Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedyś biolodzy sądzili, że podczas polowania na ssaki orki unikają wykrycia, ponieważ zaczynają się komunikować za pomocą niesłyszalnych dla ewentualnych ofiar dźwięków o bardzo wysokiej częstotliwości. Okazuje się jednak, że drapieżniki nie wydają wtedy żadnych dźwięków, a mimo to są jakoś w stanie skoordynować grupowe działania.

By stwierdzić, jak orki to robią, Volker Deecke z Uniwersytetu św. Andrzeja oraz Rüdiger Riesch z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny posłużyli się hydrofonami. Były one na tyle czułe, że zespół słyszał chrupanie, gdy myśliwi wgryzali się w zdobyte łupy.

Naukowcy skoncentrowali się na ekotypie orek wędrownych z Oceanu Spokojnego u wybrzeży Kanady i Alaski. Orki wędrowne (koczownicze) tworzą mniejsze, liczące od 3 do 7 osobników, stada od orek osiadłych, które żyją bliżej brzegów w grupach składających się z 10-25 osobników. Populacje przybrzeżne żywią się głównie rybami oraz w mniejszym stopniu głowonogami, a populacje wędrowne fokami, morświnami czy mniejszymi delfinowatymi. Niektórzy specjaliści sądzą, że mamy do czynienia z dwoma różnymi podgatunkami. Najbardziej uderzającą różnicę stanowi dieta. W ciągu 40 lat badań nad tymi zwierzętami nigdy nie widziano orki osiadłej jedzącej ssaka ani orki wędrownej jedzącej ryby – podkreśla dr Deecke.

Orki osiadłe polują na ryby, wykorzystując echolokację. Walenie kląskają, a generowana przez nie fala dźwiękowa odbija się od ofiary. Jednak wszystkie ssaki morskie doskonale słyszą pod wodą. Gdyby waleń pływał w pobliżu, kląskając jak szalony, wszystkie foki i morświny pomyślałyby zapewne – o, zbliża się drapieżnik, trzeba uciekać.

Co zatem robią orki wędrowne, by jakoś zdobyć pokarm? Przechodzą w "tryb cichy". Wszystko wskazuje na to, że nie muszą się w ogóle porozumiewać, aby skutecznie zapolować. Chcąc pokryć większy obszar, rozpływają się od czasu do czasu, oddalając się na kilkaset metrów, a nawet kilka kilometrów, a następnie ponownie się do siebie zbliżają. Gdy tylko coś schwytają, zaczynają się ponownie odzywać. Dr Deecke nie sądzi, by orki mogły się widzieć z większych odległości. Przez obecność rozdrobnionego lodu w okolicach Alaski woda ma bowiem konsystencję i barwę mleka. Szkocki biolog przypuszcza, że walenie nieustannie ćwiczą przebieg polowania, dlatego znają swoje pozycje. Naukowcy chcą dokładniej poznać działania orek, nagrywając wydawane przez nie dźwięki i śledząc ich ruchy za pomocą GPS-a.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko patrzeć, jak jakiś spec-redaktor z gazeta.pl (lub podobnego) napisze sensacyjny news, że orki porozumiewają się telepatycznie…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Przechodzą w "tryb cichy". Wszystko wskazuje na to, że nie muszą się w ogóle porozumiewać, aby skutecznie zapolować. Chcąc pokryć większy obszar, rozpływają się od czasu do czasu, oddalając się na kilkaset metrów, a nawet kilka kilometrów, a następnie ponownie się do siebie zbliżają. [/size] 

PM grupowe??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W czasie ostatniej epoki lodowej, przed około 20 000 lat, orki musiały opuścić swoje habitaty i znaleźć wody wolne od lodu. Badacze z Uniwersytetu Południowej Danii wykazali, że niektóre z nich znalazły takie miejsce w pobliżu Japonii i od tamtego czasu kolejne pokolenia ich potomków tam właśnie żyją. Na północnym Pacyfiku, w pobliżu wybrzeży Japonii i Rosji, żyje kilkanaście grup orek. Nie mają one ze sobą kontaktu, nie polują na te same zwierzęta, nie porozumiewają się tym samym dialektem, nie krzyżują się ze sobą. Jak to możliwe, skoro żyją tak blisko siebie i należą do tego samego gatunku?
