Sign in to follow this
Followers
0

Badania DNA potwierdzają legendy dotyczące założycieli Imperium Inków
By
KopalniaWiedzy.pl, in Humanistyka
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Psy od tysiącleci odgrywają olbrzymią rolę w życiu człowieka, w naszej kulturze i sztuce. Widzimy je na obrazach wielkich mistrzów, nagrobkach władców i we współczesnych bajkach dla dzieci. Przez tysiące lat w wielu kulturach symbolizowały najróżniejsze, najczęściej pozytywne, cechy. Są obecne w podaniach, mitach, opowieściach hagiograficznych, przekazach historyków. A jeden z nich został nawet lokalnym świętym.
Najważniejsze informacje na temat Guineforta przekazał nam dominikanin Stefan z Bourbon (Étienne de Bourbon, zm. ok. 1262 roku), jeden z pierwszych inkwizytorów, który swoje doświadczenia kaznodziei i inkwizytora opisał w dziele znanym jako „De septem donis Spiritus Sancti” lub „Tractatus de Diversis Materiis Praedicabilibus”.
Stefan wspomina, że gdy był w diecezji Lyonu, po wygłoszeniu kazania przeciwko wróżbom, zasiadł do konfesjonału i usłyszał wyznania wielu kobiet, które mówiły, że nosiły swoje chore dzieci do świętego Guineforta, by je uzdrowił. Uczony duchowny nie słyszał wcześniej o takim świętym, ale nie było w tym nic dziwnego, w ówczesnej Europie oddawanie czci lokalnym świętym było czymś powszechnym. Jednak gdy bliżej zainteresował się Guinefortem, dowiedział się, że to pies rasy greyhound. Przekazał nam to, czego dowiedział się od lokalnych mieszkańców.
Był oto w diecezji Lyonu zamek należący do pana de Vilars. Pewnego dnia pan i pani wyszli z zamku, podobnie uczyniła opiekunka ich niedawno narodzonego syna, zostawiając dziecko pod opieką psa. Gdy kobieta wróciła do pokoju, znalazła wywróconą zakrwawioną kołyskę, zakrwawioną podłogę i dojrzała krew na pysku psa. Zaczęła przeraźliwie krzyczeć, na co do komnaty wbiegli państwo de Vilars. Sądząc, że pies zabił dziecko, pan de Vilars wyciągnął miecz i zabił zwierzę. Gdy jednak wszyscy podeszli do kołyski okazało się, że ich syn śpi spokojnie. Szukając wyjaśnienia zauważyli rozszarpanego węża i zrozumieli, co się stało. Pod ich nieobecność do komnaty wpełzł wąż i zmierzał w kierunku kołyski. Pies, broniąc dziecka, stoczył z nim walkę i zabił węża.
Rycerz de Vilars zrozumiał, że zabił niewinnego psa, który uratował jego syna. Zawstydzony pochował zwierzę w studni znajdującej się przed wejściem do zamku, zasypał je stertą kamieni i posadził gaj ku jego pamięci. W czasie, gdy w te okolice przybył inkwizytor Stefan z Bourbon, zamek leżał w ruinie, a jego zniszczenie miejscowi uznawali za skutek boskiej interwencji. W ich opinii była to najwyraźniej kara za niesprawiedliwe potraktowanie psa. Wieść o dzielnym Guineforcie i jego niezasłużonej śmierci szybko rozniosła się po okolicy. W świadomości mieszkańców stał się on obrońcą dzieci, który poniósł męczeńską śmierć.
Narodził się kult świętego Guineforta, a dzięki relacji dominikanina dowiadujemy się, jak on wyglądał. Ludzie zaczęli odwiedzać grób psa i oddawać mu cześć. Głównie przychodziły kobiety z chorymi dziećmi. Spotykały się tam ze starą kobietą, opiekującą się tym miejscem, która informowała je, jakie rytuały należy odprawiać. Powinny przynosić w ofierze sól i inne dobra, wieszać ubranka swoich dzieci na krzewach i wbijać gwoździe w drzewa posadzone przez de Vilarsa.
