Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'produkt' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 10 wyników

  1. Czy klienci wybiorą zupę w proszku z napisem "gotować kwadrans" czy "gotować 15 minut"? A jak z ciastem, bardziej przypadnie im do gustu po pieczeniu przez 30 minut czy przez pół godziny? Okazuje się, że wolimy określenia bardziej granularne, jak to określają autorzy artykułu z Journal of Consumer Research. Warunek jest taki, że autorem komunikatu jest ktoś, komu ufamy, kogo wiarygodność nie budzi zastrzeżeń. W innym razie nie ma znaczenia, jakimi słowami się posłuży. Charles Zhang i Norbert Schwarz z University of Michigan stwierdzili, że ilościowe dane o produkcie wyrażone za pomocą bardziej "rozdrobnionych" jednostek wydają się ludziom bardziej precyzyjne i wiarygodne, dlatego 15 min bije pod tym względem kwadrans na głowę. Kwadrans brzmi jak pewne przybliżenie, co może oznaczać 2 minuty więcej albo 3 mniej. Konsumenci postrzegają produkty jako w większym stopniu wypełniające swoje zobowiązania, jeśli obietnica jest wyrażona za pomocą dokładnie wyrażonej, a nie ogólnikowej informacji. Podczas eksperymentu ochotnicy mieli wybierać między różnymi GPS-ami. Jedno urządzenie miało pracować na pojedynczym ładowaniu do 2 godzin, a drugie, droższe i cięższe, do trzech. Kiedy czas pracy na baterii opisywano za pomocą godzin, ludzie o wiele rzadziej (26%) wybierali GPS-a 2-godzinnego, obawiając się, że nie zdążą dojechać do celu itp. Gdy jednak 2 godziny zastąpiono 120 min, to samo urządzenie wydawało im się o wiele lepsze. Tym razem wskazało na nie aż 57% badanych.
  2. Dotąd psycholodzy wiedzieli, że klienci płacący za towar kartą kredytową są skłonni zapłacić za niego więcej. Teraz ustalili, że osoby korzystające z gotówki i karty zwracają uwagę na inne aspekty produktu (Journal of Consumer Research). W ramach eksperymentów Promothesh Chatterjee z University of Kansas oraz Randall L. Rose z Uniwersytetu Południowej Karoliny nakłaniali badanych, by myśląc o środkach płatniczych, zwracali się albo ku gotówce, albo karcie kredytowej. Później sprawdzali, w jaki sposób ochotnicy oceniają różne cechy produktów. Odkryliśmy, że gdy w ich umyśle aktywowano koncept karty, ludzie bardziej zajmowali się korzyściami związanymi z danym towarem [...], a gdy priming dotyczył gotówki, w większym stopniu skupiali się na kosztach (pieniężnych i niepieniężnych). Naukowcy podkreślają, że skojarzenia dotyczące różnych środków płatniczych powstają już w dzieciństwie. Karty są np. reklamowane jako sposób na zdobycie upragnionych produktów/usług, określonego stylu życia oraz natychmiastowej nagrody, natomiast wyciąganie pieniędzy z portfela staje się czynnością przykrą, by nie powiedzieć bolesną (pozbywamy się czegoś zdobytego ciężką pracą i fizycznie uszczuplamy swoje zasoby).
  3. Pewne marki są silnie kojarzone z krajami bądź kulturami i stają się ich ikonami, dlatego konsumenci reagują bardziej pozytywnie na kolejne produkty, które pasują do ich oczekiwań. Psycholodzy z University of Minnesota podają przykład kiełbasek grillowych Budweisera i ekspresu cappuccino Sony. Pierwsze zapewne by się przyjęły, drugi – nie za bardzo… Poza Sony i Budweiserem Carlos J. Torelli i Rohini Ahluwalia wymieniają jeszcze jedną symboliczną kulturowo markę – meksykańską Coronę. W ramach eksperymentu Amerykanie postanowili sprawdzić, co się stanie, kiedy symboliczna kulturowo marka stworzy nowe produkty. Ustalano, do jakiego stopnia produkt automatycznie uruchomi czyjąś wiedzę odnośnie do danej kultury. Proces ten działa niezależnie od konsumenckiej percepcji dopasowania między skojarzeniami dotyczącymi marki a cechami produktu lub wniosków związanych z doświadczeniem marki w danej dziedzinie, które ma wynikać z kraju pochodzenia. [Co istotne] może niezależnie od tych czynników wpłynąć na ocenę produktów stanowiących rozszerzenie dotychczasowej oferty. Torelli i Ahluwalia tłumaczą, że gdy marka pasuje do osobistego schematu kulturowego, ludzie w krótszym czasie/łatwiej przetwarzają dotyczące jej informacje i dlatego akceptują nowy produkt. Podczas badań ochotnicy żywili pozytywne odczucia w stosunku do spójnych kulturowo produktów, np. samochodów elektrycznych Sony. Mniej im się podobał toster tej samej firmy, o ekspresie cappuccino nie wspominając. Psycholodzy podkreślają, że efekt pojawiał się tylko wtedy, gdy symboliczne kulturowo były zarówno marka, jak i produkt.
