Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

W egipskim grobowcu znaleziono 10 zmumifikowanych krokodyli

Rekomendowane odpowiedzi

Zmumifikowane krokodyle sprzed ponad 2500 lat zdradzają liczne informacje na temat praktyk mumifikacyjnych starożytnych Egipcjan. Archeolodzy z Belgii i Hiszpanii znaleźli w grobowcu w Qubbat al-Hawa na zachodnim brzegu Nilu pięć mniej lub bardziej kompletnych ciał oraz pięć głów krokodyli należących do dwóch gatunków. Zwierzęta prawdopodobnie zmumifikowano w ramach rytuałów ku czci Sobka, boga urodzaju, przedstawianego jako człowiek z głową krokodyla. Stan zachowania zwłok oraz sposób ich mumifikacji dały okazję do wyjątkowo dokładnego przyjrzenia się zwierzętom.

Krokodyle odgrywały w starożytnym Egipcie ważną rolę. W jednych miejscach były nietykalne i czczone jako bóstwa, w innych zaś polowano na nie dla mięsa, a ich tłuszcz wykorzystywany był w medycynie do leczenia bólu stawów czy łysienia. Niejednokrotnie natrafiano już na mumie krokodyli, jednak zwykle są to młode osobniki lub ledwo wyklute z jaja. Teraz nie dość, że mamy do czynienia z dorosłymi, to ich ciała bardzo dobrze się zachowały. Jakby jeszcze tego było mało, proces mumifikacji pozwolił na przeprowadzenie szczegółowych badań.

Okrycia dokonano pod wysypiskiem śmieci z okresu bizantyńskiego. Archeolodzy natrafili tam na siedem niewielkich grobowców. W jednym z nich, który znajdował się pomiędzy wysypiskiem, a grobowcami datowanymi na rok około 2100 przed naszą erą, znaleziono grobowiec ze zmumifikowanymi krokodylami. Było tam 5 mniej lub bardziej kompletnych ciał o długości od 2,34 do 3,53 cm) oraz 5 głów. W przypadku zachowanych głów całkowitą długość ciał zwierząt oszacowano na od 1,85 do 3,32 m. Jedno z ciał zachowało się w wyjątkowo dobrym stanie.

Egipskie mumie są często zawinięte w tkaniny i zabezpieczone żywicą, przez co ich zbadanie wymaga użycia nowoczesnych technik obrazowania. Mumie krokodyli z Qubbat al-Hawa nie zawierały żywicy, a tkaniny zostały niemal w całości zjedzone przez owady. Dzięki temu naukowcy mogli je szczegółowo zbadać.

Na podstawie kształtu czaszki i ułożenia łusek specjaliści stwierdzili, że większość zmumifikowanych zwierząt należy do gatunku krokodyl pustynny (Crocodylus suchus), pozostałe zaś to krokodyle nilowe (Crocodylus niloticus). To pokazuje, że Egipcjanie odróżniali oba gatunki, znali ich zachowanie i wiedzieli, od którego gatunku lepiej trzymać się z daleka. Krokodyl nilowy może pożreć człowieka, a z krokodylem pustynnym można pływać w tej samej wodzie, stwierdza Salima Ikram z Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze, która nie brała udziału w badaniach.

