-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Archeolodzy i konserwatorzy pracujący na peruwiańskim stanowisku Pañamarca, gdzie w przeszłości istniał jeden z ośrodków kultury Mochica (Moche) odkryli pokój tronowy z kolumnami, a wewnątrz niego dowody, że był on używany przez kobietę, która była miejscowym przywódcą. Pañamarca to wysunięte najbardziej na południe monumentalne centrum kultury Moche, która istniała w północnym Peru w latach 350–850. Kultura ta znana jest z grobowców elity, dzieł sztuki, wielkiej architektury, pięknych artefaktów i malarstwa ściennego.
Pañamarca znana jest przede wszystkim ze wspaniałego kolorowego malarstwa, na którym przedstawiono procesje kapłanów i wojowników, bitwy pomiędzy nadprzyrodzonymi stworzeniami, sceny związane z ceremoniami do których używano jeńców wojennych oraz niezwykłych – jedynych w kulturze Moche – przedstawień mężczyzn o dwóch twarzach. Jednak nigdy wcześniej, ani tutaj, ani nigdzie indziej w Peru, nie znaleziono pokoju tronowego dla kobiety.
Pokój otoczony jest ścianami i wsparty na kolumnach. Przedstawiono tam cztery różne sceny, których centralną postacią jest kobieta. Widzimy ją siedzącą na tronie, gdy rozmawia z mężczyzną o ptasiej głowie, przedstawiono kobietę w koronie wznoszącą puchar, na innym przedstawieniu władczyni trzyma berło i prowadzi procesję mężczyzn. W pokoju znaleziono też tron wykonany z cegły adobe. Jego wewnętrzna część również ozdobiona jest malunkami.
Kobieta, którą widzimy na ścianach, kolumnach i tronie powiązana jest ze wschodzącym księżycem, oceanem i żyjącymi w nim stworzeniami oraz z przędzeniem i tkactwem. Na odkrytych malunkach uwieczniono też cały warsztat tkacki, w którym pracują kobiety, a mężczyźni z procesji, na czele której stoi królowa, niosą tkaniny. Pañamarca wciąż nas zadziwia. Nie tylko poprzez kreatywność jej malarzy, ale również dlatego, że przewraca do góry nogami to, co sądziliśmy o rolach płci w kulturze Moche, mówi profesor historii sztuki Lisa Trever z Clumbia University.
Specjaliści zastanawiają się, czy kobieta na tronie to postać ludzka. Może być bowiem królową, kapłanką lub boginią. Jednak fizyczne ślady znalezione na tronie – zużycie jego oparcia, resztki nici, koraliki i ludzki włos – wskazują, że był on rzeczywiście używany przez człowieka. A to, wraz z malunkami, sugeruje, iż w VII wieku w Pañamarca rządziła kobieta.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Jemioła, którą często można zobaczyć na drzewach, jest przysmakiem różnych ptaków, np. jemiołuszek czy paszkotów. Oprócz tego jest przez nie wykorzystywana jako schronienie; kryją się tu ptaki zaczynające wcześnie lęgi, a nawet ptaki drapieżne. O wielu obliczach jemioły opowiada prof. Piotr Tryjanowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP).
Jemiołuszka, której nazwa wprost nawiązuje do jemioły, na terenach lęgowych w Fennoskandii i na Syberii żywi się komarami i meszkami, jednak przylatując do nas na zimę, radykalnie zmienia dietę na wegetariańską i najłatwiej stadka tych ptaków można spotkać na jarzębinie i właśnie na jemiołach - tłumaczy ornitolog.
Profesor dodaje, że w kulach jemioły można też dostrzec innego ptaka - paszkota. Jego łacińska nazwa Turdus viscivorus oznacza „drozd jemiołojad”. Coraz liczniejsze paszkoty często zostają na zimę. Bronią terytoriów wokół drzew z jemiołami.
Lep na ptaki
Łacińska nazwa jemioły - Viscum - oznacza lep. W starożytnym Rzymie z jej owoców przygotowywano specjalny klej do sporządzania pułapek na drobne ptaki. Podobnie postępowano również w późniejszych czasach.
