Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Instytutu Maksa Plancka postanowili obliczyć, ile jeszcze człowiek może wypuścić do atmosfery dwutlenku węgla, by wzrost globalnej średniej temperatury nie przekroczył 2 stopni Celsjusza. Erich Roeckner wraz z zespołem dodali do stworzonego przez siebie modelu informacje o historycznym cyklu obiegu węgla, który pozwala stwierdzić, jak dużo mogą przyjąć lasy i oceany.

Powstał w ten sposób model o niskiej rozdzielczości, który opisuje punkty odległe od siebie o 400 kilometrów. Pokrywa on wszystkie rodzaje powierzchni Ziemi - lądy, oceany, lód - bierze też pod uwagę atmosferyczny,ziemski i morski cykl obiegu węgla.

Uczeni obliczyli, że od początku Rewolucji Przemysłowej poziom węgla pochodzącego z paliw kopalnych zwiększył się w atmosferze o 35%. Naukowcy odpowiedzieli też na zasadnicze pytanie - o ile możemy zwiększać emisję. Odpowiedź nie napawa optymizmem.

Zdaniem uczonych, jeśli chcemy doprowadzić do długoterminowej stabilizacji poziomu węgla w atmosferze i zapobiec zmianom klimatycznym powinniśmy do roku 2050 zmniejszyć emisję o 56%, a do końca wieku praktycznie zrezygnować z emisji węgla do atmosfery.

Roeckner poinformował, że ustabilizowanie się globalnego klimatu zajmie całe wieki.

Teraz wyniki uzyskane przez Niemców są weryfikowane przez inne ośrodki naukowe w Europie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra dobra, za 2 lata wybuchnie Wezuwiusz albo inny wulkan  i te całe obliczenia są do roztrzaskania o kant zadka... to tak tylko mój punkt widzenia tej paranoi z CO2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

<p>Roeckner poinformował, że ustabilizowanie się globalnego klimatu zajmie całe wieki.</p>   

 

Jak się uprzemy to zamrozimy glob w 3 lata. Wystarczy odbijająca folia polietylenowa po cencie za m2 i pomalowanie dachów na biało. Każdy będzie miał obowiązek wyłożyć 1 metr kwadratowy folii przez 1 godzinę dziennie. Albedo wzrośnie niebotycznie a my będziemy się cieszyć kilometrem lodu na zwrotnikach. A może siać grykę? Białe to to więc się nadaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już oddychamy takim syfem że żadna folia i gryka nie pomoże.

Gdzieś wyczytałem że 200lat temu było 50% tlenu w atmosferze , dzisiaj 19% czyli reszta to tlenki i siarczki (chemiczny żur częściowo w powietrzu reszta w wodzie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już oddychamy takim syfem że żadna folia i gryka nie pomoże.

 

Chodzi o odbijanie. Pomysł z malowaniem dachów już jest rozważany. Srebrna folia to mój pomysł. Cierpnę z rozkoszy na myśl o zmianach klimatycznych spowodowanych przez 4*10^8 m2 lustra na powierzchni Ziemi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to żeby wzmocnić twoją rozkosz  :)  proponuję pokryć dachy samochodów lustrzaną powierzchnią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest wręcz niesamowite jakim możnowładcą świata są pieniądze. Żeby je zdobyć każdy kit się ludziom wciska. Ile można lansować teorię o CO2, która nie ma podstaw do istnienia. Cóż, skoro można nałożyć podatek na ludzi, który absolutnie nic nie zmieni, może za wyjątkiem objętości naszego portfela, to czemu nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pieniądze to jeszcze nic, jak takiego obrzydliwie bogatego gościa znudzi kasa a będzie rajcować władza to wtedy jest przechlapane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  może za wyjątkiem objętości naszego portfela 

Masz portfel ?? nosisz w nim pieniądze?? - dobry jesteś.