      Olga Filatova bada, w jaki sposób orki skolonizowały północny Pacyfik. Wraz z kolegami z Centrum Badań Biologii Morza w Kerteminde opisała złożone interakcje i kulturę orek oraz ich historię na północnym Pacyfiku od czasu ostatniego zlodowacenia. Naukowcy wykazali, że orki żyjące w pobliżu cieśniny Nemuro w północnej Japonii, są potomkami orek, które osiedliły się tam 20 000 lat temu, w czasie ostatniego zlodowacenia.
      Orki to bardzo konserwatywne i przywiązane do tradycji zwierzęta. Nie zmieniają swoich zwyczajów dopóki nie mają bardzo dobrego powodu, by to zrobić. Widzimy to na przykładzie tej populacji, mówi Filatova. To drugi zidentyfikowany przez Filatovą habitat orek pochodzący z czasów epoki lodowej. Pierwszy znajduje się w pobliżu Aleutów. Tamtejsze zwierzęta równie są bardzo konserwatywne i przywiązane do wyboru swoich przodków, którzy osiedlili się tam, szukając wód wolnych od lodu. Gdy lód zaczął się wycofywać, orki i inne walenie mogły przenieść się na nowe tereny. Niektóre tego nie zrobiły. Zostały, gdzie były, a ich potomkowie żyją tam do dzisiaj, stwierdza uczona.
      Orki z cieśniny Namuro charakteryzuje niezwykle wysokie zróżnicowanie genetyczne. To typowe dla miejsc, w których orki schroniły się w okresie zlodowacenia. Repertuar wydawanych przez nie dźwięków jest znacząco różny od dialektów, jakimi posługują się orki żyjące na północ od Kamczatki. Orki z Kamczatki to prawdopodobnie potomkowie stad, które migrowały na zachód z regionu Aleutów, dlatego są tak różne, mówi Filatova.
      Wokalizacje orek są niezwykle zróżnicowane. Żadne dwa stada nie wydają takich samych dźwięków. Dlatego też odgłosy tych zwierząt służą to ich identyfikacji w ramach rodzin i stad. Orki nie są genetycznie zaprogramowane do wydawania konkretnych dźwięków, jak np. kot. Kot, który wychowa się z innymi zwierzętami i nigdy nie słyszał kota, będzie miauczał. Orki muszą nauczyć się komunikacji od innych orek. Każda grupa ma swój dialekt, którego nie używają inne grupy.
      Gdy więc połączymy analizy odgłosów wydawanych przez orki z badaniami genetycznymi, możemy stworzyć dobry obraz pokazujący, jak poszczególne grupy są ze sobą powiązane. Dotychczas odkryliśmy dwa regiony, w których orki znalazły schronienie w czasie epoki lodowej. To może rzucać światło na sposób ich radzenia sobie ze zmianami klimatu. Prawdopodobnie w miarę ustępowania lodu z bieguna, orki będą migrowały na północ, ale będzie to migracja obejmująca niewielkie rodziny czy stada. Raczej nie będzie odbywała się wielkimi falami.
