Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Siedzisz w domu? Zwiedź muzeum, ukończ kurs na Harvardzie, pokoloruj manuskrypt – KopalniaWiedzy poleca

Rekomendowane odpowiedzi

Epidemia COVID-19 spowodowała, że wielu z nas spędza w domach znacznie więcej czasu, niż dotychczas. Dlaczego nie wykorzystać tego czasu do zwiedzania polskich i zagranicznych muzeów, ukończenia kursu na którejś z prestiżowych światowych uczelni czy na kolorowaniu średniowiecznych manuskryptów i współczesnych grafik, zarówno tych dla dzieci, jak i naukowych. Chcielibyśmy zaproponować Wam coś innego, niż oglądanie telewizji, granie na komputerze i sprzątanie mieszkania lub składanie mebli. Oto, co dla Was znaleźliśmy.

Na początek – kolorowanki

Od 2016 roku New York Academy of Medicine prowadzi interesujący projekt Color Our Collections. Do jego udziału zaprasza biblioteki, archiwa, instytucje kulturalne i naukowe, by te przygotowały wersje PDF swoich zbiorów i udostępniły je nam do pokolorowania. W ubiegłym roku w projekcie udział wzięło 113 instytucji z całego świata, które udostępniły  niezwykłe dzieła. Można było kolorować współczesne i średniowieczne atlasy anatomii człowieka, plany miast sprzed kilkuset lat, rysunki botaników, obrazy z dzieł religijnych czy filozoficznych, rysunki dla dzieci i wiele, wiele innych.

Ubiegłoroczna edycja jest zakończona, jednak nam udało się odnaleźć kilka działających odnośników, pod którymi znajdziecie naprawdę wyjątkowe dzieła. Zapraszamy więc do skorzystania z Berkshire Record Office Coloring Book 2019, American Bookbinders Museum Coloring Book, Bibliothèque nationale de France Coloring Book 2019, Amguedddfa Cymru – National Museum Wales Coloring Book, Historical Medical Library of the College of Physicians of Philadelphia [PDF], Countway Library Uniwersytetu Harvarda [PDF], Richardson-Sloane Special Collections Center Coloring Book [PDF], Royal College of Physicians [PDF], New York Academy of Medicine [PDF] czy Litewskiego Muzeum Sztuki [PDF]. Szczególnie cenny jest tutaj pierwszy z odnośników, do Berkshire Record Office Coloring Book 2019, gdyż po wejściu po prawej stronie mamy menu prowadzące do archiwalnych i tegorocznych materiałów. Warto spróbować z nich skorzystać.

Tegoroczna edycja Color Our Collections rozpoczęła się na początku lutego. Niestety, w chwili pisania tego tekstu są poważne problemy z dostępem do serwera. Najwyraźniej sporo osób postanowiło w obecnej sytuacji zająć się kolorowankami. Jeśli jednak jesteśmy cierpliwi, warto spróbować połączyć się z https://library.nyam.org/colorourcollections/. Przy odrobinie szczęścia będziemy mogli skorzystać z niezwykłych skarbów tam udostępnionych. Nam udało się połączyć z Brunel University Special Collections Coloring Book 2020 oraz PDF, Jewish Museum of Maryland Coloring Book 2020 [PDF], Western University Archives Coloring Book 2020 oraz PDF, a także Onslow County Museum Coloring Book 2020 oraz PDF. Również pod niektórymi z tych odnośników po prawej stronie znajdziemy menu z łączami do całej kolekcji.

Życzymy powodzenia, cierpliwości i świetnej zabawy.

A gdy w domu nie ma kredek...