Polacy w zdecydowanej większości żyją na kredyt, od 1-go do 1-go, od renty do renty,  co im jeszcze można zabrać - życie?? (honoru jeż dawno nie mają).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ Piotrek:

Z władzą problem jest taki (przynajmniej jak tak uważam): powinni ją dzierżyć tylko ci, którzy jej nie chcą ani nie potrzebują, a w szczególności potrafią się oprzeć pokusie jakie za sobą niesie. Trzeba mieć niebywałą siłę woli by się przeciwstawić sile przyciągania władzy. Pęd do władzy ukazuje jak blisko nam do zwierząt.

 

@waldi

Na bakier ze swoją godnością to jesteśmy od końca wojny (wiem na tyle ile słyszę od starszych ludzi). Ostatni był wzlot w 89'. Myślę że to TV tak ludzi rozleniwia.

Zastanawiam się czasami jak ludzie decydują się na kredyt, by mieć gdzie mieszkać. Weź to ogarnij, żeby mieć start w życiu (mieszkanie), musisz przez resztę życia to spłacać.

Co można zabrać... wolności już też nie mają (w końcu ciągle się martwią jak spłacić ratę kredytu lub czynsz zapłacić), a zabrać można np. więcej rozkraść z podatków, np. "Wysłać Kontyngent Prawych i Odważnych Żołnierzy do Afganistanu, by Synergicznymi Siłami z Wojskami Sojuszu Wspaniałego ONZ, Szerzyły Demokracje dla Biednych Gdzie Tego Potrzebują*, Zwalczając Terroryzm, Przy Okazji Chroniąc Polskę**, Jej Cywilów i Dzieci*** tzw. "Systemem Naczyń Połączonych."

*czyt.: tam gdzie jest ropa, lub równie coś lukratywnego.

**ciekaw jestem jaka by była proporcja gdyby porównać ilość zgonów w Polsce przez "terroryzm****" do śmierci wskutek niedoczekania się lekarza / niemożności wykupienia leków.

***dzieci są stałą kartą przetargową by przepchnąć jakieś działanie, a co ciekawe takie zagrania są świetnym miernikiem zepsucia danej społeczności.

****terroryzm wbrew pozorom w Polsce wykańcza ogrom osób, ile ludzi przez niego padło na serce (przy założeniu że terrorystą jest Urząd Skarbowy, itp. instytucje).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się decydują? Jeśli nie wezmą kredytu to czeka ich nic...poza ubóstwem a tego przecież nie chcą. Społeczeństwo jest sterowane jak napisałeś bo Rząd usilnie nie chce by się wzbogacili, ponieważ obywatelem trzymanym za gardło lepiej się manipuluje. Skąd się biorą pieniądze? Znikąd, z powietrza. Przecież znaczna większość państw jest zadłużona. To jest bóg XXI wieku, prawie wszyscy go chcą, np. chciałbym wygrać w totka, stać się bogatym. Pytam gościa co by z tym zrobił - a on: kupiłbym.. drugi bóg, konsumpcjonizm. Pomagają nam w tym Chiny przysyłając swoją cudowną jakość.

Klasyczny przypadek dzisiejszego społeczeństwa. Nowoczesny dom za ogrom kasy oczywiście kredytowej na pół życia a potem będą dzieci, narzekanie na raty, władze i wszystko wokół (wraz z wiekiem się nasila), pomaga nam w tym TV i radio. Żyć i nie umierać, wszyscy są szczęśliwi...

 

Taaak, gorzej jak się zapytam: "Jesteś szczęśliwy?"

ona/on: yyyy "tak". To jest dzisiejszy model na życie, jak syn, córka wybiegnie poza to zaczyna się 'linczowanie' - to jest niedobre. Jak ty będziesz żył z tego.

Sami sobie gotujemy taki los, bo nie mamy w większości pomysłu na życie, a jeśli nawet to jesteśmy nieświadomie/świadomie ograniczeni (czyt. ten kit który ci wciskają, że żyjesz jako wolny człowiek - rozwijając myśl, owszem, lecz do pewnego momentu życia, choć to kwestia dyskusyjna). Na szczęście są wyjątki, ludzie nie biorą udziału w wyścigu szczurów bo wiedzą, że to błędne koło. Fantastyczni ludzie, z otwartym nie zepsutym umysłem. Najczęściej o ironio można ich spotkać na ulicy, najlepsi z nich to podróżnicy :), góry...