Brak żywicy wskazuje, że krokodyle zmumifikowano prawdopodobnie grzebiąc je w gorącym piasku, skąd – po naturalnej mumifikacji – przeniesiono je do grobowca. Dlatego też naukowcy sądzą, że zwierzęta zmumifikowano przed okresem ptolemejskim, w którym to używano dużej ilości żywicy. Obecnie specjaliści sądzą, że zwierzęta żyły około V wieku p.n.e. Wtedy bowiem mumifikacja zwierząt zyskała na popularności. Jednak do zweryfikowania tej hipotezy koniecznie będzie przeprowadzenie datowania radiowęglowego. Eksperci mają nadzieję, że uda się też przeprowadzić badania DNA, które ostatecznie potwierdzą, z jakimi gatunkami mamy do czynienia. Ślady na ciałach zwierząt nie pozwoliły stwierdzić, w jaki sposób je zabito, ani gdzie mogły zostać schwytane.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na stanowisku Tell el-Fara'in w egipskiej Prowincji Wschodniej brytyjscy archeolodzy odkryli zaginione miasto Imet. Najpierw na zdjęciach wykonanych metodami teledetekcji naukowcy z University of Manchester zauważyli we wschodniej części tellu niezwykłe nagromadzenie cegły mułowej. Gdy przystąpili do wykopalisk odkryli wielopiętrowe budynki, place, spichlerze oraz ceremonialną drogę prowadzącą do świątyni Uadżet.
      Odkryte pozostałości budynków mają niezwykle grube fundamenty. W przeszłości stały tam wielopiętrowe budynki mieszkalne, przeznaczone dla wielu osób. Obok znaleziono spichlerze i budynki dla zwierząt gospodarskich. Wielopiętrowe budynki są znajdowane głównie w Delcie Nilu i pochodzą z czasów od Epoki Późnej do okresu rzymskiego. Ich obecność tutaj to dowód, że Imet było kwitnącym, gęsto zabudowanym miastem o złożonej infrastrukturze, wyjaśnia doktor Nicky Nielsen. Gospodarka Imet oparta była na rolnictwie i handlu.
      Badacze znaleźli też pozostałości dużego budynku, którego podłoga została wyłożona piaskowcem i w którym stały masywne kolumny. Budynek pochodzi z połowy okresu ptolemejskiego. Przecina on drogę do świątyni Uadżet. To wskazuje, że w tym czasie drogi przestano używać, co z kolei dostarcza dodatkowych informacji o zmieniającym się w tym czasie krajobrazie religijnym starożytnego Egiptu.
      Wśród znalezionych dotychczas artefaktów archeolodzy wymieniają wykonane z zielonego fajansu uszebti pochodzące z czasów XXVI Dynastii, stelę boga Harpokratesa z ochronną ikonografią oraz wykonane z brązu sistrum. Uszebti były niewielkimi figurkami, które w dużej liczbie były wkładane do grobów zmarłych. Miały zamiast zmarłego pracować w życiu pozagrobowym.
      Stela z Harpokratesem przedstawia boga stojącego na dwóch krokodylach i trzymającego w dłoniach węże. Towarzyszy mu Bes, bóg chroniący ognisko domowe. Harpokrates był „odmianą” Horusa. Grecy zaadaptowali go z egipskiego Horusa-dziecka, interpretując go jako boga milczenia i tajemnicy. Sistrum zaś to instrument muzyczny używany w Egipcie podczas obrzędów ku czci Hathor. Wykonany w Epoce Późnej instrument jest zresztą ozdobiony głowa tej bogini.
      Świątynia Uadżet w Imet została przebudowana przez Ramzesa II (XIII w. p.n.e.), a następnie przez Ahmose II (VI w. p.n.e.). W czasach Nowego Państwa (1550–1068 p.n.e.) Imet było ważnym miejscem strategicznym, stolicą prowincji. Nazwa miejscowości, prawdopodobnie zaadaptowana ze staroegipskiego, oznacza „miejsce”, „miasto” lub „siedzibę władzy”.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Szeroko rozpowszechniona teoria mówi, że nos Wielkiego Sfinksa z Gizy został odstrzelony z dział przez armię Napoleona, która przybyła tam w połowie 1798 roku. Jednak – i jest to jedna z niewielu pewnych rzeczy w tej kwestii – wojska Bonapartego nie mogły pozbawić Sfinksa nosa, gdyż kiedy tam przybyły, nosa już nie było.
      Dowodem na to są rysunki wykonane przez Fredericka Ludviga Nordena, duńskiego kapitana marynarki i kartografa, który w 1732 roku został wysłany za granicę z misją badawczą i w latach 1737–1738 przebył cały Egipt z północy na południe, aż do Sudanu. Norden nie zdążył przed śmiercią – a zmarł w 1742 roku w wieku zaledwie 34 lat – opublikować swojego dziennika z podróży. Jego pierwsze wydanie ukazało się w Kopenhadze w 1755 roku i nosiło tytuł Voyage d'Egypte et de Nubie. Na załączonych rysunkach – jeden z nich umieściliśmy powyżej – wykonanych przez Nordena widzimy, że Sfinks nie ma nosa.