Wiele uczelni wyższych z całego świata udostępnia, płatne i bezpłatne, kursy online. W ten sposób na wyciągnięcie ręki mamy olbrzymią ofertę edukacyjną, w tym z propozycji najlepszych uczelni na świecie, jak Uniwersytet Harvarda, Cambridge, Yale, Oxford, MIT, Cornell, Stanford i wiele innych. Naprawdę każdy znajdzie tam coś dla siebie. Bardzo wiele kursów jest bezpłatnych, a potwierdzeniem ich ukończenia jest wystawiony w formie elektronicznej dyplom. Za niewielką opłatą otrzymamy wydrukowany dyplom. Za inne kursy trzeba zapłacić, jednak koszt ich ukończenia jest nieporównywalny z kosztami wyjazdu za granicę i studiowaniu na miejscu.

A wybór kursów może przyprawić o zawrót głowy. Nauka biznesowego angielskiego, sztuczna inteligencja, podstawy międzynarodowych praw człowieka, wstęp do filozofii, analiza danych z wykorzystaniem języka Python, podstawy hiszpańskiego, rynki finansowe, wprowadzenie do teorii muzyki, sieci neuronowe i głębokie uczenie się, wykłady z języka i kultury australijskich Aborygenów z ludu Noongar, miejsce natury w filozofii chińskiej, wprowadzenie do psychologii społecznej, architektura platformy Google Cloud, greka starożytna, pisanie scenariuszy filmowych, język migowy, bezpieczeństwo cyfrowe a prawa człowieka, średniowieczne sagi islandzkie, IX symfonia Beethovena, programowanie w języku R, terroryzm i antyterroryzm, Chiny od Mongołów do Mingów. I można tak wymieniać bez końca.

Gdzie znajdziemy te perełki? Polecamy serwisy Coursera, edX oraz Class Central.

Czas na wycieczkę do muzeum

Gdy już pokolorowaliśmy manuskrypt i poznaliśmy podstawy fizyki kwantowej, czas ruszyć się z domu. Swoje wirtualne podwoje otwiera dla nas British Museum, gdzie zobaczymy jedne z najstarszych narzędzi kamiennych pochodzących sprzed 2 milionów lat, sumeryjską srebrną lirę z około 3000 roku przed Chrystusem, hełm z brązu z Italii sprzed powstania Cesarstwa Rzymskiego, nie mówiąc już o słynnym kamieniu z Rosetty czy ceramice sprzed 2000 lat pochodzącej z Ameryki Północnej. Nie brakuje tam też współczesnych dzieł sztuki, jak tradycyjne ubrania z Polinezji czy obrazy meksykańskich artystów z przełomu XIX i XX wieku.

Miłośnicy impresjonizmu, postimpresjonizmu oraz sztuki współczesnej powinni być zachwyceni kolekcją, jaką udostępniło nowojorskie Muzeum Guggenheima. A z Nowego Jorku już tylko kliknięcie myszką dzieli nas od Narodowej Galerii Sztuki w Waszyngtonie, gdzie zwiedzimy wystawę amerykańskiej mody z lat 1740–1895 oraz wystawę holenderskiego malarza epoki baroku, Johannesa Vermeera.

Z kolei paryskie Musee d'Orsay udostępniło nam dziesiątki dzieł francuskich artystów z lat 1848–1914. Możemy tam podziwiać m.in. Moneta, Cezanne'a i Gaugina. Chwilę później znajdziemy się w Narodowym Muzeum Sztuki Współczesnej w Seulu, gdzie na sześciu piętrach zobaczymy dzieła koreańskich i zagranicznych artystów.

Nie wszyscy jednak są miłośnikami czasów współczesnych. Tych zapraszamy do berlińskiego Pergamonu. Zobaczymy tam m.in. Bramę Isztar, jedną z bram Babilonu oraz Wielki Ołtarz Zeusa.

Miłośników malarstwa wypada zaprosić do Rijksmuseum w Amsterdamie, gdzie będą podziwiali największe dzieła złotego wieku holenderskiego malarstwa, w tym obrazy Vermeera i Rembrandata oraz do Muzeum Van Gogha, gdzie znajdą ponad 200 obrazów, 500 rysunków i 750 listów mistrza.

