Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Pracujący dla FDA (Agencja ds. Żywności i Leków) oraz EPA (Agencja Ochrony Środowiska) postanowili przyjrzeć się dokładnie skutkom rosnącego lawinowo stosowania środków antybakteryjnych zawartych w kosmetykach i środkach czyszczących. Głównym obiektem ich badań było określenie wpływu tego typu substancji zarówno na organizm człowieka, jak i na środowisko naturalne.

Wśród badanych związków znalazły się m.in. stosowane powszechnie dodatki do kosmetyków: triclosan (TCS) i triclocarban (TCC). Pierwszy już od dawna znajdował się na celowniku toksykologów ze względu na swoje chemiczne podobieństwo do dioksyn, powstających w procesie spalania wielu związków organicznych (otruto nimi m.in. prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę). Z kolei triclocarban, do niedawna nieznany powszechnie związek, w ciągu zaledwie czterech lat stał się jednym z dziesięciu najczęściej wykrywanych w wodzie pitnej składników produktów leczniczych i kosmetyków.

Analiza była częścią badań przeprowadzonych przez pracowników Instytutu Biodesignu należącego do Uniwersytetu Stanu Arizona. Zadaniem zespołu pod przewodnictwem dr. Rolfa Haldena było odnalezienie w wodzie możliwie wielu składników dodawanych do mydeł od lat 60. aż do dziś. Jako miejsce badań wybrano Jamaica Bay oraz Cheasapeake Bay, dwie zatoki w obrębie stanu Nowy Jork.

Co ciekawe (i nieco przerażające zarazem), w wodzie udało się wykryć związki o działaniu antybakteryjnym, które stosowano powszechnie niemal 50 lat temu. Chemiczna stabilność tych związków martwi badaczy, gdyż niektóre z nich mają wyraźnie negatywny wpływ na organizm człowieka oraz innych elementów świata ożywionego. W pobranych próbkach wody wykryto także TCS oraz TCC, które przy nadmiernej podaży mogą zakłócać działanie systemu hormonalnego człowieka oraz szkodzić organizmom wodnym.

Przy okazji analiz dokonano ciekawych odkryć z dziedziny mikrobiologii. Udało się na przykład odkryć bakterie, dla których triclocarban nie tylko nie jest toksyczny, ale nawet... służy im za pokarm. Są one zdolne do przeprowadzania reakcji tego związku z atomem chloru, a wyzwalająca się w ten sposób energia jest zużywana przez bakterię na potrzeby metabolizmu. Z jednej strony jest to dobra wiadomość, gdyż mikroorganizm ten jest w stanie pomóc ludziom w usuwaniu nadmiaru zanieczyszczeń, lecz niestety może to jednocześnie oznaczać, że niektóre groźne dla człowieka bakterie utracą wrażliwość na ten TCC i zaczną infekować ludzi.

Aby zapobiec szkodliwej akumulacji TCS i TCC w środowisku dr Halden widzi tylko jedno rozwiązanie. Jego zdaniem należy ograniczyć stosowanie tych związków wyłącznie do sytuacji, w których mogą one bezpośrednio ratować życie lub poprawiać stan zdrowia całej populacji.

Największym paradoksem związanym z większością substancji antybakteryjnych jest fakt, iż... ich skuteczność jest identyczna, jak efektywność wody ze zwykłym mydłem. Choć zarówno triclosan, jak i triclocarban są skuteczne w testach in vitro, czas ekpozycji bakterii na te związki podczas mycia rąk jest zwyczajnie zbyt krótki, aby zdążyły one zadziałać. Wszystko wskazuje więc na to, że ich dodawanie do kosmetyków to jedynie cyniczny chwyt marketingowy producentów. Szkoda tylko, że na całym tym procesie wyraźnie cierpią organizmy wodne, dla których większość składników antybakteryjnych jest wyraźnie toksyczna...


