Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Grupa amerykańskich senatorów przedstawiła projekt nowej ustawy, która umożliwiałaby Departamentowi Sprawiedliwości walkę z witrynami naruszającymi prawa własności intelektualnej, bez względu na to, w jakim kraju znajdują się te witryny.

Ustawa "Combating Online Infringement and Counterfeits Act" przewiduje, że DoJ miałby prawo do zablokowania na terenie USA połączenia z taką witryną. Departament mógłby wydać dostawcom sieci polecenie zablokowania strony łamiącej prawo. 

Obecnie DoJ ma ograniczone możliwości przeciwdziałania. Takie witryny często znajdują się poza USA, jednak biorą sobie na cel klientów z Ameryki. Konsumenci często są oszukiwani i sądzą, że dobra, które kupują, pochodzą z legalnych źródeł, gdyż są nabywane na witrynach o znajomo brzmiących nazwach, wyświetlane są reklamy znanych firm, akceptowane karty płatnicze, pokazywane certyfikaty bezpieczeństwa - mówi senator Leahy, jeden z twórców nowego prawa.

Wspomniana ustawa musi być najpierw przyjęta przez Senat, następnie będzie nad nią głosowała Izba Reprezentantów. Musi też zostać podpisana przez prezydenta. Na jej mocy Departament Sprawiedliwości będzie mógł wystąpić do sądu z pozwem w sprawie przeciwko konkretnej domenie i postarać się o wyrok blokujący witrynę na terenie USA.

Nowe przepisy popierają senatorowie z obu głównych partii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekaw jestem, ile zostanie zdjętych stron ludzików dzielących się za darmo nieswoimi plikami, a ile mafiozów sprzedający nibylekarstwa, nibyzegarki itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ustawa wejdzie w życie, to szybko to wyjdzie w prawniu. Z pewnością łatwiej będzie przekonać sąd do zablokowania witryny oferującej fałszywą biżuterię czy odzież, niż do zamknięcia serwera jakiemuś ziutkowi. Więc pierwsze wyroki sądów tak naprawdę zadecydują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem jest inny. Nie chodzi o zamkniecie witryny bo nikt nie wyłączy serwera jakiemuś Jątkowi w Kambodży bo się komuś w USA nie podoba ze handluje wisiorkami czy sproszkowanym penisem słonia.

Pomysł wygląda na nieco inny. Po prostu ktoś che zrobić coś co można nazwać narodowym firewallem na wejściu do USA.

