Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

W aptekach, także polskich, można kupić różne preparaty bez recepty z wyciągiem z owoców boczni piłkowanej (Serenoa repens). Są one polecane przy zaburzeniach oddawania moczu związanych z łagodnym przerostem prostaty. Okazuje się jednak, że nie są skuteczniejsze od placebo.

W ramach największych i najdłuższych badań dotyczących ekstraktu z owoców boczni piłkowanej, zwanej też palmą sabalową, naukowcy z 11 ośrodków na terenie Ameryki Północnej testowali stężenia stanowiące nawet 3-krotność standardowych dawek zalecanych przez producentów. Odkryli, że u mężczyzn z przerostem gruczołu krokowego suplement nie ogranicza objawów ze strony dolnego układu moczowego (zalegania moczu z objawami zapalenia pęcherza).

Co zaskakujące, w porównaniu do placebo, w czasie zwiększania dawki suplementu nie było żadnego mierzalnego efektu – ani w postaci korzyści, ani toksyczności. Takie preparaty nie robią więc nic poza efektem placebo – utrzymuje dr Claus Roehrborn, szef urologii na University of Texas Southwestern.

Studium przeprowadzono między czerwcem 2008 a październikiem 2010 roku. Wzięło w nim udział 379 mężczyzn w wieku 45 lat i starszych. Losowano ich do jednej z dwóch grup – eksperymentalnej bądź placebo. Naukowcy ustalili, że zwiększanie na przestrzeni 72 tygodni dziennej dawki ekstraktu z boczni piłkowanej nie zmniejszyło nasilenia objawów ze strony układu moczowego. Specjaliści analizowali też wpływ suplementu na jakość życia; oceniali częstość oddawania moczu w nocy, funkcjonowanie w sferze seksualnej, zaburzenia snu oraz problemy związane z nietrzymaniem moczu. Niestety, nie zaobserwowano żadnych różnic między grupami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co z tego, skoro producenci suplementów nagminnie stosują nieprawdziwe oświadczenie zdrowotne, a potem latami celowo unikają ich weryfikacji przez EFSA, powołując się np. na niedostatecznie długi okres na przygotowanie tekstu oświadczenia? Mało tego - w praktyce wystarczy wskazać jedną publikację, by stwierdzono, że istnieją "opublikowane i powszechnie uznane dane naukowe" na poparcie stawianej przez producenta tezy.

 

Na dodatek dane tego typu pochodzą nader często z badań in vitro, a dotyczyć mogą choćby substancji całkowicie nieprzyswajalnych dla organizmu człowieka (ot choćby kurkuminy - rewelacyjnej in vitro, ale bardzo słabo wchłanialnej i błyskawicznie metabolizowanej po przeniknięciu do krwi, a mimo to sprzedawanek jako środek na niemal każde schorzenie, od nowotworów po infekcję HIV - wszystko w świetle prawa).

 

Mało tego - bezkarnie można np. napisać, że "Kurmina należy do polifenoli. Polifenole są substancjami o potwierdzonym działaniu przeciw wielu rodzajom nowotworów", nawet jeżeli wpływu samej kurkuminy na jakikolwiek inny nowotwór poza rakiem jelita grubego (oraz - być może - rak żołądka u nosicieli H. pylori) nie wykazano. Taka żonglerka słowami to jawna kpina z klientów, a mimo to jest w pełni legalna - warto więc czytać wszelkie oświadczenia producentów z uwagą.

 

Posta dedykuję osobom nawołującym do walki z Codex Alimentarius, którego zadaniem jest przede wszystkim ukrócenie takich praktyk. Problem w tym, że paru oszołomów napisało w Sieci, że CA to służalstwo wobec złych firm farmaceutycznych, a resztę historii widać tu i ówdzie w Internecie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest przerażające, bo coraz więcej ludzi poddaje się takim "suplementom" i wierzy w ich działanie, to samo homeopaty... Dokąd zmierza ten świat ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Producenci suplementów mogli by się uczyć od koncernów farmaceutycznych jak manipulować wynikami badań klinicznych na własną korzyść. Wystarczy przytoczyć przypadek prozacu, który miał być cudownym lekiem na depresję, a w rzeczywistości jego skuteczność jest na poziomie placebo. O skutkach ubocznych pozostałych "antydepresantów" nie wspomnę..

