Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Składanie ofiar z dzieci było ważnym elementem religii Chimu. Znaleziono 76 kolejnych ciał

Rekomendowane odpowiedzi

W okręgu Huanchaco w peruwiańskiej prowincji Trujillo znaleziono kolejnych 76 pochówków dzieci, które zostały złożone w ofierze. To już 6. na tym obszarze masowy pochówek dzieci zabitych w ceremonialny sposób. Odkrycia dokonano na stanowisku archeologicznym Pampa La Cruz.

Wspomniane masowe pochówki datowane są na lata 1050–1500. Dzieci były poświęcane w ceremoniach związanych z ważnymi momentami tworzenia się, rozwoju i konsolidacji społeczności kultury Chimu. Najnowsze znalezisko składa się z Kopca I, w którym pochowano 25 dzieci i Kopca II, gdzie pochowanych zostało 51 ofiar. W sumie na badanym terenie odkryto szczątki 302 dzieci złożonych w ofierze.

W Kopcu I zauważono też, że 5 młodych kobiet zostało pochowanych w pozycji siedzącej i ułożone mniej więcej w kształt okręgu. Archeolodzy próbują rozszyfrować znaczenie takiego ułożenia ciał. Kopiec I to zresztą najwcześniejszy ze znanych pochówków ofiarnych. Jego powstanie związane jest z jakimś wydarzeniem z lat 1050–1100 i składano tam ofiary do roku 1200. Pochowane tutaj dzieci ułożono stopami na zachód, głowami na wschód. Są zwrócone plecami do morza. Taki sposób ułożenia dotyczy wszystkich ciał z tego kopca.

W Kopcu II 90% ofiar zostało zabitych podczas jednego wydarzenia. „Na zdjęciu lotniczym z 1942 roku widać, że kopiec otoczony jest polami i kanałami kultury Chimu. Obecnie już tego nie widać. Ofiarę z dzieci złożono, by poświęcić nowo zakładane pola uprawne", mówi dyrektor Programa Arqueológico Huanchaco, Gabriel Prieto Burméster.

Zdaniem naukowca ofiary 1. i 2., w ramach których poświęcano dzieci, mają podobne podłoże. Natomiast ofiara 3., która miała miejsce w latach 1200–1300, związana jest z wydarzeniem, podczas którego kultura Chimu dokonała postępu wojskowego i terytorialnego na północ. Tutaj w ramach ofiary poświęcono dzieci, które zostały złożone do grobów przyozdobione piórami. Ponadto, sądząc po deformacjach czaszek, dzieci te mogły przybyć z Lambayeque, doliny Jequetepeque lub Chicama. Możliwe też, że jedna para została przywieziona z Casmy, dodaje uczony. Z kolei uroczystości ofiarne 4. oraz 5., do których doszło w latach 1300–1450, były powiązane z konsolidacją imperium Chimu. Widzimy tutaj dzieci pochowane w czymś, co przypomina mundur. Miały opaski na biodrach, kolorowe kamizelki i nakrycia głowy przypominające turbany. To okres szczytowej potęgi Chimu, przypomina Prieto. Ostatnie z wydarzeń, ofiara 6., miało miejsce już po podporządkowaniu sobie Chimu przez Inków. Ofiary złożono pomiędzy rokiem 1450 a 1500.

