Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

W Australii i Nowej Zelandii, zresztą nie tylko tam, coraz popularniejsze stają się operacje plastyczne żeńskich narządów płciowych. Kobiety chcą mieć idealną skórę, perfekcyjny nos i usta, czemu więc pomijać w tym wszystkim pochwę czy wargi sromowe? Ginekolodzy z antypodów twierdzą, że powodów jest aż nadto, np. blizny, dyspareunia (bolesny stosunek płciowy), zniekształcenia, zakażenia i zmienione doznania erotyczne.

Prawdziwym numerem jeden ginekologii estetycznej jest labioplastyka, czyli zmiana rozmiarów/kształtów warg sromowych większych i mniejszych. Tylko nieco mniej popularne są waginoplastyka, czyli zabieg zwężania pochwy i wyeksponowanie punktu G. Rekonstruuje się też błony dziewicze i wykonuje operacje naprawcze u kobiet z obniżeniem narządów płciowych, np. macicy po wielokrotnych porodach.

O ile część operacji to konieczność, o tyle członkowie Royal Australian and New Zealand College of Obstetricians and Gynaecologists potępiają w swoim najnowszym oświadczeniu zabiegi przeprowadzane dla kaprysu. Twierdzą, że to niepotrzebne, drogie i niebezpieczne, poza tym przestrzegają przed wykorzystywaniem najwrażliwszych i podatnych na sugestię kobiet, które ze swoim brakiem pewności siebie i lękami powinny się raczej zwrócić do psychologa.

Lekarze wskazują też, że część zabiegów nie opiera się na "podszeptach" naturalnej anatomii kobiety, dlatego może przynieść więcej szkód niż korzyści. Potem pacjentki muszą przejść operację rekonstrukcji. Wiele z nich nie zdaje sobie sprawy z ogromnego zróżnicowania wyglądu narządów płciowych.

Dr Ted Weaver opowiada o przypadku mężczyzny, który przyniósł ze sobą zdjęcie brazylijskiej gwiazdy porno i poprosił lekarzy o upodobnienie zewnętrznych narządów płciowych swojej dziewczyny do tego, co doskonale podkreślało ujęcie. Protestujący ginekolodzy uważają realizację tego typu żądań za zachowanie nieetyczne.

Krytycznie odnoszą się też do powiększania punktu G, które polega na wstrzykiwaniu kolagenu w ścianę pochwy. Obszar ten ma się nie tylko stać większy, ale również bardziej wrażliwy. Weaver podkreśla, że u wielu kobiet trudno określić jego położenie, czasem nie wiadomo, czy w ogóle go mają. W ich przypadku przeprowadzanie opisywanego zabiegu jest pozbawione sensu.

Chirurdzy plastyczni słusznie zauważają, że jak w każdym innym przypadku także i tutaj należy po prostu poważnie podchodzić do zawodu. Jeśli u kogoś dochodzi do powikłań, trzeba zrobić wszystko, by dociec, jakie są przyczyny. Nie operuje się osób z grupy ryzyka i działa się dla dobra, a nie na szkodę pacjentki.

Warto też wysłuchać argumentów entuzjastek ginekologii estetycznej. Zwolenniczkami poprawiania dla urody są najczęściej młode kobiety, które twierdzą, że wychowały się w dobie zachwalania perfekcyjnej urody i kulturze plastiku. Nie wierzą w hasło akceptowania siebie w wersji naturalnej. Wg nich, mężczyźni z pokolenia 20-latków i młodsi wolą kobiety wyglądające jak modelki z katalogu, a ludzie nierozumiejący ich dążeń są zbyt skostniali lub biedni, by kupić designerską wersję siebie.

Niektóre dziewczyny są na tyle zdesperowane, że okaleczają się same, gdy pierwsi partnerzy seksualni krytykują wygląd ich narządów płciowych. Obcinanie warg sromowych żyletką (przypominające żeńskie obrzezanie) kończy się, oczywiście, pobytem w szpitalu, nie wspominając już o traumie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wie może ktoś gdzie mogę wszczepić sobie silnik z 911 Carrera S?

Chodzi o to, że moje serce jest za mało wydajne na tego typu newsy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wie może ktoś gdzie mogę wszczepić sobie silnik z 911 Carrera S?

