Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Wytypowano cechy idealnego robota-sprzątacza

Rekomendowane odpowiedzi

Coraz popularniejsze stają się zautomatyzowane odkurzacze. Na razie nie mają, oczywiście, żadnej osobowości i zajmują się wyłącznie sprzątaniem, jednak w przyszłości zapewne się to zmieni. Nic więc dziwnego, że naukowcy postanowili sprawdzić, jaka osobowość byłaby, wg ludzi, najbardziej pożądana dla tego typu robota.

Holenderski zespół z Politechniki w Delft i Philips Research w Eindhoven przeprowadził kilkuetapowe badania. W pierwszej części wzięło udział 6 osób: 4 mężczyzn i 2 kobiety. Wybrano właśnie tych ludzi, ponieważ wydawali się idealnymi kandydatami do korzystania w przyszłości z odkurzających robotów. Wszyscy byli bardzo zapracowani i mieli wykształcenie techniczne lub związki z branżą technologiczną. Przeprowadzono z nimi częściowo ustrukturowany wywiad. Ochotników poproszono o ocenę cech robota-sprzątacza i wytypowanie najbardziej pożądanych. Okazało się, że powinien być spokojny, przyjazny i lubić rutynę (co ważne, całkowicie wykluczono gadatliwość).

W kolejnej części badania aktorzy mieli odgrywać robota przejawiającego sprecyzowane wcześniej pożądane cechy, wykorzystując do tego ruch i dźwięki. Ich poczynania utrwalono na wideo. Tym razem uwzględniono nieco większą próbę 8 kobiet i 7 mężczyzn, których można by opisać dokładnie tak samo jako poprzednią szóstkę: zapracowani i obznajomieni z najnowszymi technologiami. Zadanie ochotników polegało na ocenie cech sprzątaczy. Uzyskane wyniki potwierdziły ustalenia pierwszej tury badania. [...] Odkryliśmy, że ludzie wolą roboty spokojne, uprzejme, współpracujące, które działają skutecznie, systematycznie i lubią rutynę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybrano właśnie tych ludzi, ponieważ wydawali się idealnymi kandydatami do korzystania w przyszłości z odkurzających robotów. Wszyscy byli bardzo zapracowani i mieli wykształcenie techniczne lub związki z branżą technologiczną.

Założenie, że tacy ludzie będą idealnymi kandydatami jest co najmniej dziwne. Przecież takie odkurzacze mają kupować wszyscy. Poleganie na opiniach wąskiej grupy społeczeństwa przy planowaniu produktu jest niedorzeczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawi mnie ile kosztowało EU przeprowadzenie tych intrygujących badań? Zespół badawczy jest fantastyczny: teoretycy  (politechnika w Delft) oraz praktycy (Philips Research) - myślę, że naciągnęli nas na naprawdę niezłą kwotę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że mój odkurzacz powinien być sangwinikiem. Nie chciałbym melancholika, bo jeszcze mi w depresję wpadnie i co wtedy? Terapia? Natomiast lodówka może mieć chłodne usposobienie flegmatyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo w licencjacie biorą udział amatorzy, a to robili fachowcy za publiczne pieniądze. Ta grupa miała autorytwatywnie zwiększoną reprezentatywność. To chyba jasne, skoro te badania tłumaczy się na obce języki i publikuje w prestiżowych kopalniach wiedzy - znaczy przeszły pomyślnie przez krytykę redakcyjną. To nie jest dział ciekawoski czy dziwnologia. Skoro redakcja zdecydowała się podpisać newsa nazwiskiem, to znaczy, że uznała, że to coś poważnego. Przecież nie chcieliby się ośmieszać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo w licencjacie biorą udział amatorzy, a to robili fachowcy za publiczne pieniądze. Ta grupa miała autorytwatywnie zwiększoną reprezentatywność. To chyba jasne, skoro te badania tłumaczy się na obce języki i publikuje w prestiżowych kopalniach wiedzy - znaczy przeszły pomyślnie przez krytykę redakcyjną. To nie jest dział ciekawoski czy dziwnologia. Skoro redakcja zdecydowała się podpisać newsa nazwiskiem, to znaczy, że uznała, że to coś poważnego. Przecież nie chcieliby się ośmieszać.

