Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kości sprzed ok. 11,5 tys. lat wskazują na psią pomoc w czasie polowań

Rekomendowane odpowiedzi

Ok. 11,5 tys. lat temu na terenie dzisiejszej północno-wschodniej Jordanii ludzie nie tylko żyli u boku psów. Wykorzystywali je też prawdopodobnie do polowania, o czym może świadczyć duży wzrost liczby zajęcy i innych drobnych ofiar we wczesnoneolitycznych pozostałościach archeologicznych z natufijskiego stanowiska Shubayqa 6.

Badanie zespołu z Uniwersytetu Kopenhaskiego i Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego, którego wyniki ukazały się w Journal of Anthropological Archaeology, sugeruje, że ludzie cenili zdolności tropiąco-myśliwskie wczesnych psów w o wiele większym stopniu niż dotąd sądzono.

Badanie dużego zbioru kości zwierzęcych ze stanowiska Shubayqa 6 ujawniło sporą proporcję kości z charakterystycznymi śladami przejścia przez przewód pokarmowy innego zwierzęcia. Kości te są zbyt duże, by mogli je przełknąć ludzie, musiały więc być strawione przez psy - wyjaśnia zooarcheolog Lisa Yeomans.

Yeomans i jej koledzy wykazali, że Shubayqa 6 było zamieszkiwane przez cały rok, a to z kolei oznacza, że psy żyły raczej z ludźmi, a nie odwiedzały osadę, gdy nikogo tu nie było.

Psy nie były trzymane na obrzeżach osady. Musiały być częścią wszystkich aspektów ówczesnego życia codziennego. Wolno im było swobodnie się przemieszczać, żerować na wyrzuconych kościach i załatwiać się w pobliżu.

Analizując dane, zespół Yeomans odnotował towarzyszący pojawieniu się psów znaczący wzrost liczby zajęcy na stanowisku Shubayqa 6. Na zające polowano dla mięsa, a z ich kości wytwarzano koraliki.