Chodzi o to, że moje serce jest za mało wydajne na tego typu newsy ;)

Wątpię, żeby ci silnik pomógł... ::)

Ja tego w każdym razie do końca nie czytam i nie zamierzam. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proponuję zadanie sobie odrobiny trudu i poszukanie źródła problemu. Sprawa jest znacznie głębsza niż przycinanie sromu czy powiększanie punktu G (rzecz jasna, przy założeniu, że istnieje - opinie wśród specjalistów wciąż są podzielone). Skrytykowanie drugiego człowieka, wypowiedziane tu między słowami, oraz jego olanie (wypowiedziane, dla odmiany, wprost) jest z pewnością najprostszą, ale niekoniecznie najmądrzejszą decyzją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest znacznie głębsza niż przycinanie sromu

 

Przecież pomniejszenie pochwy może oznaczać powrót do czasów kiedy seks sprawiał przyjemność. Chodzi o dobro pacjentki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak bagatelizujesz problem, to może poczytaj nieco na temat tego, jak daleko idące konsekwencje dla zdrowia psychicznego może mieć brak satysfakcjonującego życia seksualnego oraz ciężka postać kompleksów. Albo spróbuj zastanowić się, jeśli to nie kłopot, jaka jest realna przyczyna tego, że kobieta decyduje się na taki krok, który wbrew pozorom wcale nie musi być dla danej osoby łatwy. Mówiąc szczerze, nie spodziewam się, żebyś zrozumiał istotę sprawy i najprawdopodobniej znów będziesz z tego szydził, ale piszę sobie ot tak, dla uspokojenia własnego sumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak bagatelizujesz problem, to może poczytaj nieco na temat tego, jak daleko idące konsekwencje dla zdrowia psychicznego może mieć brak satysfakcjonującego życia seksualnego oraz ciężka postać kompleksów. Albo spróbuj zastanowić się, jeśli to nie kłopot, jaka jest realna przyczyna tego, że kobieta decyduje się na taki krok, który wbrew pozorom wcale nie musi być dla danej osoby łatwy. Mówiąc szczerze, nie spodziewam się, żebyś zrozumiał istotę sprawy i najprawdopodobniej znów będziesz z tego szydził, ale piszę sobie ot tak, dla uspokojenia własnego sumienia.

 

Osoba decydująca się na tak ciężki krok jak twierdzisz jest zbyt leniwa aby naturalnymi sposobami przywrócić świetność swojej intymności. W dobie "plastiku", kiedy to wyciągasz portfel i dostajesz gotowy produkt stajesz się typowym konsumentem. W długim dystansie przestajesz zauważać, że świetny wygląd to nie jest efekt własnego wkładu ale całego teamu plastyków i rzeźbiarzy ciała. Nie sposób dojść do wniosku, że właśnie takowe metody postępowania prowadzą do kompleksów. Wzór"Perfekcyjnej urody" widzisz codziennie w magazynach pod płaszczem pudru i makijażu a zmienianie intymnych sfer pomaga nie tylko w leczeniu kompleksów, pojawianiu się kolejnych (dążenie do bycia ideałem) i oczywiście usuwaniu defektów. Aktualnej definicji defektu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powtarzam kolejny raz: spróbuj zastanowić się, skąd bierze się problem "perfekcyjnej urody", plastikowej pochwy i silikonowych piersi. Spróbuj przemyśleć sprawę zamiast iść na skróty i obarczać winą kobiety dokonujące zabiegów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie są RÓŻNI. I oboje macie rację, jak sądzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powtarzam kolejny raz: spróbuj zastanowić się, skąd bierze się problem "perfekcyjnej urody", plastikowej pochwy i silikonowych piersi. Spróbuj przemyśleć sprawę zamiast iść na skróty i obarczać winą kobiety dokonujące zabiegów.

 

Więc napisz wątek, który pozwoli mi pójść Twoim torem myślowym choć przez chwilę. Napisz, skąd według Ciebie bierze się problem "perfekcyjnej urody" i dlaczego kobiety tak bardzo dążą do podobania się mężczyznom w czasach kiedy "atrakcyjność" jest manipulowana przez pieniądze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość macintosh

:)

Ludzie są RÓŻNI. I oboje macie rację, jak sądzę.

