Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Synsepal słodki (synsepalum dulcificum) to roślina pochodząca z zachodniej Afryki, znana Europejczykom od XVIII wieku. Jednak dopiero teraz ma ona szansę stać się wielkim przebojem gastronomicznym. Posiada ona bowiem niezwykłe właściwości całkowitego zmieniania smaku potraw.

Przed kilkoma dniami w Nowym Jorku odbyło się przyjęcie, którego goście mogli doświadczyć działania owoców wspomnianej rośliny. Jedna z obecnych na nim pań dolała do szklanki piwa Guiness dużą ilość soku cytrynowego i po wypiciu stwierdziła, że całość smakowała jak napój czekoladowy. Inny z gości wylał sobie na język kilka kropli sosu Tabasco, którego smak był wyraźnie orzechowy, ostry orzechowy.

Każdy z gości przed rozpoczęciem degustowania potraw otrzymał od gospodarza mały owoc, który miał dokładnie rozgryźć, rozsmarować językiem wewnątrz ust i przytrzymać przez około minutę. Później można było owoc połknąć. Niezwykłe wrażenia utrzymują się przez godzinę.

Doktor Linda Bartoshuk, z Centrum Smaku i Zapachu University of Florida, która badała Synsepalum dulcificum mówi, że za zmianę smaku odpowiada białko zwane mirakuliną. Wiąże się ono z kubkami smakowymi i przy zetknięciu z kwasami działa jak wyzwalacz słodkiego smaku. Co ważne, doktor Bartoshuk mówi, że spożywanie owocu nie niesie ze sobą żadnego ryzyka.
Zresztą już w latach 70. ubiegłego wieku FDA stwierdziło, że wyciąg z "cudownego owocu" może być używany jako substytut cukru.

Co ciekawe, owoc powoduje niezwykłe doznania smakowe, jednak sam nie smakuje szczególnie. Jak mówią osoby, które go próbowały, to nie jest coś, co chciałoby się jeść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... to będzie u nas przebój... koniec z krzywą mordą po wódce;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już widzę te oferty na Allegro - oszalałem!!! hit!!! przebój roku!!! musisz to mieć!!! jedyny taki na Allegro!!!  ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

slodkosci:D bylabym w raju, ciekawe czemu dopiero teraz o tym sie pisze ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
a wiela toto kosztuje?

 

Jest 4000 razy słodsza od cukru i od tysięcy lat jadana. Poszukaj w necie nasion i sam sobie uprawiaj. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir
Co ciekawe, owoc powoduje niezwykłe doznania smakowe, jednak sam nie smakuje szczególnie. Jak mówią osoby, które go próbowały, to nie jest coś, co chciałoby się jeść

Żenujący poziom. Na przyjęciu pewna pani oświadcza, że piwo smakowało jej jak czekolada. Innemu gościowi na przyjęciu wydawało się że sos miał smak orzechowy.  Do tego pani doktor plotąca banały.

Mowa o roślinie używanej od lat do poprawienia smaku zepsutego mięsa. Zmienia smak z kwaśnego na słodki. To wszystko.

Mamy receptory reagujące na kilka smaków: słodki, kwaśny, słony, gorzki  i jeszcze o ile pamiętam wyczuwamy glutaminian sodu i ból interpretujemy jako smak piekący.  A te różnorodne smaki przez nas odczuwane to głównie zapach. Wydawało mi się, że wszyscy już wiedzą, że 90 % smaku to zapach. Substancji zmieniających smaki jest wiele. Są wśród nich leki. To żadna nowość.

 

Ale żeby stwierdzić, że piwo z cytryną i synsepalem słodkim smakuje jak czekolada to trzeba być nieźle urżniętym. Przyjęcie musiało być dobre.

 

Jakby tego było mało kolejni czytelnicy zachwycają się artykułem za wyjątkiem  waldi888231200. Chylę czoła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Na przyjęciu pewna pani oświadcza, że piwo smakowało jej jak czekolada. Innemu gościowi na przyjęciu wydawało się że sos miał smak orzechowy.

I co jest w tym niby dziwnego? Jeden z najprostszych testów "genetycznych", ukazujących polimorfizm genów, to właśnie test zdolności do wykrycia gorzkiego smaku pewnej substacji (niestety nazwy teraz sobie nie przypomnę). To oczywiste, że postrzeganie zmysłowe może być subiektywne, tym bardziej, kiedy mózg otrzymuje sprzeczne ze sobą informacje.

