Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
radar

Nowa ordynacja dla Polski - ulepszamy demokrację

Rekomendowane odpowiedzi

Kontyunuacja wątku o różnych pomysłach na ulepszenie demokracji, zwłaszcza w PL, zaczynając mniej więcej od: https://forum.kopalniawiedzy.pl/topic/46455-ukraina/?do=findComment&comment=174148

 

Cytat

Słuchajcie, bardziej jako rozrywka intelektualna:) Te nasze pomysły na poprawę sytuacji są w miarę OK, wszystkie mają swoje plusy i minusy, aczkolwiek wszystkie mają jeden wspólny minus, otóż naruszają prawa wyborcze konkretnym grupom wyborczym. De facto są to zmiany ukierunkowane na zmianę elektoratu, a to się nie przyjmie, bo będzie opór. Czy to będą emeryci, czy studenci, czy starsi czy "wymagający dopłat" to zawsze ta grupa będzie "poszkodowana" więc ona, jak i partie, których elektorat tam wygrywa, będą protestować. Niby się da, ale ciężko, bo "ktoś traci więcej". Tak sobie myślałem jak to zrobić żeby jednak coś zmienić na lepsze, uniemożliwić kupowanie glosów w nieskończoność, ale ograniczyć wszystkimi po równo. Nie ma konkretnej poszkodowanej grupy, więc większa szansa na kompromis i wdrożenie... I JEST!!! Panie i Panowie, macie zaszczyt uczestniczyć w światowej premierze nowej ordynacji wyborczej, dającej nowy porządek świata i nowy ład w jednym! ;)

Każdy pełnoletni posiadający czynne prawo wyborcze zachowuje je dokładnie tak jak ma je teraz, ale będzie mógł głosować... tylko jeśli nie głosował w poprzednich wyborach :) Czyli głosuje teraz (wybory nr 1) to w nr 2 nie może. Może w nr 3, ale oczywiście nie musi! Jeśli w nr 3 nie głosuje to może w nr 4 itd. Pomyślcie jaka to byłaby rozkmina dla partii politycznych i ich elektoratu! :) Weźmy PiS i PO (dla prostoty pomijam KO) i wybory nr 1. PiS przekupuje 500+ "elektorat biorący". Sondaże wskazują, że pewnie wygra. PO ma w takim razie 2 wyjścia, albo walczyć i przegrać np. 60/40 i w następnych wyborach nie wiadomo co będzie, bo ich elektorat już głosował, no i są jeszcze inne partie, ale dla jasności przykładu będę pomijał. Drugie wyjście to zniechęcać własny elektorat do głosowania teraz i przegrać ostro, ale w wyborach nr 2 zgarniają całą pulę, bo ich elektorat głosuje, a elektora PiSu nie może. No to teraz PiS po wygranych wyborach nr 1 po pierwsze nie ma najmniejszego sensu przekupywać swojego elektoratu, bo choćby obiecał po 100 milionów to i tak nie mogą głosować. Więc, albo godzi się na przegraną i czeka do wyborów nr 3, bo w nr 2 wypsztykał się elektorat PO, albo, no właśnie, musi zawalczyć o nowy elektorat. I teraz znowu 2 opcje, jedna to zmobilizować elektorat, który nigdy nie głosuje, około 40% wyborców, tylko kto to i jak ich zmobilizować? Albo zawalczyć o elektorat PO, zmienić nazwę na POiS, Prawo Obywatelskie i Społeczeństwo czy coś takiego i już teraz są mega liberalni, logo tęczowe, program "aborcja na życzenie w każdej parafii". a w TVP leciałby WOŚP, z powtórkami! :) Plusem tej sytuacji byłoby to, że każda partia musiała by "złagodnieć" po to aby móc "zmieniać" elektorat zależnie od kadencji. Nie byłoby mowy o lemingach czy niepolakach, albo z drugiej o moherach i pislamistach, bo nie byłoby potem szansy na przekonanie ich do siebie, więc może trochę mniej wojny polsko-polskiej, zwłaszcza w agresywnym wydaniu. Oczywiście zależnie od wybranej taktyki. Drugim plusem jest bezsensowność kupowania swoich wyborców na "następną kadencję" np. podwyższając ciągle socjal.  Minusem to, że jeśli główne partie pójdą na zwarcie w wyborach nr X, to w X+1 o losach wyborów może decydować 1-2% populacji, bo zwykle około 40% i tak nie chodzi na wybory. To może być też niebezpieczne. Chociaż z drugiej strony ta ordynacja może też spowodować, że część tych niegłosujących, która nie chodzi na wybory, bo "ich głos nie ma sensu", "i tak wygrają ci czy tamci", to gdyby byłaby szansa na wygraną (brak głównych elektoratów) to może część tych ludzi jednak zaczęła by chodzić. Plus dla demokracji :) Minusy w postaci małych frekwencji, ważności wyborów, progów wyborczych można zminimalizować ustalając odpowiednie wartości.

