Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Kanada zaaprobowała ograniczoną do ośrodków badawczych hodowlę przyjaznych środowisku świń Enviropig. Genetycznie zmodyfikowane zwierzęta rasy yorkshire wykorzystują większą część występującego w paszach fosforu, przez co mniej tego pierwiastka (do 65%) trafia do ich odchodów i moczu. Zapobiega to m.in. zakwitowi glonów w zbiornikach wodnych i śnięciu ryb wskutek niedoboru tlenu.

W śliniankach transgenicznych świń powstaje enzym fitaza (inozytylo-6-fosforo-fosfohydralaza), który umożliwia spożytkowanie fosforu występującego w pokarmie w postaci fitynowej. Dochodzi bowiem do przekształcenia fitynianów – soli kwasu fitynowego – w inozytol i nieorganiczne fosforany. Normalnie zwierzęta monogastryczne, czyli dysponujące jednym żołądkiem, nie są w stanie wytwarzać fitazy. Z kwasem fitynowym radzą zaś sobie przeżuwacze, ponieważ w ich żwaczach bytują często mikroorganizmy produkujące tę ważną fosfohydrolazę.

Jak tłumaczą naukowcy z Uniwersytetu w Guelph, kiedy Enviropig gryzie ziarna, pokarm miesza się z fitazą. Po przełknięciu enzym pozostaje aktywny w kwaśnym środowisku żołądka, rozkładając nieprzyswajalne formy fosforu, które stanowią od 50 do 70% P w pokarmie.

Oznacza to, że świniom nie trzeba podawać suplementów fosforu mineralnego lub sztucznie uzyskiwanej fitazy. Eliminuje to też problem różnej aktywności fitaz roślinnych w paszach (największą stwierdza się w życie, pszenżycie i pszenicy, a najmniejszą w kukurydzy czy owsie). Co ważne, trzodę wykorzystującą większą część fosforu można hodować w rejonach, gdzie stężenie P w glebie przekracza pożądany poziom.

Fosfor jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Znaleźć go można m.in. w kwasach nukleinowych, ATP i fosfolipidach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo skromne początki czysto przemysłowej produkcji mięsa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo skromne początki czysto przemysłowej produkcji mięsa.

:D zaiste, metoda tym bardziej prymitywna bo do produkcji mięsa wykorzystuje zwierzęta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, kiedy zacznie się genetyczna modyfikacja ludzi i — ergo — zastąpienie ewolucji autoewolucją…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli masz na myśli autoewolucję z premedytacją, to prawdopodobnie nigdy, bo to by oznaczało ograniczenie uniwersalności człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli masz na myśli autoewolucję z premedytacją, to prawdopodobnie nigdy, bo to by oznaczało ograniczenie uniwersalności człowieka.

 

No chyba wprost przeciwnie :-) Ponadto mało kto jest faktycznie uniwersalny - dysponujemy zbyt skomplikowaną technologią i strukturą społeczną =]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak mam na myśli autoewolucję z premedytacją. I nie zgodzę się, że to ograniczenie uniwersalności, to już zależy od wprowadzanych zmian, ale prędzej odwrotnie. Np. zaimplementowanie człowiekowi zdolności trawienia celulozy (i w zasadzie wszystkiego), jaką można by pożyczyć od karalucha, rozwiązałoby problemy z wyżywieniem. Przywrócenie zdolności syntezy niektórych witamin, jaką straciliśmy podczas ewolucji naturalnej, wyeliminowałoby pewnie część chorób, a i znów zmniejszyło kłopoty z wyżywieniem.

 

Nie zgodzę się też, że nigdy. Oczywiście to odległa perspektywa, z powodów zarówno technicznych (za mało wiemy i umiemy jeszcze) jak i społeczno-etycznych. I jedne (czego pierwszym zwiastunem powyższa świnia) i drugie prędzej czy później znikną. Może nie w tym stuleciu, może za lat 200, 500 albo tysiąc, ale kiedyś na pewno.