Ubolewam tylko nad tym, że przeprowadza się tak niewiele badań in vivo nad skutecznością wielu ziół i suplementów.

 

ps. Należy mieć na uwadze, iż każdy suplement diety sprzedawany w USA jest opatrzony formułą "**This statement has not been evaluated by the Food & Drug Administration. This product is not intended to diagnose, treat, cure or prevent any disease."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurkuma, kurkumina to chyba zły przykład. Torebka przyprawy jest dostępna w cenie od 1 zł. Jeśli ktoś wierzy że zadziała lepiej opakowana w kapsułkę.... Warto zerknąć na te badania dotyczące rezultatów wchłaniania kurkuminy w jamie ustnej. http://www.sciencedaily.com/releases/2011/09/110913092430.htm

 

Wydaje mi się że kwestia właściwości leczniczych kurkuminy potwierdzonych badaniami jest odrębna w stosunku do wiarygodności branży związanej suplementami diety, która swoje korzenie ma w domokrążcach i wędrownych magikach sprzedających panaceum.

 

Nie piałbym też z zachwytu nad koncernami farmaceutycznymi ponieważ jest wiele przykładów na to, że jeśli substancja o jakichkolwiek właściwościach leczniczych jest tania i łatwo dostępna, to w związku z tym trudno jest stworzyć na jej bazie lek na wyłączność, który wygeneruje miliardy dolarów, a co za tym idzie nie warto prowadzić szeroko zakrojonych badań ani też informować społeczeństwa.

 

Nawet jeśli kurkumina miałaby wykazywać pozytywne działanie tylko przy raku jelita grubego to warto o tym wiedzieć.   

 

Publikacje  na temat kurkuminy są dostępne na  http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed?term=Curcumin

 

Ciekawe ilu lekarzy słyszało coś na ten temat, i zaleca swoim pacjentom konsumpcję kurkumy profilaktycznie?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zbyt duża jest zgodność opinii, bym nie pokusił się o występ w roli advocatus diaboli.

 

1. To, że jeden suplement nie wykazał działania silniejszego niż placebo nie oznacza, że wszystkie nie wykazują, a niektórzy przedmówcy pisali ogólnie o suplementach. Czy gdy z badań wynika, że jakiś lek okazuje się nie działać, jak powinien i musi zostać wycofany, to pisze się ogólnie o lekach?

2. Z badań wynika jasno, że palma sabałowa wywołała efekt! Jest on równy efektowi placebo, ale gdyby dane osoby nie brały tej substancji, nie wystąpił by także efekt placebo ; ).

3. Niektórzy z przedmówców nie rozróżniają pomiędzy suplementem a lekiem. Gdyby suplement leczył... byłby lekiem, a skoro jest suplementem, to nie oczekujmy, że będzie leczył.

4. Z łac. suplementum 'uzupełnienie' od suplere 'uzupełniać; dopełniać'. Zatem suplement, to uzupełnienie. Uzupełniać można coś, czego brakuje. Jeśli ktoś żyje na półpustyni i z konieczności ma niedobory H2O, to uzupełnienie ich dodatkowym litrem wody będzie dla zdrowia korzystne. Nie oznacza to jednak, że woda pomoże komuś, kto pije jej tyle ile trzeba.

5. Rolą suplementu nie jest, jak wskazałem leczenie, a jedynie minimalizacja ryzyka, poprzez uzupełnienie niedoborów. Czasami jednak niektórzy ludzie nie chorują mimo niedoborów, tak jak niektórzy palacze mogą nie zapaść na nowotwór płuc. Czy, jeśli ktoś je regularnie czosnek i mimo to, po roku się przeziębi, to wynika z tego, że czosnek jest nic nie warty w kontekście przeziębienia? To są trudne do dowodzenia kwestie. Badania muszą trwać latami, być prowadzone na wielkich próbach, a ... suplementów się nie patentuje. Ja przeprowadzę badania i gdy nic nie udowodnię, to stracę, a gdy udowodnię, to inni powołają się na sfinansowane przeze mnie badania i sami rozkręcą produkcję bez poniesienia wstępnych kosztów. Wniosek: bardziej opłaca się by ludzie mieli niedobory i skutkiem tego... kupowali patentowane leki :).

