Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Psycholodzy z University of Georgia twierdzą, że na podstawie profilu w serwisie społecznościowym można stwierdzić, kto ma skłonności narcystyczne (Personality and Social Psychology Bulletin).

Zauważyliśmy, że osoby narcystyczne korzystają z Facebooka w sposób ułatwiający autopromocję, a inni to z łatwością wychwytują – twierdzi Laura Buffardi.

Amerykanie poprosili 130 użytkowników Facebooka o wypełnienie kwestionariuszy osobowościowych. Przeanalizowali też zawartość ich profili. Następnie do akcji wkroczyli postronni sędziowie (niebędący psychologami), którzy mieli stwierdzić, czy i do jakiego stopnia ktoś jest, wg nich, narcyzem.

Naukowcy doszli do wniosku, że liczba znajomych i komentarzy (wpisów) koreluje z narcyzmem. Buffardi wyjaśnia, że pokrywa się to z obserwacjami z realu. Tam również osoby narcystyczne angażują się w liczne, ale płytkie związki. Narcyza wyróżnia też wybór głównego zdjęcia profilu. Są to fotografie zwracające na siebie uwagę, efektowne.

Sędziowie z zewnątrz także potrafili wskazać narcyza. Uwzględniali przy tym trzy kryteria: 1) liczbę znajomych, 2) atrakcyjność danej osoby i 3) dostrzegalny na głównym zdjęciu stopień autopromocji. Jurorzy nie byli idealni w swoich ocenach, ale nasze rezultaty wskazują, ze udawało im się to stosunkowo dobrze.

Profesor W. Keith Campbell, współpracownik Buffardi, dodaje, że narcyzm jest cechą, na którą powinno się zwracać szczególną uwagę. Uniemożliwia on bowiem wchodzenie w zdrowe długoterminowe związki. Narcyz początkowo wydaje się czarujący, ale na końcu wychodzi na jaw, że wykorzystuje ludzi. Rani osoby z otoczenia, a na dłuższą metę również siebie.

Badając sposób, w jaki cechy osobowościowe wyrażają się w Internecie, psycholodzy wybrali właśnie Facebooka, ponieważ jest on szczególnie popularny wśród studentów i ma sztywny szablon, co ułatwia porównywanie profili.

Amerykanie zauważają, że użytkownicy serwisów społecznościowych nie są szczególnie narcystyczni. Taka forma aktywności stanowi obecnie normalny element relacji z innymi ludźmi. Ponieważ jednak narcyz dąży do nawiązania kontaktu z jak największą liczbą osób, przeciętny użytkownik serwisu społecznościowego ma w gronie swoich sieciowych znajomych wyższy odsetek narcyzów niż w realnym świecie.

Czy i jak zmienią się normy autopromocji w wydaniu online, na razie nie wiadomo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Traktując Kopalnię Wiedzy jako serwis społecznościowy proponuję szybki konkurs na "The Best Narcyz KW". Panel może być okazją do śmiałych opinii na temat współużytkowników KW. Ilość nominacji w postach doskonale urozmaici wskaźnik "karmy" oraz pozwoli ustalić na ile członkowie/członkinie społeczności KW są hipokrytami :-*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

eh ja jestem narcyzem i bez KW.

 

co do tematu to w sieci mozna podbudowac swoje ego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

do narcyza na KW pasuje mi sebaci...ale nie mam konkretnego powodu. moze to te zdjecie... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychologiczny belkot...

Swojego czasu mialem "konkret" zdjecie na fotce.xx :), ladnie sie ubralem, wybralem ladny "background", sie wylansowalem i jestem w zwiazku od ponad roku.

Ludzi ktorzy czesto zmieniaja zwiazki, po prostu nie trafili na ta osobe badz nie maja najmniejszej ochoty wysiadywac jednego jajka ;)

Po drugie kazdy chce wygladac dobrze, online nam to ulatwia, PS CS3 i po klopocie. Do tego staly dostep do neta, duzo czasu i juz... mamy 1500 znajomych, dobrze sie przy tym czujac, ze jestesmy doceniani przynajmniej w wirtualnym swiecie.