Tak. Ale pojawiło się pytanie na które jeszcze josh nie odpowiedział.

 

Pozwolę sobie na wgląd w potencjalne rozgałęzienie(2u elementowe):

Jeśli komuś nie podoba się coś w nim/niej samej można:

1 - zmienić coś na zewnątrz(operacja).

a) zagrożenie nie akceptacją siebie po operacji - przy tak postawionym nastawieniu do siebie, może być to tragedia

2 - zmienić coś wewnątrz(rozmowa z partnerem: czy akceptuje i dlaczego<t/n>).

 

Za 5 lat operacja może nie pomóc(np. neurochirurgiczne zwiększenie objętości hipokampa).

Taki człowiek nie dyskutuje o samym sobie. Rząda rozwiązania, które będzie dane z zewnątrz. Ograniczony świat wewnętrzny, może nawet takiego nie ma. Tutaj mogę przychylić się do koncepcji ludzi ze "słabą psychiką".

 

//________________Moja odpowiedź to spóźniona odpowiedź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powtarzam kolejny raz: spróbuj zastanowić się, skąd bierze się problem "perfekcyjnej urody", plastikowej pochwy i silikonowych piersi. Spróbuj przemyśleć sprawę zamiast iść na skróty i obarczać winą kobiety dokonujące zabiegów.

Więc napisz wątek, który pozwoli mi pójść Twoim torem myślowym choć przez chwilę. Napisz, skąd według Ciebie bierze się problem "perfekcyjnej urody" i dlaczego kobiety tak bardzo dążą do podobania się mężczyznom w czasach kiedy "atrakcyjność" jest manipulowana przez pieniądze.