 

Co więcej, ponieważ cywilizacja i kultura zakłóciły bieg ewolucji naturalnej, uważam to za konieczność. Inaczej rodzaj ludzki będzie się degenerował z powodu zaniku doboru naturalnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ciekawe, kiedy zacznie się genetyczna modyfikacja ludzi [/size] 

Trwa od zawsze (powiedzmy samo-modyfikacja) ty też się zmieniasz każdego dnia, a z tobą twoje DNA.

Co do eko-świń (już dawno są wśród nas) wystarczy zaglądnąć do rowu na plastikowe odpady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzięki analizie tysięcy nagrań odgłosów wydawanych przez świnie uczeni m.in. z Uniwersytetu w Kopenhadze, francuskiego Narodowego Instytutu Badań nad Rolnictwem, Żywnością i Środowiskiem oraz ETH Zurich byli w stanie zidentyfikować emocje wiążące się z tymi dźwiękami. To dopiero początek pracy, ale uczeni mają nadzieję, że badania przyczynią się do poprawy dobrostanu zwierząt.
      Międzynarodowa grupa z Danii, Szwajcarii, Francji, Niemczech, Norwegii i Czech wykorzystała w swojej analizie ponad 7000 nagrań rejestrowanych od narodzin po śmierć 411 świń. Stworzyli algorytm, który analizował te dźwięki i łączył je z pozytywnymi (jak „szczęśliwy” czy „podekscytowany”) oraz negatywnymi („przestraszony” czy „zestresowany”) emocjami.
      Wykazaliśmy, że dźwięki wydawane przez zwierzęta dostarczają nam wielu danych na temat przeżywanych przez nie emocji. Dowiedliśmy również, że algorytm może zostać wykorzystany do zrozumienia emocji świń, a to ważny krok w kierunku poprawienia dobrostanu zwierząt hodowlanych, mówi profesor Elodie Briefer z Uniwersytetu w Kopenhadze.
      Dźwięki wydawane przez zwierzęta były rejestrowane w różnych sytuacjach. Zarówno na fermach, jak i w warunkach eksperymentalnych.
      Na przykład pozytywne emocje i wydawane dźwięki towarzyszyły np. prosiętom ssącym matkę czy widzącym ją po tym, jak zostały wcześniej rozdzielone. Emocje negatywne (i dźwięki) były widoczne podczas separacji zwierząt, walk między prosiętami, kastrowania i zarzynania w rzeźniach.
      Naukowcy tworzyli też sytuacje eksperymentalne, by poznać pełniejszy zestaw emocji. Na przykład przygotowywano specjalne pomieszczenia z zabawkami i żywnością czy identyczne pomieszczenia, ale pozbawione tych przedmiotów. Do miejsc, gdzie przebywały zwierzęta wkładano nieznane im przedmioty i badano, jak się świnie zachowują i jakie dźwięki wydają. Tam, gdzie było to możliwe monitorowano nie tylko wydawane dźwięki, ale również zachowanie i tętno zwierząt.
      Następnie naukowcy przeanalizowali ponad 7000 nagrań, poszukując wzorca łączącego emocje i wydawane odgłosy. Potwierdzono, że gdy świnie przeżywają negatywne emocje, wydają więcej dźwięków o wysokiej częstotliwości. Natomiast dźwięki o niższej częstotliwości są wydawane zarówno w sytuacjach pozytywnych, jak i negatywnych, ale różnią się od siebie.
      Na podstawie zachowania pozytywne emocje zidentyfikowano w takich sytuacjach jak wspólne przebywanie, wzajemne zabiegi pielęgnacyjne, spotkanie z matką, swobodne zabawy. Emocji negatywnych doświadczały zaś, gdy matka nie mogła opiekować się młodymi, w czasie izolacji społecznej, walk pomiędzy prosiętami, przewożenia i oczekiwania na śmierć w rzeźni.
