Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Wbrew temu, co dotąd sądzono, grzebanie zmarłych twarzą w dół było celowe i rozpowszechnione. Po przeanalizowaniu tego typu pochówków z całego świata okazało się, że różne społeczności poniżały w ten sposób nieboszczyka i okazywały mu brak szacunku.

Caroline Arcini ze Sweden's National Heritage Board zaznacza, że odwracając kogoś twarzą w dół, piętnowano jego niegodne czyny, czyli pogwałcenie jakichś ważnych norm. Chodziło więc o "zawstydzenie" występnego zmarłego.

Arcini przejrzała literaturę przedmiotu i sporządziła pierwszy na świecie katalog hańbiących nieboszczyka pochówków. Odkryła opisy dotyczące ponad 600 osób, które zakopano w 215 miejscach, m.in. w Peru, Meksyku, Szwecji i Korei Południowej. Najwięcej, bo aż 200, znieważonych ciał znaleziono w Wielkiej Brytanii. Zwyczaj chowania twarzą w dół utrzymywał się bardzo długo – najstarsze ciało z Czech miało 26 tys. lat, inne pochodziło z Flandrii z okresu I wojny światowej. W ten sam sposób traktowano mężczyzn (ich najczęściej), kobiety i dzieci. Odwróconych na brzuch znajdowano w mogiłach wszelkiego rodzaju: pojedynczych, podwójnych i zbiorowych. Często groby były płytkie, zlokalizowane na obrzeżach nekropolii, niekiedy ciał nie umieszczano nawet w trumnie.

W wielu przypadkach groby "odwrócone" stanowiły izolowane przypadki, da się jednak wyróżnić rejony i okresy, gdy pojawiało się ich znacznie więcej. W Europie działo się tak od czasów rzymskich do końca ery wikingów, czyli od 43 do 1000 r. W niektórych lokalizacjach zjawisko dotyczyło blisko 15% mogił. Ok. 1000 r. p.n.e. w Meksyku i Salwadorze odsetek ten był jeszcze wyższy, sięgając 90%, podobnie jak na Tajwanie w latach 1300-850 p.n.e.

Pani antropolog wyjaśnia, że nie wszystkie przypadki można jednakowo wyjaśnić. Niektórzy zmarli mieli związane ręce i nogi, co sugeruje, że byli przestępcami bądź jeńcami wojennymi. Czasem pozycję ciała wyznaczał status społeczny. Na pewnym meksykańskim cmentarzu znaleziono np. ludzi, pogrzebanych w okresie od 1150 do 850 r. p.n.e. Sześciu mężczyzn siedziało, 74 położono zaś twarzą w dół. Arcini sądzi, że siedzący byli ważnymi kapłanami, a leżący spełniali pośledniejsze funkcje. Kolejna przyczyna znieważania zmarłego to konflikt natury religijnej lub kulturowej. Doskonałym przykładem mogą tu być doniesienia ze Szwecji, gdzie najwięcej "odwróconych" pochówków datuje się na czasy wikingów. Wtedy w rejonie tym rozpoczęła się chrystianizacja, lecz rudowłosi wojownicy najprawdopodobniej nie akceptowali neofitów. Później twarzą w dół obracano zbuntowane zakonnice i wyrzucone poza nawias społeczeństwa czarownice.