Absolutnie nie mam pojęcia teraz czy to byłoby lepsze dla demokracji, ale z pewnością byłoby ciekawiej, a może nawet śmieszniej :)

Wyobraźcie sobie te spoty wyborcze jak Tusk mówi "Razem możemy wygrać, głosujcie na PO!" i na końcu przy słowie "głosujcie" puszcza porozumiewawcze oczko, bo akurat zdecydowali odpuścić. A na drugim kanale Kaczyński mówi "dziś los Polski leży w rękach prawdziwych Polaków. Razem jesteśmy tak silni, że wystarczy jak tylko 2/3 z nas pójdzie na wybory, a i tak wygramy" lub coś podobnego aby zostawić trochę elektoratu na później :) Będą instrukcje, że jak sąsiad, bezdzietny lewak, idzie głosować to wy też, a jak nie idzie to nie. A z drugiej, że idziesz do lokalu wyborczego, ale siedzisz 5 min i wychodzisz nie oddając głosu itp :) Sondażowniom zagotowało by się pod kopułkami :)  To by dopiero były emocje na wyborach, netflix kręcił by potem kolejne sezony.

I tak o to perspektywy dla Polski malują się w (wstaw odpowiedni kolor zależnie od opcji) kolorach :) 

28 minut temu, peceed napisał:

Ciekawym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie głosów ujemnych

Nie jestem fanem tego rozwiązania, aczkolwiek można by się zastanowić. Już prędzej to:

29 minut temu, peceed napisał:

Ludzie powinni określać swoje preferencje w postaci listy "autorytetów", czyli osób z którymi poglądami się identyfikują.
Potem takie dane powinny iść do Page Ranka.
Wybory byłyby problemem z zakresu sztucznej inteligencji i optymalizacji - wybrać jak najlepszy zbiór reprezentantów narodu.

Preferencje OK. Czy AI? Niestety AI jest tak mądra i tak obiektywna jak dane, którymi ją nakarmisz podczas treningu :/

29 minut temu, peceed napisał:

Wielkim problemem polityki są transakcje wiązane dla wyborców, taki amorficzny system wyborczy powinien je zlikwidować.

Tu rozwiązaniem są JOWy, ale niestety mają one też swoje wady. Może system mieszany?

30 minut temu, peceed napisał:

Wymiana "reprezentantów" powinna się odbywać w sposób ciągły i losowy.

Ciągły tak, ale jak to "losowy"? :) Byłbym raczej za możliwością odwołania swojego reprezentanta. Opisałem kiedyś sposób jak można zachować tajność wyborów, a jednocześnie móc udowodnic jak się głosowało by potem móc odwołać reprezentanta jak zaczyna świrować. Opisywałem to przy okazji nowego, bezpieczniejszego systemu wyborczego, który też pasowałoby zmienić.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Losowość w sensie trwania kadencji. A być może też kontekście wyboru kandydatów, tak aby nie było żadnych gwarancji wygrania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
59 minut temu, peceed napisał:

Losowość w sensie trwania kadencji. A być może też kontekście wyboru kandydatów, tak aby nie było żadnych gwarancji wygrania.

Możesz coś więcej napisać? W jakim zakresie ta losowość? Od 1M to 5 lat? Od czego zależna? W jakim znaczeniu, żeby nie było gwarancji wygrania, tzn. niezależnie od liczby zebranych głosów? Przyznaję, że nie nadążam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, radar napisał:

Możesz coś więcej napisać?