Dzięki odkryciom w Pampa La Cruz wiemy, że ofiary z ludzi, przede wszystkim z dzieci, były ważnym elementem religii Chimu i służyły do celebrowania i podkreślania wielkości imperium. Dowodem na to jest sześć opisanych przez nas wydarzeń związanych ze składaniem ofiar, dodaje uczony.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pomiędzy lipcem 1980 a styczniem 1981 roku w Templo Mayor, najważniejszym kompleksie sakralnym stolicy Azteków, Tenochtitlanu, archeolodzy odkryli szczątki co najmniej 42 dzieci. Ciała, ułożone twarzą do góry, ze ściśniętymi kończynami, złożono w skrzyni z ciosanego kamienia. Niektóre ozdobiono biżuterią, a w usta zmarłych włożono zielone kamyki. Teraz, kilkadziesiąt lat po odkryciu, naukowcy zdobyli nowe dowody, dzięki którym dowiedzieliśmy się, co stało się z dziećmi.
      Podczas konferencji „Agua y vida” (Woda i życie) omawiano kwestie związane z zarządzaniem i przekształcaniem środowiska jezior, z których korzystał Tenochtitlán. Naukowcy opisywali zarówno urządzenia techniczne wykorzystywane przez Azteków, jak i znaczenie, jakie mała dla nich woda, a w szczególności deszcz. Specjaliści przypomnieli, że przez 9 miesięcy w 18-miesięcznym kalendarzu, odbywały się rytuały związane z deszczem. Kulminacją niektórych z obchodów było poświęcanie dzieci, które uosabiały tlaloque, pomocników boga deszczu, Tlaloca.
      Liczba ofiar, jakie znaleziono w Templo Mayor, jest jednak wyjątkowa. Udało się stwierdzić, że 22 z 42 ofiar, mało od 2 do 7 lat, było wśród nich 6 dziewczynek. Część z ofiar cierpiała na hiperostozę kości pokrywy czaszki, prawdopodobnie spowodowaną niedożywieniem. Pierwsze z ofiar złożono w kamiennej skrzyni o wymiarach 170x111x54 cm wysypanej morskim piaskiem. Dzieci ułożono twarzami do góry, ze ściśniętymi kończynami, ozdobiono biżuterią, a w usta włożono zielone kamyki. Na nich ułożono kolejne ofiary, które pokryto niebieskim pigmentem i ozdobiono muszlami i innymi elementami morskimi, niewielkimi ptakami, żywicą i niewielkimi rzeźbami ze skały wulkanicznej, które kształtem przypominały dzbanki z wyrzeźbioną twarzą Tlaloca.
      Analizy stabilnych izotopów tlenu i fosforu wykazały, że niemal wszystkie ofiary pochodziły z niekreślonego miejsca w obecnym stanie Oaxaca, z wyjątkiem jednej, która pochodziła z wyżyny rozciągającej się między stanem Chiapas a Gwatemalą.
      Zebrane dowody wskazują, że do masowego poświęcania dzieci doszło w wyniku wielkiej suszy, jaka panowała w centralnym Meksyku w latach 1452–1454. Rządzący wówczas Montezuma I Ilhuicamina nakazał otwarcie królewskich magazynów i rozdawanie zboża potrzebującym, jednak to nie pomogło. Ubodzy ludzie, by przetrwać, sprzedawali swoje dzieci. Zwiększono też liczbę składanych ofiar, by ubłagać Tlaloca. Znalezione w Templo Mayor dzieci to właśnie ślad tej suszy. Kapłani poderżnęli im gardła.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Trzecia faza badań klinicznych na dzieciach w wieku 1-3 lat pokazała, że 12-miesięczna immunoterapia za pomocą plastra przyklejonego na skórze, bezpiecznie odczula dzieci z reakcją alergiczną na orzechy, zmniejszając tym samym niebezpieczeństwa związane z przypadkową ekspozycją na alergen. Randomizowane badania z wykorzystaniem podwójnej ślepej próby i placebo były prowadzone w kilkudziesięciu ośrodkach uniwersyteckich w USA, Australii, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Austrii i Irlandii. Pozytywne wyniki badań cieszą tym bardziej, że obecnie nie istnieje żadna zatwierdzona terapia odczulająca dla dzieci poniżej 4. roku życia.
      Alergia na orzechy występuje u około 2% dzieci w krajach uprzemysłowionych i często utrzymuje się przez całe życie. Osoby z ciężką alergią narażone są na duże niebezpieczeństwo. Zagrożenie dla ich zdrowia i życia może stanowić nawet niewielki kawałek orzecha, który przypadkowo znalazł się w żywności, w której być go nie powinno.
