Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Grzegorz Kraszewski

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    123
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Zawartość dodana przez Grzegorz Kraszewski

  1. Wszystko zależy od definicji słowa "przetwarzają"... Wiadomo, że serwer pocztowy musi odczytać nagłówek i skopiować treść, to też jest jakieś przetwarzanie. Własny serwer poczty to dobre rozwiązanie (sam korzystam), z tym, że wymaga komputera włączonego przez większość dnia (najlepiej włączonego cały czas), własnej domeny i rekordu MX na serwerze DNS. Niemniej to nie wystarczy aby zapewnić prywatność, bo typowy e-mail jest wysyłany otwartym tekstem. Na to jest tylko jedna rada: ważną pocztę trzeba szyfrować, np. programem PGP.
  2. Wszystko się zgadza. Stare przysłowie mówi "śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, kolację oddaj wrogowi".
  3. Wirusowy marketing atakuje? Moderator i tak powycina linki reklamowe...
  4. Podzielić gigabity przez 8, żeby otrzymać gigabajty.
  5. Oj tam Biblia wielkości Biedronki. Pora na Biblię wielkości Tesco, albo Auchana . Z kosmosu można by sobie poczytać.
  6. Polska Wikipedia twierdzi, że "jest to aktualnie podstawowa technologia produkcji większości układów scalonych stosowanych w komputerach". Osobiście się z nimi zgadzam.
  7. Obszerny artykuł z Wikipedii sugeruje, że to nie jest jednak takie och ach i pojawiają się technologiczne trudności, podobnie jak przy innych technologiach. Warto zauważyć, że o ile samochody elektryczne już jeżdżą i są - w niewielkich ilościach i nie za tanio, ale jednak - dostępne komercyjnie, to nikt nie pokazał jakiegoś bliskiego produkcji prototypu samochodu na sprężone powietrze. Nie wydaje mi się, żeby to był spisek jakiegoś lobby, trudności techniczne są jednak spore. Osiągane praktyczne gęstości energii nie wstrząsają w porównaniu nawet z klasycznymi akumulatorami ołowiowymi.
  8. Taki proces byłby eksplozją, gdyby trwał tyle co eksplozja chemiczna. Ale każdy obwód zwarciowy ma jakąś rezystancję - sumę rezystancji wewnętrznej źródła i rezystancji obwodu. Jeżeli jest to np. 0,01 oma (to odpowiada mniej więcej np. zwarciu akumulatora samochodowego kawałkiem miedzianej sztaby), to przy 700 V napięcia w kondensatorze samochodu rozładowanie 50 kWh energii potrwa ponad sekundę (prąd 70 kA w pierwszym momencie, opadający wykładniczo). W porównaniu z czasem trwania eksplozji chemicznej to bardzo dużo, dlatego np. nie powstanie fala uderzeniowa. Takie wydarzenie najprawdopodobniej zniszczy kondensator, ale nie będzie zagrożenia dla osób w pobliżu. Poza tym, jak napisałem wyżej, tego rodzaju zwarciom można skutecznie zapobiegać.
