Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Telefony komórkowe są wszędobylskie. Widuje się je i słyszy niemal wszędzie. Teraz dźwięk dzwonka dochodzić może również spod ziemi lub z krypty, co brzmi niemal jak w horrorze, bo jak twierdzą właściciele i pracownicy domów pogrzebowych, coraz więcej osób chce je zabrać ze sobą do grobu.

Wydaje się, że każdy nieboszczyk poniżej czterdziestki zadeklarował kiedyś chęć pogrzebania z komórką. Podobny trend można zaobserwować w odniesieniu do smartfonów BlackBerry. Mieliśmy nawet mężczyznę, który zażyczył sobie swojego Game Boya – opowiada Noelle Potvin, doradca z domu pogrzebowego Hollywood Forever. Kiedyś do grobu zabierało się tajemnicę, zapasy na życie pozagrobowe lub obola dla Charona, teraz technika zaczęła wykraczać poza doczesność.

Zjawisko to przybiera na sile nie tylko w USA, lecz także za oceanami - w Wielkiej Brytanii, Australii i RPA.

Ed Defort, wydawca magazynu American Funeral Director opowiada o przypadkach pochowania z iPodami oraz o mężczyźnie, który podczas ostatniego pożegnania leżał w otwartej trumnie ze słuchawkami bezprzewodowymi na uszach. Wg niego, największą popularnością wśród cmentarnych gadżetów cieszą się właśnie telefony komórkowe.

Choć nie istnieją oficjalne statystyki, przedstawiciele branży pogrzebowej twierdzą, że to, co dostrzegamy i opisujemy, stanowi najprawdopodobniej czubek góry lodowej. Pochówki telefoniczne to wymysł ostatnich 5-6 lat. Zjawisko będzie przybierać na sile z wielu powodów. Jednym z nich jest stały spadek cen sprzętów elektronicznych.

Po co ludziom telefony w trumnie? Dla niektórych to pamiątka, równie dobra jak każda inna. Wiele osób mówi, że komórka reprezentuje osobę, stanowi część jej dziedzictwa czy rodzaj przedłużenia – podsumowuje Potvin. W niektórych sytuacjach gadżety bywają rodzajem "uspokajacza" czy sposobem na ukojenie. Właściciele domów pogrzebowych powtarzają historie o rodzinach, które wkładały zmarłemu słuchawki od iPoda i podczas zamykania trumny włączały jego ulubioną piosenkę. Zdarzało się też, że ktoś umieszczał w środku włączoną i naładowaną komórkę, obiecując, że potem zadzwoni do ukochanego/ukochanej. Nieważne, że nikt nie odbierze, żywym wystarcza poczucie łączności – tłumaczy Pam Vetter, planistka pogrzebów z Los Angeles. Paradoksalnie pomaga to rodzinie w przejściu do kolejnej fazy żałoby: uświadomienia sobie, że zmarły odszedł nieodwołanie. Choć niektórzy długo, a czasem nawet nigdy nie przestają opłacać jego abonamentu.

Gdy w czasie pożegnań przed pogrzebem otwiera się trumny z telefonami, często dochodzą z niej dzwonki czy sygnały nadejścia SMS-a. Ludzie wiedzą, że ktoś nie żyje, ale nie przestają do niego dzwonić. Niekiedy numer zostaje wyryty na kamieniu nagrobnym. Defort dodaje, że niektórzy żałobnicy uznają uaktywnienie dzwonka komórki za formę oddania hołdu zmarłemu. Wybierają więc jego numer podczas opuszczania trumny do grobu.

Dzisiaj prawie nikt nie obawia się pogrzebania żywcem, więc zabieranie ze sobą telefonu nie stanowi raczej formy zabezpieczania się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy pomysł i stary jak świat. Sam telefonu bym do trumny nie zabrał, ale pomysł z gameboyem jest dobry :D Do telefonu żadnego nie zdołałem się przyzwyczaić - to narzędzie pracy, bądź komunikacji - nic więcej. Taka mała konsolka do grania to co innego - sama przyjemność. Można się przywiązać do niej, jak do ipodów :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lepiej się z laptopem pochować podłączonym do internetu :) :P:D

tylko co jakiś czas trzeba by odkopać i baterie podładować :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Można się przywiązać do niej, jak do ipodów

 

Niektórzy mówią ze idzie się do nieba, a ty chcesz zostać w trumnie ze swoją konsolką i obserwować pilnie stadia rozkładu ciała??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no dobrze ale czy na tamtym swiecie maja zasieg?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
no dobrze ale czy na tamtym swiecie maja zasieg?