6. Moda na suplementy wśród "pakerów" ma silny walor wychowawczy. Kilkanaście lat temu częściej truli się "mietkami", "teściami" i innymi specyfikami kojarzonymi z określeniem "sterydy". Teraz trendy jest łykać witaminki, odżywki, stymulujące roślinki - tribulusy itp. Wiedza wielu "pakerów" o tych substancjach jest w stanie niektórych zaskoczyć - korzyść dla ciała i ducha, a bez szału na suplementy by tego nie było ; ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Producenci suplementów mogli by się uczyć od koncernów farmaceutycznych jak manipulować wynikami badań klinicznych na własną korzyść. Wystarczy przytoczyć przypadek prozacu

Zgadzam się, ale nie do końca. Od czasów badań klinicznych nad Prozakiem metodyka zmieniła się w ogromnym stopniu. Przede wszystkim wprowadzono obowiązek udowodnienia skuteczności leku w podwójnie ślepej próbie oraz zadeklarowania przed rozpoczęciem próby klinicznej, jaka zmienna będzie oceniana jako końcowy wynik testu, decydujący o (nie)powodzeniu próby. Akurat w kwestii badań klinicznych trudno się do czegokolwiek przyczepić, skoro nawet lekarz nie wie, co podaje pacjentowi, i dowiaduje się dopiero po zamknięciu eksperymentu.

Ubolewam tylko nad tym, że przeprowadza się tak niewiele badań in vivo nad skutecznością wielu ziół i suplementów.

Tutaj pełne poparcie.

ps. Należy mieć na uwadze, iż każdy suplement diety sprzedawany w USA jest opatrzony formułą "**This statement has not been evaluated by the Food & Drug Administration. This product is not intended to diagnose, treat, cure or prevent any disease."

To fakt, w USA kontrola nad rynkiem jest znacznie lepsza i FDA radzi sobie bez porównania lepiej od EFSA, choć i tam są z tym problemy.

 

@kojiki - powtarzam jeszcze raz: kurkuma daje świetne wyniki, ale organizm nie ma jak z niej skorzystać, bo jest ona nieprzyswajalna i rozkłada się, zanim przejdzie przez krążenie i dotrze do organów.

 

@Alek

 

Ad. 1: oczywiście, masz rację. Problem w tym, że reklamy suplementów nie pozwalają na odróżnienie tych realnie skutecznych od tych, dla których fakty po prostu zmyślono albo bezczelnie dobrano w sposób całkowicie niezgodny z rzeczywistością.

 

Ad. 2: argument bardzo słaby. Efektu nie wywołała palma, tylko akt łykania jej.

 

Ad. 3: absolutnie się nie zgodzę. Różnica pomiędzy suplementem a lekiem nie tkwi w skuteczności, a w randze dowodów, które o tym świadczą. Absolutnie nie ma podstaw twierdzić, że jakikolwiek suplement jest mniej skuteczny od leku - co najwyżej nie ma dowodów na ten temat.

 

Ad. 4: suuuper. Tylko wytłumacz mi, dlaczego status suplementu w Polsce ma np. srebro koloidalne - czyżby było składnikiem zbalansowanej diety zdrowego człowieka? :)

 

Ad. 5: znów nie zgadzam się. Suplementy bardzo często są zalecane jako wspomaganie leczenia u osób, które już zachorowały, lub przynajmniej jako substancje przywracające zaburzoną równowagę organizmu (a więc de facto leczące, bo choroba to z definicji właśnie stan upośledzenia funkcjonowania organizmu).

 

Ad. 6: tu pełna zgoda :P Byczki z osiedla potrafią zaskoczyć wiedzą z biochemii :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że reklamy suplementów nie pozwalają na odróżnienie tych realnie skutecznych

reklama - «działanie mające na celu zachęcenie potencjalnych klientów do zakupu konkretnych towarów lub do skorzystania z określonych usług»

 

http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=reklama

 

Efektu nie wywołała palma, tylko akt łykania jej.

