RapidShare zatrudnia lobbystów
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Technologia
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Mięso czy mleko nie są produktami wolnego rynku. Analizy wykazały, że dotacje do tych produktów są od 800 do 1200 razy wyższe niż dla ich alternatyw, a co najmniej 50% przychodów europejskich hodowców bydła to dotacje z budżetu. Aktywny lobbing przemysłu mięsnego i mleczarskiego powoduje, że produktom alternatywnym trudno jest się przebić, również przez forsowane rozwiązania prawne. Takie wnioski wnioski płyną z przeprowadzonej przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda analizy polityki rolnej USA i Unii Europejskiej w latach 2014–2020.
Produkcja żywności z wykorzystaniem zwierząt wiąże się z olbrzymim obciążeniem środowiska naturalnego. Od emisji gazów cieplarnianych, poprzez emisję ścieków, po wycinkę lasów tropikalnych pod pastwiska. Ponadto niektóre z produktów zwierzęcych, jak np. czerwone mięso, mają udowodnione zgubne działania dla ludzkiego zdrowia. Brak polityki nastawionej na redukcję naszego uzależnienia od produkcji zwierzęcej i wystarczającego wsparcia alternatywnych technologii, by uczynić je konkurencyjnymi dla produktów tradycyjnych, to wyraźna oznaka istnienia systemu, który opiera się zmianom, mówi główna autorka badań, Simona Vallone.
Z jednej strony wiemy, że produkty zwierzęce przyczyniają się do niszczenia planety i zdrowia, z drugiej zaś zachodnia dieta, w skład której wchodzi olbrzymia ilość mięsa, jest coraz bardziej popularna na całym świecie. Dlatego tez naukowcy postanowili przeanalizować polityki rządów USA oraz krajów Unii Europejskiej i sprawdzić, czy wspierają one produkcję zwierzęcą czy jej alternatywy i porównać rządowe wydatki na oba rodzaje produkcji. Przyjrzeli się też wydatkom na lobbing.
Analizy pokazały, że rządy konsekwentnie przeznaczają kolosalne kwoty na dofinansowywanie produkcji rolnej opartej na zwierzętach, konsekwentnie unikają brania pod uwagę kwestii zrównoważonego rozwoju w zaleceniach dotyczących żywienia i konsekwentnie prowadzą działania – jak na przykład przepisy dotyczące oznaczania produktów – ograniczające możliwości rynkowe produktów alternatywnych.
Z analizy dowiadujemy się, że w USA dotacje dla tradycyjnych produktów zwierzęcych są 800-krotnie wyższe niż dla ich alternatyw, a lobbyści wydają 190 razy więcej pieniędzy na lobbowanie za nimi. Z kolei w Europie dotacje dla produktów zwierzęcych są 1200 razy wyższe niż dla alternatyw. Dowiadujemy się również, że w Europie bezpośrednie dotacje stanowią co najmniej 50% przychodów hodowców bydła. Niektóre z nich są wprost nastawione na utrzymanie wielkości stad, utrzymanie pastwisk czy zwiększenie w produkcji.
USA i kraje EU wydają kolosalne kwoty na swoją politykę rolną. W Stanach Zjednoczonych jest to około 90 miliardów dolarów rocznie, w Europie około 60 miliardów euro rocznie.
Autorzy badań uważają, że by zbudować uczciwy rynek, na którym produkty alternatywne – czy to z roślin czy z hodowli komórkowych – będą mogły konkurować z produktami zwierzęcymi, należy spowodować, by cena produktów zwierzęcych odzwierciedlała prawdziwe koszty ich produkcji, w tym koszty dla środowiska. Ponadto należy prowadzić więcej badań nad żywnością alternatywną dla produktów zwierzęcych, a w rządowych zaleceniach dotyczących żywienia powinny znaleźć się informacje o produktach alternatywnych.
Oczywistym jest, że za utrzymaniem status quo stoją potężne interesy koncernów produkujących żywność. Potrzebna jest radykalna zmiana polityki, która spowoduje, że produkcja żywności będzie miała mniejszy niekorzystny wpływ na klimat, wykorzystanie terenu i bioróżnorodność, mówi jeden z badaczy, Eric Lambin.
Warto przypomnieć, że ostatnio dwie pierwsze firmy otrzymały w USA zgodę na sprzedaż mięsa z hodowli tkankowych.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Teoria jakoby Megaupload został zamknięty, gdyż jego właściciel planował uruchomienie serwisu MegaBox, pozwalającemu twórcom na publikowanie muzyki w sieci z pominięciem studiów nagraniowych, nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. Okazuje się bowiem, że do zamknięcia serwisu w głównej mierze przyczyniło się MPAA, czyli stowarzyszenie przemysłu filmowego.