      Od tej pory nie wiadomo niczego pewnego. Wybitny znawca Sfinksa, Mark Lehner, stwierdził, że badania dowodzą, iż nos został celowo odłupany za pomocą dłut. Przypomina przy tym, że twarz posągu i szczególnie jego nos, opisał kronikarz Abd al-Latif al-Baghdadi, który żył w latach 1162–1231. Można więc przyjąć, że za jego życia posąg nos posiadał. Z kolei egipski historyk Al-Makrizi (zm. 1442) pisze, że w roku 1378 niejaki Muhammad Sa’im al-Dahr, oburzony tym, że egipscy chłopi złożyli Sfinksowi ofiarę, odłupał jego nos. Prawdopodobnie zatem Sfinks stracił nos – i to celowo odłupany – pomiędzy XIII a XV wiekiem.
      Po co jednak odłupywać nos posągowi?
      Starożytni Egipcjanie wierzyli, że ludzka dusza może mieszkać w posągu. Zatem posągi nie były dla nich tylko martwymi kamieniami. Reprezentowały one połączenie tego co ludzkie, z tym co ponadnaturalne. Uszkadzając posąg odbierano mu jego moc. Odłamanie nosa powodowało, że duch zamieszkujący posąg nie mógł dłużej oddychać i go opuszczał.
      Dlatego też znamy wiele egipskich rzeźb z uszkodzonymi nosami. Były one odłamywane na przykład z powodów politycznych, by ukarać duszę nielubianego zmarłego władcy czy urzędnika. I jeśli weźmiemy to pod uwagę, prawdopodobny wydaje się opis Al-Makriziego. Niewykluczone bowiem, że egipscy chłopi zachowali wierzenia dotyczące posągów, więc oddali cześć Sfinksowi, a Arabowie, którzy wówczas Egiptem władali, mogli wiedzieć, że pozbawiając posąg nosa spowodują, iż przestanie on odgrywać rolę w wierzeniach religijnych miejscowych chłopów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańscy naukowcy odtworzyli recepturę, a raczej receptury, błękitu egipskiego. Ten najstarszy syntetyczny pigment był niezwykle ceniony w świecie starożytnym. Był używany jako zamiennik kosztownych materiałów jak turkus czy lapis lazuli i używany przez tysiące lat wykorzystywano go do malowania drewna, kamienia czy kartonażu. Do epoki oświecenia wiedza o jego wytwarzaniu zaginęła.
      W dokumentach, które przetrwały, nie znajdziemy dokładnego przepisu na jego wykonanie. Z pewnością jednak nie był to jeden przepis, którego trzymali się wszyscy starożytni producenci. Widzimy bowiem duże zróżnicowanie odcieni błękitu, które muszą wynikać z różnych składników, ich proporcji i metody wytwarzania.
      W ostatnich latach zainteresowanie błękitem egipskim wzrosło. Ma on bowiem interesujące właściwości optyczne, magnetyczne i biologiczne, dzięki którym potencjalnie można go wykorzystać w nowoczesnych technologiach. Barwnik emituje na przykład światło w zakresie podczerwieni, dzięki czemu można go użyć chociażby do zabezpieczeń. Jego skład chemiczny jest zaś podobny do składu chemicznego wysokotemperaturowych nadprzewodników.
      Smithsonian Institution i Carnegie Museum of Natural History poprosiły naukowców z Washington State University o pomoc w odtworzeniu błękitu egipskiego na potrzeby wystawy muzealnej. Uczeni postanowili wykorzystać okazję, by bliżej zająć się materiałem, który ostatnio cieszy się tak dużym zainteresowaniem.
      Chemicy, inżynierowie, mineralodzy i egiptolodzy stworzyli 12 różnych przepisów na błękit, w skład których wchodził tlenek krzemu, miedź, wapń i węglan sodu. Mieszaniny podgrzewali w temperaturach do 1000 stopni Celsjusza od 1 do 11 godzin, uwzględniają możliwości techniczne, jakimi dysponowali starożytni rzemieślnicy. Po chłodzeniu próbek w różnym tempie, uzyskany materiał był badany za pomocą nowoczesną nowoczesnych technik analitycznych i porównywali swoje materiały z próbkami pobranymi z dwóch różnych starożytnych egipskich artefaktów.
      Badacze zauważyli, że pigment jest w wysokim stopniu heterogeniczny, a duże różnice w odcieniu można uzyskać dzięki niewielkim różnicom w procesie wytwarzania. Najbardziej jednak zaskakujący był fakt, że najbardziej intensywny błękit uzyskiwano, gdy w całej mieszaninie niebieskie składniki stanowiły zaledwie około 50%. Nieważne, jaka była reszta składników. To nas naprawdę zaskoczyło. Okazało się, że każda cząstka pigmentu złożona była z całej gamy różnych składników, mówi główny autor badań, profesor John McCloy.
      Źródło: Assessment of process variability and color in synthesized and ancient Egyptian blue pigments