W życiu najważniejsze jest szczęście.

Najprostszą rzecz jest najtrudniej pojąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że obecna sytuacja jest dobrą nauczką dla wielu ludzi którzy dali się nabrać mediom , modzie, naciągaczom , reklamie, PR-owcom, politykom i innym.

Jak powiedział sławny człowiek "nieważne kto głosuje - tylko kto głosy liczy" albo inny "jak sobie pościelesz tak się wyśpisz" albo " jedność buduje" , "wiedza to potęga", " znajomość historii pomaga uniknąć błędów w przyszłości".

Takie zbrukane pojęcia jak Honor, Wolność, Solidarność, Przyjaźń, Uczciwość, Wykształcenie, Nauka, Postęp, Rozwój, Szacunek, Prawda -  nie są pustymi frazesami, tylko elementarnymi zasadami Życia (przeżycia wszystkich razem i każdego z osobna) inaczej jest jak jest, co powoli już każdy widzi, a niebawem nawet największy "złodziej i spryciarz" poczuje .

 

Jeśli miliony wegetują i złorzeczą Życiu , są nieszczęśliwe, to w końcu nadejdzie skutek tego co myślą , mówią i czują , rozpieprzając wszystko ( cały zachód i daleki wschód to rozumie, a Polska właśnie tego Prawa Przyrody (PM) się uczy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te "wartości" są już od dawna puste, nie same w sobie, ale ze względu na to jak są używane. Używane zaś są do agitacji społeczeństw, manipulacji tzw. wzniosłymi hasłami. Ludzie nawet nie tyle dali się nabrać, co chcą wierzyć w kłamstwa i być ignorantami. Zobaczysz, że jak dojdzie do wyborów, to znów pójdą głosować, bo "to obowiązek", i najprawdopodobniej pójdą głosować na tych samych demagogów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak piszesz Tomek, kiedyś te wartości były pełne same w sobie, ludzie naprawdę byli wartościowi a dziś...puste jak kartka papieru. Z własnego doświadczenia wiem iż jeszcze można spotkać takie osoby najczęściej w górach, albo przechadzających się tu i ówdzie podróżników. A o przyjaźń taką prawdziwą, na śmierć i życie to ze świecą szukać. Świat zachłysnął się cywilizacją wszyscy gonią tylko nie wiadomo do czego.

Ja sobie postanowiłem po tych wyborach idę na następne oddać pusty głos  cytując na karcie jednego z wielkich ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gonią za iluzjami i hedonizmem. Prawdę mówiąc to nawet nie byłbym przeciwny temu na co idą, gdyby chociaż to było szczere. Dlaczego żaden kandydat nie napisze szczerze: "mam was w d*pie, chce się na chłapać, postaram się przy okazji nie sprzedać połowy kraju a i pomodlę się na pokaz przed wami".

Chyba bym na takiego zagłosował....

Wartościowych ludzi, czy może wartości... ja bym powiedział że zawsze były iluzją, zawsze ksiądz ganiał wiernych, albo się zabijali pod hasłami: "Kto w Boga wierzy", "Jeżeli kochasz Polskę".

Osobiście uważam, że zawsze się znajdzie garstka ludzi, którzy faktycznie mają jakieś wartości i własne podejście do świata, odzwierciedlają to w czynach. Reszta prawi o wartościach.

Osobiście wole nie wyznawać takich wartości jak większość mas, bo ociekająca z nich hipokryzja mnie odrzuca po prostu.