W przeciwieństwie do Ciebie, ja wybrałem milczenie zamiast szyderstwa z osób, które mogą mieć problemy. To nas zasadniczo różni nawet przed otwarciem tego hipotetycznego wątku (nie spodziewaj się, że go założę). Jesteś bystrym facetem i wierzę, że sam przemyślisz, czy przypadkiem nie krzywdzisz swoim szyderstwem drugiego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma tygodniami osoba spacerująca plażą w pobliżu miejscowości Denmark w Australii Zachodniej zauważyła pingwina. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie rozmiary zwierzęcia. Na plaży stał zdezorientowany 1-metrowy pingwin cesarski. Wyczerpane niedożywione zwierzę znajdowało się tysiące kilometrów od domu. Szczęściem w nieszczęściu, że w Australii występuje kilka gatunków pingwinów, są więc i ośrodki ich rehabilitacji.
      Wsadzenie go do samochodu nie było łatwe, mówi Carol Biddulph, prowadząca jeden z takich ośrodków. Umieściliśmy go w transporterze i zabraliśmy do domu. Pierwszą rzecz, którą trzeba zrobić w takich wypadkach, jest zważenie zwierzęcia. Jeśli zna się jego wagę, można mu podać odpowiednie płyny i leki. Mam specjalne pomieszczenie dla pingwinów. Nigdy jednak nie trafił tam tak wielki ptak. To pomieszczenie dla naszych rodzimych małych pingwinów, dodaje.
      Od czasu znalezienia pingwina Carol pomaga Department of Biodiversity, Conservation and Attractions, może też liczyć na specjalistyczne porady od lokalnego weterynarza oraz od doktor Belindy Cannell z University of Western Australia.
      Eksperci zachodzą w głowę, jak to się stało, że pingwin cesarski trafił do miejsca oddalonego o tysiące kilometrów na północ od naturalnego występowania gatunku, które ma zupełnie inny klimat niż ten, do jakiego ptak jest przystosowany. Niewykluczone, że to najbardziej na północ znaleziony pingwin cesarski w historii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Około 25 milionów lat temu australijskie Terytorium Północne pokryte było gęstym lasem, w którym żyły liczne gatunki koali, wczesne kangury czy przodkowie największego torbacza w historii, gatunku Diprotodon optatum. Paleontolodzy z Flinders University, którzy przez ostatnie lata badali skamieniałości znalezione w pobliżu Pwerte Marnte Marnte, poinformowali o zidentyfikowaniu dwóch nowych gatunków – wombata o bardzo silnych szczękach i oposa o dziwacznych zębach. To przedstawiciele torbaczy, których linie ewolucyjne dawno wygasły i nie mają współczesnych potomków, mówi doktorant Arthur Crichton.
      Na tym późnooligoceńskim stanowisku znajdowane są najstarsze szczątki torbaczy podobnych do współczesnych oraz wielu przedstawicieli nieistniejących już zwierząt, jak np. rodziny Ilariidae podobnej do wombatów skrzyżowanych z koala.
      Jeden z nowo odkrytych gatunków to opos Chunia pledgei. Jego zęby to koszmar dentysty. Miały wiele zaostrzonych wierzchołków znajdujących się jeden obok drugiego, jak linie w kodzie paskowym. Drugi z gatunków – Mukupirna fortidentata, do duży odległy krewny dzisiejszego wombata. Szczęki i zęby wskazują, że miał bardzo silny zgryz, stwierdza Crichton.
      Jego siekacze były bardziej podobne do zębów wiewiórek, znacznie większe od pozostałych zębów. Prawdopodobnie świetnie nadawały się do rozgryzania orzechów, ziaren czy bulw. Co interesujące, jego zęby trzonowe były bardzo podobne do zębów niektórych współczesnych małp, np. makaków. Dla porównania, dzisiejsze wombaty mają zęby, które rosną przez całe życie, gdyż ścierają się na ich głównym pożywieniu, trawie, dodaje profesor Gavin Priedaux.
      Mukupirna fortidentata ważył około 50 kilogramów i należał do największych torbaczy swojej epoki. Był on przedstawicielem wymarłej linii ewolucyjnej Mukupirnidae, która ponad 25 milionów lat temu oddzieliła się od wspólnego przodka z dzisiejszymi wombatami. Wombaty odniosły sukces, a Mukupirnidae wyginęły przed końcem oligocenu.
      Z kolei opos Chunia pledgei należy do mało poznanej wymarłej rodziny Ektopodontidae. Wszyscy jej przedstawiciele mieli dziwaczne zęby z charakterystycznymi ostrzami ustawionymi jak kod kreskowy. I każdy gatunek charakteryzował się własnym wzorcem.
