem, że od VI i VII wieku wcześniejsi mieszkańcy tych ziem niemal całkowicie znikają i zostają zastąpieni ludźmi, wykazującymi bliskie pokrewieństwo genetyczne ze współczesnymi mieszkańcami Polski, Ukrainy i Białorusi. odkryto też niewielkie ślady mieszania się migrantów z zastaną populacją.
      Z kolei w Chorwacji widzimy nieco inny wzorzec niż na północy. Tam pojawiła się znaczna pula nowych genów, ale nie doszło do całkowitego zastąpienia miejscowej populacji. Miało miejsce wyraźne mieszanie się migrantów z autochtonami. Szczególnie dobrze widać to na stanowisku Velim, gdzie znaleziono jedne z najstarszych słowiańskich pochówków w regionie. Widać tam mieszaninę genów migrantów oraz do 30% genów miejscowej populacji.
      Niezależnym potwierdzeniem powyższych wniosków są opublikowane w tym samym dniu w Genome Biology wyniki badań zespołu naukowców z Czech, Niemiec, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii. Odnotowali oni, że w tym samym czasie doszło do podobnych zmian genetycznych na południu Moraw.
      Walter Poshl z Austriackiej Akademii Nauk zauważył, że migrujący Słowianie przynieśli ze sobą nowy model organizacji społecznej. Był to ruch oddolny, często w małych grupach czy tymczasowych sojuszach, zasiedlających nowe terytoria bez narzucania stałej tożsamości czy własnych elit. W tym właśnie mógł tkwić ich sukces w obliczu zmian, jakie zachodziły po rozpadzie zachodniej części Cesarstwa Rzymskiego i kłopotów Bizancjum. Przynieśli ze sobą odporne więzy społeczne, prostą gospodarkę i łatwość adaptacji do zmieniających się warunków.
      Świetnym wprowadzeniem do aktualnego stanu wiedzy na temat ludności zamieszkującej ziemie polskie w starożytności i wczesnym średniowieczu jest podcast profesora Malinowskiego:


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na Opolszczyźnie rozpoczęły się jedyne w swoim rodzaju badania nad bocianami białymi. Naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, we współpracy z pasjonatami przyrody z Grupy Silesiana i firmą INTERREX-RINGS wyposażyli młode bociany w kamery. Po raz pierwszy w historii możliwe będzie oglądanie świata z bocianiej perspektywy i to w czasie rzeczywistym. Badania finansuje lider w dziedzinie energetyki odnawialnej, firma EDP.
      Firma INTERREX-RINGS stworzyła niewielką kamerę, która ma możliwość pochylenia obiektywu o 20 stopni, wyposażoną w akumulator o pojemności 550 mAh zasilany ogniwem fotowoltaicznym. Całość waży zaledwie 49 gramów, mniej niż 1% masy bociana. Urządzenie rejestruje trasę przelotu i pokazuje świat takim, jaki widzi go bocian. Koordynator naukowy projektu, profesor Piotr Tryjanowski, jest zachwycony. Dzięki tej technologii wchodzimy na zupełnie nowy poziom badań. Już nie tylko wiemy, gdzie bocian jest, ale możemy zobaczyć, co robi, z kim się spotyka, jak zachowuje się w środowisku naturalnym, mówi uczony.
      Wyjątkowe badania dadzą naukowcom dostęp do danych, które dotychczas były poza zasięgiem. Możliwe będzie obserwowanie interakcji społecznych, lotów, odpoczynku, zagrożeń i strategii migracyjnych ptaków. Na razie urządzenia założono 10 ptakom, które wkrótce wyruszą w swoją pierwszą podróż do Afryki. To projekt pilotażowy. Jeśli zda egzamin, nie można wykluczyć, że podobne urządzenia zostaną przystosowane do innych dużych gatunków ptaków.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Humbaki przepływające w pobliżu Australii zmieniły termin migracji, a przyczyna tego stanu rzeczy leży prawdopodobnie w ocieplających się wodach Oceanu Południowego. Profesor Rebecca Dunlop z University of Queensland poinformowała, że badania akustyczne i zwiady lotnicze prowadzone wzdłuż wschodnich wybrzeży Australii pokazały, że humbaki wracają z północy na południe o 3 tygodnie wcześniej, niż robiły to 21 lat temu.