Przybywały też kobiety, które uważały, że ich dziecko jest podrzutkiem, by dzięki świętemu Guinefortowi odzyskać własne dziecko. Takie rzekome podrzutki – najczęściej dzieci upośledzone czy zdeformowane – miały być, wedle ówczesnych wierzeń, dziećmi elfów czy wróżek, którzy ukradli właściwe ludzkie dziecko, zastępując je swoim. Dziecko takie matka rozbierała i – stojąc naprzeciwko kobiety opiekującej się miejscem kultu – rzucała je do niej dziewięciokrotnie pomiędzy dwoma pniami. Następnie nagie dziecko kładziono na u stóp drzewa na słomie z kołyski. Do pnia mocowano dwie świece po obu stronach głowy dziecka i je zapalano, a matka wycofywała się tak daleko, by nie słyszeć płaczu dziecka i nie wracała, póki świece się nie wypaliły. Stefan dowiedział się, że niektóre dzieci zginęły w ten sposób w płomieniach. Jeśli dziecko przeżyło, matka niosła je do pobliskiej rzeki i dziewięciokrotnie go w niej zanurzała, co też miał kończyć się śmiercią wielu dzieci.
Inkwizytor uznał takie praktyki za spowodowane poszeptami diabła. Zebrał więc mieszkańców i wygłosił kazanie, w którym je potępił. Następnie nakazał wykopać kości Guineforta, ściąć drzewa i wszystko razem spalić. Na jego prośbę lokalny feudał wydał rozporządzenie, zgodnie z którym każdy, kto nadal będzie praktykował tego typu rytuały naraża się na konfiskatę majątku.
Obrzędy związane z podrzutkami prawdopodobnie pochodziły jeszcze z czasów pogańskich i były starsze od samego kultu Guineforta. Stefan z Bourbon prawdopodobnie sądził, że poradził sobie z przesądami, jednak bardzo się mylił. Co prawda lokalni mieszkańcy przestali odprawiać rytuały dotyczące podrzutków, ale nie zapomnieli o Guineforcie. Kościół musiał wielokrotnie powtarzać zakazy oddawania czci psu. Mimo to sześć wieków później, w 1826 roku, proboszcz z Châtillon-sur-Chalaronne wspomina w liście do biskupa, że lokalni mieszkańcy od dawna odwiedzają lasy ku czci świętego Guineforta i zawiązują gałęzie, prosząc o uleczenie z gorączki. Około 1879 roku region ten odwiedził pewien badacz folkloru, który znalazł w lesie tysiące zawiązanych gałęzi, a z rozmów z mieszkańcami dowiedział się, że święty Guinefort to pies. Ostatnie doniesienia o kulcie pochodzą... z lat 70. XX wieku. Miejscowy lekarz dowiedział się wówczas, że czyjaś babka jeszcze w latach 40. XX wieku odwiedzała las, by prosić Guineforta o zdrowie. Archeolodzy, którzy prowadzili badania w „lesie świętego Guineforda” znaleźli tam ślady wskazujące, że w średniowieczu do tego miejsca przybywali pielgrzymi.
Skąd wzięła się opowieść o świętym psie? Być może to mieszanka przedchrześcijańskich obrzędów z kultem bardziej i mniej znanych świętych o podobnych imionach, którzy mieli opiekować się dziećmi. Nie bez znaczenia mógł być fakt, że wielu świętym towarzyszyły zwierzęta, są one w końcu atrybutami Ewangelistów, symbolami Trójcy Świętej czy samego Jezusa, a znawcy tematu doliczyli się 24 świętych i błogosławionych, których atrybutem był pies. Na trwałość kultu Guineforta mógł wpłynąć też fakt, że zaczęto go utożsamiać z psem bardzo popularnego w Europie św. Rocha. Miał on, po zachorowaniu na dżumę, skryć się w lesie, by nie zarażać ludzi. Tam wytropił go pies, który zaczął przynosić mu jedzenie. Gdy Roch cudownie wyzdrowiał, pies w jakiś sposób trafił do pana de Vilars.
Stefan z Bourbon wspomina o wykopaniu i spaleniu w miejscu kultu kości psa. Więc kto wie, może Guinefort istniał naprawdę i w opowieści o dzielnym psie, który uratował niemowlę – za co został niesprawiedliwie zabity – jest ziarno prawdy?