Cóż jeszcze można zaproponować? W J. Paul Getty Museum w Los Angeles zobaczymy europejską sztukę z okresu ponad 1000 lat, w Narodowym Muzeum Antropologii w Mexico City obejrzymy sztukę i zabytki z prehiszpańskiego Meksyku. Możemy też zwiedzić Galerię Uffizich we Florencji, Muzeum Sztuki w Sao Paulo. I nie zapominajmy o Luwrze.

Nie trzeba jednak udawać się za granicę, by zwiedzić muzeum. W Polsce zapraszają muzeum Auschwitz-Birkenau czy wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO Cerkiew Opieki Bogurodzicy w Owczarach, gdzie zobaczymy barokowy ikonostas i ołtarze boczne. Odwiedzić też można jedną z najstarszych polskich cerkwi w Karpatach, cerkiew św. Jakuba Młodszego Apostaoła w Powroźniku. Wirtualnie odwiedzimy też Kopalnię Soli w Wieliczce i Filharmonię Narodową w Warszawie.

KopalniWiedzy wypada też zaprosić Was do Muzeum Archeologicznego i Muzeum Historycznego w Pałacu Królewskim we Wrocławiu. Na miłośników militariów czekają zaś Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu, krakowskie Muzeum Lotnictwa Polskiego i Muzeum Militariów we Wrocławiu. W Krakowie zobaczymy Muzeum Sztuki Współczesnej, a później przeniesiemy się do Muzeum Wsi Kieleckiej z jego dworem z Suchedniowa, zagrodami wiejskimi i budynkami folwarcznymi.