  4. Reklamy produktów upiększających powodują, że samoocena kobiet okresowo spada. Debra Trampe i Frans W. Siero z Uniwersytetu w Groningen oraz Diederik A. Stapel z Uniwersytetu w Tilburugu zaplanowali i przeprowadzili kilka eksperymentów, które pozwalały ocenić, jakie ludzie postrzegali reklamowane i niereklamowane produkty. W jednej z prób kobietom prezentowano kosmetyki upiększające (perfumy i cienie do powiek) lub usuwające jakiś problem (korektor na wypryski i niedoskonałości skóry oraz dezodorant). Obiekty umieszczano w reklamie z rozświetlonym tłem – obowiązkowo wymieniano nazwę marki – lub ustawiano naprzeciw białej planszy. Po obejrzeniu reklam z upiększaczami panie myślały o sobie częściej, niż gdy oglądały dokładnie ten sam cień czy perfumy poza kontekstem reklamowym. Co więcej, po obejrzeniu reklamy z produktem wspomagającym konsumentki oceniały siebie mniej pozytywnie niż po ujrzeniu kosmetyku w sytuacji niekojarzonej z zachwalaniem. Reklamy produktów upiększających wydają się skłaniać do uznawania aktualnego poziomu atrakcyjności za niższy od idealnego lub najlepszego z możliwych. Konsumentki wydają się porównywać siebie do obrazów produktów w reklamach, nawet jeśli w reklamie nie występuje żaden człowiek. Holendrzy przyrównują opisywane zjawisko do obniżania samooceny pod wpływem zdjęć modelek w rozmiarze zero.
  5. Ludzie wiedzą, że przedmioty, np. samochody czy komputery, są nieożywione, ale od czasu do czasu zachowują się, jakby tak nie było: zaczynają się kłócić z pecetem lub żywią cieplejsze uczucia w stosunku do swetra (i nie chodzi tu tylko o jego walory "grzewcze"). Okazuje się, że ze względy na skłonność do antropomorfizowania wystarczą przypadkowe nawet wskazówki, że produkt może być żywy, by konsumenci sprzeciwiali się wymienianiu go (Journal of Consumer Psychology). Jesse Chandler, doktorant z University of Michigan, wykazał, że gdy ludzie zaczną myśleć o swoim samochodzie jak o czymś ożywionym, przestają dbać o to, jak sprawnie działa, kiedy mają zdecydować, czy go wymienić na nowszy model, czy nie. Skoro nie zmieniamy przyjaciół, kiedy się zestarzeją i staną zrzędliwi, postępujemy podobnie, gdy mamy zastąpić "ożywione" produkty, które przestały działać, jak powinny. Chandler i prof. Norbert Schwarz przeprowadzili dwa eksperymenty dotyczące wpływu antropomorficznych myśli na zamiar zastąpienia produktu. W pierwszym naukowcy poprosili niektórych ochotników, by opisali swoje samochody w terminologii technicznej (cichy, niezawodny itp.), a pozostałym polecono sporządzić opis z wykorzystaniem cech osobowości (sympatyczny, powściągliwy). Okazało się, że ludzie posługujący się cechami osobowości w mniejszym stopniu wyrażali potem chęć zastąpienia auta innym. Osoby posługujące się kategoriami technicznymi częściej chciały wymienić samochód gorszej jakości niż dobry, lecz zależność ta zanikała wśród wolontariuszy myślących o autach jak o człowieku. W ramach drugiego eksperymentu panowie poprosili, aby badani wskazali kolor swojego samochodu na próbnikach barw, na których zamieszczono również ich nazwy. W zależności od scenariusza, kolor oznaczano jako ciepły lub chłodny, np. "letnie niebo" (ciepły) lub "śnieżny błękit" (chłodny). Okazało się, że nazwy kolorów prowadziły do znacznych różnic, ale tylko wtedy, gdy ochotnicy mieli myśleć o osobowości swoich aut. Podobnie jak ludzie wolą innych ludzi, którzy podczas kontaktów wydają się ciepli, przyjaźni, od tych, którzy sprawiają wrażenie chłodnych, tak myśląc o osobowości auta, uczestnicy eksperymentu w mniejszym stopniu chcieli zamienić "ciepły" samochód niż "zimny". Dlatego właściciele niebieskich samochodów rzadziej deklarowali chęć wymiany auta, gdy jego kolor oznaczono jako "letnie niebo", a nie "śnieżny błękit". Amerykanie opisują konsekwencje marketingowe swoich odkryć, wskazując m.in. na potencjał reklam ożywiających przedmioty nieożywione. Zaznaczają jednak, że zjawisko antropomorfizowania może zaszkodzić zarówno konsumentom, jak i producentom. Ci pierwsi będą się narażać na znaczne straty, nie mogąc się rozstać z ukochanym samochodem. Ci drudzy nie będą zaś mogli sprzedać produktu lepszego pod względem technicznym, jeśli konkurencja wyposaży swoją propozycję w przemawiające do wyobraźni cechy interpersonalne.
