-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Po rozpoczęciu europejskiej kolonizacji, w obu Amerykach doszło do załamania miejscowej populacji. Jedną z przyczyn tego zjawiska było wprowadzenie przez kolonizatorów nowych patogenów, z którymi wcześniej Indianie nie mieli kontaktu. Istnieje wiele hipotez dotyczących patogenów, które zdziesiątkowały rdzenną ludność Nowego Świata – mówi się o ospie prawdziwej, odrze i śwince – ale brak jest bezpośrednich dowodów potwierdzających, jakie choroby masowo zabijały mieszkańców skolonizowanych obszarów.
Naukowcy z Universidad Nacional Autónoma de México, Uniwersytetu w Kopenhadze, North Carolina State University, Universidad Nacional Autónoma de México i innych instytucji zbadali szczątki ludzi, którzy zmarli pomiędzy XVI a XVIII wiekiem w Meksyku.
Pochodzące z XVI wieku dokumenty z wicekrólestwa Nowej Hiszpanii wspominają o epidemiach Cocoliztli („zaraza” w języku nahuatl), które zabijały olbrzymią liczbę miejscowej ludności, w olbrzymim stopniu dotyczyły też afrykańskich niewolników oraz w mniejszym stopniu dotykały Europejczyków.
W raporcie z 1576 roku opisane są wyniki autopsji ofiar Cocoliztli, które przeprowadzono u osób leczonych w Hospital Real de San Jose de los Naturales (HSJN). Był to pierwszy w Meksyku szpital założony po to, by leczyć rdzenną ludność. Autorzy najnowszych badań przeanalizowali szczątki ludzi pochodzące z dwóch stanowisko archeologicznych. Pierwsze z nich to Colonial Hospital, czyli miejsce, w którym stał HSJN. Drugie zaś to kaplica La Concepcion (COY), położona 10 kilometrów od HSJN w prehiszpańskiej miejscowości Coyoacán.
Pobrano próbki ze szkieletów należących zarówno do Afrykańczyków, jak i Indian. Naukowcom udało się zrekonstruować DNA wirusów. Okazało się, że zmarłe osoby były zarażone wirusami zapalenia wątroby typu B oraz parwowirusem B19. Porównanie uzyskanych genomów wykazało, że wirusy te prawdopodobnie pochodziły z Afryki.
Uzyskane przez nas wyniki wskazują, że wirusy te zostały introdukowane do Ameryki przez kolonistów w wyniku prowadzonego przez nich handlu niewolnikami, mówi profesor Daniel Blanco-Melo z Fred Hutchinson Cancer Research Center. Bardzo złe warunki panujące na zatłoczonych statkach transportujących niewolników sprzyjały rozprzestrzenianiu się patogenów. Później wraz z niewolnikami trafiały one do Nowego Świata i dziesiątkowały rdzenną ludność, która była wobec nich bezbronna.
DNA patogenów znaleziono zarówno wśród szczątków rdzennej ludności, jak i Afrykańczyków. Naukowcy nie są w stanie stwierdzić, gdzie doszło do zakażenia akurat tych osób. Czy w Afryce, czy w czasie transportu, czy też Czarni zarazili się już na terenie Ameryki. Nie wiadomo też, czy to te wirusy były przyczyną ich śmierci. Wiadomo jednak, że wiele nowych wirusów krążyło w tym samym czasie, co może wyjaśniać, dlaczego epidemie były tak zabójcze dla miejscowej ludności, mówi Maria Ávila-Arcos z Universidad Nacional Autónoma de México. Badania to pokazują, że nowa dziedzina nauki – paleowirologia – może pomóc w opisaniu możliwej roli tych i innych patogenów w epidemiach epoki kolonialnej oraz lepiej zrozumieć rolę człowieka w ich rozprzestrzenianiu.
