Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Więcej dzieci choruje na poważne zapalenie wątroby. Możliwy związek z pandemią

Rekomendowane odpowiedzi

Zwykle przez cały rok w Szkocji mają miejsce nie więcej niż 4 zachorowania na zapalenie wątroby o nieznanej etiologii. Tymczasem szkockie władze poinformowały, że tylko w marcu i kwietniu zdiagnozowano aż 13 poważnych przypadków takich zachorowań, przeważnie u dzieci w wieku 3–5 lat. U jednego z dzieci konieczny był przeszczep, pięcioro było długi czas hospitalizowanych. Okazuje się, że do podobnego wzrostu zachorowań doszło też w Anglii i USA.

W Anglii od początku bieżącego roku zidentyfikowano około 60 przypadków poważnego zapalenia wątroby u dzieci, większość z nich dotknęła osób w wieku 2–5 lat. Również i tutaj żadne dziecko nie zmarło, ale konieczne było przeprowadzenie kilku transplantacji.

Tymczasem Szkoci skontaktowali się z amerykańskimi Centrami Kontroli Chorób i Prewencji (CDC), które same też prowadzą śledztwo w sprawie pojawienia się w USA obszaru gwałtownego wzrostu zachorowań.

W chwili obecnej specjaliści nie wiedzą, co jest przyczyną tak nagłego wzrostu zachorowań i pojawienia się tak poważnych przypadków. Dotychczas wykluczono, by przyczyną były najpowszechniejsze wirusy zapalenia wątroby typu od A do E. Testy u wszystkich chorych dzieci dały negatywne wyniki. Specjaliści nie znaleźli też żadnego łączącego wszystkie przypadki pokarmu, napoju czy produktu kosmetycznego, który mógłby wyjaśnić chorobę. Brak jest powiązań pomiędzy przypadkami. Nie znaleziono też wystarczających dowodów na infekcje bakteryjne.

U niektórych dzieci wykryto natomiast adenowirusa. Znaleziono go u 5 z 13 dzieci w Szkocji. U 2 występował w wymazach z gardła, u 2 znaleziono go w próbce krwi, a u jednego w próbce kału. Szkoci, którzy kontaktowali się w tej sprawie z Amerykanami, informują, że również CDC znalazło adenowirusa u dzieci w USA.

Adenowirusy to duża, rozpowszechniona na całym świecie rodzina wirusów, która powoduje wiele różnych chorób. Wiadomo, że mogą powodować u dzieci poważne zapalenia wątroby, ale zdarzają się one bardzo rzadko u dzieci, które mają prawidłowo działający układ odpornościowy. Wiadomo też, że niektóre z dzieci z Wielkiej Brytanii, w tym 5 z 13 w Szkocji, miało pozytywny wynik infekcji SARS-CoV-2. Żadne z dzieci nie było zaszczepione.

Szkoccy specjaliści podejrzewają, że przyczyną zachorowań jest raczej jakiś patogen – głównym podejrzanym jest tutaj adenowirus – a nie czynnik toksyczny. Jeśli zaś rzeczywiście zachorowania zostały spowodowane przez adenowirusa, to Szkoci proponują w tej chwili dwa scenariusze.

Albo pojawił się nowy szczep adenowirusa, który ma większą zdolność do uszkadzania wątroby, albo też wcześniej istniejący szczep spowodował poważną chorobę u dzieci, gdyż ich układ odpornościowy nie zetknął się wcześniej z adenowirusami. Jeśli zaś prawdziwy jest drugi z tych scenariuszy, to przyczyną może być... izolacja z czasów epidemii COVID-19. Mniejsza liczba kontaktów pomiędzy ludźmi sprawiła, że dzieci miały do czynienia z mniejszą liczbą patogenów, więc ich organizmy nie były gotowe na zetknięcie z adenowirusem.

