Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Udało się uratować uśmiechniętego żółwia. Przyszłość gatunku wciąż wisi na włosku

Rekomendowane odpowiedzi

„Uśmiechnięty” żółw birmański, Batagur trivittata, został ocalony przed zagładą. Gatunek jest jednak wciąż krytycznie zagrożony, a na wolności żyje prawdopodobnie jedynie 5 lub 6 samic i 2 samce. Do roku 2002 sądzono, że gatunek wyginął.

We wspomnianym 2002 roku jednego z przedstawicieli gatunku kupił na chińskim targu amerykański kolekcjoner żółwi. Wtedy też świat dowiedział się, że Batagur trivittata jeszcze istnieje. Ten pochodzący z Mjanmy gatunek był niegdyś bardzo rozpowszechniony w tamtejszych rzekach. Jednak ludzie niemal doszczętnie go wytępili. Do tego stopnia, że uznano, iż wymarł.
Gdy jednak okazało się, że pojedyncze sztuki przetrwały, rozpoczął się wielki wyścig z czasem.

Teraz Wildlifa Conservation Society i Turtle Survival Alliance poinformowały, że w ośrodku hodowlanym we wsi Limpha w Mjanmie przebywa już niemal 1000 Batagurów trivittata. Jednocześnie ukazał się pierwszy w historii naukowy opis młodego przedstawiciela tego gatunku.

Batagur trivittata wyróżnia wygląd jego głowy. Żółw wydaje się uśmiechać, ma zadarty nos i wytrzeszczone oczy. Samice tego gatunku są wyraźnie większe od samców. Mają przy tym znacznie przytłumione kolory. Samce są bardziej kolorowe, szczególnie w czasie sezony godowego, gdy chwalą się jasnym zielono-niebieskim i żółtym ubarwieniem.

Mimo tego, że w ostatnich latach w ośrodku hodowlanym na świat przyszły setki żółwi, przyszłość gatunku wciąż jest bardzo niepewna. Na wolności pozostały pojedyncze sztuki. Trwa obecnie walka o zachowanie dzikiej populacji Batagura trivittata. Naukowcy spróbują też wypuścić część z hodowanych żółwi na wolność i będą sprawdzali, jak zwierzęta sobie poradzą.

Niestety, w wyniku działalności człowieka nad wieloma gatunkami żółwi wisi widmo zagłady. Wiemy, że spośród 356 gatunków i 122 podgatunków żółwi od roku 1500 wyginęło 7 gatunków i 3 podgatunki. Obecnie aż połowa gatunków uznawana jest za zagrożone wyginięciem.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
44 minuty temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Jednak ludzie niemal doszczętnie go wytępili. Do tego stopnia, że uznano, iż wymarł.