 

Bez palmy, nie ma efektu łykania palmy. Samo łykanie śliny nie daje efektu placebo ; )

 

Różnica pomiędzy suplementem a lekiem nie tkwi w skuteczności

Absolutnie nie ma podstaw twierdzić, że jakikolwiek suplement jest mniej skuteczny od leku

 

Ke?

 

Co do definicji suplementu w ogóle:

 

2. daw. - «dodatek, uzupełnienie»

http://sjp.pwn.pl/szukaj/suplement

 

Co do definicji suplementu DIETY oddajmy głos specjalizującej się w tematyce suplementów prof. Iwonie Wawer z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego:

 

Definicja suplementu diety określa go jako produkt, który jest złożony z substancji odżywczych i traktowany jako uzupełnienie normalnej żywności. Jest to skoncentrowane źródło witamin, minerałów lub innych substancji, wyprodukowano go w formie umożliwiającej dawkowanie (w tabletkach, kapsułkach, proszku czy płynie).

 

Forma tabletek czy kapsułek i najczęstsze miejsce zakupu, którym jest apteka, mogą sugerować związek z lekiem. Tymczasem w świetle ustawodawstwa Unii Europejskiej, a także polskiego - suplementy diety nie są traktowane jak leki. To żywność.

 

Celem stosowania suplementów diety nie jest leczenie chorób, powinni z nich korzystać przede wszystkim ludzie zdrowi. Suplementy diety pozwalają nam na zmniejszenie skutków działania takich czynników ryzyka, które wpływają na nas każdego dnia i mogą spowodować powstanie choroby.

 

Z kolei zaproponowaną przez Ciebie "definicję" suplementu jako 'leku o niedostatecznej randze  randze dowodów, które świadczą o tym, że jest lekiem' podpadają antybiotyki przed swą rejestracją ; )

 

Ad. 4: suuuper. Tylko wytłumacz mi, dlaczego status suplementu w Polsce ma np. srebro koloidalne

Nie wiem. Może decydowali podobni tym, którzy zrobili marchewkę owocem, a ślimaka rybą śródlądową :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
reklama - «działanie mające na celu zachęcenie potencjalnych klientów do zakupu konkretnych towarów lub do skorzystania z określonych usług»

Ale też zgodnie z prawem reklama nie może wprowadzać w błąd - a dzieje się tak niezwykle często.

Bez palmy, nie ma efektu łykania palmy.

Wprost przeciwnie. Tabletka z mąki też może dać efekt łykania palmy - i tu jest różnica. Jeśli z kolei tabletkę z palmy podasz osobie nieświadomej tego, co łyka, efektu nie uzyskasz - a więc pomaga nie palma, tylko akt łykania tabletki.

Z kolei zaproponowaną przez Ciebie "definicję" suplementu jako 'leku o niedostatecznej randze  randze dowodów, które świadczą o tym, że jest lekiem' podpadają antybiotyki przed swą rejestracją ; )

Wybacz, nigdze nie napisałem, że tak definiuje się suplement. Napisałem jedynie, że - ze względu na brak kompleksowych badań - nie można określić skuteczności suplementu, tzn. nie można powiedzieć ani że jest bardziej skuteczny, ani że jest mniej skuteczny od leku.

 

Co do definicji natomiast, obowiązująca definicja suplementu diety jest dokładnie podana w ustawie: http://prawo.legeo.pl/prawo/ustawa-z-dnia-25-sierpnia-2006-r-o-bezpieczenstwie-zywnosci-i-zywienia/. Warto zwrócić uwagę, że wg niej suplement wcale nie musi mieć właściwości leczniczych ani nawet zdrowotnych!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Popularny suplement to placebo"  ???

Jakby zasada nieoznaczoności Heisenberga w wariancie: uczony odkrywa to co chce odkryć.

