Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'prawdopodobieństwo' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 16 wyników

  1. Ludzie nieświadomie naśladują ruchy rozmówcy, ale prawdopodobieństwo mimikry zależy od tego, czy obu połówkom tandemu przyświeca ten sam cel. Jeśli jedna osoba ma ochotę na kawę, a drugiej w głowie przechadzka, ich gesty raczej się do siebie nie upodobnią... Sasha Ondobaka z Radboud University w Nijmegen przeprowadził eksperyment, który miał pomóc w ustaleniu, jak silny pociąg do naśladownictwa odczuwają badani, w zależności od tego, czy przyświeca im ten sam, czy inny cel niż partnerowi. Siedząc naprzeciw siebie, ochotnik i eksperymentator grali w karty. W stole między nimi zamontowano ekran dotykowy. Pierwsze dwie karty wyświetlały się przed psychologiem, który wybierał albo wyższą, albo niższą z nich. Później 2 karty pojawiały się przed badanym. W niektórych 16-rozgrywkowych seriach uczestnikom mówiono, by naśladowali eksperymentatora, w innych mieli postępować odwrotnie. Wszystkich instruowano, by działali jak najszybciej i najdokładniej. Okazało się, że kiedy ludzie mieli wybierać tak samo jak partner, wykonywali szybszy ruch, gdy sięgali w tym samym kierunku co on. Kiedy cele były różne (należało stawać okoniem), ruch stanowiący odzwierciedlenie posunięcia psychologa nie ulegał przyspieszeniu. Wniosek: naśladujemy, jeśli zależy nam na tym samym, co komuś. W innym razie skupiamy się na własnych sprawach.
  2. Osoby z bardzo optymistycznym podejściem dożycia (czasem nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi i rzeczywistości) mają tendencję do uczenia się wyłącznie na postawie informacji potwierdzających ich nastawienie. Wiąże się to ze specyficznym działaniem płatów czołowych. Przekonanie, że szklanka jest zawsze do połowy pełna, może być czymś pozytywnym, obniżając poziom stresu i lęku, a także sprzyjając zdrowiu i ogólnemu dobrostanowi. Może też jednak oznaczać, że z mniejszym prawdopodobieństwem podejmiemy działania zaradcze, uprawiając np. seks z zabezpieczeniem czy oszczędzając na emeryturę. Czemu więc nie uczymy się na podstawie informacji ostrzegawczych? - zastanawia się dr Tali Sharot z Wellcome Trust Centre for Neuroimaging. By się tego dowiedzieć, Sharot, prof. Ray Dolan (także z Wellcome Trust) oraz Christoph Korn z Berlińskiej Szkoły Umysłu i Mózgu przeprowadzili eksperyment z wykorzystaniem funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, podczas którego 19 ochotnikom przedstawiano 80 negatywnych scenariuszy, takich jak kradzież samochodu czy zdiagnozowanie choroby Parkinsona. Badanych poproszono, by oszacowali, z jakim prawdopodobieństwem dana rzecz może im się przytrafić. Po krótkiej przerwie naukowcy podawali, ile wynosi ryzyko dla populacji generalnej. Po zakończeniu skanowania wolontariusze wypełniali kwestionariusz dotyczący optymizmu, musieli też po raz drugi oszacować prawdopodobieństwo zaistnienia danej rzeczy w swoim życiu. Okazało się, że ludzie dokonywali większej korekty swoich oszacowań, gdy prawdopodobieństwo dla populacji generalnej było niższe od osobiście wytypowanego. Jeśli więc twierdzili, że prawdopodobieństwo zgonu na nowotwór wynosiło w ich przypadku 50%, a średnia dla populacji wynosiła 35%, to w kolejnej ocenie osobiste ryzyko określano np. na 37%. Jeśli jednak pierwszy typ był niższy od ryzyka populacyjnego, to korekta stawała się o wiele mniejsza. Badani wydawali się ignorować obiektywne statystyki. Członkowie zespołu opowiadają, że zjawiskom tym towarzyszył ciekawy wzorzec aktywności mózgu. Przy scenariuszu "ryzyko jest niższe od oszacowanego przeze mnie" następował wzrost aktywności płatów czołowych. Kiedy jednak sytuacja okazywała gorsza od spodziewanej, to im większym optymistą był dany człowiek, tym słabiej płaty czołowe reagowały na informację o błędzie. Nasze studium sugeruje, że wybieramy informację, której słuchamy. Im większymi optymistami jesteśmy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że wpłyną na nas negatywne informacje o przyszłości - podsumowuje dr Sharot.