      Badania Filatovej pokazują, jak bardzo różne mogą być zwierzęta w obrębie jednego gatunku. Wielu specjalistów uważa, że orki należy podzielić na różne podgatunki. Zgadzam się z tym. Co najmniej na podgatunki, gdyż są tak różne, że nie ma sensu mówić o jednym gatunku przy ich umieszczaniu na łańcuchu pokarmowym czy wydawaniu zgód odnośnie połowów, stwierdza uczona. Jako, że oficjalnie wszystkie orki uznawane są za jeden gatunek, naukowcy – by je od siebie odróżnić – mówią o ekotypach. Obecnie na północnym Pacyfiku zdefiniowano trzy ekotypy, a na półkuli południowej 4 lub 5. Filatova uważa, że istnienie nawet 20 ekotypów orek. Zwierzęta te znajdują się na szczycie łańcucha pokarmowego, ich zachowanie ma wpływ na cały ekosystem. Dlatego powinniśmy dobrze poznać te zwierzęta.
      Niektóre orki jedzą ryby, inne żywią się wyłącznie śledziami, inne tylko makrelami, a jeszcze inne wybierają niektóre gatunki łososia. Są też i takie orki, które jedzą wyłącznie morskie ssaki, jak foki, delfiny czy morświnowate. Jeszcze inne żywią się wszystkimi wymienionymi zwierzętami po trochu. Są też stada, które żyją na odległych otwartych wodach i o których niewiele wiemy.
      Informacja na temat diety orek jest niezwykle ważna. Gdy na przykład na wodach jakieś kraju żyje stado, które żywi się konkretnymi rybami, powinniśmy wiedzieć co to za ryby, ile ich żyje w wodach i uwzględniać orki przy wydawaniu zezwoleń na połowy ryb. Jako, że jedna orka potrzebuje od 50 do 100 kilogramów ryb dziennie, ilość ryb poławianych przez ludzi jest niezmiernie ważna. Musimy zostawić w morzu wystarczająco dużo pokarmu dla żyjących w nim zwierząt.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od lat dowiadujemy się, że niektórzy niewidomi wykorzystują echolokację. Wydają klikające dźwięki, dzięki którym orientują się w otoczeniu. Okazuje się, że takie możliwości nie ograniczają się do niepełnosprawnych. Naukowcy pracujący pod kierunkiem psycholog Lore Thaler z Durham University przeprowadzili eksperyment, w ramach którego nauczyli echolokacji grupę osób niewidomych oraz widzących.
      W trwającym 10 tygodni eksperymencie wzięły udział osoby w wieku 21–79 lat Było wśród nich 12 osób niewidomych i 14 widzących. W ramach nauki echolokacji uczestnicy badań brali udział w dwóch lekcjach w tygodniu. Każda z nich trwała 2-3 godzin.
      Przed uczącymi się stawiano różne zadania. Klikając i nasłuchując mieli np. stwierdzić, który z dwóch powieszonych przed nimi dysków jest większy czy też jak zorientowana jest prostokątna płyta. Mieli też do pokonania tor przeszkód zarówno w laboratorium, jak i poza nim.
      Ich umiejętności porównano też z umiejętnościami 7 niewidomych osób, które od ponad dekady używają echolokacji. Badacze przez trzy miesiące po treningu śledzili też losy jego niewidomych uczestników, by zobaczyć, w jaki sposób umiejętność echolokacji wpłynęła na ich życie.
      Eksperyment wykazał, że każdy – niezależnie od wieku i od tego czy widzi – jest w stanie nauczyć się echolokacji. Co więcej, niektórzy z uczestników eksperymentu radzili sobie z echolokacją lepiej niż grupa kontrolna, której członkowie od ponad dekady używają echolokacji.
      Celem eksperymentu było przede wszystkim przyjrzenie się temu zjawisku i zbadanie zdolności ludzi do jego nauczenia się. Naukowcy na tym nie poprzestaną. Chcą też opracować profesjonalne techniki nauki echolokacji tak, by mogły być one wykorzystywane przez ośrodki rehabilitacji czy osoby pomagające niepełnosprawnym, żeby ci mogli nauczyć się badania otoczenia za pomocą dźwięków.
      Specjaliści przyznają, że o ile dysponujemy olbrzymią specjalistyczną literaturą na temat ludzkiego wzroku, literatura na temat echolokacji u człowieka jest niezwykle uboga.