No a porblem polega na tym ze powstanie infrastruktura techniczna pozwalająca na blokowanie czegokolwiek. Bo tak jak można zablokować witrynę sprzedającą wisiorki tak samo można zablokowywać niewygodną dla władzy itp. Oczywiście wszystko dla dobra potencjalnie oszukanego klienta. Tylko się cieszyć ze wujek sam tak dba o swoich zidiociałych obywateli.I o ile jest to zagrożenie dla prywatności i pewnie to w obywatela zostanie wycelowane prędzej czy później "gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz", to kolejna sprawa jest taka ze ludzie wcale nie kupują tam przez pomyłkę tylko świadomie i z premedytacją żeby mieć taniej coś co gdzieś indziej jest drożnej i jest jakiś tam wyznacznikiem czegoś chociażby ze względu na cenę. Ale jaki interes ma w tym wujek sam ? A no taki że oryginał i podróbka i tak jest produkowana w Chinach tylko ze na oryginale zarabia Wuj Sam i z tąd się bierze cześć różnicy w cenie. A Wuj Sam ma w d*pie ekologie i inne bzdury chodzi tylko o to ze nie jest w stanie być konkurencyjny z Chinami i przynajmniej na tym stara się zarobić robiąc z siebie rezerwat. Oczywiście nie specjalnie europejczykom powinno być do śmiechu bo u nas jest dokładnie to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykański Departament Sprawiedliwości (DoJ) i Komisja Europejska wyraziły zgodę na przejęcie przez Google’a firmy Motorola Mobility. Google czeka jeszcze na zgody z Chin, Izraela, Tajwanu i Kanady. Wyszukiwarkowy koncern ma nadzieję, że proces przejmowania Motoroli uda się zakończyć w ciągu najbliższych tygodni.
      DoJ zgodził się też na nabycie przez Apple’a, Microsoft i RIM pakietu patentów Nortela i wydał Apple’owi zgodę na zakup części patentów Novella. Wydział Antymonopolowy DoJ stwierdził, że „żadne z tych przejęć nie grozi zmniejszeniem konkurencyjności“. Urzędnicy uważają też, że zakup Motoroli przez Google’a nie spowoduje większych zmian na rynku. Z kolei wyrażając zgodę na wykupienie patentów Nortela przez Microsoft i RIM zauważono, że obie firmy mają tak małe udziały w rynku urządzeń mobilnych, iż ewentualna próba szkodzenia konkurencji przyniosłaby obu firmom straty finansowe.
      Google, kupując Motorola Mobility, przejmuje jednocześnie 17 000 patentów oraz 6800 wniosków patentowych tej firmy. Wielu analityków uważa, że to właśnie portfolio patentowe jest tym, na czym zależało Google’owi. Koncern chce dzięki niemu bronić się przed ewentualnymi pozwami ze strony konkurencji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Anonimowi prowadzący operację #OpMegaupload, której celem jest zemsta za zamknięcie serwisu Megaupload, wykorzystują podczas ataków nietypową taktykę. Polega ona na... przymuszaniu internautów do wzięcia udziału w ataku na strony amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości.
      Na jednej ze stron internetowych znajduje się kod JavaScript, który powoduje, że gdy użytkownik odwiedzi taką witrynę, jego przeglądarka zaczyna masowo wysyłać zapytania HTTP na adres Departamentu. Tym samym komputer internauty, bez wiedzy właściciela, bierze udział w ataku DDoS.
      Linki do wspomnianej strony są rozpowszechniane przez Anonimowych i ich sympatyków za pomocą Twittera. Często wykorzystywane są serwisy skracające, by ukryć przed użytkownikiem prawdziwy adres witryny. Co więcej, internauci, pod fałszywymi pretekstami, są zachęcani do odwiedzenia witryny.
      Dotychczas Anonimowi podczas ataków używali oprogramowania, które najpierw trzeba było zainstalować. W wielu krajach wykorzystywanie takich programów jest przestępstwem. Nieświadome wzięcie udziału w ataku prawdopodobnie nie grozi użytkownikowi sankcjami, jednak może go narazić na podejrzenia ze strony organów ścigania.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Urzędnicy Departamentu Sprawiedliwości zdecydowali o wygaśnięciu umowy pomiędzy DoJ a Microsoftem, na podstawie której koncern z Redmond od 10 lat był poddany szczególnej kontroli ze strony Departamentu. Działania takie miały związek ze stosowanymi przez Microsoft praktykami monopolowymi.
      Teraz DoJ uznał, że Microsoft zmienił swoje postępowanie i dalszy nadzór jest niepotrzebny. Zdaniem prawników Departamentu koncern spełnił warunki ugody, dlatego też może ona wygasnąć. Od 12 maja producent Windows nie będzie już poddany specjalnemu nadzorowi.
      Z nieoficjalnych doniesień wiadomo, że nad przestrzeganiem zapisów ugody czuwało około 400 pracowników Microsoftu. Nie wiadomo, co się teraz z nimi stanie, czy zostaną zwolnieni czy też przeniesieni na inne stanowiska.
      Wygaśnięcie umowy z DoJ pozwoli Microsoftowi szybciej podejmować decyzje. Przez ostatnie 10 lat musiały być one akceptowane przez urzędników.
      Na decyzję DoJ mogło wpłynąć nie tylko zachowanie samego Microsoftu, ale również obecna sytuacja rynkowa. Koncern nie jest już taką potęgą jaką był w latach 90. i przez ostatnią dekadę. Przeglądarka Internet Explorer szybko traci rynek, firmie nie udało się dotychczas zdobyć mocnej pozycji na rynku urządzeń mobilnych, a nawet na rynku systemów dla komputerów stacjonarnych jego udziały powoli się zmniejszają.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z audytu Departamentu Sprawiedliwości wynika, że FBI brakuje umiejętności by skutecznie walczyć z cyberprzestępcami zagrażającymi bezpieczeństwu narodowemu. W ramach audytu sprawdzono 10 z 56 biur regionalnych FBI oraz przeprowadzono rozmowy z 36 agentami. Urzędnicy DoJ uznali, że 13 z przepytanych agentów „brakowało doświadczenia kontrwywiadowczego oraz w pracy z siecią, koniecznego do walki z włamaniami zagrażającymi bezpieczeństwu państwa". Pozostałych 26 agentów miało odpowiednie wiedzę i doświadczenie.
      Walka z cyberprzestępcami włamującymi się do sieci istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju, to jeden z priorytetów FBI. W każdym z 56 biur regionalnych istnieje co najmniej jedna grupa zwalczająca tego typu przestępczość.
      Urzędnicy DoJ znaleźli też przyczynę słabego przygotowania części agentów. Otóż w FBI panuje zasada, że co trzy lata agenci przechodzą do innego biura regionalnego, dzięki czemu zdobywają różne umiejętności. Problem jednak w tym, że agent, który w jednym biurze specjalizował się w walce z cyberprzestępcami może zostać w kolejnym przydzielony do innych zadań, a to oznacza, że na co najmniej kilka lat traci kontakt z technikami dotyczącymi zwalczania cyberprzestępstw.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...