 

Do tego pani doktor plotąca banały.

I tak, i nie. Myślę, że dla wielu osób nawet tak podstawowe informacje na temat mirakuliny są nowością, tym bardziej, że odkrycie pojedynczego białka odpowiedzialnego za "skrzywienie" odczuwania smaku jest, o ile wiem, nowością. Tak więc nie do końca jest to banał i rzecz oczywista

 

o ile pamiętam wyczuwamy glutaminian sodu

Zgadza się, smak ten nazywa się "umami".

 

Substancji zmieniających smaki jest wiele. Są wśród nich leki. To żadna nowość.

Ale zidentyfikowanie pojedynczego białka, które stoi za wyjtkowymi właściwościami znanej od dawna rośliny, jest nowością.

 

Ale żeby stwierdzić, że piwo z cytryną i synsepalem słodkim smakuje jak czekolada to trzeba być nieźle urżniętym. Przyjęcie musiało być dobre.

A może właśnie dlatego białko nazywa się "mirakuliną"? Pamiętaj, że postrzeganie zmysłowe nie jest procesem jednoznacznym. Potraktuj te złudzenia tak samo, jak złudzenia optyczne - każdy postrzega inaczej i jednocześnie każdy ma tak naprawdę rację. Myślę, że jesli coś jest w tym momencie żenujące, to jest to Twoja krytyka. Nie każdy miał obowiązek znajomości tego tematu, a Kopalnia jest serwisem POPULARNONAUKOWYM, nie zaś specjalistyczno-akademickim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Myślę, że jesli coś jest w tym momencie żenujące, to jest to Twoja krytyka.

 

Myślę, że jednak nie myślisz ale nie będę się wdawał w pyskówkę.  Zmień w tym materiale nazwisko dr Linda Bartoshuk na dr Rath może coś zauważysz!.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybacz, ale to Ty zacząłeś odpowiedż na wątek w agresywnym tonie.

 

Natomiast nadal nie dostrzegam powodu do przyczepienia się do czegokolwiek. Dokonano odkrycia pojedynczej molekuły, na dodatek zaprezentowano w dość spektakularny sposób jej działanie. Mnie ten artykuł jak najbardziej się podoba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Wybacz, ale to Ty zacząłeś odpowiedż na wątek w agresywnym tonie. 

Zaprzeczam. Ja zwracam uwagę na artykuł. Ty czepiasz się mnie.

 

Natomiast nadal nie dostrzegam powodu do przyczepienia się do czegokolwiek. Dokonano odkrycia pojedynczej molekuły, na dodatek zaprezentowano w dość spektakularny sposób jej działanie. Mnie ten artykuł jak najbardziej się podoba.

Problem w tym, że odkrycia dokonanu już dawni . W 1960 roku Robert Harvey zauważył, że jagoda może mieć zastosowanie w leczeniu cukrzycy i założył plantacje na Jamajce. Rozpoczął też badania nad wyodrębnieniem aktywnego składnika w laboratoriach w Hudson i Massachusetts. Z interesu nic nie wyszło ponieważ w 1974 roku US Food and Drugs Administration zabroniła jej stosowania bo nie wykonano wszystkich „niezbędnych badań” choć z praktyki wieloletniej było wiadomo, że brak skutków ubocznych.

Tak więc rzecz jest znana od ponad 40 lat. Białko odkryto już dawno, zbadano jego skład i obecnie prowadzone są prace nad  wytwarzaniem mirakuliny syntetycznej. 

 

Tobie może się ten artykuł podobać. Choć nie rozumiem dlaczego. Dla mnie to odgrzebane po kilkunastu latach odkrycie podane w formie nie przystającej do ogólnego poziomu kopalniawiedzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
o ile pamiętam wyczuwamy glutaminian sodu

Zgadza się, smak ten nazywa się "umami".