Wyjaśnieniem tego trendu może być wykorzystanie psów do [selektywnego] polowania na mniejsze, szybsze ofiary, np. zające i lisy (być może były one zaganiane do zagród) - podsumowuje Yeomans.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U ludzi naśladowanie przez osobę trzecią jest bardzo ważnym elementem nauczania norm społecznych i tradycji. Polega ono na obserwowaniu z zewnątrz interakcji dwóch osób i umiejętności naśladowania jednej z nich, mimo że samemu nie jest się przedmiotem tej interakcji. Ludzkie dzieci potrafią naśladować innych od urodzenia, jednak naśladowania przez osobę trzecią uczą się dopiero w 2. roku życia, gdy rozwinie się u nich zdolność do postrzegania perspektywy, czyli zdolność do rozumienia, że inni nie widzą tego samego, co one.
      Ara szafirowa, podobnie jak wiele innych papug, żyje w złożonych grupach społecznych, a skład tych grup ulega częstym zmianom. To zaś powoduje potrzebę szybkiego integrowania nowych członków grupy i uczenia ich norm w niej obowiązujących. Dlatego naukowcy z Niemiec i Hiszpanii postanowili sprawdzić, czy u ary szafirowej występuje naśladowanie przez osobę trzecią.
      Badacze z Instytutu Maxa Plancka i Comparative Cognition Research Station na Teneryfie prowadzili eksperymenty, podczas której ary obserwowały interakcję między badaczką a wytrenowaną wcześniej arą. Wytrenowany wcześniej ptak reagował w konkretny sposób na konkretne gesty człowieka, na przykład unosił prawą nogę w reakcji na podniesiony palec wskazujący człowieka. Bezpośrednio po obserwacji nietrenowane wcześniej papugi miały reagować na identyczne gesty człowieka. Grupę kontrolną stanowiły papugi, które nie obserwowały wcześniej żadnej interakcji. Badania wykazały, że papugi, które obserwowały interakcje z perspektywy osoby trzeciej, znacznie częściej wykonywały prawidłowe gesty na gesty człowieka i znacznie szybciej uczyły się odpowiednich zachowań. To pokazuje, że ary szafirowe są zdolne do nauki poprzez obserwacje interakcji innych osobników.
      To znaczące badania, gdyż po raz pierwszy wykazaliśmy, że u gatunku innego niż ludzie istnieje naśladowanie przez osobę trzecią, mówi główna autorka badań, doktor Esha Haldar. Co prawda nasze odkrycie nie jest bezpośrednim potwierdzeniem, że papugi potrafią postrzegać perspektywę, ale sugeruje, że posiadają taką umiejętność, dodaje uczona.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ciągu milionów lat u naszych przodków doszło do radykalnej zmiany miednicy, dzięki czemu my możemy poruszać się na dwóch nogach w postawie wyprostowanej. Przez długi czas szczegóły tej zmiany pozostawały tajemnicą, aż niedawno na łamach Nature naukowcy z USA, Wielkiej Brytanii i Irlandii opisali dwie zmiany genetyczne, które doprowadził do tej rewolucji.
      Wykazaliśmy, że w tym zakresie doszło do całkowitej zmiany mechaniki. Nie ma tutaj analogii do żadnych innych naczelnych. Wyewoluowanie czegoś zupełnie nowego, przejście od płetw do nog czy pojawienie się skrzydeł nietoperzy z palców wymaga olbrzymich zmian w rozwoju. U ludzi doszło do takich samych masowych zmian w przypadku miednicy, mówi profesor Terence Capellini z Uniwersytetu Harvarda.
      Od dawna wiadomo, że H. sapiens ma unikatową budowę miednicy. U naszych najbliższych krewniaków kości biodrowe są wysokie, wąskie i ustawione w kierunku przednio-tylnym, co pomaga w zakotwiczeniu dużych mięśni umożliwiających wspinaczkę po drzewach. U ludzi kości te obróciły się na boki i rozchyliły. Przyczepione do nich mięśnie umożliwiają przenoszenie ciężaru wyprostowanego ciała z jednej nogi na drugą.
      Po analizie dziesiątków tkanek ludzkich płodów i muzealnych okazów naczelnych, naukowcy doszli do wniosku, że ewolucja miednicy naszych przodków przebiegała w dwóch głównych etapach. Najpierw płytka wzrostu uległa obróceniu o 90 stopni, dzięki czemu kości biodrowe rosły wszerz, a nie na wysokość, a później doszło do zmian harmonogramu tworzenia kości w życiu embrionalnym.
      Na wczesnych etapach rozwoju płytka wzrostowa kości biodrowej człowieka formuje się – jak u innych naczelnych – według osi wzrostu przebiegającej od głowy do ogona. Jednak około 53. dnia rozwoju dochodzi do radykalnej zmiany. Płytki wzrostowe u ludzi obracają się prostopadle względem pierwotnej osi, co prowadzi do skrócenia i poszerzenia kości biodrowej.
      Kolejną zmianą jest harmonogram tworzenia się kości. Zwykle powstają one wokół pierwotnego centralnego ośrodka kostnienia, w środkowej części kości. Jednak w przypadku miednicy kostnienie rozpoczyna się w tylnej części kości krzyżowej i rozprzestrzenia promieniście. Kostnienie wnętrza jest opóźnione o 16 tygodni w porównaniu z innymi naczelnymi, co pozwala zachować naszej miednicy swój wyjątkowych kształt w trakcie wzrostu. Miednica o takim kształcie, jaką mamy, pojawia się w 10. tygodniu życia płodowego.
      Naukowcy zidentyfikowali ponad 300 genów, które biorą udział w utworzeniu się naszej wyjątkowej miednicy. Najważniejsze z nich to SOX9 i PTH1R, odpowiedzialne za zmianę kierunku wzrostu oraz RUNX2, który kontroluje zmianę kostnienia.
