Byłoby może i wspaniałe i merytoryczne, gdyby ktokolwiek cokolwiek napomknął o aktywności magnetycznej słońca. A takowa w ostatnich kilkudziesięciu tysiącleciach miała decydujący wpływ na klimat planety. Wielu astronomów podejrzewa, że większość efektów globalnego ocieplenia jest raczej związanych z ewentualnym wzrostem aktywności słońca, chociaż chyba żaden z nich nie marginalizował wpływu człowieka - po prostu ciężko ocenić, ile człowiek robi gazami cieplarnianymi, a ile słońce.
Widać geologowie i ekologowie różnej maści nie mają w sobie tyle pokory, żeby stwierdzić, że ciężko jest tak naprawdę określić wpływ antropologiczny, i robią jakieś dzikie wyliczenia.
Generalnie wszystko okaże się za jakąś dekadę - bo jeżeli słońce wpadnie w stan bardzo niskiej aktywności magnetycznej, co niektórzy naukowcy sugerują, możemy mieć globalny silny spadek temperatur, i efekt cieplarniany będzie jak najbardziej porządany. Rzecz jasna ze słońcem nigdy nie wiadomo i wcale nie musi wpadać w najbliższym czasie w ten swoisty letarg...
A tak w ogóle pozwolę sobie przypomnieć, że średnio na przestrzeni egzystencji ziemi jej średnie temperatury nie pozwalały na istnienie strefy wiecznej zmarzliny - także jakby nie patrzeć, żyjemy w małej epoce lodowcowej.
No i podsumowując - nie dajmy się zwariować. Ciężko jest wyliczyć coś tak nieskończenie skomplikowanego, jak globalny klimat, gdzie wpływ na niego ma praktycznie wszystko co się dzieje - osobiście ciężko mi zaufać naukowcom, którzy wyliczają to i tamto i siamto w jakimś dziwnym zamkniętym układzie - gdzie ignorują wpływ miriad innych czynników. A robią to, bo nie da się uwzględnić i wyliczyć wszystkich czynników. Chociażby aktywności słońca. Dlatego też, przestańmy trochę bić ludzi po łapach za oddychanie straszliwym CO2.
Z drugiej strony nie można popaść w przesadę w drugą stronę - emisja gazów cieplarnianych jest dla środowiska niekorzystna nie tylko ze względu na podnoszenie temperatur, i powinniśmy ją ograniczać.
Po prostu wszystko w granicach rozsądku.