Nie można jednak wykluczyć też innych scenariuszy. Być może dzieci padły ofiarami wirusa SARS-CoV-2 omikron BA.2, który rozpowszechniony jest w USA i Wielkiej Brytanii. Może też pojawiła się jakaś inna odmiana, której dotychczas nie zidentyfikowano. Albo też mamy do czynienia z zupełnie nowym, nieznanym dotychczas wirusem.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W piśmie Childhood in the Past można zapoznać się z artykułem, którego autor – Duru Yağmur Başaran, doktorant na University College London – donosi o zidentyfikowaniu na szkielecie dziecka sprzed 900 lat śladów niezwykle rzadkiej choroby genetycznej, której niemal nie spotyka się w materiale archeologicznym.
      Młody uczony zainteresował się kośćmi dziecka w wieku 2,5-3,5 lat, które przed 900 laty zmarło w bizantyńskiej Afrodyzji. "U osoby tej widoczne jest asymetryczne tworzenie się okostnej żuchwy, łopatki oraz na trzonach kości łokciowych", stwierdza badacz. Przyczynami takich patologii mogą być anemia, szkorbut, krzywica, gruźlica czy maltretowanie. Jednak taki obraz kliniczny jest najbardziej zgodny z chorobą Caffeya (hiperostozą korową noworodków).
      To rzadka choroba genetyczna o niezwykłym przebiegu jak na tego typu schorzenia. Jej objawy pojawiają się w pierwszych miesiącach życia, rzadko po 5. miesiącu, i samoistnie ustępują w wieku około 2 lat. Choroba polega na nieprawidłowym tworzeniu się tkanki kostnej, przede wszystkim w trzonach kości długich, żuchwie i obojczykach. Często towarzyszy jej bolesny obrzęk i gorączka. Czasem można ją zdiagnozować już na zdjęciu rentgenowskim płodu. W ostrych stadiach na obrazowaniu radiologicznym widoczne są duże zmiany, jednak w badaniach kontrolnych bardzo często kości są już prawidłowe.
      Szczątki dziecka znaleziono w 1985 roku w grobie 73A na terenie cmentarza datowanego na X-XII wiek. Już wówczas zauważono nieprawidłowości i proponowano ich wyjaśnienia, które jednak nie do końca pasowały do obrazu klinicznego. Co więcej, badania pokazywały, że wiek kości długich dziecka wynosi 1,5-2 lat, a wiek zębów wskazywał na 2,5-3,5 roku. Być może to właśnie choroba spowodowała tę rozbieżność w wynikach badań.
      Dziecko z Afrodyzji to jeden z niewielu przypadków choroby Caffeya znanych z materiału archeologicznego. Nie wiemy jednak, dlaczego dziecko zmarło. Podobnie jak w wielu innych przypadkach, sam szkielet nie wskazuje na przyczynę śmierci. Choroba Caffeya rzadko prowadzi do śmierci. Opisane przypadki zgonów dotyczą jej ciężkiej prenatalnej postaci, urodzenia wcześniaka i jego zgonu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy udało się zdobyć genetyczny dowód na występowanie Dżumy Justyniana – pierwszej odnotowanej pandemii w historii ludzkości – tam, gdzie się rozpoczęła, we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Odkrycia dokonali naukowcy z University of South Florida we współpracy z kolegami z University of Sydney, CSIR-Indian Institute of Chemical Biology w Kalkucie oraz Florida Atlantic University. Ich badania uzupełniają ważne luki w rozumieniu pandemii. Dotychczas bowiem wszelkie dowody genetyczne pochodziły z Europy Zachodniej, z terenów odległych od epicentrum pandemii.
      Z zapisków historycznych wynika, że pandemia pojawiła się w roku 541 w Pelusium (obecnie Tell el-Farama) w Egipcie, skąd rozprzestrzeniła się na Europę, docierając na Wyspy Brytyjskie oraz do Persji. W latach 541–750 doszło do 18 fal zarazy, która zabiła miliony ludzi. Wciąż trwają spory co do jej znaczenia i wpływu na historię. W ostatnich latach pojawia się coraz więcej prac naukowych kwestionujących wcześniejsze poglądy, jakoby Dżuma Justyniana wywołała olbrzymi kryzys i w znaczącym stopniu przyczyniła się do późniejszych zmian politycznych czy kształtowania średniowiecznego społeczeństwa.
      Zespół z USA, Australii i Indii zbadał masowy grób znajdujący się pod dawnym rzymskim hipodromem w mieście Dżarasz (d. Geraza) w Jordanii. Znajdują się tam jedne z najlepiej zachowanych ruin starożytnego rzymskiego miasta. Z grobu datowanego na lata 550–650 udało się uzyskać genom Y. pestis od pięciu osób. Jest to zatem pierwszy genetyczny dowód na występowanie pałeczki dżumy w okresie pandemii w granicach Imperium Romanum w poświadczonym epicentrum Dżumy Justyniana. Geraza znajduje się zaledwie 330 kilometrów od Pelusium.
