Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

przeinaczanie znaczen slow przez dziennikarzy, czesto zmieniajac je do tego stopnia, ze tworza sie tak pojemne kombajny, ze ich nieprawidlowe uzycie wypiera inne slowa

Większość dziennikarzyn bym chyba wymordował za kaleczenie i nierozumienie ojczystego języka. Wiele „gwiazd” dziennikarstwa (telewizyjnego zwłaszcza) codziennie płodzi językowe potworki niewiele ustępujące gafom strzelanym przez Wiolę z serialu BrzydUla. W czasach, kiedy w mediach zwracano jeszcze uwagę na poprawność języka nikt by ich w ogóle na antenę nie wpuścił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Większość dziennikarzyn bym chyba wymordował za kaleczenie i nierozumienie ojczystego języka. Wiele „gwiazd” dziennikarstwa (telewizyjnego zwłaszcza) codziennie płodzi językowe potworki niewiele ustępujące gafom strzelanym przez Wiolę z serialu BrzydUla. W czasach, kiedy w mediach zwracano jeszcze uwagę na poprawność języka nikt by ich w ogóle na antenę nie wpuścił.

 

Dziennikarze to druga, po lingwistach, grupa społeczna, która powinna posługiwać się językiem polskim wręcz kryształowo. Ale jak patrzę na GW to odnoszę wrażenie, że nie ma tam żadnego korektora, za to są sami debile... Jakby oni dbali, to i ludzie by się uczeli.

 

PS. Raz w jednym artykule na pół strony znalazłem 6 ortografów i dwa interpunkciaki. Z czym do Europy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się z tym, że:

 

1. Język polski szczególnie dobrze nadaje się do wyrażania abstrakcyjnych idei.

2. Można powiedzieć, że zajmowanie się lingwistyką rozwija inteligencję ogólną, a tym bardziej, że rozwija ją szczególnie. Nie wiadomo czy w ogóle daje się tę inteligencję rozwijać.

 

Zgadzam się z tym, że:

 

1. Język polski jest wspaniałym językiem.

2. Polacy mają skłonność do deprecjonowania samych siebie, własnej kultury i historii.

 

Wątpię w to, że:

 

1. Języki fleksyjne są językami bardziej zaawansowanymi, niż pozycyjne. Czy przypadkiem jęz. angielski nie miał kiedyś fleksji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Języki fleksyjne są językami bardziej zaawansowanymi, niż pozycyjne. Czy przypadkiem jęz. angielski nie miał kiedyś fleksji?

 

Otóż to :-)

 

Ale co do idei to wolę polski. Angielskie "brush" po polsku będzie miało 40-50 form kontekstowych. Pod tym kątem każdy język fleksyjny wymiata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jak kiedys mi ktos to tlumaczyl, zanik wleksyjnosci jest procesem wtornym, uprymitywnieniem (dzieki temu np w jezyku informatyki skladnia angielska jest o wiele latwiejsza), ale zawsze jest cos za cos - wspomniany angielski w zamian wypracowal mnosto innych wlasciwosci, aby byl co najmniej uzyteczny we wspolczesnym, abstrakcyjnym swiecie.  sam bardzo lubie angielski i dlatego tez poszedlem na takie studia, na jakei poszedlem ;) wiec byc moze na nich ktos mi uswiadomi, ze owe dumne twierdzenie wyzszosci jezykow fleksyjnych, ktore mi wszczepiono w umysl w gimnazjum, jest bledne :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jak kiedys mi ktos to tlumaczyl, zanik wleksyjnosci jest procesem wtornym, uprymitywnieniem

 

Zależy jak na to patrzeć. Ogólnie zakłada się raczej, że język z czasem zwiększa swoją efektywność. Możliwe więc, że fleksja - chociaż wydaje się czymś bardziej złożonym, niż pozycyjność - lepiej przystawała do nieoszlifowanej językowo psychologii, a z czasem naturalnie zaczynała zanikać. Osobiście spotkałem się ze stwierdzeniami, że procesy wiodące do zaniku fleksyjności w jęz. polskim od dawna są w nim zauważalne.