  6. Reklamując jedzenie, warto odwoływać się nie tylko do smaku, ale do wszystkich zmysłów. Spot będzie wtedy skuteczniejszy, a i sam produkt zyska przychylniejsze oceny (Journal of Consumer Research). Ryan S. Elder i Aradhna Krishna z University of Michigan zademonstrowali, że posłużenie się innymi zmysłami nasila wrażenia smakowe. Ponieważ smak jest efektem współpracy wielu zmysłów – zapachu, tekstury, wzroku i dźwięku – reklamy powołujące się na nie silniej wpłyną na smak niż reklamy wspominające wyłącznie o smaku. W ramach eksperymentu ochotników losowo przydzielono do jednej z dwóch grup. Każda oglądała inny spot. Jeden "zaprzęgał" do pracy wiele zmysłów, dlatego gumę do żucia zachwalano następującym hasłem: "pobudza twoje zmysły". Drugi polegał jedynie na smaku, stąd slogan "długo utrzymujący się smak". Po spróbowaniu gumy badani spisywali skojarzenia, które im przyszły do głowy i oceniali smak. Reklama multisensoryczna prowadziła do bardziej pozytywnych skojarzeń zmysłowych, co z kolei w większym stopniu wzmagało wrażenia smakowe niż spot angażujący jeden kanał zmysłowy. Różnice w obrębie skojarzeń pociągały za sobą różnice w smaku. Wyniki powtórzyły się w przypadku chipsów ziemniaczanych i popcornu. Amerykanie podkreślają, że ich obserwacje są istotne zarówno dla reklamodawców oraz domów mediowych, jak i dla restauratorów. Odpowiednie skonstruowanie karty dań może bowiem znacznie zmienić doznania klientów. Co więcej, projektanci opakowań na żywność również mogą dorzucić swoje trzy grosze. Umieszczając na nich więcej danych odwołujących się do różnych zmysłów, wpłyną na postrzeganie produktu.
  7. Peel and Taste to nowa metoda reklamowania napojów i produktów spożywczych. Cieniutkie listki przypominają gumę do żucia lub paski odświeżające oddech. Są pakowane w przezroczystą folię. Wystarczy wziąć je do ust, by poczuć, jak smakuje interesujące nas piwo czy debiutująca marka chipsów. Jednorazowe opakowanie gwarantuje zachowanie smaku oraz sterylności. Producent Peel 'n Taste – firma First Flavor - zapewnia, że paski wywrą niezapomniane wrażenie zarówno na dotychczasowych, jak i potencjalnych klientach marki, podczas gdy reklama wizualna może co najwyżej zachęcić do kupienia czegoś po raz pierwszy. Jeśli jednak smak nie przypadnie klientowi do gustu, ze związku nici... Nie da się też ukryć, że taki sposób reklamowania jest tańszy, wygodniejszy i bardziej oryginalny od tradycyjnych darmowych próbek czy akcji promocyjnych w sklepach. Za pośrednictwem pasków zachwalano już wiele produktów, m.in. rum z nutą limetki w tle oraz pastę wybielającą, która miała smakować o niebo lepiej od towarów oferowanych przez konkurencję.
  8. Ludzie wolą i wybierają produkty, w których opisie umieszczono więcej danych technicznych. Postępują tak nawet wtedy, gdy mogą osobiście sprawdzić towar lub gdy w specyfikacji pojawia się mało istotnych szczegółów, a czasem nie ma ich w ogóle (Journal of Consumer Research). Zjawisko to występuje bez względu na rodzaj towaru, a więc zarówno w przypadku notebooków, jak i bawełnianych prześcieradeł. Christopher K. Hsee z Uniwersytetu w Chicago oraz Yang Yang, Yangjie Gu i Jie Chen z Shanghai Jiao Tong University przeprowadzili serię 5 eksperymentów. Poprosili ochotników o dokonywanie wyborów między 2 alternatywami: aparatami cyfrowymi, ręcznikami, olejami sezamowymi, telefonami komórkowymi i chipsami ziemniaczanymi. Za każdym razem badani wybierali produkty z większą liczbą danych w opisie. Wbrew pozorom, niekoniecznie bardziej je potem lubili. Skłonność ta może być wykorzystywana w kampaniach marketingowych, psycholodzy badają jednak czynniki i mechanizmy, dzięki którym konsumenci opierają się naciskom.