  3. Podpisanie się własnym nazwiskiem przed wejściem do sklepu nasila poczucie tożsamości i zwiększa zaangażowanie, a więc prawdopodobieństwo zakupu u ludzi, którzy identyfikują się z kategorią oferowanych tu produktów. Jeśli ktoś jednak się z nimi nie identyfikuje, podpis doprowadzi do dalszego spadku zainteresowania i motywacji. Choć istnieje wiele sposobów prezentowania innym tożsamości, napisanie czyjegoś nazwiska ma unikatowe skutki prawne, społeczne i ekonomiczne – przekonują Keri L. Kettle i Gerald Häubl z University of Alberta. W jednym z eksperymentów proszono ludzi, żeby przed wejściem sklepu sportowego, by kupić buty sportowe, podpisali się lub wydrukowali swoje nazwisko. U konsumentów, którzy silnie kojarzyli swoją tożsamość z bieganiem, własnoręczne podpisanie się, w porównaniu do drukowania, zwiększało liczbę przymierzonych butów i wydłużało czas spędzany w sklepie. Jeśli jednak podpisał się ktoś nieidentyfikujący się z bieganiem, spędzał w sklepie mniej czasu i przymierzał mniejszą liczbę par butów. W kolejnym eksperymencie konsumentów poproszono o wybór produktów po wypisaniu lub wydrukowaniu nazwiska. Okazało się, że podpisujący się częściej wybierali opcję popularną w grupie społecznej, do której należeli. Psycholodzy podkreślają, że tendencja ta zaznaczała się silniej, gdy badani wybierali coś, co może służyć do manifestowania tożsamości (np. ubranie) niż wtedy, gdy chodziło o bardziej neutralną kategorię (np. pastę do zębów). W sklepach, na stacjach benzynowych itp. podpisujemy się w wielu sytuacjach, np. wypełniając ankietę czy przystępując do programu lojalnościowego. Skoro prowadzi to do wzrostu poczucia tożsamości, warto wiedzieć, jak taki zabieg marketingowo-uwierzytelniający może się skończyć...
  4. Mężczyźni z niższym poziomem hormonu stresu kortyzolu są dla kobiet atrakcyjniejsi od bardziej zestresowanych rywali. Zespół dr Fhionny Moore z Abertay University badał stężenia oraz kombinacje kortyzolu i testosteronu u młodych mężczyzn. Stworzono kolaże z wielu twarzy, uzyskując uśrednione obraz typowych fizjonomii. Dzięki temu można było stwierdzić, jak panie oceniają cechy wyglądu, związane z różnymi stężeniami hormonów. Wcześniejsze badania sugerowały istnienie związku między dużym stężeniem testosteronu a większą atrakcyjnością. W grę miały wchodzić korzyści zdrowotne, ponieważ tylko mężczyźni z silnym układem odpornościowym mogą sobie poradzić z wysokim poziomem hormonu płciowego. Nasze studium sugeruje jednak, że sprawy mają się zgoła inaczej. Pociąg do mężczyzn z niskim stężeniem kortyzolu był najsilniejszy w okresie owulacji. Interesujące, że nasze badania wykazały zwiększoną atrakcyjność mężczyzn ze spójnym profilem hormonalnym. Z tego powodu warianty niski kortyzol i niski testosteron lub wysoki kortyzol i wysoki testosteron były uznawane za bardziej pociągające od sytuacji, gdy stężenie jednego z hormonów było duże, a drugiego małe. Działo się tak tylko w niepłodnej fazie cyklu. Oznacza to, że wybory kobiet są różne w zależności od prawdopodobieństwa poczęcia. Brytyjskie studium składało się z dwóch eksperymentów. W pierwszym przyglądano się tylko stężeniom hormonów, a w drugim wykorzystano oprogramowanie, by uzyskać kompozyty twarzy, charakteryzujące się różnymi poziomami kortyzolu i testosteronu. Ochotniczkom pokazywano 4 zdjęcia: 1) osoby z wysokim stężeniem kortyzolu i wysokim testosteronu, 2) wysokim kortyzolem i niskim testosteronem, 3) niskim poziomem hormonu stresu i wysokim testosteronem i 4) niskim kortyzolem i niskim testosteronem.