      Zdaniem autorów badań, zmiany ewolucyjne umożliwiające nam pionową postawę, rozpoczęły się między 5 a 8 milionów lat temu od reorientacji płytki wzrostowej. Natomiast proces opóźnienia kostnienia pojawił się w ciągu ostatnich 2 milionów lat. Zmiany te trwały bardzo długo, a w ich przebiegu znaczenie miały np. takie wydarzenia jak pojawienie się dużego mózgu. Ewolucja musiała „wybrać” pomiędzy dwiema korzyściami - wąską miednicą umożliwiającą sprawne poruszanie się po drzewach, a szeroką, pozwalającą na urodzenie dziecka z dużym mózgiem.
      Najstarsza skamieniała miednica, na której widać zachodzące zmiany w kierunku dwunożności i postawy wyprostowanej, należy etiopskiego Ardipiteka sprzed 4,4 milionów lat.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Chińskiej Akademii Nauk i Chińskiego Uniwersytetu Rolniczego opisali, jak pluskwiaki z gatunku Pahabengkakia piliceps wykorzystują narzędzia do polowania na nieposiadające żądeł pszczoły Trigona collina. P. piliceps to wyspecjalizowany drapieżnik, którego przetrwanie zależy od T. collina. Nimfy pluskwiaków polują na pszczoły, P. piliceps składa też jaja w ich gnieździe.
      Pszczoły bronią swoich gniazd przed intruzami, okładając wejścia do nich lepką żywicą. Gdy napastnik – mrówka czy gekon – uwięźnie w żywicy, strażnicy unieruchamiają go. Jednak P. piliceps wykorzystały ten mechanizm obronny ku własnej korzyści. Naukowcy zaobserwowali, że pluskwiaki celowo pokrywają swoje przednie i środkowe odnóża żywicą. Ta emituje sygnały chemiczne, którym strażnicy T. collina nie mogą się oprzeć. W ten sposób pluskwiak przyciąga pszczołę na bliską odległość, z której może ją upolować.
      To zaawansowany mechanizm manipulowania zachowaniem ofiary. Pluskwiak nie tylko nie unika wykrycia, on celowo prowokuje atak na siebie, by to wykorzystać, mówi Wang Zhengwei z Tropikalnego Ogrodu Botanicznego Xishuangbanna Chińskiej Akademii Nauk.
      Gdy naukowcy przeprowadzili kontrolowane badania terenowe stwierdzili, że gdy pluskwiaki wykorzystywały żywicę podczas polowania, odnosiły sukces w 75% przypadków. Bez żywicy było to mniej niż 30%. Co więcej, kiedy uczeni pokryli żywicą te części ciała pluskwiaka, które nie są wykorzystywane podczas polowania, łowcy nadal odnosili korzyści z jej użycia. To potwierdza, że lepkość żywicy nie jest zasadniczym elementem zapewniającym pluskwiakom sukces.
      Uczeni uważają, że to całkowita zależność P. piliceps od T. collina doprowadziła do wyewoluowania tego unikatowego mechanizmu wykorzystania narzędzia podczas polowania. Ich zdaniem wskazuje to na istnienie możliwego związku pomiędzy używaniem narzędzi a specjalizacją w świecie zwierząt i rzuca wyzwanie przekonaniu, że używanie narzędzi wymaga zaawansowanych zdolności poznawczych. Niewykluczone, że wystarczy specjalizacja, by pojawiły się zachowania przypominające inteligencję.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po wiekach bezwzględnego tępienia wilków, które skutkowały ich zniknięciem z większości obszaru Europy, gatunek stopniowo się odradza. Rosnąca liczba wilków powoduje jednak, że coraz głośniejsi są ci, którzy chcieliby je ponownie tępić. Wśród argumentów, które podnoszą, jest i ten mówiący o zagrożeniu, jakie wilki stwarzają dla zwierząt hodowlanych. Problem ten zbadali naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego i Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”.
      W 2022 roku w całej Europie żyło około 21 500 wilków. Zwierzęta te pojawiły się już niemal we wszystkich państwach. Ich obecności nie zanotowano jedynie w Monako, San Marino i Watykanie. W niektórych krajach przyrost jest imponujący. W Niemczech jeszcze w 2000 roku była 1 grupa rodzinna, a w roku 2022 żyły tam 184 grupy i 47 par.
      Wilk odradza się dzięki świadomym działaniom i ochronie, jaką jest objęty. Nie bez znaczenia jest tu postawa społeczeństw. Większość ludzi jest świadoma, że drapieżniki te odgrywają kluczowe znaczenie dla zdrowia ekosystemów i nie stanowią zagrożenia dla człowieka. Dzisiaj już nikt nie wierzy w – popularne w XVIII czy XIX wieku – doniesienia autorów encyklopedii, książek i prasy o wilkach napadających na Paryż i pożerających 800 000 ludzi czy o stadach wilków prowadzących szturm na wioskę i broniących się przed nimi mieszkańców. O ile takie historie są niewiarygodne, to zagrożenie dla zwierząt gospodarskich wydaje się realne.
      W European Journal of Wildlife Research ukazały się wyniki badań, jakie w latach 2020–2022 były prowadzone przez uczonych z Warszawy – wśród nich przez magister Weronikę Baranowską, doktor Sabinę Nowak i doktora Roberta Mysłajka – na liczącym 500 km2 regionie ujścia Warty. Największą jego część stanowi Obszar Natura 2000 „Ujście Warty” o powierzchni 332,2 km2, którego centralna część to Park Narodowy „Ujście Warty” o powierzchni 80,7 km2. Na całym wspomnianym terenie w sposób wolny wypasanych jest około 4000 krów i około 700 koni. I właśnie tam uczeni postanowili sprawdzić, jaki odsetek stanowią zwierzęta gospodarskie w diecie wilków. Przystępując do badań wysunęli hipotezę, że niechronione zwierzęta hodowlane – ze względu na łatwy dostęp do nich – będą stanowiły znaczący udział w diecie wilków.
      Uczeni zbadali 109 próbek wilczych odchodów i okazało się, że wilki żywią się głównie dzikimi zwierzętami roślinożernymi (81,9% diety) oraz dzikimi ssakami średniej wielkości (14,5% diety). Zwierzęta domowe są zjadane rzadko. Bydło hodowlane stanowiło 3% diety wilków, a psy – 0,4% diety. Przez cały 2-letni okres badań znaleziono zwłoki jedynie 3 cieląt zjedzonych przez wilki.