 

Pomiędzy ludzmi zachodzi komunikacja podprogowa non stop, nawet jak nie żyją ( z umarłymi połączenie jest trudniejsze ale przecież Jezus mówił ,,tam gdzie dwóch się modli tam ja jestem między nimi " czyli sygnał nadawczy musi być dwa razy mocniejszy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wierzę w życie po śmierci, więc mi zwisa czy mnie pochowają, gdzie, po co, w jakim stanie skupienia i z jakim inwentarzem. Więc mogę być w tej trumnie z ipodem i gnić jak reszta ludzi. Ważne żeby mi nie wstawiali bluźnierczego krzyża nad miejscem rozkładu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
żeby mi nie wstawiali bluźnierczego krzyża nad miejscem rozkładu.

Dałeś już na zapowiedzi?? a jak zorganizujesz chrzciny??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dałeś już na zapowiedzi?? a jak zorganizujesz chrzciny??

Do czegoś zmierzasz ? Jakie zapowiedzi, jakie chrzciny ? Za bardzo się nie orientuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ważne żeby mi nie wstawiali bluźnierczego krzyża nad miejscem rozkładu.

Chodzi Ci o swastykę? Bo nie nadążam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czyli umarł a jednak żyje.

Dla rodziny w sercu zawsze.

Ciekawy pomysł i stary jak świat. Sam telefonu bym do trumny nie zabrał, ale pomysł z gameboyem jest dobry :D Do telefonu żadnego nie zdołałem się przyzwyczaić - to narzędzie pracy, bądź komunikacji - nic więcej. Taka mała konsolka do grania to co innego - sama przyjemność. Można się przywiązać do niej, jak do ipodów

Wszystko to tak naprawdę tylko chłam elektroniczny, na nic się zdaje jak nie ma twojej świadomości. Człowiek to wartość ponad wartości.

tylko co jakiś czas trzeba by odkopać i baterie podładować :)

To może kabel pociągnąć do trumny :P

Niektórzy mówią ze idzie się do nieba, a ty chcesz zostać w trumnie ze swoją konsolką i obserwować pilnie stadia rozkładu ciała??

Kiedyś zabierali bogactwa, by się Bogu wykupić za zło wyrządzone. Cóż... takie nowe średniowiecze nastało.

no dobrze ale czy na tamtym swiecie maja zasieg?

A masz kontakt? Sam odpowiedz sobie na to pytanie.

Ja nie wierzę w życie po śmierci, więc mi zwisa czy mnie pochowają, gdzie, po co, w jakim stanie skupienia i z jakim inwentarzem. Więc mogę być w tej trumnie z ipodem i gnić jak reszta ludzi. Ważne żeby mi nie wstawiali bluźnierczego krzyża nad miejscem rozkładu.

To może Holenderskim sposobem? Tzn. spalić i nad polem kartoflanym rozwiać prochy (użyźnić glebę).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A masz kontakt? Sam odpowiedz sobie na to pytanie.

 

Ty masz zasieg, ja mam zasieg... a i tak sie nie mozemy zddzwonic

 