Czytaj również:
Pół apteki w jednym kranie
Niebezpieczna domowa chemia


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Metabolity mydła antybakteryjnego są szkodliwe dla człowieka, osłabiają organizm i uszkadzają płaszcz lipidowy skóry. Natomiast głębokie warstwy skóry pozbawiają nawilżenia, nie wspominając już o wysuszaniu oczu podczas przemywania twarzy rano. Miały ulegać biodegradacji jak większość chemii dostająca się do wody, co jest jedynie żartem. Ale to tylko mydło antybakteryjne!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze w tym wszystkim jest to, co napisano w artykule: triclosan dodany do mydła wcale nie jest lepszy od samego mydła z ciepłą wodą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też pytanie! ;) Wiadomo, żeby Szwedów wytruć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A zwykły ,,Biały jeleń" choć nie jest ,, antybakteryjnym" wspaniale nadaje się do mycia i nie jest trucicielem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wszystko wskazuje więc na to, że ich dodawanie do kosmetyków to jedynie cyniczny chwyt marketingowy producentów.

 

Strasznie współcześnie brzmi. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

A zwykły ,,Biały jeleń" choć nie jest ,, antybakteryjnym" wspaniale nadaje się do mycia i nie jest trucicielem.

Wszystkie te chemikalia od środków bakteriobójczych, przez detergenty do leków powstały jako efekt pracy naukowej wybitnych naukowców. Nie dodają ich terroryści. My sami je kupujemy, żądamy ich i poszukujemy. “Biały jeleń” jest tanim i funkcjonalnym mydłem. Ale my wolimy płacić drożej za mydło z dodatkiem środków bakteriobójczych, detergentów, zapachów, barwników. Mamy szereg badań naukowych świadczących o braku oddziaływania szkodliwego tych dodatków. Mamy także doniesienia o negatywnych skutkach.  Niestety inicjatywa tych badań nie pochodzi najczęściej od naukowców. Z inicjatywą badań wychodzą zwykli ludzie, dziennikarze i administracja jak w tym przypadku. Naukowcy są najczęściej zaskoczeni wynikami.

Jaka jest przyczyna?

-po pierwsze bałwochwalczy stosunek do nauki. Nauka ma niewątpliwe osiągnięcia. W dziedzinie techniki budzi uzasadniony podziw.

-po drugie stosowanie metody naukowej w dziedzinach gdzie nie ma ona zastosowania. W naukach przyrodniczych gdzie mamy do czynienia z niezwykle złożonymi systemami przynosi tylko szkody.

Metodami naukowymi nie można badać przyrody w całej jej złożoności. Dlatego podobnie jak w technice bada się wyizolowane układy. Badania takie spełniają wymogi nauki jednak ich przydatność jest niewielka. Można wykonać przyzwoite badania w których wykaże się, że określony związek w określonych warunkach, zabija w określonym procencie, określoną bakterię w określonym czasie.  Mając dodatkowo wyniki badań pokazujące, że określone bakterie spowodowały w określonym środowisku śmierć określonej liczby ludzi można łatwo wpaść na pomysł aby wykorzystać te badana. Przy bezkrytycznym podejściu do nauki i  nonszalanckim stosunku do bakterii i innych drobnoustrojów  z których totalnym wybiciem nie mamy moralnego problemu / w odróżnieniu do innych zwierzątek o dużych ciemnych oczkach których już okresowo nam żal / sprawa powszechnego stosowania środków bakteriobójczych  jest oczywistą oczywistością.

Tylko szalony człowiek będzie głośno mówił o możliwych ubocznych skutkach. Naukowiec nie jest w stanie zaplanować kompleksowych badań. Nie można uzyskać “wiarygodnych wyników” bo skutki są wielostronne, długotrwałe, nie w tym miejscu, nie w ten sposób i nie do końca właściwie wiadomo dlaczego.

Można tylko przewidywać, domyślać się,  określać prawdopodobieństwo, możliwość wystąpienia, przestrzegać, ale przy braku wyników badań naukowych szybko zostaje się szarlatanem lub pseudonaukowcem i kończy na śmietniku nauki.

 

Myslę , że wspaniali naukowcy wśród naukowców występuję tak samo często jak mędrcy wśród różnego typu szarlatanów. I na  nich liczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fakirze, generalnie zgadzam się z Twoim postem. Pozwolę sobie jednak poczynić kilka uwag:

 

-po drugie stosowanie metody naukowej w dziedzinach gdzie nie ma ona zastosowania. W naukach przyrodniczych gdzie mamy do czynienia z niezwykle złożonymi systemami przynosi tylko szkody.