  9. Trzej naukowcy z Northwestern University zademonstrowali, w jaki sposób można manipulować właściwościami reklamy, by zwiększyć prawdopodobieństwo, że klienci wybiorą określony produkt. Wyniki eksperymentu Ryana Hamiltona, Jiewena Honga oraz Alexandra Cherneva stoją w sprzeczności z modelami ekonomicznymi, zgodnie z którymi wybory konsumenckie bazują na stałych preferencjach i nie powinny na nie wpływać pośledniejsze (oceniane jako gorsze) alternatywy. Amerykanie pokazali, jak grupowanie produktów o podobnych właściwościach może pozwolić zaistnieć opcjom niepodobnym do nich. Weźmy jako przykład dwie kanapy. Kanapa A ma miękkie poduszki, sofa B jest trwalsza, odporniejsza na uszkodzenie. Mebel A wybiera mniejszość, bo 42,3% badanych. Gdy jednak do kanap A i B dodamy trzy inne sofy, wszystkie z twardszymi poduszkami, preferencje dla mięciutkiej kanapy A wzrastają aż do 77,4% (Journal of Consumer Research). Jak widać, ważny jest nie tylko sam produkt, ale jego otoczenie i zestawienia.
  10. Mieszkańcy Nowego Świata uprawiali różne odmiany papryczek chilli i wytwarzali z nich taco już 6.100 lat temu. Takie wyniki dały badania wyskrobków z naczyń ludów Ameryki Środkowej i dorzecza Amazonki. Obecnie ekipa składająca się 15 naukowców chce znaleźć odpowiedź na 2 pytania: czy ludzie ci znali też salsę (zimny, pikantny sos z warzyw zmiksowanych z przyprawami) i kiedy zaczęli wytwarzać piwo. Odkrycia bioarcheologów pozwalają z całą mocą stwierdzić, że chilli jest najstarszą przyprawą Ameryk oraz jedną z najstarszych przypraw na świecie (Nature). Ponieważ rolnicy z południowo-zachodniego Ekwadoru uprawiali papryczki już ponad 6 tys. lat temu, oznacza to, że rolnictwo plemion prekolumbijskich było bardziej rozwinięte niż wcześniej przypuszczano. Chilli zapracowało sobie na opinię młodej przyprawy, gdyż po kontakcie Europejczyków z Nowym Światem roślina zawędrowała do wielu krajów Starego Kontynentu, do Afryki oraz Azji. Tam się zaaklimatyzowała i była w dalszy sposób zmieniana poprzez wybiórcze krzyżowanie. Pierwotne odmiany papryczek już nie istnieją. Współcześnie chilli stanowi flagowy produkt wielu kuchni, w tym węgierskiej (można powiedzieć, że papryka to symbol narodowy Madziarów), etiopskiej czy chińskiej. We wszystkich 7 powiązanych z chilli stanowiskach znajdowano także pozostałości kukurydzy. Oznacza to, że udomowienie obu roślin, nadal bardzo ważnych w tym rejonie świata, przebiegało równolegle. Resztki papryczek wytropiono w dorzeczu Amazonki i na wybrzeżu Ekwadoru. Rośliny nie rosną na wysokościach i w warunkach niedużej wilgotności, dlatego udomowienie miało miejsce nie w Andach, gdzie wyewoluowały zaawansowane kultury, ale wśród prymitywnych plemion obszarów tropikalnych. To właśnie one rozpoczęły handel tym surowcem. Linda Perry ze Smithsonian Institution i J. Scott Raymond z Uniwersytetu w Calgary interesowali się nie tylko życiem codziennym praszczurów. Ślady rozprzestrzeniania się różnych produktów mogą bowiem rzucić nieco światła na trasy prehistorycznych wędrowców i handlarzy. Na Bliskim Wschodzie figi obłaskawiono 11.400 lat temu (w podobnym czasie udało się to w przypadku pszenicy). Kukurydzę zaczęto uprawiać w Nowym Świecie jakieś 9 tys. lat temu. Mikroskamieliny sugerują, że papryczki nie były właściwie używane jako przyprawa. Bogate w witaminę C chilli mieszano zazwyczaj z kukurydzą i kilkoma innymi składnikami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...