Chodzi o to że wiele negatywnych zjawisk wynika z brutalnej walki politycznej, w przypadku i tak małych szans na zwycięstwo nie mają one sensu. A z drugiej strony jednorazowość kadencji o nieznanym czasie trwania powoduje że politycy przestają też być zakładnikami swoich wyborców i swojego otoczenia. Coby taki parlamentarzysta nie robił i tak nie będzie na następnej kadencji, wiec równie dobrze może rządzić dobrze.
Wszyscy nawiedzeńcy z dziwnymi projektami musieliby do nich przekonać bardzo rozsądną elitę polityczną, a nie wyborców sterowanych przez najczęściej zagraniczną prasę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może warto byłoby zacząć od niełamania Konstytucji, zgodnie z którą wybory do sejmu i senatu są proporcjonalne. Zatem, skoro PIS dostał w 2019 r. 43,59% głosów, to powinien z odpowiednim przybliżeniem otrzymać taki sam udział mandatów. Tymczasem przyznał sobie 51,09% ! To jest chore tak rażąco łamać konstytucję.

Ktoś za chwilę powie, że taki podział daje metoda d'Hondta, którą stosuje bardzo wiele państw, jest najpopularniejsza, więc nie ma co się czepiać. Ale to fałsz albo co najwyżej pół-prawda. Nie chodzi o samą metodę, ale o okregi wyborcze.  Łatwo sprawdzić, że gdyby nie było okręgów wyborczych, to metoda d'Hondta sprawdziłaby się doskonale! Popatrzmy na wyniki wyborów do sejmu 2019. Poniżej tabela ze stosowanym obecnie systemem:

Obecnie: liczba głosów udział głosów liczba mandatów wg metody d'Hondta przy ich podziale na okręgi wyborcze udział mandatów wg metody d'Hondta przy ich podziale na okręgi wyborcze
PIS 8051935 43,59% 235 51,09%
KO 5060355 27,40% 134 29,13%
Lewica 2319946 12,56% 49 10,65%
PSL 1578523 8,55% 3 0,65%
Konfederacja 1256953 6,81% 11 2,39%
Bezpartyjni 144773 0,78% 0 0,00%
Mniejszość niem 32094 0,17% 1 0,22%
Liroy Marzec 18918 0,10% 0 0,00%
Zawiedzeni emer 5448 0,03% 0 0,00%
Kom Wyb Prawica 1765 0,01% 0 0,00%
suma 18470710 100%    

 

 

A teraz metoda d'Hondta bez sztucznych podziałów na okręgi:

Metoda proporcjonalna dokładna liczba głosów udział głosów liczba mandatów wg metody d'Hondta bez podziału na okręgi wyborcze przy progu 5% udział mandatów wg metody d'Hondta bez podziału na okręgi wyborcze
PIS 8051935 43,59% 204 44,35%
KO 5060355 27,40% 128 27,83%
Lewica 2319946 12,56% 58 12,61%
PSL 1578523 8,55% 39 8,48%
Konfederacja 1256953 6,81% 31 6,74%
Bezpartyjni 144773 0,78% 0 0,00%
Mniejszość niem 32094 0,17% 0 0,00%
Liroy Marzec 18918 0,10% 0 0,00%
Zawiedzeni emer 5448 0,03% 0 0,00%
Kom Wyb Prawica 1765 0,01% 0 0,00%
suma 18470710 100% 460 100%
         

 

 

Widać, że metoda tylko nieco zawyża udział PISowi i KO. Przy prawidłowym jej użyciu, tj. zgodnie z Konstytucją - proporcjonalnie - PIS przegrywa, tj. KO + Lewica + PSL = 128 + 58 + 39 = 225 > 204.

Pytanie teraz brzmi, czy utworzenie okręgów wyborczych nie jest samo w sobie przyczyną łamania prawa? Nigdzie w Konstytucji nie znajdziemy nic o okręgach czy obwodach wyborczych, zatem pytanie zasadne jest dlaczego proporcjonalność stawia się niżej niż istnienie okręgów? 

Jest tu jednak niuans. Bo metoda ta nie jest jedyną możliwą. Np. można zastosować ją z korektą. Jeśli byłaby metoda korygująca błędy związane z tymi okręgami, tak że różnica między teoretyczną proporcjonalnością a faktycznie uzyskaną byłaby minimalna, to okazałoby się, że nie trzeba likwidować okręgów, że nie łamią one konstytucji, ale że to właśnie metoda d'Hondta jest wadliwa.

