Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Część ekspertów ostrzega Amerykańską Komisję Handlu Zagranicznego (USITC), że podawane przez RIAA oraz MPAA dane dotyczących strat powodowanym piractwem są znacznie zawyżone. Specjaliści zauważają, że większość raportów szacujących straty uznaje każdą piracką kopię za utracony dochód. To sztucznie zawyża wartość strat.

Wydaje mi się szalonym uznawanie, że jeśli ktoś płaci drobną kwotę za pirackie treści, to byłby skłonny zapłacić 6-10 razy więcej za treść legalną - stwierdził Fritz Foley, profesor biznesu z Uniwersytetu Harvarda. Musicie ostrożnie podchodzić do informacji, które przekazują wam koncerny międzynarodowe. Spodziewam się, że zależy im na tym, by straty wyglądały na bardzo, bardzo duże - dodaje.

Ostrzeżenie ma związek z tym, że Senacka Komisja Finansów poprosiła niektórych członków USITC o pomoc w oszacowaniu strat powodowanych przez piractwo w Chinach. Ma to posłużyć do wypracowania lepszej polityki, której celem ma być nakłonienie chińskich władz do ochrony praw własności intelektualnej.

Być może z czasem apel naukowców pochodzących z tak szacownych uczelni jak Harvard przyczyni się do tego, że poznamy rzeczywiste straty, jakie przemysł ponosi w związku z piractwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość derobert

Oczywiście że tak, przecież większość osób, które pobierają nielegalne oprogramowanie, muzykę i filmy i tak by ich nie kupiła. RIAA sami są jak złodzieje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż bardzo mi miło ze profesor ekonomi z Harvardu ma poglądy zbliżone do moich, które nawet kiedyś przy okazji jakiejś dyskusji o piractwie tu przedstawiłem.

Profesorowi to "odkrycie" troszkę więcej zajęło ale co tam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aż sam siebie zacytuje z innego tematu sprzed kilku tygodni

http://kopalniawiedzy.pl/IDC-BSA-piractwo-10368.html

Mnie natomiast denerwuje szacowanie strat branych z powietrza przez firmy informatyczne. Przecież to jest jawne oszustwo, założyć że jak jest 1000 programów nielegalnie użytkowanych to strata wynosi 1000 x cena programu.

:D

i potem

Może kiedyś ktoś pokusi się o napisanie pracy doktorskiej na ten temat.

I jeśli uczciwie to zrobi to wyjdzie mu np. Straty firmy = 0,01 x ilość programów x cena programu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja tutaj porobię za advocati diaboli.

 

Jeśli mam np. sklep, z którego ktoś mi ukradnie towar, użyje go, a policja go złapie, to będę się domagał całej wartości skradzionego towaru. Nie przyjmę tlumaczenia, że koleś ukradł towar za 100 pln, ale jakby nie ukradł to i tak by go nie kupił, bo byłby skłonny dać za niego 10 pln, nie więcej.

Zasada jest prosta - bierzesz towar za 100, płacisz 100.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej masz rację, ale z drugiej bym polemizował. Zauważ, że towar w sklepie nie sklonuje Ci się jak oprogramowanie.. Ukradziony towar faktycznie stanowi stratę, bo masz go mniej w magazynie, a nawet jeśli został zwrócony, to może być uszkodzony?

 

A program? Program dalej pozostaje w tej samej liczbie kopii w posiadaniu firmy. Po prostu pojawia się dodatkowa kopia bez uiszczenia za nią opłaty. I tu tkwi różnica.

 

Zgadzam się z thikimem - realna wartość strat wynosi 100-1000 razy mniej niż ilość nielegalnych kopii x cena, ponieważ gdyby piractwo było niemożliwe, średnio jedna na 100-1000 osób kupiłaby drogie legalne oprogramowanie.

 

Mi się widzi inna rzecz - jakby piractwo nagle stało się niemożliwe, z powalającą prędkością rozrósłby się do monstrualnych rozmiarów ruch open source - ludzie zaczęliby pisać programy dla siebie nawzajem, z pominięciem opłat dla zachłannych gigantów rynku, którzy to giganci koniec końców może w ogóle by wyginęli.

 

Nie twierdzę że piractwo jest dobre, ale uważam też że trzeba zachować dużą powściągliwość i dobrze się zastanowić, zanim spróbuje się je ograniczać, zwalczać itd.. Bo może się okazać, że zamieni stryjek siekierkę na kijek..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuszna uwaga z tym rozwojem rynku. Inaczej mówiąc, trzebay sobie odpowiedzieć na pytanie: czy ludzie nie używają Linuksa bo jest dla nich za słaby, czy też dlatego, że w tej samej "cenie" mają lepszą Windę. I na ile ta Winda jest dla nich lepsza. Czy jest lepsza na tyle, by, w razie całkowitej niemożności korzystania z kopii nielegalnej, byli skłonni wydać na nią kilkaset złotych, czy też jest lepsza tak nieznacznie, że wówczas wybraliby Linuksa.

