Dla mnie paradoksalnie to człowiek tworzy Boga na swoje podobieństwo. Była nawet taka debata w średniowieczu: Dlaczego wcielił się w człowieka a nie tygrysa na przykład?
To widać wszędzie, piramidy, trójca święta, gwiazda dawida. Tam wszędzie są trójkąty. Wydaje mi się to może mieć związek z filozofia Levinasa.
Moja autorstka koncepcja mówi mi, że człowiek patrząc na drugiego człowieka patrzy prosto w samo centrum twarzy... a co tam jest? Nos.
Jest to więc kult człowieka, a dzisiaj powiedzielibyśmy antropocentryzm, izraelocentryzm. To dziwne, bo słyszałem też odstępstwa, że nie jako chrześcijaństwo powinno być chrystocentryczne od niektórych Księży: jednak dopiero w refleksji, a nie dane od razu. Chodzi tu więc o potrzymanie gatunku ludzkiego, kult twarzy.
Czy jest Bóg ponad to? Nie wiem. Nawet w Biblii ma on postać częściowo ludzką, Elohim (związany niezaprzeczalnie z wodą), czy Jezus (żywa woda) lub też chmura pod którą to postacią pojawia się w Ewangelii. Jest to więc kolejny element znajdujący się zawsze blisko człowieka, który jest życiodajny, prymarny. Człowiek sam składa się z wody.
Być może to tłumaczyłoby, dlaczego w Starym Testamencie nie wolno upuszczać było sobie krwi (jak np. Świadkowie Jehowy).
Jednak czy Bóg jakiejkolwiek religii istnieje? A może "ocean" to tylko przenośnia jego bezmiaru, wiecznej postaci, nieskończoności?! Wydaje mi się, że Bóg jest możliwy. Jest wiele argumentów za. Jednym z nich jest ten, że skoro nie ingeruje w świat to widocznie jest on doskonałym dziełem. Brak objawów Boga w świecie jest też argumentem za istnieniem Boga.
W każdym razie ja nie zgadzam się na to, aby musiał on istnieć z konieczności: skoro istnieje z konieczności, to jednak coś go ogranicza, jest ograniczony. Bóg nie musiał stworzyć tego świata ani innego świata. Moim zdaniem ludzie od antropocentryzmu, niosący go w swojej czaszce tam gdzie niby znajduje się podświadomość (a jest taka?), wprowadzili ten błąd celowo aby prawdziwa natura Boga była zawsze ukryta. To jest w zwyczaju, że człowiek depcze nauki ojca i często depcze to co jest mu później potrzebne. Jest to więc bluźnierstwo aby przedstawiać jakikolwiek wizerunek Boga.
Jeżeli istnieje, to nie przez modalność konieczności, ale "jest możliwy". Tylko w ten sposób uniknie się wielu niespójności. Dowód ontologiczny jest błędny, ale ta wiedza nie przeszkodziła filozofom nowożytnym rozwijać dalej tego dowodu. Czy to nie ciekawe, że tam właśnie, w tych meandrach poglądów są poukrywane "konie trojańskie"? Heh.