Po spacerze po Starym Cmentarzu Żydowskim we Wrocławiu zapraszamy na Szlak Kościołów Drewnianych i, dla odmiany, do XIX-wiecznej osady fabrycznej w Żyrardowie. Zwiedzać też można zamki w Malborku i Warszawie, dawne opactwo cysterek w Trzebnicy oraz Muzeum Zamoyskich w Kozłówce. A na zakończenie zobaczmy wyjątkowy, zachowany w niemal niezmienionym stanie od XIII wieku kościół św. Leonarda w Lipnicy Murowanej.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Widzicie tutaj okładkę pierwszego i najdłużej wydawanego pisma naukowego na świecie. A w nim: ostatnie osiągnięcia w dziedzinie udoskonalania soczewek, pierwsze obserwacje Wielkiej Czerwonej Plamy na Jowiszu, przewidywania ruchów komety, recenzję „Experimental History of Cold” Roberta Boyle'a, raport Boyle'a na temat zdeformowanego cielaka, informacje o pewnej rudzie ołowiu znalezionej w Niemczech, dane o polowaniach na walenie na Bermudach i artykuł poruszający problemy wykorzystania zegarów wahadłowych do wyznaczania położenia statków na morzu.
      Pierwszy numer „Philosophical Transactions” ukazał się z inicjatywy i nakładem Henry'ego Oldenburga, pierwszego sekretarza brytyjskiego The Royal Society. Stało się to zaledwie 4,5 roku po powstaniu Royal Society i było to pierwsze na świecie pismo poświęcone wyłącznie nauce.
      Jego pełny tytuł, nadany przez Oldenburga, brzmiał „Philosopical Transactions, Giving some Account of the present Undertakings, Studies, and Labours of the Ingenious in many considerable parts of the World”.
      Z dokumentu Royal Society, datowanego na 1 marca 1664 roku wg kalendarza juliańskiego (11 marca 1665 kalendarza gregoriańskiego) dowiadujemy się, że Towarzystwo zaleciło, by „Philosophical Transactions były przygotowywane przez pana Oldenburga i wydawane w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca o ile wydawca będzie miał wystarczająco dużo materiałów i by każdy numer był zatwierdzany przez Radę Towarzystwa po wcześniejszym jego przejrzeniu przez kilku członków”. Wydaje się, że Oldenburg zawarł z Royal Society umowę, na podstawie której zatrzymywał wszelkie zyski z wydawania pisma.
      Pierwszy w historii magazyn naukowy nie przyniósł swojemu twórcy kokosów, zapewniając wpływy ledwie wystarczające na zapłacenie czynszu za dom. Do swojej śmierci w 1677 roku Oldenburg wydał 136 numerów „Philosophical Transactions”. Jak więc łatwo się można przekonać, pismo było wydawane bardzo regularnie, niemal co miesiąc.
      Od samego początku Oldenburg postawił na wysoką jakość. W serii listów do Roberta Boyle'a, w których opisywał swój pomysł na wydanie pisma, stwierdzał: „musimy bardzo skrupulatnie odnotowywać osobę oraz czas wszelkich nowych odkryć oraz same odkrycia, by zachować je dla przyszłych pokoleń”. Już sam fakt, że każdy numer pisma miał być przed wydaniem przeglądany przez kilku członków Towarzystwa pokazuje, jaką wagę przywiązywano do jakości i wiarygodności. Z czasem z tego przeglądu zrodził się w latach 30. XIX wieku systematyczny proces recenzencki.
      Niedługo po śmierci Oldenburga zdecydowano, że wydawcami „Philosophical Transactions” będą kolejni sekretarze Towarzystwa, którzy mieli wydawać je na własny koszt. Gdy około 1750 roku „Philosophical Transactions” stało się przedmiotem krytyki, The Royal Society szybko odpowiedziało, że nie jest odpowiedzialne za wydawanie pisma. Jednak już w 1752 roku Towarzystwo oficjalnie przejęło pieczę nad pismem. Stwierdzono wówczas, że będzie ono wydawane "do użytku i dla pożytku Towarzystwa", ma być finansowane ze subskrypcji członków Towarzystwa, a wydawaniem zajmie się specjalny komitet.