W artykule zamieszczonym w czerwcowym wydaniu pisma Current Archaeology Arcini wyjaśniła, w jakich okolicznościach zainteresowała się takimi pochówkami. W lutym 2005 roku archeolodzy rozpoczęli prace nad otwartymi grobami wikingów w Vannhög w południowej Skanii. Ona miała się zająć badaniami porównawczymi szczątków. W archiwum wcześniejszych wykopalisk z lat 50. znalazła zdjęcie zwróconego twarzą w dół człowieka. Zaczęła się zastanawiać, czy to wyjątek, czy takich przypadków było więcej. Miała nadzieję, że antropologiczne oględziny szkieletu pozwolą stwierdzić, co się właściwie stało. Prowadząc rozmowy z ekspertami z różnych dziedzin zauważyła, że podobnie jak ona, nikt nie potrafił zaakceptować takiego ułożenia ciała, wszyscy uznawali je za niewłaściwe, niestosowne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Psychologowie z University of Exeter uważają, że odpowiedzieli na pytanie, które nauka zadała sobie przed 60 laty – dlaczego ludzie mają większy problem z rozpoznaniem twarzy osób innych ras niż rasy własnej? Rasy rozumianej tutaj jako przynależność do grupy etnicznej o widocznych różnicach wyglądu twarzy.
      Podczas pierwszych badań naukowych nad tym fenomenem zwanym ORE (Other-Race-Effect), uczeni zajmujący się naukami społecznymi interpretowali to zjawiska jako wskazówkę, w jaki sposób obserwator, szczególnie ten z większą liczbą uprzedzeń rasowych, wchodzi w interakcje z ludźmi innych ras. Stwierdzali, że z mniejszą ochotą angażujemy się w takie relacje, zatem nie angażujemy tak bardzo pamięci, by odróżniać ich twarze. Z czasem na tej bazie zbudowano wiele różnych wersji hipotez próbujących wyjaśnić ORE. W ostatnim czasie pojawiła się najbardziej rozbudowana, mówiąca o tym, że inaczej postrzegamy ludzi należących do innych ras, zatem inaczej przetwarzamy informacje na ich temat. W interakcji z członkami własnej rasy poszukujemy w nich cech indywidualnych, by móc ich od siebie odróżnić, podczas gdy przedstawicieli innych ras kategoryzujemy na bardziej ogólnych zasadach, biorąc pod uwagę przede wszystkim ich rasę, płeć czy wiek, co utrudnia odróżnienie poszczególnych osób od siebie. Innymi słowy, kategoryzujemy ludzi pod kątem ich przynależności grupowej – w tym przypadku rasy – używając innych kategorii przy rozpoznawaniu członków grupy własnej i obcej.
      Inne interpretacje zaproponowali zaś naukowcy zajmujący się procesami poznawczymi. Ich zdaniem trudności w rozpoznawaniu ludzi innej rasy wynikają z braku wizualnego doświadczenia, przez co gorzej potrafimy ich od siebie odróżnić. Uczeni dostarczyli dowodów wskazujących, że większe doświadczenie z ludźmi innych ras skutkuje lepszym rozpoznawaniem ich twarzy. Ostatnio pojawiło się też badanie, które sugeruje, że istnieje okienko rozwojowe – do mniej więcej 12. roku życia – w którym nauczenie się rozpoznawania przedstawicieli innych ras jest ułatwione. Zdaniem specjalistów od procesów poznawczych, wyraźnie lepsze umiejętności w rozpoznawaniu osób własnej rasy wynikają z większego doświadczenia w kategoryzowaniu cech charakterystycznych twarzy takich osób w porównaniu z twarzami osób innych ras, a nie z innego kategoryzowania przedstawicieli ras innych od naszej.
      Na takie wyjaśnienie wskazują liczne eksperymenty FIE (face inversion effect), podczas których prezentowano ludziom twarze różnych osób, z których część była odwrócona do góry nogami. Eksperymenty te pokazały, że różnica w tempie rozpoznawania twarzy osób ułożonej normalnie i odwróconej była większa w przypadku osób z własnej grupy, co pokazuje, że odwrócenie zaburza nam wyuczony schemat rozpoznawania.
