Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Podczas corocznego spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego, profesor Thomas Müller i doktor Toshiyasu Sakakukra przedstawili nowatorską metodę produkcji tworzyw sztucznych z dwutlenku węgla. Dzięki niej mogą powstać na przykład płyty CD czy butelki do napojów, które nie tylko będą tańsze, ale również bardziej ekologiczne, niż obecnie produkowane. Ekologiczne dlatego, że będą tworzone z gazu emitowanego podczas spalania paliw kopalnych.

Usunięcie ze spalin dwutlenku węgla to jeden ze sposobów na walkę z globalnym ociepleniem.

Dwutlenek węgla jest bardzo łatwo dostępny, szczególnie w tych gałęziach przemysłu, które spalają gaz i inne paliwa kopalne. Stamtąd można pozyskać go bardzo tanim kosztem. Dzięki temu będziemy mieli tani surowiec do dalszej produkcji. To obniży jej koszty - mówi profesor Müller, na co dzień pracownik uniwersytetu z Aachen. Zauważa on, że każdego roku na świecie sprzedaje się miliony ton poliwęglanów, a zapotrzebowanie na nie ciągle rośnie.

Doktor Sakakura z Narodowego Instytutu Zaawansowanych Badań i Technologii Przemysłowych w Tsukubie mówi, że nowa metoda to najprostszy i najszybszy spośród wszystkich obecnie stosowanych sposobów tworzenia węglanów i uretanów z dwutlenku węgla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa technologia, ale z drugiej strony kompletnie bezsensowna.

 

Pozwala na ograniczenie ilości CO2 w atmosferze wyłącznie dlatego, że węgiel w nim zawarty jest wiązany i wytwarzany jest z niego polimer. Gdyby ten polimer rozłożyć, CO2 wróciłby do atmosfery. Czyli paradoksalnie, aby ograniczyć ilość CO2 w atmosferze musimy się jednocześnie zgodzić na zaśmiecanie środowiska plastikiem. Dużo, dużo lepsza byłaby po prostu pzremiana tej energii w dowolnego rodzaju biomasę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba nie do końca technologia ta jest bezsensowna... polimery są ludzkości bardzo potrzebne, jeżeli można je wyprodukować zarazem taniej i jeszcze uwiązać szkodliwy CO2 to mamy 2 pieczenie na jednym ogniu.

 

Bezsensownie było by, gdyby te tworzywa sztuczne były niepotrzebne nikomu i gdzieś składowane byle tylko nie trafiły do atmosfery

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale te tworzywa prędzej czy później i tak staną się bezużyteczne, bo żaden produkt ani nośnik danych nie są wieczne. Prędzej czy później wyląduje na śmietniku i dorzuci swoją cegiełkę do globalnego problemu pt. "składowanie polimerów". To metoda bardzo krótkowzroczna moim zdaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na moją wiedzę jest to zdecydowanie nieprawda. Składniki ropy swobodnie można syntetyzować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mikroos zgadzam się z Tobą - ostatecznie i tak wszystko (jeżeli chodzi o polimery) trafia do kosza i zanieczyszcza planetę. Jednak w tej technologii bardziej chodziło mi o ekonomię. Mamy tani materiał i dobrze bo zwiększy się poziom zycia konsumentów (dla mnie to bardzo ważny parametr) a zarazem odraczamy emisję CO2, ropa w końcu się wyczerpie więc kto wie może kiedyś będziemy produkowali polimery tylko z CO2. To napewno dużo bardziej ekologiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli rzeczywiście okaże się, że już teraz przy przeniesieniu na skalę przemysłową (to ważne, bo w warunkach lab. już nieraz opracowywano technologie, które miały zmieniać świat ;) ) jest to tańsze od wykorzystywania pochodnych ropy naftowej, byłoby naprawdę fajnie. Tyle, że niestety to wciąż za mało, bo za X lat (w sumie nikt nie wie dokładnie, ile, bo już rusza masowo np. wydobycie ropy z nasyconego nią piasku) wykorzystamy całą ropę i od tego momentu ilość CO2 w obiegu będzie stała. W takiej sytuacji jedynym sposobem obniżenia jego zawartości w atmosferze byłoby związanie w trwałe, nieszkodliwe i w miarę możliwości estetyczne pokłady.