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mogłoby się wydawać, że co jak co, ale dobrze wiemy, jakie gatunki dużych zwierząt zamieszkują Ziemię. Otóż nic bardziej mylnego, o czym świadczy fakt odkrycia dwóch nieznanych dotąd gatunków krokodyli. To nie tylko zmienia pogląd nauki na krokodyla amerykańskiego (Crocodylus acutus), ale oznacza też, że niewiele wiemy o bioróżnorodności na naszej planecie, o współzależnościach pomiędzy gatunkami i o ich roli w środowisku. I możemy nigdy się nie dowiedzieć, gdyż bioróżnorodność gwałtownie się zmniejsza. A skoro potrafią zaskoczyć nas krokodyle, to tylko możemy się domyślać, jak mało wiemy o mniejszych i mniej znanych zwierzętach.
      Odkrycia nowych gatunków dokonali naukowcy z Kanady, Meksyku i Panamy. Zbadali oni genom krokodyli zamieszkujących wyspę Cozumel oraz atol Banco Chinchorro. Oba miejsca znajdują się w pobliżu Jukatanu. Gdy porównali sekwencje DNA tych zwierząt z krokodylami żyjącymi na Karaibach, w Ameryce Środkowej i na pacyficznym wybrzeżu Meksyku, okazało się, że poziom zróżnicowania genetycznego między nimi jest tak duży, że stanowią one nowe, nienazwane gatunki. Tego się nie spodziewaliśmy. Sądziliśmy, że Crodocylus acutus to jeden gatunek występujący od Baja California po Wenezuelę i na całych Karaibach. nasze badania są pierwszymi, podczas których odkryliśmy różnice genetyczne i anatomiczne występujące u tych zwierząt, mówi główny autor badań, José Avila-Cervantes.
      Odkrycie ma duże znaczenie z punktu widzenia ochrony przyrody. Oba nowe gatunki żyją w niewielkich izolowanych populacjach o liczbie osobników poniżej 1000 sztuk. Populacje wydają się stabilne, ale sam fakt izolacji oraz niewielka liczba zwierząt powodują, że są narażone. Tempo utraty bioróżnorodności może być mniejsze tylko wówczas, jeśli rozpoznamy gatunki, które są najbardziej narażone. Teraz kluczowym jest ochrona habitatów tych krokodyli. Należy ograniczyć budowę infrastruktury na Cozumel i Banco Chinchorro oraz wdrożyć strategie ochronne, by gatunki te przetrwały, stwierdza profesor Hans Larsson.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W niewielkiej austriackiej wiosce Sankt Thomas am Blasenstein, w krypcie miejscowego kościoła znajduje się niezwykła mumia. Ma świetnie zachowany tułów, ale na głowie i kończynach widoczne są znaczne ślady rozkładu. Wedle miejscowych, to ciało tutejszego wikariusza. Zbadania tajemnicy podjął się austriacko-niemiecko-polski zespół naukowy, w skład którego wchodził Oskar Nowak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
      Mumia była po raz pierwszy badana przez naukowców już w 1967 roku, wówczas jednak nie odkryto procesu, który stał za świetnym zachowaniem tułowia. Kolejne badania, przeprowadzone na początku obecnego wieku, również nie rozwiązały zagadki.