Dlatego czipsy takie dobre... :) (nie wolno, nie wolno... czipsy łeee...)To nie działa... :-\

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W USA i Japonii istnieją restauracje, które serwują tylko i wyłącznie potrawy (dania, desery, koktaile) smakujące dobrze jedynie po mirakulinie. Jest też książa kucharska, która zawiera grubo ponad 100 przepisów bez cukru i kalorii. Tabsy kupione w necie - testowane z alkoholem - oprócz dobrego smaku - zero kaca na drugi dzień (kiedy alko zagryzamy cytryną lub zapijamy wodą z cytryną - dajemy sobie bombę witaminy C- która jest głównym składnikiem wszystkich 2kc etc..) Tutaj fajne kompendium wiedzy, w tym przepisów na mirakulinę: reklama i dobry filmik pokazujący łopatologicznie o co chodzi z działaniem mirakuliny ( napisy po polsku) https://www.youtube.com/watch?v=pOHmVM6Y_ZE&t=2s

Edytowane przez wilk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Claudio Pellegrini z brazylijskiego Uniwersytetu Federalnego w São João del-Rei obliczył, jaki kształt powinna mieć szklanka do piwa, by jak najdłużej utrzymać niską temperaturę napoju. Problem temperatury piwa trapi naukowców od dawna. Już przed 11 laty klimatolodzy z University of Washington prowadzili obliczenia i eksperymenty, które dały odpowiedź na pytanie, dlaczego w letni dzień piwo tak szybko się ogrzewa.
      Większość osób woli pić piwo ze szklanki niż z kufla. Jednak piwo w takim naczyniu szybciej się ogrzewa. Pellegrini, który opublikował wyniki swoich badań na łamach arXiv, postanowił poszukać optymalnego kształtu szklanki, opierając się na podstawach fizyki dotyczących transferu ciepła. W swojej pracy nie brał pod uwagę czynników zewnętrznych, takich jak ciepło dłoni czy rodzaj szkła. Badał jedynie, w jaki sposób kształt wpływa na tempo przepływu energii cieplnej.
      Swoje obliczenia rozpoczął od standardowego kształtu i rozmiaru typowej szklanki o prostych ściankach i takiej samej średnicy na górze i na dole. Dla każdego ze sprawdzanych kształtów przyjął taką samą temperaturę napoju oraz założył, że samo szkło ma pomijalną rezystancję termiczną.
      Okazało się, że ludzkość – bez naukowych obliczeń – stworzyła już idealny kształt szklanki do piwa. Okazało się, że złocisty napój ogrzewa się najwolniej w szklance z dnem o niewielkiej średnicy, która stopniowo rozszerza się ku górze.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U muszki owocowej naukowcy odkryli zupełnie nowy, nieznany u innych zwierząt, receptor smaku. Pozwala on muszce wykrywać substancje alkaliczne (zasadowe), o wysokim pH, i tym samym unikać toksycznych substancji i pożywienia.
      Autorzy odkrycia, naukowcy z Monell Chemical Senses Center, zauważyli, że gdy owocówka ma do wyboru pożywienie o neutralnym pH lub o zasadowym, wybiera neutralne. Jednak gdy zostanie pozbawiona odpowiednich receptorów, traci zdolność do odróżniania pożywienia zasadowego od neutralnego. U ludzi spożycie pokarmu o zbyt wysokim pH może doprowadzić m.in. do skurczów mięśni, nudności i drętwienia. U owocówek spożywanie takich pokarmów prowadzi do skrócenia życia. Uczeni pracujący pod kierunkiem doktora Yali Zhanga wykazali, że wspomniane receptory są głównym elementem, dzięki któremu muszki trzymają się z dala od szkodliwego alkalicznego otoczenia.
      Emily Liman z University of Southern California przyznaje, że odkrycie nieznanych receptorów u tak dobrze przebadanego zwierzęcia jak owocówka to spore zaskoczenie. Inni naukowcy zwracają uwagę, że odkrycie to może pomóc w badaniu smaku alkalicznego u innych organizmów.
      Większość organizmów jest w stanie prawidłowo funkcjonować w wąskim zakresie wartości pH, a to oznacza, że wyczuwanie zbyt wysokiej kwasowości lub zasadowości pokarmów powinno być niezwykle istotnym elementem ich przetrwania. Jednak współczesna nauka niezbyt dobrze rozumie kwestie wyczuwania tego typu smaków. Co prawda pojawiały się już wcześniej badania na ludziach i kotach sugerujące, że wyczuwanie zasadowości pokarmów może być rodzajem smaku, ale nie udało się tego udowodnić.