Naprawdę, przykład  pierwszy z brzegu:

Przegląd Urologiczny 2010/11/04

http://www.przeglad-urologiczny.pl/artykul.php?1983

    mały fragment:

W badaniu Edwardsa i Moore 3-miesięczne leczenie finasterydem lub ekstraktem z palmy sabalowej wykazało polepszenie stanu chorych według skali punktowej o 29% (placebo - 13%) w odniesieniu do ekstraktu oraz 12% (placebo - 7%) w odniesieniu do finasterydu [23, 24]. Po 6 miesiącach obserwacji parametry polepszyły się o 37% (placebo - 13%), natomiast po leczeniu finasterydemo 17% (placebo - 12%) [24].

Porównywano skuteczność leczenia ziołowego z terapią konwencjonalną lekami chemicznymi. Wykonano randomizowane, kontrolowane badanie kliniczne z wykorzystaniem placebo, porównujące skuteczność leczenia wyciągiem z palmy sabalowej (preparat Permixon) w stosunku do α-adrenolityku - tamsulosyny. W badaniu uczestniczyło ponad 900 mężczyzn (pochodzących z 11 krajów europejskich) z objawami BPH. Stwierdzono porównywalną skuteczność w łagodzeniu LUTS dla obu leków [25]. Analiza podsumowująca doniesienia kliniczne na temat skuteczności i mechanizmu działania preparatu Permixon wykazała, że działanie tego preparatu można porównywać ze skutecznością α-adrenolityków oraz inhibitorów 5-α-reduktazy. Lek ten jest dobrze tolerowany przez chorych [26, 27].

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim publikacja, na którą się powołujesz, podaje dane w sposób nieco niejasny. Z przytoczonego przez Ciebie fragmentu tekstu wynika, jakoby oba preparaty stosowano w jednej próbie, tymczasem finasteryd testowano osobno (to faktycznie badał Edwards i Moore), a palmę badał zupełnie inny zespół (Bauer et al.) w zupełnie innym badaniu. Ale to na marginesie.

 

Porównywanie do tamsulosyny też jest co najmniej dziwne, bo lek ten - mówiąc delikatnie - nie uchodzi za najskuteczniejszy: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21901681 (przy czym warto zauważyć, że artykuł spełnia wymogi Cochrane Review, a więc jest to niezwykle dobrze wykonana praca). Co więcej, tamsulosyna powoduje łagodne, ale częste efekty uboczne - nic więc dziwnego, że ogólne samopoczucie pacjentów może nie być najlepsze.

 

Wreszcie ostatnia sprawa jest taka, że suplement to suplement (i o nim mówi notka w KW), a Permixon to lek , który ma - jak mniemam - udowodnioną skuteczność (o nim jest mowa w PU). Różnica w wynikach może wynikać choćby z czystości i jakości preparatu, a to przemawia tylko na niekorzyść handlu suplementami - jeśli moje przypuszczenia sa prawdziwe, to wychodzi na to, że producenci suplementów potrafią schrzanić nawet działające preparaty :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy studium Roehrborn'a, poddane tak samo wnikliwej analizie mikroos'a (bez podtekstu), zachowałoby swoją wiarygodność  :). W końcu mniej lub bardziej rzetelnych badań potwierdzających skuteczność palmy sabalowej jest sporo.

BTW:Termin "suplement" nie musi się  kojarzyć z  oszustwem lub nieskutecznością każdego zakwalifikowanego do tej grupy specyfiku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
BTW:Termin "suplement" nie musi się  kojarzyć z  oszustwem lub nieskutecznością każdego zakwalifikowanego do tej grupy specyfiku.