 

Pozostaje tylko jedno zasadnicze pytanie: po co, skoro przed związaniem całego tego węgla do postaci złóż węgla kamiennego/brunatnego i ropy cała ta ilość unosiła się nad Ziemią, a natura kwitła prawdopodobnie bujniej, niż kiedykolwiek w historii? I czy na pewno warto płakać za niektórymi gatunkami, skoro bioróżnorodność niemal na pewno wzrośnie przy poprawie warunków środowiskowych na całej planecie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
a zarazem odraczamy emisję CO2, ropa w końcu się wyczerpie więc kto wie może kiedyś będziemy produkowali polimery tylko z CO2. To napewno dużo bardziej ekologiczne

 

Najprostszą i najtańszą metodą utylizacji CO2 jest sadzenie drzew, a w zamian jest tlen, owoce i tysiące użytecznych rzeczy które można z drewna zrobić 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to, biomasa jest bardzo dobrym pomysłem. Gdyby stworzyć rośliny zdolne do jeszcze szybszej asymilacji CO2 (czytaj: jeszcze szybciej rosnące), niż obecnie, mielibyśmy przy okazji fantastyczny materiał opałowy. A do tego oczywiście pokarm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Dużo, dużo lepsza byłaby po prostu pzremiana tej energii w dowolnego rodzaju biomasę.

Nie ma to jak mielenie drzew na energię...

Sadzenie więcej w 100% popieram, ale nie by to potem mielić, ale by filtrowało powietrze z zanieczyszczeń.

I czy na pewno warto płakać za niektórymi gatunkami, skoro bioróżnorodność niemal na pewno wzrośnie przy poprawie warunków środowiskowych na całej planecie?

Dzięki takiemu myśleniu Tura już w Polsce nie zobaczysz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czy tur wyginął przez zmianę klimatu? Nie przypominam sobie.

 

Natomiast energię trzeba niestety z czegoś wytwarzać. Dziś przyzwyczailiśmy się do węgla i ropy, ale niestety w nieskończoność ta sielanka trwać nie będzie. Prędzej czy później trzeba będzie znaleźć jakieś źródło energii, a póki co zredukowane związki węgla wydają się być najprostsze i najłatwiej osiągane. Tyle tylko, że zamiast węgla kamiennego będziemy mieli uprawy roślin energetycznych, błyskawicznie odrastających i pochłaniających CO2 z powietrza. Potem je palisz i wytwarzasz CO2, którym karmią się już kolejne pokolenia tych roślin. Dokładnie to samo robisz dziś, tylko z uwalnianiem do atmosfery węgla, który dotychczas był wyłączony z obiegu i zdeponowany głęboko pod ziemią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Tur nie wyginął przez zmianę klimatu, ale przez ludzką obojętność i egoizm.

Jeżeli chodzi o energie, to przecież można powoli rozwijać możliwości energii odnawialnej, a póki co energia atomowa, wcale nie jest złym wyjściem, mówiąc szczerze najlepszym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tur nie wyginął przez zmianę klimatu, ale przez ludzką obojętność i egoizm.

Dokładnie mówiąc: przez klasyczne wytrzebienie w wyniku nadmiernych polowań. A my rozmawiamy o ociepleniu klimatu.

