Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Po raz pierwszy w historii rząd USA poprosił magazyny naukowe - Science i Nature - o ocenzurowanie publikacji naukowych. Prośbę wystosowała National Science Advisory Board for Biosecurity (NSABB). Wszystko z obawy o to, że opublikowanie szczegółów badań może posłużyć terrorystom do produkcji śmiercionośnej broni biologicznej.

Wspomniane artykuły dotyczą wirusa A(H5N1), powodującego ptasią grypę. Podczas eksperymentów w USA i Holandii natrafiono na niezwykle niebezpieczną formę tego wirusa. Prowadzone badania miały odpowiedzieć na pytanie, jakie zmiany genetyczne mogą spowodować, by wirus łatwiej się rozprzestrzeniał. Dzięki temu naukowcy zdobyli wiedzę, dzięki której, badając wirusy występujące u chorych, będą mogli stwierdzić czy dany szczep może spowodować pandemię.

Przy okazji badań uczeni odkryli, że zmiana A(H5N1) w formę, która może wywołać pandemię jest niezwykle łatwa. Takiego wirusa można by rozprzestrzeniać w formie aerozolu.

Teraz amerykańskie władze boją się, że wiedza ta wpadnie w ręce terrorystów. Pandemia ptasiej grypy mogła by być niezwykle niebezpieczna. Dotychczas wiadomo o 600 przypadkach zachorowań ludzi na ptasią grypę. Połowa chorych zmarła.

Stąd prośba do Nature i Science o niepublikowanie części informacji. Sytuacja jest bezprecedensowa. Już pojawiły się głosy, że mamy do czynienia z cenzurą.

Ze stanowiskiem takim nie zgadza się Bruce Alberts, wydawca Science. Nie nazwałbym tego cenzurą. To raczej próba uniknięcia niepotrzebnej cenzury. To próba zachęcenia środowiska naukowego, by było odpowiedzialne. To moment, który będzie precedensem, dlatego też musimy postępować bardzo ostrożnie.

Prośba o ocenzurowanie artykułów została wysłana do Nature i Science pod koniec listopada. Alberts mówi, że poważnie zastanawia się nad jej spełnieniem, jednak pod warunkiem, że rząd znajdzie sposób na przekazanie brakujących danych naukowcom na całym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cenzura może powstrzymać takiego amatora jak ja, nieodróżniającego ryboksy od dezoksy. Terroryści mają wystarczające środki by to obejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to, paradoks jest taki, że USA na własne życzenie wyprodukowała sobie terrorystów a teraz z nimi walczą. Ich polityka jest co najmniej dziwna a dla mnie po prostu śmieszna. Najbardziej nie mogę przeboleć i najwyraźniej nie tylko ja, że wszędzie wtykają swoje łapska i na siłę wciskają każdemu jedyną słuszną ideę.

Podsumowując, mają za swoje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to, paradoks jest taki, że USA na własne życzenie wyprodukowała sobie terrorystów a teraz z nimi walczą. Ich polityka jest co najmniej dziwna a dla mnie po prostu śmieszna. Najbardziej nie mogę przeboleć i najwyraźniej nie tylko ja, że wszędzie wtykają swoje łapska i na siłę wciskają każdemu jedyną słuszną ideę.

Podsumowując, mają za swoje...

 

Zgoda we wszystkim oprócz ostatniego zdania. Jeśli ta wiedza wyrwie się spod kontroli po tyłkach możemy dostać my wszyscy i zapłacimy najwyższą cenę za to. Fakt, że próbują to ocenzurować świadczy jedynie na niekorzyść tych pseudonaukowców którzy przeprowadzili te badania. Prawdziwy naukowiec potrafiłby sobie zdać sprawę z zagrożeń i konsekwencji jakie może przynieść jego praca, ponieważ prawdziwi naukowcy pracują w imię rozwoju ludzkości. I jeśli wiedza którą posiada może nam zaszkodzić sam powinien podjąć odpowiednią decyzję co do jej rozpowszechnienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg. mnie nie ma co rozgraniczać naukowców na tych prawdziwych i nieprawdziwych, gdyż przeprowadzane badania mogą zarówno pomóc później w rozwoju ludzkości jak i ją zniszczyć. Albo naukowiec jest naukowcem, albo nim nie jest - czarne lub białe, trzeciej opcji nie ma.