      Naukowcy z University of Exeter przeprowadzili eksperyment z wykorzystaniem nieinwazyjnej przezczaszkowej stymulacji prądem stałym (tDCS). W eksperymencie wzięło udział niemal 100 białych studentów. Podzielono ich na dwie grupy. Grupa eksperymentalna była stymulowana za pomocą tDCS tak, by zaburzyć ich zdolność do rozpoznawania prawidłowo ułożonych twarzy. Grupa kontrolna również była stymulowana tDCS, jednak stymulację dobrano tak, by nie zaburzała funkcjonowania mózgu. Obie grupy miały za zadanie rozpoznawać na zdjęciach prawidłowo ułożone oraz odwrócone twarze białych Europejczyków oraz mieszkańców Azji Wschodniej (Chińczyków, Japończyków i Koreańczyków).
      Eksperyment wykazał, że w grupie kontrolnej opóźnienie czasu rozpoznawania odwróconych twarzy przedstawicieli własnej rasy było niemal 3-krotnie większe od opóźnienia przy rozpoznawaniu odwróconych twarzy innej rasy. Było to głównie spowodowane faktem bardzo szybkiego rozpoznawania prawidłowo ułożonej twarzy przedstawicieli własnej rasy. Natomiast w grupie eksperymentalnej, w której za pomocą tDCS zaburzono rozpoznawanie prawidłowo ułożonych twarzy przedstawicieli własnej rasy, nie zauważono różnic zarówno w tempie rozpoznawania prawidłowo ułożonych jak i odwróconych twarzy ludzi różnych ras.
      Autorzy eksperymentu stwierdzają, że wykazał on, iż różnice w zdolnościach do rozpoznawania twarzy osób własnej rasy i innych ras ma związek z doświadczeniem, a nie uprzedzeniami. Podkreślają, że opracowana przez nich technika może zostać wykorzystana podczas innych eksperymentów związanych z badaniem percepcji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Twarz to nasz znak rozpoznawczy. Nasza cecha osobista, a jednocześnie uniwersalna. To po twarzach się rozpoznajemy, służą nam one do komunikowania emocji. Nasza twarz to nie tylko skóra i mięśnie, ale i składająca się z 14 kości twarzoczaszka. Już na pierwszy rzut oka potrafimy naszą twarz odróżnić od twarzy naszych krewniaków, czy to szympansa czy neandertalczyka. Naukowcy z Uniwersytetu Nowojorskiego prześledzili ewolucję ludzkiej twarzy i opisali, jak doszło do tego, że wyglądamy tak, a nie inaczej.
      Najważniejszą cechą twarzy Homo sapiens jest fakt, że nie jest ona wysunięta przed czoło, jak to widzimy w wielu skamieniałościach. Ponadto mamy mniej uwydatnione łuki brwiowe i bardziej zróżnicowaną topografię twarzy. A w porównaniu z naszymi najbliższymi żyjącymi krewniakami – szympansami – nasze twarze są znacznie bardziej płaskie, lepiej zintegrowane z czaszką, a nie wypchnięte przed czoło.
      Ważnym czynnikiem, który ukształtował wygląd twarzy Homo sapiens była dieta. Gdy popatrzymy na czaszki niektórych wczesnych homininów zobaczymy strukturę kości sugerującą, że posiadali oni potężne mięśnie ułatwiające żucie, w połączeniu z bardzo dużymi zębami wskazuje to, że byli lepiej przystosowani do spożywania twardej żywności. Mieli przy tym niezwykle płaskie twarze. U ludzi bardziej współczesnych, którzy przechodzili z wędrownego trybu życia do życia bardziej osiadłego, twarze stają się mniejsze. Z kolei to zmniejszenie się twarzy, pojawienie się mniej wydatnych łuków brwiowych, mogło pomagać w komunikacji społecznej, pozwalając na znacznie bardziej subtelne miny, dzięki czemu rozwinęliśmy komunikację niewerbalną. Wystarczy tutaj przyjrzeć się szympansom, które mają znacznie mniejszy repertuar ekspresji twarzy, ale też i ich twarze wyglądają zupełnie inaczej niż nasze.