Tak o tej praktyce pisał Pliniusz Starszy w XVI tomie „Historii naturalnej”: Lep robią z niedojrzałych jagód (jemioły), które zbierają podczas żniw; albowiem gdyby deszcze nastąpiły, jagody stałyby się wprawdzie większemi, aleby znikła ich lipkość. Suszą się potem i tłuką ususzone, dalej kładą się w wodę, w której przez dwanaście prawie dni gniją. Jestto jedyny z wszystkich produktów, który przez zgnicie lepszym się staje. Potem kładą się znowu w świeżą wodę i tłuką młotem, dopóki nie utracą łupiny i dopóki wewnętrzne mięso nie będzie lipkiem. Jestto lep, który za dotknięciem się skrzydła ptaków krępuje; chcąc go istotnie do łowienia ptaków użyć, należy go oliwą zaprawić (Kaja Pliniusza Starszego Historyi Naturalnej Księga szesnasta, przekł. J. Łukaszewicz, 1845).
W sensie przenośnym jemioła nadal jest takim lepem na ptaki. Hiszpańskie badania pokazały, że jej owoce są zjadane nie tylko przez wymienianego wcześniej paszkota, ale i inne gatunki drozdów: kosa, drozda śpiewaka, droździka, drozda obrożnego, ale także przez rudziki, sikory, sójkę, a nawet raniuszka - przypomina prof. Tryjanowski.
Ponieważ amatorów jej owoców nie brakuje, jemioła z powodzeniem się rozprzestrzenia. Nasiona kiełkują bowiem po przejściu przez przewód pokarmowy, a wspomniana wcześniej kleista substancja pozwala im na szybkie przytwierdzanie się do drzew, gdy wraz z odchodami opuszczą ptasie ciało - dodaje specjalista.
Doskonała kryjówka
Jemioła jest zielona także zimą i wczesną wiosną. Jej struktura świetnie ukrywa, co dzieje się wewnątrz. Prof. Tryjanowski wyjaśnia, że bardzo się to przydaje ptakom wcześnie rozpoczynającym lęgi, np. srokoszom (Lanius excubitor). Zresztą z takiej osłony korzystają same ptaki drapieżne, a bardzo ładnie to udokumentowano dla trzmielojadów gniazdujących w Białowieży.
Jemioła w ulach
Dr hab. Karol Giejdasz z Pracowni Pszczelnictwa UPP wskazuje na dawne doniesienia etnograficzne, w których wspominano, że w okresie Bożego Narodzenia do ula wkładano liście jemioły z woskiem (np. po wcześniejszym obiciu obuchem). Praktykowano też ich palenie i odymianie uli. Miało to pomóc w pozbyciu się chorób i zapewnieniu sobie obfitości miodu. Stare książki wręcz sugerują, iż z pewnością wierzono, że odpędza to złe duchy i demony podobnie jak wieszana przez nas jemioła w domu - podkreślono.
Co do funkcji prozdrowotnej w przypadku ptaków czy pszczół, brakuje solidnych badań.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Anna Tomańska, studentka Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (UPWr), bada komunikację pszczół. Chce sprawdzić, jakie dźwięki wydają, gdy są zadowolone, zaniepokojone czy chore. Interesuje się też wykorzystaniem nowoczesnych urządzeń w hodowli tych owadów. Jej wnioski mogą być bardzo przydatne dla pszczelarzy.
Tomańska interesuje się pszczelarstwem od 2 lat. Sporo zawdzięcza w tym zakresie opiekunowi projektu, prof. UPWr, dr. hab. Pawłowi Chorbińskiemu. Pan profesor to autorytet w dziedzinie pszczelarstwa i potrafi skutecznie zarażać swoją pasją – podkreśla studentka.