Nie mogę się z tym do końca zgodzić. Istnieje wiele przykładów na to, że udało się wykorzystać wiedzę o przyrodzie z korzyścią dla człowieka i jednocześnie bez szkody dla natury.

 

A co do samego "Białego jelenia": owszem, to bardzo dobre mydło i jako środek do usuwania tłuszczu+bakterii jest świetne. Tyle tylko, że ma kilka wad:

1. Paskudny osad, który po nim zostaje na każdym kroku

2. Nienajlepszy zapach

3. Wysalanie się w roztworach zawierających jony dwu- i trzydodatnie (czyli np. w twardej wodzie), które powoduje powstawanie jeszcze większej ilości osadu, a do tego zmniejsza skuteczność mydła.

 

Poradzono sobie z tym np. stosując w "mydłach" w płynie (z punktu widzenia chemii nie są to mydła jako takie) i wielu innych kosmetykach SDS. Jest nietoksyczny przy kontakcie ze skórą i jednocześnie nie prezentuje wad, którymi niestety obarczone są klasyczne mydła. Ale ogólnie zgadzam się, że ilość chemii w kosmetykach to jedna wielka przesada - z tym argumentem na pewno nie będę dyskutował.

 

Można wykonać przyzwoite badania w których wykaże się, że określony związek w określonych warunkach, zabija w określonym procencie, określoną bakterię w określonym czasie.

Ależ oczywiście. Właśnie tak wykonuje się badania, aby uniknąć nieporozumień lub oskarżeń o fałszerstwa. Właśnie dlatego tak bardzo ważne jest zdefiniowanie warunków przeprowadzania eksperymentu, o czym wielu zapomina.

 

Naukowiec nie jest w stanie zaplanować kompleksowych badań.

Wybacz, ale to jest akurat totalna nieprawda i demagogia.

 

Można tylko przewidywać, domyślać się,  określać prawdopodobieństwo, możliwość wystąpienia, przestrzegać, ale przy braku wyników badań naukowych szybko zostaje się szarlatanem lub pseudonaukowcem i kończy na śmietniku nauki.

Zapytam inaczej: jakie widzisz lepsze metody poznania? Jasnowidztwo? A może losowanie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Nie mogę się z tym do końca zgodzić. Istnieje wiele przykładów na to, że udało się wykorzystać wiedzę o przyrodzie z korzyścią dla człowieka i jednocześnie bez szkody dla natury.

Ja także nie mogę się z tym do końca zgodzić. Istnieje wiele przykładów na to, że nie udało się wykorzystać wiedzy o przyrodzie z korzyścią dla człowieka i jednocześnie bez szkody dla natury.

 

A co do samego "Białego jelenia”

Wymieniłeś wady których nie neguję. Mnie mówiłem, że nie ma wad. Ale która z nich szkodzi środowisku ?

Naukowiec nie jest w stanie zaplanować kompleksowych badań.

Wybacz, ale to jest akurat totalna nieprawda i demagogia.

 

No to jak byś zaplanował badania,  żeby wykazać, że coś tam nie spowoduje szkody w środowisku w ciągu następnych 50 lat.

 

Zapytam inaczej: jakie widzisz lepsze metody poznania? Jasnowidztwo? A może losowanie?

 

Jeszcze nie wiem. Na razie wiem ,że matodą naukową nie można pewnych rzeczy wyjaśnić.

 

Pozdrawiam i dzięki za rzeczowe pytania. To wyjątkowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
udało się wykorzystać wiedzę o przyrodzie z korzyścią dla człowieka i jednocześnie bez szkody dla natury.

 

 

Jesli jest ,, korzyść'' to i jest ,,strata'' jedyne uczciwe wyjście to ,,symbioza''. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Istnieje wiele przykładów na to, że nie udało się wykorzystać wiedzy o przyrodzie z korzyścią dla człowieka i jednocześnie bez szkody dla natury.

Wiele przykładów to nie wszystkie. A Ty użyłeś radykalnego stwierdzenia "przynosi tylko szkody".

 

Wymieniłeś wady których nie neguję. Mnie mówiłem, że nie ma wad. Ale która z nich szkodzi środowisku ?