Każda wiedza może jakiś sposób zaszkodzić, gdyby mieli się tak wszyscy litować to nie mielibyśmy atomu, ani samochodów, rakiet, itp.

Wszystko ma swoją cenę, byle nie za dużą, gdyż są pewne granice.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu już nie chodzi o badania a o przepis dla terrorysty "amatora" który proces powtórzy w jakimś irańskim laboratorium.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, ale to nie znaczy, że muszą na siłę dążyć do upowszechniania takiej wiedzy, jeśli może być aż tak destruktywna. Powinni sami sobie zdać sprawę z tego jakie mogą być konsekwencje i tego zaniechać, a nie próbować zabłysnąć za wszelką cenę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Cenzura może powstrzymać takiego amatora jak ja, nieodróżniającego ryboksy od dezoksy. Terroryści mają wystarczające środki by to obejść.

Z tym niestety zgodzić się nie mogę. Badania nad tego typu zjawiskami wymagają a) niesamowitych dojść (choćby do odczynników, z których obieg wielu jest bardzo ściśle kontrolowany i monitorowany) b ) ogromnych środków c) niezwykłej wiedzy d) szczęścia, by akurat trafić na dane odkrycie.

 

Biorąc pod uwagę, że Science i Nature publikują naprawdę najlepsze prace najtęższych głów świata, byle kto nie będzie w stanie odkryć tego samego. Z kolei odtwórstwo na podstawie takich odkryć jest przerażająco proste - tak naprawę aż dziwię się, że nikt jeszcze nie zastosował broni biologicznej na szeroką skalę przy obecnym rozwoju biotechnologii. W tej sytuacji decyzja o cenzurze wbrew pozorom może mieć swój sens.

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym niestety zgodzić się nie mogę. Badania nad tego typu zjawiskami wymagają a) niesamowitych dojść (choćby do odczynników, z których obieg wielu jest bardzo ściśle kontrolowany i monitorowany) b ) ogromnych środków c) niezwykłej wiedzy d) szczęścia, by akurat trafić na dane odkrycie.

 

 

A z tym to ja, z kolei nie bardzo się zgadzam. Jak pokazuje przykład BMK i w ogóle publikacje http://en.wikipedia.org/wiki/Uncle_Fester_%28author%29

wiele da się zrobić w domowej kuchni a kontrola prekursorów to urzędnicza złuda.

 

Jak już wspomniałem nie mam pojęcia o biochemii* ale wydaje mi się, że przeciętny przedstawiciel zawodu łącząc dwie kluczowe informacje: A(H5N1) oraz "niezwykle łatwa zmiana" zaproponuje kilka dróg do przetestowania zanim jeszcze zacznie myśleć.

W końcu ile jest sposobów mutowania wirusa określanych jako "niezwykle proste" :)

 

 

 

 

 

 

*dlatego zabieram głos w sprawie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty mówisz o chemiku-amatorze, a ja o biotechnologii. To kompletnie inna bajka w kwestii dostępu do "półproduktów" i sprzętu, uwierz mi. Co więcej, przetestowanie każdej "bardzo prostej zmiany" (przychodzi mi w tym momencie na myśl co najmniej kilkaset możliwych polimorfizmów genetycznych) to co najmniej kilka miesięcy pracy, ogromny sztab ludzi oraz zużycie takiej ilości nietypowych odczynników o ściśle monitorowanym obiegu, że nie da się tego po prostu załatwić po cichu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu już nie chodzi o badania a o przepis dla terrorysty "amatora" który proces powtórzy w jakimś irańskim laboratorium.

Czemu od razu zakładasz że w Irańskim ? Tak już media Cię przygotowały do ataku na ten kraj ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thibris równie dobrze Chiny czy Rosja ale dla czego nie Iran?

Powiedzmy ze desant tam maja już jak by zarezerwowany trwają jeszcze negocjacje terminu, wiec praktycznie na bank pracują nad różnymi rzeczami niczym Hitler nad wunderwaffe.