Ze szczegółami badań można zapoznać się w artykule Ancient viral genomes reveal introduction of human pathogenic viruses into Mexico during the transatlantic slave trade, opublikowanym na łamach pisma eLife.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Przed 78 000 lat H. sapiens zamieszkujący Afrykę wykopali płytki grób i złożyli w nim zwłoki 3-letniego dziecka. Niewykluczone, że jego głowa spoczęła na poduszce. Teraz naukowcy opisali pochówek, który jest najstarszym znanym nam pochówkiem człowieka na terenie Afryki.
Grób został znaleziony w 2013 roku pod nawisem skalnym w jaskini Panga ya Saidi u południowo-wschodnich wybrzeży Kenii. Archeolodzy zauważyli w ścianie jednego z wykonanych przez siebie wykopów nietypowo ułożone warstwy. Gdy zaczęli je badać, z osadów wypadła mała kość i szybko zmieniła się w pył. Specjaliści zdali sobie sprawę, że trafili na niezwykle delikatne skamieniałości.
Prace wykopaliskowe zajęły im kolejne 4 lata, podczas których powoli odsłaniali kolejne warstwy osadów i wykonywali odlewy kości. Znalezione dwa zęby, których analizy dokonano w Muzeum Narodowym Kenii bezsprzecznie wykazały, że mamy do czynienia z pochówkiem ludzkiego dziecka.
Wykopaliska przeprowadzono wzorcowo i nie ma tutaj żadnych wątpliwości, że mamy tutaj do czynienia z pochówkiem, mówi Paul Pettitt, archeolog z Durham University, który specjalizuje się w starych praktykach grzebalnych i nie był zaangażowany w opisywane badania. Pokazuje nam to, że tradycja pochówku zmarłych mogła wyrosnąć ze zwyczajów wspólnych dla H. sapiens w Afryce.
Wydobyte szczątki wysłano do Narodowego Centrum Badań nad Ewolucją Człowieka w Burgos w Hiszpanii. Tamtejsi specjaliści nie byli w stanie określić przyczyny śmierci dziecka, jednak wykazali, że zostało ono celowo złożone w pozycji płodowej. Przekręcone ramię wskazuje, że dziecko zostało prawdopodobnie ściśle zawinięte w rodzaj całunu, a pozycja czaszki sugeruje, iż głowę złożono na poduszce.
Hiszpanie wykorzystali też technikę, pozwalającą na określenie, kiedy ostatni raz badane osady były wystawione na działanie światła. Okazało się, że było to 78 000 lat temu. Tym samym jest to najstarszy znany pochówek człowieka na terenie Afryki. Emmanuel Ndiema, archeolog Muzeum Narodowego Kenii i jeden z autorów badań, nadał dziecku imię Mtoto. Jego szczątki zostały przewiezione z powrotem do Muzeum.
Michael Petraglia, archeolog z Instytutu Historii Człowieka im. Maxa Plancka, który brał udział w badaniach Mtoto, mówi, że to prawdopodobnie w Afryce zrodziły się złożone zachowania symboliczne, jak używanie biżuterii czy malowanie ciała. Logicznym jest więc przypuszczenie, że i na Czarnym Lądzie pojawiły się pierwsze pochówki. Nie jest jednak jasne, podkreśla Petraglia, czy neandertalczycy zaczęli chować swoich zmarłych niezależnie od tego, co robili H. sapiens czy też zwyczaj grzebania zmarłych sięga korzeniami do wspólnego przodka H. neanderthalensis i H. sapiens.
Petraglia zauważa, że niemal połowa z bardzo starych pochówków to pochówki dzieci. Niewykluczone, że śmierć w młodym wieku była postrzegana jako szczególnie tragiczne wydarzenie, które społeczność chciała upamiętnić. Tutaj mamy dziecko, którego nogi zostały przysunięte do klatki piersiowej, złożone w małym grobie. To tak, jakby spoczywało w macicy, stwierdza Petraglia.
