Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

To nie zmiana klimatu i wojny doprowadziły do upadku cywilizacji Majów?

Rekomendowane odpowiedzi

Majowie są postrzegani jako cywilizacja pokojowa, szczególnie w porównaniu z np. Aztekami. Szczyt rozwoju ich kultury nastąpił około 1500 lat temu. Jak się wydaje, w tym okresie wojny prowadzone przez Majów miały cel głównie rytualny, a ich celem było schwytanie kogoś z wrogich władców i zażądanie za niego okupu lub też podporządkowanie sobie rywalizującej dynastii. Okoliczna ludność na tym nie cierpiała.

Dopiero później, gdy zapanowała coraz poważniejsza susza i nadeszły zmiany klimatu, wojny stały się coraz bardziej brutalne, wiązały się z upadkami poszczególnych miast i w końcu z upadkiem całej cywilizacji Majów.

Jednak nowe dowody znalezione przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley (University of California, Berkeley) oraz Służby Geologicznegj USA (U.S. Geological Survey) burzą ten sielankowy obraz Majów. Wskazują one bowiem, że podczas wojen Majowie stosowali taktykę spalonej ziemi, niszcząc wszystko, co mogło mieć jakiekolwiek znaczenie, w tym uprawy. I postępowali tak nawet w okresie największego rozwoju swojej cywilizacji, w czasie prosperity.

Odkrycie to pokazuje, że wzrost liczby konfliktów, prawdopodobnie związany ze zmianą klimatu i kurczeniem się zasobów, nie był przyczyną upadku cywilizacji Majów. Dane te stawiają pod znakiem zapytania jedną z dominujących teorii dotyczących przyczyn upadku Majów. Okazuje się bowiem, że intensywne działania wojenne nie były prowadzone tylko pod koniec jej istnienia, mówi profesor David Wahl. Najważniejszą częścią tych badań jest stwierdzenie, że Majowie zachowywali się podobnie od początku do końca swojej cywilizacji. To nie było tak, że to ich możni walczyli ze sobą, biorąc jeńców i poświęcając ich na ołtarzach, by zwiększyć znaczenie swojego roku. Po raz pierwszy widzimy, że prowadzone przez nich wojny miały wpływ na całą populację, dodaje archeolog Francisco Estrada-Belli.

Dowód, który może zmienić nasze postrzegania Majów, to dwucentymetrowa warstwa sadzy na dnie jeziora Laguna Ek'Naab w północnej Gwatemali. To dowód na intensywny pożar pobliskiego miasta Witzna oraz jego okolic. Charakterystyka tego wydarzenia jest odmienna od naturalnych pożarów, któe miały miejsce w okolicy. Warstwa jest datowana na lata 690–700 naszej ery. Archeolodzy wiążą ten pożar z zabytkiem pisanym i przekazaną nam przez Majów konkretną datą. Otóż w rywalizującym z Witzną mieście Naranjo znaleziono już wcześniej kamienną stelę, która wspomina, że dnia 21 maja 697 roku miasto to było zaangażowane w kampanię „palenia”. To pierwszy w Nowym Świecie pisany dowód na konkretne wydarzenie, które zostało też zapisane w danych polowych. W Nowym Świecie mamy do czynienia z tak małą liczbą zabytków pisanych, a to, co się zachowało, to głównie zabytki kamienne. Tutaj mamy unikatową sytuację. Jesteśmy w stanie zbadać osady, stwierdzić na ich podstawie pewne wydarzenie i wykazać, że wydarzenie to pokrywa się pod względem czasu z zabytkiem pisanym, który się do niego odnosi, mówi Wahl.

Wahl i jego zespół badali 7-metrowy rdzeń z jeziora Laguna Ek'Naab. Chcieli w ten sposób dowiedzieć się więcej o historii Witzny i okolic. Po odkryciu warstwy sadzy przyjrzeli się dokładnie ruinom miasta i stwierdzili, że wszystkie one noszą ślady wielkiego pożaru.

Wygląda na to, że całe miasto i okolice zostały spalone. Po tym wydarzeniu widać znaczące zmniejszenie aktywności ludzi, co wskazuje, że pożar był bardzo mocnym ciosem dla okolicznych mieszkańców. Nie wiemy, czy wszystkich zabito, wzięto do niewoli czy ludność migrowała. Jednak widzimy dramatyczny spadek aktywności ludzkiej po tym wydarzeniu, mówi Wahl.