Jeszcze raz zaznaczam, że nigdzie tak nie napisałem :) Chociaż nie da się nie zauważyć, że ryzyko oszustwa jest w przypadku suplementu znacznie większe, bo i kontrola nad nim jest bez porównania słabsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji dyskusji o suplementach, właśnie znalezione, może komuś się przyda: http://i.imgur.com/mBJHK.jpg (nie biorę odpowiedzialności jeśli coś się nie zgadza, choć opiera się ponoć na PubMedzie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ekstrakt z nasion azjatyckiego drzewa melinjo (Gnetum gnemon) stymuluje produkcję hormonu adiponketyny. Zespół Kumamoto University uważa, że będzie to można wykorzystać w terapii otyłości i cukrzycy.
      Owoce G. gnemon mają silne właściwości przeciwutleniające i przeciwbakteryjne. Zawierają duże ilości polifenoli. Japończycy podkreślają, że gnetyna C, oligomer resweratrolu, który występuje w dużych ilościach w ekstrakcie z nasion tej rośliny (ang. Melinjo seed extract), wykazuje większą aktywność antyoksydacyjną i pozostaje w organizmie dłużej niż resweratrol. Szczegółowy mechanizm wpływu MSE pozostawał jednak nieznany.
      Ekipa dr. Kentaro Onikiego przeprowadziła badania na 42 zdrowych mężczyznach. Wylosowano ich do 3 grup: jedna przyjmowała 150 mg MSE dziennie, druga 300 mg dziennie, a trzecia zażywała placebo; codziennie rano przez 14 dni ochotnicy łykali 2 tabletki (2x75 mg, 2x150 mg lub 2xplacebo). Okazało się, że doustne przyjmowanie 300 mg MSE zwiększało stosunek frakcji wysokocząsteczkowej adiponektyny (ang. HMW adiponectin) do adiponektyny całkowitej.
      Adiponektyna to polipeptyd syntetyzowany przez tkankę tłuszczową. Jej stężenie rośnie ze spadkiem masy ciała. Bardzo ważne metabolicznie działanie adiponektyny polega na wpływie na zmniejszenie insulinooporności. Co istotne, oprócz działania antydiabetogennego oraz przeciwzapalnego hormon ten może działać przeciwmiażdżycowo. Adiponektyna występuje w surowicy w postaci kilku frakcji. Frakcję wysokocząsteczkową, która składa się z ok. 16 cząsteczek tego peptydu, uznaje się zaś za najbardziej aktywną formę tej adipokiny.
      Naukowcy zauważyli, że zaobserwowane efekty zależały od różnic w zakresie alleli genu DsbA-L (Disulfide-bond-A oxidoreductase-like protein). Okazało się, że opisany związek był silniej wyrażony u osób z genotypem G/T lub T/T (istnieje jeszcze genotyp G/G).
      Wyjaśniając rolę DsbA-L, Japończycy przypomnieli, że ulega ono silnej ekspresji w siateczce śródplazmatycznej i mitochondriach, a poziom mRNA w tkance tłuszczowej ujemnie koreluje z otyłością/nadwagą zarówno u myszy, jak i u ludzi.
      W kolejnym etapie badań akademicy z zespołu dr. Tsuyoshi Shuto testowali MSE (500 lub 1000 mg/kg dziennie) na myszach, które karmiono kontrolną lub wysokotłuszczową paszą (HFD). Analizowano m.in. wpływ ekstraktu na ekspresję DsbA-L. Okazało się, że po 4 tygodniach spożycia proszku ekspresja DsbA-L była wyższa. Suplementacja podwyższała u myszy z grupy HFD poziom zarówno całkowitej, jak i wysokocząsteczkowej adiponektyny. To sugeruje, że podanie MSE aktywuje syntezę oraz multimeryzację adiponektyny.
      Badania pobranych próbek mysich tkanek wykazały, że MSE obiera głównie na cel mięśnie (zwiększając insulinowrażliwość). Waga, poziom glukozy na czczo czy masa podskórnej tkanki tłuszczowej rosły pod wpływem diety wysokotłuszczowej, jednak MSE zahamowało te trendy.
      Uważamy, że nasze odkrycia mogą przynieść korzyści dla ludzkiego zdrowia, wskazując na możliwość terapii otyłości i cukrzycy na drodze indukowania genu DsbA-L za pomocą ekstraktu MSE. Mamy nadzieję, że dzięki stworzeniu innowacyjnych leków i produktów z roślin oraz innych naturalnych źródeł nasza praca przyczyni się do lepszego stanu zdrowia społeczeństwa - podsumowuje Shuto.
      Artykuł na temat ustaleń naukowców ukazał się w piśmie Scientific Reports.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wiele wskazuje, że ekstrakt z liści klonu czerwonego zawojuje rynek kosmetyczny. Naukowcy wykazali bowiem, że zapobiega on powstawaniu zmarszczek.
      Wcześniej specjaliści analizowali chemię i wpływ na zdrowie soków i syropu uzyskiwanego z klonu cukrowego i klonu czerwonego. Historyczne zapiski sugerowały jednak, że inne części drzew także mogą być użyteczne. Indianie wykorzystywali liście klonu czerwonego w swojej tradycyjnej medycynie. Dlaczego mielibyśmy więc ignorować liście? - pyta retorycznie dr Navindra P. Seeram z Uniwersytetu Rhode Island.