      Badane zwierzęta żyły w czasie, gdy klimat Australii zaczął zmieniać się na coraz bardziej suchy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na odległej australijskiej Pustyni Tanami trwa wyścig z czasem, którego celem jest udokumentowanie tamtejszych dendroglifów – rysunków wyrytych w baobabach przed setkami, a może nawet tysiącami lat. Australijskie dendroglify (arborglify) to niezwykle intrygująca forma ekspresji kulturowej Aborygenów. W przeciwieństwie do słynnych australijskich petroglifów są one słabo poznane. Prowadzone dotychczas nieliczne badania skupiały się na badaniu dendroglifów z okresu po przybyciu Europejczyków do Australii.
      Baobab australijski (Adansonia gregorii) to jeden z ośmiu gatunków baobabów. Pozostałe występują w Afryce (1 gatunek) i na Madagaskarze (6 gatunków). Wiadomo, że A. gregorii jest długo żyjącym drzewem, jednak określenie jego wieku jest trudne, gdyż wewnętrzna część pnia jest miękka i włóknista, nie tworzą się na niej pierścienie wzrostu. Najstarszym znanym baobabem australijskim jest drzewo z Kimberley Coast. Został na nim wyryty napis „HMC Mermaid 1820”. Wyrył go członek drugiej wyprawy Philipa Parkera Kinga wokół Australii, gdy ich statek musiał dobić do brzegu, by naprawić stępkę. W chwili wyrycia napisu obwód drzewa wynosił 8,8 metra. Obecnie, ponad 200 lat później, inskrypcja jest wciąż wyraźna, a obwód drzewa wynosi około 12 metrów.
      W ostatniej dekadzie w Afryce uschło wiele najstarszych baobabów. Przyczyną były prawdopodobnie zmiany klimatu. W Australii nie prowadzono badań nad stanem najstarszych baobabów, jednak wiadomo, że zagrażają im uderzenia piorunów, pożary buszu oraz insekty, które żerują na korze i mogą uszkadzać lub niszczyć dendroglify. Ponadto, jako że wnętrze baobabu jest miękkie, gdy drzewo umiera, zapada się i wali. Biorąc więc pod uwagę naszą nieznajomość rzeczywistego wieku baobabów, a zatem trudność w przewidzeniu, kiedy mogą zginąć, oraz inne zagrożenia dla dendroglifów, grupa badaczy stwierdziła, że konieczne jest ich udokumentowanie.
      Na łamach pisma Antiquity opisano właśnie prowadzone przez rok prace nad dokumentowaniem dendroglifów na Pustyni Tanami, która rozciąga się na granicy pomiędzy Zachodnią Australią a Terytorium Północnym. Obszar ten uznawany jest za zbyt suchy dla baobabów, ale w niektórych częściach pustyni odnotowywano obecność dużej liczby drzew.
      Naukowcy z The Australian National University (ANU), The University of Western Australia i University of Canberra, udokumentowali 12 drzew z glifami. Rzeźby, jak mówią ustne przekazy z okolicy, to opis ścieżki, którą w czasie snu podążał przodek, tworząc fizyczny świat. W tym przypadku mowa tutaj o wężu (lingka), a konkretnie czarnicy brunatnej, który był przodkiem klanu Lingka z ludu Djaru. Dominującym motywem są węże, ślady emu i ślady kangurów. Zauważono też motyw podobny do jednej z australijskich jaszczurek, niezidentyfikowany motyw zoomorficzny oraz liczne glify geometryczne.
      Przedstawienia węży miały różne formy. Od zwierząt w pozycji zwiniętej, po wyprostowaną, jakby się poruszające. Nie zauważono też żadnego wzorca występowania glifów. Tworzono je we wszystkich kierunkach geograficznych, większość z nich znajduje się na wysokości od 0,5 do 2 metrów nad ziemią. Wokół niektórych drzew znaleziono fragmenty kamieni służących do ostrzenia oraz kamienne odłupki. Nie było to zaskoczeniem, gdyż w okolicach, w których brak jest skał i jaskiń Aborygeni na miejsca obozowania wybierali duże drzewa.
      Glify na baobabach stanowią część tradycji Aborygenów, w ramach której rdzenni mieszkańcy Australii oznaczali krajobraz i nadawali mu znaczenie. Dendroglify opowiadają ważne historie i zawierają symbole klanowe. Podobnie jak petroglify, które były odnawiane przez pokolenia, także dendroglify były odświeżane. Opisane badania mają rzucić więcej światła na ten słabo poznany aspekt kultury Aborygenów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z The University of Western Australia i Flinders University odnaleźli największą znaną roślinę na świecie. To pojedyncza roślina trawy morskiej, która rozciąga się na 180 kilometrów. Roślina jest też niezwykle odporna, gdyż liczy sobie co najmniej 4500 lat, musiała więc poradzić sobie z wieloma zmianami w swoim otoczeniu. Niezwykła roślina znajduje się w jasno oświetlonych promieniami słonecznymi wodach Shark Bay w Australii Zachodniej. To teren wpisany na listę Światowego Dziedzictwa.