Estrada-Belli dodaje, że zdobyte właśnie dowody nie świadczą o tym, iż Majowie przez cały okres klasyczny prowadzili wielkie brutalne wojny. Jednak kolejnym dowodem – obok znalezionych wcześniej masowych pochówków, fortyfikacji i dowodów na istnienie dużych armii – że Majowie wcale nie byli tak pokojową cywilizacją, za jaką są uważani. Widzimy tutaj zniszczone miasta i przesiedlonych ludzi, sytuacje podobne do tego, co Rzym zrobił z Kartaginą czy Mykeny z Troją, mówi uczony.

A jeśli wielkie brutalne wojny miały miejsce w czasie szczytowego rozwoju cywilizacji, to jest mało prawdopodobne, by były przyczyną jej upadku. Sądzę, patrząc na dostępne dowody, że teoria mówiąca, iż to rozpoczęcie totalnej wojny było główną przyczyną upadku klasycznej cywilizacji Majów, jest nie do utrzymania. Musimy przemyśleć przyczyny upadku, gdyż błądzimy obwiniając o niego wojny i zmiany klimatu, dodaje Estrada-Belli.

Majowie nigdy nie stworzyli jednego państwa. Na ich cywilizację składały się miasta-państwa, które zawierały sojusze i walczyły ze sobą na podobieństwo miast-państw w renesansowych Włoszech. Do niedawna sądzono, że były to głównie walki pomiędzy dynastiami rządzącymi, które miały niewielki wpływ na całą populację. Pod koniec okresu klasycznego (800-950) widoczne są ślady znacznego zintensyfikowania działań wojennych. Zbiegło się to z lokalnymi zmianami klimatycznymi i późniejszym upadkiem cywilizacji Majów. Stąd też teoria mówiąca, że zmiany klimatu i mniejsza ilość zasobów popchnęły Majów do zaangażowania się w wojny totalne, które w końcu zniszczyły ich cywilizację.

Wahl, Lysanna Anderson i Estrada-Belli prowadzili badania dokumentujące zmiany klimatu, mając nadzieję, na ich skorelowanie ze zmianami w ludzkiej aktywności i rodzajach uprawianych roślin. W 2013 roku w rdzeniu z Laguna Ek'Naab odkryli warstwę sadzy, która była odmienna od innych. Na trop pozwalający na rozwiązanie zagadki natrafiono dopiero trzy lata później, gdy Estraka-Belli i Alexandre Tokovinine z University of Alabama, który specjalizuje się w piśmie Majów, znaleźli w ruinach Witzny miejską pieczęć. Dowiedzieli się z niej, że Majowie nazywali miasto Bahlam Jol.

Uczeni przeszukali bazę danych z nazwami zapisanymi pismem Majów i okazało się, że nazwa Bahlam Jol pojawia się na steli znalezionej w Naranjo, mieście położonym 32 kilometry na południe od Bahlam Jol/Witzny. Wspomniany napis mówi,że dnia „... 3 Ben, 16 Kasew ('Sek') Bahlam Jol 'spalone' po raz drugi”. Jak zauważa Tokovinine słowo 'spalone' (puluuy) jest w języku Majów bardzo niejasne. Jednak konkretna data, tutaj 21 maja 697 roku, wskazuje na konkretne wydarzenie, wojnę totalną i celowe całkowite spalenie miasta. Znaczenie tego odkrycia wykracza poza zwykłą reinterpretację odniesień do 'spalenia' w napisach Majów. Musimy ponownie przeanalizować każdy majański tekst, w którym wspomniano o braniu jeńców i pobieraniu okupu, mówi Tokovinine.

Na tej samej steli słowo „puluuy” pojawia się jeszcze trzykrotnie. Raz odnosi się do miasta Komkom (dzisiejsze Buenavista del Cayo), drugi raz do K'an Witznal (Ucanal), a trzeci raz jest wspomniane przy mieście K'inchil, którego lokalizacji nie znamy. Jeśli wspomniana stela opisuje tę samą kampanię, możemy przypuszczać, że wszystkie trzy miast zostały doszczętnie spalone. Wracając do Bahlam Jol/Witzny, wspomniane na steli pierwsze spalenie również mogło zostać zapisane w rdzeniu wydobytym z jeziora. Są tam bowiem trzy inne wyraźne warstwy wskazujące na pożary. Jednak nie wiemy, kiedy Bahlam Jol zostało spalone po raz pierwszy.