      Do badań nad plastrami odczulającymi zaangażowano 362 dzieci. U każdego z nich reakcję alergiczną wywoływało mniej niż 300 miligramów orzechów. Dzieci losowo przypisano do dwóch grup, z której jedna była odczulana za pomocą plastra, druga zaś otrzymywała placebo. Grupa z plastrem była 2-krotnie bardziej liczna od grupy placebo. Eksperyment trwał przez 12 miesięcy.
      W ciągu roku poważne efekty uboczne związane z udziałem w badaniach wystąpiły u 0,4% dzieci z grupy badanej, a u 1,6% dzieci z tej grupy wystąpiła anafilaksja. Tego typu skutków testu nie zaobserwowano u żadnego z dzieci z grupy placebo. Jednocześnie jednak stwierdzono, że reakcja alergiczna na orzechy zmniejszyła się 67% dzieci z grupy badanej oraz u 33,5% dzieci z grupy placebo.
      Dzieci, które początkowo niekorzystnie reagowały na niewielki kawałek orzecha, po zakończeniu terapii tolerowały od 1 do 4 całych orzechów. To oznacza, że były dobrze chronione przed przypadkową ekspozycją na orzecy. Co ważne, badania pokazały, że terapia niesie ze sobą bardzo małe ryzyko wystąpienia poważnej reakcji alergicznej. To świetna wiadomość dla rodziców dzieci z alergią na orzechy, cieszy się profesor Melanie Makhija z Northwestern University.
      Badania były finansowane przez producenta plastra, firmę DBV Technologies. Z ich szczegółami można zapoznać się na łamach New England Journal of Medicine.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Alpach Berneńskich odkryto rzymskie artefakty, które wg specjalistów, są ofiarami dla bóstw. Skarb odnaleziono dzięki wspinaczowi, który latem 2020 r. zdobywał Ammertenhor poza wyznaczonymi szlakami. Gdy natrafił na monetę, powiadomił Służbę Archeologiczną Kantonu Berno (Archäologische Dienst des Kantons Bern), która przeprowadziła wykopaliska.
      Podczas wykopalisk na wysokości ok. 2600 m n.p.m. odkryto 100 monet, 27 małych kryształów górskich, 59 rzymskich gwoździ do butów, broszę oraz fragment tabliczki wotywnej w kształcie liścia. Znalezione monety datują się na okres od rządów Tyberiusza (22–30) po rządy Arkadiusza (395–408).
      Okazjonalnie znajduje się w Alpach pojedyncze rzymskie monety. To stanowisko jest wyjątkowe z dwóch powodów: lokalizacji i liczby monet - powiedziała Newsweekowi Regula Gubler, menedżerka naukowa projektu. Częściej znajduje się artefakty - monety czy brosze - na przełęczach. Nasze stanowisko leży [jednak] daleko od obszarów zamieszkanych (zarówno w czasach rzymskich, jak i obecnie), na wysokości 2590 m n.p.m., i zdecydowanie nie jest przełęczą.
      Gubler wyjaśniła, że stanowisko jest zlokalizowane na płaskowyżu między dwoma szczytami. W dodatku znajduje się o parę godzin wędrówki od najbliższej drogi i z dala od szlaków wspinaczkowych. Specjalistka podkreśliła, że z tego powodu zaopatrzenie dla mieszkających w obozie archeologów transportowano drogą powietrzną.
      Naukowcy podejrzewają, że mamy do czynienia ze świętym miejscem, do którego ludzie udawali się, by złożyć ofiarę błagalną bądź dziękczynną. Kryształy górskie występują naturalnie w tej okolicy. Wg Gubler, ich obecność mogła sprawić, że lokalizacja wydawała się odpowiednia do celów rytualnych. Rzymianie cenili kryształy górskie, Pliniusz Starszy poświęcił im dużo miejsca w swojej „Historii naturalnej”. A o tym, że mamy do czynienia z ofiarą, a nie z przypadkowo zgubionym mieszkiem z pieniędzmi, świadczy nie tylko odosobnienie miejsca znalezienia, ale przede wszystkim kompozycja skarbu. Wchodzące w jego skład monety odpowiadają temu, co znajdujemy w świątyniach.
      Skądinąd wiemy, że Rzymianie oddawali cześć lokalnym bóstwom. W pobliskim mieście Thun, które po rzymskim podboju z 58 roku stało się jednym z głównych centrów administracji w regionie, istniał kompleks świątynny, w którym znaleziono tabliczkę z dedykacją dla żeńskich bóstw Alp. Odkrycie wysoko w górach dowodzi, że Rzymianie nie tylko z daleka oddawali cześć bogom Alp, ale wybierali się na długie wędrówki, by złożyć im ofiarę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Chan Chan, kompleksie archeologicznym kultury Chimu w Peru, znaleziono pięknie zachowaną kolorową drewnianą rzeźbę. Wyjątkowa figurka ma na głowie trapezoidalną czapkę ozdobioną 7 naprzemiennymi ciemnymi i jasnymi pasami. Zabytek ma 47 centymetrów wysokości, 16 cm szerokości, i zdaniem specjalistów przypomina osobę noszącą na ramionach figury świętych podczas procesji.