W pracy Polaków J. Flisa, W. Słomczyńskiego i D. Stolickiego pt. Pot and Ladle: Seat Allocation and Seat Bias under the Jefferson-D’Hondt Method zaproponowano metodę, która koryguje błędy przy sumowaniu mandatów dla wszystkich okręgów metodą d'Hondta. Potem ci sami autorzy jeszcze poprawili swój model. Poza tym są inne metody, np. Webster/Sainte-Laguë method

Cytat

The Webster/Sainte-Laguë method is generally seen as more proportional, but risks an outcome where a party with more than half the votes can win fewer than half the seats.

Nie zmienia to jednak faktu, że manipulowanie liczbą i wielkością okręgu wyborczego wpływa na wyniki wyborów.

W każdym razie zacząć należy od niełamania prawa, bo obecnie mamy do czynienia z manipulacją: albo usunąć okręgi, albo metodę należy poprawić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, peceed napisał:

Coby taki parlamentarzysta nie robił i tak nie będzie na następnej kadencji, wiec równie dobrze może rządzić dobrze.

 

Albo wręcz odwrotnie. Teraz w ten czy inny sposób jakiś, odpowiednio duży elektorat zachować musi. Sam nie wiem czy to dobry kierunek.

11 godzin temu, peceed napisał:

jednorazowość kadencji o nieznanym czasie trwania powoduje że politycy przestają też być zakładnikami swoich wyborców i swojego otoczenia

No i dalej nie wyjaśniłeś od czego ten "nieznany" czas trwania ma zależeć, o to pytałem. Co to znaczy "losowość"? Rzut kostką? Liczba lat rządzenia razy liczba oczek? :) Liczba miesięcy rządzenia jako suma rocznych opadów w okręgu wyborczym reprezentanta w mm podzielona przez 100? ;) Żartuję, ale dalej nie rozumiem od czego ta losowość miała by zależeć.

5 godzin temu, Astro napisał:

skoro chcesz "ulepszyć demokrację" i "wprowadzić nową ordynację", to powiedz, proszę, jak chcesz to uczynić?

Jak widziałeś nie byłem jedyny, a mój pomysł chociaż z początku wydawał mi się bardziej realny do wdrożenia niż pozostałe, o czym napisałem we wstępie, to jednak jeśli miałby się sprawdzić to chyba prędzej "zabiorą babci dowód" niż wprowadzą to co zaproponowane powyżej. Zresztą, na razie dyskusję podjęło 5 osób, a już jest 7 pomysłów i zero porozumienia, jak to w Polsce :D

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, radar napisał:

Teraz w ten czy inny sposób jakiś, odpowiednio duży elektorat zachować musi. Sam nie wiem czy to dobry kierunek.

Najwyżej będzie się obijał.

10 minut temu, radar napisał:

Żartuję, ale dalej nie rozumiem od czego ta losowość miała by zależeć.

Od jakości pracy. Wyborcy mogliby też usuwać posłów w czymś w rodzaju referendum w sposób doraźny.

13 minut temu, radar napisał:

Zresztą, na razie dyskusję podjęło 5 osób, a już jest 7 pomysłów i zero porozumienia, jak to w Polsce :D

Chyba się kolega nie przeczytał przed wysłaniem z pierwszą propozycją :P

W sumie nie wiem czemu dałem się wkręcić w naprawy demokracji skoro osobiście jestem dytatorstą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obok tej propozycji: https://forum.kopalniawiedzy.pl/topic/46455-ukraina/page/9/?tab=comments#comment-174149