 

Nie wiem, czy to był sarkazm, ale zakładając, że nie był:

 

Kompletnie nie masz racji! W tej grupie nie ma różnicy między 1/6 respondentów a błędem statystycznym, który normalnie wynosi 2%. Słyszałeś kiedyś o tym naukowcu, który wygenerował komputerowo tekst o żerowej treści, który został opublikowany w Popular Science i cytowany kilka razy? Niestety, zniknął podział klasowy, ale to nie uczyniło automatycznie wszystkich inteligentnymi. Wielu "naukowców" to a) debile, :) darmozjady defraudujące pieniądze, c) członkowie towarzystwa wzajemnej adoracji. Przykład: na konferencji w Pobierowie poloniści (robiący doktoraty) mi powiedzieli, że żeby się tam dostać na doktorat, trzeba się z kimś przespać. W Lublinie na doktoraty przyjmują prawie tylko swoich krewnych. Nie bez powodu najnowsza ustawa o szkolnictwie wyższym zabrania krewnym być w jednym pionie administracyjnym, czy też utrudnia żonom dziekanów zakładanie własnych katedr. Sam miałem kiedyś opublikowany artykuł tylko dlatego, że mnie redaktor lubił - fakt faktem, sądzę, że ten artykuł nie był zły, ale ów redaktor go przepuścił bez czytania. W piśmie, które jest cytowane za granicą...

 

Naprawdę uważasz, że sześć osób, które są naukowcami i wybierają technologię zamiast wielu innych dziedzin życia są najlepszą grupą reprezentatywną dla ogółu ludzi w kwestiach BEHAWIORALNYCH? Sam jestem naukowcem i do tego technologiem z zamiłowania, i wielokrotnie spostrzegłem, że stosunek większości ludzi do komunikacji z komputerem czy w ogóle jego obsługą jest kompletnie różny od mojego. Za to znajomi z politechniki myślą tak jak ja. Tylko że to ja i ludzie z politechniki jesteśmy marginesem, a nie na odwrót.

 

Co więcej, Kopalnia Wiedzy jest portalem o ciekawostkach. To jest amatorski portal w Internecie z b. krótkimi artykułami, gdzie prawie nigdy nie ma konkretnych danych naukowych i żadnej bibliografii. Nie mówię, że jest zły - lubię codziennie tu zaglądać - ale autorytetem gabarytu, o jakim mówisz, to Kopalnia Wiedzy raczej nie jest. Za to rzeczą, którą jeden z ciekawszych profesorów zawsze nam powtarzał, było: "Nie ufajcie bezwzględnie naukowcom, większość z nas to zwykłe gnidy."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS. Mój kolega napisał licencjat mając 12 publikacji naukowych. A artykuł obecny, który piszemy, będzie miał grupę reprezentatywną do 1000 osób ankietowanych (długie ankiety), a nie mamy na to żadnej kasy. Tak więc Twoje kryteria są dziwne, albo ja naprawdę nie załapałem dowcipu, ale tutaj się tłumaczę przepłynięciem trzech i pół kilometra - krew mi odpłynęła albo co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobowość?! Co za absurd… To ma wyjechać spod szafy lub ze ściany gdy nie ma nikogo w domu, zebrać paproszki, wymienić sobie worek wyrzucając stary do kosza (tym już mogłaby zajmować się stacja dokująca), a nie czytać mi książkę czy przytulać na dobranoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popieram WhizzKida w całej rozciągłości :)

 

Poza tym, jak już dotykać tak dziwnego tematu (słusznie zauważył Wilk), to co za problem zaprogramować robotowi nie wiem... z dziesięć osobowości? I żeby każdy mógł coś sobie wybrać? Obecne układy pamięci są tak małe, że bez najmniejszego problemu zmieści się znacznie więcej podkładów głosowych.

 

Idąc za ciosem, może do robota powinno dawać się ściągać z internetu paczki głosowo-behawioralne? Przy wielu współczesnych gadżetach jest to standard..