      Kultura Chimu pojawiła się w drugiej połowie IX wieku i zastąpiła kulturę Moche. Królestwo Chimu kontrolowało około 1000 kilometrów wybrzeża. Stolica miała powierzchnię około 20 kilometrów kwadratowych, co czyniło Chan Chan jednym z największych miast prekolumbijskiej Ameryki Południowej. Miasto składało się z dziewięciu kwadratowych kompleksów pałacowych, w skład których wchodziły świątynie, zbiorniki na wodę, cmentarze, place, magazyny i domy elity. Państwo Chimu istniało do drugiej połowy XV wieku, kiedy to zostało podbite przez Inków.
      Odkrycia niezwykłej figurki dokonano w Huaca Takaynamo. To obszar położony na północ od głównego kompleksu Chan Chan. Figurka ma płaską owalną twarz z oczami o migdałowym kształcie. Udekorowano ją macierzą perłową mocowaną za pomocą czarnej żywicy. Oprócz wspomnianej czapki ubrana jest w spódniczkę.
      Naukowcy nie przeprowadzili jeszcze datowania znaleziska, ale na podstawie stylu artystycznego sądzą, że rzeźba powstała we wczesnym okresie istnienia państwa Chimu i jest jedną z najstarszych figurek znalezionych w Chan Chan.
      Oprócz figurki odkryto też naszyjnik z nasion rośliny z rodzaju Nectandra oraz niewielką czarną torbę zdobioną brązowymi i białymi nićmi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do Polski dotarło tajemnicze zapalenie wątroby u dzieci. Przed kilkoma tygodniami Szkocja zaalarmowała świat informując o zaobserwowaniu u dzieci gwałtownego wzrostu liczby przypadków ciężkiego zapalenia wątroby o nieznanej etiologii. Jak informowaliśmy, podobny wzrost zaobserwowano też w Anglii i USA, a od tamtego czasu pojawiły się podobne doniesienia z Japonii i kilku krajów Europy.
      Profesor Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego poinformował, że choroba dotarła też do Polski. Podobnie jak w innych krajach, większość dzieci wyzdrowiała, chociaż u niektórych potrzebny był przeszczep wątroby.
      Eksperci z całego świata wciąż próbują znaleźć przyczynę choroby. Dotychczas wykluczono, by była ona powodowana przez wirusy zapalenia wątroby od A do E. Nie znaleziono też niczego, co łączyłoby przypadki. Żadnego pokarmu czy produktu kosmetycznego, z którymi kontakt miałaby większość dzieci. Brak też dowodów na infekcje bakteryjne.
      Obecnie najbardziej podejrzanym jest adenowirus. Patogen ten został odkryty u 75,5% chorych w Anglii i 50% w Szkocji.
      Adenowirusy to bardzo rozpowszechniona rodzina wirusów. Powodują one różne choroby, w tym i zapalenia wątroby u dzieci. Jednak u dzieci z prawidłowo działającym układem odpornościowym przypadki takie zdarzają się niezwykle rzadko. Nie wiadomo więc, skąd tak gwałtowny wzrost przypadków. Nieznana jest też potencjalna droga zarażenia.
      Jeśli rzeczywiście przyczyną zachorowań jest adenowirus, to – według ekspertów ze Szkocji – możliwe są dwa scenariusze.
      Albo pojawił się nowy szczep adenowirusa, który ma większą zdolność do uszkadzania wątroby, albo też wcześniej istniejący szczep spowodował poważną chorobę u dzieci, gdyż ich układ odpornościowy nie zetknął się wcześniej z adenowirusami. Jeśli zaś prawdziwy jest drugi z tych scenariuszy, to przyczyną może być... izolacja z czasów epidemii COVID-19. Mniejsza liczba kontaktów pomiędzy ludźmi sprawiła, że dzieci miały do czynienia z mniejszą liczbą patogenów, więc ich organizmy nie były gotowe na zetknięcie z adenowirusem.
      Nie można jednak wykluczyć też innych scenariuszy. Być może dzieci padły ofiarami wirusa SARS-CoV-2 omikron BA.2, który rozpowszechniony jest w USA i Wielkiej Brytanii. Może też pojawiła się jakaś inna odmiana, której dotychczas nie zidentyfikowano. Albo też mamy do czynienia z zupełnie nowym, nieznanym dotychczas wirusem.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...