Louise Humphrey, antropolog z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie mówi, że musimy znaleźć więcej pochówków z tego regionu, by móc powiedzieć coś więcej o zwyczajach grzebalnych. Jednak troska, z jaką pochowano dziecko w Panga ya Saidi wskazuje, iż pochówek był wyrazem bólu po osobistej stracie.
O odkryciu poinformowano w artykule Earliest known human burial in Africa.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Na grudniowym niebie możemy obserwować Plejady. To najbardziej znana gromada gwiazd. Ludzie na całym świecie od dawna snują opowieści o siedmiu siostrach czy siedmiu dziewczętach na nieboskłonie. Profesor Ray Norris i doktor Barnaby Norris z Uniwersytetu w Sydney przestudiowali ruch gwiazd i na tej podstawie doszli do wniosku, że opowieści o Plejadach mogą pochodzić nawet sprzed 100 000 lat.
W mitologii greckiej Plejady to siedem córek tytana Atlasa. Atlas, zmuszony do dźwigania nieboskłonu, nie mógł chronić swoich córek. Wówczas Zeus, chcąc uchronić je przed zgwałceniem przez Oriona, zamienił siostry w gwiazdy. Jednak jedna z sióstr zakochała się w śmiertelniku i ukryła się. Dlatego widzimy tylko sześć gwiazd.
Podobne historie opowiadali sobie australijscy Aborygeni. U wielu plemion Plejady to grupa młodych dziewczyn i są często powiązane ze świętymi ceremoniami i historiami powiązanymi z kobietami. Są też ważnym elementem aborygeńskiego kalendarza i astronomii. Dla niektórych plemion pierwsze pojawienie się Plejad na niebie wyznacza początek zimy.
Niedaleko Plejad widzimy Oriona. W mitologii greckiej jest on myśliwym. W kulturach australijskich Aborygenów również jest często myśliwym lub grupą pełnych wigoru młodych mężczyzn. W kulturach Australii centralnej Orion nazywany jest „łowcą kobiet”, szczególnie kobiet kojarzonych z Plejadami. Wśród Aborygenów istnieje wiele opowieści, w których chłopcy lub mężczyźni, kojarzeni z Orionem, ścigają siedem sióstr. Jedna z tych sióstr albo umiera, albo ukrywa się, według innych opowieści jest zbyt młoda lub została złapana i dlatego widzimy tylko sześć gwiazd.
Podobne historie o takiej „utraconej” Plejadzie powtarzają się w kulturach Europy, Afryki, Azji i Ameryki. Wiele kultur uznaje, że gromada składa się z siedmiu gwiazd, ale tylko sześć z nich jest widocznych, i snute są opowieści, mające wyjaśnić, dlaczego siódmej nie widzimy.
Jak to się stało, że opowieści Aborygenów są podobne do greckich mitów? Antropolodzy sądzili, że to Europejczycy przywieźli do Australii greckie mity, które zostały zaadaptowane przez miejscowe kultury. Jednak wiele wskazuje na to, że opowieści te powstały zanim do Australii dotarli Europejczycy. Wiemy zaś, że przez co najmniej 50 000 lat mieszkańcy Australii mieli bardzo ograniczony kontakt z resztą świata.
Uczeni z Sydney zauważają, że przodkowie H. sapiens pochodzą z Afryki, skąd zaczęli migrować około 100 000 lat temu. Może to więc w Afryce tkwią źródła opowieści o Plejadach, które zostały rozpowszechnione po całym świecie. Obecnie jedna z gwiazd Plejad, Plejone, znajduje się z ziemskiego punktu widzenia tak blisko gwiazdy Atlas, że nieuzbrojonym okiem wydają się jedną gwiazdą. Jednak gdy Australijczycy przyjrzeli się położeniu Plejad w przeszłości okazało się, że przed 100 000 laty Plejone była znacznie dalej od Atlasa i ludzie widzieli dwie gwiazdy. Obecnie najlepiej widoczne z Plejad to Taygeta, Maia, Elektra, Merope, Alkione i Atlas. Przed 100 000 lat wyróżniała się też Plejone.