      Szczegóły badań opisano w artykule Human click-based echolocation: Effects of blindness and age, and real-life implications in a 10-week training program.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Coraz szerszy dostęp do antykoncepcji oraz poprawa poziomu edukacji kobiet i dziewcząt prowadzą do zmniejszenia liczby urodzin. W 2064 roku światowa populacja ludzi osiągnie szczytową liczbę około 9,7 miliarda, a następnie zacznie spadać i do roku 2100 ludzi będzie 8,8 miliarda. To o około 2 miliardy mniej niż niektóre wcześniejsze prognozy, czytamy na łamach The Lancet.
      Naukowcy z Wydziału Medycyny University of Washington wykorzystali dane z Global Burden of Disease Study 2017 oraz nowe metody prognozowania śmiertelności, płodności i migracji. Specjaliści stwierdzili, że do roku 2100 w 183 ze 195 krajów świata współczynnik dzietności – czyli liczba dzieci rodzonych w ciągu życia przez przeciętną kobietę – spadnie poniżej współczynnika zastępowalności pokoleń (TFR), wynoszącego 2,1.
      Po raz ostatni liczebność ludzkiej populacji uległa zmniejszeniu w połowie XIV wieku w wyniku epidemii Czarnej Śmierci. Jeśli nasze prognozy są prawidłowe, to po raz pierwszy w historii populacja człowieka zmniejszy się nie z powodu zarazy czy głodu, ale z powodu spadku płodności, wyjaśnia główny autor artykułu, profesor Stein Emil Vollset.
      Autorzy badań prognozują też olbrzymią zmianę struktury wieku. W roku 2100 na świecie będzie żyło 2,37 miliarda osób powyżej 65. roku życia i 1,7 miliarda osób poniżej 20. roku życia. To zaś pokazuje, że wiele krajów będzie musiało ratować swoje rynki pracy prowadząc liberalną politykę migracyjną.
      Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem nie jest już ciągły wzrost liczby ludności przez cały obecny wiek, mówi główny autor badań, doktor Christopher Murray. Spadek liczby dorosłych w wieku produkcyjnych zmniejszy wzrost gospodarczy, co do końca wieku może doprowadzić do znacznych zmian geopolitycznych, stwierdza Vollset. Zmiany te mogą być naprawdę głębokie. Jak mówi wydawca pisma The Lancet, doktor Richard Horton, w XXI wieku Afryka i świat arabski ukształtują naszą przyszłośc, a wpływy Europy i Azji się mniejszą. Do końca wieku dominującymi potęgami będą Indie, Nigeria, Chiny i USA. To będzie nowa rzeczywistość, na którą musimy się przygotowywać już teraz.
      Ogólnoświatowy współczynnik zastępowalności pokoleń będzie ciągle spadał. Zmniejszy się z 2,37 w roku 2017 do 1,66 w roku 2100. Wyjątkowo niski będzie we Włoszech i Hiszpanii (po 1,2) oraz w Polsce (1,17). Nawet nie wielkie zmiany TFR oznaczają olbrzymie zmiany demograficzne. Zwiększenie TFR o 0,1 oznacza, że w 2100 roku na Ziemi będzie o 500 milionów ludzi więcej.
      Do największych spadków dzietności dojdzie w krajach, gdzie dzietność jest największa. Szczególnie doświadczą go kraje Afryki Subsaharyjskiej. Tam w 2017 roku TFR wynosił 4,6, a w 2100 wyniesie 1,7. W Nigrze, kraju w którym w roku 2017 TFR wynosił 7, w roku 2100 wyniesie on 1,8.