Groby sa swietnym zrodlem wiedzy dla archeologow. Zakladajac ze ten trend potrwa jeszcze jakis czas to taka komorka w trumnie moze sie przydac do kontaktow z przyszloscia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rozmawianie przez telefon komórkowy przez 30 lub więcej minut w tygodniu jest powiązane ze znacznym wzrostem ryzyka nadciśnienia, poinformowali chińscy naukowcy na łamach European Heart Journal – Digital Journal. Decydująca dla zdrowia serca jest liczba minut spędzona na rozmowie. Im więcej minut rozmawiamy, tym większe ryzyko. Liczba lat użytkowania telefonu czy też używanie zestawów głośnomówiących nie miały wpływu na ryzyko rozwoju nadciśnienia. Konieczne są dalsze badania, by potwierdzić uzyskane przez nas wyniki, mówi profesor Xianhui Quin z Południowego Uniwersytetu Medycznego w Kantonie.
      Nadciśnienie to jeden z najważniejszych czynników rozwoju chorób układu krążenia i zgonów na całym świecie. Cierpi nań około 1/5 ludzkości, co pokazuje, jak ważne są badania w kierunku zidentyfikowania przyczyn nadciśnienia.
      Telefony komórkowe są najbardziej chyba rozpowszechnionym gadżetem elektronicznym na Ziemi. Powstaje zatem pytanie o bezpieczeństwo ich użytkowania, szczególnie przez osoby korzystające z nich bardzo intensywnie. Niektóre badania prowadzone na hodowlach komórkowych sugerują, że długoterminowa ekspozycja na fale elektromagnetyczne emitowane przez telefony komórkowe prowadzi do stresu oksydacyjnego, stanu zapalnego czy uszkodzenia DNA. Chińscy uczeni zaczęli zastanawiać się, czy w ten sposób telefony mogą przyczyniać się do rozwoju nadciśnienia. Już wcześniej przeprowadzone badania wykazały, że 35-minutowa ekspozycja prawej półkuli mózgu na pole elektromagnetyczne emitowane przez telefon komórkowy prowadzi do wzrostu ciśnienia spoczynkowego o 5–10 mmHg. Jednak były to badanie prowadzone na małej próbce 10 osób, a jego głównym celem było sprawdzenie krótkoterminowego wpływu telefonów na ciśnienie.
      Chińczycy przeanalizowali dane z UK Biobank dotyczące 212 046 osób w wieku 37–73 lat. W momencie rejestracji w bazie danych żadna z tych osób nie miała zdiagnozowanego nadciśnienia. Za użytkowników telefonów komórkowych uznano osoby, które co najmniej raz w tygodniu przez nie rozmawiały. Losy badanych śledzono średnio przez 12 lat. Po tym czasie nadciśnienie zdiagnozowano u 13 984 osób. Gdy następnie sprawdzono częstotliwość użytkowania telefonów przez te osoby, okazało się, że rozmowa przez telefon przez 30 lub więcej minut w tygodniu była powiązana z o 12% wyższym ryzykiem rozwoju nadciśnienia, niż u badanych, którzy rozmawiali krócej niż 30 minut.
      W swoich badaniach naukowcy uwzględnili takie czynniki jak płeć, wiek, BMI, rasę, rodzinną historię nadciśnienia, poziom wykształcenia, palenie papierosów, poziom lipidów i glukozy we krwi, używane leki i szereg innych czynników.
      Z badań dowiadujemy się, że – generalnie rzecz biorąc – użytkownicy telefonów komórkowych narażeni są na o 7% wyższe ryzyko rozwoju nadciśnienia w porównaniu do osób, które telefonów nie używają, a ci, którzy rozmawiają przez co najmniej 30 minut w tygodniu, rozwijają nadciśnienie o 12% częściej, niż ci, którzy rozmawiają krócej. Ryzyko rośnie wraz z czasem spędzanym na rozmowie. Na przykład jeśli rozmawiamy przez 1–3 godzin w tygodniu, to jest ono wyższe o 13%, przy rozmowach trwających 4–6 godzin wzrasta o 16%, a jeśli rozmawiamy więcej niż 6 godzin tygodniowo, to ryzyko rozwoju nadciśnienia jest o 25% większe, niż przy rozmowach trwających krócej niż 30 minut w tygodniu.
