Neutralność, to nie tylko bierność w konflikcie. To także aktywne pilnowanie, aby strony konfliktu nie przekraczały ustalonych granic. Można być neutralny wobec spraw politycznych i światopoglądowych, a zarazem czynnie protestować przeciwko łamaniu prawa i nawoływaniu do narodowej nienawiści. Nie oznacza to opowiedzenia się po żadnej ze stron, ale stanięcie po swojej własnej. Polityka wywołuje emocje, ale nie należy zapominać, że tak naprawdę chodzi w niej o to, czyje będzie na wierzchu. I o to, czy to "czyjeś" jest równie dobre dla mnie osobiście, jak dla tego kogoś. W obecnym stanie konfliktu widzę, że sojusz "tronu i ołtarza" rozpaczliwie pragnie utrzymać się u władzy, bo albo czekają ich procesy za różne na ten moment blokowane przez prokuraturę przestępstwa, albo pragną utrzymać stały dostęp do pieniędzy wobec malejącego wsparcia stopniowo wykruszających się wiernych, używając przy tym pałki ideologi LGBT jako sposobu mobilizacji swoich zwolenników. Z drugiej strony konfliktu nie widzę jakiegoś szczególnego parcia na określone ideologicznie cele, bo ani PO, ani lewica nie formułują haseł zmierzających do zmiany społeczeństwa. Chcą raczej powrotu, do tego co już było: czyli spokoju społecznego, prawnej i gospodarczej przewidywalności, nadążania za uciekającym światem.