      Mimo tak dramatycznych spadków liczba  ludności Afryki subsaharyjskiej zwiększy się z 1,03 w roku 2017 do 3,07 w roku 2100. Będzie to spowodowane zmniejszającą się śmiertelnością oraz rosnącą liczbą kobiet wchodzących w wiek reprodukcyjny. Obok Afryki subsaharyjskiej wzrost liczby ludności spodziewany jest tylko w Afryce północnej i na Bliskim Wschodzie. Obecnie mieszka tam 600 milionów osób, a w roku 2100 region ten będzie zamieszkany przez 978 milionów ludzi.
      Do największych spadków populacji dojdzie w krajach Azji oraz Europy. W 23 krajach liczba ludności zmniejszy się o ponad 50%. Wśród takich krajów znajdzie się Japonia, gdzie liczba obywateli spadnie ze 128 milionów w 2017 do 60 milionów w 2100, Tajlandia (spadek z 71 do 35 milionów), Hiszpania (z 46 do 23 milionów), Włochy (z 61 do 31 milionów), Portugalia (z 11 do 5 milionów) i Korea Południowa (z 53 do 27 milionów). Dodatkowo w 34 krajach liczba ludności spadnie od 25 do 50 procent. Takiego procesu doświadczą Chiny, gdzie w 2100 roku będą 732 miliony obywateli.
      W związku ze spadającą dzietnością i rosnącą długością życia liczba dzieci poniżej 5. roku życia zmniejszy się z 681 milionów w roku 2017 do 401 milionów w roku 2100. W tym samym czasie liczba osób powyżej 80. roku życia wzrośnie ze 141 do 866 milionów. W krajach, gdzie liczebność populacji zmniejszy się o co najmniej 25% stosunek osób po 80. roku życia w porównaniu do osób poniżej 15. roku życia wzrośnie z 0,16 do 1,50. Ponadto, jeśli obecne tendencje na rynku pracy zostaną utrzymane, to odsetek dorosłych niepracujących do pracujących zwiększy się z obecnych 0,8 do 1,16.
      O ile samo zmniejszenie się liczby ludności to potencjalnie dobra wiadomość z punktu widzenia emisji węgla czy dostępności żywności, to wraz ze zwiększaniem liczby osób starszych i zmniejszaniem liczby młodych, pojawią się wyzwania gospodarcze. Społeczeństwa będą miały problem z utrzymanie wzrostu gospodarczego gdy będzie mniej osób pracujących i płacących podatki. Kraje będą miały trudności z utrzymaniem systemów socjalnych, emerytalnych i zdrowotnych, przewiduje Vollset.
      Autorzy badań zajęli się też stroną ekonomiczną prognozowanych zmian. Przewidują oni, że o ile w roku 2035 PKB Chin stanie się większe od PKB Stanów Zjednoczonych, to z powodu szybkiego spadku liczby ludności Chin w roku 2098 PKB USA znowu będzie większe od PKB Państwa Środka. Pod warunkiem jednak, że USA utrzymają obecną liberalną politykę imigracyjną. Duże zmiany zachodzą też w Indiach. Co prawda liczba osób w wieku produkcyjnym spadnie w tym kraju z 762 milionów  w roku 2017 do 578 milionów w roku 2100, to Indie już za 5 lat będą miały więcej osób dorosłych w wieku produkcyjnym niż Chiny. Dzięki temu staną się trzecim, po USA i Chinach, krajem o największym PKB.
      Jedynym z 10 najbardziej ludnych krajów, w którym do końca wieku będzie rosła liczba dorosłych w wieku produkcyjnym, będzie Nigeria. Liczba takich osób zwiększy się tam z 86 do 458 milionów, dzięki czemu pod względem wartości PKB Nigeria awansuje z obecnego 23. na 9. miejsce na świecie. Wielka Brytania, Francja i Niemcy utrzymają swoje pozycje w pierwszej 10 krajów o największym PKB, ale z czołówki wypadną Włochy (ich pozycja na liście krajów o największym PKB zmieni się z 9. na 25. w roku 2100) oraz Hiszpania (spadek z 13. na 28. miejsce).