Z powodu konkurencji o zasoby, czy taki smaczny jest? Bo jeśli to konkurencja spowodowała wytępienie, to odtworzenie się nie uda. Zasobów nie przybywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Testy broni atomowej mają daleko idące konsekwencje, od zmiany wzorców opadów, po pozostawienie warstwy radionuklidów, która – być może – wyznaczy początek nowej epoki geologicznej. Naukowcy od dawna próbują znaleźć wiarygodną metodę śledzenia, pozostałych po testach, pierwiastków promieniotwórczych w ciałach zwierząt. Właśnie odkryli miejsce, gdzie pierwiastków tych można szukać. Jak czytamy na łamach PNAS Nexus, skorupy żółwi zawierają ślady testów jądrowych z przeszłości.
      Uczeni przebadali tarczki z karapaksów czterech żółwi, które mogły zakumulować uran z testów jądrowych. Materiał został zebrany w roku 1978 na Wyspach Marshalla, w 1959 na Pustyni Mojave, w 1985 w Karolinie Południowej i w 1962 w Oak Ridge Reservation. Jako kontrolna posłużyła blaszka z 1999 roku z Pustyni Sonora. Co prawda pewien poziom uranu jest naturalnie obecny w środowisku, jednak we wszystkich czterech pierwszych blaszkach uczeni znaleźli poziomy uranu odpowiadające testom. Nadmiarowego uranu nie było jedynie w materiale z pustyni Sonora.
      Najbardziej rzucający się w oczy był przykład żółwia z 1978 roku z Wysp Marshalla. Zwierzę pochodziło z atolu Enewetak gdzie, wraz z atolem Bikini, w latach 1946–1958 przeprowadzono 67 prób atomowych. Materiał pobrano 20 lat po zakończeniu testów, a naukowcy uważają, że zwierzęcia nie było na świecie, gdy próby były prowadzone. Jednak poziom uranu w jego skorupie świadczy o tym, że wchłonęło ono radionuklidy ze środowiska, prawdopodobnie wraz z pokarmem.
      Naukowcy uważają, że skorupy żółwi mogą być lepszym wskaźnikiem obecności radionuklidów niż pierścienie drzew, bowiem pierwiastki zawarte w drzewach mogą czasem migrować pomiędzy pierścieniami. W przypadku skorupy żółwi do takich migracji pomiędzy poszczególnymi warstwami nie dochodzi, więc zapis w ich skorupach jest bardziej wiarygodny. Badania sugerują również, że i inne organizmy o sekwencyjnej fazie wzrostu, jak koralowce kolce kaktusów, również mogą zawierać cenne informacje z przeszłości.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gatunki ptaków o unikatowych cechach fizycznych są najbardziej zagrożone wyginięciem, informuje Brytyjskie Towarzytwo Ekologiczne (BSE – British Ecological Society). Badania, których autorzy przeanalizowali cechy fizyczne (jak np. kształt dzioba czy rozpiętość skrzydeł) 99% żyjących gatunków ptaków, zostały opublikowane w wydawanym przez BSE piśmie Functional Ecology.
      Badacze, na czele których stali naukowcy z Imperial College London zauważyli, że najbardziej unikatowe gatunki – takie o niezwykłych i rzadkich cechach fizycznych – są najbardziej zagrożone. Jako że ich niezwykłe cechy powstały w wyniku dostosowania się do unikatowej roli, jaką pełnią w środowisku, wyginięcie tych gatunków może mieć zgubne skutki dla ekosystemów, w których żyją.
      Naukowcy przeprowadzili symulację, w której założyli wyginięcie wszystkich gatunków klasyfikowanych obecnie jako zagrożone i bliskie zagrożenia. Okazało się, że w takim scenariuszu dochodzi do znacznie większej redukcji zróżnicowanie morfologicznego ptaków, niż w scenariuszu, gdy znikają losowo wybrane gatunki. To zaś oznacza, że najbardziej narażone na wyginięcie są właśnie te unikatowe.
      Wśród unikatowych i zagrożonych są np. fregata białobrzucha występująca endemicznie na Wyspie Bożego Narodzenia czy migrujący co roku z Alaski na południe Pacyfiku i używający narzędzi kulik alaskański. Z naszych badań wynika, że wymieranie najprawdopodobniej usunie najbardziej unikatowe gatunki z drzewa filogenetycznego ptaków. Ich utrata będzie wiązała się z utratą wyspecjalizowanych ról, jakie odgrywają w ekosystemie. Jeśli nie ochronimy tych gatunków, funkcjonowanie ekosystemów zostanie mocno zaburzone, mówi jeden z autorów badań, Jarome Ali, doktorant z Princeton University.
      Naukowcy wykorzystali podczas swoich badań bazę danych, w której znajdują się m.in. dane z pomiarami cech fizycznych 9943 gatunków ptaków. Nie brali pod uwagę kiwi, gdyż uznali ja za ekstremum morfologiczne. Dane te analizowali w połączeniu z informacjami na temat aktualnego statusu gatunków publikowanymi w Czerwonej księdze gatunków zagrożonych.