  5. W przypadku małych dzieci, którymi regularnie zajmują się dziadkowie, znacznie wzrasta ryzyko nadwagi. Naukowcy zauważyli, że dotąd przeprowadzono niewiele badań dotyczących wpływu rodzaju opieki na masę dzieci. Tymczasem oddziałuje on nie tylko na dietę, ale i tryb życia, np. poziom aktywności, maluchów. Analiza naukowców z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) objęła 12 tys. trzylatków. Wykorzystano dane zgromadzone w ramach Millennium Cohort Study. Autorzy tego studium śledzili zdrowie dzieci urodzonych w Wielkiej Brytanii w latach 2000-2001. Przyglądali się ich kondycji od 9. miesiąca do 3. roku życia. Okazało się, że w porównaniu do dzieci wychowywanych wyłącznie przez rodziców, prawdopodobieństwo nadwagi wzrastało aż o 34%, gdy babcia bądź dziadek zajmowali się brzdącami na cały etat, a o 15%, kiedy dziadkowie pracowali w niepełnym wymiarze godzin. Gdy uwzględniono zaplecze socjoekonomiczne dzieci, podwyższone ryzyko obserwowano wyłącznie wśród maluchów z najbardziej uprzywilejowanych grup: których matki były zatrudnione na stanowisku menedżerskim, mieszkały z partnerem lub miały dyplom ukończenia studiów. Zwiększone ryzyko nadwagi stwierdzono także w przypadku opieki sprawowanej przez innych krewnych bądź przyjaciół, ale tylko wtedy, gdy miała ona charakter pełnoetatowy. Liderka projektu, profesor Catherine Law, podkreśla, że nie sprawdzano, czemu opieka dziadków łączy się z nadwagą, ale przypuszcza, że w grę wchodzą pobłażliwość i brak ruchu. Uważa ona, że dobrym wyjściem byłoby organizowanie spotkań z małymi grupkami dziadków i rozmowa o wyzwaniach, z jakimi się spotykają. Poza tym pomocne mogłoby się okazać ogólne edukowanie społeczeństwa odnośnie do zdrowego trybu życia, ale także zwracanie szczególnej uwagi na to, że warto uczynić z unikania jedzenia nagrodę czy wbudować aktywność w codzienne życie.
  6. Kiedy ludzie szukają rzadkich obiektów, np. broni i materiałów wybuchowych w bagażu podróżnych czy guzów w tkankach chorego, mają kłopot z ich wypatrzeniem. Prawdziwa jest też odwrotna zależność. Jeśli z czymś stykamy się często, widzimy to wszędzie, nawet tam, gdzie naprawdę się nie pojawia (Current Biology). Jak wyjaśnia Jeremy Wolfe z Harvardzkiej Szkoły Medycznej, znajdziemy więcej z 20 ukrytych sztuk broni, przeszukując 40 walizek niż przeglądając zawartość dwóch tysięcy plecaków. Naprawdę chcemy zrozumieć, czemu się tak dzieje. Ma to znaczenie zarówno dla przeglądania bagażu na lotniskach (nawet najbardziej zaawansowany skaner nie działa bowiem bez pomocy człowieka), jak i dla przeglądania wyników badań mammograficznych, prześwietleń rtg. itp. Interpretacji może dokonać wyłącznie człowiek, musimy więc dokładnie prześledzić, jak wyglądają i jak działają typowe dla naszego gatunku mechanizmy wyszukiwania. Zespół Wolfe'a współpracował z Laboratorium Bezpieczeństwa Transportowego amerykańskiego Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. To od jego pracowników naukowcy otrzymali zdjęcia pustych walizek oraz przedmiotów, które się w nich zwykle znajdują. Mamy oprogramowanie, które pakuje torby. Bierze pustą, wrzuca do środka trochę ubrań oraz może kilka drobiazgów i na tym kończy lub dodaje broń palną bądź nóż. Komputer postępował tak w 50 lub w 2% przypadków. Następnie Amerykanie poprosili 13 chętnych o wyszukiwanie w bagażu niebezpiecznych narzędzi. Okazało się, że ludzie z większym prawdopodobieństwem znajdowali noże i pistolety, gdy w torbach poupychano ich dużą liczbę. Mieli jednak spory problem z wytropieniem groźnych obiektów, kiedy program zaniżył częstotliwość ich występowania. Gdy pojawiały się w połowie przypadków, [...] wolontariusze pomijali jedynie 7% obiektów. Jeśli występowały w 2% prób, wskaźnik pomijania wzrastał do 30% – podsumowuje Wolfe.