      Biolog ewolucyjna doktor Elizabeth Siclair z Uniwersytetu Zachodniej Australii i jej zespół chcieli zbadać różnorodność genetyczną łąk trawy morskiej w Shark Bay i określić, które rośliny warto zebrać w celu przeprowadzenia projektu restauracji traw morskich. Często zadajemy sobie pytanie, jak wiele różnych roślin rośnie na takich łąkach i postanowiliśmy wykorzystać narzędzia genetyczne, by na nie odpowiedzieć, mówi doktor Sinclair.
      Naukowcy pobrali więc próbki z całej Shark Bay i – wykorzystując 18 000 markerów – wykonali genetyczny odcisk palca roślin. Odpowiedź dosłownie zwaliła nas z nóg. Okazało się, że to jedna roślina. Jedna roślina, która rozprzestrzeniła się na 180 kilometrów Shark Bay. To czyni ją największą znaną nam rośliną na Ziemi, mówi główna autorka badań, Jane Edgeloe. Cała podwodna łąka o powierzchni 200 km2 pochodzi z jednej rośliny, która skolonizowała tak olbrzymi obszar.
      Doktor Sinclair podkreśla jeszcze jedną cechę niezwykłej rośliny. Jest ona poliploidem, co oznacza, że posiada dwukrotnie więcej chromosomów, niż inne klony trafy morskiej. Całkowita duplikacja genomu drogą poliploidalności dochodzi, gdy ma miejsce hybrydyzacja roślin rodzicielskich. Ich potomstwo posiada po 100% genomu każdego z rodziców, zamiast standardowych 50%, wyjaśnia doktor Sinclair. Rośliny poliploidalne często występują w ekstremalnych środowiskach i często nie mogą mieć potomstwa, ale potrafią się rozrastać. Ta gigantyczna trawa morska właśnie to zrobiła. Nawet bez możliwości kwitnienia i wytwarzania nasion odniosła sukces. Jest naprawdę wytrzymała, doświadcza dużych różnic temperatur i zasolenia oraz wystawiona jest na ekstremalne oddziaływanie promieniowania słonecznego. Wszystkie te czynniki byłyby bardzo trudne do zniesienia dla większości roślin, dodaje uczona.
      Obecnie australijscy naukowcy planują serię eksperymentów, dzięki którym chcą dowiedzieć się, jak roślina przeżyła i rozrosła się w tak trudnych warunkach.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy w historii premier Australii ogłosił stan wyjątkowy i przyznał, że z powodu zmian klimatu jego kraj staje się coraz trudniejszym miejscem do życia. W ciągu ostatnich dwóch tygodni dwa australijskie stany – Nowa Południowa Walia i Queensland – doświadczyły rekordowych opadów deszczu. Powodzie zabiły 20 osób, a tysiące domów znalazło się pod wodą.
      Możliwość ogłoszenia stanu wyjątkowego znalazła się w prawodawstwie Australii niedawno, po katastrofalnych pożarach z początku roku 2020. Jego wprowadzenie ma umożliwić szybką reakcję na zagrożenia i pomoc ludności. Władze centralne mogły dzięki temu szybko przeznaczyć dziesiątki milionów dolarów dla ofiar powodzi. Osoby dorosłe otrzymają natychmiastowe wsparcie w wysokości 2000 dolarów australijskich, a dzieci po 800 dolarów.
      Ekstremalne opady spowodowały ewakuację 60 000 osób, zamknięto setki szkół a mieszkańcom Sydney i regionu Illawarra w Nowej Południowej Walii doradzono, by nigdzie nie podróżowali.
      Sytuacja rzeczywiście jest wyjątkowa. To najbardziej wilgotny początek roku w historii Sydney i drugi najbardziej wilgotny w historii Brisbane. W Sydney spadło już w bieżącym roku ponad 860 mm deszczu. Zwykle tyle opadów notuje się do końca lipca. Najgorsze były ostatnie dni, kiedy to pomiędzy poniedziałkiem 7 marca, a czwartkiem 10 marca na przedmieścia Sydney spadło aż 200 mm deszczu. Powodzie zatopiły budynki mieszkalne, gospodarcze, drogi, podmyte brzegi rzek. Wiele miejscowości jest odciętych od świata. Szacunki mówią o stratach sięgających 2 miliardów dolarów.
      Rada Klimatyczna Australii opublikowała raport, w którym stwierdza, że kraj ma do czynienia z ekstremalną katastrofą. Sytuacja jest obecnie tak zła, że teraz nawet zwykłe opady deszczu mogą skończyć się kolejnymi powodziami. Panuje wysoka wilgotność, na lądzie znajduje się dużo wody, która może odparować i ponownie opaść. Rada przypomina, że uczeni od dziesięcioleci ostrzegali, że antropogeniczna emisja dwutlenku węgla doprowadzi do zmian klimatu i ekstremalnych zjawisk pogodowych. Teraz mamy do czynienia z ulewnymi deszczami, a na przełomie lat 2019/2020 panowała olbrzymia susza, której skutkiem były katastrofalne pożary.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...