Już wcześniej interesowałam się bioakustyką. Wspólnie z inżynierem dźwięku i producentem radiowym z Wielkiej Brytanii Philipem Millem napisaliśmy artykuł o nagrywaniu dźwięków przyrody i technologiach. To wtedy, w naszych rozmowach, po raz pierwszy pojawił się temat pszczół. Pomyślałam, że dźwięki z wnętrza ula mogą być nie tylko fascynujące, ale niezwykle ciekawe pod kątem testowania nowoczesnych urządzeń w hodowli tych owadów.
Gdy o pomyśle dowiedział się prof. Chorbiński, namówił Tomańską, by zgłosiła się do programu stypendialnego "Magistrant wdrożeniowy na UPWr".
Studentka wykorzystała drewniane ule wielkopolskie. Wygłuszyła je za pomocą pianki akustycznej, a następnie zainstalowała elektronikę (czujniki ciepła i wilgotności). Ule znajdują się w powstającej właśnie nowoczesnej pasiece w Górach Sowich.
Tomańska przez kilka miesięcy nagrywała dźwięki z ula, a także rejestrowała zmiany temperatury i wilgotności.
Pszczoły nie tylko bzyczą, w ulu słychać też np. ich tupanie oraz komunikację. Ta ostatnia jest fascynująca, dlatego chcemy sprawdzić, czym będzie różnić się, kiedy np. w ulu będzie matka z mniejszą/większą liczbą robotnic, sama matka albo dwie matki. Chcemy wyselekcjonować dźwięki, jakie wydają spokojne pszczoły, od tych, które słychać, gdy są zaniepokojone - tłumaczy studentka. Podobnie z temperaturą: w jakich sytuacjach spada, a kiedy rośnie. Analiza i wnioski z tych badań z pewnością pomogą pszczelarzom. Będą mogli na odległość, za pomocą elektroniki, zapobiegać niebezpiecznym sytuacjom w pasiece - dodaje.
Kilkunastominutowego audioeseju o pszczołach miodnych, który powstał w ramach projektu "Magistrant wdrożeniowy", można wysłuchać dzięki Radiu Warroza.
Owocem współpracy Tomańskiej i Milla jest ebook "Bioakustyka". Jak podkreślono w opisie książki, jest to krótki przewodnik, który pomoże Ci postawić pierwsze kroki w nagrywaniu przyrody. W listopadzie zeszłego roku w paśmie gościnnym Radia Kapitał zadebiutowała też ich audycja o Borach Tucholskich.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
We wsi Cookham w Berkshire w Wielkiej Brytanii odkryto zaginiony anglosaski klasztor, w którym prawdopodobnie pochowano Cynethryth, jedyną anglosaską królową uwiecznioną na monetach. Dotychczas naukowcy z University of Reading znaleźli drewniane pozostałości budynków, w których mieszkali mnisi i mniszki oraz liczne obiekty, jak naczynia, resztki jedzenia, bransoletę z brązu i szpilkę do ubrania.
Klasztor ten był jednym z wielu wybudowanych u brzegów Tamizy, która stanowiła wówczas ważny szlak handlowy. Znajdował się on na granicy pomiędzy królestwami Mercji i Wessex.
Ze źródeł pisanych wiemy, że Cynethryth była królową Mercji, żoną króla Offy, który stworzył najpotężniejsze anglosaskie królestwo w historii. Nie wiemy, kiedy Cynethryth wyszła za Offę. Po raz pierwszy w dokumentach dotyczących nadań i przywilejów pojawia się ona w 770 roku. Do roku 780 jest już tytułowana Cyneðryð Dei gratia regina Merciorum (Cynethryth, z Bożej Łaski królowa Mercjan).
Srebrne monety z wizerunkiem władczyni są czymś wyjątkowym nie tylko w anglosaskiej Anglii, ale i w Europie Zachodniej w tym okresie.
Cynethryth nie była tylko żoną swojego męża. Była rzeczywistą władczynią. W nadawanych przywilejach królewskich jest wymieniana obok Offy, prawdopodobnie była patronką opactwa Chertsey, a papież Adrian I, wynosząc Hygeberhta, biskupa Lichfield do godności arcybiskupiej, napisał w tej sprawie list do Offy i Cynethryth. Podobnie zresztą Karol Wielki, pisząc do swojego angielskiego odpowiednika, wymienia króla Offę i królową Cynethryth, nadając im tym samym jednakowy status.