      Na poziom ryzyka wpływa też profil genetyczny. Osoby, które mają genetyczne predyspozycje do rozwoju nadciśnienia i rozmawiają przez telefon ponad 30 minut w tygodniu narażają się na o 33% wyższe ryzyko niż ci, którzy nie mają predyspozycji genetycznych i rozmawiają krócej niż 30 minut tygodniowo.
      Nasze badania sugerują, że rozmawianie przez telefon komórkowy nie zwiększa ryzyka rozwoju nadciśnienia, o ile rozmawiamy krócej niż przez 30 minut w tygodniu, mówi profesor Qin.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W wielu grobach z wczesnego średniowiecza widać dowody na ich otwieranie, przemieszczania zwłok i zabieranie złożonych wraz z nimi przedmiotów. Ślady takie widoczne są dosłownie w całej Europie, od dzisiejszej Rumunii po Anglię, a archeolodzy interpretują je jako przykłady rabunku. Alison Klevnäs i jej koledzy w Uniwersytetu w Sztokholmie uważają jednak, że to rodziny zmarłych otwierały groby i zabierały z nich cenne przedmioty.
      Szwedzcy naukowcy dokonali syntezy pięciu wcześniejszych badań regionalnych nad tym zjawiskiem. Zauważyli, że bardzo szybko zaczęło się ono rozpowszechniać od końca VI wieku i objęło duże połacie Europy. Na niektórych cmentarzach ślady otwierania nosiły 1–2 groby, na innych niemal wszystkie. Często otwierano je na tyle szybko po pogrzebie, że ani ciało, ani trumna nie uległy rozkładowi.
      W takich otwieranych grobach znajduje się niedbale porzucone szkielety, porozrzucane przedmioty, a resztki cennych przedmiotów, często drobinki metali, dowodzą, że ci, którzy groby otwierali, zabierali z nich co najcenniejsze. Na przykład w jednym z grobów z Kent zabrano brosze przyczepione do ubrania, ale pozostawiono srebrne wisiorki i naszyjnik ze szklanymi paciorkami. W innych grobach pozostały np. fragmenty pochodzące z mieczy, ale nie same miecze. Autorzy badań wskazują, że ci, którzy otwierali groby nie próbowali maksymalizować zysku.
      Szwedzcy naukowcy uważają, że groby otwierali członkowie rodziny i zabierali z nich cenne przedmioty, które były przekazywane między pokoleniami, takie jaki brosze czy miecze. Przedmioty osobiste, jak np. noże należące do zmarłego, nie były zabierane. Badania wykazały, że niektóre przedmioty były zabierane z grobów niemal zawsze. W szczególności były to miecze, saksy (duży nóż bojowy) i brosze.
      Czasem też groby otwierano z obawy przed zmarłym, chcąc zapobiec jego powrotowi do świata żywych. Takie szkielety noszą ślady poważnych manipulacji, jak na przykład przekręcania czaszki w stronę pleców czy odcinanie stóp. Jednak tego typu groby stanowią mniej niż 1% wszystkich badanych.
      O ile zwyczaj otwierania grobów i zabierania z nich przedmiotów może wydawać się szokujący, to musimy sobie uświadomić, że pozostawienie zmarłego w spokoju nie jest uniwersalnym postępowaniem ludzkości. Od tysiącleci ludzie wchodzili w różne interakcje ze zmarłymi. W późnej epoce kamienia groby projektowano tak, by można było odwiedzać zmarłych. A i dzisiaj istnieje wiele kultur, w których żyjący mają fizyczny kontakt ze zmarłymi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy odkryli najbogatszy pradziejowy grób z terenu Polski na wschód od Wisły. Wewnątrz znajdowały się m.in. fragmenty naczyń z brązu, posrebrzane ostrogi oraz złoty pierścień, dlatego naukowcy nazwali go grobem książęcym.
      Znaleziska dokonano latem zeszłego roku. Archeolodzy dopiero teraz częściowo je ujawniają z obawy przed rabunkiem. Z tego też względu nie podają dokładnej lokalizacji. Zdradzają tylko, że do odkrycia doszło w północnej części woj. mazowieckiego.
      Odkryty przez nas grób jest najbogatszym pradziejowym pochówkiem odkrytym do tej pory na wschód od Wisły – uważa dr Andrzej Szela z Instytutu Archeologii UW, który podjął się jego badania. Pochówek pochodzi z przełomu I i II w. n.e.