 

Jeno... jak to sprawdzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że w tym wypadku było by ciężko - jedyny miarodajny wynik dałoby zlikwidowanie piractwa :D Ale wtedy może być taki efekt, że wyjdzie musztarda po obiedzie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jeśli mam np. sklep, z którego ktoś mi ukradnie towar, użyje go, a policja go złapie, to będę się domagał całej wartości skradzionego towaru.

Chciałbym zwrócić uwagę na pewien aspekt oprogramowania- szerzej, wartości intelektualnej. Bogactwa intelektualne rzadko powstają od A do Z samodzielnie. Programista korzysta z różnych algorytmów czasem darmowych czasem nie, wymyślonych nie przez siebie, ale przez innych ludzi. Często korzysta z materiałów udostępnianych przez zapaleńców. Czemu im nie płaci za ich pomysły?

Przypomnijmy sobie jak nawzajem się firmy informatyczne pozywają. Ile spraw sądowych się toczy. Można poczytać o tym także tu. Sama wreszcie historia MS to jeden wielki ciąg piractwa.

Zbytnio chroniąc własność intelektualną wyrządzamy krzywdę rozwojowi. Bez pewnych możliwości korzystania za darmo z osiągnięć innych wielu by nie było w stanie się przebić ze swoimi działaniami.

Ile to osób za młodu używało pirackiego oprogramowania aby móc się kształcić i w przyszłości dzięki swojej wiedzy wydać większe dzieło? Prawie każdy student :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thikim  ma racje zbyt duża ochrona hamuje. Wyobrazimy sobie kompozytora który miał by płacić spadkobiercą wynalazcy fortepianu.

 

Co do sklepu to z całym tym szacowaniem błąd jest prosty. I można to bardzo prosto sprowadzić do absurdu. Kradzież powiedzmy utworu czy czegoś innego nie materialnego nie powoduje straty fizycznej, nie znika nic fizycznie wiec taka mp3 jke można by ukraść nieskończenie wiele razy a to troszkę bezsensu bo to jak by kraść ze "stoliczku nakryj się". W przypadku sklepu sprawa jest jasna ukradziono tyle i tyle zostało to zważone zmierzone i tak dalej. Złodziej ukradł dokładnie tyle nie mniej ani nie więcej. I to jest jasne i bezsprzeczne. W przyadku jakiegoś utworu w zasadzie nie ukradł nic bo to dopiero prawo kreuje kradzież przez pewne swoje regulacje. Gdyby nie prawna ochrona własności intelektualnej to nie dało by się ukraść piosenki.

 

Kolejna sprawa jest wartość. Dlaczego ktoś kradnie a nie kupuje? Dla pewnej części konsumentów ten utwór ma jakąśkolwiek wartość (wart jest słuchania) jak jest za darmo, to nie są dobra podstawowe bez których niemożliwa jest egzystencja. One są  elastyczne zmiana ceny powoduje zmianę popytu nie są to dobra sztywne i nie można ich tak traktować. Jak ktoś nie ma co jeść to ma w d... Mozarta dode czy mandaryne. Innymi słowy jeśli to dobro kosztowało by zamiast 0 złotych jeden grosz czy 50 mógł by już nie być wart swojej ceny a na pewno nie jest wart powiedzmy na przykład 5 PLN. I tu nawet nie chodzi o to czy klient nie kupił by tego za powiedzmy 5 PLN bo uznał by to za nie warte czy po prostu tych 5 ciu PLN nie miał.Firma kreuje to 5 PLN jako swoją stratę jednak w żadnym z równoległych wszechświatów nie było by to jej zyskiem.

A teraz zastanówmy się skąd się biorą niebotyczne straty a no powiedzmy jaś kowalski zasysa kilka giga mp3 problem w tym ze jeśli miałby to kupić w postaci legalnych albumów to by tego po prostu nie kupił. Ale jaś wygenerował papierowych strat na powiedzmy 200 tysięcy których w życiu w jednym miejscu nie wiedział.

 

No i kolejna kwestia to fakt ze jak by nie piractwo to cześć filmów utworów nie stała by się kultowymi a autorzy i aktorzy sławni i bogaci i tak dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lucky_one Sztab Antypiracki informuje, że uzyskanie programu komputerowego (gry komputerowej) bez licencji (bez zgody podmiotu uprawnionego) – np. jego ściągnięcie lub instalacja w komputerze –  w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podlega odpowiedzialności karnej w postaci kary pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Sprawca musi się także liczyć z obowiązkiem naprawienia szkody.

 

Podstawa prawna:  art. 278 § 2 Kodeksu karnego.

 

Ponadto czyn taki podlega odpowiedzialności cywilnej przewidzianej w art. 79 ust. 1 ustawy o prawie autorskimi i prawach pokrewnych, w tym obowiązku zapłaty potrójnej wysokości stosownego wynagrodzenia (opłaty licencyjnej) – jeśli naruszenie ma charakter zawiniony – lub podwójnej wysokości, jeśli jest niezawinione a także wydania uzyskanych korzyści.