Nie uwazam zeby to byl objaw narcyzmu a raczej objaw niskiego mniemania wlasna osoba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
do narcyza na KW pasuje mi sebaci...ale nie mam konkretnego powodu. moze to te zdjecie...

Że ja???? Mój avatar to nie zdjęcie, tylko facjata G-Mana z gry Half-Life 2 (o czym już kiedyś mówiłem)!

 

Narcyzi to Ci, którzy zrobili z Naszej Klasy drugą fotkę.pl... Żałosne...

Po drugie kazdy chce wygladac dobrze

Nie każdy może. Chcieć dobrze wyglądać dla siebie to można, a zdanie innych? Nieistotne... Chyba że ktoś jest głupią nastolatką, która umieszczając na fotce.pl (teraz na NK niestety...) 3832838 fotek chce niejako powiedzieć całemu światu "patrzcie jaka jestem piękna" czy chłopakom "ślińcie się na mój widok". Głupia moda na afiszowanie się ze swoimi fotkami. Ale co kto lubi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fotki fotkami - ja na naszej klasie mam ich chyba ponad 50. Co prawda sam jestem na kilku - reszta to foty z gór (czyli widoczki ogólnie) plus nasze stare fotki grupowe z przedszkola itp... Ale jak widzę jakiś profil na którym roi się od zdjęć mówiących "patrz - z tej strony też jestem super, i z tej, i w takim świetle, w takiej bluzce, z takim pieskiem, na trawce....", to mi się żal robi aparatu który to musiał wytrzymać ;) Ale może skrzywiony jestem pod tym względem, ponieważ nigdy nie lubiłem siebie na fotkach - więc staram się innym też nie uprzykrzać życia.

Podzielam zdanie Lobo na temat tych wszystkich ludzi, którzy starają się pobijać nowe rekordy w liczbie znajomych na NK. Nie ma to jak dodawać do znajomych panią z kasy z supermarketu, czy wszystkich ludzi spotykanych na codzień - a tak, będę mieć więcej znajomych, to ludzie będą myśleć że ja taki fajny/fajna jestem. Żałosne ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoja droga, 1500 znajomych to przeciez 4-5 znajomych CODZIENNIE przez rok!

Ci ludzie serio nie maja co robic z czasem ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

Że ja???? Mój avatar to nie zdjęcie, tylko facjata G-Mana z gry Half-Life 2 (o czym już kiedyś mówiłem)!

 

wiem ze to nie twoje zdjecie! tak mi sie tylko skojarzylo  8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie. N-K to i tak jeszcze pikuś przy Majspejsie ;)

 

Z tym, że MySpace w przeciwieństwie do Naszej Klasy ma jakieś bardziej konkretne przeznaczenie, wielu artystów się wybiło dzięki temu serwisowi. I w sumie to bardzo fajnie, że jest takie miejsce w sieci, gdzie każdy z równymi szansami może pokazać co potrafi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, że daje szansę na wybicie się. Ale narcyzm panuje tam makabryczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, jak chcesz być superstar musisz zwrócić na siebie uwagę  ;D Ale przynajmniej czemuś to służy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Służy temu samemu, co na N-K. Właściwie nie ma większej różnicy, czy chcesz wypromować siebie, czy swój zespół.

 

Z tą tylko uwagą, że dobrzy muzycy zwracają na siebie uwagę muzyką ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Służy temu samemu, co na N-K. Właściwie nie ma większej różnicy, czy chcesz wypromować siebie, czy swój zespół.

 

Chyba jednak różnica jest dość spora.

