Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Czy drzewo większe to drzewo bardziej plenne? Botanicy: niekoniecznie

Rekomendowane odpowiedzi

Wydawałoby się, że zdolność do wytwarzania nasion, owoców czy orzechów będzie rosła wraz ze wzrostem drzew. Badania prowadzone przez naukowców z 13 krajów z całego świata nie potwierdzają jednak tej hipotezy.

Naukowcy zbadali prawie 600 gatunków drzew. Okazało się, że u około 80 proc. z nich płodność osiągała wartość szczytową, gdy drzewa były umiarkowanej wielkości. Potem zaczynała spadać. Pozostałe 20 proc. gatunków niekoniecznie posiada sekretny „eliksir młodości” – zaznaczają naukowcy. I dodają, że gatunki te prawdopodobnie również doświadczają spadku płodności w pewnym wieku. Jednak, aby to stwierdzić, nie ma na razie wystarczająco wielu danych na temat starszych, większych drzew z tej grupy gatunków.

Publikacja autorstwa 59 badaczy z 13 krajów (Chile, Włoch, Kanady, Polski, Francji, Hiszpanii, Szwajcarii, Japonii, Słowenii, Niemiec, Panamy, Portoryko i USA) ukazała się niedawno na łamach Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America. Jednymi z autorów są dr hab. Michał Bogdziewicz z Wydziału Biologii UAM w Poznaniu, dr hab Magdalena Żywiec i Łukasz Piechnik z Instytutu Botaniki im. Władysława Szafera PAN w Krakowie oraz dr Mateusz Ledwon z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie.

Owoce i orzechy drzew stanowią 3 proc. diety człowieka. Są również ważne dla wielu ptaków i małych ssaków, a nasiona drzew są niezbędne do regeneracji lasów. Aby skutecznie zarządzać tymi zasobami i je chronić, musimy wiedzieć, czy prawdopodobne jest wystąpienie spadku płodności oraz w jakim rozmiarze lub wieku może się taki spadek pojawić – mówi kierujący badaniami, dr Tong Qiu z Nicholas School of the Environment na Duke University (USA), cytowany w informacji prasowej związanej z publikacją, przesłanej PAP przez UAM.

Odpowiedź na to pozornie proste pytanie pozostawała jednak dotychczas w sferze domysłów.

Z jednej strony jest niezwykle nieprawdopodobne, aby płodność drzew wzrastała w nieskończoność wraz z wiekiem i wielkością, biorąc pod uwagę to, co wiemy o starzeniu się lub pogarszaniu się funkcji fizjologicznych związanym z wiekiem u ludzi i innych organizmów wielokomórkowych – zauważa James S. Clark, profesor nauk o środowisku z Nicholas School of the Environment na Duke University w Durham (USA).

Z drugiej strony, ściśle mówiąc, nie było jednoznacznych dowodów, aby to obalić – zauważa dr hab. Michał Bogdziewicz, biolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, cytowany w informacji prasowej.

Clark zwraca uwagę, że wiele upraw drzew owocowych jest wymienianych co dwie lub trzy dekady, i że istnieją trudności w monitorowaniu produkcji nasion na drzewach rosnących poza uprawą. Właśnie dlatego większość dotychczasowych badań dotyczących płodności drzew opierała się na zestawach danych, które zawierały głównie młodsze drzewa, które są wciąż zbyt małe lub średnie. Nie mając wystarczających danych na temat produkcji nasion na późniejszych etapach rozwoju osobników naukowcy szacowali te liczby na podstawie średnich z wcześniejszych etapów.

Problem polega na tym, że drzewa niekoniecznie produkują regularną liczbę nasion każdego roku, niezależnie od wielkości i wieku. Mogą występować ogromne różnice z roku na rok i pomiędzy drzewami – od zera nasion w jednym roku do milionów w następnym. Tak więc wykorzystanie średnich obserwacji z przeszłości do prognozowania przyszłej produkcji może prowadzić do sporych błędów – podkreślają naukowcy.

Nowe badanie – jak informują jego autorzy – pozwala uniknąć tego problemu, gdyż zawiera syntezę danych dotyczących produkcji nasion dla 585 670 drzew z 597 gatunków monitorowanych za pośrednictwem sieci MASTIF (Masting Inference and Forecasting). Michał Bogdziewicz z UAM jest jednym z członków tej dynamicznie rozwijającej się grupy badawczej. W ramach stypendium badawczego Bekkera finansowanego przez NAWA przez najbliższe dwa lata będzie pracował w laboratorium Clarka - informuje UAM.