  7. Dr Michael Aamodt, psycholog z Radford University, przedstawił równanie, które pozwala wyliczyć szanse na powodzenie małżeństwa czy – jak kto woli – prawdopodobieństwo rozwodu na podstawie zawodu jednego z małżonków. Wynika z niego, że tancerze, choreografowie, barmani, pielęgniarki i masażyści rozwodzą się częściej niż weterynarze, nauczyciele lub osoby, które zdobyły wykształcenie inżyniera rolnika (Journal of Police and Criminal Psychology). Ludzie pracujący w zawodach wymagających opiekowania się innymi lub związanych z dużym stresem, ekstrawertywnych z większym prawdopodobieństwem rozstają się z partnerami. Tancerze, choreografowie oraz masażyści obojga płci z 40-proc. prawdopodobieństwem doświadczą rozpadu związku. Wysokie ryzyko wiąże się także z pracą psychiatry, pielęgniarki/pielęgniarza oraz opiekuna osób starszych i niepełnosprawnych. Najtrwalsze związki tworzą inżynierowie rolnicy, tutaj prawdopodobieństwo rozstania wynosi zaledwie 2%. Tylko nieco gorsi od nich – z ryzykiem oscylującym w granicach 2-7% - są dentyści, duchowni wyznań zezwalających na zawieranie małżeństw, optycy oraz podiatrzy. O ile nie dziwi, że związki rozpadają się, gdy ludzie spędzają w pracy długie godziny lub stykają się z wieloma osobami i poznają kogoś bardziej interesującego niż obecny partner, o tyle zaskakuje, że podobne doświadczenia mają przedstawiciele "opiekuńczych" profesji. Dai Williams z Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego uważa, że może się tak dziać, gdyż dbają o innych kosztem własnej rodziny lub są naturalnie bardziej wrażliwi, co odbija się także na ich własnym związku. Jak Aamodt skonstruował swoje równanie? Liczbę rozwiedzionych bądź znajdujących się w separacji reprezentantów danego zawodu podzielił przez ogólną liczebność populacji i odjął od tego wszystkich, którzy się nigdy nie ożenili/nie wyszli za mąż. W ten właśnie sposób "potraktował" przedstawicieli 449 zawodów. Praca na zmiany czy w weekendy oraz nadgodziny nie wpływały znacząco na szanse powodzenia związku. lp.ZawódPrawdopodobieństwo rozwodu 1.Tancerz i choreograf43,05% 2.Barman38,43% 3.Masażysta38,22% 4.Pielęgniarz, opiekun28,95% 5.Artysta sceniczny, sportowiec i zawody pokrewne28,49% 6.Boy hotelowy, konsjerż28,43% 7.Telemarketer28,10% 8.Kelner27,12% 9.Dekarz26,85% 10.Pokojówka, sprzątaczka26,38% 11.Szef kuchni20,10%
  8. Picie kawy obniża ryzyko wystąpienia zaawansowanych nowotworów prostaty. Zgodnie z najnowszymi wynikami badań, mężczyźni spożywający najwięcej czarnego naparu zapadają na agresywne nowotwory aż o 60% rzadziej niż panowie, którzy w ogóle nie sięgają po espresso czy mokkę. Dr Kathryn Wilson z Harvard Medical School wyjaśnia, że kawa ma wpływ na to, jak organizm rozkłada cukry oraz na poziom hormonów płciowych, a to dwa czynniki powiązane z nowotworem prostaty. Ponieważ bardzo rzadko udawało się wykazać, że coś uznawanego za część stylu życia konsekwentnie oddziałuje na ryzyko nowotworu prostaty, zwłaszcza agresywnego, Amerykanka uważa, że potwierdzenie doniesień jej zespołu byłoby odkryciem niezwykle istotnym dla profilaktyki onkologicznej. Na razie badacze z Harvardu nie wiedzą, jaki konkretnie składnik kawy odpowiada za opisywany efekt ochronny. Co cztery lata (od 1986 do 2006 r.) naukowcy dokumentowali spożycie kawy przez blisko 50 tys. mężczyzn. Wcześniejsze badania nad wpływem napojów zawierających kofeinę na nowotwory prostaty dawały mieszane rezultaty. Dr Wilson uspokaja jednak: Wyniki naszego zespołu sugerują, że nie ma powodu, by przestawać pić kawę z powodu obaw o prostatę.