Natomiast w sprawie głosowania, jestem z siebie dumny że nie poszedłem ostatnio, nie dałem się zbałamucić. Prawdę mówiąc, nie mam zamiaru już nigdy w życiu iść. Wystarczy że raz poszedłem, czego baaardzo żałuje. Nie było warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taki jest świat i tacy są ludzie. Nie warto walczyć z czymś na co niema się wpływu. Lepiej wyć elastycznym i się przystosować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy pracujący nad Global Carbon Project, informują, że w bieżącym roku emisja CO2 ze spalania paliw kopalnych osiągnie rekordowo wysoki poziom. Z szacunków wynika, że do końca bieżącego roku ludzkość, spalając paliwa kopalne, wyemituje do atmosfery 37,4 miliardów ton dwutlenku węgla. To o 0,8% więcej niż w roku ubiegłym. Do tego należy dodać emisję związaną ze zmianami w użytkowaniu gruntów (np. wycinkę lasów), z której emisja wyniesie 4,2 miliarda ton. W sumie więc tegoroczna antropogeniczna emisja dwutlenku węgla osiągnie 41,6 miliarda ton, czyli o miliard ton więcej, niż w roku ubiegłym.
      W ciągu ostatniej dekady emisja ze spalania paliw kopalnych rosła, a z użytkowania gruntów zmalała aż o 20%, dzięki czemu średni poziom emisji utrzymywał się mniej więcej na tym samym poziomie. W bieżącym roku jest jednak inaczej. Rośnie zarówno emisja z paliw, jak i ze zmian użytkowania gruntu. W tym drugim przypadku jest to w znacznej mierze spowodowane przez susze, które pogarszają emisję ze zdegradowanych przez człowieka lasów.
      Pomimo rosnącej emisji autorzy raportu wykazują umiarkowany optymizm. Mówią, że po raz pierwszy widać wyraźnie, iż zmniejszanie wycinki lasów w ostatnich dekadach przynosi efekty, a coraz większy udział energii odnawialnej zarówno w energetyce, jak i transporcie, pokazuje, że szczyt zużycia paliw kopalnych jest coraz bliżej. Wciąż jednak nie wiadomo, jak odległy jest moment, gdy użycie paliw kopalnych zacznie spadać.
      Z przeprowadzonych szacunków wynika, że w roku bieżącym – w porównaniu z rokiem ubiegłym – emisja CO2 z węgla wzrośnie o 0,2%, z ropy naftowej o 0,9%, a z gazu o 2,4%. Udział tych paliw w emisji będzie wynosił, odpowiednio 41%, 32% i 21%. Uczeni przewidują, że emisja Chin, które odpowiadają obecnie za 32% emisji światowej, wzrośnie o 0,2%, chociaż możliwy jest też niewielki spadek. USA (13% globalnej emisji) zmniejszą swoją emisję o 0,6%. Indie (8% emisji CO2), wyemitują w bieżącym roku o 4,6% więcej niż w ubiegłym, a emisja UE (7%) zmniejszy się o 3,8%. Cała reszta świata wyemituje o 1,1% dwutlenku węgla więcej, niż w roku ubiegłym.
      Szacunki mówią też, że lotnictwo i transport morski, które emitują 3% całości CO2, a z których emisje nie są przypisywane do żadnego kraju, wyemitują o 7,8% więcej, ale wciąż będzie to o 3,5% mniej niż z czasów sprzed pandemii. Średni poziom CO2 w atmosferze w 2024 roku wyniesie 422,5 części na milion. To o 2,8 części na milion więcej niż w roku ubiegłym i o 52% więcej, niż w okresie przedprzemysłowym.
      Naukowcy zauważają też, że zjawisko El Niño doprowadziło do zmniejszenia absorpcji atmosferycznego CO2 przez ekosystemy w roku 2023, jednak sytuacja wkrótce powinna wrócić do normy. Lądy i oceany wciąż pochłaniają około połowy CO2 emitowanego przez człowieka.