      Mimo, że badania wykazały, iż unikatowe ptaki są bardziej narażone, nie można na ich podstawie stwierdzić, jaki istnieje tutaj związek. Być może polega on na tym, że wysoce wyspecjalizowane organizmy mają mniejsze możliwości przystosowania się do zmieniających się warunków, a działania człowieka mają największy wpływ na gatunki wypełniające unikatowe role w ekosystemach. Potrzeba jednak więcej badań na ten temat, mówi Ali.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W subtropikalnych morzach górnej kredy w pobliżu dzisiejszej Europy, powszechnie występowały żółwie morskie. Jednak, w przeciwieństwie do współczesnych im żółwi dzisiejszej Ameryki Północnej, europejskie żółwie były nieduże. Długość karapaksu żadnego europejskiego taksonu nie przekraczała 1,5 metra. Tymczasem w okolicach dzisiejszej Ameryki Północnej występowały giganty z rodzaju Archelon i Protostega, których karapaks miał ponad 3 metry długości. Teraz w Hiszpanii znaleziono zwierzę, które niemal dorównywało im wielkością.
      Naukowcy z Universitat Autònoma de Barcelona poinformowali na łamach Scientific Reports, że długość ciała Leviathanochelys aenigmatica gen. et sp. nov., wynosiła imponujące 3,7 metra. Nie był on co prawda tak długi jak Archelon, był za to nieco szerszy i należy do największych żółwii historii. Współautor opisu nowego gatunku, doktor Dr Àngel Hernández Luján, uważa, że może być to pierwszy z wielkich żółwi Europy. Jesteśmy optymistami i sądzimy, że możliwe jest znalezienie większej liczby gatunków olbrzymich europejskich żółwi. Wcześniej w Europie znajdowano pojedyncze szczątki wielkich żółwi, jednak żaden nie był tak kompletny jak Leviathanochelys.
      Dotychczas największym europejskim żółwiem był Allopleuron hoffmanni o karapaksie dochodzącym do 1,5 metra długości. Teraz hiszpańscy badacze, na podstawie zachowanego fragmentu obręczy miednicy oraz tylnej części karapaksu, stwierdzili, że Leviathanochelys aenigmatica dorównywał amerykańskim gigantom.
      Doktor Sandra Chapman z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie mówi, że odkrycie jest kolejnym elementem układanki dotyczącej ewolucji żółwi i wspiera hipotezę, że przed epizodem wyginięcia występowały zwierzęta o ekstremalnie dużych rozmiarach, a po nim dominowały mniejsze, ale wciąż duże.
      Obecnie największymi żyjącymi żółwiami są żółwie skórzaste. Zwykle długość ich ciała sięga 2 metrów, chociaż w National Museum w Cardiff znajduje się okaz o niemal 3-metrowej długosci. W porównaniu z żółwiami żyjącymi pod koniec kredy, ich współcześni potomkowie nie są tak duzi. Żółwie nie osiągnęły już olbrzymich rozmiarów, dodaje Chapman.
      Z kolei największym słodkowodnym żółwiem, jak żył na Ziemi, był Stupendemy geographica, o długości karapaksu sięgającej niemal 3 metrów.
      Pierwszym zidentyfikowanym gigantycznym żółwiem morskim był Protostega gigas opisany w latach 70. XIX wieku przez Edwarda Drinkera Copa. Kolejne znaleziska dowiodły, że zwierzęta z tego gatunku mogły mieć długość do 4,2 metra. Natomiast w ostatnich latach XIX wieku odkryto gatunek Archelon ischyros. Z czasem znaleziono przedstawiciela tego gatunku, który liczył sobie aż 4,6 metra długości. Do dzisiaj osobnik ten, imieniem Brigitta, dzierży tytuł największego żółwia w historii.
      Do odkrycia L. aenigmatica doszło przypadkiem. Turysta wędrujący po Pirenejach natknął się w pobliżu wsi Coll de Nargó na fragmenty kości. Zostały one zebrane przez przedstawicieli lokalnego muzeum i przez lata nikt się nimi ni interesował. W 2021 roku kości zbadał Oscar Castillo‑Visa i rozpoczął wykopaliska w miejscu ich znalezienia. To tam właśnie odkrył europejskiego giganta.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na wodach Zatoki Bengalskiej uratowano od niechybnej śmierci dwa słonie, zapędzone przez ludzi do oceanu. Zwierzęta, które odłączyły się od swego rodzimego stada w Mjanmie, trafiły do Bangladeszu, gdzie niemal straciły życie.
      Po odłączeniu od stada, słonie przepłynęły rzekę i znalazły się na terytorium Bangladeszu. Tam lokalni mieszkańcy, przerażeni ponoć wcześniejszymi niebezpiecznymi spotkaniami ze słoniami, zapędzili zwierzęta na plażę. Przez cztery dni tysiące gapiów krążyło wokół przerażonych zwierząt, które nie miały ani co jeść, ani co pić na piaszczystej plaży. W końcu zdesperowane zwierzęta weszły do oceanu i zaczęły płynąć w głąb Zatoki Bengalskiej. Tam zauważył je lokalny rybak, który wraz z władzami za pomocą lin zawrócił słonie na brzeg.
      Lokalny urzędnik, Syed Ashiq Ahmed zapewnił, że słonie otrzymały pożywienie i zostaną przetransportowane do najbliższego lasu.