  9. Interpretując wyrazy ludzkich twarzy, z większym prawdopodobieństwem uznajemy, że złość wyrażają męskie fizjonomie, a kobiece powinny być raczej zadowolone, zdziwione bądź uroczo przestraszone. Trudniej nam rozpoznać twarz, która wyraża "nietypową" dla swojej płci emocję. Naukowcy z Montrealu przeprowadzili dwa ciekawe badania, w ramach których prosili ochotników o zidentyfikowanie płci serii twarzy. Podczas pierwszego eksperymentu androgyniczne (obupłciowe) fizjonomie z obniżonymi brwiami i zaciśniętymi ustami, co stanowi grymas typowy dla złości, częściej uznawano za męskie, a twarze uśmiechnięte, z uniesionymi brwiami (wyraz szczęścia i strachu) określano raczej jako kobiece. W drugim eksperymencie męskie i żeńskie twarze wyrażały szczęście, gniew, smutek, strach bądź były neutralne. Badani szybciej identyfikowali fizjonomie męskie niż kobiece, a twarze pań z malującym się na nich gniewem rozpoznawano po upływie najdłuższego czasu. Obecne badanie pokazuje, że skojarzenie między mężczyzną a złością oraz kobietą i szczęściem jest tak silne, iż może wpływać na decyzję o czyjejś płci, gdy widzimy go jedynie przez krótką chwilę – wyjaśnia dr Ursula Hess. Pani psycholog podkreśla, że twarz stanowi system sygnałowy, w ramach którego nakładają się komunikaty dotyczące emocji, intencji oraz płci. Te same cechy, które sprawiają, że twarz wydaje się męska – wysokie czoło, kwadratowa żuchwa i solidniej zarysowane łuki brwiowe – już wcześniej połączono z postrzeganiem kogoś jako dominującego. Cechy kobiece – okrągła twarz z dużymi oczami – sprawiają zaś, że jej właściciel wydaje się ciepły, co zachęca do zbliżania się. Różnice dotyczące postrzegania emocji i cech społecznych u obu płci mają poważne konsekwencje dla kontaktów społecznych przebiegających w rozmaitych warunkach. Nasze badania demonstrują, że taki sam poziom gniewu jest uznawany za bardziej intensywny, gdy przejawia go mężczyzna niż kobieta. Sugerują też mniejsze prawdopodobieństwo, że mężczyzna będzie postrzegany jako ciepły i troskliwy, a kobieta jako dominująca.
  10. Jedzenie kilka razy w tygodniu ryb może zmniejszać ryzyko wystąpienia chorób serca. W przypadku cukrzycy typu 2. nie tylko nie ma jednak pewnego efektu, ale ostatnie badania sugerują wręcz, że tak skonstruowane menu prowadzi do lekkiego wzrostu prawdopodobieństwa zachorowania (American Journal of Clinical Nutrition). Dr Frank B. Hu z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego podkreśla, że dieta jest ważnym elementem zapobiegania cukrzycy typu 2., do tej pory nie rozstrzygnięto jednak, jaką rolę odgrywają kwasy tłuszczowe typu omega-3, występujące w rybach i owocach morza. By jakoś rozstrzygnąć tę kwestię, Amerykanie przyglądali się spożyciu ryb i kwasów omega-3 oraz rozwojowi cukrzycy w grupie 152.700 kobiet, które wzięły udział w Nurses' Health Study, oraz 42.504 mężczyzn uwzględnionych w Health Professionals Follow-Up Study. W ciągu 18 lat objętych badaniami podłużnymi na cukrzycę typu 2. zapadło 9380 osób. Po uwzględnieniu potencjalnie istotnych czynników, takich jak tryb życia, waga ciała, rodzinna historia cukrzycy czy przejście menopauzy, zespół doktora Hu odnotował podwyższone ryzyko cukrzycy we wszystkich grupach spożywających wyższe stężenia kwasów omega-3. Okazało się, że wśród ludzi jedzących ryby 2-4 razy w tygodniu wystąpienie cukrzycy było 1,17, a w grupie konsumującej je 5 razy w tygodniu lub częściej nawet 1,22 razy bardziej prawdopodobne niż wśród osób uwzględniających je rzadziej w menu. Badacze z Harvardu podkreślają, że ze względu na liczne studia, które wskazywały na rybny potencjał w zapobieganiu cukrzycy typu 2., ich badania trzeba będzie powtórzyć. Tylko w ten sposób uda się określić znaczenie kliniczne uzyskanych wyników i ewentualny mechanizm oddziaływania na rozwój cukrzycy.
