Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Indonezyjscy obrońcy przyrody poinformowali o przyłapaniu na gorącym uczynku... 92-letniego kłusownika, który jest odpowiedzialny za zabicie dziesiątków skrajnie zagrożonych tygrysów. Mężczyzna został zatrzymany na rzece Kuala Cinaku, a w jego łodzi znaleziono skórę, czaszkę i kości tygrysa.

Zatrzymany przyznał, że zabija tygrysy dla zysku od 17. roku życia. W roku 1960 przeniósł się z Jawy na Sumatrę, gdyż na Jawie znacząco spadła liczba tygrysów. Kłusownik poinformował, że w samej tylko prowincji Riau zabił więcej niż 50 tygrysów sumatrzańskich. Obecnie na wolności żyje mniej niż 400 przedstawicieli tego gatunku.

Mężczyzna sprzedawał swoje łupy w Singapurze. Grozi mu do 5 lat więzienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powszechnie wiadomo (azjatom) że wywar z penisa tygrysa jest afrodyzjakiem i działa rewitalizująco.Dobrze że "dowód rzeczowy" dostanie 5 lat.

Artykuł uważam za szkodliwy (dla tygrysów).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wielkie pożary zagrażają jednemu z największych parków narodowych Indii. W Similipal National Park występuje aż 1076 gatunków roślin, w tym 96 gatunków orchidei, jest też zamieszkany przez 42 gatunki ssaków (m.in. tygrysy, lamparty i słonie), 242 gatunki ptaków, 30 gatunków gadów i liczną populację płazów. Pożary zaczęły wybuchać w izolowanych miejscach Parku już na początku lutego. Obecnie odnotowano je w ośmiu różnych rejonach Similipal.
      Rząd stanu Odisha zapewnia, że główna część Parku jest bezpieczna, ale lokalni aktywiści i obrońcy przyrody alarmują o możliwych dużych zniszczeniach flory i fauny. Potomkini lokalnej rodziny królewskiej wyraziła obawę o bezpieczeństwo melanistycznych tygrysów, z których znany jest Park.
      Z oficjalnych informacji wynika, że do walki z ogniem wysłano 1200 osób. Na razie nie zaobserwowano ponoć, by zginęło jakieś duże zwierzę.
      Similipal National Park obejmuje 4374 kilometry kwadratowe, z czego 845 km2 to część główna z rezerwatem tygrysów, 2129 km2 obejmuje strefa buforowa, a 1400 km2 obszar przejściowy.
      Urzędnicy mówią, że do pożaru przyczyniła się niezwykła susza i wczesne nadejście lata. Winni są też okoliczni mieszkańcy. Mieszkańcy zwykle podpalają liście pokrywające ziemię, by zebrać oleiste nasiona Madhuca longifolia oraz inne produkty. Panujący upał pomógł w rozprzestrzenianiu się ognia. Na szczęście na głównym obszarze parku nie odnotowaliśmy żadnych większych pożarów, mówi J.D.Pati zastępca dyrektora parku.
      Lokalne władze zapewniają, że kontrolują sytuację. Jej rozwojowi przyglądają się władze krajowe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy zdalnie otworzyli obrożę telemetryczną, dzięki której można było prześledzić rekordową wędrówkę młodego tygrysa. Trzyletni samiec pokonał od czerwca do grudnia ubiegłego roku prawie 1500 km (1475). To najdłuższa tygrysia wyprawa w Indiach. Ponieważ bateria była już na wyczerpaniu, a obwód szyi zwierzęcia zwiększył się na tyle, że zaczęło to grozić uduszeniem, naukowcy zdecydowali się na zdjęcie urządzenia. Teraz samiec, któremu ze względu na zacięcie podróżnicze nadano imię Walker, ma być monitorowany za pomocą kamer.
      Na nagraniu udostępnionym przez oficera Indyjskiej Służby Leśnej Parveena Kaswana widać myjącego się Walkera (C1), który zrywa się zaskoczony po zdalnym otwarciu obroży.
      C1 to jedno z trojga kociąt, urodzonych pod koniec 2016 r. przez samicę T1. Obrożę GPS założono mu 27 lutego, w ramach projektu kierowanego przez dr. Bilala Habiba z Instytutu Dzikiej Przyrody Indii (Studying Dispersal Pattern of Tigers in the Eastern Vidarbha Landscape of Maharashtra).