      Pismo przynosiło straty. Roczny koszt wydawania wynosił średnio 300 funtów, a ze sprzedaży uzyskiwano nieco ponad 150 funtów. Sprzedaż postępowała powoli, mijało około 10 lat zanim z danego wydania pozostało do sprzedania mniej niż 100 sztuk pisma.
      W XIX wieku sytuacja nie uległa zmianie. Wręcz przeciwnie, koszty znowu rosły, a najpoważniejszym ich źródłem były rysunki umieszczane w piśmie. Ilustracje były nieodłącznym elementem pism naukowych tamtego okresu. Tam, gdzie były potrzebne szczegóły, trzeba było grawerować metalowe płyty, z których robiono odbitki. Łatwiejsze było tworzenie diagramów. Tutaj wykorzystywano wycinanie w drewnie.
      Około 1850 roku pismo stało się poważnym obciążeniem dla finansów The Royal Society. Na przykład w 1852 roku pochłonęło ono 1094 funtów, a ze sprzedaży uzyskano jedynie 276 funtów. Wydawano 1000 kopii, z czego 500 otrzymywali członkowie Towarzystwa, a nawet do 150 bezpłatnych kopii rozdawano autorom artykułów. Było więc jasne, że sprzedaż będzie znacznie ograniczona.
      W 1887 roku pismo podzielono na serię „A” wyspecjalizowaną w naukach fizycznych i serię „B” specjalizującą się w naukach biologicznych. Pod koniec XIX wieku powołano sześć specjalistycznych komitetów: matematyczny, biologiczny, zoologiczny, fizjologiczny, geologiczny oraz chemiczno-fizyczny, które zajmowały się recenzowaniem artykułów.
      W XX wieku koszty wydawania znowu wzrosły. Pierwszy zysk zanotowano w 1932 roku, jednak było to jednostkowe wydarzenia. Dopiero od 1948 roku zaczęto regularnie notować zyski. Stało się to możliwe dzięki temu, że coraz więcej brytyjskich i międzynarodowych instytucji zaczęło subskrybować „Transactions”.
      Do początku lat 70. to właśnie subskrypcje instytucjonalne były głównym kanałem sprzedaży. Na przykład w latach 1970-1971 sprzedano 43 760 egzemplarzy „Transactions”, z czego osoby indywidualne nie będące subskrybentami kupiły zaledwie 2070 sztuk. Pierwszy online'owy numer „Transactions” ukazał się w 1997 roku.
      W ciągu kilku wieków swojej działalności pismo publikowało artykuły wielu gigantów nauki. Ukazywały się w nim teksty Isaaca Newtona, który wraz z publikacją w 1672 roku artykuł „O nowej teorii światła i kolorów” rozpoczynał karierę naukową. W jednym z wydań z 1677 roku możemy przeczytać artykuł Antona van Leeuwenhoeka, w którym po raz pierwszy szczegółowo opisano wiele różnych bakterii. W „Philosophical Transactions” znajdziemy też 19 artykułów Benjamina Franklina czy raporty Williama Roya na temat pomiarów terenowych w Szkocji, które stały się podstawą do powstania rządowej agencji zajmujące się tworzeniem map Wielkiej Brytanii.
      W „Transactions” publikowała też Caroline Hershel, która opisała nową kometę czy Mary Somerville zajmująca się badaniem promieni słonecznych. Znajdziemy tam również artykuł Charlesa Darwina oraz 40 tekstów Michaela Faradaya. Do „Philosophical Transactions” pisali Alan Turing i Stephen Hawking.
      „Philosophical Transactions of the Royal Society” ukazuje się do dzisiaj, zarówno online, jak w formie drukowanej, i wciąż należy do ścisłej światowej czołówki pism naukowych.
      Jeśli chcielibyście poczytać pierwszy (i kolejne) numer pisma, zajrzyjcie tutaj: https://www.biodiversitylibrary.org/item/183299