  11. Kobiety są mniej skłonne kupić sukienkę, buty czy kostium kąpielowy, jeśli uważają, że sprzedawczyni jest atrakcyjniejsza od nich, czyli stanowi bezpośrednie "zagrożenie" (Journal of International Business and Economics). Dr Bianca Price z Uniwersytetu Południowej Australii w Adelajdzie zaznacza, że w odróżnieniu od pięknych i zadbanych celebrytek, które stanowią wzór do naśladowania, atrakcyjne sprzedawczynie nie znajdują się poza zasięgiem, czasem na odległym kontynencie, ale tuż obok i stwarzają realne zagrożenie. Widok ładnej dziewczyny sprawia, że niektóre kobiety nie wchodzą nawet do sklepu. Właściciele myślą, że ładne jest lepsze. Na tej samej zasadzie, na jakiej opłacają gwiazdy, by te zachęcały do nabywania ich produktów, zatrudniają ładną dziewczynę, myśląc, że stanowi to odzwierciedlenie marki, a klientki będą chciały być jak ona. Ale to nie zawsze działa w ten sposób – kobiety mogą nie uznawać sławnej osoby za bezpośrednie społeczne zagrożenie, lecz dziewczynę w lokalnym centrum handlowym postrzegają już inaczej. Australijka zajęła się badaniem tej kwestii po tym, jak brytyjska studentka Riam Dean wygrała sprawę sądową z Abercrombie and Fitch. Twierdziła, że była wysyłana do magazynu, ponieważ jej proteza ręki nie spełniała firmowych zaleceń odnośnie do wyglądu. Sama Price czuła się onieśmielona, widząc ładne sprzedawczynie, postanowiła więc sprawdzić, jaki stosunek do tego mają inne kobiety. Posłużyła się zdjęciami, które miały przedstawiać atrakcyjne i nieatrakcyjne sprzedawczynie. Poprosiła 341 kobiet, by wyobraziły sobie, że zastanawiają się nad kupieniem od nich kosmetyków lub telefonu komórkowego. Okazało się, że gdy panie uznawały, że ekspedientka jest ładniejsza, z mniejszym prawdopodobieństwem wspominały o chęci kupienia czegokolwiek. Australijka sugeruje więc, by sieci handlowe i właściciele sklepów zrezygnowali z piękności i pomyśleli o zatrudnianiu kobiet o różnych kształtach, wyglądzie oraz rozmiarach. Jesteśmy bombardowani obrazami i kobiety, zwłaszcza młode, czynią ze swojego wyglądu rodzaj CV. To on może decydować, ilu przyjaciół mamy, czy uda nam się znaleźć partnera i jak przebiega nasza kariera zawodowa. Kobiety są istotami rywalizującymi biologicznie. Jeśli uznają, że inna kobieta stanowi społeczne zagrożenie, wpływa to na ich zachowanie. Co prawda mężczyźni nie brali udziału w eksperymencie, ale Price podejrzewa, że również ich mogą odstraszać sprzedawcy uznani za atrakcyjniejszych.
  12. Naukowcy z Newcastle University uważają, że natrafili na trop genu ojcostwa, który odpowiada za to, czy dany mężczyzna z większym prawdopodobieństwem spłodzi syna, czy córkę. Ich odkrycie to skutek przeanalizowania drzew genealogicznych 927 rodzin do 400 lat wstecz (Evolutionary Biology). Dr Corry Gellatly i zespół przejrzeli dane 556.387 osób z Ameryki Północnej oraz Europy i zauważyli, że panowie częściej mają synów, jeśli mieli więcej braci, a córki, gdy wychowywali się raczej z siostrami. Podobnych powiązań między płcią rodzeństwa a potomstwa nie stwierdzono w przypadku kobiet. Na razie naukowcy widzą tylko skutki oddziaływania genu ojcostwa, ale jeszcze go "nie namierzyli". Kobieta, która została wyposażona przez naturę w dwa chromosomy X, może wytwarzać oocyty wyłącznie z chromosomem X. Mężczyźni (XY) wytwarzają zaś zarówno plemniki X, jak i Y. I choć w populacji generalnej rodzi się w przybliżeniu tyle samo chłopców, co dziewczynek, od dawna było widać, że w pewnych rodzinach szala przechyliła się na którąś ze stron. Często rodzice długo starają się o dziecko określonej płci. Naukowcy proponowali wiele wyjaśnień tego zjawiska, uznając np., że płeć determinuje moment w cyklu miesiączkowym, kiedy para uprawiała seks oraz postulując, iż czas, jaki upłynął od ostatniego stosunku, a więc wiek plemników, również może mieć znaczenie. Brytyjczycy sądzą, że właściwości genetyczne mężczyzny wpływają na to, w jakich proporcjach są wytwarzane plemniki X i Y. Gen uaktywnia się wyłącznie u panów, podczas gdy panie są jedynie nosicielkami. Istnieją trzy jego warianty: mm (więcej plemników Y), mf (równe ilości plemników X i Y) oraz ff (przewaga plemników X). Gellatly wyjaśnia, że opisywany mechanizm pozwala wyjaśnić, czemu po obu wojnach światowych rodziło się więcej chłopców. Któryś z synów mężczyzny mm wracał do domu z większym prawdopodobieństwem niż np. jedyny syn mężczyzny ff. Potem sam zaczynał płodzić dzieci i jemu również przeważnie rodzili się potomkowie płci męskiej. Stąd chłopięcy boom.