  9. Nie, bo nie taki był ich cel. Widzę, że przyjąłeś pozycję adwokata diabła, tylko że przytaczasz nieadekwatne argumenty. Widowiskowe wyładowania i pożary transformatorów zachodzą tam, gdzie mamy wysokie napięcia (powyżej 15 kV, a prawdziwy show zaczyna się powyżej 100 kV). Nie sądzę, aby w samochodach elektrycznych stosowano napięcia powyżej 1 kV, po prostu izolowanie wychodzi za drogo. Zapalenie łuku przy kilowolcie wymaga zbliżenia biegunów na odległość rzędu 1 - 2 mm, albo wręcz zwarcia ich przynajmniej na chwilę. Nawet zapalony już łuk przy tym napięciu zgaśnie, gdy bieguny rozsuną się na kilka centymetrów. Kabel do podłączania samochodu do ładowania to przecież nie będą dwa przewody z krokodylkami... To będzie na pewno pojedynczy, solidnie izolowany (może mieć przecież przekrój i wytrzymałość typowego węża od dystrybutora...) kabel zakończony wtykiem uniemożliwiającym wywołanie przypadkowego zwarcia i z zabezpieczeniem przed podaniem napięcia dopóki wtyk nie jest osadzony w gnieździe samochodu, podobnie jak dystrybutor benzyny ma zabezpieczenie przed przelaniem. Na pewno też układ podający prąd będzie miał zabezpieczenie przeciwzwarciowe. Uważam, że zwykła stacja benzynowa, a szczególnie stacja LPG jest znacznie bardziej niebezpieczna, niż stacja ładowania prądem. Nawet jeżeli 50 kWh zgromadzone w samochodzie elektrycznym zamienić na ciepło, to jest to niczym w porównaniu z wybuchem oparów benzyny czy wybuchem gazu paliwowego. A przecież stacji benzynowych są miliony i jakoś nie słychać o masowych tragicznych wypadkach. Rolą dziennikarzy jest ostrzegać, ale coraz częściej im się to myli ze "straszyć". Przecież już szczyt aktywności słonecznej miał zrównać amerykańską sieć energetyczną z ziemią... Nie przesadzajmy. Jeżeli będzie wzrost zapotrzebowania na moc i będą klienci, którzy za tę moc zapłacą, to będą pieniądze na rozbudowę sieci. Tym bardziej, że - jeżeli uda się przemysłowo wdrożyć superkondensatory o gęstości energii większej od klasycznych akumulatorów Li-Ion - alternatywy w rodzaju napędu wodorem trzymanym w samochodzie pod ciśnieniem 200 atmosfer nie wydają się bardziej bezpieczne...
  10. Nie będzie żadnej eksplozji. Iskrzący kabel elektryczny może oczywiście wywołać eksplozję... jeżeli w powietrzu będą pary łatwopalnych materiałów. Znam laboratoria, gdzie celowo generowane są wyładowania elektryczne przy napięciach rzędu 5000 V i prądach liczonych w kiloamperach (tak, 10 MW w impulsie...) i nic tam nigdy nie wybuchło... Gdybym projektował napęd elektryczny samochodu, przyjąłbym napięcie robocze superkondensatora w okolicach 700 V, napięcia powyżej kilowolta wymagają droższych materiałów izolacyjnych. Weźmy pojemność kondensatora 50 kWh, wtedy prądy ładowania wyniosą: przy ładowaniu godzinę około 70 A, przy ładowaniu 10 minut - 430 A. Ten drugi prąd to już małe wyzwanie, chociaż prąd rozruchowy alternatora w klasycznym samochodzie też jest rzędu 300 do 400 A (ale przy 12 woltach, więc problem izolacji w zasadzie nie istnieje). Przy typowej dla przewodów miedzianych obciążalności 8 A/mm2, potrzebny jest kabel o przekroju 50 mm2, czyli raptem o średnicy 8 mm. Taki kabel, z napięciem probierczym izolacji 1 kV to żadna wielka technika, odpowiedni (znormalizowany) wtyk i gniazdo również (zwłaszcza, że łączenie bez obciążenia). Alternatywnym rozwiązaniem może być umieszczenie elektroniki konwertującej w samochodzie i ładowanie z sieci trójfazowej 400 V. To podniesie koszty samochodu, ale pozwoli na ładowanie w domu/garażu. Oczywiście nie w 10 minut, bo wymagana moc wyniosłaby 300 kW... Wtedy byśmy mieli ładowanie całonocne np. z mocą 5 kW przez 10 godzin. To nam daje 4 A na fazę... Całkowicie do ogarnięcia standardowym osprzętem. Jest jasne, że masowe rozpowszechnienie samochodów elektrycznych wymagałoby przebudowy sieci tu i ówdzie. Niemniej to proces na dziesięciolecia, a sieć trzeba remontować i tak. Poza tym osobiście wierzę w rozwój fotowoltaiki i ładowanie samochodów lokalnie.