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Administracja Donalda Trumpa chce obniżyć przyszłoroczny budżet NASA aż o 20%. Obecny budżet Agencji to rekordowe 25 miliardów USD. Biały Dom proponuje, by w przyszłym roku podatkowym, który rozpoczyna się 1 października 2025, było to 20 miliardów dolarów. Większość cięć ma dotyczyć Dyrektoriatu Misji Naukowych (SMD), którego praca skupia się na czterech szeroko pojętych dziedzinach: nauk o Ziemi, nauk o planetach, naukach o Słońcu oraz astrofizyce. SMD, którego tegoroczny budżet to 7,5 miliarda USD, miałby w przyszłym roku otrzymać 3,9 USD.
      Zgodnie z propozycją Białego Domu budżet na astrofizykę miałby zostać zmniejszony z 1,5 miliarda do 487 milionów, czyli o 68%. Podobnie duża redukcja miałaby dotknąć wydziału odpowiedzialnego za badanie Słońca. Kwota na nauki o Ziemi ma zostać zmniejszona o ponad 50%, do 1,033 miliarda, a cięcia na nauki o planetach mają wynieść 30%, budżet tego wydziału miałby zamknąć się kwotą 1,929 miliarda dolarów.
      Biały Dom chce utrzymać istniejące misje, takie jak Teleskop Kosmiczny Hubble'a czy Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba, ale nie chce przeznaczyć ani dolara na wyczekiwany przez światową naukę Nancy Grace Roman Space Telescope, który miałby uzupełnić oba urządzenia. To w pełni złożony teleskop kosmiczny, którego historia rozpoczęła się od niezwykłego prezentu od wywiadu, a który ma zostać wystrzelony w 2027 roku. Zresztą w przesłanych NASA dokumentach jest wprost mowa o tym, że nie będzie finansowania żadnych innych teleskopów.
      Inne znaczące cięcia, proponowane przez Trumpa i jego ludzi to zakończenie finansowania misji Mars Sample Return – w ramach której na Ziemię mają trafić próbki pobrane na Marsie przez łazik Perseverance – oraz rezygnacja z misji DAVINCI na Wenus. Prawdopodobnie administracja Trumpa chciałaby zamknąć Goddard Space Flight Center.
      Już w ubiegłym miesiącu amerykańskie media informowały, że Biały Dom chce o połowę zmniejszyć finansowanie programów naukowych prowadzonych przez NASA. Jeszcze niedawno p.o. administratora NASA Janet Petro komentowała, że to plotki pochodzące z niewiarygodnych źródeł. Teraz do NASA Biały Dom wysłał dokumenty w sprawie tych cięć.
      Po otrzymaniu takich dokumentów NASA ma zwykle 72 godziny, by się z nimi zapoznać i zgłosić swoje uwagi. Następnie propozycja Białego Domu, z ewentualnymi modyfikacjami związanymi z uwagami NASA, trafia do oficjalnej prezydenckiej propozycji budżetowej na przyszły rok. Dokument ten jest jawny. Powinien zostać opublikowany w ciągu 4–6 tygodni.
      Budżet państwa proponowany przez Biały Dom jest punktem wyjścia do prac budżetowych w Kongresie. Każda z izb ma własny komitet budżetowy. Kongres nie jest zobowiązany do przyjęcia żadnej z propozycji Białego Domu. Jednak, jako że prezydent musi ostatecznie podpisać każdą ustawę proponowaną przez Kongres, nie zdarza się, by propozycje budżetowe Białego Domu zostały całkowicie zignorowane.
      Już teraz można przewidzieć, że przynajmniej część cięć dotyczących NASA spotka się z mocnym sprzeciwem w Kongresie. Problem jednak w tym, że jeśli w Kongresie prace nad budżetem będą się przeciągały – a często tak się dzieje – to po 1 października Biały Dom mógłby wymusić na agencjach federalnych wydatkowanie pieniędzy według własnej propozycji budżetowej. Jednak na takie działanie musi zgodzić się Kongres.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Spotkanie, o którym poinformowaliśmy, nigdy nie miało miejsca. To żart primaaprilisowy. :)
      Ostatnie działania administracji prezydenta Trumpa wywołały spory niepokój w amerykańskim środowisku naukowym. Biały Dom, chcąc rozpoznać i załagodzić sytuację, zorganizował nieformalne spotkanie prezydenta z przedstawicielami Narodowej Fundacji Nauki (NSF). To niezależna agenda rządu federalnego, której zadaniem jest wspieranie badań i edukacji na wszystkich pozamedycznych polach nauki i inżynierii. Z budżetem sięgającym 10 miliardów dolarów NSF finansuje około 25% badań podstawowych wspieranych z budżetu federalnego.