      W 2003 roku szczyt migracji na południe przypadał na początek października. W 2024 roku była to połowa września, stwierdziła Dunlop. O ile termin migracji w sposób naturalny może zmieniać się z roku na rok o około 2 tygodnie, to od 2021 roku obserwujemy wyraźne przesunięcie, dodaje uczona.
      W miesiącach zimowych  – pamiętajmy, że mówimy tutaj o półkuli południowej – humbaki niemal nie jedzą. Migrują w tym czasie z letnich miejsc żerowania na południu w kierunku obszarów subtropikalnych i tropikalnych, gdzie się rozmnażają. Czas migracji dobierają tak, by upewnić się, że zostają w wodach Antarktyki na tyle długo, by nagromadzić odpowiednią ilość tłuszczu i białka, które wystarczą im w czasie migracji na północ i z powrotem oraz na rozmnażanie się.
      Naukowcy zauważyli, że wyraźna w ostatnich latach zmiana terminu migracji zbiega się ze znacznym zmniejszeniem zasięgu lodu morskiego. Mniej lodu morskiego, oznacza mniej glonów, którymi żywi się kryl. A mniej kryla dostępnego przed migracją może zmuszać humbaki do wcześniejszego powrotu z północy, stwierdza Dunlop.
      Gdy w latach 60. XX wieku zaprzestano polowań na humbaki, wschodnioaustralijska populacja liczyła zaledwie około 300 osobników. Obecnie jest ich około 40 000. Badaliśmy, że wcześniejsze opuszczenie północnych regionów rozrodu może być spowodowane zbytnim zagęszczeniem zwierząt, ludzkiej aktywności na Wielkiej Rafie czy innymi czynnikami. Jednak o ile populacja zwiększała się przez ostatnich 21 lat, to do wyraźnej zmiany migracji doszło po 2021 roku, kiedy to rosnąca temperatura wody wpłynęła na pokrywę lodową wokół Antarktyki, mówi doktor Dunlop. Uczona dodaje, że podobną zmianę widać też w innych populacjach humbaków, tych z regionów Ameryki Południowej oraz zachodniego wybrzeża Australii.
      Obawiam się, że w pewnym momencie dojdzie do spadku urodzin, gdyż samice nie będą miały wystarczająco dużo energii, by odbyć migrację na północ, urodzić młode i wrócić z nim na południowe żerowiska, stwierdza Dunlop. Obecnie trwają badania mające sprawdzić, czy czas migracji na północ również uległ zmianie.
      Źródło: Southern Ocean humpback whales are shifting to an earlier return migration, https://www.nature.com/articles/s41598-025-07010-9

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na Politechnice Federalnej w Zurychu powstała technologia pozwalająca na rejestrowanie różnego typu biomarkerów w krwi menstruacyjnej bezpośrednio z podpaski. MenstruAI może więc stać się prostą nieinwazyjną metodą łatwego monitorowania stanu zdrowia. Zintegrowany w podpasce czujnik nie zawiera elementów elektronicznych. Wystarczy zrobić mu zdjęcie smartfonem, a zainstalowana aplikacja odczyta dostępne informacje i poinformuje o wynikach badania. Dotychczas krew menstruacyjna uznawana była za odpad. My pokazujemy, że jest ona wartościowym źródłem informacji, stwierdza główny autor badań, doktorant Lucas Dosnon.
      Twórcy MenstruAI jako punkt wyjścia wykorzystali trzy biomarkery: CPR – marker stanu zapalnego, CEA – marker nowotworowy oraz CA-125, którego poziom może być podwyższony przy endometriozie i raku jajnika. Pracują też nad dodaniem innych biomarkerów.
      Podpaska wykorzystuje papierowe testy paskowe. Gdy biomarker z krwi wchodzi w kontakt z przeciwciałem na pasku, pojawia się odpowiedni kolor. Jego intensywność wskazuje na poziom biomarkera. Obszar testowy znajduje się w niewielkiej elastycznej komorze silikonowej, którą można połączyć z komercyjnie dostępnymi podpaskami. Dzięki odpowiedniej architekturze komory trafia do niej kontrolowana ilość krwi, nie ma ryzyka, że odczyt zostanie zafałszowany. Odczytu można dokonać gołym okiem lub za pomocą specjalnej aplikacji. Aplikacja dokładniej wyłapie subtelne różnice w odcieniach koloru.