      Dieta wilków w regionie ujścia Warty nie różni się w sposób znaczący od diety wilków z sześciu innych obszarów Europy Centralnej. Nasze badania wykazały, że pomimo łatwej dostępności do bydła i koni, wilki żywią się głównie dzikimi zwierzętami. Osoby zajmujące się rozwiązywaniem problemów na styku wilki–zwierzęta hodowlane, powinny zatem wziąć pod uwagę, że ataki wilków na stada nie są prostą funkcją dostępności do zwierząt hodowlanych, ale wpływ na to mają też inne czynniki, jak gatunek zwierzęcia hodowlanego, metoda wypasu, ukształtowanie środowiska i dostępność dzikich zwierząt, którymi wilki się żywią, czytamy w artykule.
      Należy również wziąć pod uwagę fakt, że wilki zjadają też znalezione martwe zwierzęta, zatem odsetek zwierząt rzeczywiście przez nie zabijanych jest niższy, niż wynika z badania odchodów. I rzeczywiście, brak skarg ze strony hodowców i domagania się od nich odszkodowań wskazuje, że wilki znad Warty mogły w znaczniej mierze pożywiać się domowymi zwierzętami, które padły z innych powodów, a nie zostały upolowane.
      Olbrzymią rolę odgrywa też gatunek zwierząt hodowlanych oraz sposób hodowli. Koni wilki nie zjadały w ogóle, co sugeruje, że uważały ewentualny atak na te zwierzęta na zbyt ryzykowny. W ujściu Warty wypasane są duże gatunki krów, ponadto hodowcy nie przycinają im rogów. I krowy, i konie żyjące w wolnym stadzie mogą wspólnie skutecznie bronić się przed wilkami. A na chęć przeprowadzenia ataku na zwierzęta hodowlane wpływają też inne czynniki, jak struktura wilczej grupy oraz dostępność innych źródeł pożywienia.
      Autorzy innych badań (Imbert et al., https://doi.org/10.1016/j.biocon.2016.01.003) wykazali, że stabilne grupy rodzinne wilków rzadko atakują zwierzęta hodowlane. Za atakami stoją najczęściej wilki, których grupa rodzinna została zniszczona przez człowieka (np. wskutek zabicia jednego z rodziców). Zatem walka z kłusownictwem, dbanie o to, by wilki tworzyły stabilne grupy, jest ważnym elementem zapobiegania atakom na zwierzęta hodowlane.
      Innym istotnym czynnikiem jest dostęp wilków do naturalnych źródeł pożywienia. Charakterystyczną cechą badanego obszaru jest wysokie zagęszczenie dzikich przeżuwaczy – jelenia szlachetnego (8–10 osobników na 10 km2), sarny europejskiej (27–31 osobników na 10 km2) oraz dzika euroazjatyckiego (2-3 osobniki na 10 km2). Ponadto żyje tutaj 8–9 bobrów na 10 km2, co stanowi jedno z największych zagęszczeń tych zwierząt w Polsce.
      Największy udział (59,8%) w diecie wilków z ujścia Warty ma sarna europejska. To jednocześnie najbardziej rozpowszechniony dziki przeżuwacz w Polsce i główne źródło pożywienia wilków na całej Nizinie Środkowoeuropejskiej. Drugim najważniejszym źródłem pożywienia (20,5%) były dziki. To społeczne zwierzęta żyjące w grupach z dużą liczbą prosiąt chronionych przez matkę. Ze względu na liczebność, młode padają łatwym łupem wilków. Przyglądając się, jaki odsetek stanowiły dziki w diecie wilków, musimy jednak pamiętać, że badania były prowadzone w okresie, gdy dziki były masowo w Polsce zabijane. W latach 2019–2024 w ramach walki z ASF zabito ponad 1,5 miliona tych zwierząt. W latach 2020–2022 zabitych zostało 760 tysięcy dzików. Dostępność dzików znacznie więc spadła, stały się one najmniej licznym przeżuwaczem w ujściu Warty. Mimo to nadal stanowiły drugie najważniejsze źródło pożywienia wilków. Autorzy badań przypuszczają, że przyczynić się do tego mógł ASF. Wilki mogły korzystać z dostępności osłabionych zwierząt i pożywiać się zwierzętami padłymi. To zaś pokazuje, że odgrywają one ważną rolę w zapobieganiu rozprzestrzeniania się tej choroby. To kolejny przykład korzystnego wpływu wilków na środowisko.
      Warto też zwrócić uwagę na niewielką, ale jednak, obecność psów w diecie wilków. Brak skarg ze strony mieszkańców sugeruje, że wilki zjadały psy żyjące w lasach. Dostępne szacunki mówią, że psy zabijają rocznie 33 000 dzikich zwierząt i 280 zwierząt hodowlanych. Wilki, zabijając psy, przyczyniają się zatem do ochrony stad.
      Nasze badania potwierdzają, że polowanie przez wilki na zwierzęta hodowlane, jest zależne od kontekstu. W przypadku swobodnie pasących się dużych zwierząt, takich jak krowy czy konie zimnokrwiste, wpływ wilków może być niż się spodziewano. Wcześniejsze badania pokazały, że interakcja między wilkami a zwierzętami hodowlanymi w dużej mierze zależy od środowiska przyrodniczego, metody wypasu, zaznajomienia się przez hodowców ze sposobami unikania ataków, dostępności gatunków dzikich zwierząt oraz stabilności grup rodzinnych wilków. Z tych powodów, gdy chcemy rozwiązywać potencjalne konflikty, należy rozważyć wszystkie te aspekty przed podjęciem decyzji o zabijaniu wilków, podsumowują autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Homo sapiens pojawił się około 230 000 lat temu. Kiedy zaś powstała mowa w znanej nam obecnie formie? Próby wyznaczenia tego momentu trwają od dawna i bazują na bardzo różnych dowodach, od skamieniałości po dowody oparte na wytworach kultury. Nowa analiza, przeprowadzona na podstawie dowodów genetycznych, przez naukowców z USA, Brazylii, Japonii i Szwajcarii wskazuje, że wśród H. sapiens zdolność do wytworzenia języka w takiej formie, w jakiej znamy go dzisiaj, istniała już 135 000 lat temu. A 35 000 lat później komunikacja językowa w znanej nam obecnie formie była rozpowszechniona wśród naszego gatunku.