      Nowe badania zapewne nie będą miały bezpośredniego przełożenia na ludzi, gdyż nie mamy genu, który pozwalałby nam wyczuć „smak zasadowy”. Może jednak wiele powiedzieć o owadach i ich wyborach dotyczących np. miejsca składania jaj. Niewykluczone też, że pomoże w walce ze szkodnikami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Fizyka zajmuje się zróżnicowanym zakresem badań, od bardzo przyziemnych, po niezwykle abstrakcyjne. Koreańsko-niemiecki zespół badawczy, na którego czele stał Wenjing Lyu postanowił przeprowadzić jak najbardziej przyziemne badania, a wynikiem jego pracy jest artykuł pt. „Eksperymentalne i numeryczne badania piany na piwie”.
      Naukowcy zajęli się odpowiedzią na wiele złożonych pytań dotyczących dynamiki tworzenia się piany na piwie, co z kolei może prowadzić do udoskonalenia metod warzenia piwa czy nowej architektury dysz, przez które piwo jest nalewane do szkła. Tworzenie się pianki na piwie to skomplikowana gra pomiędzy składem samego piwa, naczynia z którego jest lane a naczyniem, do którego jest nalewane. Naukowcy, browarnicy i miłośnicy piwa poświęcili tym zagadnieniom wiele uwagi. Autorzy najnowszych badań skupili się zaś na opracowaniu metody, która pozwoli najtrafniej przewidzieć jak pianka się utworzy i jakie będą jej właściwości.
      Piana na piwie powstaje w wyniku oddziaływania gazu, głównie dwutlenku węgla, wznoszącego się ku górze. Tworzącymi ją składnikami chemicznymi są białka brzeczki, drożdże i drobinki chmielu. Pianka powstaje w wyniku olbrzymiej liczby interakcji chemicznych i fizycznych. Jest on cechą charakterystyczną piwa. Konsumenci definiują ją ze względu na jej stabilność, jakość, trzymanie się szkła, kolor, strukturę i trwałość. Opracowanie dokładnego modelu formowania się i zanikania pianki jest trudnym zadaniem, gdyż wymaga wykorzystania złożonych modeli numerycznych opisujących nieliniowe zjawiska zachodzące w pianie, czytamy w artykule opisującym badania.
      Naukowcy wspominają, że wykorzystali w swojej pracy równania Reynoldsa jako zmodyfikowane równania Naviera-Stokesa (RANS), w których uwzględnili różne fazy oraz przepływy masy i transport ciepła pomiędzy tymi masami. Liu i jego zespół wykazali na łamach pisma Physics of Fluids, że ich model trafnie opisuje wysokość pianki, jej stabilność, stosunek ciekłego piwa do pianki oraz objętość poszczególnych frakcji pianki.
      Badania prowadzono we współpracy ze startupem Einstein 1, który opracowuje nowy system nalewania piwa. Magnetyczna końcówka jest w nim wprowadzana na dno naczynia i dopiero wówczas rozpoczyna się nalewanie piwa, a w miarę, jak płynu przybywa, końcówka wycofuje się. Naukowcy zauważyli, że w systemie tym pianka powstaje tylko na początku nalewania piwa, a wyższa temperatura i ciśnienie zapewniają więcej piany. Po fazie wstępnej tworzy się już sam płyn. Tempo opadania piany zależy od wielkości bąbelków. Znika ona mniej więcej po upływie 25-krotnie dłuższego czasu, niż czas potrzebny do jej formowania się.
      W następnym etapie badań naukowcy będą chcieli przyjrzeć się wpływowi końcówki do nalewania na proces formowania się piany i jej stabilność.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pochodzący z browarniczej rodziny ekwadorski bioinżynier Javier Carvajal odtworzył najstarsze piwo Ameryki Południowej. Dokonał tego dzięki drożdżom sprzed 400 lat, które znalazł w starej dębowej beczce.
      Uczony, który specjalizuje się w odzyskiwaniu dawnych gatunków drożdży, przeczytał na łamach jednego ze specjalistycznych pism, że w roku 1566 franciszkanin Jodoco Riecke z Flandrii uwarzył w Quito pierwsze piwo w Ameryce Południowej. Duchowny wykorzystał w tym celu przywiezioną przez siebie pszenicę i żyto oraz drożdże, które pozyskał prawdopodobnie z chichy, fermentowanego napoju kukurydzianego produkowanego przez autochtonów. Po lekturze Carvajal ruszył na poszukiwanie drożdży udomowionych przez franciszkanina.