Globalna baza danych stworzona przez sieć zawiera szczegółowe dane, obejmujące często wiele dziesięcioleci wstecz, a dotyczące rocznej produkcji nasion przez drzewa rosnące w ponad 500 różnych miejscach w Ameryce Północnej, Ameryce Południowej, Azji, Europie i Afryce. Nowe obserwacje można łatwo do bazy danych. Może to zrobić każdy.

Dostęp do tak ogromnego repozytorium surowych danych umożliwił Qiu, Clarkowi i ich współpracownikom opracowanie skalibrowanego modelu, aby i dokładnie obliczyć długoterminową płodność drzew.

Dla większości badanych przez nas gatunków, w tym ludzi, jedną z najbardziej podstawowych zmiennych, które mierzymy, jest wskaźnik urodzeń. Dla zwierząt często jest to proste – liczysz jaja w gnieździe lub szczenięta w miocie. Ale kiedy chodzi o drzewa, jest to trudniejsze. Bardzo trudno jest bezpośrednio obserwować, ile nasion jest produkowanych – wyobraźmy sobie liczenie wszystkich żołędzi na 100 letnim buku. Jak pokazuje to badanie, przybliżanie również nie działa. Potrzebny jest inny sposób. Nasz model może rozwiązać ten problem – powiedział Clark.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Quote

700-letnia lipa, która słynie z niezwykłej mocy leczenia zębów, została obgryziona przez pielgrzymów i musiano ogrodzić drzewo metalową siatką.

Drzewo zostało obgryzione i trzeba było je odgrodzić od pielgrzymów siatką! Zachodzi podejrzenie, że wielu spośród pielgrzymów nie było szczepionych :)