  11. Zanim dojdziemy do opcji "all electric", ogniwa elektrochemiczne zostaną zastąpione przez superkondensatory, których żywotność, jak można się spodziewać, będzie równa żywotności całej reszty samochodu. Oczywiście o ile specjaliści od planowego zużycia się nie wtrącą za bardzo.
  12. Do opisania zapewne tak, ale nie wyobrażam sobie, żeby klasyczny komputer był w stanie zasymulować np. splątanie kwantowe. Wielu naukowców, m. in. znany fizyk Roger Penrose uważa, że takie procesy w mózgu jak twórcze myślenie, czy tworzenie sztuki mają podłoże kwantowe. A myślę, że zdolności do szeroko pojętej twórczości (naukowej, artystycznej) są właśnie świadectwem świadomości. Co więcej istnieje hipoteza, że świadomość, jako zjawisko kwantowe stoi za tajemnicą redukcji stanu kwantowego, czyli "magicznego" zredukowania się możliwych stanów funkcji falowej układu do tego stanu, który świadomy obserwator widzi jako wynik doświadczenia lub pomiaru. Sam Penrose natomiast jest zdania przeciwnego, że to proces redukcji funkcji falowej (wynikający - według niego - w jakiś sposób z jeszcze nie odkrytej kwantowej teorii grawitacji) umożliwia istnienie świadomości. Ja na to patrzę w ten sposób - weźmy kompozytora tworzącego utwór muzyczny - czy jakikolwiek komputer niekwantowy (a więc działający deterministycznie) jest w stanie to zasymulować? Na podstawie czego kompozytor wybiera kolejne nuty i ich interwały? Nie jest to z pewnością proces deterministyczny. Podobnie pisarz podejmuje w sposób niedeterministyczny zarówno decyzje o scenariuszu książki, jak i dobiera słowa opisując konkretną scenę. Równie niedeterministycznie wygląda sprawa odkryć naukowych - owszem często stoi teraz za nimi potężna aparatura, zwały komputerów i zastępy badaczy, ale jednak ten przebłysk geniuszu jest niezbędny. Skąd się bierze? Uważam, że na najniższym poziomie są to fluktuacje kwantowe w synapsach neuronów, które powodują czasem spontaniczne generowanie nieprzewidywalnych, delikatnych sygnałów, które w pewnym momencie wchodzą na poziom świadomości i mamy dzięki nim kolejny obraz, muzykę, wiersz lub teorię naukową. O z pewnością. Jeżeli np. walnę się niechcący młotkiem w palec, to odruchowe reakcje układu nerwowego są zdecydowanie deterministyczne. Jednak już dobór soczystych przekleństw, jakimi skomentuję tę sytuację, jest sprawą świadomości, a więc na pytanie "dlaczego użyłem w tym momencie akurat takich słów, a nie innych?" nie ma w pełni deterministycznej odpowiedzi.
  13. Nie, nie można Słońca traktować jako prostego, sztywnego magnesu z dwoma biegunami. Tam wszystko jest w ruchu, a pole magnetyczne pochodzi z ruchu plazmy. Lokalnie więc Słońce może posiadać tysiące lokalnych biegunów magnetycznych, z daleka obserwujemy tylko sumaryczny efekt.
  14. Moim zdaniem świadomość to zjawisko zachodzące na poziomie kwantowym, w związku z czym żadna symulacja mózgu przeprowadzona klasycznymi technikami nie jest w stanie wygenerować świadomości.
  15. Poza tym elektrownie węglowe nie są jedynymi, a nawet nie najpopularniejszymi. Jest wiele rodzajów elektrowni emitujących mniej gazów cieplarnianych na kilowatogodzinę energii.
  16. Owszem, ale nie można wpadać w ditlenkową paranoję. Organizmy żywe na planecie też emitują CO2, a co gorsza metan. Rośliny muszą mieć ditlenek węgla w atmosferze, inaczej nie będą miały z czego fotosyntezować... Rzecz nie w tym, żeby człowiek swoją działalnością w ogóle nie emitował CO2, a w tym, żeby emisja była ograniczona i pod kontrolą. Lepiej więc wyemitować określoną ilość ditlenku przy produkcji ogniw słonecznych (które, pracując wiele lat, gazów cieplarnianych już nie emitują), niż emitować go ciągle spalając paliwa kopalne. Na szczęście dla ludzkości zapasy tych ostatnich są ograniczone, więc nie będziemy ich mogli spalać w nieskończoność.
