Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Samsung zaprezentował rozwiązanie, które pozwala korzystać z notebooka przez 8 godzin dziennie, 30 dni w miesiącu bez konieczności ładowania baterii. Propozycja koreańskiej firmy to rodzaj stacji dokującej podłączanej do maszyny laptopa Q35.

Stacja zawiera ogniwa DMFC (Direct Methanol Fuel Cell), zapewniające energię na cały miesiąc. Co prawda dotyczy to niezwykle lekkiego Q35, można jednak przypuszczać, że i najbardziej wydajne maszyny będą w stanie pracować na nowych ogniwach przez co najmniej kilka dni.

Ogniwo Samsunga ma czterokrotnie wyższą wydajność niż konkurencyjne produkty. Litr paliwa wystarcza na wygenerowanie 650 watogodzin energii. Bardzo istotny jest również fakt, że koreańskie ogniwa pracują bardzo cicho. Dotychczas właśnie generowany przez ogniwa paliwowe hałas był jedną z przyczyn, dla których nie trafiły one jeszcze na rynek.

Oprócz stacji dokującej w ofercie Samsunga znajdzie się pojedyncze ogniwo o pojemności 200 mililitrów. Ma ono pozwolić na 15-godzinną pracę komputera.

Najnowszy produkt z Korei będzie można znaleźć w sklepach pod koniec przyszłego roku.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Włoscy naukowcy ze Scuola Superiore Sant’Anna poinformowali o stworzeniu stacji dokującej, która byłaby wszczepiana np. osobom chorującym na cukrzycę typu I. Zadaniem stacji byłoby utrzymywanie odpowiedniego poziomu insuliny. Urządzenie miałoby być zasilane i kontrolowane bezprzewodowo, a jego napełnianie odbywałoby się dzięki... dokującym magnetycznym kapsułkom, połykanym przez pacjenta.
      Osoby z cukrzycą typu I często muszą dostarczać sobie insulinę wielokrotnie w ciągu dnia. Obecnie dostępne są pompy insulinowe, które jednak trzeba mieć ciągle przy sobie i dostarczają one insulinę przez rurkę lub za pomocą igły. Istnieją też wszczepialne pompy, trzeba je jednak napełniać przez rurkę wystającą z ciała, co zwiększa ryzyko infekcji. Żadne z tych rozwiązań, ze względu na uciążliwości związane ze stosowaniem, nie zdobyło popularności.
      Problemy te ma rozwiązać insulinowa stacja dokująca. System składała się urządzenia wszczepianego do brzucha (stacji dokującej) oraz magnetycznych kapsułek z insuliną. Stacja byłaby wszczepiana zaraz przy jelicie cienkim i dostarczałaby tam insulinę. Gdy zapasy insuliny by się w niej kończyły, chory połykałby niewielką magnetyczną kapsułkę. Kapsułka, wędrując przez przewód pokarmowy, dociera w okolice stacji. Stacja, za pomocą pola magnetycznego, przyciąga kapsułkę i ustawia ją w odpowiedniej pozycji. Następnie ze stacji wysuwa się igła, która przebija kapsułkę i pobiera insulinę, napełniając zbiorniki stacji. Igła musiałaby się przebić też przez jelito cienkie. Następnie kapsułka jest uwalniana, wędruje dalej i w końcu jest wydalana.
      Pola magnetyczne, za pomocą których jest dokowana i uwalniana kapsułka, miałyby być kontrolowane przez zewnętrzne urządzenie bezprzewodowe. Również ładowanie baterii stacji dokującej odbywa się bezprzewodowo. Dzięki temu unikamy zarówno wielokrotnych injekcji, konieczności noszenia ze sobą pompy insulinowej jak i ryzyka związane ze wszczepialną pompą insulinową i jej wystającymi przez skórę elementami. Pomysłodawczyni systemu, profesor Arianna Menciassi mówi, że wszczepialna stacja dokująca mogłaby zostać wykorzystana też np. podczas chemioterapii.
      Na razie cały system przetestowano na świniach, u których przez kilka godzin kontrolował on poziom insuliny. W następnym etapie prac uczeni chcą lepiej zabezpieczyć stację. Zaobserwowaliśmy, że u niektórych świń płyny z organizmu dostały się do stacji, mówi profesor Menciassi. Niewykluczone, że część płynu trafia do stacji w chwili, gdy wysuwa się z niej igła przebijająca kapsułkę. Problemów takich nie zaobserwowano, gdy stacje były testowane w wodzie, ale płyny znajdujące się wewnątrz organizmu są bardziej złożone.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wiele osób korzystających na co dzień z laptopów, szczególnie wiele graczy komputerowych zastanawia się, czy można wymienić kartę graficzną w laptopie. Warto zapoznać się z najważniejszymi informacjami na ten temat.
      W jaki sposób wymienić kartę graficzną w laptopie?
      Po jakimś czasie użytkowania laptopa, nadchodzi moment, w którym jego wydajność przestaje satysfakcjonować użytkowników. Problem ten przede wszystkim spotyka graczy. Na rynku dostępne jest wiele interesujących gier, a ich wymagania sprzętowe wciąż rosną. Dlatego fani wirtualnych rozrywek zadają sobie pytanie dotyczące tego, czy da się wymienić kartę graficzną w laptopie.