      Mimo że archeolodzy nie byli pierwszymi eksploratorami grobu, udało się w nim odkryć wiele bezcennych zabytków metalowych. Były to fragmenty naczyń z brązu, ostrogi z brązu ze srebrnymi inkrustacjami, metalowa sprzączka do pasa, a nawet złoty pierścień. Ten ostatni był zarezerwowany dla najwyższych grup społecznych – wskazuje badacz.
      W grobie znajdowały się też cztery rogi do picia. Pozostałością po nich są świetnie zachowanie okucia z brązu. Dwa z nich zwieńczone były w formie byczych główek. To absolutny unikat! – podkreśla naukowiec. Dodaje, że tylko osoba naprawdę bogata mogła sobie pozwolić na taki ekwipunek do picia, bo najczęściej korzystano z prostych glinianych kubków - te były w powszechnym użyciu.
      Do naszych czasów nie zachował się szkielet. Ale po wielkości komory grobowej – miała 4 m długości i 2 m szerokości – archeolodzy domyślają się, że grobie złożono ciało, a nie prochy w urnie, co było najczęstszą praktyką w tym czasie.
      Tak bogate groby z pierwszych wieków naszej ery są również rzadkie po zachodniej stronie Wisły. Znamy ich co najwyżej kilka" – opowiada archeolog.
      Zdaniem Szeli grób został wyrabowany w okresie nowożytnym, najprawdopodobniej w XX w. Świadczy o tym przemieszanie zabytków w komorze grobowej. Poza tym brakowało naczyń ceramicznych, które z reguły w tego typu pochówkach są znajdowane. Natomiast zniszczone naczynia brązowe nosiły ślady całkiem świeżych rys i spękań.
      Kto był pochowany grobie? Odkrywca uważa, że musiał być to przywódca lokalnej społeczności. Tylko osoba majętna mogła sobie pozwolić na tak bogate wyposażenie grobowe. Część z przedmiotów mogła być sprowadzona z dalszych regionów, w tym z samego Rzymu – dodaje naukowiec.
      Naukowiec prowadził prace wspólnie z grupą pasjonatów – poszukiwaczami z całej Polski, korzystającymi z wykrywaczy metali. Ci działali w pełnym porozumieniu i we współpracy z archeologiem, dlatego metodyka ich pracy była zgodna ze standardami naukowymi.
      Stanowisko, na którym dokonano odkrycia, było znane archeologom wcześniej. Już kilkadziesiąt lat temu niedaleko znaleziono inne pradziejowe pochówki z tego samego okresu. Teraz badacze trafili tam z powrotem, bo stanowisku archeologicznemu grozi zniszczenie na skutek działalności człowieka. Ich badania sfinansował głównie Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków, ale również Instytut Archeologii UW oraz „Varia” – Fundacja Wydziału Historycznego UW.
      Na pobliskiej pradziejowej osadzie (obecnie to pole uprawne), położonej kilkaset metrów od grobu książęcego, archeolodzy natknęli się również w zeszłym roku na ponad 30 srebrnych monet rzymskich - denarów. Były rozwleczone na większej powierzchni, ale nie mamy wątpliwości, że były złożone w jednym miejscu, w jednym pojemniku. Najprawdopodobniej schowano je w związku z jakimś zagrożeniem, być może najazdem – uważa Szela. Są wśród nich monety z wizerunkami takich cesarzy rzymskich jak: Hadrian, Marek Aureliusz czy Kommodus.
      Archeolodzy bardzo długo uważali, że w pierwszych wiekach naszej ery północna część dzisiejszego woj. mazowieckiego była zupełnie niezamieszkana - przypomina Szela. Był to bowiem teren pogranicza dwóch ludów – związku lugijskiego i Gotów. Jednak dzięki wykopaliskom prowadzonym w ostatniej dekadzie okazało się, że nie jest to prawda. Do tej pory udało się odkryć w tym regionie kilka olbrzymich, wielohektarowych osad i kilka cmentarzysk.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W antropoidalnej trumnie sprzed ok. 2,5 tys. lat, która przez 1,5 wieku leżała w magazynie Uniwersytetu w Sydney i miała być pusta, odkryto niedawno niekompletną i mocno rozczłonkowaną mumię. Obecnie trwają jej badania.