Już wcześniej udało się częściowo zrekonstruować lokalną historię Majów, dlatego też wiemy, że podbój Bahlam Jol został zapoczątkowany przez królową Naranjo zwaną Pani 6 Niebo. Próbowała ona odbudować swoją dynastię po tym, gdy Naranjo upadło i straciło wszystkie posiadłości. Pani 6 Niebo osadziła na tronie swojego 7-letniego syna Kahk Tilewa i rozpoczęła wojnę, której celem było zniszczenie wszystkich pobliskich miast zbuntowanych przeciwko jej władzy. W tekstach zapisano, że tę karną kampanię prowadził król, jej syn, jednak w rzeczywistości prowadziła ją ona, mówi Estrada-Belli.

Wiemy też, że Bahlam Jol/Witzna przetrwało. Miasto się do pewnego stopnia odrodziło, rdzenie z jeziora wskazują, że jego populacja była mniejsza. Ale na steli z około 800 roku, wzniesionej 100 lat po jego spaleniu przez Naranjo, pojawia się pieczęć, dzięki której miasto zidentyfikowano. Bahlam Jol zostało definitywnie opuszczone około roku 1000.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  W dniu 7.08.2019 o 10:33, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Dopiero później, gdy zapanowała coraz poważniejsza susza i nadeszły zmiany klimatu, wojny stały się coraz bardziej brutalne, wiązały się z upadkami poszczególnych miast i w końcu z upadkiem całej cywilizacji Majów.

Przecież wiadomo było już od pewnego czasu , że nasilenie niszczycielskich wojen nastąpiło już w VII/VIII wieku, ale i wcześniej, miewały one bardzo gwałtowny charakter - jak choćby zniszczenie Tikal podczas tzw. stuletniej wojny Calakmul-Tikal. 

  W dniu 7.08.2019 o 10:33, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Jak się wydaje, w tym okresie wojny prowadzone przez Majów miały cel głównie rytualny, a ich celem było schwytanie kogoś z wrogich władców i zażądanie za niego okupu lub też podporządkowanie sobie rywalizującej dynastii.

W okresie klasycznym raczej zdecydowanie charakter polityczno-sakralny (chęć podporządkowania szlaków handlowych, zdominowania politycznego sąsiada). Natomiast masakry mogły mieć wymiar, powiedzmy, że "sakralny".

Związane to było chyba po części z zaskakującym prymitywizmem majańskiej wojskowości. Wojownicy z klanów najprawdopodobniej walczyli z wojownikami, chłopi z chłopami. Walki wojowników, żyjących w "demokracji wojennej" (o niej pisałem w wątku poświęconym szczęściu łowców-zbieraczy), miały taki quasi-religijny charakter. Zabicie władcy, czy wzięcie go do niewoli, zniszczenie posągów bóstw, było sygnałem, że bogowie się odwrócili. I cała majańska "taktyka" obrońców  brała w łeb. Obrońcy po prostu uciekali. Był to dla zwycięzców  sygnał do rzezi. 

Jest jeszcze hipoteza, ponoć nie potwierdzona, tzw. wojen gwiezdnych, związanych ze wschodem Wenus - Majowie uważali ją za gwiazdę, która w podziemiach przezwyciężyła wrogów. Ponoć to te wojny miały niezwykle krwawy wymiar. 

Majowie byli bardzo wojowniczy. Mnie zadziwia jednak prymitywizm ich wojskowości. W tej dziedzinie szli do przodu, chyba tylko dzięki wpływom, północnych, bardziej prymitywnych, ale i jeszcze bardziej wojowniczych ludów. Ogółem wojskowość prekolumbijskiej Mezaoameryki była bardzo zacofana w stosunku do Starego Świata, nawet Zulusów, którzy opanowali metalurgię. 

W tym kontekście nie mogą dziwić podboje Corteza i reszty awanturników z Estramedury - takiej hiszpańskiej" Siczy Zaporoskiej" z jej "złotego okresu".

  W dniu 7.08.2019 o 18:03, venator napisał:

Przecież wiadomo było już od pewnego czasu , że nasilenie niszczycielskich wojen nastąpiło już w VII/VIII wieku, ale i wcześniej, miewały one bardzo gwałtowny charakter - jak choćby zniszczenie Tikal podczas tzw. stuletniej wojny Calakmul-Tikal. 