 

Co do samego badania.. Mam dziwne podejrzenie, że te 6 osób oraz kolejną grupę to naukowcy sobie wytypowali spośród siebie, a całe badanie jest szopką służącą wyciągnięciu kasy.. Nie tak dawno na KW był artykuł o niemieckich naukowcach, którzy sprawdzali ile urazów głowy w komiksach o Asterixie było śmiertelnych.. Takie badania, to sobie można robić hobbystycznie, za darmo, po godzinach. W przeciwnym razie jest to marnotrawienie pieniędzy obywateli i zwyczajnie zaniedbywanie pracy, za które osoba na stanowisku bardziej fizycznym dostałaby niemal od ręki (a w niektórych zakładach od ręki) zwolnienie dyscyplinarne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kamienie nerkowe to jedna z najbardziej rozpowszechnionych chorób układu moczowego. Cierpi na nie około 12% populacji. Obecnie usuwa się je za pomocą leków lub podczas zabiegów chirurgicznych. Jednak metody te są bardzo uciążliwe dla osób, które nie tolerują leków, albo też mają problem z wciąż nawracającymi kamieniami. Międzynarodowy zespół z Kanady, Hiszpanii i Niemiec pracuje nad niewielkimi robotami, których celem będzie rozpuszczanie kamieni nerkowych.
      Nowa minimalnie inwazyjna technika została już z powodzeniem przetestowana na wydrukowanym trójwymiarowym modelu nerki. Roboty mają trafić w pobliże kamienia i rozpuścić go do tego stopnia, że w ciągu kilku dni samodzielnie opuści układ moczowy.
      Testowane roboty mają około 1 centymetra długości, są wykonane z hydrożelu i zawierają mikromagnesy. Po wprowadzeniu do cewki moczowej, robotami można sterować za pomocą pola magnetycznego i umieścić je w pobliżu kamienia. Roboty zostały wyposażone w ureazę. To enzym, który odpowiada za rozkład mocznika na amoniak i dwutlenek węgla. Ureaza uwalnia się z hydrożelu i zwiększa zasadowość moczu, dzięki czemu znakomicie przyspiesza rozpuszczanie kamieni moczanowych i cystynowych, które w ciągu kilku dni opuszczają organizm. Dodatkową zaletą tej techniki jest fakt, że dzięki magnesom roboty są dobrze widoczne na USG, zatem przebieg leczenia można łatwo kontrolować. Roboty mają wymiary 1x1x12 mm, więc bez problemu powinny zmieścić się w każdym zakamarku układu moczowego i dotrzeć wszędzie tam, gdzie będą potrzebne.
      Nie od dzisiaj wiadomo, że proces rozpuszczania kamieni nerkowych znacząco przyspiesza przy pH > 6, a ideałem jest osiągnięcie pH 7,0–7,2. Leki stosowane w leczeniu kamieni nerkowych mają za zadanie zwiększyć alkaliczność moczu. Jest to jednak proces długotrwały, a leki muszą być ciągle przyjmowane. Autorzy badań, wykorzystując swoje roboty, zwiększyli zasadowość sztucznego moczu z pH 6 do pH 7 w ciągu zaledwie godziny, a pH 9 osiągnęli w ciągu 24 godzin.
      Oczywiście nie ma potrzeby, a nawet nie powinno się, zmieniać odczynu moczu na aż tak bardzo zasadowy. Nadmierna alkalizacja, pH > 7,5, sprzyja bowiem powstawaniu kamieni fosforanowych i struwitowych. Potwierdziły to zresztą badania. Najlepsze wyniki w redukcji masy kamienia – o 30% w ciągu 5 dni – osiągnięto przy pH 7.
      Z wynikami badań można zapoznać się na stronie Advanced Healthcare Materials.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Roboty przeszły długą drogę. Od maszyn wykonujących serię z góry zaprogramowanych ruchów, po urządzenia uczące się, analizujące środowisko i samodzielnie podejmujące decyzje. O ile więc potrafią rozwijać swoją część logiczną, to element fizyczny pozostaje niezmienny. Robot to zamknięty system. Nie jest zdolny do naprawy czy dostosowania się do środowiska. Tymczasem prawdziwa autonomia robotów oznacza, że muszą one nie tylko samodzielnie myśleć, ale być w stanie podtrzymać swoje istnienie, mówi Philippe Martin Wyder. Tak jak systemy biologiczne pobierają zasoby ze środowiska i włączają je w swoje organizmy, nasze roboty rosną, dostosowują się i reperują korzystając z zasobów otoczenia lub części innych robotów, dodaje uczony.