 

Z tą tylko uwagą, że dobrzy muzycy zwracają na siebie uwagę muzyką ;)

 

Jasne ale bardzo często muzycy wybijają się z tłumu równierz wyglądem zewnętrznym, a że jest to serwis który właśnie skupia muzyków masz wrażenie jego przesiąknięcia "narcyzmem".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Narcyzm nie jest jedynie cechą indywidualną. Od pewnego czasu naukowcy dokumentują istnienie narcyzmu grupowego, czyli nierealistycznego postrzegania wielkości całej grupy ludzi. Specjaliści zaczęli więc zastanawiać się, czy istnieje narcyzm grupowy obejmujący całe narody. Najnowsze badania wskazują, że tak w istocie jest.
      Franklin M. Zaromb i jego koledzy z Izraelskiego Narodowego Urzędu ds. Jakości Edukacji, przeprowadzili badania wśród niemal 6200 studentów z 35 krajów. Pytano ich o to, jak duży wpływ na historię świata miał ich kraj i poproszono, by wpływ ten ocenili w skali od 0 do 100. W ten sposób naukowcy chcieli ocenić zbiorowy narcyzm obywateli danego kraju.
      Jednym z największych zaskoczeń badań był niski poziom narodowego narcyzmu wśród obywateli USA. Mieszkańcy kraju, w którym koncepcja „amerykańskiej wyjątkowości” jest mocno zakorzeniona w kulturze i często przewija się np. w wypowiedziach polityków, wypadli poniżej średniej na skali narcyzmu narodowego. Z badań wynika, że amerykańscy studenci (wszyscy z Washington University) uważają, że ich kraj przyczynił się do 29,6% światowej historii. To, oczywiście, olbrzymia przesada, biorąc chociażby pod uwagę fakt, że Stany Zjednoczone powstały zaledwie przed 240 laty. Jednak trzeba przyznać, że w porównaniu z liderami rankingu narodowego narcyzmu Amerykanie wypadli wyjątkowo skromnie.
      Największymi narcyzami okazali się Rosjanie, którzy stwierdzili, że ich kraj miał swój udział w 60,8% światowej historii. Na drugim miejscu znajdziemy obywateli Wielkiej Brytanii (54,6%), a na trzecim obywateli Indii (53,9%). Najbardziej zaś skromni w swoich ocenach byli mieszkańcy Szwajcarii (11,3%), Norwegii (12,3%) i Nowej Zelandii (17,7%).
      Badanym zadawano też pytania, mające na celu ocenę poziomu dumy narodowej i lojalności wobec kraju. Chciano w ten sposób sprawdzić, czy ocena tego, na ile dany kraj przyczynił się do historii ludzkości jest skorelowana z poziomem dumy narodowej. Statystyczna korelacja istniała, jednak nie była ona duża.
      Oczywiście przeprowadzone badania miały swoje ograniczenia. W każdym z krajów pytano wyłącznie studentów jednej z uczelni wyższych. Na przykład w USA był to Washington University. To wysoko oceniana uczelnia, której przeciętny student pochodzi z dość zamożnej rodziny. Ponadto większość badanych (60,2%) stanowiły kobiety.
      Mimo tych ograniczeń, z badań  można wyciągnąć interesujące wnioski. Na przykład taki, że łącznie przedstawiciele wszystkich badanych krajów ocenili, że ich państwa przyczyniły się do 1156,4% ludzkiej historii. Zdaniem Zaromba ten wynik może być postrzegany jako przykład błędu poznawczego polegającego na tym, że przeceniamy znaczenie pewnych rzeczy, gdyż łatwo te rzeczy przywołujemy z pamięci. Pytani studenci z łatwością przypominali sobie istotne wydarzenia historyczne z dziejów swojego kraju i przez to przeceniali ich znaczenie. Znamy też z psychologii zjawisko, zgodnie z którym ludzie postrzegają grupę, do której należą, jako powyżej przeciętnej w porównaniu z innymi grupami.