 

Poza tym należałoby sobie też zadać pytanie (nie sugeruję w tym pytaniu odpowiedzi!), czy przypadkiem nie warto poświęcić niedźwiedzia arktycznego, żyjącego w bardzo ubogim środowisku, by dodatkowo poprawić warunki dla rozwoju bioróżnorodności w dżungli amazońskiej. Poświęcasz jeden gatunek, zyskujesz kilka. Przecież równie dobrze można by postawić tezę, że egoizmem jest blokowanie ocieplenia klimatu i w ten sposób - szykanowanie gatunków amazońskich, które chciałyby żyć na większym obszarze. Ot, taka cyniczna matematyka i gra w Pana Boga.

 

Jeżeli chodzi o energie, to przecież można powoli rozwijać możliwości energii odnawialnej, a póki co energia atomowa, wcale nie jest złym wyjściem, mówiąc szczerze najlepszym.

Ale wierzba energetyczna jak najbardziej jest uznawana za źródło odnawialne... Żeby to sobie lepiej zobrazować, potraktuj cukier zawarty w roślinach jako analog elektrolitu w baterii. To po prostu nośnik, który rozładowujesz (spalanie), a potem znów ładujesz (asymilacja drogą fotosyntezy).

 

btw. Zgadzam się, że obecnie najlepszym źródłem energii jest odpowiednio zabezpieczona energetyka jądrowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Poza tym należałoby sobie też zadać pytanie (nie sugeruję w tym pytaniu odpowiedzi!), czy przypadkiem nie warto poświęcić niedźwiedzia arktycznego, żyjącego w bardzo ubogim środowisku, by dodatkowo poprawić warunki dla rozwoju bioróżnorodności w dżungli amazońskiej. Poświęcasz jeden gatunek, zyskujesz kilka. Przecież równie dobrze można by postawić tezę, że egoizmem jest blokowanie ocieplenia klimatu i w ten sposób - szykanowanie gatunków amazońskich, które chciałyby żyć na większym obszarze. Ot, taka cyniczna matematyka i gra w Pana Boga.

Jak na razie natura udowodniła nam już nieraz że sama potrafi sobie bez nas poradzi. A pomyśl sobie że skutkiem ubocznym zmiany klimatu może być rozwój wirusa, który ostro wytrzebi życie w lasach tropikalnych i przeniesie się na ludzi. Duża część tych lasów jest jeszcze niezbadana i nie masz pewności że coś takiego się tam nie czai, albo nie powstanie. Czy potrafisz przewidzieć wszystkie skutki ocieplenia klimatu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie dlatego napisałem, że moje pytanie nie ma na celu zasugerowania odpowiedzi. Bo z drugiej strony patrząc, skąd wiesz, czy przez powstrzymywanie zmian klimatu nie powstrzymujesz równocześnie rozwoju gatunku rośliny, której owoce będą ostateczną bronią w walce z rakiem? Prawdy i tak pewnie nigdy nie poznamy.

 

Gdybać można w nieskończoność, a natura i tak jest dla nas nieodgadniona. I właśnie dlatego napisałem nieco przewrotną opinię, by zmusić do myślenia. To nie była moja opinia tak naprawdę, to była jedynie prowokacja do spojrzenia na temat z nieco innej perspektywy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

OK, zwracam honor ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
czy przez powstrzymywanie zmian klimatu nie powstrzymujesz równocześnie rozwoju gatunku rośliny, której owoce będą ostateczną bronią w walce z rakiem?

 

Rak jest właśnie taką odpowiedzią na skopane środowisko, a natura tym sposobem przywraca równowagę dla zwierząt i roślin. 8)

 

Gdybać można w nieskończoność, a natura i tak jest dla nas nieodgadniona

 

Właśnie, piękne podsumowanie . gadać, gadać tylko po to by gadać tyle że  nie w nieskończoność bo ludzie tak długo nie żyją.  8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale skopane środowisko i ocieplenie klimatu wcale nie są jednym i tym samym. Ani cieplejszy klimat (oczywiście z umiarem cieplejszy), ani wzrost stężenia CO2 do występującego obecnie stężenia nie są dla nas szkodliwe same w sobie. Problemem są same zanieczyszczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale skopane środowisko i ocieplenie klimatu wcale nie są jednym i tym samym