      Autorzy badań oparli się przy tym na niedawnych badaniach DNA, które wykazały, że do rozdzielenia populacji H. sapiens ze wspólnego źródła doszło właśnie około 135 000 la temu. Skoro wówczas ludzka populacja zaczęła się dzielić na wiele różnych grup, a wszystkie podziały prowadziły do powstania kolejnych populacji o pełnych zdolnościach językowych, to oznacza, że zdolności takie musiały istnieć przed pierwotnym podziałem. Gdyby bowiem pojawiły się później, moglibyśmy się spodziewać, że będą obecnie istniały populacje, które nie posługują się złożonym językiem lub używające całkowicie innych metod komunikacji. Analiza nie mówi nam, kiedy dokładnie pojawiła się zdolność do wytworzenia mowy, ale kiedy najpóźniej musiała już istnieć.

      Naukowcy, którzy wyniki swoich badań opublikowali we Frontiers in Psychology, przeanalizowali 15 studiów genetycznych, jakie ukazały się w ciągu ostatnich 18 lat. Trzy z tych studiów skupiały się na badaniu chromosomu Y, trzy na mitochondrialnym DNA, a dziewięć dotyczyło badań całego genomu. Analiza tych badań pokazała, że około 135 000 lat temu grupy H. sapiens zaczęły tak bardzo oddalać się od siebie, że powstały różnice genetyczne i populacje regionalne. Analiza tych różnic pozwoliła zaś na stwierdzenie, kiedy po raz ostatni H. sapiens stanowił jedną, niepodzieloną regionalnie grupę.
      Nie są to pierwsze analizy tego typu. Jak przypomina Shigeru Miyagawa, pierwsze analizy tego typu prowadzono już w 2017 roku, jednak wówczas naukowcy mieli do dyspozycji mniej danych niż obecnie. Teraz, dzięki opublikowaniu kolejnych badań DNA, można było określić, kiedy ludzkość zaczęła tworzyć subpopulacje.