W okresie klasycznym raczej zdecydowanie charakter polityczno-sakralny (chęć podporządkowania szlaków handlowych, zdominowania politycznego sąsiada). Natomiast masakry mogły mieć wymiar, powiedzmy, że "sakralny".

Związane to było chyba po części z zaskakującym prymitywizmem majańskiej wojskowości. W trakcie bitwy, przez prymitywizm taktyki, wojownicy z klanów najprawdopodobniej walczyli z wojownikami, chłopi z chłopami. Walki wojowników, żyjących w "demokracji wojennej" (o niej pisałem w wątku poświęconym szczęściu łowców-zbieraczy), miały taki quasi-religijny charakter. Zabicie władcy, czy wzięcie go do niewoli, zniszczenie posągów bóstw, było sygnałem, że bogowie się odwrócili. I cała majańska "taktyka" obrońców  brała w łeb. Obrońcy po prostu uciekali. Był to dla zwycięzców  sygnał do rzezi. 

Jest jeszcze hipoteza, ponoć nie potwierdzona, tzw. wojen gwiezdnych, związanych ze wschodem Wenus - Majowie uważali ją za gwiazdę, która w podziemiach przezwyciężyła wrogów. Ponoć to te wojny miały niezwykle krwawy wymiar. 

Majowie byli bardzo wojowniczy. Mnie zadziwia jednak prymitywizm ich wojskowości. W tej dziedzinie szli do przodu, chyba tylko dzięki wpływom, północnych, bardziej prymitywnych, ale i jeszcze bardziej wojowniczych ludów. Ogółem wojskowość prekolumbijskiej Mezaoameryki była bardzo zacofana w stosunku do Starego Świata, nawet Zulusów, którzy opanowali metalurgię. 

W tym kontekście nie mogą dziwić podboje Corteza i reszty awanturników z Estramedury - takiej hiszpańskiej" Siczy Zaporoskiej" z jej "złotego okresu".