No, niestety, pewnie żadna. Ale z punktu widzenia środowiska idealnie by było, gdybyśmy łazili po świecie ubrani w skóry, mieszkali w ziemiankach i nie myli się w ogóle... Nie wiem, jak Ty, ja się na to nie piszę.

 

No to jak byś zaplanował badania,  żeby wykazać, że coś tam nie spowoduje szkody w środowisku w ciągu następnych 50 lat.

Znów: to Ty użyłeś radykalnego stwierdzenia, że naukowiec (w domyśle: żaden) nie jest w stanie zaplanować kompleksowych badań. Ja siebie za naukowca jeszcze nie uważam, to raz. Powiedzmy, że dopiero się przygotowuję do tej roli i być może kiedyś ją zagram w życiu. Po drugie: jeżeli badanie dotyczy np. roślin, to wystarczy zbadanie, że coś dzieje się przez kilka pokoleń stabilnie i nie pojawiają się przesłanki, by sądzić, że w kolejnych pokoleniach miałoby dojść do zmian (w końcu w kazdym kolejnym pokoleniu roślina jest taka sama). To bardzo prosty przykład, wiem.

 

Zapytam inaczej: jakie widzisz lepsze metody poznania? Jasnowidztwo? A może losowanie?

Jeszcze nie wiem. Na razie wiem ,że matodą naukową nie można pewnych rzeczy wyjaśnić.

Ale nauka nie próbuje odpowiedzieć na wszystkie pytania (choć może ma docelowo taką ambicję, ale jest to w moim odczuciu zdrowo rozumiana ambicja: poszerzanie własnych możliwości). Nauka odpowiada na pytania w tych kwestiach, w których są potrzebne i możliwe do uzyskania odpowiedzi. I nawet jeśli same techniki poznawania prawdy są niedoskonałe (począwszy od sprzętu, na samych umysłach naukowców skończywszy), to moim zdaniem właśnie nauka jest najlepszą metodą poznania lub chociaż docierania do coraz lepszych metod, które do poznania nas za jakiś czas doprowadzą. To naturalne, że nauka jest sztuką poznawania, więc samo to oznacza, że nie może wiedzieć ani potrafić wszystkiego - chyba się zgodzisz. Gdybyśmy posiadali już teraz całą możliwą wiedzę na temat tego świata, nauka nie miałaby racji bytu. Tak więc moim zdaniem nie na miejscu jest zarzucanie nauce, że nie zna jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania. Za to próby szukania odpowiedzi okrężnymi drogami (czyli np. poprzez niestworzone historie, których nawet nie da rady zweryfikować) to moim zdaniem droga donikąd, bo nie tylko nie prowadzi do wiedzy, ale dodatkowo zakłóca jej poprawne metodologicznie poszukiwania.

 

Moja opinia na ten temat jest prosta: jeżeli ktoś twierdzi, że ma rację, to powinien wykazać w sposób jasny, jak sam do tego doszedł. I warto tu zaznaczyć, że metoda poznania powinna być na tyle jasna i dawać na tyle jednoznaczne wyniki, by inni nie mieli jak jej zakwestionować. Właśnie w tym tkwi skuteczność metody naukowej - prezentuje fakty zamiast domysłów.

 

Pozdrawiam i dzięki za rzeczowe pytania. To wyjątkowe.

Owszem, nieczęsto zdarza się dyskutować rzeczowo i bez nerwów. Dzięki za to. Również pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Wiele przykładów to nie wszystkie. A Ty użyłeś radykalnego stwierdzenia "przynosi tylko szkody".

To prawda. Używam radykalnych stwierdzeń w tym sensie, że " moim zdaniem w większości przypadków." Jest w tym zgoda na wyjatki od reguły.

 

Wymieniłeś wady których nie neguję. Mnie mówiłem, że nie ma wad. Ale która z nich szkodzi środowisku ?

No, niestety, pewnie żadna.

Dlaczego niestety ? A idealnie byłoby gdybyśmy nie byli zaskakiwani negatywnymi skutkami i dobrze kalkulowali korzyści i straty aby wyjść na swoje.

 

użyłeś radykalnego stwierdzenia, że naukowiec (w domyśle: żaden) nie jest w stanie zaplanować kompleksowych badań.