mam też drugą propozycję, mianowicie demokrację kombinowaną technokracją. Nazwałbym to demotechnokracją albo technodemokracją. Technokracja to rządy ekspertów z różnych dziedzin. Ci którzy mają papiery z danej dziedziny głosują na swoich liderów, będących odpowiednikami posłów, a ci mogą już wybrać premiera swojego. Problem z technokracją jest taki, że jest wiele różnych specjalizacji, więc byłoby wielu premierów z różnych dziedzin. Pomijając kwestię komunikacji, czasem będą zaprzeczają sobie nawzajem. Dobrym przykładem jest pandemia COVID-19. Eksperci w medycynie zalecali lockdowny, a z kolei ekonomiści byli bardzo sceptyczni i niechętni do takich rozwiązań. Suma sumarum ci ostatni okazali się mieć rację (dowód w postaci Szwecji czy Korei Płd, które jedynie wprowadziły zasady dystansu, pewnych ograniczeń, a nie zamknięcia gospodarki). Gdyby więc istniała taka sama liczba ekspertów w medycynie i ekonomii, to powstałby pat i wzajemne niszczenie się. Zamiast więc tworzenia rządu ekspertów, należy stworzyć rząd tak jak teraz ze strukturą centralną, ale głos powinny mieć tylko osoby z wyższym wykształceniem. W zależności od tego, jaki kierunek skończyła ta osoba, będzie mogła głosować na zaspół zajmujący się dziedziną, która głosująca osoba zna. Zespół byłby odpowiednikiem partii, a różnica polegałaby na tym, że zespół zajmowałby się tylko określoną dziedziną życia, np. finansami i gospodarką. Inny - medycyną, jeszcze inny środowiskiem itd.

Zespoły, które by wygrały wybierałyby rząd i premiera. To, w jaki sposób by się to działo, to już dla mnie drugorzędna kwestia.Być może każdy zespół wyłaniałby swojego lidera, który zajmowałby dane stanowisko w postaci ministra w rządzie, ale trudniejsza kwestia dotyczyłaby tego, jak wyłonić samego premiera. Tutaj mam dwa rozwiązania. Najlepsze byłoby takie, że premierem mogłaby zostać osoba z danego zespołu, mająca najwięcej papierów i doświadczenia z różnych dziedzin. Jeśli ktoś znałby się na ekonomii, medycynie i jeszcze czymś tam (mając na to formalne potwierdzenie) - to prawdopodobnie zostałby premierem. Drugie rozwiązanie jest prostsze, ale bardziej niebezpieczne - największe zespoły miałyby po prostu największy udział, więc to one wybierałyby premiera. Działoby się to w formie jawnych wyborów - każdy w zespole głosowałby na premiera i ten o największej liczbie głosów wygrałby. Pamiętać  jednak trzeba, że premier miałby obowiązek utworzyć rząd z tych osób wybranych wcześniej przez zespoły (wydaje się, że właśnie lepiej, żeby zespoły wybierałyby wcześniej swoich ministrów niż potem, aby nie można było już wybierać w oparciu o znajomości).

 

Technokratyczność rządu powinna przyspieszyć wdrażanie nauki w życie. W obecnej sytuacji rządzący jedynie naśladują inne kraje, bo to najprostsza strategia, a rzadko wyznaczają same nowe szlaki. Dla przykładu metoda d'Hondta jest powszechnie nadal stosowana mimo ogromnej literatury na temat jej nieproporcjonalności w przypadku występowania okręgów wyborczych. Mimo że mamy do czynienia z jawnym łamaniem Konstytucji, politykom nie zależy na eliminowaniu tego błędu, bo dopóki należą do dużych partii, to m. d'Hondta będzie zawyżać liczbę ich mandatów. Wszystkie partie mające udziałów głosów powyżej średniej, będzie mieć przeszacowywaną liczbę miejsc w parlamencie, a partie mające poniżej średniej - niedoszacowaną liczbę.

Gdyby zastosować metodę zaproponowaną przez J. Flisa, W. Słomczyńskiego i D. Stolickiego pt. "Pot and Ladle: Seat Allocation and Seat Bias under the Jefferson-D’Hondt Method" do wyborów do sejmu 2019, otrzymalibyśmy rozkład:

-PIS 227 mandatów (49,35%) ,

- KO 135 (29,35%),

- Lewica 51 (11,09%),

- PSL 28 (6,09%),

- Konfederacja 18 (3,91%)..

W sumie opozycja miałaby 232 głosy. Razem z PISem daje to 459. Brak 1 głosu wynika z zaokrągleń. Jednego posła można byłoby dać mniejszości niemieckiej.

Taka metoda znacznie poprawia sytuację małych partii. Najwięcej zyskuje Konfederacja (7).