 

Oczywiście ze nie są : skopane środowisko to przyczyna a ocieplenie klimatu to jeden ze skutków (innym jest rak ) no i jeszcze pojawią się konsekwencje (powrót do ery kamienia łupanego- zaraz jak lodowce zejdą albo ropy braknie) 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Jak lodowce zejdą?? Proszę napisz coś więcej o co ci chodzi w tym zdaniu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jak lodowce zejdą?? Proszę napisz coś więcej o co ci chodzi w tym zdaniu

 

Są trzy przyczyny:

1. brak lodowców to brak stabilizacji temperatury powietrza (zimnych bryz znad bieguna) opisałem gdzieś w innym poście.

2. brak lodowców to odciążenie płyty biegunowej (jej unoszenie się) tyle że szew płyt przechodzi przez Polskę gdzieś na poziomie myślenic (objawem obniżanie poziomu wód gruntowych) i trzęsienia ziemi plus usypiający H2S.

3. brak lodowców to zmiana środka ciężkości bieguna i przesuwanie płyt w poziomie (na płynnym fragmencie jądra ok.100km pod powierzchnią)

 

a takie gwałtowne zmiany zawsze prowadza do ery kamienia łupanego,

 

Innym czynnikiem jest ciągle rozpadajacy się uran w głowicach atomowych czyniący z nich złom więc może istnieć chęć użycia tego arsenału np. w obronie dostępu do resztek ropy wywołujący drgania skorupy i wyzwalający naprężenia tam zgromadzone (np.byłe tsunami) 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1. brak lodowców to brak stabilizacji temperatury powietrza (zimnych bryz znad bieguna) opisałem gdzieś w innym poście.

Ale nie masz pewności, że bez tego nie przeżyjemy. Woda też jest w stanie zakumulować ogromne ilości ciepła

 

szew płyt przechodzi przez Polskę gdzieś na poziomie myślenic

Mógłbyś pokazać mi jakieś dane na ten temat? Brzmi to bardzo zaskakująco, a nigdy o tym nie słyszałem.

 

a takie gwałtowne zmiany zawsze prowadza do ery kamienia łupanego,

Z tym jeszcze poczekaj, zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
szew płyt przechodzi przez Polskę gdzieś na poziomie myślenic

Mógłbyś pokazać mi jakieś dane na ten temat? Brzmi to bardzo zaskakująco, a nigdy o tym nie słyszałem.

 