      Uczeni z Global Carbon Budget uważają, że obecnie istnieje 50% ryzyko, że już za 6 lat każdy kolejny rok będzie o co najmniej 1,5 stopnia Celsjusza cieplejszy niż w okresie preindustrialnym. Stwierdzają również, że niemal skończył się czas, by powstrzymać globalne ocieplenie na poziomie poniżej 1,5 stopnia Celsjusza.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Punktem wyjścia dla szacowania poziomu antropogenicznego ocieplenia jest zwykle rok 1850, kiedy na wystarczająco dużą skalę prowadzono wiarygodne pomiary temperatury. Jednak w roku 1850 rewolucja przemysłowa trwała od dawna, więc przyjmując ten rok jako podstawę dla pomiarów, trudno jest mówić o wpływie człowieka na temperatury na Ziemi od czasów preindustrialnych. Andrew Jarvis z Lancaster University i Piers Forster z University of Leeds, wykorzystali rdzenie lodowe z Antarktyki do opracowania nowej osi referencyjnej temperatur w czasach przedprzemysłowych.
      Uczeni przeanalizowali bąbelki powietrza zamknięte w rdzeniach lodowych i w ten sposób określili stężenie dwutlenku węgla w latach 13–1700. Następnie, zakładając liniową zależność pomiędzy koncentracją CO2 a temperaturami, obliczyli średnie temperatury panujące na Ziemi.
      Z pracy opublikowanej na łamach Nature Geoscience dowiadujemy się, że od okresu przed 1700 roku do roku 2023 ludzie podnieśli średnią temperaturę na planecie o 1,49 (±0,11) stopnia Celsjusza. Dodatkową zaletą wykorzystanej metody jest niezależna weryfikacja obecnych szacunków. Z badań Jarvisa i Forstera wynika, że od roku 1850 wzrost temperatury wyniósł 1,31 stopnia Celsjusza. Dokładnie zgadza się to z dotychczasowymi ustaleniami, ale badania z rdzeni lodowych są obarczone mniejszym marginesem błędu.
      Niektórzy eksperci uważają, że nowa metoda, chociaż sprawdza się teraz, może nie być przydatna w przyszłości. Nie wiemy bowiem, czy w nadchodzących dekadach liniowa zależność pomiędzy stężeniem dwutlenku węgla a temperaturą się utrzyma. Ich metoda bazuje na korelacji stężenia CO2 z antropogenicznym ociepleniem klimatu. Ta widoczna w przeszłości silna korelacja może być czystym przypadkiem i, w zależności od tego jak będą się układały proporcje CO2 i innych czynników w przyszłości, może się ona nie utrzymać, stwierdza Joeri Rogelj z Imperial College London.
      Richard Betts z Met Office chwali nową metodę, zauważa, że może dostarczać ona lepszych danych na temat przeszłości, ale nie widzi potrzeby zmiany punktu odniesienia dla badań nad ociepleniem klimatu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Oceany pochłaniają około 26% dwutlenku węgla emitowanego przez człowieka. Są więc niezwykle ważnym czynnikiem zmniejszającym nasz negatywny wpływ na atmosferę. Większość tego węgla – około 70% – wykorzystuje fitoplankton i inne organizmy żywe. Gdy one giną, resztki ich ciał opadają w postaci przypominającej płatki śniegu. Ten zawierający węgiel „śnieg” zalega na dnie, jest przykrywany osadami i pozostaje bezpiecznie zamknięty na bardzo długi czas, nie trafiając z powrotem do atmosfery. Jednak badania, których wyniki ukazały się właśnie na łamach Science wskazują, że proces ten nie wygląda tak prosto, jak byśmy chcieli.
      Grupa naukowców z Uniwersytetu Stanforda, Woods Hole Oceanographic Institution oraz Rutgers University zbudowała specjalny mikroskop, potocznie nazwany Gravity Machine, który pozwala badać mikroorganizmy i inne niewielkie elementy występujące w kolumnie wody o dowolnej długości. Okazało się, że „morski śnieg” nie opada na dno tak szybko, jak sądziła nauka. Mikroskop pozwolił na symulowanie zachowania „śniegu” w środowisku naturalnym i okazało się, że „płatki śniegu” ciągną za sobą śluzowe warkocze, która spowalniają ich opadanie. Czasem warkocze te całkowicie uniemożliwiają opadnięcie i „śnieg” pozostaje zawieszony w górnych częściach kolumny wody. Żyjące tam organizmy mogą go pochłaniać i w procesie oddychania wydalić do wody znajdujący się tam węgiel, a to z kolei zmniejsza tempo pochłaniania przez ocean CO2 z atmosfery.
