Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

katastropha

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    54
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez katastropha

  1. Oczywiście, to prawda. I myślę, że nigdy nie znajdziemy kultury, która zażywa psychodeliki tak często, jak Europejczycy alkohol, ponieważ psychodelików nie da się zażywać w ten sposób. Tolerancja na nie rośnie bardzo szybko, więc jedzenie grzybków czy LSD trzy dni pod rząd mogłoby nas rozczarować brakiem efektów. : Ale do tej pory istnieją kultury używające psychodelików np. w rytuałach. Nie ma? Oczywiście, że nie spotkamy prymitywnych, nafukanych, afrykańskich plemion, ale znajdziemy te zażywające inne narkotyki. A po drugie - chciałabym znać definicję narkotyku, oraz powód, dla którego alkohol nie jest narkotykiem. Hmm, czyli leczenie psychiatryczne za pomocą benzodiazepin jest ok, bo to są leki, ale leczenie (i być może całkowite jej wyleczenie) po jednorazowym zażyciu grzybków jest złe, ponieważ to są narkotyki - tak? Coś Ci się pomyliło. Doczytaj jeszcze raz. Leki mają to do siebie, że niewielka zmiana w ich nazwie oznacza wielką różnicę między substancjami, które są w nich zawarte. Pomyliłeś Tussipect (efedryna, działanie stymulujące) z Tussidexem (dekstrometorfan, działanie dysocjacyjno-psychodeliczne). A wizje są inne niż po kwasie. Świetne porównanie - a w czym miałoby to pomóc dziecku?
  2. ??? Chyba źle zrozumiałeś. Nie próbuję udowodnić istnienia ani nieistnienia Boga, tylko wpływ zainteresowań/studiów na podejście do religii czy Boga. Liczba religii ani psychologia zachowania człowieka nie świadczą o tym, że Boga nie ma, ale niejako ukazują, iż człowiek potrzebuje wiary w coś ponad nim. A tematu, czy to coś istnieje naprawdę, czy nie - nie poruszyłam. Zresztą - to chyba Ty upierałeś się przy stwierdzeniu, że wiara polega na wierze, a nie wiedzy, a dowody na istnienie Boga opierałyby się na wiedzy.
  3. Rzeczywiście, ujęłam to trochę tak, jakby fizycy byli bezdusznymi i bezmyślnymi maszynkami do liczeni - ale nie miałam tego na myśli. Ja również znam kilku fizyków, których bardzo lubię i w żadnym wypadku tak o nich nie myślę. Powiem może tak - sfera wiary pozostaje przez nich jakby nietknięta od momentu, kiedy ta wiara została im wpojona przez rodziców, otoczenie. Z kolei psychologowie, jak powiedział thikim: to po pierwsze a po drugie - już podczas studiów poznają wiele innych poglądów, wiele innych religii, mechanizmy rządzące ludzką psychiką i "zmuszające" je do wiary w kogoś ponad nami. Ale jeszcze wracając do fizyków - również słyszałam o tym, że cofając się w czasie do początku wszechrzeczy okazuje się, że musiał być jakiś pierwszy "poruszyciel", pierwsza wola zaistnienia czy wola stworzenia.
  4. Powodem może być to, iż psychologowie po pierwsze są humanistami, którzy więcej się zastanawiają i posiadają większą wiedzę na temat człowieka i jego kultury, a po drugie - znają lepiej psychikę człowieka oraz mechanizmy nią rządzące. Fizycy z kolei - umysły ścisłe, skupiają się na prawach fizyki, liczbach, a nie rozważaniach egzystencjalnych. Jeśli urodzili się w katolickiej rodzinie, przyjmują tę wiarę, nie zastanawiając się zbyt wiele nad tym, czy Bóg naprawdę istnieje. Swoją drogą - podobno większość osób wykształconych to ateiści. Myślę, że religia, Bóg, pełnią rolę kodeksu (10 przykazań - aby łatwiej żyło się w społeczeństwie; wszechwiedzący Bóg - aby nie łamać żadnego z dziesięciu przykazań - nawet jeśli nikt się nie dowie o złamaniu jednego z nich, kara dosięgnie nas po śmierci), swego rodzaju podpory psychicznej (Bóg - ktoś, kogo możemy o coś prosić, za coś mu dziękować itp.), a także czegoś ponad nami (ponieważ jesteśmy na szczycie łańcucha pokarmowego, a zdajemy sobie sprawę ze swojej niedoskonałości).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...