      Poszukiwania starej beczki zajęły mu ponad rok. W 2008 roku znalazł jedną na terenie klasztoru św. Franciszka w Quito. Ten trzyhektarowy kompleks był budowany w latach 1538–1680. Obecnie mieści się w nim muzeum. Naukowiec pobrał fragment drewna i w swoim laboratorium na Katolickim Uniwersytecie Ekwadoru zaczął je analizować. W końcu znalazł drożdże i udało mu się je namnożyć.
      W jednym z pism o browarnictwie znalazł strzępki przepisu, według którego franciszkanie z Quito warzyli piwo w XVI wieku. Naukowiec zbierał fragmenty informacji. Dowiedział się, że browar używał cynamonu, fig, goździków i cukru trzcinowego. To była praca z pogranicza archeologii piwa i archeologii mikroorganizmów, przyznaje. W końcu, po 10 latach pracy w 2018 roku Carvajal uwarzył w swoim domu pierwsze piwo z w pełni odtworzonej receptury.
      Naukowiec porównuje swoją pracę do oddziału intensywnej opieki. Drożdże były uśpione, jak wysuszone ziarno, ale z powodu upływu czasu ich stan się pogorszył. Trzeba było je więc nawodnić i sprawdzić, czy ożyją, mówi.
      Browar w Quito był pierwszym tego typu przedsięwzięciem w Ameryce Południowej. Pracę rozpoczął w 1566 roku. Początkowa produkcja była minimalna, na potrzeby 8 zakonników. Z czasem, gdy zaczęto produkcję unowocześniać, dawna formuła uległa zapomnieniu. Browar zaprzestał działalności w 1970 roku. Na szczęście dzięki pracy Carvajala udało się odtworzyć dawną recepturę, a naukowiec mówi, że chciałby, by piwo trafiło w przyszłości na rynek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na terenie prekolumbijskich Andów w okresie formatywnym (900–300 p.n.e.) środki halucynogenne były często używane do wsparcia lokalnej polityki. W okresie horyzontu późnego (1450–1532) przywódcy Inków wykorzystywali masową konsumpcję alkoholu do wzmacniania swojej władzy. Amerykańsko-kanadyjska grupa archeologów, która pracowała na stanowisku Quilcapampa uważa, że do tej zmiany w roli używek doszło w okresie środkowego horyzontu (600–1000), gdy elity imperium Wari połączyły piwo uzyskiwane ze Schinus molle z halucynogenem z Anadenanthera colubrina.
      Zdaniem naukowców, użycie środków odurzających wzmacniało władzę elity Wari i było krokiem przejściowym w zmianie strategii politycznej. W niewielkich społecznościach zwykle hierarchia społeczna dopiero się tworzy i większy nacisk kładziony jest na uprzywilejowaną pozycję liderów wobec świata duchowego, z którym mają kontakt. W społecznościach większych, bardziej złożonych, władze wykorzystują strategie korporacyjne do koordynowania i kierowania wysiłków poddanych w celu osiągnięcia pożądanego efektu. W tym drugim przypadku władza próbuje niwelować różnice społeczne i ekonomiczne np. poprzez organizację wielkich uczt, rytuałów czy innych wspólnych działań, które spajają społeczność poprzez wspólne doświadczenia i działania. Wydarzenia takie mają m.in. podkreślać związki pomiędzy rolami, jakie członkowie danej społeczności w niej odgrywają i pokazywać, dlaczego każda z tych ról jest potrzebna, by społeczność dobrze funkcjonowała.
      Ważną rolę podczas takich wydarzeń pełnią środki halucynogenne i napoje alkoholowe. Łatwy i tani dostęp do alkoholu można zapewnić dzięki jego masowej konsumpcji i jest on często niezwykle ważnym narzędziem służącym do podkreślania wspólnotowych przeżyć. Zwykle zwiększa euforię tłumów, podkreśla i wzmacnia wspólne przeżycia i rolę każdego z członków społeczności.
      Z drugiej zaś strony mamy środki halucynogenne, których bezpieczne pozyskanie i produkcja wymagają specjalistycznej wiedzy. To zaś daje możliwość ściślejszej ich kontroli, dzięki czemu stają się dobrym narzędziem w osiąganiu celów politycznych. Środki halucynogenne często nie są przyjmowane masowo, przez co za ich pomocą można tworzyć dwie grupy – mniej liczną użytkowników oraz bardziej liczną grupę osób, które ich nie używają. I alkohol, i środki halucynogenne mogą być używane podczas wspólnych rytuałów, a ze względu na odmienny charakter, mogą służyć osiąganiu tego samego celu w odmienny sposób.
