Search the Community
Showing results for tags 'IT'.
Found 4 results
-
Dyrektor finansowy Microsoftu, Peter Klein, miał najwyraźniej rację twierdząc, że w bieżącym roku biznes znacznie przechodzić na Windows 7. Badania firmy Dimensional Research wskazują, że przemysł IT jest gotów do rozstania się z Windows XP. Przez lata IT naprawdę kochało XP. To był wspaniały system. Działał tak, jak oni tego oczekiwali. Teraz to uczucie zanika - mówi Diane Hagglund, analityk z Dimensional. Przeprowadziła ona badania wśród ponad 900 osób z działów IT. Wynika z nich, że obecnie 60% specjalistów bardziej martwią koszty migracji na Windows 7 niż pozostania przy XP. Pozostałe 40% obawia się, że pozostanie przy starszym systemie może być bardziej kosztowne. Widać, że wciąż więcej firm obstaje przy XP, jednak wyraźnie się to zmienia. Jeszcze przed rokiem aż 72% badanych zdecydowanie wskazywało na XP. Innymi słowy, w ciągu roku Windows 7 przekonał do siebie 15% dotychczasowych zwolenników XP. Pani Hagglund porównuje obecną sytuację do... małżeństwa. Pozostanie przy Windows XP jest przez dużą część biznesu postrzegane jako pozostanie przy starej żonie, gdyż nie ma innego wyboru. Jednak coraz częściej wybierany jest Windows 7, gdyż to młodsza, atrakcyjniejsza żona, którą można traktować jak trofeum. Hagglund zauważa przy tym pewien korzystny dla Microsoftu trend. Migracja na Windows 7 jest powodowana nie tym, że XP się starzeje, ale faktem, iż nowy system jest atrakcyjną alternatywą. Wywołuje pozytywne skojarzenia, szczególnie w porównaniu z Vistą. Szybko rośnie też zaufanie do nowego OS-u. Przed rokiem zastrzeżenia do niego miało 67% badanych. Obecnie odsetek ten spadł do 56%. Związane jest to z faktem, że coraz więcej osób miało styczność z systemem, a wówczas ich obawy zniknęły. Zainstalowali go sobie w domu, wiedzą więc, jaki jest - komentuje Hagglund. Spada też nieufność w stosunku do konkretnych cech systemu. Przed rokiem 62% badanych obawiało się o stabilność, a 47% o wydajność systemu. Teraz odsetek ten spadł, odpowiednio, do 41 i 25 procent. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam, jak wiele firm nie chce czekać na pojawienie się SP1 - stwierdziła Hagglund. Badania wykazały, że 46% badanych stwierdziło, iż zainstalują Windows 7 przed pojawieniem się Service Packa. "Może nie brzmi to imponująco, ale w IT to olbrzymia liczba" - mówi analityk. Badania Dimensional Research były prowadzone na zlecenie firmy Kace, która specjalizuje się w tworzeniu systemów do zarządzania. W ubiegłym miesiącu Kace zostało kupione przez Della.
-
Rząd USA chce przeznaczyć 19 miliardów dolarów na zachęcenie służby zdrowia do skomputeryzowania się. Od 2011 roku każdy lekarz, który zdecyduje się na wykorzystywanie elektronicznej kartoteki medycznej i będzie robił to efektywnie, otrzyma 64 000 dolarów. Tymczasem badania przeprowadzone przez Harvard Medical School dowodzą, że skomputeryzowanie służby zdrowia nie przynosi niemal żadnych korzyści. Uczeni z Uniwersytetu Harvarda przez cztery lata zbierali dane z 4000 amerykańskich szpitali i odkryli, że w tych placówkach, które są najbardziej skomputeryzowane nie odnotowano ani zmniejszenia wydatków, ani poprawy funkcjonowania szpitala. Koszty związane z budową i obsługą infrastruktury IT są większe, niż wszelkie możliwe oszczędności. Co więcej, zdecydowana większość oprogramowania i komputerów służy administracji, a nie lekarzom czy pracownikom laboratoriów. Doktor David Himmelstein, główny autor badań, powiedział, że problem tkwi przede wszystkim w tym, że systemy komputerowe są tworzone dla księgowych i menedżerów, a nie dla lekarzy, pielęgniarek i pacjentów. Przyznaje, że system IT może nieco zwiększyć jakość przetwarzania danych w przemyśle opieki zdrowotnej, ale nie przyczynia się do zmniejszenia kosztów. Najpierw wydajesz 25 milionów dolarów na budowę systemu i zatrudnienie od kilkudziesięciu do tysiąca osób, które się nim opiekuję. A z punktu widzenia lekarzy tylko wydłuża się czas, który spędzają na wypełnianiu formularzy - dodaje Himmelstein. Jedynie niektóre szpitale odnotowały zmniejszenie kosztów i zwięĸszenie wydajności. Były to te placówki, które nie kupiły gotowych rozwiązań, ale zdecydowały się na wdrożenie systemów przygotowanych pod kątem ich potrzeb. Jednak ich budowa wymaga wielomiesięcznych badań i przygotowań. Naukowcy wymieniają ty m.in. Women's Hospital w Bostonie czy Szpital Świętych Dnia Ostatniego w Salt Lake City. Systemy zainstalowane w tych placówkach są niezwykle intuicyjne i powstały z myślą o lekarzach, a nie administracji. Ich twórcy nie muszą pisać podręczników obsługi ani zapewniać szkoleń. Jeśli potrzebujesz podręcznika, oznacza to, że system nie działa. Jeśli potrzebujesz szkolenia, system nie działa - mówi Himmelstein. Uczony, który był dyrektorem centrum komputerowego w Cambridge Hospital mówi, że koncepcja, jakoby komputeryzacja przynosiła oszczędności w służbie zdrowia nie jest nowa. Już w latach 60. ubiegłego wieku IBM i Lockheed Corp. wysunęły takie twierdzenia. Pomysł taki ma wielu zwolenników, którzy przewidywali, że w latach 90. rozpocznie się boom na systemy IT w służbie zdrowia. Z kolei już w obecnym tysiącleciu pojawiły się analizy, mówiące o dziesiątkach miliardów dolarów, które w skali kraju zaoszczędzi amerykańska służba zdrowia i o poprawie jakości usług, jakie miała przynieść komputeryzacja. Podobne korzyści obiecuje rząd federalny. David Brailer, który za prezydentury George'a W. Busha był pierwszym w historii urzędnikiem rządowym odpowiedzialnym za komputeryzację służby zdrowia informował, że 25-35 procent z 5000 amerykańskich szpitali rozpoczyna przechodzenie na cyfrową dokumentację. Twierdzi on, że wdrożenie ogólnonarodowego elektronicznego systemu danych z opieki zdrowotnej będzie kosztowało 75-100 miliardów dolarów i przyniesie roczne oszczędności rzędu 200-300 miliardów. Miałyby one powstać dzięki temu, że nie będzie trzeba tworzyć niepotrzebnych kopii informacji, uniknie się błędów w dokumentacji oraz wyłudzania usług czy odszkodowań. Himmelstein mówi, że twierdzenia te nie są wsparte żadnymi dowodami.