Metoda wymaga ustalenia ile partii przekroczy próg wyborczy. Ponadto występują ułamkowe mandaty. Nie wczytywałem się już, jak autorzy sobie z tym radzą, ale proponuję wykonać trzy kroki.

Krok 1: ustalić udział głosów istotnych, czyli przekraczających udział > 5%, co determinuje liczbę partii wchodzących do sejmu (5).

Krok 2: obliczyć mandaty dla danej partii metodą Flisa et al. Ponieważ wychodzą ułamki, zaokrąglamy do liczb całkowitych.

Krok 3: Ponieważ po zaokrągleniu mandaty mogą nie sumować się dokładnie do 460, w tym przypadku wyszło 459, proponujemy przypisać jeden głos mniejszości niemieckiej (jeśli ma powyżej 0 głosów) lub partii o najwyższej liczbie mandatów. Jeśli wyszło powyżej 460, odejmujemy nadwyżkę partii o największej liczbie mandatów.

Jak widać PIS przegrał z opozycją o 6 głosów (233 vs 227).

Poniżej tabela w arkuszu z funkcjami:

https://docs.google.com/spreadsheets/d/1U7NS56nic0PHBs8Jk-zono_NOxiaprMrD3cxba4KhTU/edit?usp=sharing

Propozycja metody: krok 1:liczba głosów krok 1: udział głosów krok 1: udział głosów istotnych krok 2: liczba mandatów wg metody Flisa et al. (2018) przy ich podziale na okręgi wyborcze krok2: zaokrąglona dodatnia liczba mandatów wg metody Flisa et al. (2018) krok 3: proponowana zaokrąglona liczba mandatów krok 3: proponowany udział mandatów
PIS 8051935 43,59% 44,08% 227,44 227,00 227,00 49,35%
KO 5060355 27,40% 27,70% 135,32 135,00 135,00 29,35%
Lewica 2319946 12,56% 12,70% 50,94 51,00 51,00 11,09%
PSL 1578523 8,55% 8,64% 28,11 28,00 28,00 6,09%
Konfederacja 1256953 6,81% 6,88% 18,20 18,00 18,00 3,91%
Bezpartyjni 144773 0,78% 0,00% 0,00 0,00 0,00 0,00%
Mniejszość niem 32094 0,17% 0,00% 0,00 0,00 1 0,22%
Liroy Marzec 18918 0,10% 0,00% 0,00 0,00 0,00 0,00%
Zawiedzeni emer 5448 0,03% 0,00% 0,00 0,00 0,00 0,00%
Kom Wyb Prawica 1765 0,01% 0,00% 0,00 0,00 0,00 0,00%
suma 18470710 100% 100% 460,00 459,00 460,00 100%
suma istotna 18267712 98,90% 100% 460 459 459 99,78%

 

Zastosowany wzór:

s(i) - p(i)*s + p(i)*c*n/2 - c/2,

gdzie

s(i) - liczba mandatów dla i-tej partii,

p(i) - ogólnokrajowy udział w głosach i-tej istotnej partii,

s - całkowita liczba mandatów,

c - liczba okręgów wyborczych,

n - liczba istotnych partii.

Należy domagać się zaprzestania łamania Konstytucji. Obecnie wybory nie są proporcjonalne. Od dziesiątek lat dokonuje się oszustwa politycznego; trzeba z tym skończyć. Nie można patrzeć na inne kraje - dlatego potrzebna jest pewna forma technokracji. Naprawdę nie można oprzeć się porównaniu dzisiejszego systemu z komunistycznym, w którym ciągle rządzi 1 partia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Antylogik napisał:

demotechnokracją albo technodemokracją

Generalnie twoja propozycja to zmiana ustroju, a nie ordynacji wyborczej.

Pomysł ogólnie jest dobry, ale tak jak sam napisałeś pojawia się problem podjęcia ostatecznej decyzji w przypadkach takich jak COVID (medycyna kontra ekonomia), ale nie tylko w takich. Właściwie każda z "pozostałych" dziedziń będzie "kontra ekonomia". To już są inne kompetencje i potrzebny jest ktoś dobry, jakiś menedżer zarządzający, który to wszystko ogarnie i zdecyduje co jest w danym momencie ważniejsze. Do tego dochodzi polityka, szczególnie zagraniczna. Nie jesteśmy odizolowaną wyspą, musimy współpracować, czy też grać na tyle na ile przeciwnik pozwala. Tu już trzeba raczej ostrych zawodników (tak wiem, że niektórzy tutaj myślą, że polityka jest milusia, a w takim np. PE to wszyscy siadają w koło, trzymają się za ręce i śpiewają Imagine Johna Lennona ;) ).