Wiemy, że Offa zmarł w 796 roku, a Cynethryth wstąpiła do klasztoru w Cookham, zostając jego ksieni. Królowa żyła jeszcze w 798 roku.
Wstępne wykopaliska na terenie odnalezione klasztoru wskazują, że wybudowano go podobnie jak stojący w pobliżu średniowieczny kościół, w którym przetrwały resztki anglosaskich murów. Obie budowle powstały na wyniesieniu terenu, co chroniło je przed częstymi wylewami rzeki.
Gabor Thomas, archeolog, który kieruje wykopaliskami, mówi, że zaginiony klasztor w Cookham od dawna intrygował historyków. Powstało wiele teorii odnośnie jego lokalizacji. Udało się nam rozwiązać tę zagadkę.
Uczony dodaje, że pomimo udokumentowanych związków tego klasztoru z dworem królewskim, nie wiemy niemal niczego o tym, jak wyglądało życie w klasztorze czy jego okolicach. Brak nam bowiem dowodów archeologicznych. Przedmioty, które znajdujemy pozwalają nam na odtworzenie, jak mnisi i mniszki się ubierali, jedli i pracowali. To rzuci nowe światło na anglosaskie klasztory.
Zdaniem Thomasa, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Cynethryth została pochowana na terenie klasztoru. Archeolodzy chcą kontynuować badania w przyszłym roku.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Brak zapylaczy już teraz powoduje, że Stany Zjednoczone doświadczają zmniejszonych plonów jabłek, wiśni i borówek, donoszą autorzy najszerzej zakrojonych badań na ten temat. Większość światowych plonów zależy od zapylania ich przez pszczoły miodne oraz dzikie pszczoły, dlatego też spadek populacji tych owadów rodzi obawy o bezpieczeństwo żywnościowe, piszą naukowcy z Rutgers University.
Odkryliśmy, że plony wielu roślin są ograniczane przez brak zapylaczy. Oznacza to, że plony byłyby większe, gdyby były bardziej intensywnie zapylane. Stwierdziliśmy też, że pszczoły miodne i dzikie pszczoły w równym stopniu odpowiadają za zapylanie. Odpowiednie zarządzanie habitatem dzikich pszczół i zwiększenie liczby kolonii pszczół hodowlanych powinno zwiększyć intensywność zapylania i plony, mówi jedna z autorek badań, profesor Rachael Winfee.
Szacuje się, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych rynek rolny zależny od zapylaczy ma wartość ponad 50 miliardów dolarów. Tymczasem coraz więcej badań wskazuje, że liczba hodowlanych i dzikich pszczół spada.
Naukowcy z Rutgers University pracowali na 131 farmach w USA i w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej. Zbierali tam dane dotyczące aktywności zapylaczy na jabłoniach, borówkach wysokich, wiśni ptasiej, wiśni pospolitej, migdałach, melonach i dyniach. Dane te porównywali następnie z informacjami o plonach. Okazało się, że w przypadku jabłek, obu gatunków wiśni oraz borówek plony są wyraźnie zależne od zapylania, co wskazuje, że obecnie są one mniejsze niż mogły by być.
Pszczoły hodowlane i dzikie równie często zapylały uprawy. Naukowcy obliczają, że wartość „usługi zapylania” świadczonej przez same tylko dzikie pszczoły w odniesieniu do siedmiu badanych przez nich roślin wynosi ponad 1,5 miliarda dolarów.
Spadek liczby zapylaczy przekłada się bezpośrednio na spadek plonów badanych roślin, czytamy w artykule opublikowanym na łamach Proceedings of the Royal Society B: Biological Sciences. Sposobami na poradzenie sobie z tym problemem jest utrzymanie habitatu dzikich pszczół i zwiększenie liczby kolonii pszczół hodowlanych.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.