-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Artykulacja samogłosek wpływa na emocje i na odwrót.
Prof. Ralf Rummer, psycholog z Erfurtu, i prof. Martine Grice, fonetyk z Kolonii, przeprowadzili 2 eksperymenty, które koncentrowały się na dwóch samogłoskach: długim i [i:] oraz długim zamkniętym o [o:].
W pierwszym eksperymencie ochotnicy oglądali filmy, które wprawiały ich w dobry albo zły nastrój. Później wszystkich proszono o stworzenie 10 sztucznych słów i wypowiedzenie ich na głos. Okazało się, że gdy badani byli w dobrym humorze, wyrazy zawierały znacznie więcej [i:] niż [o:]. Przy złym nastroju sprawy miały się dokładnie na odwrót.
Drugi z eksperymentów był inspirowany badaniem Fritza Stracka z lat 80. XX w. Ochotnicy oglądali wtedy kreskówki, trzymając ołówek albo między zębami (co prowadziło do skurczu mięśni jarzmowych, które są wykorzystywane przy uśmiechu), albo w ustach (skutkowało to pobudzeniem mięśnia okrężnego ust, antagonisty mięśni jarzmowych). Okazało się, że przy pierwszym scenariuszu badani uznawali prezentowany materiał za śmieszniejszy.
Zastanawiając się, czy emocjonalną jakość długiego i oraz długiego zamkniętego o można sprowadzić do układu mięśni w czasie ich wymawiania, Rummer i Grice poprosili swoich badanych o wymawianie co sekundę w czasie oglądania kreskówki [i:] lub [o:]; przy artykulacji [i:] dochodzi do skurczu mięśni jarzmowych, a [o:] mięśnia okrężnego ust. Niemcy zauważyli, że osoby wymawiające [i:] uznawały kreskówki za śmieszniejsze niż osoby wymawiające [o:].
Autorzy artykułu z pisma Emotion przypuszczają, że użytkownicy języka uczą się kojarzyć artykulację [i:] z pozytywnymi uczuciami, stąd posługiwanie się słowami, które je zawierają, przy opisie korzystnych sytuacji. Z [o:] sprawy mają się na odwrót.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Badania nad rodzicami z Rosji i USA oraz nad literaturą dziecięcą w obu krajach pokazują różnice kulturowe w podejściu do wychowania dzieci w obu krajach. Naukowcy zauważyli, że rosyjscy rodzice z większym prawdopodobieństwem niż amerykańscy czytają swoim dzieciom historie, w których opisywane są negatywne emocje, jak strach, złość czy smutek.
W USA kładzie się nacisk na wartość emocji pozytywnych, jak szczęście czy duma, mówi współautorka badań, profesor psychologii Amy Halberstadt. W Rosji jest to bardziej zróżnicowane. Wydaje się, że rosyjska kultura ceni wszystkie emocje, w tym negatywne, i jest dla niej ważne, by od nich się uczyć, stwierdza profesor psychologii Yulia Chentsova-Dutton z Georgetown University. Jako że historie, które słyszymy i czytamy jako dzieci często mówią o emocjach, które później cenimy, chcieliśmy zobaczyć, jak w tej kwestii różnią się obie kultury, dodaje.
Naukowcy przeprowadzili dwa badania. W pierwszym z nich udział wzięło 322 rodziców, któe miały dzieci w wieku poniżej 10 lat. Należeli oni do trzech grup: 72 rodziców urodziło się w USA i tam mieszkało, 72 rodziców urodziło się w Rosji, ale mieszkało w USA, 178 rodziców urodziło się w Rosji i mieszkało w Rosji. Naukowcy poprosili tych rodziców, by opisali, do jakiego stopnia książki, które czytają swoim dzieciom, zawierają 10 różnych emocji: 6 pozytywnych i 4 negatywne.
Nie było różnicy pomiędzy grupami jeśli chodzi o częstotliwość pojawiania się w literaturze emocji pozytywnych. Każdy lubi książki z takimi emocjami, zauważa Anita Adams z University of Kentucky. Jednak rosyjscy rodzice czytali dzieciom książki z większą liczbą negatywnych emocji. Z kolei rodzice rosyjsko-amerykańscy znajdowali się gdzieś pomiędzy tymi grupami".