      Analiza uzyskanego materiału wykazała duża jednorodność genetyczną (< 1 zmiany na milion nukleotydów) bakterii występujących u wszystkich osób, to zaś wskazuje, że lokalna epidemia miała gwałtowny charakter i występował w niej dominujący szczep. Szczep ten zawierał geny pozwalające na roznoszenie choroby przez pchły. Jest on pokrewny innym szczepom Dżumy Justyniana, a jego odmienność potwierdza, że pandemie dżumy mają wielokrotny regionalny charakter z różnych rezerwuarów.
      Z wynikami badań można zapoznać się na łamach pisma Genes.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wystawienie rozwijającego się w łonie matki dziecka na działanie paracetamolu zwiększa ryzyko rozwoju zaburzeń neurologicznych, w tym autyzmu i ADHD ostrzegają autorzy niedawnej metaanalizy. Na łamach BMC Environmental Health ukazała się metaanaliza 46 wcześniejszych badań, w których udział wzięło w sumie ponad 100 000 osób z różnych krajów. Jej autorzy, Diddier Prada z Icahn School of Medicine at Mount Sinai, Beate Ritz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, Ann Z. Bauer z University of Massachusetts oraz Andrea A. Baccarelli z Uniwersytetu Harvarda, wykorzystali Navigation Guide Systematic Review. To złoty standard systematycznych przeglądów badań dotyczących toksykologii i medycyny środowiskowej.
      Wydawany bez recepty paracetamol (acetaminofen) to najczęściej stosowany środek przeciwbólowy w czasie ciąży. Wiadomo, że używa go ponad połowa ciężarnych. Uważany jest za najbezpieczniejszy środek przeciwbólowy, który mogą stosować ciężarne.
      Autorzy metaanalizy przeszukali bazę PubMed pod kątem badań, których autorzy skupili się na istnieniu ewentualnych związków pomiędzy ADHD, autyzmem i zaburzeń neurorozwojowych a używaniem paracetamolu przez matkę w ciąży. Następnie za pomocą Navigation Guide wybrali badania o najwyższej jakości. W ten sposób zidentyfikowali 20 badań dotyczących używania paracetamolu i ADHD, 8 dotyczących używania paracetamolu i autyzmu (ADD) oraz 18 opisujących wpływ zażywania przez ciężarną paracetamolu na wystąpienie u dziecka innych zaburzeń neurorozwojowych (NDD).
      Analiza wykazała, że wśród 46 badań było 25, które wskazały na istnienie pozytywnego związku pomiędzy zażywaniem paracetamolu przez matkę a wystąpieniem zaburzeń u dziecka (dla ADHD było to 14 badań, ASD - 5, NDD - 6). Kolejnych 5 badań wykazało istnienie negatywnego związku, co oznacza, że zażywanie paracetamolu mogło chronić przed zaburzeniami. W tym przypadku wynik taki uzyskano dla 1 badania odnośnie ADHD i 4 dotyczących NDD. Kolejnych 7 badań nie wykazało żadnego związku między lekiem a zaburzeniami, a 9 dało niejednoznaczne wyniki. Naukowcy stwierdzili też, że im wyższej jakości badania, tym częściej wykazywały istnienie pozytywnego związku między środkiem przeciwbólowym a zaburzeniami.
      Autorzy analizy podkreślają, że nie wykazuje ona, iż paracetamol bezpośrednio powoduje zaburzenia. Biorąc jednak po uwagę, jak powszechne jest używanie tego środka, wzywają do ostrożności, przeprowadzenia dodatkowych badań i przejrzenia zaleceń klinicznych.
      Przypominają, że ból również szkodzi i ciężarnej, i jej rozwijającemu się dziecku. Dlatego nie zniechęcają do zażywania paracetamolu, ale apelują do kobiet w ciąży, by przyjmowały go tylko pod nadzorem lekarza, jak najkrócej i w jak najmniejszych dawkach. Kobiety w ciąży nie powinny zaprzestawać przyjmowania leków bez konsultacji z lekarzem. Nieleczony ból czy gorączka również mogą być szkodliwe dla dziecka. Nasza analiza pokazuje, że ważne jest przedyskutowanie najbezpieczniejszych sposobów postępowania i, tam gdzie to możliwe, rozważenie leczenia bólu innymi metodami niż farmakologiczne, mówi doktor Prada.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 1931 roku w grocie Magharat as-Suchul w masywie Góry Karmel w dzisiejszym Izraelu znaleziono pierwszy szkielet rodzaju Homo. Należał on do dziecka w wieku 3–5, które zmarło przed około 140 000 lat i zostało pochowane. Początkowo naukowcy nie mogli dojść do zgody, czy szkielet należał do dziecka H. sapiens, H. neanderthalensis czy też do hybrydy obu gatunków człowieka. Obecnie przyjmuje się, że to anatomicznie współczesny człowiek.