      Hieroglify z trumny wskazują, że wykonano ją dla kapłanki o imieniu Mer-Neith-it-es. Może się jednak okazać, że mumia wcale nie należy do niej, często bowiem zakonserwowane szczątki usuwano, a później, na życzenie klienta, handlarze starożytnościami umieszczali w środku inną mumię.
      By dowiedzieć się więcej o osobie pochowanej w trumnie, najpierw całość poddano badaniu laserem. Dzięki temu powstały modele 3D. Później przeprowadzono szczegółową tomografię komputerową.
      Radiolog prof. John Magnussen podkreśla, że choć mumii daleko do anatomicznego wyglądu, nadal można znaleźć trochę wskazówek wyjaśniających jej tożsamość.
      Ponieważ stwierdzono obecność wczesnych zmian degeneracyjnych i kość krzyżową (a zrośnięcie 5 kręgów krzyżowych następuje dopiero ok. 20.-25. r.ż.), wiadomo, że osoba z "pustej" trumny była dorosła. Ostatecznie stwierdzono, że to ktoś w wieku 30+.
      Skany ujawniły, że stopy i kostki były w dużej mierze nietknięte. Po zakończeniu badań obrazowych egiptolog Connie Lord zaczęła "obdukcję" stóp. Specjalistka spodziewa się znaleźć prawdziwą gratkę dla osób zajmujących się datowaniem radiowęglowym - paznokcie palców stóp.
      Dr Lord natrafiła też na żywicę wlaną do czaszki po usunięciu mózgu.
      Krok po kroku nasze wykopaliska dostarczają coraz więcej informacji o osobie z trumny. Mamy nadzieję, że uda jej się przynajmniej częściowo zwrócić zszarganą przez rabusiów godność.
      Nim uda się zidentyfikować szczątki, mogą minąć nawet lata. W międzyczasie trumny Mer-Neith-it-es i 3 innych osób będą wystawiane w nowym muzeum Uniwersytetu w Sydney.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W odległości około 5 kilometrów na południe od Cambridge w miejscowości Trumpington Meadwos odkryto jeden z najstarszych chrześcijańskich grobów na terenie Wielkiej Brytanii. W mogile złożono 16-letnią dziewczynę, która na piersi miała złoty ozdobiony granatami krzyż. Przy szkielecie znaleziono też żelazną zapinkę od pasa, sakiewkę i nóż, które wciąż były przypięte do skórzanego pasa wysadzanego kamieniami.
      Odkrycia grobu dokonano przypadkowo, kopiąc fundamenty pod budynek mieszkalny. Archeolodzy sądzą, że grób pochodzi z lat 650-680, z czasów gdy Wyspy Brytyjskie przechodziły na chrześcijaństwo.
      W pobliżu znaleziono jeszcze trzy inne szkielety. Dwa należą do nastolatek, płeć trzeciej zmarłej osoby nie została zidentyfikowana, jednak była ona nieco starsza od reszty. Naukowcy przypuszczają, że wszyscy zmarli mniej więcej w tym samym czasie, a przyczyną śmierci była choroba. Najprawdopodobniej panowała wówczas jakaś epidemia.
      Najbardziej interesujący jest jednak krzyżyk długości 3,5 centymetra znaleziony przy zwłokach. Wysoka jakość wykonania i materiał wskazują, że dziewczyna pochodziła z możnej rodziny. To potwierdza tylko wcześniejsze przypuszczenia, że najpierw na chrześcijaństwo przechodziły elity. Zauważono również, że tył krzyża jest bardzo gładki i lśniący co wskazuje, iż był on noszony praktycznie przez cały czas. Po śmierci krzyżyk przyszyto to ubrania zmarłej.
      Dziewczynę złożono w grobie w jej łóżku, co było pogańskim zwyczajem. Drewno łoża się rozpadło, jednak zachowała się żelazna rama.
      Znalezisko jest wyjątkowe. Wcześniej znane było tylko jedno miejsce pochówku, w którym zmarłą osobę pochowano zgodnie z pogańskim zwyczajem w łóżku, ale osoba ta wyznawała chrześcijaństwo, o czym świadczył znaleziony w grobie krzyż.
      Wysoka jakość wykonania krzyża świadczy o zaawansowaniu technologicznym anglosaskich rzemieślników. To dopiero piąty tego typu krzyż tak wysokiej jakości znaleziony na terenie Wielkiej Brytanii.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...