      Gdy Walkera schwytano, by założyć mu obrożę, wokół brzucha miał zaciśnięte wnyki. Uniemożliwiały mu one normalny wzrost. Po udzieleniu pomocy samiec doszedł do siebie w ciągu miesiąca. Intensywnie eksplorował rezerwat, ale nie znalazł wolnego terenu, na którym mógłby się osiedlić, dlatego 21 czerwca opuścił Tipeshwar.
      Dzięki obroży naukowcy mogli stwierdzić, że przemieszczając się z rezerwatu Tipeshwar w dystrykcie Yavatmal (stan Maharasztra) do rezerwatu Dnyanganga w dystrykcie Buldhana w tym samym stanie, od 21 czerwca do 4 grudnia Walker pokonał 1475 km. Nigdzie nie zabawiał dłużej niż 4-5 dni, a zatrzymywał się tylko po to, by zapolować. Specjaliści byli przekonani, że podróżuje, by znaleźć terytorium i partnerkę. Po dotarciu do Dnyangangi, od 5 grudnia 2019 do 28 marca 2020 r., C1 pokonał jeszcze 1185 km. W sumie od założenia urządzenia przeszedł aż 3017 km.
      Samiec zdobył wszystkie umiejętności, by przeżyć i unikać ludzi - podkreśla Habib i dodaje, że w obrębie rezerwatu Walker wykorzystuje intensywnie teren o powierzchni 52 km2. Naukowcy planują wypuścić w Dnyangandze samicę. Spotkanie panelu ekspertów zaplanowano na 22 marca, ale z powodu ograniczeń związanych z pandemią ostatecznie do niego nie doszło.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niespełna 3-letni tygrys pokonał od czerwca ok. 1300 km. To najdłuższa tygrysia wyprawa, jaką dotąd stwierdzono w Indiach. Samiec z założoną obrożą telemetryczną rozpoczął swoją wędrówkę w rezerwacie Tipeshwar w dystrykcie Yavatmal (stan Maharasztra). Pierwszego grudnia dotarł do rezerwatu Dnyanganga w dystrykcie Buldhana w tym samym stanie. Co istotne, od ustanowienia Dnyangangi w styczniu 1998 r. dotąd nie było tu tygrysów.
      Tym, co intryguje przyrodników, jest fakt, że samiec nigdzie nie zabawiał dłużej niż 4-5 dni, a zatrzymywał się tylko po to, by zapolować (głównie na bydło).
      Nitin Kakodkar, szef Straży Leśnej stanu Maharasztra, podkreśla, że tygrys nie szedł po linii prostej, ale kluczył, przemieszczał się w tę i z powrotem między polami, zbiornikami itp. W ten sposób wydłużył swoją trasę o kilkaset kilometrów.
      Podróż młodego samca, a także rosnąca liczba tygrysów w niechronionych lasach, takich jak Brahmapuri w dystrykcie Chandrapur, skłania władze do przemyślenia dotychczasowych zapisów prawnych.
      Samiec (C1) to jedno z trojga kociąt, urodzonych pod koniec 2016 r. przez samicę T1. Obrożę GPS założono mu 27 lutego w ramach projektu kierowanego przez dr. Bilala Habiba z Instytutu Dzikiej Przyrody Indii (Studying Dispersal Pattern of Tigers in the Eastern Vidarbha Landscape of Maharashtra). C1 opuścił Tipeshwar 21 czerwca.
      Docierając do obszaru chronionego, C1 zapewnił sobie bezpieczną przyszłość. W Dnyangandze są miejsce i jedzenie, jeśli jednak samiec nie znajdzie partnerki [a to właściwie pewne, że mu się nie uda], może wyruszyć w dalszą podróż - opowiada Habib.
      Po kilku miesiącach wędrówki w październiku C1 udał się do rezerwatu Isapur (w dystrykcie Yavatmal), potem dotarł do dystryktu Hingoli, gdzie zaskoczony w zaroślach przez grupę mężczyzn zaatakował i zranił jednego z nich. To jedyny przypadek konfliktu w czasie długiej podróży.
      Oprócz C1 w lutym zaobrożowano jeszcze jedno zwierzę - C3. C1 i C3 najpierw poruszały się po Tipeshwarze, a potem zaczęły eksplorować dalej położone rejony. W połowie lipca C3 dotarł w pobliże Adilabadu w stanie Telangana, ale dość szybko wrócił do rezerwatu Tipeshwar i ostatecznie tu się osiedlił. C2, tygrys bez obroży, także pokonywał spore dystanse.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Muhammad Idul, 16-latek z Indonezji, w którego szyję podczas wyprawy z przyjacielem wbiła się ryba z rodziny belonowatych, przeżył dzięki szczęśliwemu splotowi zdarzeń. Pomogły błyskawiczna reakcja kolegi i umiejętności chirurgów.