      W czasie wykopalisk niekompletna żuchwa oddzieliła się od reszty szkieletu. Została ona zrekonstruowana, ale brak środkowej części twarzy i części podstawy czaszki uniemożliwiają połączenie jej z resztą. Niedawno zespół złożony z naukowców z francuskiego Narodowego Muzeum Historii Naturalnej, Uniwersytetu w Liège oraz Uniwersytetu w Tel Awiwie podjął się ponownego zbadania szczątków dziecka, wirtualnej rekonstrukcji czaszki oraz określenia jego przynależności gatunkowej.
      Żuchwa dziecka wykazuje prymitywne cechy, z wyraźnym pokrewieństwem z neandertalczykami. Tomografia komputerowa mózgoczaszki wykazała, że sklepie jest niskie, kość potyliczna jest wydłużona ze słabo zaznaczoną płaszczyzną karkową, a otwór wielki umieszczony jest bardziej grzbietowo – w kierunku tyłu – niż u H. sapiens. To cechy charakterystyczne neandertalczyka. Jednak wirtualnie zrekonstruowany prawy błędnik kostny wykazuje współczesną budowę anatomiczną. Co więcej taki mieszany układ cech H. sapiens, neandertalczyków i elementów prymitywnych zauważono też w pozostałej części szkieletu.
      Badania sugerują zatem, że dziecko było hybrydą Homo sapiens i Homo neanderthalensis. Nie może być to całkowitym zaskoczeniem, gdyż w czasie, gdy dziecko zostało pochowane, region ten był miejscem przepływu genów pomiędzy Europą, Afryką i Azją. Jeśli więc dokonana identyfikacja jest prawidłowa, mamy tutaj do czynienia z najstarszą znaną hybrydą H. sapiens i H. neanderthalensis. Co więcej, nie wiemy, kto pochował dziecko, nie możemy więc wykluczyć, że byli to neandertalczycy. Byłby to kolejny dowód, że gatunek ten grzebał swoich zmarłych.
      Ze szczegółami można zapoznać się na łamach pisma L'Anthropologie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Zbiorach Medycznych Instytutu Medycyny Ewolucyjnej Uniwersytetu w Zurychu znajduje się próbka płuc 18-latka, który zmarł podczas pierwszej fazy pandemii hiszpanki. Jego zwłoki poddano autopsji w lipcu 1918 roku. Teraz naukowcy z Uniwersytetów w Bazylei i Zurychu wykorzystali tę próbkę do zsekwencjonowania pierwszego szwajcarskiego genomu grypy hiszpanki. Po raz pierwszy zyskaliśmy dostęp do szwajcarskiej odmiany grypy, która wywołała pandemię w latach 1918–1920. To rzuca nowe światło na dynamikę i sposoby adaptacji wirusa mówi główna autorka badań, Verena Schünemann.
      Porównując genom ze Szwajcarii z genomami uzyskanymi wcześniej w Niemczech i Ameryce Północnej, naukowcy stwierdzili, że ten szwajcarski od samego początku posiadał trzy kluczowe adaptacje pozwalające zarażać ludzi, które przetrwały do końca pandemii. Dwie z tych mutacji uczyniły wirusa bardziej odpornym na działanie ludzkiego układu odpornościowego, trzecia zaś zwiększała jego zdolność do łączenia się z receptorami na powierzchni komórek H. sapiens.
      Na potrzeby badań Szwajcarzy opracowali nową metodę rekonstrukcji materiału genetycznego. W przeciwieństwie bowiem do wywołujących zwykłe przeziębienie adenowirusów, których zapis genetyczny znajduje się w stabilnym DNA, wirusy grypy przechowują swoją informację genetyczną w znacznie mniej stabilnym RNA. Nową metodę będzie można wykorzystać do zrekonstruowania innych wirusów RNA i zweryfikowania prawidłowości dotychczasowych rekonstrukcji.
      Autorzy badań uważają, że ich praca przyda się podczas walki z przyszłymi pandemiami. Lepsze zrozumienie mechanizmów, za pomocą których wirusy długoterminowo adaptują się do organizmu człowieka, pozwoli na opracowanie lepszych modeli przyszłych pandemii, wyjaśnia Schünemann. Takie udoskonalone modele dokładniej pokażą potencjalne drogi rozprzestrzeniania się wirusów i ich zdolność do wywołania infekcji na wielką skalę.
      Uczeni opisali swoją pracę na łamach BMC Biology.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...