      Całkowity ranking narcyzmu narodowego wyglądał następująco: Rosja (60,8%), Wielka Brytania (54,6%), Indie (53,9%), Hongkong (51,0%), Malezja (48,7%), Włochy (44,2%), Chiny (41,9%), Filipiny (41,2%), Brazylia (40,7%), Kanada (40,2%), Indonezja (39,4%), Portugalia (37,9%), Fidżi (35,8%), Kolumbia (34,4%), Hiszpania (33,8%), Japonia (33,5%), Niemcy (32,7%), Meksyk (32,6%), Singapur (32,5%), Bułgaria (29,9%), Peru (29,7%), USA (29,6%), Pakistan (29,1%), Tunezja (28,5%), Australia (25,9%), Austria (23,4%), Argentyna (23,3%), Belgia (23,0%), Korea Południowa (22,4%), Tajwan (21,1%), Holandia (20,1), Węgry (19,3%), Nowa Zelandia (17,7%), Norwegia (12,3%), Szwajcaria (11,3%). Mediana narcyzmu wyniosła 33,0%.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ubiegłym roku ktoś założył na Facebooku fałszywy profil admirała US Navy Jamesa Stavridisa i zaprosił do niego wielu wysokich rangą oficerów, urzędników zajmujących się obronnością i polityków. Osoby te, dopisując się jako znajomi, ujawniły wiele swoich prywatnych danych, takich jak adresy e-mail, zdjęcia, numery telefonów czy dane swoich bliskich. Najprawdopodobniej profil został założony przez jedną ze służb wywiadowczych. I chociaż oficjalnie nikt nikogo nie oskarża, The Telegraph twierdzi, że zdaniem ekspertów fałszywka została stworzona przez chiński wywiad.
      Wybór Stavridisa nie był przypadkowy. Admirał jest szefem Naczelnego Dowództwa Połączonych Sił Zbrojnych w Europie.
      Przedstawiciele NATO zapewniają, że nie doszło do wycieku żadnych poufnych informacji, gdyż nikt w serwisie społecznościowym nie porusza tego typu tematów. Istniało już wiele fałszywych profili najwyższych dowódców. Wraz z Facebookiem je usuwamy. Nie wiemy, czy założyli je Chińczycy. Dla Facebooka najważniejsze jest usuwanie takich profili. Chcemy być przede wszystkim pewni, że opinia publiczna nie jest wprowadzana w błąd. Media społecznościowe odegrały ważną rolę podczas kampanii w Libii. Odzwierciedlały one poglądy opinii publicznej i otrzymaliśmy dzięki nim olbrzymią ilość informacji dotyczących lokalizacji jednostek bojowych libijskiego reżimu. To nam otworzyło oczy. Dlatego też chcemy, by ludzie ufali mediom społecznościowym - stwierdził rzecznik NATO.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nie wolno nakładać na serwisy społecznościowe obowiązku filtrowania ruchu wszystkich użytkowników w celu zwalczania piractwa. Wyrok to wynik sporu pomiędzy serwisem społecznościowym Netlog, a organizacja SABAM, która w imieniu twórców muzyki pobiera tantiemy.
      Netlog NV prowadzi serwis społecznościowym, w którym każdy może w swoim profilu umieścić, między innymi, klipy wideo. Jako, że profile są widoczne dla każdego, wszyscy mają też dostęp do umieszczonych tam plików. Użytkownicy umieszczają zatem, bez zgody SABAM i bez opłacania tantiem, dzieła, nad którymi SABAM sprawuje kontrolę.
      W 2009 roku organizacja zwróciła się do belgijskiego sądu z wnioskiem, by ten nakazał Netlog NV uniemożliwienie użytkownikom nielegalnego umieszczania plików z portfolio SABAM. Sąd uznał jednak, że nie jest w stanie rozstrzygnąć tej kwestii i zwrócił się z do Trybunału Sprawiedliwości.