      Istnieją wyraźne różnice w wydawanych dźwiękach, gdy świnie przeżywają pozytywne i negatywne emocje. W sytuacjach pozytywnych dźwięki są znacznie krótsze z małymi różnicami w amplitudzie. Szczególnie widać to w pochrząkiwaniach, które zaczynają się wyższym tonem i stopniowo się on obniża. Po treningu nasz algorytm potrafił z 92% dokładnością przypisać dźwięki do odpowiedniej emocji, mówi Elodie Briefer. Nauczyliśmy algorytm odszyfrowywania emocji świń. Teraz potrzebujemy kogoś, kto stworzy aplikację dla hodowców, by ci mogli poprawić dobrostan swoich zwierząt, dodaje uczona. Badania nad emocjami świń mogą być pomocne w badaniach nad emocjami innych ssaków.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Worcester Polytechnic Institute (WPI) wykorzystali enzym obecny w czerwonych ciałkach krwi do stworzenia samonaprawiającego się betonu, który jest czterokrotnie bardziej wytrzymały niż tradycyjny beton. Ich osiągnięcie nie tylko wydłuży żywotność betonowej infrastruktury, ale pozwoli też na uniknięcie kosztownych napraw.
      Wykorzystany enzym reaguje na obecność dwutlenku węgla, tworząc wraz z nim kryształy węglanu wapnia, naśladujące strukturę, wytrzymałość i inne właściwości betonu. Pojawiające się pęknięcia są więc samoistnie łatane, struktura ulega więc naprawie, zanim pojawią się większe problemy.
      Jeśli niewielkie pęknięcia betonu są automatycznie naprawiane w miejscu pojawienia się, nie dojdzie do ich powiększenia się i pojawienia się problemów, które będą wymagały naprawy lub wymiany konstrukcji. Brzmi to jak z powieści science-fiction, jednak to prawdziwe rozwiązanie poważnego problemu budowlanego, mówi profesor Nima Rahbar, główny autor artykułu opublikowanego na łamach Applied Materials Today.
      Rahbar i jego zespół wykorzystali enzymy z grupy anhydraz węglanowych (CA), które odpowiadają za szybki transport dwutlenku węgla z komórek do krwi. CA został dodany do cementu. Działa on jak katalizator, który w połączeniu z CO2 tworzy kryształy węglanu wapnia. Ich struktura jest podobna do struktury betonu. Gdy w betonie pojawiają się pęknięcia, dochodzi do kontaktu enzymu z atmosferycznym CO2 i wypełniania pęknięcia.
      Szukaliśmy naturalnego składnika, który powoduje najszybszy transfer CO2 i okazał się nim enzym CA. Enzymy w naszych organizmach reagują niezwykle szybko, mogą więc być używane do naprawy i wzmacniania struktur betonowych, mówi Rahbar. Nowy beton w ciągu 24 godzin naprawia pęknięcia w skali milimetrów. To dziesiątki razy szybciej niż inne proponowane rozwiązania tego typu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Opracowany właśnie test z moczu w ciągu 5 minut ocenia jakoś diety. Test to wynik współpracy naukowców z Imperial College London (ICL), Northwestern University, University of Illinois oraz Murdoch University. Uczeni stworzyli go na podstawie badań 46 różnych metabolitów w moczu 1848 mieszkańców USA. O swojej pracy poinformowali w dwóch artykułach, opublikowanych na łamach Nature.
      W pierwszym z nich opisują same badania nad związkiem diety i metabolitów w moczu. Metabolity są uważane za obiektywne wskaźniki jakości diety. Powstają one w wyniku przetwarzania różnych pokarmów przez organizm. Jak zauważył jeden z autorów badań, doktor Joram Posma z ICL, dieta to klucz do ludzkiego zdrowia i choroby. Jednak bardzo trudno jest dokładnie ją określić, gdyż ludzie mają trudności z przypomnieniem sobie tego, czego i ile zjedli. Gdy prosimy ich, by śledzili swoją dietę za pomocą aplikacji czy notatek, często otrzymujemy niedokładne dane. Nasze badania pokazują, że opracowana przez nas technologia daje dogłębne informacje na temat jakości diety poszczególnych osób. Co więcej, pozwala ona określić, czy spożywana przez nich dieta jest dla nich odpowiednia, mówi uczony.