Podaj maila wyślę ci mapkę. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kierowcy w podeszłym wieku częściej niż ich młodsi koledzy mylą pedał gazu z pedałem hamulca. Dlatego też w Japonii, kraju z największym na świecie odsetkiem seniorów w populacji, nakazano kierowcom powyżej 75. roku życia przeprowadzanie okresowych testów poznawczych. Jednak dotychczas brakowało badań opisujących procesy zachodzące w mózgu podczas naciskania pedałów gazu i hamulca.
      Zbadania tego problemu podjęli się Nobuyuki Kawai i Ryuzabura Nakata z Uniwersytetu w Nagoi. Naukowcy przeprowadzili eksperymenty z udziałem osób starszych, których mediana wieku wynosiła 68,7 lat oraz studentów, wśród których mediana wieku to 20,8 lat. Zadaniem badanych było naciskanie lewego bądź prawego przycisku lewą lub prawą stopą lub ręką w reakcji na odpowiedni sygnał. Wskazywał on, czy należy nacisnąć prawy czy lewy przycisk i czy należy do tego użyć prawej czy lewej ręki lub nogi. Czasami uczestnicy mieli więc naciskać przycisk ruchem na wprost (tak jak naciskamy pedał gazu, który znajduje się pod naszą prawą nogą), a czasem na skos (w ten sposób naciskamy pedał hamulca). Uczeni skupili się na badaniu reakcji w lewej części grzbietowo-bocznej kory przedczołowej.
      U wszystkich uczestników badań naciskanie przycisku nogą wiązało się w większą liczbą popełnianych błędów, dłuższym czasem reakcji i większą aktywacją mózgu niż w naciskanie przycisku ręką. Co interesujące, naciskanie przycisku nogą na skos powodowało większą aktywację mózgu niż naciskanie go na wprost. Różnicy takiej nie zauważono w przypadku rąk, co sugeruje, że uczestnicy badań mieli większe kłopoty podczas używania nogi do przyciskania na skos.
      Czas reakcji osób starszych był dłuższy niż osób młodszych. U seniorów dochodziło do większej aktywacji mózgu, co jest zgodne z tym, co wiemy o starzeniu się i o sposobach, w jaki mózg kompensuje spadek zdolności poznawczych. Jednak dzięki temu mechanizmowi kompensacji osoby starsze nie popełniały więcej błędów niż osoby młodsze.
      Badania wskazują zatem, że wciskanie pedałów nogami, szczególnie po skosie, jest wymagającym zadaniem. Osoby starsze i tak muszą zaangażować większą część mózgu niż osoby młodsze i potrzebują więcej czasu na reakcję. Dopiero wówczas nie popełniają więcej błędów młodzi. W sytuacjach stresowych lub gdy mózg zajęty jest dodatkowymi czynnościami, jak np. obserwacja drogi, rozmowa z inną osobą, mogą pojawiać się błędy i stąd może brać się większa w tej grupie liczba wypadków w wyniku pomylenia pedału gazu z hamulcem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sprawdzają się przewidywania naukowców, który prognozują, że już w roku 2016 średnia roczna koncentracja CO2 przekroczy 400 części na milion (ppm). W ubiegłym roku, w nocy z 7 na 8 maja, po raz pierwszy zanotowano, że średnia godzinowa koncentracja dwutlenku węgla przekroczyła 400 ppm. Tak dużo CO2 nie było w atmosferze od 800 000 – 15 000 000 lat.
      W bieżącym roku możemy zapomnieć już o średniej godzinowej i znacznie wydłużyć skalę czasową. Czerwiec był trzecim z kolei miesiącem, w którym średnia miesięczna koncentracja była wyższa niż 400 części na milion.
      Granica 400 ppm została wyznaczona symbolicznie. Ma nam jednak uświadomić, jak wiele węgla wprowadziliśmy do atmosfery. Z badań rdzeni lodowych wynika, że w epoce preindustrialnej średnia koncentracja dwutlenku węgla w atmosferze wynosiła 280 części na milion. W roku 1958, gdy Charles Keeling rozpoczynał pomiary na Mauna Loa w powietrzu znajdowało się 316 ppm. Wraz ze wzrostem stężenia CO2 rośnie też średnia temperatura globu. Naukowcy nie są zgodni co do tego, jak bardzo możemy ogrzać planetę bez narażania siebie i środowiska naturalnego na zbytnie niebezpieczeństwo. Zgadzają się zaś co do tego, że już teraz należy podjąć radykalne kroki w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych. Paliwa niezawierające węgla muszą szybko stać się naszym podstawowym źródłem energii - mówi Pieter Tans z Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej.