      Prekolumbijskie dzieje Andów Środkowych dzieli się na trzy główne epoki. W pierwszej z nich, okresie formatywnym, pojawiły się centra ceremonialne, w których kapłani odbywali sformalizowane rytuały często będąc pod wpływem środków halucynogennych. Z kolei w Imperium Inków, w okresie późnego horyzontu, organizowano masowe rytuały, podczas których zgromadzeni pili olbrzymie ilości chichy, napoju alkoholowego z kukurydzy. W okresie późnego horyzontu halucynogeny nadal były używane, ale nie odgrywały już znaczącej roli podczas procesu politycznego.
      Pomiędzy tymi dwiema wspomnianym okresami mamy epokę środkowego horyzontu, w czasie której głównym graczem na andyjskiej scenie politycznej jest państwo Wari. W państwie tym wykorzystywano piwo robione z owoców schinusa peruwiańskiego (peruwiańskiego drzewa pieprzowego). Natomiast na niektórych naczyniach służących do picia piwa widzimy przedstawienie drzewa z gatunku Anadenanthera colubrina, zwane vilca. Zawiera ono dużo alkaloidów, w tym butofeninę czy DMT.
      Amerykańsko-kanadyjski zespół, który pracuje w osadzie Wari Quilcapampa, znalazł silne dowody wskazujące, że vilca była tam dodawana do piwa. Zdaniem naukowców, dodatek ten zmieniał doświadczenie pijących. Taki „wzmocniony” alkohol służył elitom Wari do zwiększania swoich wpływów i realizowania celów. Konsumpcja alkoholu była bowiem czymś powszechnym, ale już dodatek środka halucynogennego można było ściśle kontrolować.
      Wszystkie części vilca zawierają środki halucynogenne, jednak tylko butofenina regularnie występuje w ilościach dających efekty halucynogenne. Problem jednak w tym, że doustnie przyjmowana butofenina ulega w przewodzie pokarmowym deaminacji przez enzym monoaminooksydazy (MAO) i nie wywołuje pożądanego działania. Nie można tą drogą uzyskać efektów psychotropowych. Dlatego też vilca jest i była palona, nie zjadana.
      Jednak dodanie vilca do napoju alkoholowego ma sens, gdyż tworząca się podczas fermentacji β-karbolina jest inhibitorem MAO, zatem nie dopuszcza by MAO doprowadziło do deaminacji butofeniny.
      Pozostałości vilca znaleziono tylko w centralnej części Quilcapampa i tylko w kontekście masowych uroczystości, co dowodzi, że obszar jej użycia podlegał ścisłej kontroli. Vilca nie jest ponadto dostępna lokalnie. Musiała być importowana z Amazonii. A rozwojem sieci handlowych zajmowało się państwo Wari. Powiązanie elit państwa Wari z lokalnymi elitami Quilcapampa prawdopodobnie dawało najważniejszym rodzinom z tej osady wyłączny dostęp i kontrolę nad vilca. Hipotezę o kontroli roztoczonej nad środkiem halucynogennym w państwie Wari wzmacnia też fakt, że w Quilcapampa nie znaleziono żadnych dowodów, by vilca była palona, a dowody takie są bardzo rzadkie lub nie występują na innych stanowiskach archeologicznych Wari.
      Naukowcy uważają, że ścisła kontrola nad vilca i dodawanie jej składników do piwa służył elitom Wari do umożliwienia poddanym szerszego dostępu do środka halucynogennego, co z kolei wzmacniało wspólnotowe doświadczenia i było jednym ze sposobów kontroli politycznej oraz realizowania zamierzonych celów.
      Substancje psychoaktywne są używane we wszystkich kulturach. Jednak ich silne efekty halucynogenne powodują, że używają ich jednostki, co wiąże się z doświadczeniem indywidualnym. Dodawanie takich środków do piwa pozwalało na doświadczanie wspólnych przeżyć. Dlatego też autorzy badań uważają, że być może po raz pierwszy w historii Andów, konsumpcja vilca przestała być doświadczeniem zarezerwowanym wyłącznie dla przywódców duchowych, którzy dzięki niemu wkraczali w świat ponadnaturalny i stała się doświadczeniem wspólnotowym. Oraz ważnym elementem kontroli politycznej.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...