      Właściciel serwisu społecznościowego nie może zostać zobligowany do stosowania ogólnego systemu filtrującego, który dotyczyłby wszystkich użytkowników, po to, by zapobiegać nielegalnemu użyciu dzieł muzycznych i audiowizualnych. Taki system musiałby nie mieć ograniczeń czasowych, musiałby zapobiegać także przyszłym naruszeniom oraz musiałby chronić nie tylko dzieła już istniejące, ale również dzieła, które w momencie instalowania systemu jeszcze nie powstały. To oznacza, że nałożenie takiego obowiązku stanowiłoby poważne naruszenie prawa Netloga do swobodnego prowadzenia biznesu, jako że oznaczałoby zmuszenie firmy do zainstalowania na swój koszt skomplikowanego, drogiego i stale działającego systemu komputerowego - orzekł sąd. Trybunał dodał również, że uruchomienie filtra analizującego i przetwarzającego informacje użytkowników mogłoby być naruszeniem ich prawa do prywatności oraz skutkować zablokowaniem legalnej zawartości. Zaznaczono, że prawodawcy i sądy poszczególnych krajów muszą znaleźć równowagę pomiędzy ochroną własności intelektualnej a podstawowymi prawami człowieka.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańskie media pracują nad systemami, które pozwolą w czasie rzeczywistym dostosowywać reklamy do gustów użytkowników. Będzie to możliwe dzięki śledzeniu i analizie komentarzy w serwisach społecznościowych.
      Specjaliści spodziewają się, że podczas najbliższych finałów Super Bowl około 5 milionów ludzi zasiądzie do Twittera i innych serwisów społecznościowych, by na bieżąco komentować wydarzenia. To olbrzymi wzrost w porównaniu z ubiegłym rokiem, gdy komentujących było 900 000. W internecie pojawi się zatem olbrzymia liczba opinii nie tylko o samych rozgrywkach, ale również o wyświetlanych reklamach. Bieżący rok będzie wielkim sprawdzianem przed tym, co jest planowane w roku 2013.
      Za rok stacje telewizyjne i reklamodawcy chcą dysponować systemem na bieżąco zbierającym i analizującym opinie, by błyskawicznie zmieniać plany i w kolejnym bloku reklamowym usunąć te klipy, które się widzom nie podobają, zastępując je treściami bardziej lubianymi.
      Trzeba będzie przygotować kilka reklam tego samego produktu i kilka wersji każdej reklamy. Będą one wyświetlane w zależności od tego, jakie komentarze będą się pojawiały zarówno na temat samej reklamy, jak i na temat wydarzeń na boisku - mówi Kate Sirkin, dyrektor ds. badań w Starcom MediaVest Group.
      W najbliższą sobotę firma Bluefin Labs, specjalizująca się w analizie mediów społecznościowych, po raz pierwszy upubliczni swoje analizy dotyczące reklam podczas Super Bowl. Będzie je można zobaczyć zaraz po rozgrywkach. Dotychczas takie dane były ujawniane tylko klientom firmy.
      Specjaliści podkreślają, że liczba komentarzy dotyczących tego, co można zobaczyć w telewizji, gwałtownie rośnie. Premiera pierwszego odcinka nowej serii reality show The Bachelor doczekała się 80 528 komentarzy, podczas gdy przed rokiem pierwszy odcinek nowej serii został skomentowany 13 966 razy. Nowy sezon Jersey Shore skomentowano 410 230 razy, a rok wcześniej - 69 829 razy.
      Internet, wbrew prognozom, nie tylko nie zabija telewizji, ale może jej pomagać. Średnia cena emisji pojedynczej reklamy podczas tegorocznego Super Bowl wyniesie 3,5 miliona dolarów. Anheuser-Busch, producent m.in. Budweisera, przygotował 6 różnych reklam, które będą wyświetlane w czasie rozgrywek. Pod koniec meczu będziemy wiedzieli, czy reklamy odbierane są podobnie, czy też któraś się wyróżnia. Na sam koniec będziemy mogli dzięki temu pokazać najbardziej lubianą reklamę - mówi Tom Thai, wiceprezes Bluefin.