Kiedy uczeni poprosili rodziców o ocenę ocenę smutku, okazało się, że rosyjscy rodzice bardziej cenili smutek niż rodzice amerykańscy. "To nadawanie smutkowi większej wartości wydaje się jedną z przyczyn, dla których rodzice ci w większym stopniu angażują się ze swoimi dziećmi w emocje negatywne, wyjaśnia Halberstadt.
Podczas drugich badań uczeni przeanalizowali 40 najlepiej sprzedających się książek dla dzieci w wieku przedszkolnym w USA i Rosji. Analizowali zarówno tekst, jak i ilustracje, by ocenić zakres i częstotliwość pojawiania się w nich emocji negatywnych i pozytywnych.
Stwierdzili, że w rosyjskich książkach dla dzieci znajdziemy szersze spektrum emocji. Tekst w rosyjskiej literaturze dziecięcej częściej opisywał złość i smutek niż tekst w literaturze amerykańskiej. Z kolei ilustracje w rosyjskich książkach dla dzieci częściej przedstawiały szczęście, złość i strach, niż w książkach amerykańskich.
Nasze badania pokazują, jak różnie w przeżywanie emocji ze swoimi dziećmi angażują się rodzice rosyjscy i amerykańscy. Wydaje się, że rosyjscy rodzice z większym prawdopodobieństwem mają szansę na wspieranie swoich dzieci w przeżywaniu trudnych emocji jak gniew czy smutek, dodają uczeni. Zauważają, że przyszłe badania mogłoby pokazać, jaki wpływ ma to na wyposażenie dzieci w narzędzia do radzenia sobie z negatywnymi emocjami.
Szczegóły badań opisano w artykule And they all lived unhappily ever after: Positive and negative emotions in American and Russian picture books.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Emocjonalne nagłówki prasowe wpływają na nasz osąd innych ludzi, nawet jeśli uważamy ich źródło za niewiarygodne, stwierdzili neuropsycholodzy z berlińskiego Uniwersytetu Humblodtów.
Dzięki postępowi technologicznemu plotki, kłamstwa, półprawdy rozpowszechniają się błyskawicznie i bardzo szeroko. Są bez przerwy dostępne w sieci. Mimo, że ich prawdziwość można często łatwo zakwestionować, wpływają one na przekonania pojedynczych ludzi oraz na opinię społeczną. Do niedawna jednak niewiele wiedzieliśmy o tym, jak fałszywe informacje są przetwarzane w mózgu i na ich procesy neurologiczne wpływają na nasz osąd.
Najnowsze badania na polu neuropsychologii wskazują, że emocjonalnie nacechowane nagłówki wywierają duży wpływ na sposób przetwarzania informacji i na nasz osąd na temat innych ludzi, nawet gdy uważamy, że źródło tych nagłówków jest niewiarygodne.
Wydawałoby się, że to, na ile wiarygodne uważamy dane źródło informacji, powinno wpływać na to, jak oceniamy samą informację podawaną przez źródło. Naukowcy z Uniwersytetu Humboldtów postanowili sprawdzić, czy nasza ocena wiarygodności źródła informacji wpływa na naszą ocenę nacechowanych emocjonalnie nagłówków pochodzących z tego źródła.
W tym celu skonfrontowali badane osoby z fikcyjnymi nagłówkami umieszczonymi na witrynach internetowych, które miały identyczny wygląd jak znane niemieckie witryny informacyjne. Badani mieli do czynienia z nagłówkami nacechowanymi emocjonalnie oraz z nagłówkami neutralnymi dotyczącymi fikcyjnych osób. Po przeczytaniu nagłówków robiono krótką przerwę, a następnie rejestrowano aktywność mózgu w czasie, gdy badani mieli wyrazić swoją opinię o opisanych fikcyjnych osobach na podstawie ich zdjęć.
Mimo, że badani różnie oceniali wiarygodność witryn, to okazało się, że nie odgrywało to roli w formowanych przez nich opiniach. Okazało się za to, że wpływ na opinie miał ładunek emocjonalny zawarty w nagłówku. Nawet jeśli badany nie ufał danemu źródłu informacji, to pod wpływem emocjonalnego nagłówka wyrażał skrajne opinie o osobach, których negatywne lub pozytywne zachowanie zostało opisane w nagłówku. Gdy nagłówek opisywał zachowanie negatywne, badani uważali daną osobę za niesympatyczną i posiadającą cechy negatywne, gdy zaś w nagłówku opisano zachowania pozytywne, opinia na temat danej osoby była pozytywna.