      Dopiero teraz, gdy naukowcy zabrali się za badanie ciała, odkryli nieznaną dotychczas metodę balsamowania. Brzuch zmarłego nie zostało rozcięty, a mimo tego wewnątrz znajdował się materiał wykorzystany do balsamowania. Został on wprowadzony przez odbyt. Brzuch i miednica wypchane były mieszaniną kawałków drewna jodłowego i świerkowego, pociętymi gałęziami, różnymi tkaninami w tym haftowanymi tkaninami lnianymi, konopnymi, a nawet jedwabiem. Badania wykazały też, do ciała wprowadzono też sporą ilość chlorku cynku – zawierającego prawdopodobnie nieco arsenu – który ma silne właściwości wysuszające. Obecność tych materiałów wyjaśnia, dlaczego tułów tak dobrze się zachował.
      Odnośnie zaś tożsamości mumii badania uprawdopodobniły legendę mówiącą, że pochowanym jest pochodzący z arystokratycznej rodziny Franz Xaver Sidler von Rosenegg. Legendę, gdyż brak jest dokładnych zapisków historycznych odnośnie mumii. Pierwsze dokumenty na jej temat pochodzą z roku 1849, a w przewodniku z 1866 roku umieszczono informację, że mumia może należeć do księdza, a konkretne do miejscowego arystokraty, który służył jako wikary w parafii i zmarł w 1746 roku. Z innych dokumentów wiemy, że Franz Xaver Sidler von Rosenegg urodził się w pobliskiej wiosce, jako 13. dziecko w rodzinie, które miała związki z pobliskim klasztorem Waldhausen im Strudengau. Franz Xaver trafił do klasztoru w młodym wieku i około 1740 roku został wysłany do parafii St. Thomas am Blasenstein. Zwykle taka delegacja trwała 10 lat. Franz nie doczekał jej końca, zmarł 3 września 1746 roku w wieku 37 lat. Z listu, wysłanego do opata klasztoru w Seitenstetten dowiadujemy się jedynie, że został pochowany następnego dnia. Miejscowi jednak wiedzieli swoje, a że ciało „cudownie” się zachowało, aż do roku 1934 w parafii odbywała się coroczna msza ku pamięci Sidlera.
      Badania pokazały, że mamy do czynienia z mężczyzną w wieku 35–45 lat, który zmarł pomiędzy rokiem 1730 a 1780. Spożywał wysokiej jakości dietę, złożoną w dużej mierze z produktów zwierzęcych, w tym ryb słodkowodnych. Jego szkielet nie nosi śladów ciężkiej pracy fizycznej. Zmarły prawdopodobnie nałogowo palił fajkę, cierpiał na gruźlicę, która mogła być przyczyną śmierci. Badania izotopowe pokazały, że w ostatnich miesiącach życia jego dieta była inna. To albo oznaka niedoborów żywności podczas wojny o sukcesję austriacką, albo oznaka zmian metabolizmu w wyniku wyniszczającej go choroby. Wszystkie te informacje pasują do Sidlera, zatem autorzy badań uznali, że to rzeczywiście jego zwłoki.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...