  13. Trzej naukowcy z Northwestern University zademonstrowali, w jaki sposób można manipulować właściwościami reklamy, by zwiększyć prawdopodobieństwo, że klienci wybiorą określony produkt. Wyniki eksperymentu Ryana Hamiltona, Jiewena Honga oraz Alexandra Cherneva stoją w sprzeczności z modelami ekonomicznymi, zgodnie z którymi wybory konsumenckie bazują na stałych preferencjach i nie powinny na nie wpływać pośledniejsze (oceniane jako gorsze) alternatywy. Amerykanie pokazali, jak grupowanie produktów o podobnych właściwościach może pozwolić zaistnieć opcjom niepodobnym do nich. Weźmy jako przykład dwie kanapy. Kanapa A ma miękkie poduszki, sofa B jest trwalsza, odporniejsza na uszkodzenie. Mebel A wybiera mniejszość, bo 42,3% badanych. Gdy jednak do kanap A i B dodamy trzy inne sofy, wszystkie z twardszymi poduszkami, preferencje dla mięciutkiej kanapy A wzrastają aż do 77,4% (Journal of Consumer Research). Jak widać, ważny jest nie tylko sam produkt, ale jego otoczenie i zestawienia.
  14. Przetoczenie pacjentowi krwi osoby, która zachorowała w późniejszym okresie na nowotwór, nie zwiększa prawdopodobieństwa, że również on na niego zapadnie. Do takich wniosków doszli naukowcy po przeanalizowaniu danych dotyczących transfuzji w Szwecji i Danii. Wyniki ich dociekań opublikowano w czasopiśmie medycznym The Lancet. Przed przetoczeniem komuś krwi należy ją dokładnie zbadać. Wszystko po to, by u biorcy nie rozwinęła się choroba, którą zaraziłby go dawca. Jest to szczególnie ważne w przypadku chorób przenoszonych drogą płciową, np. zakażeń wirusem HIV, syfilisem czy opryszczką. Co jednak w przypadku innych jednostek chorobowych, takich jak cukrzyca czy nowotwory? Aby odpowiedzieć na to pytanie, naukowcy z European School of Oncology sprawdzali, czy u pacjentów, którym podano krew osób leczonych onkologicznie w późniejszym czasie, zwiększa się ryzyko zapadnięcia na tę samą chorobę. Niektóre z wcześniejszych badań wskazywały, że w przypadku niektórych nowotworów, np. chłoniaka nieziarniczego, ryzyko zachorowania biorcy zwiększa się. Zespół kierowany przez Gustafa Edgrena skonstruował na podstawie informacji o transfuzjach w Szwecji i Danii swoistą bazę danych. Wyodrębniono grupę osób "narażonych na potencjalne niebezpieczeństwo". Byli to ludzie z krwią przetoczoną od dawców, którzy w ciągu 5 lat od "udostępnienia" swojej krwi zachorowali na nowotwór. Spośród nich 978 osób stało się pacjentami onkologów. Analiza statystyczna danych wykazała, że ryzyko zachorowania na nowotwór wskutek otrzymania krwi kogoś, kto nie wiedział, że jest chory lub zachorował w późniejszym czasie, nie zwiększyło się. Częstość zachorowań na nowotwór w grupie zagrożonych 9377 biorców nie zależała od płci, wieku, pory roku czy liczby transfuzji. Studium wykazało także, że przetoczenie krwi dawcy ze zdiagnozowanym w przeszłości rakiem nie różniło się pod względem częstości zachorowań od przypadków przetoczenia krwi dawców nieświadomych swojej choroby. Wydaje się więc, że osoby, które zachorowały na nowotwór i przeżyły, mogą po upłynięciu odpowiednio długiego czasu stać się zupełnie bezpieczną grupą krwiodawców.