      Z nieoficjalnych doniesień wynika, że spotkanie przebiegało w bardzo dobrej atmosferze, prezydent wypytywał o największe wyzwania i potrzeby amerykańskiej nauki. Ku zdziwieniu zebranych miał też ze spokojem i zrozumieniem przyjmować – lekką co prawda i kulturalną – krytykę swoich dotychczasowych działań. Jeden z biorących w nim udział naukowców zdradził redakcji PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences), pod warunkiem zachowania anonimowości, że rozmowa z gospodarzem Białego Domu przebiegała znacznie lepiej, niż sobie wyobrażał. Wydawało się, że prezydent rozumie obawy naukowców i rzeczywiście się nimi przejmuje.
      Sytuacja uległa zmianie, gdy Donald Trump zapytał o amerykańską fizykę. Naukowcy powiedzieli mu m.in. o amerykańskim udziale w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) i w innych międzynarodowych projektach związanych z akceleratorami. Prezydent spytał o amerykańskie akceleratory i dowiedział się, że USA nie posiadają równie dużego co LHC. Gdy zaczął wypytywać o szczegóły, uczeni wyjaśnili mu, że budowa takiego akceleratora trwa wiele lat i jest niezwykle kosztowna. Wówczas Donald Trump powiedział coś, co niemal przyprawiło mnie o zawał, stwierdził rozmówca PNAS. Prezydent stwierdził, że USA powinny wycofać się z Wielkiego Zderzacza Hadronów, zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na budowę amerykańskiego akceleratora i... zabrać amerykańskie części z LHC. Dodał, że zleci administracji odpowiednie działania i analizy prawne, a jeśli są jakieś umowy, to Stany Zjednoczone je wypowiedzą.
      Naukowcy próbowali wyperswadować mu ten pomysł, jednak Donald Trump upierał się, że pieniądze amerykańskich podatników powinny być przeznaczane na rozwój amerykańskiej nauki i zapewniać naukowcom miejsca pracy w USA, a nie za granicą. Spotkanie, jak łatwo się domyślić, nie zakończyło się w równie dobrej atmosferze, w jakiej się toczyło.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Liczba cytowań pracy naukowej od dawna uznawana jest za jeden z najważniejszych wskaźników jakości dorobku naukowego oraz wkładu w rozwój nauki. Doktor Giulia Maimone z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA, University of California, Los Angeles) wraz z kolegami z George Washington University i UC San Diego, postanowili sprawdzić, jak publiczne oskarżenie naukowca o niewłaściwe zachowanie wpływa na liczbę cytowań jego prac. Uczeni przyjrzeli się dwóm kategoriom oskarżeń: oskarżeniom o niewłaściwe zachowania seksualne (zatem niezwiązanym z pracą naukową) oraz oskarżeniom dotyczącym plagiatu, fałszowania danych i innych działań, mających bezpośredni związek z pracą naukową.
      Uczeni wzięli pod lupę 5888 publikacji naukowych, którymi autorami było 30 uczonych oskarżonych o jedno z dwóch opisanych zachowań. Grupę kontrolną stanowiły 26 053 publikacje autorstwa 142 naukowców, którzy nie zostali o nic oskarżeni. Zbadano okres 13 lat, w którym wspomniane prace zostały zacytowane łącznie 290 038 razy. Badacze sprawdzili liczbę cytowań obu grup oskarżonych naukowców oraz grupy kontrolnej przed i po pojawieniu się oskarżeń. Dodatkowo przeprowadzono wywiady z 240 naukowcami oraz 231 osobami spoza akademii.
      Okazało się, że po publicznym oskarżeniu o niewłaściwe zachowanie seksualne liczba cytowań prac oskarżonego naukowca jest wyraźnie mniejsza przez kolejne trzy lata. Natomiast po oskarżeniu o plagiat, fałszowanie danych itp. nie dochodzi do znaczącego spadku cytowań. Gdy zapytano o zdanie osób, nie będących naukowcami, stwierdziły one, że nie chciałyby cytować prac osób oskarżonych o niewłaściwe zachowania seksualne. Jednak zupełnie inne odpowiedzi, sprzeczne z wynikami badań, uzyskano od naukowców. Ci stwierdzili, że raczej zacytują kogoś oskarżonego o niewłaściwe zachowania seksualne niż o naruszenie zasad tworzenia pracy naukowej. Skąd więc ta rozbieżność pomiędzy deklaracjami naukowców, a rzeczywistością? Czyżby naukowcy ukrywali własne preferencje lub źle interpretowali własne zachowanie?