      Profesor Miyagawa, podobnie jak wielu innych lingwistów, uważa, że wszystkie języki są ze sobą spokrewnione. Przed laty wspominaliśmy o jego książce, w której poruszał kwestię podobieństw pomiędzy językiem angielskim i japońskim.

      Niektórzy naukowcy, opierając się na cechach fizjologicznych naczelnych uważają, że zdolność do wytworzenia języka pojawiła się miliony lat temu. Jednak profesor Miyagawa mówi, że pytanie nie brzmi, kiedy naczelne zyskały zdolność do wydawania pewnych dźwięków, ale kiedy człowiek miał na tyle rozwinięte zdolności poznawcze, by stworzyć język takim, jakim znamy go obecnie. Język z zasobem słownictwa i gramatyki pozwalający na generowanie nieskończonej liczby wypowiedzi opartych na ustalonych zasadach. Słownictwo i składnia działają razem na rzecz tego niezwykle skomplikowanego systemu. Żadne inne zwierzę nie posiada podobnych zdolności komunikacyjnych, mówi Miyagawa. Do stworzenia takiego systemu konieczne było pojawienie się odpowiednich zdolności poznawczych. Język, jak uważa Miyagawa, jest bowiem zarówno systemem poznawczym, jak i komunikacyjnym. Moim zdaniem pojawił się on wcześniej niż 135 000 lat temu, początkowo jako indywidualne zdolności poznawcze, ale dość szybko przekształcił się w system komunikacyjny, dodaje uczony.

      Na pytanie, kiedy język był szeroko stosowany, może odpowiedzieć archeologia. Około 100 000 lat temu pojawiają się dowody na myślenie symboliczne u ludzi. I tylko u ludzi. Zachowania wskazujące na jednoczesne używanie języka oraz na myślenie symboliczne widoczne są wyłącznie w zapisie archeologicznym H. sapiens, czytamy w artykule. Jeden z członków grupy badawczej, Ian Tattersall z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej, zaproponował, że to właśnie język umożliwił rozwój myślenia symbolicznego. Był on tym elementem, który uruchomił zachowania charakterystyczne dla człowieka współczesnego. W jakiś sposób język stymulował myślenia i pomógł w pojawieniu się myślenia symbolicznego. Jeśli mamy rację, to ludzie zaczęli – dzięki językowi – uczyć się od siebie nawzajem, co pociągnęło za sobą pojawienie się innowacji, jakie widzimy w zapisie archeologicznym sprzed 100 000 lat, wyjaśnia Miyagawa.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...