  15. Pacjenci z padaczką dość często potrafią przewidzieć, kiedy wystąpi napad. Szczególnie dobrze wychodzi to osobom młodym i cierpiącym z powodu licznych napadów drgawek. Według raportu opublikowanego w magazynie medycznym Neurology, jeśli chory na epilepsję sądzi, że atak nastąpi w ciągu najbliższej doby, prawdopodobieństwo, że rzeczywiście się tak stanie, podwaja się (szanse wzrastają 2,25 razy). Jednocześnie oznacza to, że pacjenci nadal się mylą, ponieważ pojawia się tylko 32% przewidywanych drgawek. Jesteśmy zaskoczeni naszymi odkryciami — powiedziała Reuterowi dr Sheryl R. Haut z Montefiore Medical Center w Nowym Jorku. W klinice spotykaliśmy pacjentów, którzy twierdzili, że potrafią przewidzieć, kiedy wystąpi atak. Zespół Amerykanów nie uważa jednak, że zdolność ta jest rozwinięta aż do tego stopnia lub że większość chorych dysponuje nią w pewnym zakresie. Ekipa Haut badała 71 dorosłych epileptyków, którzy przeżyli w ciągu ostatnich 12 miesięcy przynajmniej jeden napad drgawek. Wolontariusze prowadzili dziennik, pytano ich również o prawdopodobieństwo wystąpienia ataku w najbliższych 24 godzinach (mieli je opisać na skali jako wysoce prawdopodobne, możliwe do pewnego stopnia, do pewnego stopnia niemożliwe, całkiem niemożliwe). Dwunastu pacjentów potrafiło lepiej przewidywać ataki niż inni. Kiedy uważali, że wystąpią, szanse, że rzeczywiście się tak stanie, wzrastały 3-krotnie. Nawet tutaj sprawdzało się tylko 37% prognoz. Dr Haut podkreśla, że zdolność określenia czasu wystąpienia napadu jest bardzo istotna z 3 powodów. Po pierwsze, daje to pacjentom większe poczucie kontroli i pozwala się uspokoić. Po drugie, pozwala lepiej zaplanować dzień. Po trzecie, otwiera furtkę dla terapii zapobiegawczej, której obecnie nie stosuje się w odniesieniu do padaczki. Nowojorczycy sądzą, że trenowanie umiejętności prawidłowego rozpoznawania pierwszych sygnałów ostrzegawczych zwiększyłoby trafność przewidywań pacjentów. Zespół naukowców próbuje obecnie rozpracować kwestię, co czują chorzy, że zaczynają sądzić, iż w najbliższym czasie pojawią się drgawki.
  16. U kobiet, które urodziły 5 lub więcej dzieci, wzrasta ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2. Jak piszą naukowcy na łamach Diabetes Care, liczba porodów wpływa na podniesienie prawdopodobieństwa zachorowania nawet po uwzględnieniu innych czynników ryzyka, w tym otyłości czy statusu socjoekonomicznego. Dr Wanda K. Nicholson i jej zespół z Johns Hopkins School of Medicine doszli do tego wniosku po przeanalizowaniu danych 7000 kobiet (białych i czarnych). Badane miały od 45 do 64 lat. Studium kontynuowano przez 9 lat. Uczestniczki badań podzielono na 4 grupy: 1) grupę kobiet, które nie urodziły żywego dziecka (w tym także poroniły lub urodziły martwe dziecko), 2) grupę pań, które urodziły 1-2 dzieci, 3) grupę matek 3-4 dzieci oraz 4) grupę kobiet, które urodziły więcej niż 4 żywych dzieci. W czasie trwania eksperymentu 754 kobiety zachorowały na cukrzycę typu 2. Odsetek osób dotkniętych cukrzycą był najwyższy w grupie 4., a najmniejszy wśród kobiet, które urodziły nie więcej niż dwoje żywych dzieci. Nie wiadomo, czy związek między cukrzycą a liczbą porodów jest biologiczny, czy odpowiada za niego styl życia. Naukowcy twierdzą, że aby to rozstrzygnąć, trzeba zbadać wskaźnik zwiększenia wagi podczas ciąży, przeanalizować czynniki związane ze stylem życia oraz zmiany w statusie socjoekonomicznym.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...