Myślałem, że widziałem już wszystko.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Superstulatkowie, osoby które dożyły co najmniej 110 lat, to wciąż wyjątkowe zjawisko. Najdłużej żyjącym człowiekiem, którego wiek został udowodniony, była zmarła w 1997 roku Jeanne Calment. Żyła 122 lata. Naukowcy z Hiszpanii, USA oraz Wielkiej Brytanii postanowili dowiedzieć się czegoś więcej na temat superstulatków i przeprowadzili analizę multiomiczną Marii Branyas, która zmarła w sierpniu 2024 roku w wieku 117 lat i w chwili badań była najstarszą żyjącą osobą na świecie.
      Analizę multiomiczna polega na badaniu wielu cech organizmu i integrowaniu danych dotyczących m.in. genomiki, transkryptomiki, proteomiki czy metabolomiki. Naukowcy przeanalizowali m.in. próbki krwi, kału czy śliny pani Branyas. Sprawdzali bakterie i aktywne geny. Porównali też uzyskane wyniki z wynikami młodszych osób i innych superstulatków.
      Najważniejszym odkryciem było spostrzeżenie, że bardzo zaawansowany wiek nie musi wiązać się ze złym stanem zdrowia.
      Nasze badania wskazują, że niezwykła długowieczność może charakteryzować się współistnieniem dwóch odrębnych i potencjalnie niezwiązanych ze sobą zestawów cech. Z jednej strony mamy tutaj charakterystyczne biomarkery bardzo zaawansowanego wieku, jak skrócone telomery, mutacje klonalne związane z hematopoezą czy starzejącą się populację limfocytów B. Z drugiej strony zachowane jest zdrowie genetyczne, epigenetyczne oraz tkankowe. Widzimy obecność wariantów genów chroniących przed powszechnie występującymi chorobami – jak choroby układy krążenia, cukrzyca, neurodegeneracja – sprawny metabolizm lipidów, chroniący przed stanami zapalnymi mikrobiom jelit oraz epigenom powiązany ze stabilnością chromosomów i spowolnionym starzeniem epigenetycznym. Wszystko to pokazuje, że w pewnych warunkach starzenie się i choroby mogą zostać rozdzielone, co podważa powszechnie panujące przekonanie, iż są ze sobą nierozerwalnie złączone, czytamy na łamach Cell Reports.
      Naukowcy odkryli, że rzadkie warianty genetyczne chroniły panią Braynas przed chorobami serca czy nowotworami, miała niski poziom markerów prozapalnych we krwi, co wskazuje, że jej organizm nie zmagał się ciągle z łagodnym stanem zapalnym, który wywołuje wiele chorób wieku podeszłego.
      Ważnym mechanizmem, który utrzymywał superstulatkę w dobrym stanie zdrowia był mikrobiom jej jelit. Przypominał on mikrobiom młodszej osoby, o czym świadczy odpowiednia liczba mikroorganizmów z rodzaju Bifidobacterium.
      Największym zaś zaskoczeniem było stwierdzenie, że jej wiek biologiczny – oceniony na podstawie DNA – był o całe dekady niższy niż wiek chronologiczny. To sugeruje, że jej ciało nie starzało się tak szybko, jak powinno.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Superstulatkowie, osoby które dożyły co najmniej 110 lat, to wciąż wyjątkowe zjawisko. Najdłużej żyjącym człowiekiem, którego wiek został udowodniony, była zmarła w 1997 roku Jeanne Calment. Żyła 122 lata. Naukowcy z Hiszpanii, USA oraz Wielkiej Brytanii postanowili dowiedzieć się czegoś więcej na temat superstulatków i przeprowadzili analizę multinomiczną Marii Branyas, która zmarła w sierpniu 2024 roku w wieku 117 lat i w chwili badań była najstarszą żyjącą osobą na świecie.
      Analizę multinomiczna polega na badaniu wielu cech organizmu i integrowaniu danych dotyczących m.in. genomiki, transkryptomiki, proteomiki czy metabolomiki. Naukowcy przeanalizowali m.in. próbki krwi, kału czy śliny pani Branyas. Sprawdzali bakterie i aktywne geny. Porównali też uzyskane wyniki z wynikami młodszych osób i innych superstulatków.
      Najważniejszym odkryciem było spostrzeżenie, że bardzo zaawansowany wiek nie musi wiązać się ze złym stanem zdrowia.
      Nasze badania wskazują, że niezwykła długowieczność może charakteryzować się współistnieniem dwóch odrębnych i potencjalnie niezwiązanych ze sobą zestawów cech. Z jednej strony mamy tutaj charakterystyczne biomarkery bardzo zaawansowanego wieku, jak skrócone telomery, mutacje klonalne związane z hematopoezą czy starzejącą się populację limfocytów B. Z drugiej strony zachowane jest zdrowie genetyczne, epigenetyczne oraz tkankowe. Widzimy obecność wariantów genów chroniących przed powszechnie występującymi chorobami – jak choroby układy krążenia, cukrzyca, neurodegeneracja – sprawny metabolizm lipidów, chroniący przed stanami zapalnymi mikrobiom jelit oraz epigenom powiązany ze stabilnością chomosomów i spowolnionym starzeniem epigenetycznym. Wszystko to pokazuje, że w pewnych warunkach starzenie się i choroby mogą zostać rozdzielone, co podważa powszechnie panujące przekonanie, iż są ze sobą nierozerwalnie złączone, czytamy na łamach Cell Reports.