Przy tym bym się upierał. Jednak badanie złożonych zagadnień polega na dzieleniu ich na prostrze. Coś jak badanie lasu. Poprzez badanie konkretnych drzew nie zbadamy lasu.

Ale nauka nie próbuje odpowiedzieć na wszystkie pytania (choć może ma docelowo taką ambicję, ale jest to w moim odczuciu zdrowo rozumiana ambicja: poszerzanie własnych możliwości). Nauka odpowiada na pytania w tych kwestiach, w których są potrzebne i możliwe do uzyskania odpowiedzi.

No własnie. Też tak myślę. Tylko są jeszcze pytania w kwestiach gdzie tą metodą nie można uzyskać odpowiedzi. Jeszcze lub wogóle nie.

Liczę w tej kwestii na intuicję. W końcu kilka razy udało się zgadnąć pewne rzeczy, w kilku sprawach jest w zasadzie powszechna zgoda.  Gdyby można było nie zadawać  sobie pewnych pytań byłoby prościej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To prawda. Używam radykalnych stwierdzeń w tym sensie, że " moim zdaniem w większości przypadków." Jest w tym zgodaa na wyjatki od reguły.

Dzięki za to sprostowanie. Od razu jakoś łatwiej jest się do takich słów odnieść.

 

Wymieniłeś wady których nie neguję. Mnie mówiłem, że nie ma wad. Ale która z nich szkodzi środowisku ?

No, niestety, pewnie żadna.

Dlaczego niestety ? A idealnie byłoby gdybyśmy nie byli zaskakiwani negatywnymi skutkami i dobrze kalkulowali korzyści i straty aby wyjść na swoje.

Dlaczego niestety? Bo wydaje mi się, że tam, gdzie można uniknąć zanieczyszczenia środowiska, należy to robić. Dla dobra własnego, kolejnych ludzkich pokoleń oraz wszelkich innych gatunków. Ale jest to oczywiście tylko opinia.

 

użyłeś radykalnego stwierdzenia, że naukowiec (w domyśle: żaden) nie jest w stanie zaplanować kompleksowych badań.

Przy tym bym się upierał.

A ja bym się upierał, że nie ;) I tak w nieskończoność ;)

 

Tylko są jeszcze pytania w kwestiach gdzie tą metodą nie można uzyskać odpowiedzi. Jeszcze lub wogóle nie.

Te, gdzie w ogóle nie można, są jasne: wszędzie tam, gdzie dla stworzenia danej ideologii wychodzisz od pewnych aksjomatów. Przykład: religia, słusznosć geometrii Euklidesa, wyższość świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą.

 

Te, gdzie jeszcze nie znamy odpowiedzi, są cięższe do zdefiniowania. Ale to, że nauka nie potrafi w danym momencie udzielić odpowiedzi, nie oznacza jeszcze, że dowolny wariat jest wystarczająco kompetetny, by usiąść do internetu i, rozsiewając idiotyzmy niepoparte jakimikolwiek faktami, mieszać ludziom w głowach.

 

Gdyby można było nie zadawać sobie pewnych pytań byłoby prościej.

Ale sam powiedz: czy to tkwi w ludzkiej naturze, by siedzieć bezczynnie i nie myśleć, co takiego dzieje się w gwiazdach albo co dzieje się z nami po śmierci? Tak by było nudno!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Ale sam powiedz: czy to tkwi w ludzkiej naturze, by siedzieć bezczynnie i nie myśleć, co takiego dzieje się w gwiazdach albo co dzieje się z nami po śmierci? Tak by było nudno!

 

Właśnie to. Te pytania oczywiście wychodzą poza naukę. Ale jest jeszcze  całe mnóstwo pytań prostrzych. Dlaczego komuś wypadają włosy a innym nie. Dlaczego ktoś jest optymistą a inny nie.  Dlaczego jedni wierzą w spiskową teorię a inni nie. Dlaczego czasem nieuleczalne choroby mijają a uleczalne prowadzą do śmierci.