      Mikroskop, za pomocą którego prowadzono badania, wykorzystuje koło o średnicy kilkunastu centymetrów. Do koła naukowcy wlewali wodę pobraną w oceanie na różnych głębokościach. Koło się obracało, a obecne w wodzie mikroorganizmy mogły swobodnie opadać pod wpływem grawitacji. Dzięki ruchowi obrotowemu koła, mikroorganizmy mogły bez końca opadać, w ten sposób możliwe jest symulowanie opadania na dowolną odległość. Temperatura, oświetlenie i ciśnienie wewnątrz koła dobiera jest odpowiednio do symulowanej głębokości, na której „znajduje się” badana próbka. Jednocześnie to, co dzieje się w próbce jest bez przerwy monitorowane za pomocą mikroskopu.
      Dzięki takiej konstrukcji instrumentu badawczego zauważono, że poszczególne „płatki śniegu” tworzą, niewidoczną goły okiem, śluzowatą strukturę ciągnącą się na podobieństwo warkocza komety. Odkrycia warkocza dokonano, gdy do próbki dodano niewielkie mikrokoraliki, by zbadać, jak będą one przepływały wokół „płatków”. Zauważyliśmy, że koraliki utknęły w czymś niewidzialnym, co ciągnęło się za płatkami, mówi jeden z badaczy. Bliższe badania pokazały, że ten śluzowaty warkocz dwukrotnie wydłuża czas pobytu „płatków” w górnych 100 metrach kolumny wody.
      Odkrycie pokazuje, że proces pochłaniania węgla przez oceany jest bardziej złożony niż sądziliśmy. Jest jednak mało prawdopodobne, by oznaczało ono, że oceany pochłaniają mniej węgla, niż sądzimy. Ilość tego węgla została bowiem określona metodami empirycznymi, więc wpływ warkocza został - choć nieświadomie - uwzględniony.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Leżące na północ od Ameryki Północnej przejście Północno-Zachodnie łączy Atlantyk z Oceanem Spokojnym. Poszukiwane było przez setki lat, aż w końcu udowodniono jego istnienie. Nie zdążyło jednak nabrać znaczenia, gdyż wkrótce potem otwarto Kanał Panamski. Od lat panuje przekonanie, że w związku z globalnym ociepleniem Przejście stanie się łatwiej dostępne. Jednak autorzy badań opublikowanych na łamach Nature twierdzą, że dzieje się coś przeciwnego. Żegluga tym szlakiem staje się coraz bardziej ryzykowna.
      Kanadyjscy naukowcy przez 15 lat przyglądali się temu, co dzieje się w Przejściu Północno-Zachodnim i zauważyli, że z powodu globalnego ocieplenia gromadzi się tam grubszy lód. Jednoroczny lód się wycofuje, a to pozwala wpłynąć na te obszary grubszemu lodowi z Grenlandii.
      Uczeni badali historyczne informacje o występowaniu lodu w Przejściu i przekładali to na długość trwania sezonu żeglugowego. Z analiz wynika, że z powodu globalnego ocieplenia w czterech regionach Przejścia Północno-Zachodniego doszło do znaczących zmian. W trzech z nich pomiędzy rokiem 2007 a 2021 doszło do skrócenia sezonu żeglugowego o 50 do 70 procent. W jednym z nich, na wschodzie Lancaster Sound, sezon żeglugowy wydłużył się w tym czasie o 15%.
      Pomimo skrócenia sezonu żeglugowego z danych Kanadyjskiej Straży Wybrzeża wynika, że ruch w badanym regionie zwiększył się. Ma to związek ze zwiększonym ruchem turystycznym, komercyjnym oraz ruchem określonym jako „adventuring opportunities”. Tę pozorną sprzeczność łatwo wyjaśnić. Z jednej strony firmy komercyjne szukają alternatywy wobec wąskiego i przepełnionego Kanału Panamskiego, z drugie zaś ruch turystyczny rozlewa się po całym globie i coraz więcej osób szuka przygód.