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Od dawna wiemy, że zaburzenia pracy centralnego układu nerwowego, objawiające się chorobami neurologicznymi i psychicznymi, są często dziedziczne. W wielu przypadkach udało się zidentyfikować genetyczne czynniki ryzyka tych schorzeń. Jednak wielką niewiadomą powstaje ich ewolucja. Można bowiem zadać sobie pytanie, dlaczego genetyczne czynniki ryzyka takich chorób nie zostały wyeliminowane w toku ewolucji. Odpowiedzi na tę zagadkę szukali naukowcy z Uniwersytetu w Tartu w Estonii we współpracy z kolegami z Niemiec i Holandii.
Każdy z nas ma w sobie coś z neandertalczyka. Gdy Homo sapiens wyszedł z Afryki, napotkał w Eurazji H. neanderthalensis, z którym zaczął się krzyżować. Dlatego też około 2% DNA współczesnego mieszkańca innego kontynentu niż Afryka pochodzi od neandertalczyków. Mieszkańcy Afryki mają wielokrotnie mniej neandertalskiego DNA, ale i tak – co się niedawno okazało – jest go zaskakująco dużo.
Człowiek współczesny nabył neandertalskie DNA przed zaledwie kilkudziesięcioma tysiącami lat. Jest to więc świeża domieszka genetyczna. Co więcej, niektóre z genów neandertalczyków są szczególnie rozpowszechnione wśród niektórych nieafrykańskich populacji, co wskazuje, że posiadanie tych genów mogło – przynajmniej w pewnym okresie – nieść ze sobą jakieś korzyści. Badanie wariantów genów odziedziczonych po neandertalczykach jest wyjątkowo interesujące, gdyż geny te występują u wszystkich nieafrykańskich populacji, zatem ich wzajemne powiązania sporo mogą zdradzić o populacjach o różnym pochodzeniu.
Estońsko-niemiecko-holenderski zespół wykorzystał informacje z badań asocjacyjnych całego genomu (GWAS) z banków danych genetycznych do sprawdzenie powiązań pomiędzy występowaniem neandertalskich genów a chorobami neurologicznymi, psychicznymi oraz cechami i zachowaniami, takimi jak chronotyp, używanie tytoniu, alkoholu i odczuwanie bólu.
Najpełniejsze dane pochodziły z bazy UK Biobank, z której wykorzystano dane ponad 360 000 osób. Z Biobank Japan pochodziły dane kolejnych 165 000 osób, a z Netherlands Study of Depression and Anxiety (NESDA) uzyskano GWAS dotyczące około 2000 osób.
Okazało się, że istnieje korelacja pomiędzy neandertalskimi genami, a używaniem tytoniu i alkoholu, odczuwaniem bólu oraz chronotypem. Najsilniejszy związek zauważono pomiędzy paleniem tytoniu a spuścizną genetyczną neandertalczyków. Istnienie tego związku stwierdzono zarówno na próbce z UK Biobank, jak i Biobank Japan.
Autorzy badań informują, że nie znaleziono jednoznacznych związków pomiędzy posiadaniem genów odziedziczonych po neandertalczykach, a chorobami psychicznymi i neurologicznymi. Warto w tym miejscu jednak przypomnieć, że liczne badania wiązały w przeszłości te cechy i zachowania z chorobami centralnego układu nerwowego, zatem nie można wykluczyć pośredniego wpływu genów neandertalczyków na choroby psychiczne czy neurologiczne.
Nie wiadomo, dlaczego niektóre neandertalskie geny występują u H. sapiens częściej niż inne. Takimi genami są te powiązane z naszym zegarem biologicznym. Być może, gdy H. sapiens wyszedł z Afryki i krzyżował się z neandertalczykami, posiadanie neandertalskiego chronotypu okazało się korzystne, gdyż pozwalało lepiej dostosować się do poziom promieniowania UV oraz wzorców dnia i nocy obecnych na terenie Europy i Azji Zachodniej. Z kolei neandertalskie geny powiązane z paleniem tytoniu i używaniem alkoholu mogły zachować się w związku z nagradzającym dla mózgu używaniem substancji psychotropowych. Inna hipoteza mówi, że może tutaj istnieć związek z naturalnymi środkami uśmierzającymi ból, które często również mają działanie odurzające.