      Wiele krajów będzie musiało wspierać się migracją. Autorzy raportu stwierdzają, chociaż podkreślają że tutaj akurat istnienie spora niepewność, że dzięki migracji odpowiednią wielkość siły roboczej utrzymają USA, Australia i Kanada.
      Jeśli prognozy Murraya i jego zespołu są tylko w połowie prawdziwe, to migracja staje się dla wszystkich krajów koniecznością, a nie opcją. Pozytywny wpływ migracji na systemy opieki zdrowotnej i gospodarkę jest szeroko znany. Musimy tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, czy poprawimy systemy opieki zdrowotnej i sytuację gospodarczą za pomocą starannie zaplanowanej migracji czy tez skończymy z niewykwalifikowanymi migrantami i niestabilnymi społecznościami. Antropocen tworzy wiele wyzwań, takich jak zmiana klimatu i globalna migracja. O rozwoju lub obumieraniu ludzkości zdecyduje odpowiedni rozkład ludzi w wieku produkcyjnym, komentuje profesor Ibrahim Abubakar z University College London.
      Autorzy badań przedstawili też swoje prognozy dla poszczególnych krajów. Uwzględnili w nich cztery scenariusze rozwoju sytuacji. Jest wśród nich scenariusz referencyjny (SR) oraz scenariusz, w którym kraje stosują wszystkie zasady nakreślone przez ONZ w Celach Zrównoważonego Rozwoju.
      I tak dowiadujemy się, że szczytową liczbę ludności Polska osiągnęła w 2017 roku, kiedy to było 38,39 miliona obywateli. W scenariuszu referencyjnym (SR) liczba ludności Polski w roku 2100 wyniesie 15,42 miliona, a w scenariuszu SDG będzie to 13,66 miliona. Współczynnik dzietności wynosił w 2017 roku 1,31. W roku 2100 według scenariusza referencyjnego będzie to 1,17, a według SDG – 1,14.
      Tymczasem w Niemczech w roku 2017 żyło 83,29 miliona osób i liczba ta zmniejszy się w scenariuszu referencyjnym do 66,42, a w scenariuszu SDG do 60,06 miliona do roku 2100. Największą liczbę ludności, 85,08 miliona, osiągną Niemcy w roku 2035. TFR w roku 2017 wynosił w Niemczech 1,39 i spadnie do 1,35 w scenariuszu referencyjnym lub 1,26 w scenariuszu SDG.
      W Czechach w roku 2017 mieszkało 10,59 miliona obywateli, a ich liczba zmniejszy się do 6,73 (scenariusz referencyjny) lub 6,04 (SDG) w roku 2100. W roku bieżącym Czechy osiągnęły najwięszą liczbę ludności (10,60 miliona). Czeski TFR z roku 2017 to 1,58 i będzie on spadał do 1,37 (SR) lub 1,31 (SDG).
      Podobnie jak Polska także i Ukraina ma już za sobą szczyt populacji. W roku 2017 było tam 44,69 miliona obywateli. Na koniec wieku będzie ich 17,55 (SR) lub 14,74 (SDG) miliona. Obecny ukraiński współczynnik dzietności spadnie z 1,40 do 1,32 (SR) lub 1,20 (SDG) w roku 2100.
      Szybko będzie spadała też liczba ludności Rosji. Ze szczytowych 146,19 milionów w roku 2017 zmniejszy się ona do 106,45 (SR) lub 89,37 (SDG) w roku 2100. W tym samym czasie współczynnik dzietności spadnie z 1,61 do 1,43 (SR) lub 1,32 (SDG).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czawycza zwana jest przez Rosjan carycą łososiowatych, a przez Amerykanów łososiem królewskim. Orki, które polują na tę rybę, interesują się tylko największymi osobnikami, a naukowcy obliczają, że każdego roku orki na amerykańskim Zachodnim Wybrzeżu zjadają ponad 2,5 miliona dorosłych łososi królewskich.