- 8 replies
-
- oszczędności
- David Himmelstein
- (and 5 more)
-
Analiza przeprowadzona przez firmę IDC na zamówienie Microsoftu wykazała, jak olbrzymie znaczenie ma dla światowej gospodarki firma z Redmond. Ona sama zatrudnia co prawda około 80 000 osób, jednak w całym gospodarczym ekosystemie związanych w koncernem Gatesa zatrudnionych jest co najmniej 14,7 miliona osób. Przez ekosystem rozumie się tu wszystkie firmy, które zajmują się tworzeniem czy sprzedażą oprogramowania działającego pod kontrolą systemów Windows. Działalność Microsoftu i związanego z nim ekosystemu ma olbrzymi wpływ na gospodarkę co najmniej 82 krajów świata. W skład tego ekosystemu wchodzi ponad 640 000 firm, które zatrudniają 42% wszystkich osób pracujących w sektorze IT. Z badań wynika, że firmy te płacą każdego roku podatki w wysokości ponad 500 miliardów dolarów. Dochody tych przedsiębiorstw wyniosą w bieżącym roku około 425 miliardów USD, a one same inwestują rokrocznie na rynkach lokalnych około 100 miliardów USD. Na każdego dolara, którego zarabia Microsoft, firmy z jego otoczenia zarabiają 7,79 USD. IDC oparło swoje analizy o badania na 82 rynkach świata. Pozwoliły one stwierdzić, że w bieżącym roku w sektorze IT zostanie wydanych 1,24 biliona dolarów, a wartość tego sektora będzie rosła w tempie 6,1% do roku 2011. To dwukrotnie szybciej niż średni światowy wzrost produktu krajowego brutto. Analiza IDC zostanie zapewne wykorzystana przez Microsoft do przekonania rządów krajów rozwijających się, by skuteczniej walczyły z piractwem i chętniej współpracowały z koncernem z Redmond.
- 1 reply
-
- gospodarka
- rynek
- (and 4 more)
-
Grupa kobiet, zatrudnionych na kierowniczych stanowiskach w firmach komputerowych, postanowiła w niezwykły sposób zachęcić inne panie do pójścia w ich ślady. Przedstawicielki płci pięknej pozowały do kalendarza, który ma zmienić postrzeganie przemysłu IT jako miejsca pracy wyłącznie dla mężczyzn. Kalendarz ma zachęcić kobiety do robienia kariery w firmach związanych z informatyką i nowymi technologiami. Pomysłodawczynią kalendarza jest Sonja Bernhardt, szefowa centrum serwisowego IT&T i jednocześnie założycielka organizacji Women in Technology Queensland oraz współzałożycielka Australian Women in IT. Sama pani Bernhardt wystąpiła w kalendarzu "ubrana" jedynie w płatki róż. Przed pięcioma laty kobiety stanowiły 25% procent osób, pracujących w światowym przemyśle IT. Obecnie odsetek ten wynosi 16% – mówi Bernhardt. Statystyki mówią, że jedną z najpoważniejszych barier, które są przeszkodą w zatrudnianiu się kobiet w dziale IT jest postrzeganie tego przemysłu. Chcemy zniszczyć ten obraz, poprzez jego wyśmianie – dodaje. Występujące w kalendarzu panie pochodzą z Australii, Południowej Afryki, Finlandii i Sri Lanki. Są w wieku od 20 do 60 lat, a fotograf upozował je tak, by przypominały znane postaci ze sławnych filmowych plakatów. Można więc zobaczyć panią o imieniu Sharon, która w bikini na tle morza przypomina Ursulę Andress z filmu "Dr No", czy przykrytą płatkami Bernhardt, wyjętą jak żywo z "American Beauty". Każdy miesiąc ma swoją modelkę lub modelki. Obok zamieszczono biografie pań oraz ważne wydarzenia związane z kobietami i rozwojem technologii. Pani Bernhardt ma nadzieję, że uda się sprzedać 100 000 sztuk kalendarza. Zyski ze sprzedaży chce przeznaczyć na promowanie kobiet w przemyśle IT. Oficjalna premiera kalendarza będzie miała miejsca 11 sierpnia.