      Na razie MenstruAI został przetestowany na niewielkiej grupie ochotniczek. Twórcy nowatorskiego testu chcą go teraz sprawdzić na ponad 100 kolejnych kobietach. Będą badali, jak sprawdza się on podczas używania w warunkach domowych i porównywali odczyty uzyskane z podpasek z wynikami testów laboratoryjnych. Skupią się też na zbadaniu zmian krwi menstruacyjnej w cyklu oraz jej różnicach u różnych kobiet. Tę zmienność i różnorodność trzeba dokładnie przeanalizować i opisać, by nowa technologia została dopuszczona na rynek. Kolejnym elementem jest ocena biokompatybilności użytych materiałów. Wszystkie one są uznawane za bezpieczne, jednak musi to zostać sprawdzone.
      Źródło: A Wearable In-Pad Diagnostic for the Detection of Disease Biomarkers in Menstruation Blood

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzie zużywają gigantyczną ilość leków. Oszacowanie liczby dawek jest niezmiernie trudne, jednak to biliony dawek rocznie, z czego znaczna część przyjmowana jest niepotrzebnie. Leki te, wydalane przez ludzi, trafiają do środowiska i stanowią dla niego coraz większe obciążenie. W zależności od substancji, mogą wpływać na zdrowie i zachowanie dzikich zwierząt, do organizmów których trafiły. Kręgowce wodne, jak ryby, mogą być szczególnie podatne na ich działanie, gdyż leki trafiają do środowiska głównie za pośrednictwem ścieków, a mózgi ryb w wielu aspektów działają podobnie, jak mózgi ssaków.
      Naukowcy ze Szwecji, Belgii i Australii postanowili przyjrzeć się, jak wykrywany w środowisku klobazam – benzodiazepina stosowana jako lek psychotropowy – wpływa na migrację dzikich łososi. Uczeni wszczepili rybom implanty powoli uwalniające klobazam oraz inny wykrywany w środowisku lek, przeciwbólowy tramadol, i śledzili, zachowani młodych łososi migrujących ze szwedzkiej rzeki Dal do Morza Bałtyckiego. Okazało się, że ryby wystawione na działanie leków przebywały tę trasę szybciej. Szybciej pokonywały też znajdujące się po drodze dwie zapory elektrowni wodnych. Badania laboratoryjne pokazały, że podane leki działają na ryby podobnie jak na ludzi, znoszą strach i ból.
      Zwiększenie sukcesu migracyjnego łososi wystawionych na działanie klobazamu może wydawać się czymś pozytywnym. Jednak musimy zdawać sobie sprawę, że każda zmiana naturalnego zachowania i ekologii gatunku ma szersze negatywne konsekwencje zarówno dla samego gatunku, jak i ekosystemu, w którym on żyje, mówi doktor Marcus Michelangeli z australijskiego Griffith University.
      Zanieczyszczenie farmaceutykami to coraz większy problem. W wodach całego świata zidentyfikowano już ponad 900 substancji pochodzących z leków. Głównym powodem do zmartwień są środki psychotropowe i przeciwbólowe, które mogą znacząco wpływać na funkcjonowanie mózgów dzikich zwierząt i ich zachowanie. Nasze badania są wyjątkowe, gdyż przeprowadziliśmy je w środowisku naturalnym, co pozwoliło lepiej zrozumieć wpływ farmaceutyków na migracje, dodaje uczony.
      Autorzy badań mówią, że przewidzenie konsekwencji zanieczyszczenia lekami całego środowiska jest niezwykle trudne. Mamy przecież do czynienia z wieloma gatunkami i wieloma różnymi substancjami.
      3Głównymi rozpoznanymi zagrożeniami dla łososi atlantyckich jest przełowienie, utrata siedlisk oraz ich fragmentacja. Nowe badania pokazują, że warto przyjrzeć się też wpływowi leków na kluczowy okres życia łososi, ich migrację. Oczywiście osobną kwestią jest problem spożywania przez ludzi zanieczyszczonego lekami mięsa zwierząt – tak dzikich, jak i hodowlanych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...