  17. Ta akurat chyba jednak nie. Cytuję za ScienceDaily: "The nerve cells were randomly connected and the simulation itself was not supposed to provide new insight into the brain".
  18. Niedawno mieliśmy doniesienie o superkondensatorach z grafenem, o gęstości energii takiej jak akumulatory kwasowo-ołowiowe. No to już jesteśmy blisko, bo taki superkondensator można naładować w kilkadziesiąt sekund i wytrzymuje pewnie z kilkaset tysięcy cykli... Może na razie nie są odporne na wstrząsy i wibracje. No i pewnie póki co koszt byłby dość wysoki, chociaż technologia nadaje się do masowej produkcji. Co do obaw "a co z dwutlenkiem węgla emitowanym przy produkcji niezbędnej energii elektrycznej?" - wszystko zależy od sposobu produkcji tej energii, są takie, które zbyt wiele nie emitują. Poza tym być może łatwiej jest ograniczać emisję CO2 na poziomie elektrowni, niż samochodu.
  19. Ale ci badacze wcale nie symulowali układu neuronów w jakiś sposób zbliżonego do fragmentu ludzkiego mózgu. Gdyby tytuł wiadomości miał być precyzyjny, powinien brzmieć "Badacze zasymulowali sieć neuronową o ilości neuronów i synaps odpowiadającej 1% ludzkiego mózgu".
  20. Ale USA same wojnę iracką wywołały i nawet przy ogromie dobrej woli trudno nazwać ją wojną obronną Stanów Zjednoczonych... A że zbrojenia dają postęp techniczny? Owszem, ale czy to oznacza, że bez zbrojeń ten postęp byłby mniejszy? Zwłaszcza, gdy część zaoszczędzonych pieniędzy mogłaby być wydana na badania? Przykładowo załogowa i bezzałogowa eksploracja kosmosu również daje duży postęp techniczny i wiele "kosmicznych" technologii przechodzi do codziennego życia (klasyczny przykład - zapięcia na rzepy). Jeżeli traktujemy ludzkość jako całość, to wojny moim zdaniem nie dają dodatniego bilansu. Inna sprawa, że póki co wydają się być nieodłączną częścią naszej cywilizacji...
  21. Bez przesady. Zderzacz LHC kosztował (podaję za angielską Wikipedią) 7,5 miliarda euro, czyli jakieś 10 miliardów dolarów. Wliczając w to wymianę elementów uszkodzonych w trakcie incydentu z 2008 roku. Dla porównania tylko bezpośrednie wydatki Stanów Zjednoczonych na wojnę w Iraku (czyli broń, amunicja, paliwo, logistyka) szacuje się na 750 miliardów dolarów. Tak, można by siedemdziesiąt pięć takich LHC postawić. To dobitnie pokazuje jak tragicznym nonsensem są wojny z punktu widzenia całej ludzkości.
  22. A to nie jest tak, że po prostu związane z tą tragedią niedożywienie, stres, brak opieki medycznej itd. przeżyli tylko ci najwytrzymalsi, a reszta zginęła? W takim razie większa długość życia tej grupy nie jest niczym zaskakującym.
  23. Myślę, że korzystają ze współpracy operatorów węzłów internetowych, oraz ze współpracy instutucji wydających certyfikaty SSL. Być może tylko w USA, ale to pozwala też śledzić ruch między USA a resztą świata. Przy takiej współpracy HTTPS można sobie... powiesić na gwoździu przy sedesie, atak man in the middle jest trywialny do przeprowadzenia i może być wykonany całkowicie automatycznie. Na temat bezpieczeństwa HTTPS i leżącego u jego (i nie tylko jego) podstaw protokołu SSL polecam https://badsector.pl...o-bani.105.html.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...