      Wyder stoi na czele grupy naukowców z Columbia University, która opublikowała na łamach Science Advances artykuł pod znamiennym tytułem Robot metabolism: Toward machines that can grow by consuming other machines.
      Naukowcy stworzyli, inspirowany zabawką Geomag, robotyczne wyposażone w magnesy urządzenie o nazwie Truss Link. Truss Link może rozszerzać się, kurczyć i łączyć z innymi identycznymi modułami, tworząc coraz bardziej skomplikowane struktury. Badacze pokazali, w jaki sposób Truss Link samodzielnie buduje kształt dwuwymiarowy, następnie trójwymiary. A widoczny na filmie czworościan udoskonalił się, dołączając kolejny element, dzięki któremu zwiększył prędkość swojego przemieszczania się o ponad 66,5%.
      To oczywiście początek badań i prezentacja pewnej koncepcji, wyznacza jednak kolejny kierunek rozwoju robotów. Naukowcy z Columbia University uważają, że w przyszłości roboty będą posiadały umiejętność podtrzymywania swojego istnienia poprzez samodzielne naprawy za pomocą zasobów otoczenia, będą mogły rozbudowywać się czy zmieniać w zależności od potrzeb. Uczeni nazwali te proces „metabolizmem robotów”.
      Metabolizm robotów do cyfrowy interfejs ze światem fizycznym, który pozwala sztucznej inteligencji nie tylko rozwijać się pod względem poznawczym, ale również fizycznym. To nowy wymiar autonomii. Początkowo systemy zdolne do takiego metabolizmu będą wykorzystywane w wyspecjalizowanych zadaniach, jak eksploracja kosmosu czy usuwanie skutków katastrof. W końcu jednak o otwiera to perspektywę świata, w którym sztuczna inteligencja buduje fizyczne struktury lub tworzy roboty równie łatwo, jak dzisiaj pisze maila, wyjaśnia Wyder.
      Współautor badań, Hod Lipson, zauważa, że wizja samoreplikujących się lub przebudowujących robotów wygląda jak scenariusz z filmu science fiction. Jednak faktem jest, że już teraz powierzamy robotom coraz większą część naszego życia – od autonomicznych pojazdów, poprzez automatyczne fabryki po zadania z zakresu obronności czy eksploracji kosmosu. Kto będzie konserwował i naprawiał te roboty? Nie możemy polegać wyłącznie na ludziach. Roboty muszą w końcu nauczyć się dbać same o siebie.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naturalne jaskinie to ważne cele przyszłych misji NASA. Będą one miejscem poszukiwań dawnego oraz obecnego życia w kosmosie, a także staną się schronieniem dla ludzi, mówi Ali Agha z Team CoSTAR, który rozwija roboty wyspecjalizowane w eksploracji jaskiń. Jak wcześniej informowaliśmy, na Księżycu istnieją gigantyczne jaskinie, w których mogą powstać bazy.
      Team CoSTAR, w skład którego wchodzą specjaliści z Jet Propulsion Laboratory i California Instute of Technology to jednym z zespołów, który przygotowuje się do wzięcia udziału w tegorocznych zawodach SubT Challenge organizowanych przez DARPA (Agencja Badawcza Zaawansowanych Projektów Obronnych).
      CoSTAR wygrał ubiegłoroczną edycję SubT Urban Circuit, w ramach której roboty eksplorowały tunele stworzone przez człowieka. Teraz coś na coś trudniejszego i mniej przewidywalnego. Czas na naturalne jaskinie i tunele.