      Jego firma obsługuje ponad 8000 programów w 200 stacjach oraz śledzi media społecznościowe, przede wszystkim Twittera. Śledzi też około 10 milionów osób, które w ciągu ostatnich trzech miesiącach dodały komentarz odnoszący się do programu telewizyjnego. Dzięki temu Bluefin wie, co się ludziom podoba, jak zmieniają się ich gusta, co ich inspiruje.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Młode dziewczęta, która spędzają zbyt dużo czasu przy komputerze oraz na obsłudze urządzeń elektronicznych, ryzykują zaburzeniem rozwoju społecznego i emocjonalnego. Na szczęście negatywne efekty takich zachowań można bardzo łatwo zniwelować dzięki rozmowie twarzą w twarz z drugim człowiekiem.
      Profesorowie Roy Pea i Clifford Nass i ich zespół ze Stanford University zbadali 3461 dziewcząt w wieku 8-12 lat. Przeprowadzili z nimi wywiady, dzięki którym poznali ich zwyczaje dotyczące używania urządzeń elektronicznych oraz ich życie społeczne i emocjonalne. Wyniki były zatrważające - mówi Ness.
      Dziewczęta - subskrybentki magazynu Discovery Girls - wypełniały onlineowe ankiety, w których musiały szczegółowo wyliczyć ile czasu spędzają na oglądaniu filmów (w telewizji, na komputerze, w kinach), słuchaniu muzyki, czytaniu, odrabianiu lekcji, pisaniu e-maili, pisaniu na Facebooku i MySpace, pisaniu SMS-ów, rozmawianiu przez komunikatory, rozmowach telefonicznych oraz wideorozmowach. Pytano ich również, jak często wykonują co najmniej dwie takie czynności jednocześnie.
      Badania wykazały, że wielozadaniowość, oglądanie wideo i komunikowanie się w ludźmi przez internet są znacząco statystycznie powiązane z negatywnymi doświadczeniami, takimi jak gorszej jakości życie społeczne, poczucie nie bycia normalnym, posiadanie większej liczby znajomych, o których rodzice sądzą, iż wywierają na badaną zły wpływ oraz zmniejszona liczba godzin snu.
      Naukowcy podkreślają, że na razie zauważyli oczywisty związek, jednak jeszcze nie znaleźli przyczyn takiego stanu rzeczy, zatem dotychczas nie udowodnili jednoznacznie wynikania.
      Płynące z badań wnioski są bardzo niepokojące, gdyż wiek 8-12 lat to dla dziewcząt najważniejszy okres rozwoju społecznego i emocjonalnego.
      Na szczęście naukowcy zadali badanym niezwykle ważne pytanie: jak dużo czasu spędzają na rozmowie z drugim człowiekiem twarzą w twarz. Okazało się, że im więcej czasu poświęcały dziewczęta takim kontaktom, tym lepszej jakości było ich życie społeczne, czuły się mniej wyobcowane, więcej spały i miały mniej znajomych oskarżanych o rodziców, że wywierają na nie zły wpływ. Dlatego też, jak mówią naukowcy, rodzice powinni powrócić do starej metody wychowawczej i powtarzać dzieciom „patrz na mnie, gdy do ciebie mówię“. Ludzie uczą się bowiem interpretowania emocji, patrząc na twarze innych osób. To bardzo trudne zadanie i mało prawdopodobne jest, żeby się go nauczyć, gdy podczas rozmowy dzieci wpatrują się w telewizor, komputer czy wyświetlacz telefonu.
      Doświadczeń z rozmowy twarzą w twarz nie da się niczym zastąpić. Nowe media i sposób ich wykorzystywania mogą być mylące. Gdy dziecko widzi w serwisie społecznościowym ikonki przedstawiające zadowolonych ludzi, ogląda zdjęcia znajomych, na których są oni uśmiechnięci i ma mało kontaktów twarzą w twarz, może dość do wniosku, że wszyscy wokół są szczęśliwi, z wyjątkiem niego.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...