      Kwiecień 2014 roku był pierwszym, w którym przekroczono średnią 400 ppm dla całego miesiąca. Od maja, w związku z rozpoczęciem się najintensywniejszego okresu fotosyntezy na półkuli północnej, rozpoczął się powolny spadek koncentracji CO2, która w szczytowym momencie osiągnęła 402 ppm. Jednak przez cały maj i czerwiec średnia dzienna, a zatem i średnia miesięczna, nie spadły poniżej 400 części CO2 na milion. Eksperci uważają, że w trzecim tygodniu lipca koncentracja dwutlenku węgla spadnie poniżej 400 ppm. Do ponownego wzrostu dojdzie zimą i wzrost ten utrzyma się do maja.
      Rośliny nie są jednak w stanie pochłonąć całego antropogenicznego dwutlenku węgla i wraz z każdym sezonem pozostawiają go w atmosferze coraz więcej. Dlatego też Pieter Tans przypuszcza, że w przyszłym roku pierwszym miesiącem, dla którego średnia koncentracja tego gazu przekroczy 400 ppm będzie już luty, a tak wysoki poziom CO2 utrzyma się do końca lipca, czyli przez sześć pełnych miesięcy. Od roku 2016 poziom 400 ppm będzie stale przekroczony.
      Dopóki ludzie będą emitowali CO2 ze spalanego paliwa, dopóty poziom tego gazu w oceanach i atmosferze będzie się zwiększał - mówi Tans.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Już wkrótce elektrownia węglowa Dry Fork znajdująca się w pobliżu miasteczka Gillette w stanie Wyoming będzie wykorzystywała dwutlenek węgla do produkcji materiałów budowlanych. W marcu w elektrowni rozpoczyna się program pilotażowy, w ramach którego CO2 będzie zmieniane w betonowe bloczki.
      Eksperyment prowadzony będzie przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Przez try miesiące każdego dnia będą oni odzyskiwali 0,5 tony dwutlenku węgla i wytwarzali 10 ton betonu. To pierwszy system tego typu. Chcemy pokazać, że można go skalować, mówi profesor Gaurav Sant, który przewodzi zespołowi badawczemu.
      Carbon Upcycling UCLA to jeden z 10 zespołów biorących udział a ostatnim etapie zawodów NRG COSIA Carbon XPrize. To ogólnoświatowe zawody, których uczestnicy mają za zadanie opracować przełomową technologię pozwalającą na zamianę emitowanego do atmosfery węgla na użyteczny materiał.
      W Wyoming są jeszcze cztery inne zespoły, w tym kanadyjski i szkocki. Pozostałych pięć drużyn pracuje w elektrowni gazowej w Kanadzie. Wszyscy rywalizują o główną nagrodę w wysokości 7,5 miliona dolarów. Zawody zostaną rozstrzygnięte we wrześniu.
      Prace UCLA nad nową technologią rozpoczęto przed około 6laty, gdy naukowcy przyjrzeli się składowi chemicznemu... Wału Hadriana. Ten wybudowany w II wieku naszej ery wał miał bronić Brytanii przed najazdami Piktów.
      Rzymianie budowali mur mieszając tlenek wapnia z wodą, a następnie pozwalając mieszaninie na absorbowanie CO2 z atmosfery. W ten sposób powstawał wapień. Proces taki trwa jednak wiele lat. Zbyt długo, jak na współczesne standardy. Chcieliśmy wiedzieć, czy reakcje te uda się przyspieszyć, mówi Guarav Sant.
      Rozwiązaniem problemu okazał się portlandyt, czyli wodorotlenek wapnia. Łączy się go z kruszywem budowlanym i innymi materiałami, uzyskując wstępny materiał budowlany. Następnie całość trafia do reaktora, gdzie wchodzi w kontakt z gazami z komina elektrowni. W ten sposób szybko powstaje cement. Sant porównuje cały proces do pieczenia ciastek. Mamy oto bowiem mokre „ciasto”, które pod wpływem temperatury i CO2 z gazów kominowych zamienia się w użyteczny produkt.