      Teraz brytyjsko-amerykańsko-australijski zespół naukowy zbadał związek pomiędzy 46 metabolitami w moczu a spożyciem różnych pokarmów. Dzięki temu powiązano występowanie metabolitów np. ze spożyciem alkoholu, owoców, czerwonego czy białego mięsa. Niektóre metabolity są też powiązane ze stanem zdrowia. Na przykład obecność mrówczanów i sodu (wskaźnika spożycia soli), wiąże się z otyłością i nadciśnieniem.
      Dzięki precyzyjnym pomiarom diety i badaniom moczu wydalonego w ciągu dwóch 24-godzinnych okresów, byliśmy w stanie określić związek pomiędzy spożywanymi pokarmami, a obecnością metabolitów w moczu. To pomoże zrozumieć, w jaki sposób dieta wpływa na stan zdrowia. Prawidłowa zdrowa dieta charakteryzuje się innym wzorcem występowania metabolitów, niż dieta powiązana z negatywnym wpływem na zdrowie, mówi profesor Paul Elliott.
      W drugim artykule naukowcy z Imperial College London informują, jak we współpracy z kolegami z Newcastle University, Aberystwyth University oraz Murdoch University opracowali test, na podstawie swoich wcześniejszych badań. Test ten, w ciągu 5 minut dostarcza zindywidualizowaną informację na temat diety osoby badanej. Co więcej, na jego podstawie można dokładnie określić, na ile dana dieta służy konkretnej osobie. Oceny dokonywano przyznając punkty w skali zwanej DMS (Dietary Metabotype Score).
      W eksperymentach wzięło udział 19 osób, a każda z nich miała przypisaną jedną z 4 diet. Diety były oparte na rekomendacjach Światowej Organizacji Zdrowia, a ich rozpiętość wahała się od bardzo zdrowej, którą ułożono przestrzegając wszystkich zaleceń WHO, po niezdrową, gdzie przestrzegano jedynie 25% zaleceń. Testy wykazały, że nawet osoby, które spożywały identyczną dietę otrzymywały różną liczbę punktów w skali DMS. Stwierdzono też, że im większa liczba punktów DMS, tym dieta bardziej odpowiednia dla danej osoby. Wyższy wynik DMS był bowiem powiązany z niższym poziomem cukru we krwi oraz lepszymi wynikami badania moczu.
      Naukowcy już planują kolejne eksperymenty. Chcą sprawdzić, czy ich test pozwoli na określenie ryzyka wystąpienia różnych schodzeń, takich jak otyłość, cukrzyca czy nadciśnienie.
      Współautor badań, profesor Gary Frost mówi, że uzyskane wyniki każą zapytać o konieczność ponownego przyjrzenia się zaleceniom żywieniowym. Z kolei, zdaniem profesora Johna Mathersa, badania wykazały, że różni ludzie metabolizują te same pokarmy w wysoce zindywidualizowany sposób. Ma to znacznie dla naszego zrozumienia chorób powodowanych nieprawidłową dietą oraz pokazuje konieczność bardziej indywidualnego podejścia do zaleceń dietetycznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Posiadane dowody archeologiczne wskazują, że świnie zostały udomowione na Bliskim Wschodzie. Zatem pod względem genetycznym powinny one przypominać dziki tam żyjące. Jednak, jak się okazuje, współczesne europejskie świnie mają genom bardziej podobny do europejskich dzików.