 

Zauważmy zresztą, że owa "złożoność" fleksyjności, równie dobrze może być uznawana za toporność. Fleksja stopniowo się porządkuje eliminując wyjątki. Kolejnym krokiem jest zanik fleksji i ostateczne uogólnienie w postaci maksymalnego "usemantycznienia" samego porządku.

 

______________________________

 

W każdym razie osobiście uważam jęz. angielski za znacznie lepszy w zastosowaniach "abstrakcyjnych". Rozumiem przez to przede wszystkim, że język angielski jest bardziej "abstrakcyjny" w codziennym użyciu. Porządkowi relacji odpowiada w nim jasny i stały porządek gramatyczny oparty o relacje kolejności.

 

Zgodzę się, że giętkość jęz. polskiego teoretycznie może umożliwiać większe bogactwo - nazwijmy to - operacji gramatycznych odpowiadających relacjom. Jednak...

 

Po pierwsze - jęz. angielski posiada w mojej opinii wszelkie narzędzia jakie można uznać za niezbędne na poziomie jęz. rozumowań. Dalej i tak lepiej używać sformalizowanych i uniwersalnych narzędzi. Chociaż można się zastanawiać czy gombrowiczowska wizja świata byłaby możliwa, a przynajmniej równie łatwa, w jęz. angielskim.

 

Po drugie - tak rozumiany jęz. polski (jako bogatszy od ang.) wymagałby niesamowitej dbałości; nie ma o niej mowy w praktyce językowej. Właśnie owa giętkość odpowiada w dużej mierze za to, że każdy mówi jak mu się żywnie podoba, co ostatecznie niweczy wszelkie subtelności jakie można by z naszego języka wydobyć. Niweczy również te elementarne. Gdybyśmy więcej mieli takich Gombrowiczów, to - owszem - głębia sensu w jęz. polskim byłaby szokująca. Niestety: sobiepaństwo likwiduje te możliwości, a owe sobiepaństwo sam język w olbrzymiej mierze proponuje. Ostatecznie giętkość jęz. polskiego sprowadza się do dowcipów i paru znamienitszych tekstów literackich, na co dzień mamy jeden wielki bełkot.

________________________

 

Osobiście - chociaż wybitny z jęz. angielskiego nie jestem - często sięgam po angielski tekst, ażeby lepiej zrozumieć abstrakcyjne zależności (np. w tekstach filozoficznych). Nie wiem czy to kwestia jakości tłumaczeń, czy też to obycie i ów wspomniany codzienny bełkot (który spłaszcza, zaciemnia strukturę) sprawiają, że mniej "przestrzennie" widzę teksty w jęz. polskim.

 

Nierzadko łapię się też na tym, że szukam jakiegoś słowa, aż wreszcie dochodzę do wniosku, że go w jęz. polskim po prostu nie ma. Słowa czy też tej przestrzeni odniesień w jakiej zamyka się sens (w co wlicza się też gramatyka) - różnie. Więc nie jest tak, że jęz. angielski nie ma swoistych dla siebie atutów. Każdy język to inna wizja świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS. I jak tak siebie czytam, widzę, że z moich tekstów taki sam "nieporządek" i bełkot wyziera. Np. "swoistych dla siebie". Za dużo i-netu, za mało literatury  ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nierzadko łapię się też na tym, że szukam jakiegoś słowa, aż wreszcie dochodzę do wniosku, że go w jęz. polskim po prostu nie ma.

Co zachodzi i w drugą stronę. Pomiędzy dowolnymi językami, taka już natura rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co zachodzi i w drugą stronę. Pomiędzy dowolnymi językami, taka już natura rzeczy.

 

Oczywiście, że tak.

 

Wspomnę jeszcze o konkretnym przypadku, bo formy takie były w tym wątku przytaczane jako przykład szkodliwego zapożyczenia. Chodzi mi o połączenia typu: KredytBank. W języku polskim formy takie rzeczywiście brzmią śmiesznie i psują system gramatyczny, jednak to bardzo prosta, a użyteczna cecha jęz. angielskiego. Sprawdza się doskonale np. w sitcomach; dla żartu b. ważne jest skupienie sensu i tego typu form - tak prostych - często nie da się na polski sensownie przetłumaczyć. Tworzy się z nich zabawne "wyzwiska-wiązanki" podobnie jak w polskim przy użyciu wulgaryzmów, tylko w ang. da się je składać z dowolnych właściwie słów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dyrektor wykonawczy IBM-a Arvind Krishna poinformował, że jego firma przestanie rekrutować ludzi na stanowiska, na których w najbliższych latach mogą być oni zastąpieni przez sztuczną inteligencję. W wywiadzie dla Bloomberga menedżer stwierdził, że rekrutacja na stanowiska biurowe, na przykład w dziale HR, może zostać znacznie spowolniona lub całkowicie wstrzymana. Obecnie na tego typu stanowiskach – gdzie nie ma kontaktu z klientem – IBM zatrudnia 26 000 osób.
      Zdaniem Krishny, w ciągu najbliższych 5 lat sztuczna inteligencja może zastąpić 30% z nich. To oznacza, że w samym tylko IBM-ie maszyny zastąpią 7800 osób. Stąd też pomysł na spowolnienie lub wstrzymanie rekrutacji, dzięki czemu uniknie się zwalniania ludzi.
      Krishna mówi, że takie zadania, jak pisanie listów referencyjnych czy przesuwanie pracowników pomiędzy poszczególnymi wydziałami, prawdopodobnie zostaną całkowicie zautomatyzowane. Inne zaś, takie jak analizy produktywności czy struktury zatrudnienia, ludzie będą wykonywali jeszcze przez kolejną dekadę.
      Błękitny Gigant zatrudnia obecnie około 260 000 osób i wciąż zwiększa zatrudnienie. Potrzebuje pracowników przede wszystkim do rozwoju oprogramowania oraz osób pracujących z klientem. Na początku bieżącego roku firma ogłosiła, że planuje zwolnienia, które w sumie obejmą 5000 osób, ale jednocześnie w I kwartale zatrudniła 7000 osób.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prace międzynarodowej grupy badawczej, na czele której stali specjaliści ze Skołkowskiego Instytutu Nauki i Technologii (Skoltech) w Moskwie oraz IBM-a zaowocowały powstaniem energooszczędnego superszybkiego przełącznika optycznego. Urządzenie nie wymaga chłodzenia, a jednocześnie jest ponad 100-krotnie szybsze od najszybszych współczesnych tranzystorów.
      Tym, co czyni to urządzenie tak bardzo energooszczędnym jest fakt, że do przełączenia stanu potrzebuje zaledwie kilku fotonów, mówi główny autor badań Anton Zasiedatieliew. W laboratorium udało się nam go przełączać za pomocą pojedynczego fotonu. I to w temperaturze pokojowej. Jednak minie sporo czasu, zanim taka technologia będzie mogła trafić do procesorów optycznych, dodaje profesor Pawlos Lagudakis.
      Możliwość przełączania za pomocą pojedynczego fotonu oznacza, że układ jest niezwykle energooszczędny i zostało niewiele miejsca na jego dalsze udoskonalenie. Oczywiście musimy przy tym pamiętać, że obecnie działa to jedynie w wyspecjalizowanym laboratorium. Jednak tak właśnie zaczyna się wielu historia technologii, które w końcu trafiają do codziennego użytku. Większość współczesnych tranzystorów elektrycznych potrzebuje dziesiątki razy więcej energii, by się przełączyć, a te, którym wystarczy pojedynczy elektron, działają znacznie wolniej niż zademonstrowany właśnie przełącznik optyczny.
      Jednak szybkość i energooszczędność to nie jedyne zalety nowej technologii. Równie ważny jest fakt, że przełącznik działa w temperaturze pokojowej i nie wymaga chłodzenia. Tymczasem systemy chłodzenia potrzebne współczesnym komputerom nie tylko wpływają na koszty samego sprzętu, ale też znacząco zwiększają zużycie energii koniecznej do ich zasilania.
      Urządzenie składa się z dwóch laserów. Bardzo słaby promień lasera kontrolnego jest używany do przełączania stanu drugiego jaśniejszego z laserów. Do przełączenia wystarczy kilka fotonów, stąd wynika wysoka efektywność całości. Przełączanie odbywa się wewnątrz mikrownęki. To 35-nanometrowej grubości organiczny polimer półprzewodzący zamknięty pomiędzy dwiema nieorganicznymi warstwami o wysokim współczynniku odbicia. Mikrownęka zbudowana jest w taki sposób, by jak najdłużej więzić nadchodzące światło, prowadząc w ten sposób do jego sprzężenia z materiałem wnęki.
      Oddziaływanie światła z materią to podstawa działania nowego urządzenia. Gdy fotony sprzęgają się z parami dziura-elektron – tworzącymi kwazicząstkę o nazwie ekscyton – pojawiają się kwazicząstki ekscyton-polaryton. Gdy silniejszy z laserów oświetla przełącznik powstają tysiące identycznych krótko żyjących kwazicząstek tworzących kondensat Bosego-Einsteina, w którym kodowany jest stan urządzenia „0” lub „1”.
      Najpierw za pomocą silniejszego lasera we wnęce tworzone są kwazicząstki o energiach większych niż energia podstawowa. Przełącznik znajduje się w stanie „0” Do przełączenia potrzebny jest laser słabszy, za pomocą którego tworzona jest grupa kwazicząstek o energii podstawowej. Ich pojawienie się wywołuje lawinowy proces przełączania się pozostałych kwazicząstek do stanu podstawowego. W ten sposób uzyskujemy stan „1”. Czas przełączania liczony jest w femtosekundach, dzięki czemu przełącznik jest ponad 100-krotnie szybszy od współczesnych tranzystorów.
      Naukowcy użyli kilku sztuczek, by utrzymać zapotrzebowanie na energię na jak najniższym poziomie przy jednoczesnym zmaksymalizowaniu pracy urządzenia. W efektywnym przełączaniu pomagają wibracje molekuł półprzewodzącego polimeru. Konieczne było precyzyjne dopasowanie częstotliwości pracy laserów, stanu kondensatu i energii wibracji molekuł polimeru.
      Przed nami jeszcze sporo pracy. Musimy zmniejszyć całkowite zapotrzebowania urządzenia na energię. Obecnie jest ono zdominowane przez silniejszy z laserów, który utrzymuje przełącznik w gotowości. Prawdopodobnie trzeba będzie wykorzystać tutaj perowskitowego superkryształu, z którym wcześniej eksperymentowaliśmy. Są one doskonałymi kandydatami to zbudowania naszego przełącznika, gdyż zapewniają bardzo silną interakcję światła z materią, stwierdzają autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W laboratorium IBM-a w Zurichu zaprezentowano rekordowo pojemny napęd taśmowy. Pojedynczy kartridż pozwala na przechowanie aż... 580 terabajtów danych. To aż 29-krotnie więcej niż oferowany obecnie przez IBM-a kartridż o pojemności 20 TB. Błękitny Gigant jest tutaj rynkowym liderem. Najnowszy standard przemysłowy LTO-Ultrium (Linear Tape-Open, version 9) mówi o kartridżach o pojemności 18 TB.
      Mark Lantz, menedżer CloudFPGA odpowiedzialny w IBM Zurich za technologie taśmowe mówi, że w ostatnich latach taśmy magnetyczne przeżywają swój renesans. Ma to związek z jednej strony z wykładniczym wzrostem ilości wytwarzanych danych, które trzeba gdzieś archiwizować oraz z jednoczesnym spowolnieniem przyrostu gęstości zapisu na dyskach twardych. Jak zauważa Lantz, w ciągu ostatnich kilkunastu lat składane roczne tempo wzrostu gęstości zapisu na HDD spadło do poniżej 8%. Jednocześnie świat produkuje coraz więcej danych. Roczny wzrost wytwarzania informacji wynosi aż 61%. Eksperci mówią, że do roku 2025 wytworzymy 175 zetabajtów danych.
      Jako, że gęstość zapisu HDD niemal stanęła w miejscu, dramatycznie wzrosła cena każdego gigabajta dysnku twardego. Już w tej chwili 1 bit HDD jest czterokrotnie droższy niż 1 bit taśmy magnetycznej. Ta wielka nierównowaga pojawiła się w bardzo niekorzystnym momencie, gdy ilość wytwarzanych danych zaczęła gwałtownie rosnąć. Centra bazodanowe mają coraz większy problem. Na szczęście zdecydowana większość danych to informacje, które są rzadko potrzebne. To zaś oznacza, że w ich przypadku szybkość odczytu danych nie jest rzeczą zbyt istotną. Mogą być więc przechowywane na taśmach magnetycznych.
      Taśmy mają wiele zalet w porównaniu z dyskami twardymi. Są bardziej odporne na ataki cyberprzestępców, do działania potrzebują mniej energii, są trwałe i znacznie tańsze w przeliczeniu na gigabajt. Zalety te spowodowały, że – jak ocenia IBM – już 345 000 eksabajtów danych przechowywanych jest właśnie na taśmach.
      Najnowszy napęd taśmowy to wynik 15-letniej współpracy IBM-a i Fujifilm. Od roku 2006 firmy pobiły sześć kolejnych rekordów dotyczących napędów taśmowych. Ostatnie osiągnięcie było możliwe dzięki udoskonaleniu samej taśmy, głowicy odczytującej oraz serwomechanizmu odpowiadającego za precyzję pozycjonowania głowicy. Firma Fujifilm odeszła tutaj od przemysłowego standardu jakim jest ferryt baru i pokryła taśmę mniejszymi cząstkami ferrytu strontu. Inżynierowie IBM-a, mając do dyspozycji nową taśmę, opracowali nową technologię głowicy odczytująco-zapisującej, która współpracuje z tak gładką taśmą.
      O tym jak wielkie postępy zostały dokonane w ciągu kilkunastoletniej współpracy Fujifilm i IBM-a najlepiej świadczą liczby. W roku 2006 obie firmy zaprezentowały taśmę pozwalającą na zapisanie 6,67 miliarda bitów na calu kwadratowym. Najnowsza taśma pozwala na zapis 317 miliardów bitów na cal. Kartridż z roku 2006 miał pojemność 8 TB, obecnie jest to 580 TB. Szerokość ścieżki zapisu wynosiła przed 14 laty 1,5 mikrometra (1500 nanometrów), teraz to zaledwie 56,2 nanometra. Liniowa gęstość zapisu w roku 2006 sięgała 400 000 bitów na cal taśmy. Na najnowszej taśmie na każdym calu można zapisać 702 000 bitów. Zmniejszyła się też – z 6,1 mikrometra do 4,3 mikrometra – grubość taśmy, wzrosła za to jej długość. W pojedynczym kartridżu mieści się obecnie 1255 metrów taśmy, a przed 14 laty było to 890 metrów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      IBM uruchomił w Nowym Jorku Quantum Computation Center, w którym znalazł się największy na świecie zbiór komputerów kwantowych. Wkrótce dołączy do nich nich 53-kubitowy system, a wszystkie maszyny są dostępne dla osób i instytucji z zewnątrz w celach komercyjnych i naukowych.
      Quantum Computation Center ma w tej chwili ponad 150 000 zarejestrowanych użytkowników oraz niemal 80 klientów komercyjnych, akademickich i badawczych. Od czasu, gdy w 2016 roku IBM udostępnił w chmurze pierwszy komputer kwantowy, wykonano na nim 14 milionów eksperymentów, których skutkiem było powstanie ponad 200 publikacji naukowych. W związku z rosnącym zainteresowaniem obliczeniami kwantowymi, Błękity Gigant udostępnił teraz 10 systemów kwantowych, w tym pięć 20-kubitowych, jeden 14-kubitowy i cztery 5-kubitowe. IBM zapowiada, że w ciągu miesiąca liczba dostępnych systemów kwantowych wzrośnie do 14. Znajdzie się wśród nich komputer 53-kubitowy, największy uniwersalny system kwantowy udostępniony osobom trzecim.
      Nasza strategia, od czasu gdy w 2016 roku udostępniliśmy pierwszy komputer kwantowy, polega na wyprowadzeniu obliczeń kwantowych z laboratoriów, gdzie mogły z nich skorzystać nieliczne organizacje, do chmur i oddanie ich w ręce dziesiątków tysięcy użytkowników, mówi Dario Gil, dyrektor IBM Research. Chcemy wspomóc rodzącą się społeczność badaczy, edukatorów i deweloperów oprogramowania komputerów kwantowych, którzy dzielą z nami chęć zrewolucjonizowania informatyki, stworzyliśmy różne generacje procesorów kwantowych, które zintegrowaliśmy w udostępnione przez nas systemy kwantowe.
      Dotychczas komputery kwantowe IBM-a zostały wykorzystane m.in. podczas współpracy z bankiem J.P. Morgan Chase, kiedy to na potrzeby operacji finansowych opracowano nowe algorytmy przyspieszające pracę o całe rzędy wielkości. Pozwoliły one na przykład na osiągnięcie tych samych wyników dzięki dostępowi do kilku tysięcy przykładów, podczas gdy komputery klasyczne wykorzystujące metody Monte Carlo potrzebują milionów próbek. Dzięki temu analizy finansowe mogą być wykonywane niemal w czasie rzeczywistym. Z kolei we współpracy z Mitsubishi Chemical i Keio University symulowano początkowe etapy reakcji pomiędzy litem a tlenem w akumulatorach litowo-powietrznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze IBM-a postawili sobie ambitny cel. Chcą co roku dwukrotnie zwiększać wydajność komputerów kwantowych tak, by w końcu były one szybsze lub bardziej wydajne niż komputery klasyczne. Podczas tegorocznych targów CES IBM pokazał przełomowe urządzenie: IBM Q System One, pierwszy komputer kwantowy, który ma być gotowy do komercyjnego użytku.
      Celem IBM-a jest coś, co nazywają „Quantum Advantage” (Kwantowa przewaga). Zgodnie z tym założeniem komputery kwantowe mają zyskać „znaczną” przewagę nad komputerami klasycznymi. Przez „znaczną” rozumie się tutaj system, który albo będzie setki lub tysiące razy szybszy od komputerów kwantowych, albo będzie wykorzystywał niewielki ułamek pamięci potrzebny maszynom kwantowym lub też będzie w stanie wykonać zadania, jakich klasyczne komputery wykonać nie są.
      Wydajność komputera kwantowego można opisać albo za pomocą tego, jak sprawują się poszczególne kubity (kwantowe bity), albo też jako ogólną wydajność całego systemu.
      IBM poinformował, że Q System One może pochwalić się jednym z najniższych odsetków błędów, jakie kiedykolwiek zmierzono. Średni odsetek błędów na dwukubitowej bramce logicznej wynosi mniej niż 2%, a najlepszy zmierzony wynik to mniej niż 1%. Ponadto system ten jest bliski fizycznemu limitowi czasów koherencji, który w w przypadku Q System One wyniósł średnio 73 ms.To oznacza, że błędy wprowadzane przez działanie urządzenia są dość małe i zbliżamy się do osiągnięcia minimalnego możliwego odsetka błędów, oświadczyli badacze IBM-a.
      Błękitny Gigant stworzył też Quantum Volume, system pomiaru wydajności komputera kwantowego jako całości. Bierze on pod uwagę zarówno błędy na bramkach, błędyh pomiarów czy wydajność kompilatora. Jeśli chcemy osiągnąć Quantum Advantage w latach 20. XXI wieku, to każdego roku wartość Quantum Volume musi się co najmniej podwajać, stwierdzili badacze. Na razie udaje im się osiągnąć cel. Wydajność pięciokubitowego systemu Tenerife z 2017 roku wynosiła 4. W 2018 roku 20-kubitowy system IBM Q osiągnął w teście Quantum Volume wynik 8. Najnowszy zaś Q System One nieco przekroczył 16.
      Sądzimy, że obecnie przyszłość komputerów to przyszłość komputerów kwantowych, mówią specjaliści z IBM-a.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...