      Dobrą informacja jest to, że właściciele przenośnych urządzeń gamingowych, w których zainstalowana jest dedykowana karta graficzna do laptopa, mogą ją wymienić, dzięki obecności złącza MXM. Warto jednak zwrócić szczególną uwagę na kompatybilność urządzenia z kartą graficzną. Oznaczenia złączy są bardzo istotne i na ich podstawie należy dobierać właściwe karty graficzne. Warto zaznaczyć, że znaczenie ma także kompatybilność oprogramowania.
      Jak wymienić kartę graficzną w laptopie?
      Wymiana karty graficznej w laptopie wymaga pewnej wiedzy, precyzji i umiejętności. Jednak takie działanie znacznie poprawia komfort zabawy i pozwala na oszczędności.
      Aby wymienić karty graficzne w laptopie na lepsze modele, warto pamiętać o kilku bardzo ważnych krokach:
      1.    W pierwszej kolejności należy zamienić kartę graficzną w laptopie. Bardzo często konieczne jest rozkręcenie obudowy lub zdemontowanie pokrywy serwisowej.
      2.    Kolejnym krokiem jest zadbanie o ochronę ESD. W laptopach zamontowane są specjalne opaski, które chronią poszczególne podzespoły przed uszkodzeniami.
      3.    Przed dalszymi czynnościami konieczne należy wyjąć z laptopa baterię.
      4.    Następnie można zdemontować kartę graficzną, a na jej miejsce zamontować nową. Ważne jest, aby wykonać to bardzo ostrożnie i precyzyjnie.
      5.    Na koniec ponownie należy zamontować obudowę.
      Wymiana karty graficznej w najpopularniejszych modelach laptopów nie powinna sprawiać, żadnych trudności. Należy jednak szczególnie uważać, żeby nie uszkodzić przy okazji żadnych podzespołów.
      Zewnętrzne karty graficzne
      Jeżeli jednak z różnych przyczyn wymiana karty graficznej nie jest możliwa, można skorzystać z innego, bardzo ciekawego i praktycznego rozwiązania. Wystarczy zaopatrzyć się w zewnętrzną kartę graficzną.
      Jest to dobre rozwiązanie dla laptopów, które posiadają złącze Thunderbolt 3. Za jego pośrednictwem można uzyskać połączenie między kartą a urządzeniem. Takie rozwiązanie może nie satysfakcjonować jednak każdego. Zewnętrzna karta nie sprawdzi się w podróży.
      Czy wymiana karty graficznej w laptopie jest opłacalna?
      Przed podjęciem decyzji o wymianie karty graficznej w laptopie, warto się zastanowić, czy takie rozwiązanie jest w ogóle opłacane. Jest to kwestia w pełni indywidualna. W niektórych przypadkach nakład finansowy jest nieproporcjonalny w stosunku do wydajności.
      Zanim zakupi się kartę, warto sprawdzić na jaki wzrost mocy ona pozwoli i czy zakup nowego laptopa nie będzie bardziej opłacalny.
      Wymiana karty graficznej w laptopie jest jak najbardziej możliwa. Warto rozważyć to rozwiązanie, kiedy możliwości sprzętu nie pozwalają na ciekawe rozgrywki. Dobrze jest jednak powierzyć to zadanie fachowcom, aby przy okazji nie uszkodzić żadnych elementów i zadbać o wszelkie szczegóły. W razie problemów z dobraniem nowej karty graficznej warto poszukać informacji na portalu Ekspert.Ceneo gdzie można znaleźć wiele porad technologicznych, a także skonsultować się z bardziej doświadczonymi sprzedawcami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przewodniczący zarządu Samsunga, Lee Sang-hoon, został skazany na 18 miesięcy więzienia za naruszenie prawa pracy. Po wydaniu wyroku przez sąd w Seulu menedżer został natychmiast aresztowany i przewieziony do więzienia. Przestępstwa, których się dopuścił, dotyczą okresu 2012–2017 gdy odpowiadał za finanse koncernu. Przewodniczącym Zarządu został w marcu 2018 roku. Lee nie powędrował do więzienia samotnie. Towarzyszył mu wiceprezes Kang Kyung-hoon, który otrzymał identyczny wyrok.
      W sumie około 25 byłych i obecnych menedżerów Samsunga zostało uznanych winnymi złamania prawa pracy. Sprawa dotyczyła przede wszystkim rób rozwiązania przez menedżerów związku zawodowego działającego w dziale obsługi klienta. Menedżerowie zostali uznani winnymi wielu przestępstw, w tym gromadzenia informacji o niektórych członkach związku zawodowego. Zbierali dane dotyczace stanu cywilnego sytuacji finansowej czy historii chorób psychicznych.