      Trzy regiony Przejścia, w których pojawił się grubszy lód, leżą na jego północnej odnodze. Jest ona krótsza, a więc bardziej atrakcyjna dla żeglugi. Odnoga południowa niemal nie odczuwa napływu grubszego lodu i to właśnie tam doszło do zwiększenia ruchu.
      Grubszy lód z dalekiej północy może jeszcze przez około 2 dekady napływał do Przejścia Północno-Zachodniego. Jeśli zaś ludzkość radykalnie nie zmniejszy emisji gazów cieplarnianych, to po roku 2050 Przejście Północno-Zachodnie powinno być w większości wolne od lodu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Illinois Natural History Survey postanowili sprawdzić, jak w latach 1970–2019 globalne ocieplenie wpłynęło na 201 populacji 104 gatunków ptaków. Przekonali się, że w badanym okresie liczba przychodzących na świat piskląt generalnie spadła, jednak widoczne są duże różnice pomiędzy gatunkami. Globalne ocieplenie wydaje się zagrażać przede wszystkim ptakom migrującym oraz większym ptakom. Wśród gatunków o największym spadku liczby piskląt znajduje się bocian biały.
      Uczeni przyjrzeli się ptakom ze wszystkich kontynentów i stwierdzili, że rosnące temperatury w sezonie lęgowym najbardziej zagroziły bocianowi białemu i błotniakowi łąkowemu, ptakom dużym i migrującym. Wyraźny spadek widać też u orłosępów, które nie migrują, ale są dużymi ptakami. Znacznie mniej piskląt mają też średniej wielkości migrujące rybitwy różowe, małe migrujące oknówki zwyczajne oraz australijski endemit chwoska jasnowąsa, która jest mała i nie migruje.
      Są też gatunki, którym zmiana klimatu najwyraźniej nie przeszkadza i mają więcej piskląt niż wcześniej. To na przykład średniej wielkości migrujący tajfunnik cienkodzioby, krogulec zwyczajny, krętogłów zwyczajny, muchołówka białoszyja czy bursztynka. U innych gatunków, jak u dymówki, liczba młodych rośnie w jednych lokalizacjach, a spada w innych. To pokazuje, że lokalne różnice temperaturowe mogą odgrywać olbrzymią rolę i mieć znaczenie dla przetrwania gatunku.
      Wydaje się jednak, że najbardziej narażone na ryzyko związane z globalnym ociepleniem są duże ptaki migrujące. To wśród nich widać w ciągu ostatnich 5 dekad największe spadki liczby potomstwa. Ponadto rosnące temperatury wywierają niekorzystny wpływ na gatunki osiadłe ważące powyżej 1 kilograma oraz gatunki migrujące o masie ponad 50 gramów. Fakt, że problem dotyka głównie gatunków migrujących sugeruje pojawianie się rozdźwięku pomiędzy terminami migracji a dostępnością pożywienia w krytycznym momencie, gdy ptaki karmią młode. Niekorzystnie mogą też wpływać na nie zmieniające się warunki w miejscach zimowania.
      Przykładem gatunku, który radzi sobie w obliczu zmian klimatu jest zaś bursztynka. Naukowcy przyglądali się populacji z południa Illinois. Bursztynki to małe migrujące ptaki, które gniazdują na bagnach i terenach podmokłych. W badanej przez nas populacji liczba młodych na samicę rośnie gdy rosną lokalne temperatury. Liczba potomstwa w latach cieplejszych zwiększa się, gdyż samice wcześniej składają jaja, co zwiększa szanse na dwa lęgi w sezonie. Bursztynki żywią się owadami, zamieszkują środowiska pełne owadów. Wydaje się, że – przynajmniej dotychczas – zwiększenie lokalnych temperatur nie spowodowało rozdźwięku pomiędzy szczytem dostępności owadów, a szczytem zapotrzebowania na nie wśród bursztynek, mówi współautor badań, Jeff Hoover. Uczony dodaje, że o ile niektóre gatunki mogą bezpośrednio doświadczać skutków zmian klimatu, to zwykle znacznie ma cały szereg czynników i interakcji pomiędzy nimi.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się na łamach PNAS. Environmental Sciences.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...