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Tikal, jednym z najważniejszych miast cywilizacji Majów, znaleziono ołtarz sprzed 1600 lat. Zabytek poszerza naszą wiedzę o ówczesnych stosunkach między Tikal i Teotihuacán. Miasto Teotihuacán powstało w I wieku z rozproszonych wiosek i szybko stało się dominującą siłą w regionie. W IV wieku Teotihuacán przeją władzę w Tikal. W 1. połowie I tysiąclecia był jednym z najludniejszych miast świata. Jednak w VII-VIII wieku stracił na znaczeniu, od VIII wieku dowody na wpływy Teotihuacán w Tikal znikają, a Tikal przeżywa rozkwit trwający do początków X wieku.
      Odkryty właśnie ołtarz powstał pod koniec IV wieku. Jest udekorowany czterema panelami malowanymi w kolorach czerwonym, czarnym i żółtym. Widzimy na nich postać noszącą na głowie ozdobę z piór, a po obu jej stronach przedstawiono tarcze lub dary. Zdaniem autorów badań – naukowców z USA i Gwatemali – styl przedstawienia postaci odpowiada stylowi z Teotihuacán. Przypomina go tak bardzo, że eksperci wykluczają, by ołtarz udekorował lokalny majański artysta. Ich zdaniem malunki są dziełem dobrze wykształconego malarza pochodzącego z Teotihuacán.
      Mamy coraz więcej dowodów wskazujących, że okres, w którym powstał ołtarz, to czas poważnych zmian w Tikal. Ołtarz potwierdza, że bogaci przywódcy z Teotihuacán przybyli do Tikal i stworzyli tutaj kopie budowli rytualnych ze swojego miasta. To pokazuje, jak wielkie były wówczas wpływy Teotihuacán w Tikal, mówi profesor Stephan Houston z Brown University.
      Tikal zostało założone około 850 roku p.n.e. i przez setki lat było niewielką, nic nie znaczącą mieściną. Około 100 roku po Chrystusie pojawiła się tam dynastia rządząca i siła oraz znaczenie miasta wzrosło. Mamy liczne dowody wskazujące, że już 200 lat później kontakty pomiędzy Teotihuacán a Tikal były bardzo intensywne. Interakcje pomiędzy miastami rozpoczęły się od sporadycznych kontaktów handlowych, ale szybko uległo to zmianie.
      Wygląda to tak, jakby Tikal rozdrażnił bestię i zwrócił na siebie zbyt dużą uwagę Teotihuacán. To właśnie wówczas obcy z Teotihuacán zaczęli przybywać w te okolice, dodaje uczony. Gromadzone od lat 60. XX wieku dowody wskazują na zmianę stosunków pomiędzy miastami na mniej przyjazne. Z jednego z tekstów wyrytych w kamieniu wiemy, że około 378 roku Teotihuacán przejął władzę w Tikal. Usunęli miejscowego władcę i zastąpili go swoją marionetką, wyjaśnia Houston. Jednym z dowodów na zwierzchnictwo Teotihuacán nad Tikal jest odkryta przed 4 laty cytadela. W pobliżu centrum Tikal, pod czymś co uważano za naturalne wzgórza, archeolodzy z Brown University znaleźli pomniejszoną kopię cytadeli z Teotihuacán. Zatem w latach po obaleniu miejscowego władcy obecność mieszkańców Teotihuacán w Tikal miała wyraźne cechy okupacji lub jakiegoś rodzaju nadzoru.
      Ołtarz, który powstał mniej więcej w czasie zmiany władzy w Tikal, to jeszcze jeden dowód na to zwierzchnictwo. I świadczą o tym nie tylko malunki. Wewnątrz ołtarza odkryto bowiem dziecko pochowane w pozycji siedzącej. To rzadki zwyczaj w Tikal, a powszechny w Teotihuacán. Znaleziono też zwłoki dorosłego, a w jego grobie znajdował się grot z zielonego obsydianu. Zarówno materiał, jak i sposób wykonania grotu są typowe dla Teotihuacán.
      Rządy Teotihuacán na zawsze zmieniły Tikal i musiały być niezwykle ważnym doświadczeniem dla jego mieszkańców. Świadczy o tym fakt, że ołtarz i otaczające go budynki zostały przysypane ziemią i zostawione. Majowie regularnie zasypywali budynki i budowali na nich. Tutaj zasypali ołtarz oraz jego otoczenie i tak to po prostu zostawili. Traktowali to miejsce jak pomnik lub składowisko radioaktywnych odpadów. To pokazuje, jak skomplikowane stosunki łączyły oba miasta. Musiało minąć wiele wieków, zanim tutaj coś wybudowano, dodaje profesor Andrew Scherer.
      Okupacja wstrząsnęła Tikal i zbiorową pamięcią jego mieszkańców, ale uczyniła miasto też silniejszym. Zdaniem badaczy z czasem mieszkańcy Tikal zaczęli z nostalgią wspominać czasy, gdy Teotihuacán był potęgą, która zwróciła uwagę na Majów. Nawet gdy cywilizacja Majów chyliła się ku upadkowi, jej lokalna polityka była rozważana pod kątem kontaktów ze środkowym Meksykiem, stwierdza Houston.