      Rolę w kształtowaniu się twarzy odegrał też klimat. Jeśli porównamy się z neandertalczykami, pierwsze, co zobaczymy, to ich wydatne nosy. To adaptacja do zimnego klimatu. Dzięki większym jamom nosowym byli oni w stanie bardziej efektywnie ogrzewać i nawilżać powietrze, którym oddychali. Jednak te większe jamy nosowe spowodowały, że twarz neandertalczyka jest bardziej wypchnięta do przodu, szczególnie w części środkowej.
      Także i obecnie widoczna jest różnica w budowie jamy nosowej pomiędzy ludźmi żyjącymi w chłodnym i suchym klimacie, a między mieszkańcami obszarów ciepłych i wilgotnych. Jako, że klimat się ociepla, możemy spodziewać się, że z czasem spowoduje to zmiany ewolucyjne w ludzkiej twarzy. Jednak trudno powiedzieć, jakie będą to zmiany, gdyż na to, jak wyglądamy wpływa połączenie czynników biomechanicznych, fizjologicznych i społecznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy z NIKU (Norweski Instytut Badań nad Dziedzictwem Kulturowym) znaleźli w Øyesletta pochówek na statku pochodzący z czasów wikingów. Odkrycia za pomocą georadaru dokonano w ramach badań archeologicznych prowadzonych przed budową nowej drogi.
      Na obszarze, o którym wiedziano, że jest jednym z największych miejsc pochówku w regionie Sørlandets georadar wykazał obecność pochówku w łodzi oraz kilku kopców pogrzebowych. To niezwykle ekscytujące. Zarówno samo odkrycie, jak i wykazanie, że georadar daje nam nowe możliwości, mówi odkrywca łodzi Jani Causevic.
      Na sześciomiejscowej łodzi o długości 8–9 metrów znajduje się co najmniej jeden pochówek. Wszystko wskazuje na to, że łódź najpierw wkopano w grunt, a następnie usypano nad nią kopiec. Na razie nie wiadomo, jak wiele zachowało się z samej łodzi i przedmiotów złożonych do grobu.
      Jeszcze 150 lat temu w gminie Kvinesdal, gdzie znajduje się Øyesletta, znajdowały się jedne z największych kopców grobowych w Sørlandet. Były one ulokowane na przestrzeni setek metrów wzdłuż głównej drogi. Wszystkie zostały jednak zniszczone przez dziesięciolecia prac polowych prowadzonych za pomocą coraz nowocześniejszych maszyn. Obecnie nikt nie wie, ile było kopców, a archeologom udało się udokumentować jedynie szczątki niektórych z nich. Dzięki tym ocalonym przez archeologów resztkom wiemy, że cały obszar pochówków w Øyesletta był wykorzystywany pomiędzy 2000 a 1500 lat temu. Chowano tam osoby należące do wyższych warstw społecznych.
      Zidentyfikowany właśnie pochówek na łodzi jest pierwszym znalezionym w gminie Kvinesdal. W regionie Sørlandet tego typu pochówki były już znajdowane. Większość z nich była jednak mniejsza, niż znaleziona właśnie łódź.
      Pochówki na łodzi zawsze stanowią jedynie niewielką część wszystkich pochówków. Były one wykorzystywane przez małą część populacji. Jednak, przynajmniej w Sørlandet, należą one do najwspanialej wyposażonych grobów.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Journal of the Royal Society of Antiquaries of Ireland opublikowano artykuł, którego autorzy twierdzą, że zidentyfikowali prawdopodobne miejsca pochówków nawet 65 królów i innych znaczących członków rodzin królewskich żyjących na Wyspach Brytyjskich w okresie wieków ciemnych. Dotychczas z tego okresu na Wyspach Brytyjskich znane było miejsce spoczynku zaledwie jednego anglosaskiego władcy oraz 9 prawdopodobnych anglosaskich pochówków królewskich.