Obstaję jednak przy swoim pomyśle, ograniczyłbym tylko liczbę posłów, senatorów i samorządowców.

W dniu 8.04.2022 o 23:40, peceed napisał:

Najwyżej będzie się obijał.

Albo kradł, albo był bardziej przekupny, bo skoro nieistotne co zrobi? Nie jest zależny od wyborców, ale od kasy z reguły jest.

W dniu 8.04.2022 o 23:40, peceed napisał:

Od jakości pracy. Wyborcy mogliby też usuwać posłów w czymś w rodzaju referendum w sposób doraźny.

Usuwać tak, ale tylko Ci co na niego głosowali.

 

EDIT: To może 4x mniej posłów, 4x większa pensja, ale i odpowiedzialność finansowa i karna. Np. to wyborcy (zamiast odwoływać?) mogli by pozbawiać immunitetu w konkretnych sprawach. Odpowiedzialność finansowa np. taka, że jak cię twoi wyborcy odwołają przed czasem (ale zaznaczam tylko Ci co na niego głosowali, bo to oni go wybrali i od nich dostał mandat) to zwracasz całą kasę, którą dostałeś jako poseł. Innymi słowy mówiąc, obiecywałeś coś podczas kampanii, a po wyborach "chorągiewka", to licz się z konsekwencjami. A najlepiej nie zwracasz całej kasy tylko opowiedzialność całym majątkiem (swoim i żony :D) . Ewentualnie cały majątek, który przepisałeś do 3-5 lat wstecz przed otrzymaniem mandatu. Kurde, i tak będą kombinować :/ /EDIT

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak immunitetu na rzeczy niezwiązane z wykonywaniem pracy posła. Takie ekscesy jak przekraczanie prędkości nie powinny być podlegać pod immunitet.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Krzychoo napisał:

Takie ekscesy jak przekraczanie prędkości nie powinny być podlegać pod immunitet.

A jak się spieszył na posiedzenie sejmu? ;)

Jeśli już o takich rzeczach mówimy, bo nie jest to związane z ordynacją, to imho to powinno wyglądać tak:

1. Parlamentarzyści oraz członkowie rządu - kara przewidziana prawem x5

2. Policja, sąd, prokuratura, adwokat - x3

3. Lekarz, (+ inny zawód "zaufania społecznego") - x2

lub podobne mnożniki. Ryba psuje się od glowy, także od głowy pasowałoby "leczyć"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4.Ksiądz - pokuta x10

48 minut temu, radar napisał:

1. Parlamentarzyści oraz członkowie rządu - kara przewidziana prawem x5

Nie. Po to jest immunitet parlamentarny, aby poseł/senator nie był wystawiony na fabrykowane haki. Już nie pamiętacie co pisowski Kamiński wyprawiał? Trudno, przekroczenie prędkości przez posła, batonik sędziego, to skutki uboczne ich niezawisłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Antylogik napisał:

Zastosowany wzór:

s(i) - p(i)*s + p(i)*c*n/2 - c/2,

Poprawka- powinno być oczywiście:

s(i) = p(i)*s + p(i)*c*n/2 - c/2,

bo szukamy optymalnego s(i).

Czyli s = 460, c = 41, n = 5. Dla PISu p(1) = 44,08% z tych 5 partii, więc:

s(1) = 44,08%*460 + 44,08%*41*5/2 - 41/2 = 227.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, 3grosze napisał:

Po to jest immunitet parlamentarny, aby poseł/senator nie był wystawiony na fabrykowane haki.

Zawsze można coś sfabrykować i zawsze można powiedzieć, że coś zostało sfabrykowane. Od tego są inne organy. Natomiast ja nie mówię o tym, że nie powinni mieć immunitetu, a że powinna być, tak jak i teraz zresztą jest, możliwość odebrania immunitetu. Zresztą, można być też ściganym po ukończonej kadencji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...