      Dla badaczy historia kontaktów Teotihuacán i Tikal jako żywo przypomina dzieje kontaktu Azteków z Hiszpanami. Wszyscy wiedza, co stało się z cywilizacją Azteków po przybyciu Hiszpanów. Odkryte przez nas dowody wskazują, że to historia stara jak świat. Tutaj potęga ze środkowego Meksyku sięgnęła po świat Majów, gdyż postrzegała go jako miejsce niezwykłych bogactw. Były tam pióra tropikalnych ptaków, jadeit i czekolada. Dla Teotihuacán był to kraj mlekiem i miodem płynący, mówi profesor Houston.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po kilkudziesięciu latach od zaginięcia do Museo Nazionale Romano w Rzymie powróciła cenna etruska statuetka wotywna przedstawiająca byka. W czasie pandemii do muzeum w Monzie trafiła przesyłka, w której znajdowała się figurka oraz list zatytułowany Powrót 47220 do domu po 80 lub więcej latach. Nadawca pisał: Przed udaniem się w ostatnią podróż, chcę zwrócić tego byka, gdyż chcę zobaczyć go na wystawie w muzeum. Liczba 47220 to numer inwentarzowy widoczny na zabytku.
      Figurkę odkryto w 2. dekadzie XX wieku podczas wykopalisk w słynnym etruskim mieście Weje. Zabytek datowano na IV-II wiek przed naszą erą i umieszczono w Museo Nazionale Romano. W 3. dekadzie XX wieku byk, wraz z 22 innymi zabytkami, został wypożyczony Towarzystwu Humanistycznemu w Mediolanie i był używany podczas kształcenia studentów Wyższego Instytutu Przemysłu Artystycznego, którego siedziba znajdowała się w Villa Reale w Monzie. Uczelnia została zamknięta w 1943 roku i, w wojennym zamieszaniu, stracono kontakt z wypożyczonymi zabytkami.
      Jak dowiadujemy się z przysłanego listu, etruska statuetka przeszła przez wiele rąk, ale najwyraźniej nie opuściła okolic Monzy. To właśnie tam nadano list, a nadawca najwyraźniej sądził, że pochodzi ona z miejscowego muzeum.
      Torello di Veio to typowa etruska figurka wotywna. Posążki takie składano w ofierze zamiast prawdziwych zwierząt lub też jako dar dla bogów w zamian za ochronę stada. Zabytek pochodzi z czasów, gdy Weje zostały podbite i zburzone przez Rzym. Miasto stopniowo się wyludniało, a miejscowy kult podupadał. Upadek ten widać po zabytku. Figurka jest mniej dopracowana niż wota z wcześniejszego okresu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W pierścieniach drzew z francuskich Alp zauważono, że przed 14 300 laty doszło do gwałtownego wzrostu ilości radioaktywnej formy węgla, C-14. To ślad po największej znanej nam burzy słonecznej. Gdyby obecnie na Słońcu doszło do takiej burzy, miałoby to katastrofalne skutki dla naszej cywilizacji. Burza taka zniszczyłaby satelity komunikacyjne i nawigacyjne oraz spowodowała masowe uszkodzenia sieci elektroenergetycznych oraz internetu.
      O wynikach badań przeprowadzonych przez brytyjsko-francuski zespół naukowy, możemy przeczytać w Philosophical Transactions of the Royal Society A. Mathematical, Physical and Engineering Sciences. Ich autorzy przeanalizowali poziom radiowęgla w pozostałościach częściowo sfosylizowanych drzew znalezionych na zniszczonym erozją brzegu rzeki Drouzet w pobliżu Gap. Zauważyli, że dokładnie 14 300 lat temu nagle wzrósł poziom C-14. Po porównaniu go do poziomu berylu, naukowcy doszli do wniosku, że wzrost ilości węgla spowodowany był olbrzymią burzą na Słońcu.
      Radiowęgiel bez przerwy powstaje w górnych warstwach atmosfery w wyniku reakcji łańcuchowych zapoczątkowywanych przez promieniowanie kosmiczne. W ostatnich latach naukowcy zauważyli, że ekstremalne zjawiska na Słońcu, takie jak rozbłyski i koronalne wyrzuty masy, mogą prowadzić do nagłych krótkotrwałych wzrostów ilości energetycznych cząstek, które skutkują znaczącymi wzrostami ilości radiowęgla na przestrzeni zaledwie jednego roku, mówi główny autor badań, profesor Edouard Bard z Collège de France i CEREGE.