      Ludzie coraz bardziej niszczą habitaty słoni, wycinając lasy w celu pozyskania drzewa, pod uprawy rolne. Coraz częściej dochodzi też do pożarów lasów. Jakby jeszcze tego było mało, w ostatnich latach jeden z najważniejszych szlaków migracji słoni w regionie został zablokowany, gdyż założono tam obozy dla uchodźców Rohingja z Mjanmy. Przez takie postępowanie ludzi słonie są zmuszane do zmian swoich tras migracji, co naraża je na liczne dodatkowe niebezpieczeństwa.
      Raquibul Amin, regionalny lider International Union for Conservation of Nature poinformował, że to już czwarty podobny incydent w bieżącym roku. Ekolog wezwał władze Mjanmy i Bangladeszu do lepszej współpracy w celu monitorowania ruchu słoni i podjęcia działań na rzecz zmniejszenia liczby konfliktów pomiędzy ludźmi a słoniami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed około 40 000 lat z powierzchni Ziemi zniknęli neandertalczycy. Do dzisiaj nie wiemy, dlaczego tak się stało. Powstały na ten temat liczne hipotezy, jednak przez długi czas dominowała jedna, mówiąca o przegranej konkurencji z Homo sapiens. Obecnie jesteśmy jednak świadkami powolnego odsyłania jej do lamusa. Naukowcy z Uniwersytetu w Leiden i Michgan State University przeprowadzili ankiety wśród paleoantropologów. Okazało się, że większość specjalistów nie wyznaje obecnie poglądu, jakoby to H. sapiens przyczynił się do zagłady H. neanderthalensis.
      Krist Vaesen, Gerrit Dusseldrop i Mark Brandt przeprowadzili ankietę wśród czynnych zawodowo paleoantropologów. Z uzyskanych odpowiedzi wynika, że wśród specjalistów przeważa pogląd, iż neandertalczycy wyginęli w wyniku zmian demograficznych, a nie środowiskowych czy wskutek konkurencji z H. sapiens.
      Zniknięcie neandertalczyków do wielka zagadka. Byli oni bardzo podobni do człowieka współczesnego i z powodzeniem przez 400 000 lat żyli w Eurazji. Wydaje się zatem, że posiadali wszystkie konieczne cechy, by przetrwać. Jednak wymarli. A zniknięcie tego gatunku jest dla nas o tyle interesujące, że zbadanie czynników, które się do tego przyczyniły, może sporo powiedzieć nam o naszym sukcesie i ewentualnej porażce jako gatunku.
      Istnieją trzy główne hipotezy na temat przyczyn zniknięcia neandertalczyków. Pierwsza, i najbardziej rozpowszechniona, mówi o przegranej konkurencji z H. sapiens o ograniczone zasoby. Druga wspomina o kwestiach demograficznych czyli m.in. małych grupach, w których dochodziło do krzyżowania się między krewnymi. Trzecia zaś wspomina o czynnikach środowiskowych, zmianach, z którymi neandertalczycy sobie nie poradzili.
      Wyniki naszych badań były dla nas zaskoczeniem. Hipoteza o przegranej konkurencji jest tak bardzo zakorzeniona w ludzkich przekonaniach, w tym w przekonaniach naukowców... Spodziewaliśmy się, że obecnie specjaliści wspierają tę hipotezę. Okazało się jednak, że nie, mówi Gerrit Dusseldorp. Jego zdaniem do zmiany paradygmatu w nauce doszło wskutek ostatnich odkryć, które czynią hipotezę o konkurencji mniej prawdopodobną. Okazało się, m.in., że neandertalczycy wytwarzali smołę, której używali do mocowania grotów i że to ich dziełem są rysunki naskalne w niektórych hiszpańskich jaskiniach. To dowodzi, że poziomem inteligencji wcale nie odstawali od H. sapiens. Wydaje się, że neandertalczycy byli równie mądrzy co Homo sapiens, o ile tylko porównamy jednocześnie żyjących przedstawicieli obu gatunków, mówi Dusseldrop.
      Nowe badania powodują, że coraz większa liczba naukowców wątpi, by H. sapiens wyparł mniej inteligentnych neandertalczyków czy też lepiej potrafił przystosować się do zmian warunków środowiskowych. Obecnie większość specjalistów wskazuje na czynniki demograficzne, jako prawdopodobną zagładę gatunku. Neandertalczycy, na przykład, żyli w mniejszych grupach niż H. sapiens. Chów wsobny i brak zróżnicowania genetycznego mogły odkrywać rolę. Ponadto niektóre grupy neandertalczyków mogły połączyć się z grupami H. sapiens. Wskazuje na to pewien odsetek neandertalskich genów w naszym DNA.
      Dusseldorp i jego zespół sprawdzili też, czy poglądy na temat zagłady neandertalczyków mają związek z poglądami politycznymi respondentów. Niejednokrotnie słyszeliśmy, że naukowcy o poglądach prawicowych sądzą, że przyczyną zagłady neandertalczyków była przegrana konkurencja z H. sapiens, a osoby o poglądach lewicowych wspierają hipotezę o czynnikach demograficznych. Okazało się to nieprawdą.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...