      Wszystkie tamtejsze populacje, z wyjątkiem SRKW (southern resident killer whales) rozrastają się. Populacja północna, żyjąca wzdłuż wybrzeża Kolumbii Brytyjskiej liczy ponad 300 osobników, w kolei u wybrzeży Alaski żyja około 2300 orek. Jednak z Zachodniego Wybrzeża niemal zniknęły duże czawycze.
      Badania przeprowadzone przez specjalistów z NOAA (Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna) oraz University of Washington wskazują, że to rozrastające się populacja orek są główną przyczyną zniknięcia dużych łososi królewskich.
      Mamy tutaj dwa chronione gatunki, orki i czawycze i próbujemy zwiększyć populacje obu. Jednak między nimi zachodzi interakcja drapieżnik-ofiara. Orki nie interesują się zbytnio czawyczami, póki te nie osiągną pewnych rozmiarów. Wtedy są nimi bardzo zainteresowane, mówi główny autor badań Jan Ohlberger.
      Czawycze przychodzą na świat w rzekach i strumieniach, później migrują do oceanu, gdzie dorastają. Różna populacje mają różne style życia, w zależności od tego, gdzie przyszły na świat. Ryby ze stanów Waszyngton i Oregon migrują tysiące kilometrów na północ do Zatoki Alaska. Gdy dorosną, wracają do rzek, w których przyszły na świat, by dać życie kolejnemu pokoleniu.
      Podczas tego powrotu przepływają przez terytoria wielu populacji orek. Najpierw, oczywiście, są to populacje północne, a ryby, które przeżyją, trafiają na terytorium populacji południowej. To populacja licząca zaledwie około 70 osobników, która uznawana jest za zagrożoną. Niewykluczone, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest m.in. fakt, iż dociera tam niewiele dużych czawyczy. Pacyfik wydaje się nam wielkim miejscem, ale dzieje się tak dlatego, że jesteśmy słabymi pływakami. Dla orek i łososi to nie jest duże miejsce, mówi profesor Daniel Schindler. Różne populacje orek unikają się nawzajem, ale tereny, na których się żywią, nakładają się na siebie.
      W przeszłości czawycze o długości przekraczającej metr były bardzo powszechne. Szczególnie dużo było ich w regionach rzeki Kolumbia oraz alaskańskiego Półwyspu Kenai i rzeki Copper. Jednak naukowcy od dłuższego czasu obserwują, że średnia długość ryby zmniejszyła się o 10%, a waga spadła o 25–30%. Może mieć to duży wpływ na całą populację. Mniejsze samice składają mniej jaj, które są ponadto mniejsze. Z czasem może dojść do spadku liczby młodych oraz liczby ryb dożywających dorosłości.
      Orki zwykle polują na czawycze dopiero wtedy, gdy ryby mają co najmniej 60 centymetrów długości, a szczególną ich uwagą cieszą się osobniki, które przekroczyły 75 centymetrów.
      Naukowcy z NOAA i UW przeanalizowali danie z niemal 40 lat dotyczące dzikich populacji czawyczy od Kalifornii po Alaskę. Sprawdzali, w jakim stopniu na zniknięcie największych czawyczy wpływało rybołówstwo, zmiany klimatu czy polujące na nie foki i lwy morskie. Odkryli, że co prawda rybołówstwo przyczyniło się do zanikania dużych łososi w przeszłości, jednak od lat 70. odgrywa ono coraz mniejszą rolę w tym zjawisku, gdyż poddane jest ściślejszym regulacjom. Tymczasem w omawianym okresie populacja orek żyjących wzdłuż wybrzeża zwiększyła się 3-krotnie.
      Coś wpłynęło na szanse przeżycia najstarszych ryb. Oczywiście nie odpowiedzieliśmy na wiele pytań, ale dotychczas zebrane dowody wskazują, że przyczyną są morskie ssaki, a w szczególności orki, dodaje Schindler.