      Siła, z jaką ryba uderzyła w szyję chłopaka, była tak duża, że wypadł on z łodzi. Do wypadku doszło parę dni temu.
      Jak powiedział BBC Muhammad, miała to być zwykła nocna wyprawa na ryby z przyjacielem Sardim. Najpierw wypłynął Sardi, potem, drugą łodzią, Muhammad. Około 500 m od brzegu Sardi włączył latarkę. Nagle z wody wyskoczyła ryba z rodziny belonowatych i wbiła mi się w szyję.
      Muhammad wpadł do ciemnej wody. Długie szczęki ryby przeszyły ciało od żuchwy po podstawę czaszki. Ryba nadal żyła i cały czas próbowała się uwolnić. Szesnastolatek chwycił ją w nadziei, że uda mu się zapobiec powiększeniu urazu.
      Chłopcy dopłynęli na brzeg. Ojciec Muhammada Saharuddin przetransportował rannego do szpitala w Bau-Bau (to 1,5 godziny jazdy z ich wioski na południu wyspy Buton). Tam lekarze mogli jedynie odciąć rybę; nie mieli sprzętu pozwalającego na usunięcie jej szczęk. Ojca i syna czekała więc dalsza podróż do szpitala w Makasarze.
      Choć to o wiele większy ośrodek, lekarze z Wahidin Sudirohusodo Hospital nie mogli wyjść ze zdumienia; nigdy nie spotkali się z takim przypadkiem. Jak powiedział dyrektor Khalid Saleh, potrzeba było 5 specjalistów, by z największą ostrożnością podczas godzinnej operacji usunąć fragmenty ryby.
      Pięć dni później jedynym śladem po zdarzeniu jest opatrunek na szyi. Muhammad nadal nie może skręcić szyi w prawo, ale humor mu dopisuje.
      Monitorujemy jego stan. Na dniach może zostać wypisany, ale na razie nie może wrócić do rodzinnej wioski, bo trzeba go jeszcze kontrolować.
      Często belonowate przeskakują z dużą prędkością nad łodziami/statkami, zamiast je opływać. Już wcześniej dochodziło do wypadków z udziałem ludzi. Opisując perypetie Muhammada, światowe media donosiły np. o 22-letnim kadecie marynarki, który w 2018 r. zginął podczas treningu u wybrzeży prowincji Trat w Tajlandii (ryba wbiła się w jego szyję).
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Indonezyjska policja aresztowała parę osób podejrzanych o kłusownictwo. Wcześniej władze znalazły skórę tygrysa sumatrzańskiego i 4 płody w słoju.
      Tygrys sumatrzański jest krytycznie zagrożony. Szacuje się, że na wolności pozostało mniej niż 400 osobników.
      Podejrzani planowali sprzedać skórę zagranicznemu kolekcjonerowi. Kości zostały sprzedane wcześniej, prawdopodobnie do celów związanych z medycyną tradycyjną. Nie wiadomo, do czego miały posłużyć płody ze słoja.
      Dowody zostały zaprezentowane przez policję na niedzielnym briefingu dla mediów. Edward Hutapea, inspektor ds. egzekucji przepisów ochrony środowiska, powiedział, że wcześniej aresztowani sprzedali skórę innego tygrysa. Teraz mieli "na zbyciu" kolejną i 4 płody; te ostatnie pochodziły z kota sprzedanego wcześniej w tym roku.
      Przedstawiciel Ministerstwa Środowiska i Leśnictwa powiedział, że podejrzani z prowincji Riau zostali aresztowani po anonimowym zawiadomieniu. Jeśli zarzuty dot. handlu zostaną udowodnione, grozi za to maksymalnie kara 5 lat więzienia i grzywna w wysokości 100 mln rupii indonezyjskich (ok. 7100 dol.).
      Przyspieszające wylesienie i niepohamowane kłusownictwo oznaczają, że te szlachetne istoty mogą wyginąć jak tygrysy balijski i jawajski. W Indonezji każdemu, kto zostanie przyłapany na polowaniu na tygrysy, grozi kara więzienia i wysokie grzywny. [Niestety] mimo zwiększonych wysiłków na rzecz ochrony tych zwierząt, w tym lepszego egzekwowania prawa [...], na Sumatrze i w innych częściach Azji nadal istnieje spory popyt na części ciała i tygrysie produkty - podkreśla WWF.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...