Osoby, które chcą zgłębić temat, znajdą szczegóły badań na łamach Translatonal Psychiatry.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
We wrześniu rozpoczyna się projekt „Biodiversity Genomics Europe”. Będzie on realizowany przez konsorcjum 33 instytucji naukowych z 21 krajów (19 europejskich, Kanady i USA). Polskę reprezentuje zespół badawczy pod kierownictwem prof. Michała Grabowskiego, składający się z naukowców z Katedry Zoologii Bezkręgowców i Hydrobiologii oraz Pracowni BioBank z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ).
Do celów BGE należą: 1) intensyfikacja oraz międzynarodowa koordynacja badań genetycznych i genomowych nakierowanych na dokumentację różnorodności biologicznej w Europie, 2) zrozumienie ewolucyjnych mechanizmów, które ją ukształtowały, 3) monitorowanie zmian bioróżnorodności (biomonitoring ekosystemów) związanych z antropopresją, np. globalnym ociepleniem, a także 4) opracowanie strategii zapobiegających jej utracie.
W ramach projektu powstaną referencyjne biblioteki barkodów DNA oraz rozpoznany zostanie poziom różnorodności genetycznej organizmów kluczowych dla ochrony przyrody. Eksperci skupią się na gatunkach słabo rozpoznanych, np. zapylaczy, gatunkach inwazyjnych, chronionych, bezkręgowców słodkowodnych oraz na tzw. dark taxa, czyli drobnych i trudno rozróżnialnych stawonogach, które zwykle są pomijane w badaniach. Przyjrzą się też gatunkom szczególnie interesującym pod względem biogeograficznym i przyrodniczym. Systemem barkodów zostaną też objęte okazy muzealne, czy to gatunki wymarłe, zagrożone, czy okazy typowe, na podstawie których opisano dany gatunek.
Uczeni stworzą też bibliotekę referencyjną całych genomów organizmów modelowych, gatunków krytycznie zagrożonych wymarciem lub unikatowych pod względem biologicznym oraz opracują jednolite standardy badań bioróżnorodności za pomocą metod opartych o barkody DNA. Opracowane zostaną standardy dla wszystkich etapów prac, od metod pobierania i dokumentowania materiału badawczego w terenie, przez protokoły laboratoryjne, po metody gromadzenia, weryfikacji i udostępniania danych. Wypracowany zostanie też model tworzenia narodowych inicjatyw barkodingowych i koordynowania gromadzenia danych na poziomie krajowym.
Efektem prac ma być powstanie sieci naukowej, które będzie integrowała instytucje zajmujące się barkodingiem oraz koordynującej barkodowanie bioróżnorodności Europy.
Polska została wybrana jako kraj modelowy do rozwinięcia krajowej sieci barkodingowej (Polish Barcode of Life, PolBOL). Działania te będą oparte o krajowy punkt kontaktowy sieci International Barcode of Life (iBOL), a w ich ramach zostanie wdrożony w naszym kraju biomonitoring bazujący na DNA. Polski zespół zbuduje też bibliotekę barkodów DNA organizmów żyjących w Polsce. Jak poinformował nas jego lider, profesor Grabowski, uczeni skupią się na faunie wodnej, dark taxa oraz cennych okazach muzealnych, a w dalszej perspektywie będą też barkodowali inne grupy organizmów, w tym grzyby czy rośliny.
Polacy wyznaczą też – oczywiście we współpracy z innymi członkami konsorcjum naukowego – gatunki i obszary szczególnie cenne dla Europy oraz wezmą udział w badaniach różnorodności genetycznej w tych regionach. W ramach tego zadania będą kontynuowali trwającą już do kilku lat współpracę z Charkowskim Uniwersytetem Narodowym im. Wasyla Karazina, polegającą na badaniu ekosystemów wodnych stepu czarnomorskiego.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Inkaskie dzieci składane w ofierze podczas rytuału capacocha były wcześniej odurzane. Dagmara Socha z Centrum Studiów Andyjskich Uniwersytetu Warszawskiego, Marzena Sykutera z Wydziału Medycyny Sądowej Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika wraz z kolegami przebadały mumie dwojga dzieci spoczywających u szczytu Ampato w Peru.
Capacocha były ważnym rytuałem w państwie Inków. Co roku każda z lokalnych społeczności musiała dostarczyć dzieci na ofiarę. Chłopcy nie mogli być starsi niż 10 lat, dziewczynki nie mogły być starsze niż 16 lat, ale musiały być dziewicami o nieskazitelnej urodzie.