      Technologia UCLA jest unikatowa na skalę światową, gdyż nie wymaga kosztownego etapu przechwytywania i oczyszczania CO2. To jedyna technologia, która bezpośrednio wykorzystuje gazy z komina.
      Po testach w Wyoming cała instalacja zostanie rozmontowana i przewieziona do National Carbon Capture Center w Alabamie. To instalacja badawcza Departamentu Energii. Tam zostanie poddana kolejnym trzymiesięcznym testom.
      Na całym świecie wiele firm i grup naukowych próbuje przechwytywać CO2 i albo go składować, albo zamieniać w użyteczne produkty. Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez organizację Carbon180, potencjalna wartość światowego rynku odpadowego dwutlenku węgla wynosi 5,9 biliona dolarów rocznie, w tym 1,3 biliona to produkty takie jak cementy, asfalty i kruszywa budowlane. Zapotrzebowanie na takie materiały ciągle rośnie, a jednocześnie coraz silniejszy akcent jest kładziony na redukcję ilości węgla trafiającego do atmosfery. To zaś tworzy okazję dla przedsiębiorstw, które mogą zacząć zarabiać na przechwyconym dwutlenku węgla.
      Cement ma szczególnie duży ślad węglowy, gdyż jego produkcja wymaga dużych ilości energii. Każdego roku na świecie produkuje się 4 miliardy ton cementu, a przemysł ten generuje około 8% światowej emisji CO2. Przemysł cementowy jest tym, który szczególnie trudno zdekarbonizować, brak więc obecnie efektywnych rozwiązań pozwalających na zmniejszenie emisji węgla. Technologie wykorzystujące przechwycony CO2 mogą więc wypełnić tę lukę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W obserwatorium na Mauna Loa zanotowano najwyższe stężenie CO2 w historii pomiarów. W niedzielę rano urządzenia zarejestrowały stężenie dwutlenku węgla w atmosferze rzędu 415,39 ppm (części na milion). To jednocześnie pierwszy raz, gdy dzienne stężenie przekroczyło 415 części na milion. Dokładnie rok wcześniej, 12 maja 2018 roku, urządzenia rejestrowały 411,92 ppm. Niemal równo sześć lat temu, 10 maja 2013 roku, informowaliśmy, że z nocy z 7 na 8 maja koncentracja CO2 po raz pierwszy przekroczyła granicę 400 ppm.
      Ostatni raz koncentracja CO2 powyżej 415 ppm występowała na Ziemi przed około 3 milionami lat. To pokazuje, że nawet nie zaczęliśmy chronić klimatu. Liczby z roku na rok są coraz wyższe, mówi Wolfgang Lucht z Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu.
      Stacja pomiarowa na Mauna Loa jest najdłużej działającym stałym punktem pomiaru stężenia dwutlenku węgla w atmosferze. Na jej lokalizację wybrano położony na Hawajach szczyt, gdyż jest to najbardziej oddalony od emisji przemysłowej punkt na Ziemi. Jednocześnie, jako że mamy tu do czynienia z czynnym wulkanem, który sam też emituje CO2, pomiary uwzględniają ten fakt i gaz pochodzący z wulkanu nie jest liczony.
      Pomiary z poszczególnych dni mogą różnić się między sobą, gdyż w ich przypadku dużo zależy od warunków atmosferycznych i pory roku. W najbliższym czasie, w związku z tym, że na bardziej uprzemysłowionej półkuli północnej właśnie trwa wiosna, należy spodziewać się spadku stężenia dwutlenku węgla, gdyż będą go pochłaniały rośliny. Jednak widać, że stężenie gazu cieplarnianego ciągle rośnie. Specjaliści przypuszczają, że wzrost rok do roku wyniesie około 3 ppm, podczas gdy średnia z ostatnich lat to 2,5 ppm. Warto też zwrócić uwagę, jak zmieniały się dzienne rekordowe stężenia CO2 dla poszczególnych lat. W roku 2015 dniem, w którym zanotowano największe stężenie dwutlenku węgla był 13 kwietnia, kiedy wyniosło ono 404,84 ppm. W roku 2016 był to 9 kwietnia (409,44 ppm), w 2017 rekord padł 26 kwietnia (412,63 ppm), a w 2018 rekordowy był 14 maja (412,60 ppm). Tegoroczny rekord to 415,39 ppm.