      Teraz zespół profesora Kena Darka z University of Reading i Universidad de Navarra informuje,że zidentyfikował 20 prawdopodobnych królewskich kompleksów grobowych, z których każdy zawiera do 5 grobów. Ponadto archeolodzy badają kolejnych 11 kompleksów, które również mogą być miejscami pochówku władców. Wspomniane miejsca pochówku prawdopodobnie pochodzą z V i VI wieku. W tym czasie we wschodniej i południowej Anglii istniały dziesiątki niewielkich królestw, którymi rządzili anglosascy królowie. Z kolei władcy państewek istniejących na północy i zachodzie mieli przeważnie pochodzenie celtyckie i wywodzili się z Brytanii oraz Irlandii.
      Dark i jego zespół twierdzą, że w Walii, Kornwalii, Dewonie i Somerset zidentyfikowali pochówki władców takich królestw jak Gwynedd (północno-zachodniw Walia), Dyfed (południowo-zachodnia Walia), Powys (Walia centralna i wschodnia), Brycheiniog (obecne Breckonshire) oraz Dumnonia (południowo-zachodnia Anglia).
      Pochówki te były odkrywane w ciągu ostatnich dekad, jednak dotychczas nie zdawano sobie sprawy z ich znaczenia. Dopiero profesor Dark, po porównaniu ich z królewskimi pochówkami w Irlandii, stwierdził, że brytyjskie pochówki królewskie są przeważnie otoczone rowami wykopanymi na planie kwadratu lub prostokąta, wydaje się, że do wielu z nich prowadziły bramy oraz drogi chronione palisadami. Naukowcy uważają też, że pochówki z Caernarfon i Anglesey w Walii oraz Tintagel w Kornwalii mogą być powiązane z legendą o królu Arturze.
      Zanim nie przeprowadziliśmy naszych badań porównawczych, nie zdawaliśmy sobie sprawy z dużej liczby prawodopodobnych grobów królewskich w zachodniej Brytanii. Badania tych miejsc pomogą nam lepiej zrozumieć ten kluczowy okres historii Wysp Brytyjskich, mówi Dark.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy pracujący w powiecie Tybinga (koło Reusten) odkryli jesienią zeszłego roku pochówek kobiety z wczesnej epoki brązu. Jedynym przedmiotem funeralnym była spirala ze złotego drutu. Ma ok. 3800 lat. Specjaliści podkreślają, że to najstarsze jak dotąd złote znalezisko w południowo-zachodnich Niemczech.
      Naturalny stop złota pochodzi najprawdopodobniej z Kornwalii. Wg archeologów, to dowód na wczesny handel luksusowymi obiektami. Wykopaliskami kierowali prof. Raiko Krauss z Instytutu Prehistorii i Archeologii Średniowiecznej Uniwersytetu w Tybindze oraz dr Jörg Bofinger z Baden-Württemberg State Office for Cultural Heritage Management.
      Podczas prac naukowcy natrafili na zwrócone na południe szczątki kobiety pochowanej w pozycji płodowej. Jedynym przedmiotem funeralnym była spirala ze złotego drutu, znajdująca się po lewej stronie na wysokości biodra. Mogła to być ozdoba do włosów. Uznano to za wskazówkę wysokiego statusu społecznego zmarłej. Badanie radiowęglowe kości pokazało, że pochówek pochodzi z ok. 1850-1700 r. p.n.e., czyli wczesnej epoki brązu.
      Naturalny stop zawiera ok. 20% srebra, nieco poniżej 2% miedzi oraz niewielkie ilości platyny i cyny. Wzorzec pierwiastków śladowych wskazuje na pochodzenie z Kornwalii, a konkretnie z rzeki Carnon (wykorzystano naturalnie występujący stop złota, najprawdopodobniej z osadów aluwialnych).
      Autorzy publikacji z pisma Praehistorische Zeitschrift podkreślają, że pochówek kobiety znajduje się nieopodal grupy innych pochówków z wczesnej epoki brązu i ma związek z prehistoryczną osadą na pobliskiej Kirchberg.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...