Naukowcy przebadali włosy i paznokcie mumii, poszukując w nich alkaloidów i metabolitów liści koki (kokainy, benzoiloekgoniny, kokatylenu), meskaliny, tryptaminy, harmaliny i harminy. Badania wykazały, że przez kilka ostatnich tygodni życia dzieci żuły liście koki i podano im ayahuascę. To rytualny napój psychodeliczny, wytwarzany głównie z pnącza Banisteriopsis caapi.
Na ciałach dzieci nie zauważono żadnych widocznych obrażeń, nie można więc jednoznacznie określić przyczyny ich śmierci. Skądinąd wiemy, że podczas capacocha ofiary były zabijane poprzez cios w głowę, uduszenie lub pogrzebanie żywcem po doprowadzeniu do nieprzytomności w wyniku podania środków odurzających. Brak śladów może sugerować tę ostatnią metodę egzekucji. Ciała zostały następnie złożone pod szczytem Amapato na wysokości 5800 metrów i pozostały tam przez ostatnich ponad 500 lat.
Badania wykazały również, że jedna z mumi została w tym czasie co najmniej raz trafiona przez piorun. Znacznie gorszy stan zachowania drugiej mumii sugeruje wielokrotne porażenie piorunem.
Inkowie szczególną uwagę przywiązywali do rytualnych miejsc znajdujących się na górskich szczytach. Jednym z nich jest Amapato o wysokości 6312 metrów. Inkaski kompleks pogrzebowy znajduje się na wysokości 5852 metrów. Znaleziono tam zwłoki czwórki dzieci złożonych w ramach dwóch capacocha. Podczas jednej z ceremonii w ofierze złożono dziewczynkę w wieku 13–15 lat, która zginęła od ciosu w głowę. Ofiarami drugiej ceremonii były dwie dziewczynki i chłopiec. Dzieci miały 8–12 lat. Wszystkie trzy mumie były uszkodzone uderzeniami piorunów. To właśnie badaniem dwojga z nich zajęli się naukowcy.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z Uniwersytetu Yale i Uniwersytetu w Ottawie wykazali, że najmniejsza biochemiczna zmiana w jednym z białek jest kluczowym elementem dla replikacji i naprawy DNA u wszystkich roślin i zwierząt. Odkrycie rzuca nowe światło na histony, które wchodzą w skład chromatyny i odgrywają ważną rolę w upakowaniu DNA w chromosomach.
Histony to białka niezwykle konserwatywne ewolucyjnie, a H3 należą do najbardziej konserwatywnych.
Naukowcy od dawna zastanawiali się, dlaczego histon H3.1 różni się zaledwie jednym aminokwasem od identycznego poza tym histonu H3.3. Okazało się, że ta minimalna różnica odgrywa kolosalną rolę.
Histon H3.1 występuje u wszystkich roślin i zwierząt. Dlatego też naukowcy przypuszczali, że w jakiś sposób jest on powiązany z replikacją DNA podczas podziału komórkowego. Nie wiedzieli jednak, na czym polega jego rola.
Yannick Jacob z Yale University i jego zespół wykorzystali rzodkiewnik pospolity (Arabidopsis thaliana) jako modelową roślinę podczas swoich badań nad tym zagadnieniem. Manipulując genomem rośliny wykazali, że zmiana pojedynczego aminokwasu w histonie H3.1 wpływa na zdolność naprawy DNA podczas podziału komórkowego. H3.1 służy jako znacznik, wskazujący miejsce i czas naprawy. Powoduje on, że szlak naprawy DNA jest aktywny wyłącznie w czasie podziału, mówi Jacob.
Naukowcy, by potwierdzić swoje spostrzeżenie, prowadzili podziały komórek pozbawionych H3.1. Zauważyli, że w takim wypadku w komórkach pojawiały się mutacje, dochodziło do aktywacji alternatywnych szlaków naprawy DNA oraz licznych błędów rozwojowych komórki.
Zrozumieniu roli H3.1 i zmian we wspomnianym aminokwasie może pomóc w opracowaniu nowatorskich metod walki z wieloma różnymi chorobami, w tym z nowotworami. Pokazuje również, że nawet minimalna zmiana w budowie białka może mieć olbrzymie konsekwencje dla całej ewolucji życia na Ziemi.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.