 

Policja oraz Prokuratura na bieżąco realizują swoje zadania wynikające z ochrony praw autorskich. O wynikach można przeczytać tu:

 

http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,Polska-nawet-5-lat-wiezienia-za-nielegalne-Windows,wid,12381428,wiadomosc.html?ticaid=1a5ce&_ticrsn=3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Tolo: na fizycznym nośniku wartym przykładowo 3gr,zawarta jest czasami wielomiesięczna praca kilkuset wysoko opłacanych,twórczych  i wypluwających flaki nad projektem ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...) uzyskanie programu komputerowego (gry komputerowej) bez licencji (bez zgody podmiotu uprawnionego) – np. jego ściągnięcie lub instalacja w komputerze –  w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podlega odpowiedzialności karnej w postaci kary pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Sprawca musi się także liczyć z obowiązkiem naprawienia szkody.

 

ad1) Ludzie ściągający i udostępniający torrenty czynią to bez osiągania korzyści majątkowej i bynajmniej nie w takim celu. Rosjanie sprzedający płyty na rynku podejmują się piractwa w celu osiągania korzyści majątkowej.

 

ad2) Rozumiem że w wypadku gdy tworzę klon oprogramowania, nie powodując tym żadnych uszkodzeń dla firmy, poza teoretyczną stratą bo nie zapłaciłem za licencję (gdyby trzeba zapłacić pewnie program nie byłby kupiony), naprawienie szkody polega po prostu na usunięciu oprogramowania i ew. wszelkich danych uzyskanych przy jego użyciu  :D No bo innej szkody firma nie ponosi poza tym, że nie otrzymała opłaty licencyjnej. Ew. naprawa może polegać na zapłaceniu wymienionej opłaty.

 

 

Poza tym powiedziałem - nie twierdzę że piractwo jest czymś dobrym, normalnym czy że nie należy z nim walczyć. Uważam po prostu że należy się dobrze zastanowić przed podjęciem jakichkolwiek kroków, bo można sprawić że będzie gorzej niż było..

 

Kolejna rzecz - może należałoby się zastanowić nad przyczynami piractwa, i je zwalczyć, a nie sam efekt? I nie mówię tu o zabezpieczaniach, ale przede wszystkim o niedostatecznych dochodach ludzi, aby mogli sobie pozwolić na pakiet office za 2000zł, Windows za 500zł, czy np Corel albo Photoshop w jeszcze ciekawszych cenach.. Większości ludzi nie stać nawet na kupno raz w miesiącu gry za 60-100zł. I to jest w mojej opinii główną przyczyną piractwa. A sposób zwalczenia? Albo stworzenie takiego systemu gospodarczego aby minimalna pensja wynosiła 3x tyle co obecnie, albo odpowiednie obniżenie cen - windows nie droższy niż 100zł, Office 200zł, podobnie Corel, Photoshop czy inne pakiety. Mówię oczywiście o użytku prywatnym - firmy stać na wyższe opłaty. Natomiast gry w okolicach 15-50zł.

 

Niestety zarówno jedno, jak i drugie jest mało realne..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Coraz częściej mówi się o rezygnacji ze zmian czasu na letni i zimowy. Swoje trzy grosze do toczącej się dyskusji dorzucili psycholodzy z USA i Singapuru. Stwierdzili, że doroczna zmiana czasu na letni i związane z nią skrócenie czasu snu powodują, że podczas pracy ludzie przez dłuższy niż zwykle czas błądzą po witrynach internetowych niezwiązanych z ich zajęciem (ang. cyberfloating).
      W porównaniu do wcześniejszych i późniejszych poniedziałków, w poniedziałek po zmianie czasu na letni ostro wzrasta liczba wyszukiwań dotyczących rozrywki. Zespół prof. D. Lance'a Ferrisa z Penn State analizował 6-letnie dane z Google'a.
      Naukowcy uważają, że w wyniku skrócenia czasu snu (średnio o 40 minut) pracownicy w mniejszym stopniu kontrolują swoje zachowanie i przejawiają silniejszą tendencję do błądzenia po Sieci albo wykorzystują ją do celów osobistych.
      Ferris i inni przeprowadzili także eksperyment laboratoryjny. Ochotnicy mieli wysłuchać nudnego wykładu online. Akademicy monitorowali, jak dobrze spali poprzedniej nocy. Okazało się, że im krócej odpoczywali, tym częściej serfowali po Internecie w czasie, gdy powinni słuchać wykładu. Podobnie działały przerwy w śnie. Każda wyrwana ze snu godzina oznaczała średnio 8,4 min cyberbłądzenia.
      Psycholodzy podkreślają, że choć parę minut wydaje się błahostką, wcale tak nie jest, zważywszy, że aż 1/3 krajów świata stosuje przejście na czas letni. Wynikające ze skoku błądzenia po Internecie straty globalnej produktywności mogą być zawrotne.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...