      Burza słoneczna, której ślady pozostały w pierścieniach drzew, sprowadziłaby katastrofę na współczesną cywilizację opartą na technologii. Już przed kilkunastu laty amerykańskie Narodowe Akademie Nauk opublikowały raport dotyczący ewentualnych skutków olbrzymiego koronalnego wyrzutu masy, który zostałby skierowany w stronę Ziemi. Takie wydarzenie spowodowałoby poważne perturbacje w polu magnetycznym planety, co z kolei wywołałoby przepływ dodatkowej energii w sieciach energetycznych. Nie są one przygotowane na tak gwałtowne zmiany.
      Omawiając ten raport, pisaliśmy, że mogłoby dojść do stopienia rdzeni w stacjach transformatorowych i pozbawienia prądu wszystkich odbiorców. Autorzy raportu stwierdzili, że gwałtowny koronalny wyrzut masy mógłby uszkodzić 300 kluczowych transformatorów w USA. W ciągu 90 sekund ponad 130 milionów osób zostałoby pozbawionych prądu. Mieszkańcy wieżowców natychmiast straciliby dostęp do wody pitnej. Reszta mogłaby z niej korzystać jeszcze przez około 12 godzin. Stanęłyby pociągi i metro. Z półek sklepowych błyskawiczne zniknęłaby żywność, gdyż ciężarówki mogłyby dostarczać zaopatrzenie dopóty, dopóki miałyby paliwo w zbiornikach. Pompy na stacjach benzynowych też działają na prąd. Po około 72 godzinach skończyłoby się paliwo w generatorach prądu. Wówczas stanęłyby szpitale.
      Najbardziej jednak przerażającą informacją jest ta, iż taki stan mógłby trwać całymi miesiącami lub latami. Uszkodzonych transformatorów nie można naprawić, trzeba je wymienić. To zajmuje zespołowi specjalistów co najmniej tydzień. Z kolei duże zakłady energetyczne mają na podorędziu nie więcej niż 2 grupy odpowiednio przeszkolonych ekspertów. Nawet jeśli część transformatorów zostałaby dość szybko naprawiona, nie wiadomo, czy w sieciach byłby prąd. Większość rurociągów pracuje bowiem dzięki energii elektrycznej. Bez sprawnego transportu w ciągu kilku tygodni również i elektrowniom węglowym skończyłyby się zapasy. Sytuacji nie zmieniłyby też elektrownie atomowe. Są one zaprojektowane tak, by automatycznie wyłączały się w przypadku poważnych awarii sieci energetycznych. Ich uruchomienie nie jest możliwe przed usunięciem awarii.
      O tym, że to nie tylko teoretyczne rozważania, świadczy chociażby fakt, że w marcu 1989 roku burza na Słońcu na 9 godzin pozbawiła prądu 6 milionów Kanadyjczyków. Z kolei najpotężniejszym tego typu zjawiskiem, jakie zachowało się w ludzkiej pamięci, było tzw. wydarzenie Carringtona z 1859 roku. Kilkanaście godzin po tym, jak astronom Richard Carrington zaobserwował dwa potężne rozbłyski na Słońcu, Ziemię zalało światło zórz polarnych. Przestały działać telegrafy, doszło do pożarów drewnianych budynków stacji telegraficznych, a w Ameryce Północnej, gdzie była noc, ludzie mogli bez przeszkód czytać gazety. Igły kompasów poruszały się w sposób niekontrolowany, a zorze polarne było widać nawet w Kolumbii.
      Obecnie ucierpiałyby nie tylko sieci elektromagnetyczne, ale również łączność internetowa. Na szczególne niebezpieczeństwo narażone byłyby kable podmorskie, a konkretnie zainstalowane w nich wzmacniacze oraz ich uziemienia. Więc nawet gdy już uda się przywrócić zasilanie, problemem będzie funkcjonowanie globalnego internetu, bo naprawić trzeba będzie dziesiątki tysięcy kilometrów kabli.
      Bezpośrednie pomiary aktywności Słońca za pomocą instrumentów naukowych ludzkość rozpoczęła dopiero w XVII wieku od liczenia plam słonecznych. Obecnie mamy dane z obserwatoriów naziemnych, teleskopów kosmicznych i satelitów. To jednak nie wystarczy, gdyż pozwala na zanotowanie aktywności Słońca na przestrzeni ostatnich kilkuset lat. Badania radiowęgla w pierścieniach drzew, w połączeniu z badaniem berylu w rdzeniach lodowych to najlepszy sposób na poznanie zachowania naszej gwiazdy w bardziej odległej przeszłości, mówi profesor Bard.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dynastia Qing rządziła w Chinach przez niemal 270 lat. Jeszcze w roku 1820 Chiny były najpotężniejszą gospodarką świata, a ich PKB stanowił 32,9% światowego produktu brutto. Od tamtej pory pozycja gospodarcza Chin słabła i w 1870 roku PKB Państwa Środka było o ponad połowę mniejsze niż krajów Europy Zachodniej. W 1911 roku dynastia upadła.