 

Co do wiedzy to sama w sobie stanowi zagrożenie. Weźmy Afganistan czy Irak i improwizowane ładunki, nie są robione nie przez pirotechników a kogo popadnie. Brevik też dał redę. Tu problemem jest raczej bariera strachu przed braniem się za to i wyobrażenie ze do tego trzeba być „rocket scientist”. Kiedy tak naprawdę trzeba wziąść coś tam pomieszać z czymś tam i w ogóle. Na YT jest filmik jak pewien mały żółty „naukowiec” produkuje nie lichy materiał wybuchowy mieszając proste składniki w rondelku nad ogniskiem. Istnieje ryzyko ze określony proces biotechnologiczny też się da uprościć może nie do rondla i ogniska ale przy założeniu ze nie oczekuje się 100% skuteczności i 100% bezpieczeństwa otwierają się nowe horyzonty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli lejmy na odlew prewencyjnie ? Jak nas przyjdą lać prewencyjnie, to też wszystko będzie ok ? Dlatego że mały polak będzie w garnku napalm mieszał ?

W jakim ja świecie żyję :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedna z największych na świecie organizacji charytatywnych finansujących badania naukowe – Howard Hughes Medical Institute (HHMI) – ogłosiła, że od początku 2022 roku wyniki wszystkich badań, w których sfinansowaniu odegra główną rolę, będą musiały zostać natychmiast udostępnione publicznie. Obecnie HHMI wymaga, by artykuły takie zostały upublicznione 12 miesięcy od publikacji.
      HHMI przyznaje, że gdy nowe zasady wejdą w życie, mogą odczuć je też naukowcy zatrudnieni przez tę instytucję, wśród których są najlepsi fachowcy z wielu dziedzin, publikujący z Nature, Cell czy Science.
      Instytut przeznacza olbrzymie kwoty na badania biomedyczne. W 2019 roku było to 763 miliony dolarów. Uważamy, że bardzo ważnym jest, by informacja szybko się rozprzestrzeniała, by można było weryfikować badania i budować nowe na ich podstawie, mówi prezydent Instytutu, biochemczka Erin O'Shea. Opóźnienia to poważny problem nauki. Nie ułatwiają one w przyspieszeniu odkryć, dodaje.
      Zasady ogłoszone przez HHMI są podobne do tych, jakie stosuje Coalition S, grupa, która w 2018 roku rozpoczęła kampanię na rzecz natychmiastowego otwartego dostępu do bazujących obecnie na subskrypcji pism naukowych. Członkami tej koalicji są głównie europejskie organizacje, w jej skład weszli też tacy giganci jak Wellcome Trust oraz Fundacja Billa i Melindy Gatesów. Teraz dołącza HHMI.
      O'Shea przyznaje, że decyzja HHMI to forma nacisku na najbardziej prestiżowe pisma naukowe. W 2019 roku autorzy z HHMI byli wymieniani w 13% publikacji w Cell, 5% w Nature i 7% w Science. Mimo tego wydawcy czołowych pism naukowych nie spieszą się ze zmianą polityki. Springer Nature zaprzeczył właśnie, jakoby miał całkowicie otworzyć dostęp do swoich publikacji od stycznia 2021 roku, kiedy to zasady opracowane przez Coaliton S wejdą w życie. Z kolei AAAS, wydawca Science, rozważa pewne zmiany. Obecnie AAAS pozwala autorom na publikowanie niemal ukończonych artykułów na swoich osobistych stronach lub na witrynach swoich instytucji naukowych. Jednak publikacja ostatecznej pełnej wersji ogólnodostępnego artykułu następuje w PubMed Central 6 miesięcy po jego opublikowaniu w Science.
      Członkowie Coalition S argumentują, że znalezienie artykułu naukowego na stronach autorów lub uniwersytetów może być trudne. Dlatego chcą, by artykuły takie były od razu udostępniane przez pisma naukowe. Mają też być objęte licencją CC-BY, która pozwala publikować je w innych miejscach, używać i przeszukiwać pod warunkiem umieszczenia informacji o autorach.
      W samym HHMI istnieje spory sprzeciw wobec planów wymuszenia pełnej otwartości na recenzowanych pismach naukowych. Pomimo tego, że od kilku lat trwają w nim dyskusje i opracowywany jest plan takich działań, to około 50% naukowców jest im przeciwnych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Artykuły naukowe dotyczące niebezpiecznych szczepów wirusa ptasiej grypy, o których ocenzurowanie prosiła amerykańska National Science Advisory Board for Biosecurity (NSABB), zostaną opublikowane w oryginalnej wersji w ciągu najbliższych miesięcy.
