Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'zwiększać' .
Znaleziono 3 wyniki
-
Dzielenie się z innymi wrażeniami dotyczącymi produktu może podwyższyć lub obniżyć przypisywaną mu ocenę. Wszystko zależy od tego, czy dzielimy się uwagami na temat odczuć emocjonalnych/sensorycznych, czy czysto praktycznych (Consumer Research). W ramach tzw. marketingu szeptanego konsumenci stale dzielą się opiniami na temat produktów lub usług. Jak jednak tego typu wymiana wpływa na ich własne doświadczenia? Czy wrażenia stają się intensywniejsze, czy słabsze niż wcześniej? By znaleźć odpowiedzi na tak postawione pytania, Sarah G. Moore z University of Alberta przeprowadziła serię eksperymentów. Kanadyjka odkryła, że reakcja ludzi różni się w zależności od rodzaju przekazywanej informacji. U osób dzielących się doświadczeniami zmysłowymi lub emocjonalnymi następuje spadek ich intensywności (kupione na urodziny przyjaciela boskie ciastko czekoladowe zaczyna się np. wydawać mniej smakowite), co ma swoje dobre strony w przypadku doświadczeń negatywnych, ponieważ kiepski albo straszny film wydaje się później mniej beznadziejny lub przerażający. Psycholodzy z Univeristy of Alberta stwierdzili, że osoby, które podzieliły się hedonistycznymi wrażeniami i doświadczyły na swojej skórze, że potem są one mniej przyjemne, w przyszłości rzadziej angażują się w marketing szeptany. Opowiadanie o użytkowości czegoś (czyli doświadczeniach poznawczych) opiera się na funkcjach, a nie emocjach, pozwalając konsumentom lepiej zrozumieć doświadczenie. Wyjaśnianie, czemu pamięć przenośna jest taka świetna [można w jednym miejscu przechowywać wszystkie pliki], sprawia, że lubimy ją w jeszcze większym stopniu, podczas gdy opowiadanie, dlaczego produkt czyszczący jest taki okropny, powoduje, że nie podoba nam się on jeszcze bardziej. Dzielenie się doświadczeniami utylitarnymi zwiększa prawdopodobieństwo angażowania się w przyszłości w marketing szeptany.
-
Suplementy wapnia, zażywane w starszym wieku, by za pobiec osteoporozie, zwiększają ryzyko zawału serca (British Medical Journal). Wcześniejsze badania sugerowały, że suplementy mogą zwiększać ryzyko zawału i innych zdarzeń sercowo-naczyniowych u zdrowych kobiet. By zatem dokładniej przyjrzeć się temu zagadnieniu, międzynarodowy zespół naukowców przeanalizował wyniki 11 randomizowanych badań kontrolowanych, polegających na losowym przydzieleniu ludzi do grupy badanej lub kontrolnej i ukryciu kodu przydzielania. Wszystkie studia dotyczyły suplementów wapnia bez dodatku witaminy D i objęły łącznie 12 tysięcy pacjentów. Akademicy uwzględnili różnice w scenariuszu i jakości eksperymentów, minimalizując w ten sposób odchylenia oraz błędy. Okazało się, że suplementy wapnia wiązały się ze zwiększonym o ok. 30% ryzykiem zawałów i nieistotnym statystycznie wzrostem częstości występowania udarów i śmiertelności. Wyniki były podobne we wszystkich testach i niezależne od wieku, płci oraz rodzaju suplementu. Naukowcy podkreślają, że choć wzrost ryzyka nie jest zbyt wysoki, zagadnienie jest ważne ze względu na rozpowszechnienie suplementacji wapniem. Oznacza to, że nawet niewielka zmiana prawdopodobieństwa przekłada się na poważne obciążenie populacji chorobą i jej kosztami. W ramach wcześniejszych studiów nie stwierdzono, by zwiększenie zawartości wapnia w diecie prowadziło do wzrostu zagrożenia chorobami sercowo-naczyniowymi, co oznacza, że opisywane zjawisko wiąże się wyłącznie z suplementami. Jako że zażywanie wapnia umiarkowanie zwiększa gęstość kości i zapobiega złamaniom, w świetle doniesień o zawałach warto rozważyć sensowność tej formy profilaktyki osteoporozy.
- 1 odpowiedź
-
Badania naukowców z Uniwersytetu w Bergen oraz Instytutu Psychiatrii Królewskiego College'u Londyńskiego ujawniły, że w roli czynnika zwiększającego śmiertelność depresja dorównuje paleniu papierosów. Wykorzystując informacje zdobyte w ramach wywiadu z ponad 60 tys. osób oraz pochodzące z bazy danych nt. śmiertelności, akademicy stwierdzili, że w ciągu 4 lat od przeprowadzenia sondażu śmiertelność u ludzi z depresją zrównała się ze swoim odpowiednikiem w grupie palaczy. W odróżnieniu od palenia, nie wiemy, w jakim stopniu w przypadku depresji jest to związek przyczynowo-skutkowy. Wszystko wskazuje jednak na to, że powinniśmy na niego zwracać większą uwagę, ponieważ utrzymywał się nawet po wzięciu poprawki na inne czynniki – wyjaśnia szef zespołu dr Robert Stewart. Norwegowie i Brytyjczycy zaobserwowali, że jeśli depresja występuje łącznie z lękiem, śmiertelność jest mniejsza niż w przypadku samej depresji. Jeden z wniosków wypływających z omawianego studium jest taki: odrobina lęku może być dla ciebie dobra. Wydaje się, że mamy do czynienia z dwiema grupami ryzyka. Ludzie z silnie zaznaczonymi symptomami lękowymi są naturalnie bardziej podatni [i zagrożeni zgonem] z powodu stresu, np. przez wpływ, jaki wywiera on na układ sercowo-naczyniowy. Z drugiej jednak strony osoby, które mają niewiele punktów w skali mierzącej lęk, np. zaprzeczające istnieniu jakichkolwiek objawów, mogą również nie szukać pomocy w związku z chorobami czysto fizycznymi lub być ludźmi chętnie podejmującymi ryzyko. To tłumaczyłoby wyższą śmiertelność. Dr Stewart uważa, że różnice w śmiertelności w przypadku depresji i lęku da się wyjaśnić za pomocą reakcji innych ludzi na próby poszukiwania pomocy. W ogóle by mnie nie zdziwiło, gdybym stwierdził, że lekarze z mniejszym prawdopodobieństwem przyglądają się objawom fizycznym u ludzi z depresją, ponieważ sądzą, że to właśnie depresja stanowi wyjaśnienie. Mogą być jednak bardziej skłonni badać pacjentów lękowych, gdyż zakładają, że to ich uspokoi. Psychiatrzy podkreślają, że odkrycia zespołu należy rozpatrywać łącznie z wynikami innych badań, które wskazywały na negatywny wpływ chorób psychicznych, w tym depresji, na zdrowie fizyczne.
- 2 odpowiedzi
-
- dr Robert Stewart
- zgon
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami: