Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Osoby cierpiące na chorobę Parkinsona znacznie częściej od innych posiadają w swojej krwi podwyższony poziom jednego z pestycydów - odkryli naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego. Odkrycie może pomóc w stworzeniu testów pozwalających na zidentyfikowanie osób zagrożonych tym schorzeniem.

Do udziału w badaniu zaproszono 43 osoby zdrowe oraz pacjentów cierpiących na dwa schorzenia neurologiczne: chorobę Alzheimera (20 osób) oraz Parkinsona (50 pacjentów). Wiek ochotników mieścił się w zakresie od 50 do 89 lat.

Jak wykazały testy krwi pobranej od osób z poszczególnych grup, różniły się one bardzo wyraźnie poziomem beta-heksachlorocykloheksanu (beta-HCH) - do niedawna jednego z częściej stosowanych pestycydów. Jak się okazało, wykrywalną ilość tej substancji stwierdzono aż u 76% osób cierpiących na parkinsonizm. Dla porównania, związek ten wykryto u 40% osób zdrowych oraz u zaledwie 30% pacjentów cierpiących na chorobę Alzheimera.

Od długiego czasu podejrzewa się istnienie związku pomiędzy używaniem pestycyów oraz chorobą Parkinsona, lecz nigdy [nie stwierdzono związku] z pojedynczym pestycydem, podsumowuje istotę odkrycia dr Dwight German, jeden z autorów studium. Jak podkreśla, zidentyfikowanie pojedynczej substancji tak silnie powiązanej z parkinsonizmem przyśpieszy prace stworzeniem testów przesiewowych pozwalających na wytypowanie osób z grupy ryzyka.

Dotychczas nie ustalono, jaki miałby być domniemany udział beta-HCH w rozwoju choroby Parkinsona. Bez wątpienia jednak odkrycie statystycznej zależności pomiędzy obecnością tego związku we krwi oraz prawdopodobieństwem zachorowania stanowi dobry punkt wyjścia do dalszych badań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh... widac, ze to kolejna choroba, ktora mozna pokonac poprzez oczyszczenie organizmu ze szkodliwych zwiazkow chemicznych.

Szkoda, ze jest tak wiele osob (w tym lekarzy), ktorzy mowia "to jest glupie" i nawet nie odwaza sie sprawdzic. Smutne to.

A przeciez juz dawno mamy np. lekarstwo na raka - http://www.terapiagersona.com.pl/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgodzę się, że założenia przedstawiane jako "terapia Gersona" mogą mieć (a nawet niemal na pewno mają) działanie profilaktyczne. W ich działanie terapeutyczne jednak wierzę dość słabo.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mikroos, wlasnie o to chodzi: w to nie trzeba wierzyc. Wystarczy sprawdzic.

Oficjalne badania przeprowadzone na 153 pacjentach:

* faza 1 i 2 raka - wskaźnik przezycia: 100% (terapie tzw. konwencjonalne - 79%)

* faza 3 raka (przerzuty w pobliskie organy) - wskaźnik przeżycia: 70% do 41%

* faza 4 raka (przerzuty w organy odległe) - odpowiednio 39% do 6%

Na mnie to robi piorunujace wrazenie. Wskaźnik przezywalnosci o kilkaset procent wiekszy dla najgorszego stadium raka. Nie dziwie sie, ze terapia ta jest nazywana cudem w porownaniu z zenujacymi wynikami tradycyjnej medycyny.

 

Jesli chodzi o dzialanie terapeutyczne tzw. zdrowych diet... juz Ci kiedys o tym pisalem. Poznalem kobiete, ktora stracila wzrok od cukrzycy. Odzyskala go po kilku tygodniach diety. Poznalem goscia, ktorego angielscy lekarze skazywali na wozek do konca zycia z powodu choroby stawow. Teraz przechodzi diete bodajze 4 razy w roku i chodzi bez problemu. I klika innych, moze mniej spektakularnych przypadkow.

 

Przedstaw mi naukowe argumenty, dla ktorych taka terapia nie powinna dzialac. Nie jestem lekarzem, chemikiem ani biologiem, ale w sumie chcialbym wiedziec dlaczego jest to sprzeczne ze współczesną nauką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy możesz mi podać namiary na publikację, na której opierasz swoje dane?

 

Dlaczego miałoby nie działać? Z prostego powodu. Transformacja nowotworowa komórki jest efektem mutacji, a ta spontanicznie sama siebie nie naprawi. Poza tym zmieniona nowotworowo komórka staje się niezależna pod względem czynników wzrostowych lub reaguje na ich normalne stężenie w sposób patologiczny. Prostym przykładem jest estrogenozależny rak piersi - nie wystarczy przestać jeść pestycydy, by jednocześnie zneutralizować estrogeny i zwalczyć komórki nowotworowe. Potrzebny jest, niestety, czynnik bezpośrednio atakujący komórki nowotworowe.

 

Owszem, zmiana diety może wspomóc tradycyjne leczenie, może zwiększyć czas przeżycia, ale nie wierzę w to, jakoby samodzielnie taka terapia mogła działać. Mówiąc uczciwie, nie chcę się wdawać w kolejny maraton dyskusyjny - Ty wiesz swoje, ja wiem swoje. Dla mnie jednak nie wystarcza napisać o czymś w internecie, żebym uznał to za prawdę. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiec dlaczego jednak dziala?

 

Nigdy nie napisalem, ze wystarczy przestac jesc pestycydy. Zeby odwrocic wieloletnie dzialanie zwiazkow chemicznych na organizm potrzebna jest silna detoksykacja.

Mechanizm jest taki: pijesz 13 szklanek sokow warzywno owocowych dziennie. Picie soku ma ta zalete, ze organizm nie musi tracic energii na trawienie. Naturalne zwiazki znajdujace sie w plynie przenikaja prawie natychmiastowo do krwi (prawie tak szybko jak alkohol) wzmacniajac tym samym caly organizm. W tym czasie odciazona watroba rozpoczyna proces wydalania toksyn. Nie miala do tego okazji byc moze przez wiele lat, wiec jest tego sporo. Poniewaz w jelicie nie ma tresci, z ktorymi toksyny mogly by byc wydalone, trzeba je usuwac za pomoca lewatyw. Inaczej zostana wchloniete z powrotem do organizmu. Pacjent moze wtedy zapasc na spiaczke watrobowa. W ostrych stanach lewatywe trzeba robic co 3 godziny. Takze w nocy. Oprocz tego podawane sa pacjentowi suplementy uzupelniajace sod i potas (w sumie nie doczytalem po co, ale chyba sa to jedne z podstawowych elementow w organizmie). Do krwi dostaja sie substancje odpowiedzialne za trawienie zewnetrzne. I chyba to jest wlasnie odpowiedz na Twoj argument. Rak jest trawiony w procesie trawienia zewnetrznego. Czyli jednak nie spontaniczna naprawa, ale efekt leczenia.

 

Ja tez nie chce tutaj prowadzic naukowych maratonow, bo nie mam z Toba szans na temat działania organizmu. Ale nie przekreslaj czegos z gory, jesli nie jestes pewien na 100%, ze jest to zle. Sadzac po tym forum jestes osoba bardzo opiniotworcza. Pewnie sie nie zastanawiales ile zla moze wyrzadzic powiedzenie "ja w to nie wierze" przez kogos, kto jest szanowany... Jesli chcesz byc uczciwy, tak jak piszesz, to chociaz obejzyj film:

http://terapiagersona.com.pl/film.html

Jest tez ksiazka:

http://terapiagersona.com.pl/ksiazka.html

 

Wyniki, ktore podalem widzialem na kilku roznych stronach. Zrodla pierwotnego nie znam, ale moge poszukac. Tu jest przykladowy link:

http://www.celzycia.com/terapia-dr-gersona-w-warunkach-domowych.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Do krwi dostaja sie substancje odpowiedzialne za trawienie zewnetrzne.

O raaany, a mógłbym poprosić o jakiś dowód w tej kwestii? Bo po mojemu to wygląda tak, że jeżeli podajesz dojelitowo środek osmotycznie czynny, to raczej zajdzie zjawisko odwrotne, czyli przenikanie substancji spoza jelita do jego wnętrza (btw. tak właśnie działa mnóstwo środków przeczyszczających). Tak więc to się kłóci z logiką i podstawami biologii, a do tego nie wydaje mi się poparte jakimikolwiek dowodami doświadczalnymi. Nie wskazałeś też w żaden sposób, w jaki sposób wydostanie się enzymów z jelita (ciekawe, w jaki sposób bialka miałyby się wydostać niestrawione z jelita...) miałoby spowodować wyleczenie nowotworu np. w prostacie albo płucu i dlaczego taka terapia miałaby być selektywna.

 

Poza tym przedstawiona przez Ciebie wersja zdarzeń nie wyjaśnia, w jaki sposób taka terapia miałaby odcinać dopływ do nowotworu czynników determinującyh jego wzrost.

 

Ja tez nie chce tutaj prowadzic naukowych maratonow, bo nie mam z Toba szans na temat działania organizmu. Ale nie przekreslaj czegos z gory, jesli nie jestes pewien na 100%, ze jest to zle.

Napisałem bardzo wyraźnie, że nie przekreślam, ale wydaje mi się to wątpliwe. Zauważ, proszę, że swoją opinię popieram konkretnymi merytorycznymi argumentami.

 

Obejrzałem ten film. Problem w tym, że brakuje w nim jakichkolwiek konkretów na temat mechanizmów, w oparciu o które ta terapia miałaby działać. Bo jeżeli myślą przewodnią filmu jest to, że toksyny trują, to wybacz, ale nie jest on ani odkrywczy, ani przekonujący. Ciągle nie wyjaśnia on, w jaki sposób usunięcie toksyn z organizmu miałby cofnąć(!) mutacje. A mnie bardzo interesują dowody w tej sprawie, a nie propagandowy filmik z wzruszającą muzyczką w tle.

 

Podkreslam kolejny raz: usuwanie toksyn może zapobiegać nowotworom, ewentualnie spowalniać ich rozwój albo wspomagać leczenie. Nie wierzę jednak w to, aby było w stanie cofnąć mutacje, do których już w organizmie doszło. Jeżeli jest inaczej, proszę o dowód w tej sprawie. Jeżeli nim nie dysponujesz, dla mnie rozmowa jest skończona

 

Pozdrawiam!

 

Wracając jeszcze na moment: http://en.wikipedia.org/wiki/Max_Gerson#Evidence - dla mnie dość przekonujące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, że największe nietoperze obejmują żyrafy za szyję i tańczą kółko graniaste z gepardami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem dlaczego laczysz lewatywy z trawieniem zewnetrznym (nie jestem pewien tego terminu). Mi sie wydaje, ze sa to dwie rozne sprawy. Z jednej strony za pomoca plynu wydalasz z jelita toksyny wydzielone przez watrobe, a z drugiej - dostarczasz do krwi cos (nie wiem co, ale sie dowiem), co pozwala strawic zmutowane komorki.

 

Ale o to mi wlasnie chodzilo!

Teraz mam dopiero szanse na znalezienie odpowiedzi na naukowe pytania, ktore zadales:

- Jak wydostaja sie niestrawione bialka z organizmu?

- Jak usuniecie toksyn z organizmu powstrzymuje wzrost nowotworu i cofa mutacje.

 

Jesli jestes w stanie sprecyzowac jeszcze wiecej takich zwiezlych watpliwosci, to bardzo prosze :P

 

Pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, jedno mnie pociesza, że sam starasz się szukać odpowiedzi :P

 

Przepraszam za wymieszanie ze sobą dwóch różnych zjawisk - być może nie do końca się zrozumieliśmy, na pewno nie było to celowe.

 

Na teraz chciałbym się dowiedzieć tylko jednej rzeczy: kto, w jakich warunkach i pod czyim nadzorem przeprowadził testy kliniczne metody dr. Gersona.

 

O, przepraszam, jeszcze jedno: jak to możliwe, że obcina się niemal do zera podaż sodu, zwiększa się drastycznie podaż potasu (naturalnego antagonisty sodu, prowadzącego do usunięcia go z organizmu), dodatkowo pogłębia się zmiany w równowadze elektrolitowej poprzez lewatywy, a mimo to pacjenci rzekomo czują się dobrze i zdrowieją? Od 30 lat temu pojawiają się regularnie publikacje dowodzące bezpośredniej szkodliwości lewatyw z kawy - chętnie poznałbym opinię obrońców tej metody.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O, jedno mnie pociesza, że sam starasz się szukać odpowiedzi :P

Po prostu staram sie dociec prawdy i potrzebny mi jest do tego ktos obiektywny po drugiej stronie barykady :D

 

Na teraz chciałbym się dowiedzieć tylko jednej rzeczy: kto, w jakich warunkach i pod czyim nadzorem przeprowadził testy kliniczne metody dr. Gersona.

Na razie mam zrodlo informacji:

 

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/sites/entrez?Db=pubmed&Cmd=Search&Term=%22Hildenbrand%20LC%22[Author]&itool=EntrezSystem2.PEntrez.Pubmed.Pubmed_ResultsPanel.Pubmed_DiscoveryPanel.Pubmed_RVAbstractPlus

 

Kopię dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za publikację. Widzę jednak kilka niedociągnięć:

 

1. Liczba chorych - 153 to śmiesznie mało. Dziwacznie wygląda też porównanie 14 chorych w stadium I i II leczonych metodą Gersona z 16000 pacjentów opisanych przez inny zespół.

2. Dobór chorych, którego w zasadzie chyba nie było - jeżeli bierze się tak małą grupę, a do tego należą do niej pacjenci w wieku 25-72 lata i do tego, jakby tego było mało, "zbierani" przez 15 lat, to taki dobór jest co najmniej dziwaczny i niemal automatycznie budzi podejrzenia co do wiarygodności. W ciągu 15 lat zwykle zbiera się grupę co najmniej paru tysięcy pacjentów.

3. Odsyłam do obszernego komentarza na temat tej publikacji, który możesz znaleźć tutaj: http://www.mskcc.org/mskcc/html/69233.cfm Mnie najbardziej uderza to, że nie sprawdzono, czy pacjenci nie byli leczeni innymi metodami (pozwala to zakładać, że przynajmniej część jednak była, a wtedy mogłoby się okazać prawdą to, co mówiłem - metoda Gersona może - choć nie musi - być skuteczną komplementacją terapii), a do tego śledzono losy zaledwie 61% z nich (!!!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyglada na to, ze nie znajde innych oficjalnych badan.

Znalazlem w FAQ takia odpowiedz:

 

Question.

What is your success rate?

 

Answer.

Success rates with any alternative therapy are extremely difficult to obtain. For cases to be used in any study, potential patients must meet many requirements, among which is that they must never have been treated in any way for the disease being studied. The majority of the cases we see are those of patients for which conventional cancer treatment has failed. While we are able to help many of these cases, often achieving long term cures, we cannot use such cases as part of a success study. One study of the effectiveness of the Gerson Therapy was published in Alternative Therapies magazine. Please view this Melanoma Study.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzis odbieram ksiazke.

Jak sie czegos dowiem, to dam znac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest bardzo standardowa odpowiedź ludzi, którzy nie potrafią udowodnić swojej racji. Zawsze mówi się w takich sytuacjach, że "metoda jest niepewna", "nie istnieją dostatecznie rozwinięte technologie, by to zbadać" itp. Mało tego, przeważnie problemy w uzyskaniu wyników są postrzegane jako element spisku lobby Żydów/masonów/homoseksualistów/kogokolwiek_innego. Setki razy spotkałem się z taką argumentacją, nawet na tym forum. No, ale czekam na dalsze dane z książki - może tam znajdziesz coś, co przekona takiego sceptyka, jak ja :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No jak Ciebie sie uda przekonac, to swiat dla terapii Gersona stanie otworem :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby przynajmniej jedna wypowiedź była zgodna z tematem artykułu, odniosę się do cytowanego fragmentu:

Jak wykazały testy krwi pobranej od osób z poszczególnych grup, różniły się one bardzo wyraźnie poziomem beta-heksachlorocykloheksanu (beta-HCH) - do niedawna jednego z częściej stosowanych pestycydów.

Jak nietrudno sprawdzić w Wikipedii (http://en.wikipedia.org/wiki/Lindane), alfa- i beta-HCH to mało przydatne jako pestycyd produkty uboczne przy produkcji gamma-HCH - pestycydu znanego jako lindan. Nietrudno też sprawdzić, że od ponad 30 lat (czyli od dawna) produkcja lindanu jest stale ograniczana. Poza rolnictwem w krajach rozwijających się (ostał się chyba tylko w Indiach i w Nigerii) lindan w praktyce był stosowany głównie w preparatach do zwalczania wszawicy i świerzbu), czyli w jednorazowych dawkach dalekich od toksycznych, a i tu został zastąpiony przez środki bardziej nowoczesne i skuteczne.

W 2009 roku wszystkie trzy izomery HCH trafiły na listę globalnego zakazu produkcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Palenie papierosów niesie ze sobą ryzyko rozwoju wielu, często śmiertelnych, chorób. Paradoksalnie jednak, jest też związane z mniejszym ryzykiem wystąpienia choroby Parkinsona. Badania niejednokrotnie wykazywały, że istnieje związek między paleniem tytoniu a zmniejszoną zapadalnością na tę chorobę neurodegeneracyjną. Dotychczas jednak nie wiedziano, dlaczego tak się dzieje. Na prawdopodobne wyjaśnienie wpadli naukowcy z Massachusetts General Hospital.
      Na łamach npj Parkinson's Disease poinformowali oni, że w badaniach laboratoryjnych niskie dawki tlenku węgla, porównywalne z dawkami wchłanianymi przez palaczy, chronią przed procesami neurodegeneracyjnymi oraz zapobiegają akumulowaniu się w mózgu kluczowej proteiny powiązanej z chorobą Parkinsona.
      Tlenek węgla jest on wytwarzany przez nasz organizm w reakcji na stres i w niskich dawkach ma działanie ochronne. Ponadto wiadomo, że zachodząca pod wpływem stresu nadmierna ekspresja enzymu oksygenazy hemowej 1 (HO-1), który wytwarza CO, chroni neurony dopaminergiczne w zwierzęcym modelu parkinsonizmu. A podczas niedawnych badań klinicznych stwierdzono, że nikotyna nie spowalnia postępów choroby Parkinsona. Dlatego też badacze skupili się właśnie na tlenku węgla.
      Stephen Gomperts, neurolog z Harvard Medical School, który pracuje w Massachusetts General Hospital, i jego zespół sprawdzili wpływ niskich dawek tlenku węgla na mysich modelach parkinsonizmu. Podawali zwierzętom tlenek węgla w postaci pigułek i stwierdzili, że chroniły one zwierzęta przed chorobą Parkinsona, w tym przed utratą neuronów dopaminergicznych i gromadzeniem się alfa-synukleiny.
      Badacze stwierdzili również, że poziom oksygenazy hemowej 1 w płynie mózgowo-rdzeniowym palaczy był wyższy, niż u osób niepalących. A w tkance mózgowej osób cierpiących na parkinsonizm poziom HO-1 był wyższy w neuronach, w których nie doszło do patologicznego nagromadzenia alfa-synukleiny.
      Odkrycie to sugeruje, że szlak molekularny aktywowany przez niskie dawki tlenku węgla mogą spowalniać i ograniczać rozwój choroby Parkinsona. Gomperts i jego zespół przygotowują się teraz do przeprowadzenia badań klinicznych na osobach cierpiących na chorobę Parkinsona. Będą im doustnie podawane niskie dawki tlenku węgla.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Politechniki Rzeszowskiej opracowali program komputerowy do wykrywania i oceny zaburzeń mowy w chorobie Parkinsona. Aplikacja ma też umożliwić spowolnienie procesu degradacji mowy.
      Choroba Parkinsona jest drugą, pod względem częstości występowania, chorobą neurodegeneracyjną, w przebiegu której następuje uszkodzenie i zanik neuronów w ośrodkowym układzie nerwowym. Jednym z następstw jest stopniowa utrata zdolności komunikacji z otoczeniem za pomocą mowy.
      Naukowcy z rzeszowskiej politechniki opracowali program komputerowy, który ma pomóc w walce z tą chorobą.
      Jak poinformowała dr inż. Barbara Wilk, lider zespołu projektowego, rozwiązanie rzeszowskich naukowców umożliwia przede wszystkim przeprowadzenie obiektywnej oceny zaburzeń mowy na podstawie analizy sygnału mowy z uwzględnieniem jego złożonej struktury czasowo-częstotliwościowej, tj. w dziedzinie czasu, częstotliwości oraz czas-częstotliwość.
      Różne parametry wyznaczone przez program można wykorzystać w diagnostyce medycznej do obiektywnej oceny procesu fonacji, artykulacji i prozodii [brzmieniowe właściwości mowy - PAP] oraz do wykrycia drżenia głosu, charakterystycznego w chorobie Parkinsona – tłumaczy dr Wilk.
      Program komputerowy naukowców z Politechniki Rzeszowskiej ułatwi logopedzie wykonanie badania oraz umożliwi archiwizację wyników – w postaci plików dźwiękowych oraz protokołów zawierających wyniki testów logopedycznych.
      Jednym z elementów tego rozwiązania będzie też moduł programu przeznaczony dla pacjenta do ćwiczeń logopedycznych. Będzie on stymulować chorego do wykonywania regularnych ćwiczeń w domu, w celu spowolnienia procesu degradacji jego mowy.
      Jak podkreśliła dr Wilk, komputerowa analiza sygnału mowy zarejestrowanego podczas badania logopedycznego za pomocą mikrofonu umożliwia przeprowadzenie obiektywnej i ilościowej oceny procesu zarówno fonacji, jak i artykulacji u badanego mówcy. Natomiast raporty, zawierające wyniki z okresowych badań, pozwolą na określenie wpływu leczenia farmakologicznego i terapii mowy na progres choroby – wyjaśniła.
      Projekt programu komputerowego do wykrywania i oceny zaburzeń mowy w chorobie Parkinsona został zrealizowany dzięki dofinansowaniu w kwocie ponad 80 tys. zł w ramach II naboru do programu grantowego Podkarpackiego Centrum Innowacji (PCI).
      Obecnie trwają prace nad komercjalizacją tego projektu, a według specjalistów ds. technologii PCI, program ma duży potencjał.
      Jak zaznaczył Radosław Krajewski z PCI, cyfryzacja opieki zdrowotnej nad pacjentami cierpiącymi na choroby neurodegeneracyjne umożliwia dokładniejszą diagnostykę oraz precyzyjne śledzenie postępów choroby. Tym samym umożliwia dobór skuteczniejszych metod terapeutycznych. Komercjalizacja tej technologii pozwoli poprawić jakość życia pacjentów i ich rodzin, usprawni działanie gabinetów logopedycznych i lekarzy specjalistów – stwierdził.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wiemy, że ćwiczenia fizyczne są korzystne dla osób cierpiących na parkinsona. Jednak oddaje się im niewystarczająca liczba osób. Golf to najbardziej popularny sport wśród osób powyżej 55. roku życia. Może on zachęcić ludzi do uprawiania sportu. Zdecydowaliśmy się na porównanie golfa z tai chi, ponieważ tai chi to złoty standard, jeśli chodzi o ćwiczenia poprawiające równowagę i zapobiegające upadkom wśród parkinsoników, wyjaśnia Anne-Marie A. Wills z Massachuetts General Hospital Boston.
      W badaniach wzięło udział 20 osób z umiarkowanie zaawansowaną chorobą Parkinsona. Każdej z nich zaoferowano 10-tygodniowy program, w ramach którego raz w tygodniu przez godzinę oddawali się golfowi lub tai chi. Do grupy z golfem przypisano losowo 8 osób, a 12 ćwiczyło tai chi.
      Na początku i na końcu badań uczestnicy zostali poddani testom, za pomocą których sprawdzano równowagę, umiejętność chodzenia oraz ryzyko upadku. Test polegał na tym, że osoba siadała na krześle, następnie wstawała, szła 3 metry, wracała do krzesła i siadała. Okazało się, że po 10 tygodniach ćwiczeń osoby zajmujące się golfem kończyły test średnio o 0,96 sekundy wcześniej niż poprzednio, a osoby ćwiczące tai chi były o 0,33 sekundy wolniejsze niż przy pierwszym teście.
      Wyniki w grupie golfowej są zadziwiające. Jednak należy pamiętać, że badania prowadziliśmy na niewielkiej grupie i przed dość krótki czas. Potrzebnych jest więcej badań, na większych grupach i trwających dłużej, zastrzega Wills.
      Naukowcy zauważyli również, że satysfakcja z uprawiania sportu była w obu grupach podobna, jednak o ile w grupie golfowej aż 86% uczestników zadeklarowało, że będzie nadal uprawiało ten sport, to podobną deklarację złożyło 33% osób z grupy tai chi.
      Szczególnie cieszy nas odkrycie, że golfiści z większym prawdopodobieństwem chcą kontynuować zajęcia. Niezależnie bowiem od tego, jak bardzo badania wskazują na korzyści z aktywności fizycznej, to tych korzyści nie będzie, jeśli wszystko zostanie na papierze, dodaje Wills.
      Grupa golfowa skarżyła się na ból mięśni. Poza tym nie zauważono żadnych różnic pomiędzy obiema grupami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W chorobie Parkinsona dochodzi do zniszczenia neuronów istoty czarnej, które wytwarzają dopaminę. Leczenie polega więc na podawaniu leków przekształcających się w dopaminę lub zwiększających wydzielanie endogennego neuroprzekaźnika. Efektami ubocznymi terapii są m.in. hiperseksualność oraz hazard, a teraz do tej listy dopisano kolejną pozycję - niepohamowaną chęć poświęcenia się sztuce.
      Neurolodzy z mediolańskiego Centrum Parkinsonimu i Zaburzeń Ruchu (Centro Parkinson e Disordini del Moviment) zauważyli, że pod wpływem leczenia niektórzy pacjenci zaczęli nagle malować, rzeźbić czy pisać wiersze.
      Włosi badali grupę 36 chorych z parkinsonizmem (u 18 nagle pojawiła się działalność artystyczna, u 18 nie) oraz równoliczną grupę kontrolną zdrowych osób. Pacjentów kwalifikowano do podgrupy artystycznej, jeżeli po wdrożeniu terapii dopaminą zaczęli się przez 2 lub więcej godzin dziennie oddawać tworzeniu - wyjaśnia dr Margherita Canesi, wg której zapędy artystyczne nie są nieprawidłowymi zachowaniami, takimi jak zaburzenia kontroli impulsów czy stereotypie (powtarzanie bezcelowych lub rytualnych ruchów).
      W jakie rodzaje działalności artystycznej najczęściej angażowali się badani? Na pierwszym miejscu zdecydowanie uplasowało się malowanie i rysowanie (83%). Połowa ochotników poświęcała się pisaniu wierszy lub powieści, a 28% rzeźbieniu. U 78% ujawniało się zamiłowanie do więcej niż jednej dziedziny. Wyniki uzyskane w Teście Twórczego Myślenia Torrance'a przez twórczą podgrupę parkinsoników przypominały wyniki typowe dla grupy kontrolnej. Podgrupa bez zapędów twórczych nie wypadała już tak dobrze. Nie stwierdzono korelacji między punktacją zdobytą w Teście Torrance'a i Skali Impulsywności Barratta.
      Skoro nie chodzi o zaburzenia kontroli impulsów, skąd zatem nieodparta chęć tworzenia? Sądzimy, że popęd do kreatywności może stanowić przejaw wrodzonych zdolności, które [wreszcie] mogły ujrzeć światło dzienne. Niewykluczone, że dzieje się tak wskutek powtarzania nagradzających zachowań [dopamina jest neuroprzekaźnikiem układu nagrody].
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Takao Furuno, właściciel kilkuhektarowego pola we wsi Keisen na japońskiej wyspie Kiusiu, zrezygnował z nawozów sztucznych i pestycydów, powierzając ich zadania kaczkom. Metoda wcale nie jest nowa, wystarczyło powrócić do korzeni...
      Hodowane przez niego kaczki, na których dodatkowo zarabia, sprzedając ich mięso, żywią się owadami i chwastami. Nie ruszają przy tym ryżu. Pływając i brodząc, wprowadzają do wody tlen i wzruszają glebę, a ich odchody stanowią naturalny nawóz.
      Sześćdziesięciojednolatek obniżył koszty produkcji rolnej. W porównaniu do sąsiadów, osiąga o 1/3 wyższe plony. Furuno jest nawet autorem podręcznika nt. tradycyjnej uprawy z pomocą ptaków pt. Moc kaczki. Wydał też książkę kucharską z przepisami na kaczkę w wielu wydaniach.
      Choć zaczęto o nim intensywniej pisać dopiero w zeszłym roku, ekologicznym rolnictwem para się już od 1978 r. Na początku w uprawę musiał wkładać dużo wysiłku. Szczególnie uciążliwe było pielenie ryżu. W 1988 r. odkrył jednak metodę swoich przodków - hodowlę kaczek na polach. Gdy poradził sobie z chorobami ptaków i atakami ze strony błąkających się psów, szybko zaczął osiągać imponujące rezultaty.
      Drobni rolnicy z Tajlandii, Laosu czy Kambodży, którzy poszli w jego ślady, podwoili swoje przychody, a wydajność ich pól wzrosła aż o 30%. Ważne jest to, że "kaczy" ryż można sprzedać o 20-30% drożej od zboża spryskiwanego pestycydami i podlewanego nawozami. Specjaliści podkreślają, że ryzyko ekonomiczne związane z wprowadzeniem kaczek nie jest duże, bo ich hodowla pozwala zdywersyfikować źródła przychodu. Pionier szacuje, że "jego" metodę wdrożono w 75 tys. farm na terenie Azji, w tym w ponad 10 tys. japońskich.
      Furuno nie tylko sam napisał książkę, ale i trafił na karty opracowania pt. 80 ludzi, którzy zmienili świat autorstwa Sylvaina Darnila i Mathieu Le Roux. Podążając tropem ciekawostek na jego temat, nie można nie wspomnieć, że w 2002 r. wystąpił na forum ekonomicznym w Davos.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...