      Naukowcy odkryli, że rzadkie warianty genetyczne chroniły panią Braynas przed chorobami serca czy nowotworami, miała niski poziom markerów prozapalnych we krwi, co wskazuje, że jej organizm nie zmagał się ciągle z łagodnym stanem zapalnym, który wywołuje wiele chorób wieku podeszłego.
      Ważnym mechanizmem, który utrzymywał superstulatkę w dobrym stanie zdrowia był mikrobiom jej jelit. Przypominał on mikrobiom młodszej osoby, o czym świadczy odpowiednia liczba mikroorganizmów z rodzaju Bifidobacterium.
      Największym zaś zaskoczeniem było stwierdzenie, że jej wiek biologiczny – oceniony na podstawie DNA – był o całe dekady niższy niż wiek chronologiczny. To sugeruje, że jej ciało nie starzało się tak szybko, jak powinno.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mikko Myrskylä, dyrektor Instytutu Badań Demograficznych im. Maxa Plancka i jego zespół pokazali, w jaki sposób inwestycja w edukację pozwala na zrekompensowanie makroekonomicznych strat spowodowanych spadkiem płodności i starzeniem się społeczeństwa. Naukowcy wykorzystali dane z Finlandii do przeprowadzenia symulacji pokazującej, w jaki sposób gospodarka kurczy się przy niskim przyroście naturalnym i w jaki sposób inwestycje w edukację kompensują brak siły roboczej.
      Nie od dzisiaj wiemy, że osoby z wyższym wykształceniem pracują dłużej, są bardziej produktywni, cieszą się lepszym zdrowiem i dłużej żyją. Długotrwały niski przyrost naturalny powoduje zmianę struktury społecznej i spadek odsetka osób pracującym w porównaniu z osobami niepracującymi. To poważne wyzwanie dla wielu współczesnych państw.
      Naukowcy opublikowali na łamach pisma Demography wyniki swoich badań nad wpływem niewielkiego zwiększenia inwestycji na edukację w przeliczeniu na dziecko. Utrzymali przy tym ogólny poziom inwestycji pomiędzy scenariuszem wyższej i niższej dzietności na tym samym poziomie. Na przykład, jeśli w scenariuszu wyższej dzietności liczba dzieci wynosi 100 i w edukację każdego z nich zainwestujemy 100 euro, to wydamy 10 000 euro. W scenariuszu niższej dzietności zakładamy, że liczba dzieci wynosi 80, ale inwestujemy w nie te same 10 000 euro, co daje 125 euro na dziecko, wyjaśnia Myrskylä. Na podstawie danych zebranych w Finlandii stwierdzono, że ta większa inwestycja na głowę przekłada się na 1 rok dłuższej edukacji.
      Naukowcy postanowili sprawdzić, co się dzieje na poziomie makroenonomicznym jeśli pracuje mniej osób, ale dzięki lepszemu wykształceniu są one bardziej produktywne i pracują dłużej. Jaki ma to wpływ na system emerytalny? Z ich symulacji wynika, że lepsze wykształcenie kompensuje mniejsza liczbę osób pracujących i wydatki na emerytury w stosunku do sumy wynagrodzeń pozostają na mniej więcej tym samym poziomie.
      To bardzo dobra wiadomość, szczególnie w sytuacji, gdy dotychczasowa polityka państwa nie powoduje zwiększenia przyrostu naturalnego. Badacze brali pod uwagę dane z Finlandii, ale uważają, że wnioski są uniwersalne. Uważamy, że nasze spostrzeżenia można przełożyć na inne kraje Europy, chyba że w którymś z nich ogólny poziom edukacji jest już tak duży, że dodatkowe inwestycje w edukację nie zwiększają produktywności. Nie sądzę jednak, by taki kraj istniał, stwierdza Mikko Myrskylä.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Długoterminowe badania prowadzone w Szwajcarii pokazują, że osiedla z wieloma odpowiednio zaaranżowanym drzewa zapewniają swoim mieszkańcom nie tylko lepszą jakość życia, ale również dłuższe życie. Naukowcy wykazali istnienie silnej korelacji pomiędzy terenami zielonymi, a mniejszym ryzykiem zgonu. Do zbadania pozostały szczegółowe mechanizmy korzystnego wpływu odpowiedniej pokrywy drzew na zdrowie mieszkańców.
      Drzewa oczyszczają powietrze, zapewniają cień, obniżają temperatury w upalne letnie dni i zachęcają ludzi do wyjścia na zewnątrz. Dlatego w wielu miastach prowadzone są ambitne programy sadzenia drzew i organizacji terenów zielonych. Okazuje się jednak, że dużo zależy od samego zaaranżowania tych terenów. Istnienie takiego związku odkryli naukowcy z Politechniki Federalnej w Zurychu oraz Narodowego Uniwersytetu Singapuru.
      Naukowcy przyjrzeli się danym dotyczącym zdrowia i dobrostanu ponad 6 milionów osób. Dla każdej z nich określili też pokrywę drzew w promieniu 500 metrów od miejsca jej zamieszkania, skupiając się zarówno na powierzchni zajmowanej przez drzew, jak i ich rozkładowi w przestrzeni oraz stopniowi izolacji poszczególnych zgrupowań drzew. Wykazali w ten sposób, że istnieje silna korelacja pomiędzy ilością i rozkładem przestrzennym drzew, a śmiertelnością. Osoby, które mieszkają na terenach z dużą liczbą drzew, zajmujących rozległe obszary, są w znacznie mniejszym stopniu narażone na przedwczesny zgon, niż ci, który mieszkają tam, gdzie drzewa są rzadkością. Związek ten widać szczególnie mocno na obszarach miejskich o dużym zanieczyszczeniu powietrza i wysokich temperaturach.