W czasie eksperymentu rejestrowano za pomocą EEG aktywność mózgu badanych. Pozwala to odróżnić szybkie emocjonalne reakcje, od odpowiedzi wolniejszych, przemyślanych. Naukowcy spodziewali się zobaczyć na wykresach EEG najpierw szybką emocjonalną reakcję na nagłówek, a następnie wolniejszą reakcję, świadczącą o tym, że badany rozważa wiarygodność źródła i zastanawia się nad oceną opisanej osoby. Jednak niczego takiego nie zauważono. Zarówno wczesna jak i późna reakcja mózgu była szybka, emocjonalna i niezależna od wiarygodności źródła.
Uczeni doszli do wniosku, że nasze zastrzeżenia co do wiarygodności źródła nie wpływają na ocenę informacji gdy jest ona nacechowana emocjonalnie.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Specjaliści z National Geographics zarejestrowali i upublicznili, prawdopodobnie jako pierwsi w historii, odgłosy wydawane przez ocelota chilijskiego (Leopardus guigna), znanego też jako kodkod czy güiña. Ten najmniejszy dziki kot zachodniej półkuli prowadzi bardzo skryte życie, dlatego niewiele o nim wiadomo. Ostatnio stał się 10 000. gatunkiem, którego zdjęcie zostało dodane przez Joela Sartore do kolekcji National Geographics Photo Ark, zbioru portretów będących celebracją bioróżnorodności.
Dorosła güiña waży 2-3 kilogramów, długość ciała zwierzęcia nie przekracza 52 centymetrów, a długość ogona to 25 cm. Leopardus guigna żyje w umiarkowanych lasach południowego i centralnego Chile oraz zachodniej Argentyny. Kot ma niewielkie zaokrąglone uszy, z pyska przypomina geparda, wyróżnia go też puszysty ogon. Kodkod ma też wielkie, jak na rozmiary reszty ciała, łapy i pazury.
Sartore tworzy Photo Ark od 2006 roku. Pierwszym zwierzęciem, jakie sfotografował, był golec piaskowy. Zwierzęciem numer 1000 był kondor kalifornijski, a numer 5000 otrzymał lampart perski. Docelowo w zbiorze ma się znaleźć 15 000 gatunków.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Posiadane dowody archeologiczne wskazują, że świnie zostały udomowione na Bliskim Wschodzie. Zatem pod względem genetycznym powinny one przypominać dziki tam żyjące. Jednak, jak się okazuje, współczesne europejskie świnie mają genom bardziej podobny do europejskich dzików.
W najnowszym numerze PNAS ukazał się właśnie artykuł, wyjaśniający dlaczego tak się stało. Grupa ponad 100 naukowców pracująca pod kierunkiem uczonych z Uniwersytetu Oksfordzkiego zsekwencjonowała DNA ponad 2000 żyjących przed wiekami świń, w tym 63 zwierząt, które w ciągu ostatnich 10 000 la żyły na Bliskim Wschodzie i w Europie.
Świnie, które przybyły do Europy przed 8000 lat wraz z rolnikami były potomkami bliskowschodnich dzików. Jednak w ciągu kolejnych 3000 lat dochodziło do tak częstego krzyżowania się ich z europejskimi dzikami, że niemal całkowicie utraciły one dziedzictwo genetyczne swoich bliskowschodnich przodków. Niektóre jednak geny im zostały i to prawdopodobnie one odpowiadają za czarne i czarno-białe ubarwienie spotykane wśród świń. Ponadto wysoki odsetek genów z Bliskiego Wschodu został zachowany u świń z wysp Morza Śródziemnego. Zwierzęta te doświadczyły mniejszej wymiany genetycznej z dzikami pochodzącymi z Europy.
Teraz naukowcy chcą dowiedzieć się, które konkretnie geny pozostałe u europejskich świń pochodzą od ich bliskowschodnich przodków. To pozwoli ocenić, czy selekcja dokonywana przed ponad 10 000 laty przez rolników z Żyznego Półksiężyca pozostawiła u europejskich świń coś więcej niż umaszczenie.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.