      Pomiary dokonywane są w Mauna Loa Observatory na wysokości około 3400 metrów nad poziomem morza. W stacji badawczej prowadzone są dwa programy pomiarowe. Jeden, z którego dane prezentujemy i który trwa od końca lat 50., to program prowadzony przez Scripps Institute. Drugi, młodszy, to NOAA-ESRL za który odpowiada amerykańska Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA). Ten drugi pokazuje zwykle dane o ułamki punktu (rzędu 0,06–0,15) niższe niż dane Scripps. Różnice wynikają z różnych metod statystycznych używanych przez obie instytucje i dowodzą wysokiej spójności i wiarygodności pomiarów.
      W 2015 roku podpisano Porozumienie Paryskie, którego celem jest niedopuszczenie, by średnie temperatury na Ziemi wzrosły bardziej niż o 2 stopnie powyżej poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. Na razie na niewiele się ono zdało, gdyż od tamtej pory wszystkie kolejne lata trafiły do 5 najgorętszych lat w historii pomiarów.
      Przez całą swoją historię ludzkość żyła w chłodniejszym klimacie niż obecnie, mówi Lucht. Za każdym razem gdy uruchamiamy silnik, emitujemy CO2 i ten gaz musi gdzieś trafić. On nie znika w cudowny sposób. Pozostaje w atmosferze. Pomimo podpisania Porozumienia Paryskiego, pomimo tych wszystkich przemów i protestów wciąż nie widać, byśmy doprowadzili do zmiany trendu.
      Jestem na tyle stary, że pamiętam, gdy przekroczenie poziomu 400 ppm było wielkim newsem. Dwa lata temu po raz pierwszy przekroczyliśmy 410 ppm. A teraz mamy 415 ppm. To rośnie w coraz szybszym tempie, stwierdził Gernot Wagner z Uniwersytetu Harvarda.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Północnowschodniego Instytutu Geografii i Agroekologii Chińskiej Akademii Nauk przeprowadzili badania wpływu dwutlenku węgla na plony i jakość zbóż. Okazuje się, co potwierdzają wcześniejsze badania, że zwiększenie koncentracji CO2 w atmosferze do pewnego stopnia zwiększa plony, jednak prowadzi do spadku ilości składników odżywczych w roślinach.
      Chińczycy podzielili eksperyment na dwie części. W ramach pierwszej z nich uprawiali pszenicę w warunkach zwiększonej ilości dwutlenku węgla w powietrzu. Zebrali pierwszą generację takiej pszenicy i poddali ją badaniom. Okazało się, że więcej CO2 oznaczało wyższe plony. Poza tym, nie zauważono różnic. Później pszenica była znowu wysiewana. Ponownie zbadano ją po kolejnych trzech generacjach.
      Okazało się, że w ciągu czterech generacji w ziarnach spadła zawartość azotu, potasu, wapnia, protein i aminokwasów. To zaś oznacza, że w przyszłości ludzie będą spożywali mniej składników odżywczych, co będzie wiązało się z występowaniem większej liczby problemów zdrowotnych.
      Podobne badania prowadzili przed rokiem naukowcy z Uniwersytetu Harvarda. Ostrzegali wówczas, że utrata składników odżywczych przez rośliny uprawne spowoduje, że niedobory protein pojawią się u dodatkowych 150 milionów ludzi, a niedobory cynku dotkną dodatkowych 150-200 milionów ludzi. Ponadto około 1,4 miliarda kobiet w wieku rozrodczym i dzieci, które już teraz żyją w krajach o wysokim odsetku anemii, utracą ze swojej diety około 3,8% żelaza.
      Autorzy najnowszych badań zauważają, że krótkoterminowe badania nad wpływem zwiększonej ilości dwutlenku węgla na rośliny uprawne nie są w stanie wykazać wszystkich zagrożeń związanych z rosnącą koncentracją tego gazu w atmosferze.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...