      Szczegóły zostały opublikowane w artykule Citation penalties following sexual versus scientific misconduct allegations.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nauka do matury to dla wielu uczniów szkół średnich wyścig z czasem. Oprócz bieżącej nauki muszą już zacząć powtórki materiału, a niektórzy także nadrabianie zaległości. Poziom wiedzy wpływa w dużej mierze na wynik egzaminu, ale nie tylko. Znaczenie ma tu także umiejętność zapanowania nad stresem. Zarówno w jednym, jak i drugim aspekcie przyszli maturzyści szukają pomocy na kursach do matury online. Ale czy słusznie?
      Przyswajanie i powtarzanie wiedzy pod kontrolą
      Jednym z najważniejszych elementów przygotowania do matury jest systematyczne przyswajanie oraz powtarzanie materiału – ale nie chaotycznie, lecz po kolei, zgodnie z planem. W tym aspekcie pierwszorzędnie sprawdzają się kursy do matury online. Z materiałów w formie wideo, testów czy interaktywnych zadań uczniowie mogą korzystać w dowolnym czasie, pracując w takim tempie, jakie im odpowiada. Zarówno badania (np. Epson Europe firmy Prospectus Global), jak i uczniowie potwierdzają przewagę materiałów cyfrowych nad papierowymi.
      Co ważne, treści są przedstawiane w różnorodny sposób, metodami adekwatnymi do danej dziedziny wiedzy. Inaczej wyglądają więc kursy do matury z angielskiego, a inaczej np. do matematyki. Każdy jest wzbogacony w taki sposób, by przyswajanie informacji z danego zakresu było jak najłatwiejsze. Uczniowie mają dostęp do notatek, nagrań wykładów i quizów, co sprzyja utrwaleniu wiedzy w regularnych odstępach czasu, zgodnie z tzw. krzywą zapominania. Mogą też skorzystać z konsultacji na żywo z doświadczonymi nauczycielami.
      Psychologiczne aspekty – przygotowanie na stres
      Egzamin maturalny to dla wielu młodych osób jedno z najbardziej stresujących wydarzeń w edukacji. Kursy do matury online oferują narzędzia, które mogą pomóc uczniom lepiej radzić sobie ze stresem. Regularne testy i sprawdziany wiedzy online przygotowują psychicznie do samego egzaminu, redukując strach przed wydarzeniem.
      Ogromną zaletą kursów online jest fakt, że pozwalają uczniom pracować we własnym tempie i unikać presji, jaka może towarzyszyć tradycyjnym zajęciom w klasie, albo w ogóle w większej grupie (zwłaszcza gdy poziom nie jest wyrównany i kandydaci z wysokimi wynikami uczą się razem z tymi słabszymi, którzy najpierw muszą nadrobić braki). Kursy przygotowawcze do matury online są ważnym wsparciem w procesie budowania pewności siebie przed egzaminem.
      Online lepiej niż stacjonarnie – oszczędność czasu
      Jedną z największych zalet internetowych kursów przygotowawczych do matury jest elastyczność i dostępność. Uczniowie nie muszą tracić cennych godzin na dojazdy do szkoły czy ośrodków nauki. Zajęcia online można odbywać w dowolnym miejscu i czasie, co pozwala lepiej dostosować harmonogram nauki do indywidualnych potrzeb. Lekcje w ramach kursu do matury Wielka Powtórka Maturalna można przerabiać w indywidualnym tempie, w dogodnych godzinach. Nie oznacza to, że nie ma możliwości dyskutowania z rówieśnikami i korzystania z pomocy doświadczonych nauczycieli. Kursanci mają dostęp do grupy wsparcia i konsultacji na żywo z egzaminatorami.
      Pozytywne opinie o wielu aspektach nauki zdalnej potwierdzają też rodzice maturzystów. Centrum Badania Opinii Społecznej zapytało, jak oceniają oni naukę zdalną swoich dzieci – ze spontanicznych odpowiedzi wynikało, że główną zaletą jest rozwój kompetencji informatycznych dzieci i fakt, że lepiej radzą sobie z nowymi technologiami. 22% pytanych zwróciło uwagę na oszczędności czasowe i finansowe wynikające z pozostawania w domu i braku konieczności dojazdu na korepetycje czy kurs stacjonarny.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...