Można udzielać różnych "naukowych" odpowiedzi. Wypadają włosy bo zamierają cebulki. A dlaczego cebulki?  Bo brak czegoś tam. A dlaczego brak ? Bo nie ma czegoś innego i tak bez końca? jest odpowiedź i jednocześnie jej nie ma. Ty myślisz/wierzysz, że jest koniec tych pytań. Ja myślę/wierzę, że nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nawet zakładając, że nie ma końca tych pytań... Czy to uprawnia osobę prezentującą pogląd podobny do Twojego do wypisywania na każdym kroku bzdur w zależności wyłącznie od własnego upodobania? Chyba nie.

 

waldi: zaspokoiłeś się już?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciemnotę należy oświacać , by nią nie była. (słońce za dnia, lampy nocą) a w głowach?? 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy zwracają uwagę, że substancje antybakteryjne, coraz powszechniej dodawane do środków czystości, bardziej nam szkodzą, niż pomagają. Przede wszystkim dlatego, że przyczyniają się do powstawania superodpornych szkodliwych mikroorganizmów.
      Ludzie tradycyjnie jako środków czystości używają zwykłych mydeł, alkoholu, chlorowych wybielaczy czy nadtlenku wodoru. Pozwalają one utrzymywać czystość, jednocześnie likwidując nadmiar bakterii.
      Mydło ułatwia spłukanie tłuszczu i brudu, a wraz z nimi, bakterii. Alkohol zabija bakterie niszcząc ich ściany komórkowe, a następnie wyparowuje. Taka sytuacja nie stwarza zagrożenia dla naszego zdrowia.
      Inaczej ma się sprawa z coraz bardziej popularnymi środkami z dodatkiem czynników bakteriobójczych. Najczęściej działają one w ten sposób, że zabijają bakterie i tworzą warunki, w których te przez jakiś przynajmniej czas nie mogą się rozwijać. Nie wyparowują jak alkohol, ale utrzymują się na przetartych nimi powierzchniach.
      Bakterie, które nie zginęły wskutek działania tych środków, poddawane są przez dłuższy czas działaniu szkodliwych dla nich czynników i, by przeżyć, mutują. Następnie przekazują swoje umiejętności przeżycia kolejnym pokoleniom. I tak w miarę czasu sami „hodujemy” odporne superbakterie.
      Gdy wytworzą one odporność na substancje obecne w niektórych mydłach czy środkach do czyszczenia, mogą też uodpornić się na niektóre antybiotyki. Naukowcy w laboratoriach zauważyli pojawienie się takiej odporności u bakterii, które poddano działaniu triclosanu (5-chloro-2-(2,4-dichlorofenoksy)-fenolu). Jest to środek chemiczny dodawany do mydeł czy past do zębów. U bakterii, które przez dłuższy czas poddano jego działaniu, zauważono wytworzenie się odporności na izoniazyd, szeroko stosowany lek przeciwgruźliczy. Co prawda efekt ten zaobserwowano tylko w laboratorium, ale niewykluczone, że występuje on też w domu, a po prostu dotychczas przeprowadzono zbyt mało odpowiednich badań, by to stwierdzić.
      Co więcej przed kilkoma miesiącami uczeni stwierdzili, że triclosan nie tylko szybko rozkłada się w kontakcie z chlorowaną wodą wodociągową (więc jego skuteczność jest dyskusyjna), ale łączy się z chlorem i może przekształcić się w szkodliwy chloroform.
      Sam triclosan jest znajdowany często w rzekach, do których spływają ścieki z gospodarstw domowych. W ten sposób może trafiać do roślin uprawnych, które później spożywamy. Zwiększa przy okazji odporność bakterii, które się z nim zetkną.
      Triclosan znaleziono też w ludzkim mleku. Na szczęście w dawkach, które nie są szkodliwe dla niemowląt. Należy jednak być ostrożnym, gdyż część badań sugeruje, że substancja ta negatywnie wpływa na układ hormonalny szczurów.
      Kolejnym argumentem, który może przemawiać za rezygnacją ze środków antybakteryjnych jest fakt, że, zdaniem naukowców, nie wnoszą one nic pozytywnego. Zwykłe mydło jest równie skuteczne.
      I właśnie ono powinno być wykorzystywane w naszych domach. Środki bakteriobójcze należy zostawić szpitalom, uważa biolog molekularny John Gustafson z New Mexico State University.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...