      W oskarżeniu stwierdzono, że menedżerowie Samsunga wykorzystywali różne taktyki w celu zniechęcenia związkowców do działania, w tym straszenie obcięciem pensji pracowników powiązanych ze związkami i zerwaniem umów z podwykonawcami, którzy przychylnie odnosili się do związków zawodowych. Zbierali też dane wrażliwe i wykorzystywali je do nakłonienia związkowców do odchodzenia z firmy i celowo przeciągali negocjacje ze związkami zawodowymi. Śledztwo wykazało też, że powołano do życia specjalną grupę, która opracowywała taktykę walki ze związkami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chiński artysta Guo O Dong wpadł na pomysł niezwykłego happeningu, a jednocześnie na okazję do niezłego zarobku. We współpracy ze specjalizującą się w cyberbezpieczeństwie firmą Deep Instinct postanowił sprzedać laptopa. Wyprodukowany w 2008 roku Samsung NC10 z Windows XP SP3 został wystawiony na aukcji za kwotę 1,2 miliona dolarów.
      Tym, co miało zachęcić kupujących było sześć wirusów, jakie na komputerze zainstalowano. Nie były to jednak zwykłe wirusy, jakie krążą po sieci. Guo O Dong sprzedawał maszynę z malware'em, który spowodował straty o łącznej wysokości 95 miliardów USD.
      Na komputerze zainstalowano wirusy ILOVEYOU, który był rozpowszechniany za pomocą e-maili oraz serwisów do dzielenia się plikami. Łączne starty przez niego spowodowane to 15 miliardów USD. Znalazł się tam również robak MyDoom. To szkodliwy kod stworzony prawdopodobnie przez rosyjskich spamerów. W swoim czasie był jednym z najszybciej rozprzestrzeniających się robaków. Straty spowodowane jego działalnością sięgnęły 38 miliardów dolarów.
      Sobig to robak i trojan, który rozpowszechniał się za pomocą poczty elektronicznej, kopiował pliki i samodzielnie się rozprzestrzeniał. Był w stanie uszkodzić oprogramowanie. Był drugim, po MyDoom, najszybciej rozprzestrzeniającym się robakiem. Mimo, że w 2003 roku Microsoft zaoferował 250 000 USD za informacje, które doprowadzą do aresztowania twórcy Sobiga, do dzisiaj pozostaje on nieznany. Sobig spowodował straty w wysokości 37 miliardów USD.
      Z kolei WannaCry to niezwykle zaraźliwe ransomware, które tworzyło też backdoora w systemie. Zaraził on ponad 200 000 komputerów w 150 krajach i spowodował straty w wysokości 4 miliardów dolarów.
      Szkodliwy kod DarkTequila atakował przede wszystkim użytkowników w Ameryce Południowej. Specjalizował się w kradzieży danych finansowych i biznesowych. Wyposażono go w zaawansowane mechanizmy unikania oprogramowania antywirusowego.
      Ostatnim z programów na laptopie Guo O Donga był BlackEnergy. Wykorzystywał on 2 zaawansowane techniki infekowania rootkitem, szyfrowanie oraz miał architekturę modułową. Został wykorzystany w 2015 roku do ataku na infrastrukturę energetyczną Ukrainy.
      Aukcja na laptop artysty zakończyła się sukcesem. Zaoferowano zań 1.345.000 dolarów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Postępy na polu ogniw paliwowych mogą spowodować, że technologia ta będzie na tyle tania, że w niedalekiej przyszłości zastąpi silniki spalinowe, uważają naukowcy z University of Waterloo. Informują oni o powstaniu ogniwa paliwowego, które może pracować co najmniej 10-krotnie dłużej niż dotychczas stosowane technologie. To zaś oznacza, że przy produkcji na skalę masową używanie takich ogniw do zapewniania energii pojazdom może okazać się konkurencyjne cenowo w stosunku do pojazdów z napędem spalinowym.
      Dzięki naszej technologii napęd wykorzystujący ogniwa paliwowe może być porównywalny kosztowo lub tańszy niż napęd spalinowy. Z nadzieją patrzymy w przyszłość. To technologia, która może rozpowszechnić czyste napędy, mówi Xinguo Li, dyrektor Fuel Cell and Green Energy Lab na University of Waterloo.
      Obecnie stosowane ogniwa paliwowe mogłyby teoretycznie zastąpić paliwa kopalne w napędach pojazdów, jednak się zbyt drogie. Kanadyjscy naukowcy rozwiązali problem kosztów znacząco wydłużając żywotność ogniwa poprzez produkowanie stałych ilości energii. To zaś oznacza, że ogniwo, które produkuje energię z reakcji łączenia tlenu i wodoru, może być znacząco prostsze, a zatem i tańsze.
      Znaleźliśmy sposób na obniżenie kosztów przy jednoczesnym spełnieniu założeń co do wydajności i trwałości, cieszy się Li. Kanadyjczycy mają nadzieję, że dzięki ich technologii ogniwa paliwowe zaczną się upowszechniać i z czasem zastąpią zarówno samochody spalinowe jak i standardowe pojazdy elektryczne.
      To dobry pierwszy krok, zmiana, która może być odpowiedzią na problemy związane ze spalaniem paliw kopalnych przez transport, dodaje uczony.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...