      Amerykanie obawiają się, że publikacja szczegółowych wyników badań umożliwi terrorystom wyprodukowanie niebezpiecznej broni biologicznej. Ponadto może zachęcić wiele laboratoriów do prac nad wirusami, co zwiększy ryzyko przypadkowego wydostania się mikroorganizmu.
      W ubiegłym tygodniu w Genewie, na prośbę Światowej Organizacji Zdrowia, zebrał się panel 22 specjalistów, którzy mieli zdecydować o losie artykułów. Eksperci niespodziewanie zdecydowali, że powinny się one ukazać w oryginalnej formie. WHO zapowiada stworzenie lepszego systemu nadzoru nad badaniami, których skutki mogą być potencjalnie niebezpieczne.
      Podczas wspomnianych badań stworzono odmiany wirusa A(H5N1), które rozprzestrzeniają się pomiędzy fretkami za pośrednictwem powietrza. Skoro wirus tak łatwo przenosi się pomiędzy ssakami, istnieje obawa, że może zarażać też i ludzi. Dotychczas znanych jest 600 przypadków zarażenia ludzi A(H5N1). Połowa zarażonych zmarła. Stąd też obawy, że artykuły mogą posłużyć do stworzenia broni biologicznej, którą będzie można produkować w formie areozolu.
      Obaj naukowcy, którzy prowadzili wspomniane badania mówią, że są zadowoleni z decyzji panelu WHO. Jestem miło zaskoczony tym, że podjęto jednogłośną decyzję dotyczącą większości omawianych zagadnień, a reszta uzyskała silną większość - powiedział Ron Fouchier z Centrum Medycznego im Erazma z Rotterdamu. Yoshihiro Kawaoka z University of Wisconsin-Madison powiedział, że spotkanie pozwoliło mu i Fouchierowi na wyjaśnienie wszystkich wątpliwości dotyczących ich pracy, w tym opisanie sposobów monitorowania nowych szczepów oraz produkcji szczepionki.
      Początkowo Science i Nature zgodziły się odpowiednio zredagować artykuły, pod warunkiem jednak, że rząd USA znajdzie sposób, by powiadomić wszystkich zainteresowanych naukowców na świecie o brakujących szczegółach badań. Panel WHO stwierdził jednak, że byłoby to niepraktyczne, a potencjalne korzyści z opublikowania artykułów w całości są większe niż ryzyko z tym związane.
      WHO przedłużyło moratorium na prowadzenie podobnych badań. Będzie ono obowiązywało do czasu opracowania nowych zasad bezpieczeństwa.
      Zdaniem Davida Fidlera z Indiana University, eksperta specjalizującego się w amerykańskim i międzynarodowym prawie dotyczącym bezpieczeństwa, spotkanie wcale nie zakończyło się aż tak pozytywnie dla Fouchiera i Kawaoki. Wydaje się, że większość uczestników odrzuciła zastrzeżenia USA, ale zgodzili się na rozszerzenie moratorium i odroczenie publikacji w nadziei, że rząd USA zmieni zdanie.
      Uczestnicy panelu zdecydowali też, że zmutowane wirusy powinny pozostać w laboratoriach posiadających stopień bezpieczeństwa BSL-3 enhanced. To drugi pod względem spełnianych rygorów stopień bezpieczeństwa biologicznego. Wyposażenie takich laboratoriów jest bardzo podobne do miejsc z najwyższym stopniem bezpieczeństwa - BSL-4 - gdzie pracuje się nad patogenami, na które nie ma żadnego lekarstwa. W BSL-3 enhanced bada się też np. hiszpankę.
      Wśród specjalistów trwały też spory co do miejsc prowadzenia takich eksperymentów. Kanada zdecydowała, że mogą mieć one miejsce tylko w laboratoriach BSL-4. Didier Houssin z Francuskiej Agencji Oceny Badań i Edukacji Wyższej sprzeciwiał się takiemu podejściu argumentując, że to poważnie zaszkodzi badaniom, gdyż na świecie istnieje niewiele laboratoriów o najwyższym poziomie bezpieczeństwa. Przyznał jednocześnie, że laboratoria BSL-3 mają tak różne zabezpieczenia, iż trzeba starannie wybierać miejsca, w których zezwoli się na tego typu prace.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...