      Zmarszczki powstają, gdy enzym elastaza rozkłada elastynę w skórze. "Chcieliśmy sprawdzić, czy wyciągi z liści klonu czerwonego mogą zmniejszyć aktywność elastazy" - opowiada dr Hang Ma.
      Amerykanie skoncentrowali się na fenolowych związkach z liści: galotaninach zawierających rdzeń z sorbitolu (ang. glucitol-core-containing gallotannins, GCGs). Sprawdzali, w jaki sposób GCGs wchodzą w interakcje z elastazą, by zahamować jej aktywność i jak budowa cząsteczki wpływa na zdolność hamowania działania enzymu.
      Okazało się, że GCGs z wieloma grupami 3,4,5-trihydroksybenzoilowymi (ang. galloyl groups) były skuteczniejsze od GCGs z jedną taką grupą.
      Akademicy podkreślają, że GCGs mogą znacznie więcej niż li tylko przeszkadzać elastazie. Wcześniejsze badania grupy Seerama pokazały bowiem, że chronią one skórę przed stanem zapalnym i rozjaśniają ciemne plamy, takie jak piegi czy plamy soczewicowate.
      "Można sobie wyobrazić, że te ekstrakty będą napinać ludzką skórę jak roślinny botoks. Tyle tylko, że zabieg będzie polegał na miejscowej aplikacji, a nie na wstrzykiwaniu toksyny".
      Seeram i Ma opracowali oczekujący na przyznanie patentu preparat Maplifa, który zawiera GCGs z letnich i jesiennych liści oraz soku klonu.
      Ekipa liczy na znalezienie rynku dla Maplify w sektorze kosmetycznym i suplementów diety.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Surowe warzywa i owoce są dla naszego zdrowia psychicznego lepsze od przetworzonych (puszkowanych i gotowanych).
      Dr Tamlin Conner z Uniwersytetu Otago podkreśla, że dotąd kampanie dot. zdrowia publicznego koncentrowały się na ilości spożywanych owoców i warzyw (np. co najmniej 5 porcjach dziennie). Tymczasem badanie, którego wyniki ukazały się właśnie w piśmie Frontiers in Psychology, pokazują, że należałoby uwzględnić także sposób ich przygotowywania i spożywania.
      Nasze badanie pokazało, że spożywanie owoców i warzyw w niezmodyfikowanym stanie jest silniej związane z lepszym zdrowiem psychicznym niż konsumpcja warzyw i owoców gotowanych/puszkowanych/przetworzonych. Zapewne obróbka obniża zawartość składników koniecznych do optymalnego funkcjonowania emocjonalnego.
      W ramach studium przeprowadzono wywiady z ponad 400 dorosłymi z Nowej Zelandii i USA w wieku 18-25 lat. Wybrano tę grupę wiekową, bo młodzi dorośli jedzą zwykle najmniej warzyw i owoców i są zagrożeni zaburzeniami psychicznymi.
      Zespół Conner oceniał spożycie surowych vs. gotowanych/przetworzonych warzyw i owoców, stan zdrowia ochotników, ich tryb życia, a także zmienne demograficzne, które mogą wpłynąć na zależność między spożyciem warzyw i owoców i zdrowiem psychicznym, a więc np. choroby przewlekłe, status socjoekonomiczny, przynależność etniczną czy płeć.
      Kontrolując współzmienne, odkryliśmy, spożycie surowych warzyw i owoców stanowiło predyktor słabszego nasilenia symptomatologii choroby psychicznej, np. depresji, a także podwyższonego poziomu dobrostanu, np. dobrego nastroju czy zadowolenia z życia [...]. W przypadku warzyw i owoców przetworzonych korzyści te były znacznie zmniejszone.
      Psycholodzy pokusili się o sporządzenie listy 10 surowych topproduktów, związanych z lepszym zdrowiem psychicznym. Znalazły się na niej marchew, banany, jabłka, ciemne warzywa liściaste, grejpfruty, sałata, owoce cytrusowe, jagody, ogórki i kiwi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Toshiba wyprodukowała skaner sklepowy, który nie wymaga kodów kreskowych. Urządzenie ma wbudowaną kamerę, co umożliwia automatyczną identyfikację towarów, w tym sprawiających trudności warzyw i owoców. Ogranicza to udział kasjera i przyspiesza cały proces.
      Keiichi Hasegawa z Toshiby podkreśla, że pozbawione zazwyczaj kodów kreskowych owoce i warzywa mogą stanowić wyzwanie zwłaszcza dla pracowników okresowych.
      W przypadku skanera ORS (Object Recognition Scanner) od początku eliminowany jest szum tła. Na obrazie z kamery widać tylko produkt, tło jest ciemne, dlatego identyfikacja jest bardzo szybka nawet wtedy, gdy obiekty się poruszają. Podczas demonstracji zastosowano 3 gatunki jabłek: fuji, jonagold i matsu. Fuji i jonagold są do siebie podobne, więc jeśli ktoś się na tym nie zna, może je łatwo pomylić. ORS poradzi sobie z tym zadaniem, bazując na niewielkich różnicach barwy i wzorów. Problemu nie stanowią też puszki z piwem i kupony.
      Hasegawa podkreśla, że uczenie skanera towarów w sklepie nie byłoby praktyczne, dlatego firma pracuje nad bazą towarów, także sezonowych warzyw i owoców.
       