      Specjaliści z CoSTAR i ich roboty pracują w jaskiniach w Lava Beds National Monument w północnej Kalifornii. Jaskiniowa edycja Subterranean Challenge jest dla nas szczególnie interesująca, gdyż lokalizacja taka bardzo dobrze pasuje do długoterminowych planów NASA. Chce ona eksplorować jaskinie na Księżycu i Marsie, w szczególności jaskinie lawowe, które powstały w wyniku przepływu lawy. Wiemy, że takie jaskinie istnieją na innych ciałach niebieskich. Kierowany przez Jen Blank zespół z NASA prowadził już testy w jaskiniach lawowych i wybrał Lava Beds National Monument jako świetny przykład jaskiń podobnych do tych z Marsa. Miejsce to stawia przed nami bardzo zróżnicowane wyzwania. Jest tam ponad 800 jaskiń, mówi Ben Morrell z CoSTAR.
      Eksperci zwracają uwagę, że istnieje bardzo duża różnica w dostępności pomiędzy tunelami stworzonymi przez człowieka, a naturalnymi jaskiniami. Z jednej strony struktury zbudowane ludzką ręką są bardziej rozwinięte w linii pionowej, są wielopiętrowe, z wieloma poziomami, schodami, przypominają labirynt. Jaskinie natomiast charakteryzuje bardzo trudny teren, który stanowi poważne wyzwanie nawet dla ludzi. Są one trudniej dostępne, z ich eksploracją wiąże się większe ryzyko, są znacznie bardziej wymagające dla systemów unikania kolizji stosowanych w robotach.
      Agha i Morrell mówią, że jaskinie lawowe ich zaskoczyły. Okazały się znacznie trudniejsze niż sądzili. Stromizny stanowią duże wyzwanie dla robotów. Powierzchnie tych jaskiń są niezwykle przyczepne. To akurat korzystne dla robotów wyposażonych w nogi, jednak roboty na kołach miały tam poważne problemy. Przed urządzeniami stoją tam zupełnie inne wyzwania. Zamiast rozpoznawania schodów i urządzeń, co było im potrzebne w tunelach budowanych przez człowieka, muszą radzić sobie np. z nagłymi spadkami czy obniżającym się terenem.
      Miejskie tunele są dobrze rozplanowane, nachylone pod wygodnymi kątami, z odpowiednimi zakrętami, prostymi korytarzami i przejściami. Można się tam spodziewać równego podłoża, wiele rzeczy można z góry zaplanować. W przypadku jaskiń wielu rzeczy nie można przewidzieć.
      Celem SubT Challenge oraz zespołu CoSTAR jest stworzenie w pełni autonomicznych robotów do eksploracji jaskiń. I cel ten jest coraz bliżej.
      Byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy podczas jednego z naszych testów robot Spot [Boston Dynamics – red.] w pełni autonomicznie przebył całą jaskinię. Pełna autonomia to cel, nad którym pracujemy zarówno na potrzeby NASA jak i zawodów, więc pokazanie, że to możliwe jest wielkim sukcesem, mówi Morrell. Innym wielkim sukcesem było bardzo łatwe przełożenie wirtualnego środowiska, takiego jak systemy planowania, systemy operacyjne i autonomiczne na rzeczywiste zachowanie się robota, dodaje. Jak jednak przyznaje, zanotowano również porażki. Roboty wyposażone w koła miały problemy w jaskiniach lawowych. Dochodziło do zużycia podzespołów oraz poważnych awarii sprzętu. Ze względu na epidemię trudno było sobie z nimi poradzić w miejscu testów, stwierdza ekspert.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z Rutgers University stworzyli kierowanego USG robota do pobierania krwi, który radził sobie z tym zadaniem tak samo dobrze, a nawet lepiej niż ludzie. Odsetek skutecznych procedur wyliczony dla 31 pacjentów wynosił 87%. Dla 25 osób z łatwo dostępnymi żyłami współczynnik powodzenia sięgał zaś aż 97%.
      W urządzeniu znajduje się analizator hematologiczny z wbudowaną wirówką. Może ono być wykorzystywane przy łóżkach pacjentów, a także w karetkach czy gabinetach lekarskich.