      Współautor badań, Eric Ward, ostrzega jednak przez obarczaniem orek wyłączną winą za zniknięcie dużych czawyczy. Naukowcy zauważają bowiem, że nie wiemy, dlaczego w przeszłości – gdy populacje orek były nawet większe niż obecnie – wielkie czawycze były tak powszechne. Przypuszczają, że obecnie orki wywierają większą presję środowiskową na czawycze, gdyż w oceanie jest mniej ryb. Dodatkowo inne czynniki mogą powodować ogólny spadek populacji czawyczy.
      Odnieśliśmy sukcesy w odradzaniu populacji dużych drapieżników, jak orki. Próbujemy teraz zrozumieć skutki zwiększenia liczebności takich gatunków, dodaje Ward.
      Badania pokazują, że cały ekosystem jest płynny i połączone, nie uznaje granic i związanych z nimi praktyk ochrony przyrody. Widzimy tutaj, że lokalne strategie zarządzania muszą być umiejscowione w szerszym kontekście. W tym przypadku oznacza to zarządzanie na poziomie całego wybrzeża wzdłuż którego ryby migrują, dodaje Ohlberger.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Orki to bardzo charakterystyczne zwierzęta. Są też do siebie bardzo podobne fizycznie, w niewielkim stopniu różnią się kształtem, wielkością czy ubarwieniem. Gdy więc pojawiły się doniesienia o orkach, które były chudsze, miały wyraźnie mniejsze białe łaty koło oczu oraz węższe płetwy grzbietowe, naukowcy szybko się tym zainteresowali.
      W styczniu bieżącego roku międzynarodowy zespół naukowy wyśledził te nietypowe orki i pobrał próbki do badań genetycznych. Okazało się, że mamy do czynienia z nieznanym dotychczas typem orek.
      To niezwykle ekscytujące. Orki typu D mogą być największymi nieopisanymi zwierzętami żyjącymi na Ziemi i pokazują, jak mało wiemy o życiu w oceanach, mówi Bob Pitman, badacz w NOAA Fisheries' Southwest Fisheries Science Center.
      Pierwsze doniesienia o nieznanych orkach pojawiły się już w 1955 roku, gdy 17 tych zwierząt uwięzło na plaży na Nowej Zelandii. Były one wyraźnie mniejsze od innych orek i miały inny kształt głowy. Eksperci sądzili wówczas, że mamy tu do czynienia z jakąś mutacją, która dotknęła tę grupę. W 2005 roku francuski naukowiec pokazał Pitmanowi zdjęcia dziwnie wyglądających orek wykonane w południowej części Oceanu Indyjskiego. Zwierzęta były podobne do tych sprzed pół wieku z Nowej Zelandii. Obie grupy dzielił nie tylko czas, ale odległość wynosząca 9000 kilometrów. To zaś sugerowało, że nietypowe orki są bardziej rozpowszechnione niż się sądzi. Przez kolejne lata Pitman i jego zespół zebrali od turystów i marynarzy przebywających na Oceanie Południowym tysiące zdjęć nietypowych orek. Nazwali je typem D.
      Zdjęcia wskazywały, że orki te żyją na najbardziej nieprzyjaznych wodach na Ziemi, w strefie ryczących czterdziestek i wyjących pięćdziesiątek. A skoro tak, to nic dziwnego, że ludzie żeglujący w tych regionach dopiero niedawno zaczęli zwracać większą uwagę na tamtejsze zwierzęta.
      Po latach zbierania informacji Pitman zorganizował wyprawę, której celem było znalezienie i zbadanie tajemniczych orek. W styczniu 2019 roku zespół opuścił Argentynę i znalazł stado około 30 orek typu D.
      Naukowcy spędzili ze zwierzętami około 3 godzin. W tym czasie rejestrowali wydawane przez nie dźwięki i wykonali trzy biopsje, by stwierdzić, w jaki sposób typ D spokrewniony jest z typami A, B i C.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...