      W międzyczasie Chiny doświadczyły zbrojnych interwencji z zewnątrz przegrywając wojny opiumowe, gwałtownego wzrostu liczby ludności, upadku gospodarki i rewolt wewnętrznych w tym powstania bokserów czy najkrwawszej wojny domowej w dziejach – powstania tajpingów, w którym zginęło 20 milionów ludzi. Co jednak się stało, że doszło do tych wydarzeń i że tak potężne państwo upadło? Odpowiedzi na to pytanie postanowił udzielić międzynarodowy zespół naukowy z USA, Chin, Japonii, Wielkiej Brytanii i Austrii.
      Naukowcy wykorzystali metodę SDT (Structural Demographic Theory), która pozwala zrozumieć przyczyny niestabilności społeczno-polityczne na poziomie całych państw. Dzięki niej badacze wyodrębnili trzy czynniki, które doprowadziły do upadku potężnego państwa.
      Pierwszym z nich była eksplozja demograficzna. W latach 1700–1840 liczba ludności Chin zwiększyła się czterokrotnie. Doprowadziło to do znacznego zmniejszenia areału ziemi uprawnej per capita i zubożenia ludności wiejskiej. O tym, jak duże i głębokie było to zubożenie świadczy zmniejszenie się średniego wzrostu ludności w XVIII wieku.
      Drugim z czynników była nadprodukcja elit. W czasach dynastii Qing elity składały się z możnych nieposiadających państwowego egzaminu oraz osób posiadających egzamin państwowy. Najważniejszą część elit stanowiły wykształcone osoby po egzaminie państwowym. Egzamin ten otwierał drogę do pracy i kariery w administracji państwowej. Dynastia Qing odziedziczyła nieelastyczny system po dynastii Ming, za czasów której liczba ludności była znacznie mniejsza. Doszło do wielokrotnego zwiększenia się liczby osób, które zainwestowały w wykształcenie, chciały robić karierę w aparacie państwowym, tymczasem liczba przyznawanych najwyższych stopni akademickich spadała, osiągając najniższy poziom w 1796 roku. Pojawił się więc olbrzymi rozdźwięk pomiędzy liczbą wykształconych ambitnych osób, a liczbą miejsc, gdzie mogły one realizować swoje ambicję. Dość wspomnieć, że przywódcami powstania tajpingów byli właśnie członkowie takich zawiedzionych elit.
      W końcu trzecim czynnikiem upadku były przyczyny finansowe: wydatki budżetu państwa rosły w związku z kosztami tłumienia różnych rebelii, produktywność spadała, krajem targały kryzysy finansowe, z powodu spadających zasobów srebra i importu opium zwiększał się deficyt budżetowy, a działania wywierane przez potęgi zewnętrzne dodatkowo pogarszały sytuację.
      Qingowie zdawali sobie sprawę z problemów. Przeprowadzili liczne reformy mające na celu walkę z głodem, znacząco zwiększyli sieć placówek edukacyjnych, umożliwiając zdobycie przynajmniej niższych stopni wykształcenia, ustalili kwoty przyjęć dla mniejszości narodowych. Jednak nie uratowało to dynastii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Palenque, dawnym mieście Majów, po raz pierwszy znaleziono bogato zdobioną ozdobę nosa wykonaną z ludzkiej kości. Ozdoby takie nosili władcy oraz kapłani, podczas ceremonii, w czasie których wcielali się w K'awiila, boga kukurydzy i płodności. Niezwykły zabytek pochodzi z późnego okresu klasycznego (600–850). Został złożony w rytualnym depozycie na zakończenie jednego z budynków pałacu w Palenque.
      Ozdobę, długości 6,4 i szerokości 5,2 centymetrów, wykonano z końca dalszego kości piszczelowej. Po lewej stronie widzimy przedstawienie majańskiego mężczyzny. Ma bogatą ozdobę głowy, kolczyki i naszyjnik z koralików. Na jego lewym ramieniu wyrzeźbiono glif ak'ab oznaczający „ciemność” lub „noc”. Ramię prawe jest wyciągnięte i kolejna część sceny znajduje się po prawej stronie ozdoby. W prawej dłoni mężczyzna trzyma długi ozdobiony przedmiot. Na dole przedstawiono ludzką czaszkę bez żuchwy. Motywy takie są częste w majańskiej rzeźbie pogrzebowej.
      Ozdoba, gdy była noszona, tworzyła nieprzerwaną linią od czoła po czubek nosa. Zdaniem archeologów, miało to reprezentować znaną nam z ikonografii wydłużoną głowę K'awiila. To pierwsza tego typu ozdoba znaleziona w Palenque, chociaż niejednokrotnie znajdowano tam przedstawienia ludzi noszących tego typu ozdoby. Jedno z nich widać na przykład na sarkofagu króla Pakala oraz na owalnym tablecie przedstawiającym tego władcę z matką.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...