      W najnowszym numerze PNAS ukazał się właśnie artykuł, wyjaśniający dlaczego tak się stało. Grupa ponad 100 naukowców pracująca pod kierunkiem uczonych z Uniwersytetu Oksfordzkiego zsekwencjonowała DNA ponad 2000 żyjących przed wiekami świń, w tym 63 zwierząt, które w ciągu ostatnich 10 000 la żyły na Bliskim Wschodzie i w Europie.
      Świnie, które przybyły do Europy przed 8000 lat wraz z rolnikami były potomkami bliskowschodnich dzików. Jednak w ciągu kolejnych 3000 lat dochodziło do tak częstego krzyżowania się ich z europejskimi dzikami, że niemal całkowicie utraciły one dziedzictwo genetyczne swoich bliskowschodnich przodków. Niektóre jednak geny im zostały i to prawdopodobnie one odpowiadają za czarne i czarno-białe ubarwienie spotykane wśród świń. Ponadto wysoki odsetek genów z Bliskiego Wschodu został zachowany u świń z wysp Morza Śródziemnego. Zwierzęta te doświadczyły mniejszej wymiany genetycznej z dzikami pochodzącymi z Europy.
      Teraz naukowcy chcą dowiedzieć się, które konkretnie geny pozostałe u europejskich świń pochodzą od ich bliskowschodnich przodków. To pozwoli ocenić, czy selekcja dokonywana przed ponad 10 000 laty przez rolników z Żyznego Półksiężyca pozostawiła u europejskich świń coś więcej niż umaszczenie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Bryłka odchodów lamparta morskiego przeleżała ponad rok w zamrażarce nowozelandzkiego Narodowego Instytutu Badania Wody i Atmosfery (NIWA). Gdy odtajała, okazało się, że kryła się w sobie niespodziankę - pendrive'a ze zdjęciami baraszkujących uchatek.
      Odchody zwierząt są dla naukowców źródłem cennych informacji o diecie, stanie zdrowia oraz o tym, jak długo przebywają w nowozelandzkich wodach. Nic więc dziwnego, że zespół z LeopardSeals.org i dr Krista Hupman z NIWA prowadzą grupę ochotników, którzy zbierają kał i wysyłają go do analizy.
      To właśnie z tego powodu miejscowy weterynarz, który badał chudego lamparta morskiego odpoczywającego na plaży Oreti w Invercargill, zabrał próbkę i przesłał ją dr Hupman. W listopadzie 2017 r. Hupman wrzuciła "przesyłkę" do zamrażarki. Dopiero 3 tygodnie temu ochotniczki Jodie Warren i Melanie Magnan wyjęły ją do analizy.
      Najpierw próbkę trzeba rozmrozić. Potem zasadniczo się ją przesiewa/przepłukuje pod zimną wodą. Po lekkim rozbiciu śmiecie są odrzucane, a kości, pióra, wodorosty itp. oddzielane - wyjaśnia Jodie.
      Podczas prac nad ostatnią próbką stało się coś nieoczekiwanego - głęboko w środku znajdował się bowiem klips USB. To smutne, że te wspaniałe antarktyczne zwierzęta mają w sobie plastik tego rodzaju.
      Ponieważ klips był w zadziwiająco dobrym stanie, zostawiono go do wysuszenia. Potem okazało się, że nadal działa i znajdują się na nim zdjęcia... uchatek nowozelandzkich z Porpoise Bay oraz nagranie baraszkujących na płyciźnie matki z młodym (również uchatek). Jedyną wskazówką, kto zrobił zdjęcia, jest uwieczniony przypadkowo dziób niebieskiego kajaka.
      Naukowcy z NIWA mówią, że jeśli ktoś rozpoznaje swoją własność, może wykupić pendrive'a, dostarczając kolejne odchody do badań.
      Na witrynie LeopardSeals.org jest szczegółowa instrukcja, jak odchody wyglądają i jak je bezpiecznie zebrać (za pomocą rękawiczek i co najmniej 20 m od zwierzęcia).

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...