Gdy FBI rozpoczęło śledztwo przeciwko Megaupload, serwis jeszcze nie planował uruchomienia MegaBoksa. Ponadto bardziej przeszkadzał on przemysłowi filmowemu, a nie muzycznemu. Jak oświadczył wiceprezes MPAA ds. ochrony treści, Kevin Suh, Megaupload był „na samym szczycie pirackiej piramidy“. Z nieoficjalnych informacji wynika, że to właśnie MPAA dostarczyło mocnych, przekonujących dowodów, na podstawie których sąd zdecydował o aresztowaniach i zamknięciu serwisu.
Neil MacBride, prokurator, który podpisał się pod wnioskiem do sądu, odmówił ujawnienia, co spowodowało, że przeciwko Megaupload wszczęto śledztwo. Jednak jego biuro wydało oświadczenie opisujące sposób działania Departamentu Sprawiedliwości. Ogólnie rzecz biorąc rząd USA otrzymuje informacje o przestępstwach z bardzo różnych źródeł, w tym od ofiar przestępstw. Śledztwo wszczynane jest w każdej sprawie, w której zostaną dostarczone znaczące i konkretne dowody działań przestępczych. Przestępstwa przeciwko własności intelektualnej nie są tu wyjątkiem.
Dowody przeciwko Megaupload pochodziły z wielu źródeł, ale żadne z nich nie dostarczyło tak dużej ilości tak przekonujących materiałów co MPAA. Za tezą wskazującą na MPAA świadczy też fakt, że, jak informuje MacBride, śledztwo zostało wszczęte przez FBI w marcu 2010 roku. Źródła z przemysłu filmowego twierdzą, że w tym samym czasie MPAA złożyło wniosek o ściganie Megaupload i Kima Dotcoma. Wtedy to dostarczono FBI dużo mocnych dowodów przeciwko serwisowi. Nie ograniczały się one tylko do informacji na temat pirackich kopii filmów, ale również zawierały dane na temat osób zaangażowanych w działalność Megaupload oraz prowadzonych przez serwis transakcji finansowych. RIAA, stowarzyszenie przemysłu muzycznego, również przekazało FBI dowody, jednak były one dość słabe. Zawierały praktycznie tylko spis utworów chronionych prawami autorskimi, które znajdowały się na serwerach Megaupload.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
RIAA zwróciła się do sądu z wnioskiem o zamrożenie aktywów należących do Lime Wire oraz do założyciela tego serwisu, Marka Gortona. Przed dwoma miesiącami sąd uznał Lime Wire winnym masowego naruszenia praw autorskich, a RIAA twierdzi, że Gorton zarobił na tym dziesiątki milionów dolarów. Stąd wniosek o zamrożenie jego aktywów.
Zdaniem RIAA Lime Wire tylko w 2006 roku przyniosło swojemu twórcy 20 milionów USD. Gorton od tamtego czasu wpłacał pieniądze na fundusz, którego właścicielami są on, jego żona i jego dzieci. Ma to uniemożliwić skonfiskowanie pieniędzy.
Gdy sąd uznał winę Lime Wire, RIAA złożyło wniosek o wydanie zakazu dalszej działalności. Wciąż nie został on rozpatrzony, jednak decyzja może zapaść lada dzień. Dopiero po wydaniu zakazu RIAA może wystąpić do sądu z żądaniem konkretnej kwoty odszkodowania. Eksperci uważają, że może ona przekroczyć miliard dolarów.
Na razie nie wiadomo, jak sprawa się zakończy, stanowi ona jednak poważne ostrzeżenie dla innych pirackich serwisów. Jeśli zostanie ona rozstrzygnięta całkowicie po myśli RIAA, będzie to oznaczało, że właściciela serwisu z torrentami można nie tylko uznać winnym naruszenia praw autorskich, ale również uzyskać odszkodowanie z majątku jego oraz jego firmy.
Prawnicy RIAA twierdzą, że są w stanie udowodnić, iż już trzy dni po wyroku Sądu Najwyższego w sprawie MGM kontra Grokster, w którym dopuszczono możliwość pozywania witryn P2P o naruszenie praw autorskich, Gorton usiłował ukryć pieniądze, przelewając je na rodzinny fundusz. Od tamtego czasu aż 87,7% aktywów Lime Group trafiło do rodziny Gortona.
Mężczyzna ma oczywiście inne wytłumaczenie swojego postępowania. Twierdzi on mianowicie, że przelewał pieniądze firmy na prywatne konta, gdyż obawiał się, że zostanie osobiście pozwany, chciał więc mieć gotówkę na odszkodowania. Jednak dwóch świadków, w tym były menedżer Lime Wire Greg Bildson twierdzi, że motywem działania Gortona była chęć ukrycia pieniędzy. Prawnicy Lime Wire argumentują, że zamrozić można tylko aktywa firmy, a i to tylko do wysokości zysków tak, by nie zablokować możliwości wypłaty pensji czy regulowania rachunków.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.