      Wenopunkcja, czyli nakłuwanie żyły, by wprowadzić igłę bądź cewnik, to częsta procedura medyczna. W samych Stanach rocznie przeprowadza się ją ponad 1,4 mld razy. Wcześniejsze badania wykazały, że nie udaje się to u 27% pacjentów z niewidocznymi żyłami, 40% osób bez żył wyczuwalnych palpacyjnie i u 60% wyniszczonych chorych.
      Powtarzające się niepowodzenia związane z wkłuciem pod kroplówkę zwiększają ryzyko zakażeń czy zakrzepicy. Czas poświęcany na przeprowadzenie procedury się wydłuża, rosną koszty i liczba zaangażowanych w to osób.
      Takie urządzenie jak nasze może pomóc pracownikom służby zdrowia szybko, skutecznie i bezpiecznie pozyskać próbki, zapobiegając w ten sposób niepotrzebnym komplikacjom i bólowi towarzyszącemu kolejnym próbom wprowadzenia igły - podkreśla doktorant Josh Leipheimer.
      W przyszłości urządzenie może być wykorzystywane w takich procedurach, jak cewnikowanie dożylne, dializowanie czy wprowadzanie kaniuli tętniczej.
      Kolejnym etapem prac ma być udoskonalenie urządzenia, tak by zwiększyć odsetek udanych procedur u pacjentów z trudno dostępnymi żyłami. Jak podkreślają Amerykanie, dane uzyskane w czasie tego studium zostaną wykorzystane do usprawnienia sztucznej inteligencji w robocie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Robot z piórami gołębia to najnowsze dzieło naukowców z Uniwersytetu Stanforda. Korzysta ono z dodatkowego elementu, ułatwiającego ptakom latanie – możliwości manipulowania rozstawem piór i kształtem skrzydeł.
      David Lentink ze Stanforda przyglądał się sposobowi pracy skrzydeł, poruszając skrzydłami martwego gołębia. Zauważył, że najważniejszy dla zmiany kształtu skrzydeł są kąty poruszania się dwóch stawów: palca i nadgarstka. To dzięki ich zmianie sztywne pióra zmieniają kształt tak, że zmienia się cały układ skrzydeł, co znakomicie pomaga w kontroli lotu.
      Korzystając z tych doświadczeń Lentink wraz z zespołem zbudowali robota, którego wyposażyli w prawdziwe pióra gołębia.
      Robot to urządzenie badawcze. Dzięki niemu naukowcy z USA mogą prowadzić eksperymenty bez udziału zwierząt. Zresztą wielu testów i tak nie udało by się przeprowadzić wykorzystując zwierzęta. Na przykład uczeni zastanawiali się, czy gołąb może skręcać poruszając palcem tylko przy jednym skrzydle.
      Problem w tym, że nie wiem, jak wytresować ptaka, by poruszył tylko jednym palcem, a jestem bardzo dobry w tresurze ptaków, mówi Lentink, inżynier i biolog z Uniwersytetu Stanforda. Robotyczne skrzydła rozwiązują ten problem. Testy wykazały, że zgięcie tylko jednego z palców pozwala robotowi na wykonanie zakrętu, a to wskazuje, że ptaki również mogą tak robić.
      Uczeni przeprowadzili też próby chcąc się dowiedzieć, jak ptaki zapobiegają powstaniu zbyt dużych przerw pomiędzy rozłożonymi piórami. Pocierając jedno pióro o drugie zauważyli, że początkowo łatwo się one z siebie ześlizgują, by później się sczepić. Badania mikroskopowe wykazały, że na krawędziach piór znajdują się niewielkie haczyki zapobiegające ich zbytniemu rozłożeniu. Gdy pióra znowu się do siebie zbliżają, haczyki rozczepiają się. W tym tkwi ich tajemnica. Mają kierunkowe rzepy, które utrzymują pióra razem, mówi Lentink.
      Uczeni, aby potwierdzić swoje spostrzeżenia, odwrócili pióra i tak skonstruowane skrzydło umieścili w tunelu aerodynamicznym. Pęd powietrza utworzył takie przerwy między piórami, że wydajność skrzydła znacznie spadła.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...