      Dengkai Chi, główny autor badań, mówi: Jeszcze nie potrafimy określić dokładnego związku przyczynowo-skutkowego, ale przyjrzeliśmy się takim czynnikom jak wiek, płeć, status społeczno-ekonomiczny i widzimy jasną korelację. Nasze badania pokazują, że ludzie odnoszą korzyści nie tylko z obecności drzew, ale z odpowiedniego ich rozłożenia w przestrzeni.
      Uczony dodaje, że aby w pełni wykorzystać prozdrowotny potencjał drzew miasta powinny zadbać nie tylko o jak największa ich liczbę, ale też o to, by tworzyły one ciągłe przestrzenie. Powinno się łączyć izolowane obszary zielone, tworzyć całe bulwary obsadzone drzewami. Z badań wynika, że bardziej skoncentrowane obszary zieleni mają większy pozytywny wpływ na zdrowie niż niewielkie izolowane wyspy. Wstępne wyniki badań pokazują też, że takie obszary zielone powinny znajdować się w całym mieście, by mieszkańcy mieli do nich łatwy dostęp.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badacze z Instytutu Rozwoju Człowieka im. Maxa Plancka przeprowadzili metaanalizę, której celem było określenie, jakie osoby są najbardziej podatne na nieprawdziwe informacje i dlaczego. Naukowcy wzięli pod uwagę między innymi takie czynniki jak wiek, wykształcenie, poglądy polityczne czy zdolność do analitycznego myślenia. Z ich analizy wynika, że osoby lepiej wykształcone równie łatwo jak mniej wykształcone ulegają fake newsom, a osoby starsze lepiej niż młodsze odróżniają informacje nieprawdziwe od prawdziwych.
      Około 5 miliardów ludzi korzysta obecnie z mediów społecznościowych, a rozpowszechniane w nich nieprawdziwe informacje – szczególnie w czasie wyborów – stanowią coraz większy problem. Zjawisko ulegania takim fałszywym informacjom jest przedmiotem intensywnych badań naukowych. Doktorant Mubashir Sultan wraz z kolegami przeprowadzili metaanalizę badań dotyczących mieszkańców USA i ich podatności na nieprawdziwe informacje. Uczeni chcieli sprawdzić, jaki wpływ na ocenę wiarygodności informacji mają takie czynniki jak poziom edukacji, płeć, wiek, poglądy polityczne, identyfikacja polityczna, zdolność do analitycznego myślenia czy rozumowanie umotywowane.
      Badacze nie zauważyli, by poziom edukacji wpływał na zdolność do odróżniania informacji fałszywych od prawdziwych. Jest to sprzeczne z rozpowszechnionym mniemaniem, jakoby osoby lepiej wyedukowane były mniej podatne na manipulacje. Równie nieprawdziwe, a może nawet bardziej, okazało się przekonanie dotyczące wieku. Starsze osoby są często uważane za bardziej podatne na fake newsy. Tymczasem analiza wykazała, że jest wręcz przeciwnie. Lepiej niż osoby młodsze potrafią odróżnić fałszywe nagłówki od prawdziwych.
      Pewną rolę odgrywała identyfikacja polityczna. Zwolennicy partii Republikańskiej łatwiej ulegali dezinformacji i częściej niż zwolennicy Demokratów uważali fałszywe nagłówki za prawdziwe. Generalnie jednak ludzie mają tendencję do uważania za prawdziwe tych informacji, które potwierdzają ich własne poglądy i odrzucania informacji przeciwnych. Szczególnie podatne na taką dezinformację są zaś osoby o... lepszych zdolnościach analitycznych. O ile bowiem osoby takie lepiej radzą sobie z dezinformacją w ogóle, łatwiej niż inni odróżniają fałszywe nagłówki prasowe od prawdziwych, to tam, gdzie dotyczy to kwestii politycznych, ich poglądów, radzą sobie gorzej. Dzieje się tak, gdyż uruchamiają wówczas mechanizm rozumowania umotywowanego, które ma chronić ich poglądy, wartości i tożsamość polityczną.
      Jednak najsilniejszy wpływ na ocenę czy informacja jest prawdziwa, czy fałszywa, miała jej powtarzalność. Jeśli badani widzieli już wcześniej jakiś nagłówek prasowy, to częściej uznawali go za prawdziwy niż w przypadku nagłówków, których nie widzieli. To pokazuje, jak niebezpieczne jest powtarzalne wystawienie na dezinformację, szczególnie w mediach społecznościowych.
      Metaanaliza została wykonana na podstawie surowych danych z 31 eksperymentów naukowych przeprowadzonych w USA w latach 2006–2023. W badaniach tych wzięło udział łącznie 11 561 osób w wieku od 18 do 88 lat. Analiza to część szerzej zakrojonego programu badawczego nad dynamiką środowisk internetowych. Celem programu jest zrozumienie, w jaki sposób cyberprzestrzeń wpływa na postawy i zachowania ludzi.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...