       
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wczesne łysienie androgenowe może być wczesnym markerem łagodnego rozrostu gruczołu krokowego.
      Dr Salvador Arias-Santiago z Hospital Universitario San Cecilio badał 45-osobową grupę mężczyzn z wczesnym łysieniem androgenowym i 42-osobową grupę kontrolną. Wielkość gruczołu oceniono za pomocą przezodbytniczego USG. Wykonano również uroflowmetrię, czyli zapis przepływu moczu przez cewkę moczową. Wszystkich ochotników zbadano pod kątem poziomu hormonów i antygenu gruczołu krokowego (PSA), a także za pomocą kwestionariuszy IPSS (International Prostate Symptom Score) oraz IIEF (International Index of Erectile Function). IPSS składa się z 8 pytań: 7 dotyczy objawów, 1 jakości życia. Wyróżnia się 3 stopnie nasilenia dolegliwości: nasilenie znikome (0-7 punktów), umiarkowane (8-19 punktów) i znaczne (20-35 punktów). IIEF to sprawdzone narzędzie do szybkiej diagnostyki zaburzeń erekcji. Średnia wieku w grupie łysiejącej wynosiła 52,7 roku, a w grupie kontrolnej 49,8 r.
      Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, mężczyźni z wczesnym łysieniem androgenowym mieli większą prostatę (29,65 vs 20,24 mL) i wyższe wskazania PSA (1,53 vs 0,94 ng/mL). Zdobywali też więcej punktów w skali IPSS (4,93 vs 1,23). Poza tym odnotowywano u nich obniżony przepływ przez cewkę moczową. Związek między wczesnym łysieniem androgenowym a łagodnym rozrostem gruczołu krokowego pozostawał istotny statystycznie nawet po uwzględnieniu kilku czynników, w tym poziomu glukozy oraz insuliny, otyłości brzusznej, wieku czy skurczowego ciśnienia krwi.
      We wstępie do artykułu, który ukaże się w marcowym numerze Journal of the American Academy of Dermatology, Hiszpanie podkreślili, że zarówno łysienie androgenowe, jak i łagodny rozrost gruczołu krokowego są bytami zależnymi od androgenów i reagują na blokowanie 5-alfa-reduktazy, czyli enzymu katalizującego przemianę testosteronu do dihydrotestosteronu (DHT). Wyniki pilotażowego studium przedstawiono w 2010 r. na 68. dorocznej konferencji Amerykańskiej Akademii Dermatologii w Miami. Autorom przyznano wtedy 1. nagrodę.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...