Sądzimy, że ruch gwiazd na nieboskłonie wyjaśnia dwie zagadki – podobieństwo aborygeńskich opowieści i greckich mitów oraz fakt, że większość kultur mówi o „siedmiu siostrach”, podczas gdy gołym okiem widzimy sześć gwiazd, stwierdzają uczeni. Dlatego też ich zdaniem, opowieści o Plejadach mogą pochodzić z czasów, gdy nasz gatunek żył w Afryce i mogą być najstarszymi opowieściami człowieka.
Ze szczegółami opisanych tutaj badań będzie można zapoznać się w przyszłym roku w rozdziale książki „Advancing Cultural Astronomy”. Rozdział ten udostępniony został też w sieci [PDF].
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Porzucone narzędzia połowowe (ALDFG, od ang. abandoned, lost or otherwise discarded fishing gear) stwarzają zagrożenie dla występujących w Gangesie zwierząt, w tym dla krytycznie zagrożonych żółwi Batagur dhongoka czy dla zagrożonych suzu gangesowych.
Badania przeprowadzone w 9 miejscach wzdłuż biegu rzeki (od źródeł w Himalajach po ujście do Zatoki Bengalskiej) pokazały, że brzegowe zanieczyszczenie starymi narzędziami połowowymi jest największe w pobliżu oceanu. Najczęściej znajdowany rodzaj ALDFG to sieci rybackie.
Wywiady przeprowadzone z rybakami pokazały, że stary sprzęt jest często porzucany; ma to związek z jego krótką przydatnością do użytku oraz brakiem odpowiednich systemów gospodarki odpadami.
Badanie zostało przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Exeter oraz specjalistów z Indii czy Bangladeszu w ramach ekspedycji Sea to Source: Ganges National Geographic Society.
Ganges odgrywa ogromną rolę w rybactwie śródlądowym, dotąd nie przeprowadzono jednak badań dot. wpływu zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi przez ten przemysł na dziką przyrodę - podkreśla dr Sarah Nelms.
Spożycie tworzyw sztucznych może być szkodliwe, nasza analiza zagrożeń koncentrowała się jednak na zaplątaniu [...].
Naukowcy wykorzystali listę 21 rzecznych gatunków specjalnej troski autorstwa Wildlife Institute for India. By uszeregować gatunki z Gangesu wg stopnia zagrożenia, odwołano się do 3 kryteriów/źródeł danych: 1) zagęszczenia ALDFG w miejscach próbkowania, gdzie dany gatunek może występować, 2) statusu gatunku w Czerwonej Księdze Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i 3) danych uzyskanych z półustrukturowanego przeglądu literatury (uwzględniano studia dot. zaplątań w ALDFG gatunków z Gangesu albo gatunków spokrewnionych/podobnych).
Skąd tyle porzuconych narzędzi połowowych w rzece? Większość rybaków mówiła nam, że próbuje naprawiać i przeznaczać stare narzędzia połowowe do innych celów. Jeśli jest to jednak niemożliwe, ludzie często wyrzucają sieci do Gangesu. Spora część rybaków wierzy, że rzeka je usunie; kolejnym ważnym krokiem wydaje się więc zwiększenie świadomości rzeczywistego wpływu środowiskowego.
Prof. Heather Koldewey z Londyńskiego Towarzystwa Zoologicznego i Uniwersytetu w Exeter dodaje, że uzyskane wyniki dają nadzieję na wdrożenie rozwiązań bazujących na gospodarce okrężnej (ang. circular economy). Dużą część znalezionych narzędzi połowowych wyprodukowano z polikaprolaktamu [PA-6]. Można go wykorzystać do wyprodukowania np. dywanów czy ubrań.
Zbieranie i recykling PA-6 można postrzegać jako dobre rozwiązanie, gdyż zmniejsza zanieczyszcznie i stanowi źródło przychodu.
Wyniki badań zespołu ukazały się w piśmie Science of the Total Environment.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.